stokrotka80
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez stokrotka80
-
Kasiapiatk, ja miałam torbiel w piersi. Znaleziono mi ją w czasie badań do invitro. Oczywiście zanim dotarłam do mojej lekarki z wynikami, wpadłam w panikę. Na szczęście okazuje się, że torbiele w piersiach robia się m.in. przy problemach z poziomem prolaktyny i nie są groźne. Ja mam hiperprolaktynemię. Moja torbiel miała 0,5 cm i lekarka orzekła, że napewno wchłonie się, ale oczywiście trzeba ją obserwować. Także głowa do góry:) Porozmawiaj o tej torbieli z lekarzem, napewno Cię uspokoi. Wiosno, ciekawa byłam co u Ciebie. Dobrze, że jestes w lepszej formie bo pamietam jaka byłaś załamana. Trzymam kciuki... Zaglądam na forum regularnie i mam takie same odczucia odnośnie nadziei związanych z podejściem do invitro jak Ty. A też mam sporo ciężkich doświadczeń. Ostatni rok to ciągłe badania, zastrzyki, hormony, punkcje, 4 transfery i nic... Kiedyś pisałyśmy o tym jak ratujemy naszą formę psychiczną i powiem Ci, że ja też teraz czuję się zupełnie inaczej. Zrobiłam sobie przerwę, super wakacje, zapisałam się do dobrego masażysty, schudłam parę kilo i czuję się kwitnąco:) Naprawdę jak by mi kilka lat ubyło:) W tej chwili jestem w 3 dpt i oprócz 2 pięknych zarodeczków mam w sobie niesłychane pokłady nadziei:) Może tym razem... Pozdrawiam Was wszystkie!
-
To nie tak. Nie wyobrażam sobie jechac 600 km, kiedy mogłabym 250...
-
Nie chciałabym polecać konkretnej kliniki. Ja jestem ze swojej bardzo zadowolona (Invimed), ale znam osoby, które są zadowolone z kliniki Invicta w Gdańsku, Invimed w Poznaniu, Novum. Złe rzeczy chyba słyszałam tylko o klinikach w Białymstoku i w Łodzi, ale pewnie też są zwolennicy tych klinik. Dlatego napisałam, że nie stawiałabym Novum na 1. miejscu. W innych klinikach tez pracują wybitni specjaliści.
-
Tak się zastanawiam dlaczego piszecie, że Novum jest jedyna dobrą kliniką... Ja uważam, że istotne jest to, żeby klinika była blisko domu (czy to Novum czy inna). I nie chodzi mi o koszty chociaż to tez niezwykle ważne. Przede wszystkim nie wyobrażam sobie jechania kilkaset kilometrów do domu po transferze czy punkcji. Poza tym chyba juz na początku trzeba brać pod uwagę to, że naprawdę rzadko przygoda z kliniką ogranicza się do kilku wizyt. Raczej jest to pół roku, rok czy półtora. A przed każdą inseminacją czy transferem monitoring cyklu. Nie mówiąc już o punkcji... Moim zdaniem Novum można postawić na tej samej półce co conajmniej 5 innych klinik. Tylko, że Novum jest duże. Zresztą poczytajcie oceny klinik na Naszym Bocianie.
-
Sewan, niestety juz od kilku lat nie mam 26 lat:( Tak, na szczęście mam jeszcze kilka prób przed sobą, ale więcej nieudanych za sobą:(
-
Ostatnio przeczytałam gdzieś jak jedna z dziewczyn mówiła o swoich mrozaczkach "moje dzieci eskimosy" :) Ja mam jeszcze 6 eskimosów:)
-
Przepraszam Sewan, nic nie napisałaś... Przykro mi:( Czyli za 2 tygodnie kolejna próba? Ja za 2,5 tygodnia mam transfer mrozaczków.
-
Ale ja nie napisałam, że widziałam zarodki, tylko płyn, w którym były. Sewan, jeżeli ja wogóle moge Cię o cokolwiek prosić to proszę Cię, żebyś teraz w tym cholernie ważnym dla Ciebie czasie nie myślała juz o transferze, klinice i tych wszystkich rzeczach. Zaparz sobie kochana dobrą herbatę, zawiń sie w koc i usiądź z książką na balkonie czy w ogrodzie (jak masz) i zrelaksuj się!!!! I nie wchodź juz na żadne forum aż do testu bo tylko się nakręcasz a to nie służy...
-
Dziewczyny, ja zawsze USG w czasie transferu traktowałam jako coś normalnego, element procedury, pomoc dla lekarza a nie jakiś bajer czy chwyt. Nie miałam zielonego pojęcia, że można zrobić transfer nie używając go (bo mi najpierw za pomocą USG sprawdzaja czy mam wystarczająco pełny pęcherz a potem cały czas lekarka wspomaga się tym co widzi na monitorze). Nie miałam odnośnie USG żadnej refleksji oprócz tej, że fajnie, że widać jak kropelki płynu z zarodkami (wygląda to jak delikatnie opadające płatki śniegu)wpadają do mojej macicy bo dzięki temu zabieg jest bardziej magiczny i wzruszajacy. Tak, za każdym razem widząc ten moment łzy mi płyneły ciurkiem i żałowałam, że mój mąż tego nie widzi. Odnośnie tego chlupnięcia to trudno mi sobie wyobrazić, że coś takiego miało miejsce bo chyba widziałyście jak wygląda cewnik i ile płynu się w nim mieści... To są maleńkie ilości, których chlupniecia się raczej nie usłyszy.
-
Sewan, to strasznie co piszesz. Ja nigdy nie mialam takich odczuć. Może to dlatego, że moja lekarka (w mojej klinice każdy etap mam z tą samą lekarką) w czasie transferu dokładnie opisuje co robi i pokazuje na USG. Nie wyobrażam sobie jak mogłaby zrobić transfer gdyby nie obserwowała tego co robi na USG. Monitor jest zawsze tak ustawiony, że i ona i ja i pielęgniarka widzimy wszystko cały czas. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ktokolwiek chciałby mnie oszukać. Pamiętaj jednak o tym, że statystyki nie mówią o tym ile transferów zakończylo się sukcesem a ile protokołów in vitro a to zmienia trochę obraz... Rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale postaraj się znaleść w sobie wiare i spokój bo tego teraz najbardziej potrzebujesz.
-
Kati27, nie chciałam, żebyś mnie źle zrozumiała. Chodzi o to, że ja też chcę wierzyć w to, że kiedyś uda sie tak poprostu, że stanie się cud. Ale jednocześnie pamiętam, że jak zaczęliśmy się starać o dziecko to moja lekarka (taka zwykła ginekolog) powiedziała, że pewnie szybko zajde w ciążę bo jestem bardzo młoda. A teraz zaczynam byc w takim wieku, że moje szanse maleją... Czas mija tak strasznie szybko i ja nie potrafię już być cierpliwa. Tym bardziej, że nie traktuję in vitro jako czegoś strasznego - to raczej rodzaj leczenia. A dla mnie i mojego męża to jedyna droga i jedyna szansa. Zresztą to tez nie jest tak, że in vitro od razu sie udaje, jak wiemy...
-
Kati27, dlaczego uważasz, że in vitro po roku starań to za szybko? Według mnie nie o długość starań chodzi tylko o przyczynę niepowodzeń. Jeżeli wyniki badań są jednoznaczne to na co można czekać? Na cud?
-
Wiosna ma racje, domowy test moze wyjść pozytywnie po transferze nawet jeżeli nie jest się w ciąży. Przecież dostaje się zazwyczaj duże dawki progesteronu na podtrzymanie ciąży. Ja wszystkie testy robiłam 12 dni po transferze. W 8 dniu, to według mnie za wcześnie bo mozna sobie zrobic niepotrzebną nadzieję... Z perspektywy czasu mysle sobie, że lepiej za wcześnie nie przyzwyczajać sie do mysli, że sie jest w ciąży bo potem bardziej boli:(
-
Dzięki Tp za odpowiedź. Myślałam, że więcej kosztują. Pewnie za jakiś czas wybierzemy się do doktora D.
-
Dziewczyny, a jakie są tak średnio koszty badań immunologicznych (jeżeli da się to określić)? My też sie zastanawiamy nad zrobieniem ich, ale chcielismy zrobić je jezeli następne podejście nie uda się i nie wgłębialiśmy sie jeszcze w temat.
-
Mona25, opowieść Kkini30 jest dowodem na to, że czasem może zdażyć sie cud... A może nie cud tylko inne parametry nasienia jej meża albo chwilowo lepsze parametry bo parametry nasienia zmieniają się co chwila i gdyby robic badania co miesiąc to wyniki przedstawione na jednym wykresie byłyby sinusoidą. Może porozmawiaj z lekarzem co oznacza tak niska ilosć plemników i brak ruchliwych... On Ci lepiej wytłumaczy niż my... Ja mogę Ci jedynie powiedzieć, że żeby mogło dojść do naturalnego zapłodnienia to plemniki muszą sie poruszać. Poza tym jeżeli ilosc plemników jest w normie i kobieta jest zdrowa to i tak tylko pewien procent cykli kończy się ciążą (kilkanaście procent szans). Piszesz, że twój mąż ma 2 mln/ml, a norma to minimum 20 mln/ml. Możesz chyba sama sobie odpowiedzieć na pytanie o ile ta szansa jest mniejsza (to zwykły rachunek prawdopodobieństwa). Oczywiście ten wynik może mieć jakąś przyczynę , ale pewnie dostaliscie skierowanie do androloga albo urologa? Ostatnio coś dużo się tu pisze o podważaniu decyzji i diagnoz lekarzy:( Ja byłabym ostrożna z tym. Oczywiście trzeba świadomie wybierać lekarza ale chyba dobrze jest zaufać jednemu.
-
Odnośnie naszych niedawnych rozważań: http://www.charaktery.eu/charaktery/2008/08/2597/Adoptowac-zeby-urodzic/1/
-
Worek, super, że piszesz - potrzeba nam tu męskiego głosu - głosu racjonalnego, nieobciązonego emocjami:) Najchętniej bym Cie jeszcze poprosiła, żebyś szerzej tu opisał jak mężczyźni widzą emocje swoich żon związane z niepłodnością:) Gratuluję Fasolka (chociaż większość z nas napisałaby, że to dzidzia a nie Fasolek:))! Pewnie masz rację, że trzeba z rozsądkiem podejść do leczenia i szukać alternatyw, ale weź to wytłumacz nam kobietom! Teraz już nie będziemy mogły pisać \"cześć dziewczyny\":(
-
Wiosno, wysłałam do Ciebie maila. Odnosnie tych badań immunologicznych to przez chwilę zastanawialismy się nad nimi, ale odłozylismy to zastanawianie się na kilka miesiecy jak dowiedzieliśmy sie ile to kosztuje. Pewnie to trochę złe co napiszę, ale mam dziwne odczucie, że w niektórych klinikach te badania to takie troche szarlataństwo. W sumie żaden lekarz nie opowiada się za tym czy zrobienie całej serii badań immunologicznych jest potrzebne czy nie. O doktorze Dubrawskim rzeczywiście krążą różne opinie. A o Tchórzewskim nie słyszałam. Wogóle nie wiem co sądzić o tych badaniach, ale jeżeli to miałaby byc jakakolwiek nadzieja to pewnie w końcu zdecydujemy sie na nie... Pysza, cieszę się, że widzisz światełko w tunelu bo ostatnio byłaś taka smutna... Dobrze, że gin załatwił Ci tą histeroskopię to zaoszczędziłaś sporo kasy.
-
Wiosno, jak się zdecydujesz na psychologa to mogę przesłać Ci namiary na kogoś naprawdę wyjątkowego. Niestety nie mogę napisać o tym psychologu na forum.
-
Lulu, ta pani psycholog w Krakowie to Bogda Pawelec (kiedyś polecałam na tym forum jej książkę). Gdybym tylko mieszkała bliżej Krakowa to napewno bym sie do niej wybrała bo jestem pod ogromnym wrażeniem jej publikacji. Ja też uważam, że w wielu z nas tkwi blokada psychiczna i nawet jeżeli niepłodność jest wynikiem jakichś chorób czy dysfunkcji to po pewnym czasie i psychika zaczyna nam szwankować:( Dla mnie wizyta u psychologa to był ogromny krok - długo sie do tego przymierzałam i szukałam odpowiedniej osoby. Jednak trzeba pamiętać, że to bardzo indywidualna sprawa i dlatego nikogo nie można na to namawiać. Alu, wiem, że adopcja to ogromne ryzyko i pewnie dlatego tak ciężko jest podjąc decyzję i tyle czasu się rozważa za i przeciw... Tych \"przeciw\" rzeczywiście jest cała masa. Ale dla mnie jest jedno wielkie \"za\": ostatnio leżelismy na plaży, na wielkim kocu, popatrzyłam na siebie, na mojego męża i ten w połowie pusty koc i pomyslałam, że jesteśmy tacy niepełni, tacy... sami na tym kocu i tak strasznie, strasznie zapragnęłam zapełnić tą pustkę.
-
Mad74, jak pewnie wiesz histeroskopia to drogie badanie i w szpitalach (przynajmniej tych, które znam) jest zasada, że robi się je po 3 pełnych protokołach. Trzeba nieźle się nakombinować, żeby dostać się wcześniej na badanie. Poza tym jest to dosyć inwazyjne badanie - oprócz oglądania macicy od wewnątrz, zazwyczaj robi się też łyżeczkowanie (czyli biopsję z kilku miejsc) aby pobrać materiał do badania. Ponadto jeżeli znajdą jakiegoś polipa czy coś to odrazu usuwają. Po histeroskopii nie mozna zachodzić w ciążę przez jakiś czas w zależności od tego czy cos usuną i jak dużo wyłyżeczkują. Według moich informacji od 2 do 4 miesięcy. Napisałaś, że masz już ustalony termin badania - wiesz, że badanie robi się między 6 (albo 7 - nie pamiętam) a 10 dniem cyklu? Też się czasem zastanawiam dlaczego na samym początku nie robi się wszystkich mozliwych badań. Chociaż ja i tak miałam dużo różnych badań, ale jak czasami czytam jak dziewczyny podchodzą do invitro czy inseminacji bez podstawowych badań to strasznie się denerwuję. Moze w niektórych przypadkach dałoby się uniknąc tych wszystkich cierpień gdyby na początku porządnie się przebadało parę.
-
Nadwiślanko, jeżeli mam byś szczera to ja korzystam z takiej pomocy i trochę poukładało mi się w głowie. Nie jest to psycholog z kliniki. To bardziej takie rozmowy niz terapia, ale pomagają...
-
Nadwislanko, w czasie jak ja pisałam mojego posta pojawił się Twój i teraz mam wrażenie, że to co ja pisałam to jakieś głupoty w kontekście Twojej wypowiedzi. Skąd u Ciebie taka dojrzałość? Podziwiam Cie, naprawdę! Teraz mi się zaszkliły oczy. Tyle ostatnio mysle na temat adopcji, tyle mam pytań i wątpliwości... A to co piszesz, jest bardzo budujące i chyba utwierdzam sie w przekonaniu, że adopcja stanie sie w pewnym momencie i naszą drogą... Oj, wzruszajaco zrobiło nam się na forum:)
-
Ja pamiętam jak moja dr powiedziała mi na samym początku, ze leczenie niepłodności to długa, czasem kilkuletnia walka. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem bardzo młoda i mnie to raczej nie dotyczy i ja pewnie za pierwszym razem zajdę w ciażę. Obliczyłyłam sobie wtedy kiedy będę miala termin porodu, kupiłam sobie tunikę z myślą, że jak bym była w ciąży to tez się przyda i okazało się, że moja dr jak zwykle miała rację... Przy kolejnych transferach już nie liczyłam kiedy mogłabym urodzić a tunika leży głęboko w szafie. No, ale cóż, uczymy się doświadczając... Mad74, jesteś po 3 protokołach czy po 3 transferach? Nie bój się histeroskopi, ja miałam miesiąc temu i już zapomniałam:) Jeżeli chcesz czegoś więcej dowiedzieć sie o tym badaniu to pytaj - spróbuję Ci opowiedzieć. Na badaniach immunologicznych niestety się nie znam, ale jakby któraś z dziewczyn przyblizyła temat to byłabym wdzięczna. A odnośnie braku sił i nadziei to chyba trzeba porozmawiać z tymi z nas, którym się udało i nadzieja powróci... Pysza, na jakim jesteś etapie? Widzę, że nie mija Ci przygnębienie... Dziewczyny, mam do Was pytanie (nie musicie odpowiadać bo to trudny temat). Czy myślałyście o pomocy psychologa? Pytam bo w każdej z klinik jest psycholog, ale jakos nie słyszałam, żeby ktoś korzystał.