Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

phii

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez phii

  1. No wreszcie do skowronek mówisz do rzeczy :-) To właśnie starałam się wam cały czas powiedzieć. Skoro facet ma dziecko z eks, ma wobec niego obowiązki. I to co daje, to wcale nie są kokosy. A skoro zdecydował się założyć drugą rodzinę, to powinien jej zapewnić odpowiedni standard. Nie zabierając tamtemu, tylko zwiększając własne wysiłki. Zrozumiała bym, gdyby chodziło o schorowanego rencistę, który nie ma szans na dorobienie. Ale nauczyciel ma. I gdyby był odpowiedzialny, to by się postarał. Normalnie ludzie pracują po 40 godzin w tygodniu. I wasze wspólne dziecko, też powinno mieć dostęp do wszystkiego, do czego ma dostęp starssza siostra. I nie pisz skowronku, że powinna się ograniczać. W życiu nigdy nie należy równać w dół. Dzieciom zawsze trzeba dawać najwięcej jak się da, aby zwiększyć ich szanse na dobre zycie. I nie mówię tu o przedmiotach, tylko o inwestowaniu w rozwój i zainteresowania. A co do wakacji, skowronku. W jakim wieku jest Twoje dziecko? Bo może niech tatuś zabierze na wakacje obydwoje swoich dzieci? A Ty w tym czasie sobie odpocznij? I jeszcze jedno. Wprawdzie Twoje ostatnie wpisy swiadczą, że w Twoim małżeństwie źle się dzieje, ale może postarasz sie poszukać pozytywów w tym, że on jest tak blisko związany z ze swoim dzieckiem. Piszesz, że jego córka bardzo kocha przyrodniego brata. Wiesz, to fantastycznie. Znam wiele przypadków, że przyrodnie rodzeństwo się nie znosi. I to jest wina rodziców. A Ty masz swietną sytuację pod tym względem. I myślę, że nie powinnaś własnej niechęci do tej dziewczynki stawiać ponad potrzeby własnego dziecka. Bo kochająca starsza siostra może być dla niego prawdziwym skarbem i wsparciem. Załatw swoje sprawy z mężem, ustal granice, ale pozwól dzieciom być kochającym się rodzeństwem. Mąż nie musi przesiadywać z córką w domu. Niech wychodzi, ale niech zabiera też wasze wspólne dziecko. Macie za sobą batalie sądowe. Teraz jest czas aby emocje opadły. Z dobrą wolą wszystkich stron, możecie jeszcze wszystko naprawić. I na miłość boską, nie obrażaj jego córki, nawet jeśli jej nie lubisz. Powodzenia
  2. do skowronka, naprawdę Ciebie tez mi zal. Skowronek pisze o czym innym a Ty się czepiłaś tych pieniędzy. Sama zauważyłaś, że eks dostaje 500 a wydaje chyba 1200. Więc sama zarabia na te "zachcianki". I owszem. Uważam, że jak ktoś dwa razy zakładał rodzinę i chciał mieć dzieci, to powinien sie starać, żeby im zapewnić byt. Żeby oboje mieli po równo a nie odbierać jednemu, by dać drugiemu. Nauczyciel, który woli się włóczyc po sądach niż wziąć kilka godzin korepetycji jest dla mnie wygodnicki i nieodpowiedzialny.
  3. do skowronka - tyc hcyba nie zrozumiałaś, albo ja nie zrozumiałam. Skowronek napisała, że poszli do sądu w sprawie obniżenia alimentów na okres wakacji. I na ta rozprawę eks przyniosła WSZYSTKIE rachunki". W tym tę za łazienkę. Powiedz mi co w tym dziwnego? Każdy się broni jak może i nigdy nie wiadomo co sąd weźmie pod uwagę. Co innego, gdyby się domagała pieniędzy na remont łazienki ale w tej sytuacji to Ty wymyslasz głupoty i robisz sztuczny problem. Do do Phii - we mnie nie ma ani odrobiny jadu. Jest za to straszna alergia na głupotę, brak zrozumienia. Skowronkowi wspólczuję, bo ma problem z mężem. Nie chciała bym byc w jej sytuacji.
  4. Do skowronka, ale skowronek nie napisała, że eks jej męża domaga się by on pokrywał wszystkie koszty. Raczej wyczułam żal, że tamta ma a ona nie.
  5. skowronku, dobrze zrozumiałam i do tego odniosłam swoją wypowiedź. Uważam, że 500 złotych alimentów przy nauczycielskiej pensji to wcale nie jest przesada a jeśli wam brakuje, to raczej z winy męża a nie eks. Powinien się bardziej przykładać. Nie tylko finansowo ale też emocjonalnie. Też myślę, że cały miesiąc wakacji to za dużo. Ja się zgodziłam na dwa tygodnie latem i tydzień zimą. Myslę też, że wasze największe problemy biorą się z postawy Twojego męża a nie jego eks. Każdy dba o swoje. Ty dbasz o swoje dziecko a ona o swoje. I z tego co piszesz, nie robi tego źle.
  6. Do do skowronka, ta łazienka to był tylko jeden z przykładów. I z tego co zrozumiałam, to nie chodziło o podwyższenie alimentów, tylko raczej o nie dopuszczenie do ich obniżenia. Więc nie rozumiem o co Ci chodzi?
  7. i jeszcze a propos odliczania pieniędzy za wakacje. Dla mnie osobiście to jest śmieszne. Eks zabiera córkę na dwa tygodnie i ani myślę rezygnować chociaż ze złotówki. Utrzymanie dziecka to nie tylko to, co na bieżąco się przejada. Ja na przykład będę musiała niedługo zmienić dziecku meble w pokoju na bardziej "dorosłe" a i dowiedziałam się ostatnio u dentysty, że nie ominie nas aparat ortodontyczny. To sa wydatki kilkutysięczne i eksio byłby po prostu smieszny, gdyby domagał się jakichkolwiek odliczeń. Bo ja na aparat i meble będę musiała odłożyć, więc tak czy siak te pieniądze pójdą na dziecko. Zreszta przed ich wspólnymi wakacjami, też porobiłam zakupy rzeczy, których bym nie kupowała, gdyby nie ten wyjazd. A sytuacji Ci nie zazdroszczę. Założyłam ten topic, bo sama się obwaiam jak to kiedyś będzie ale jeszcze nie byłam w sytuacji next. Osobiście nie prowadzę z ojcem dziecka wojny. Nie sądzę się o pieniądze, nie utrudniam kontaktów, nie nastawiam przeciwko ojcu. Nie cierpie gnoja, ale córka go kocha i to jej uczucia są dla mnie najważniejsze. Raz się wyłamałam z tego spokoju, gdy, pomimo wcześniejszych ustaleń iż tego nie zrobi, zabrał córkę na spotkanie z jedną ze swoich "przyjaciólek". Dziecko wróciło tak roztrzęsione, zapłakane, że sama się dziwię dzisiaj, jak ostro zareagowałam. I prawdę mówiąc mam gdzieś, gdy ktoś mi napisze, że to jego sprawa z kim jest. Jego. Ale moją sprawą jest chronić moje dziecko i nie dopuszczę do kontaktów z rzadną "panienką" Bedzie mogła mieć kontakt dopiero z ta kobietą, z którą będzie chciał założyć rodzinę i zamieszkać. Uważam za swój obowiązek dopilnować, aby moje dziecko' pomimo naszego rozstania' miało kontakt raczej ze zdrowymi modelami rodziny a nie z tatą, który zmienia panienki jak rękawiczki. Na kogo by wyrosła przy takim wzorcu?
  8. 07.08.2008] 13:19 do skowronka z tego co piszesz to 500zł alimentow nie zalatwia tych wszystkich zachcianek mamusi! to wyglada na co najmniej 1200 miesiecznie Nie no, kobiety, opanujcie się. Matka tego dziecka stara sie zaspokoić jego potrzeby, inwestuje w jego rozwój a wy tu jej zarzucacie, że to są zachcianki mamusi? Jakby nie dawała dziecku nic, to bym jeszcze zrozumiała. Ale jak widać, gdy chce się komuś dokopać, to każdy powód jest dobry. A wy zawsze biedne pokrzywdzone. Na każdym topicu to samo. Że 300 złotych alimentów przepuszczają na kosmetyki i imprezy dla siebie (tyle to ja wydaję miesięsznie na wyżywienie dziecka - posiłki plus danonki, mleko, słodycze). I wcale nie uważam, żeby to było dużo. Dobre, zdrowe jedzenie kosztuje. A dzieci rosną, rozwijają się i odżywianie ich najtańszym kosztem, \"śmieciowym\" jedzeniem na pewno odbije się na ich zdrowiu. Pewnie, że jak cała rodzina ma do dyspozycji 1500 na trzy osoby, to dziecko musi zyć na takim poziomie jak inni, ale to nie oznacza, że nie należy się starać mu ten byt polepszyć. Skowronku, piszesz o wydatkach eks na dziecko. Ale z tego co wyczytałam, ona teraz nie domaga się dopłat do alimentów? Jak ma na to wszystko o czym piszesz, to w czym tkwi Twój problem? Może w tym, że Twój mąż się nie stara polepszyć waszego bytu? Mam wielu znajomych nauczycieli i wiem, że każdy z nich ma szanse dorobić. I czas na to. I wcale nie musiałby tak bardzo się poświęcać czasowo. Pare godzin korepetycji tygodniowo to nie jest znowu takie straszne poświęcenie jeśli w szkole ma tylko pensum. Ludzie naprawdę pracują i po 50 - 60 godzin tygodniowo. A szczególnie wiele samotnych matek. sama miewałam takie okresy w życiu, ze wychodziłam do pracy o 6.30 a wracałam o 21 - 23. Przez 7 dni w tygodniu. Masz żal, że tamto dziecko dostaje a Twoje nie? że tamtemu poświęca wiele czasu a Waszemu nie? To chyba pod zły adres kierujesz żale. 500 złotych alimentów, to by było za dużo w przypadku, gdyby Twój mąż zarabiał minimum socjalne. Z tego co piszesz wynika, że matka dziecka go dokształca, organizuje mu czas i rozwija zainteresowania. To chyba dobrze? Więc może cały problem tkwi w niecheci Twojego męża do większej dbałości o waszą wspólną rodzinę? Może jest wygodny i na Ciebie zrzuca problemy, zamiast sie zabrać za ich rozwiązywanie? Przy odrobinie dobrych chęci z jego strony problem by sie rozwiązał. Może poza jednym. Twoją niechcęcią do jego córki.
  9. phii

    kocham pana zonatego

    Zgadzam się. Piszę to jako zdradzana żona. Mam straszny żal do eksa, że okłamywał mnie i zdradzał kilkanaście lat zamiast odejść i dać mi szansę na spotkanie prawdziwej miłości. Takie zachowanie powinno byc karalne. Tak jak oszustwo lub znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. I obligatoryjnie powinno przysługiwac odszkodowanie za straty moralne.
  10. Dermika \"retinol 2010\", Thalgo krem kolagenowy , dermika specialite, \"13\" kupowana u kosmetyczki i zwykły krem nawilżający Nivea. 35+ - stosuję je naprzemiennie na noc. Efekty są fantastyczne. Czasem jeszcze dermika lipidea krem maska na noc. Mam bardzo suchą cerę.
  11. to co ewo---> weź daj spokój i nie wyganiaj stąd Ewy. To dobrze, że ktoś pokazuje tutaj dobre zakończenia. To budujące. Nie rozumiem czemu tak trudno Ci to znieść. Napisz może coś więcej. Jesteś ex czy next?
  12. Pewnie, że to obca dla Ciebie osoba i nie musisz się przejmować jej problemami. Pytałaś o radę - napisałam co myślę. I nadal uważam, że skoro on tak nagle sobie o niej przypomniał i jest tym kontaktem zachwycony, to może jednak coś się zmieniło w jego stosunku do posiadania dzieci? Może jednak chce je mieć? Stąd ten kontakt z "niechcianym" dzieckiem? Chyba przecież nikt go do tego nie zmuszał? Nie mnie oceniać Twoje emocje, bo to na pewno jest trudne. Ale myślę, że to wszystko ma głębsze podłoże. Coś się musiało wydarzyć, że Twój partner szuka kontaktu z tym dzieckiem.
  13. Tak myślę o tej zazdrości. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli nie będziesz do niej podchodzić, jak do kogoś kogo musisz zaakceptować, ale jak do kolejnej poznanej osoby. W końcu co dziennie poznajemy nowych ludzi. Niektórzy z nich pozostają w naszym zyciu dłużej niż tylko przez moment. Jednych akceptujemy innych nie. Ale z reguły nie odrzucamy ludzi z góry "bo nie i już". Wiem, że to nie jest ktoś z ulicy, tylko jego córka...ale z drugiej strony...ona przecież nie będzie u was mieszkać. Jej pewnie będzie jeszcze trudniej przystosować się do ojca i jego nowej partnerki niż jemu do niej. W końcu zostawił ją i nie kontaktował się z nią przez tyle lat. Raczej nie ma więc ryzyka, że będzie się wam narzucać swoją osobą, spędzać u was całe dnie i domagać się nieustannej uwagi. No i jeszcze jedno - posiadanie ojca jest dla dziecka bardzo ważne. Pomyśl, że być może to, iż ojciec chce jej poświęcić czas zaważy pozytywnie na jej dalszym życiu i relacjach z mężczyznami. To nie jest małe dziecko, które będziesz musiała pielęgnować, więc powinno być Ci łatwiej. No i tak sobie myślę. Ty nie chcesz dzieci...może Twój partner jednak chce? Godzi się z Twoją decyzją o nie posiadaniu dzieci, ale chce mieć kontakt z tym dzieckiem, które już ma? Myślę, że o tym przede wszystkim powinnaś z nim porozmawiać.
  14. Najlepiej nic nie rób. Na razie. Myślę, że okazywanie złych emocji w momencie, gdy on tak bardzo się cieszy z odzyskania kontaktu z córką może źle wpłynąć na wasze wzajemne relacje. Poczekaj parę miesięcy. Może się okazać, że bardzo się zdziwisz i ją polubisz. Jeśli jednak nie...to zawsze jeszcze bedzie czas żeby z nim porozmawiać. Zresztą może jemu samemu się odwidzi? W końcu tyle lat nie miał kontaktu z córką. a na zazdrość nic nie poradzisz. Przynajmniej na początku. Może się też okazać, że nie będzie to miało zadnego wpływu na wasze wzajemne relacje. Moja rada - nie reaguj na wyrost.
  15. Oj trafka, lojalność dziecka wobec matki I ojca) to rzecz naturalna a nie wymuszona. Z tego co tutaj napisałaś, nie chce mi się wierzyć tak do końca, że nie mówisz nic na matkę tego dziecka. To dziecko może Ciebie lubić, ale na pewno nie będzie wobec Ciebie bardziej lojalne niż wobec matki. A mam wrażenie, że chyba tego byś chciała. (Chyba, że matka prezentowałaby sobą jakąś okropną patologię) Możesz napisać więcej jak niby wygląda to Ciągłe udowadnianie, że matka jest dla niego najważniejsza?
  16. Oj i znaowu kłótnia. Czytam to wszystko z pewnym niepokojem. Mam również swoje zdanie. Uważam, że dziecko powinno mieć jeden dom, ostoję w której czuje się naprawdę dobrze, ale absolutnie nie podoba mi się to w jaki sposób załatwił sprawę z dziećmi opisany przez kogoś ojciec. Mówienie własnym dzieciom, że nie mogą wymagać od każdego kogo odwiedzają własnego pokoiku, to spore przegiecie. One nie wymagają od KAŻDEGO tylko od własnego ojca. Te słowa pokazały tym dzieciom jak mało dla niego znaczą. Nie musi im dawać własnego pokoju, jeśli nie ma warunków, chociaż jeśli ma, to powinien. W mojej sytuacji nie pojawił się jescze nikt trzeci do zamieszkania wspólnego. Ja mieszkam z dzieckiem, były mieszka sam. Dziecko zostaje u niego co drugi weekend i uważam, że to bardzo ważne, aby czuło się tam dobrze. Na początku, nie miało u ojca nic, oprócz tego co spakowałam do walizki. Wszystko wracało razem z dzieckiem. Powoli jednak (pod moim wpływem) zaczął kupować dziecku różne rzeczy, które ma tylko tam. Są to zabawki, ubranka czy chociażby środki higieniczne. Nie ma własnego pokoju, bo nie ma na to warunków, ale ma własną półkę. Dla mojego dziecka to bardzo ważne, że ma tę półkę, kubek i talerzyk w kuchni, szczoteczkę do zębów i ręcznik. Tak jak w domu u mamy. I tak swoim domkiem nazywa moje mieszkanie. Ktoś pisał, że dzieci wymagają od ojca, aby zapewniał im masę atrakcji, a jak nie to chcą wracać do matki. U mnie chyba będzie tak samo i jest to ewidentnie wina eksa. Nie potrafi po prostu być z dzieckiem, rozmawiać, skupić się na jego potrzebach, tylko cały czas stara się wydac atrakcyjniejszy od mamy. Wymyśla najróżniejsze wycieczki, kupuje każdą zabawkę jaką dziecko chce (pomimo moich protestów, nie chcę wychować dziecka na rozwydrzonego bachora.) Dziecko się z tego cieszy, ale gdy tacie brakuje inwencji, to się bardzo nudzi. A ze mną siedzi, czytamy bajki tuląc się i mówi, że tak lubi najbardziej. Spieramy się o to z eksem, bo ja uważam, że ilość atrakcji należy dostosować do wieku dziecka. Nasze jest jeszcze małe i zabieranie go jednego dnia do kina, teatru, na plac zabaw, do restauracji i na grilla do znajomych to przesada. Kino, plac zabaw i grill w zupełności by wystarczyły. Resztę czasu można przecież poświęcić na czytanie, wspólne gotowanie czy choćby sprzątanie mieszkania. Ważne, by być RAZEM, a nie przeganiać się w ilości zabawy.
  17. Masz rację, to zazwyczaj mężczyźni są całodobowymi ojczymami, bo dzieci zwykle zostają z matką. Moje dziecko też jest ze mną i boję się, jak będą wyglądały moje relacje z mężczyznami. Bo nie zniosłabym chyba, gdyby facet z którym będę nakrzyczał na moje dziecko. A jak to jest z \"przyszywanym\" rodzeństwem? Znam dwa małżeństwa, w którym są dzieci z obu związków i widzę, że rodzice są raczej chłodni dla nie swoich dzieci, natomiast między samymi dziećmi jest spora rywalizacja.
  18. Witam. Ja rzuciłam palenie 5 lat temu, przy swojej pierwszej próbie. Paliłam 17 lat i to duuuuużo. A podeszłam do tego tak: 1) postanowiłam rzucić 2) wyznaczyłam termin rzucania (za dwa tygodnie) 3) zbliżając sie do terminu zmniejszałam stopniowo ilość wypalanych papierosów 4) w nocy przed datą zero, poupychałam w różnych kątach mieszkania ostatnie papierosy jakie mi zostały w paczce. Zrobiłam to po to, żeby nie cierpieć w czasie głodu nikotynowego, że nic nie mam. 5) nikomu się nie przyznałam do swoich planów, żeby nie tracić zapału No i poszło. Na początku było koszmarnie trudno. Gratulowałam sama sobie tego pomysłu ze schowanymi papierosami, bo jak już nie mogłam wytrzymać, to brałam najłatwiej dostępnego i wąchałam go. Czasem kilkanaście razy dziennie. Bardzo mi to pomagało. Nie pozwalałam sobie nawet na zaciągnięcie się papierosem, bo wtedy wszystko by przepadło. Pierwsze próby, czy już zostałam wyleczona podjęłam po ok. pól roku. Brałam papierosa od męża i raz się zaciągałam. Przez pierwszy rok myślałam, że pożrę tego papierosa. Później przyszedł wstręt. Dzisiaj już mogę powiedzieć, że nie wrócę do nałogu. Mogę spokojnie przebywać w towarzystwie osób palących. Nawet to zresztą lubię, takie bierne palenie ;-). Wiem jednak, że nie mogę zapalić całego papierosa, bo wróciłabym do nałogu jak nic. Dlatego też nie próbuję, co przychodzi mi bez żadnego wysiłku. Pozdrawiam, życzę wytrwałości. PS> Żadne środki zastępcze nie pomogą, jak nie będziecie mieli wewnętrznego samozaparcia i odpowiedniej motywacji do rzucania palenia. Można się oszukiwać, ze to coś daje (zresztą pewnie daje w chwili, gdy się je bierze). Jednak w rzucaniu palenia chodzi o to, żeby rzucić raz na zawsze. I tutaj każdy musi pomóc sobie sam
×