-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez nie wiem
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
tak,dobre winko potrafi poprawic każdemu humor ;) a tak a propos winka, przez te perypetie omal nie wpadłam w alkoholizm :o oczywiście żartuję i przesadzam, ale był taki okres kiedy prochy na spanie mi sie skończyły , nie chciałam iść po raz kolejny do lekarza a to mnie zżerało , nie dało żyć, nie dało spać , dusiło cały czas zmorą w piersiach i ... codziennie wieczorkiem drink albo dwa (słaby bo słaby ale jednak)... Nawet zaczęło mnie bawić przerażenie mojego męża, kiedy chodził za mną i truł \" znów cos pijesz, zostaw to\". A tak naprawdę zabawne wcale to nie było... Ale to wszystko już za mną. Teraz jak o tym piszę to wydaje mi się , że to o kimś innym. Tyle o tym myślałam, tyle łez wypłakałam, przez pół roku codziennie każda próba rozmowy z moim m. kończyła się nawiązaniem do tego bo wszystko mi się z tym kojarzyło, tyle razy to wałkowałam, tyle o tym tu napisałam, że .... tak mi to spowszedniało, że zaczęło stanowić naturalny element mojego życia. Jest we mnie obawa o przyszłość, ale związana tylko z tym o czy tu nie raz rozmawiałyśmy - sprawy majątkowe , formalne itp. Nie czuję już tego bólu i zazdrości :D Jego wizyty tam nie stanowią dla mnie problemu. Jestem wyleczona :D Teraz jeżeli piję winko to tylko dla przyjemności nie dla znieczulenia. Madźka - jak krnąbrny leniuch - buntownik i wasze ustalenia?
-
Rany, co tu sie znów dzisiaj dzieje:o
-
Madźka ;) - wiedziałm, że to działa:) Mam nadzieję, że pogadanka będzie równie skuteczna. Buty dla synka ok, ale następnym razem kupujesz cos sobie!!!!
-
Głowa do góry - po prostu za dużo na ciebie spadło! Za dużo sie nawarstwiło! Wyprowadzka do rodziców to chyba nie najlepszy pomysł, ale np całodzienny wypad na zakupy, do kina? Po prostu wyjdx z domu. A jutro po pracy nie do garów tylko np do fryzjera i znów wypad po sklepach albo z koleżankami do knajpy na lampke wina!!!! I nie tłumaczyc się kochanej rodzince!!!! Pomaga ;)
-
Madźka ,wiem, że łatwo się pisze, ale trzymaj się ! Jesteś trochę w patowej sytuacji, obawiam się , że tylko twój mąż może ją uzdrowić - co on na to wszystko? Twoja jakakolwiek reakcja pewnie tylko wszystko zaostrzy i sprowokuje synalka do jeszcze większego olewactwa i postawy typu \" nie jesteś babo moją matką , nie będziesz mi rozkazywac a w ogóle to ja ci jeszcze pokażę!\"...... Twój mąż MUSI coś z tym zrobić !!! Tylko , że z twoich postów wynika, że on się tego synka jakby boi i często mu ulega.... Nie zazdroszczę ci, ale nie płacz!!! A raczej wypłacz się raz a porządnie to pomaga, a potem olej chłopaczka bo inaczej cie zniszczy. I pogadaj z mężem , jak teraz nie pokaże kto tu jest głową rodziny to za rok, dwa bedzie mu wiązał buty i zanosił śniadanie do łóżka i dolewał chłodzonego piwka kłaniając sie w pas. Tata idx po picie bo mi się nie chce ?!!! Rany!!! I on chodzi?! A w ogóle to odszczekuję wszystko co kiedys do ciebie napisałam na ten temat (pamietam :o- zagubiony mały chłopczyk, tylko zagubione dziecko przeżywające rozwód rodziców,cierpliwość, empatia, zrozumienie bla, bla, bla...) nie wiedząc jakie to słodkie dziecko.... :( A teraz dobra kawka ze śmietanką , książka , nogi na stół i olać go!!! Niech sobie panowie radzą :p
-
nie mysli sie jak osoba, z która chcemy sie związac nie ma żadnych zobowiązań. Tak, zgadzam się z tobą, nie myślałam o tym wychodząc za mąż. Zresztą my poza mieszkaniem nic wtedy nie mieliśmy.
-
nie uważam , że intercyza to cos złego. Przynajmniej wiadomo co jest czyje i na czym kto stoi - jak są zobowiązania poza aktualnym związkiem. Wyobrax sobie, że wykłądasz własne pieniądze kupujesz z mężem dom, całe życie harujesz żeby go wykończyć , urządzić a po jego smierci musisz ten dom sprzedac bo zgłaszają sie jego dzieci z poprzedniego związku po spadek. I co - albo oddajesz im oszczedności (może całego małżeńskiego życia) albo sprzedajesz dom i ich splacasz. Fajnie , nie? Nie jestem drugą żoną , jestem pierwszą żoną. Mój mąż ma dziecko z byłą kochanką. Wiem, że to dziecko tez będzie chciał zabezpieczyć , ale chciałabym też mieć pewność , że jeżeli go przeżyję to nie zostanę na stare lata z gołą emeryturą i w komunalnej kawalerce.... I dlatego zastanawiamy sie jak to rozwiązac prawnie. To naprawdę nie jest temat do kpin i złośliwości.
-
:o kurczę, ale gdyby żyła z nim dalej to jego pensja musiałaby wystarczyc ..... nigdy tego nie pojmę.....
-
nie, nie powiedziałam. Po pierwsze na początku byłam zbyt zdołowana żeby w ogóle o czymkolwiek z kimkolwiek rozmawiac a potem jakos sie pozbierałam , w znacznej mierze dzieki forum :) a po drugie to zbyt osobista sprawa żeby wtajemniczac przyjaciółki - nigdy nie byłam w realu zbyt wylewna. Dowiedzą si e w swoim czasie ale wtajemniczac w szczegóły nikogo nie będe. Po prostu powiem im , że tak jest. Moje życie, moje małżeństwo, moja miłość, moja decyzja. Gdyby nie forum pewnie prędzej poszłabym do jakiegos psychologa.
-
Dlaczego jego mama?! Wiem, że można pozwac dziadków, no ale jeżeli on płaci ?!!!!!!!!!!!
-
kolejna zagrycha , która spędza mi sen z powiek- alimenty , nie te obecne ale ewentualne przyszłe roszczenia .... ale o tym juz pisałam.
-
niestety nie - dlatego tu siedzę..... Wiesz jak jest - rodzina nie wie a to nie jest temat do rozmowy z koleżankami przy piwie. Przyjaciółkom (mam dwie) też nie powiedziałam.....
-
a tak w ogóle O CO CHODZI?
-
to właśnie sobie powtarzam w chwilach kiedy nie mam siły dalej życ \"będzie dobrze, bedzie dobrze, musi być, jutro juz bedzie dobrze, wstane rano postaram sie i będzie dobrze!\" - jak mantrę
-
choleryczny choleryk? ;)
-
a jeżeli chodzi o \"tamto\" to mój mąż nie obciążał mnie tym w ogóle to ja sama drążyłam bo chciałam to wszystko wyprostowac JUŻ - wydawało mi się, że inaczej zwariuję, wybuchnę, nie wiem co jeszcze. Ale zdystansowałam się... Nie rozmawiamy o tym, nie drążę , on się z nią użera \"we własnym zakresie\". I nic złego się nie dzieje!!!!!! Co więcej między nami jest o niebo lepiej! Tzn spokojniej. Myślę, że wcześniej po prostu to było zbyt świeże, jego kontakty z nią zbyt dla mnie bolesne. ........................... Rany, jestem innym człowiekiem!!!! Osiągnęłam wreszcie spokój. Nie postrzegam wszystkiego przez pryzmat zdrady. :):):):):):):):) Udało mi się :) I myślę, że pomogło mi tych kilka dni ciszy. Ups... zagalopowałam sie - nie o tym ten topik :o
-
kwiatku, nie miałam nic złego na myśli, to taka niewinna zaczepka, nie mam zamiaru z nikim sie kłócić :) :):):):):):):):):) a jeżeli chodzi o kłótnie to te o drobiazgi sa najbardziej dobijające.... Albo gdy masz dobre intencje , które zostaną źle odczytane .... Albo powiesz o jedno słowo za dużo..... Albo powiesz cos co dla ciebie nie ma znaczenia a druga strona bierze to do siebie i sie obraża... itd, itd... Też często to przerabiam..... Totalna różnica charakterów - ja ( i teraz cie zastrzelę!) klasyczny choleryk - wybucham, wyrzucę z siebie to, co leży mi na żołądku i po sprawie. Mój mąż - przeciwieństwo... Obraża sie , zamyka się w sobie, nie odzywa się ... Masakra.
-
?..... czy bycie pierwszą żoną od razu stawia mnie po stronie wrednych czy mogę poczytać ? :o Dawno mnie nie było - zrobiłam sobie odwyk ........
-
...\"Nie jestem na tym świecie po to,aby prowadzić walkę z wiatrakami,ale po to by przeżyć to życie godnie i z najbliższymi.(...)Nie mam w sobi potrzeby udowadniania,że jestesmy tym kim jestesmy\"... Bingo :) i właśnie o to chodzi. Nie mam zamiaru cię oczywiście pouczać, ale sama to napisałaś , tak jak sama niepotrzebnie sie nakręcasz po każdym negatywnym słowie na temat twojego mężą (nawet takim między wierszami) - i PO CO? Niech piszą. A co do mojego stoickiego spokoju to mam wrażenie , że postrzegasz mnie jako osobe o pociętym systemie nerwowym albo wręcz go pozbawioną - nie martw się , potrafię okazywać emocje , nie sądzisz chyba , że jak się dowiedziałam, co zrobił mój mąż spojrzałam na niego karcąco, pogroziłam palcem i powiedziałam obojętnym głosem \"mężu, postąpiłeś nagannie, zrobiłeś mi wielką przykrość, popraw się i zapamiętaj, że tak nie należy robić\". Okazuję emocje tam, gdzie mogę coś zmienić, gdzie mam o co walczyć, wobec kogoś na kim mi zależy, z czyim słowem się liczę. Po co mam się stresowac tym, że jakiś pomarańczowy napisał mnie czy innej kobiecie w takiej sytuacji, że jestem głupia, naiwna, słaba, pozbawiona godności, honoru a mój maż jest dupkiem, palantem, egoistą i bedzie mnie zdradzał nadal. Wdałam sie raz w takie dyuwagacje i to i tak był o jeden raz za dużo. Nie jest w stanie obrazić , dotknąć czy zdołowac mnie ktoś anonimowy zaglądający tu po to, że by wyładowac na kims takim jak ja swoje frustracje. Może mnie dotknąć, obrazić, zranić jedynie ktoś kto jest dla mnie ważny, jest autorytetem czy ktoś na kim mi zależy. Dlatego mam gdzies złośliwe czy obraźliwe opinie jakie sie czaserm pojawiają na forum. Wychodzę z założenia , że jeżeli ktoś jest głupi, wredny, chamski to jest to jego problem a nie mój. I dlatego nie daję się raczej wyprowadzić z równowagi. A krzyczeć też potrafię , wierz mi . Jak pokrzyczę to jest mi wtedy lepiej na pewno, ale mam też świadomość, że tylko mnie - sobie ulżę ale wiele moge zepsuć, dlatego staram się hamowac choć to nie zawsze jest proste. :)
-
kwiatku, co się z tobą znów dzieje:o, jak łatwo dajesz wyprowadzić się z równowagi. Po co:o? Istnieją szczęśliwe związki,dlaczego piszesz, że nikt w to nie wierzy? ja uważam za taki swój - swój nowy, obecny związek z moim \"starym\" mężem :) Bądź po prostu szczęśliwa , nie staraj się wszystkim poddającym to w wątpliwość udowadniać , że tak jest. Jeżeli ktoś w to wątpi to jego problem, po prostu, nie możeasz wyjść z takiego założenia? A ja owszem powtarzam (może nie aż tak intensywnie jak mantrę) ,że nie chcę odejść od niego, tyle, że dlatego, że go kocham i od niego dostaję to samo. Zresztą pisząc o tym wszystkim skupiam sie raczej na sobie , swoich uczuciach, swoich emocjach, swoich przemyśleniach a nie na nim . Mam nadzieję, że dzisiaj zapanuje tu już inna atmosfera bo ta walka i wzajemne udowadnianie sobie, czy lepsza jest pierwsza żona czy druga, które dzieci i czyje potrzeby są ważniejsze jest bez sensu. Skutek jest jeden - wszyscy sie nakręcają niepotrzebnie a do żadnych wniosków i tak nikt nie dojdzie, bo [punkt widzenia zależy od punktu siedzenie, to prawda stara jak świat. Pozdrawiam i miłego dnia.
-
Madźka, zapomniałam ci odpowiedziec ..... Ja sie już nie szamoczę , w każdym razie nie tak jak kiedyś..... Rzeczywiście na początku to był szok, totalna dezorientacja, kompletna niemoc.... Wtedy sie szamotałam, nie wiedziałam co mam robić , to znaczy wydawało mi się , ze jedynym słusznym rozwiązaniem będzie to, jakie kiedys zakładałam teoretycznie - czyli natychmiastowy rozwód. Ale z drugiej strony w głębi serca wiedziałam, że tak naprawdę tego nie chcę. Zreszta wtedy nie miałam sił na jakiekolwiek działanie, nie jadłam, nie spałam, nie żyłam... Pierwszy raz w życiu brałam środki uspokajające i nasenne, lekarz rodzinny przepisał mi cały zestaw bo poszłam na wizyte , zasiadłam za biurkirm i po jednym zdaniu, że mam ostatnio troche stresów zaczęłam po prostu strasznie płakać , nie mogłam się opanowac i nie mogłam wykrztusić słowa. Mój szef robił dochodzenie co sie ze mną dzieje i generalnie wszyscy myśleli , że dopadła mnie jakaś ciężka choroba. A potem zaczęły się rozmowy, wyjaśnienia, mówiliśmy, mówiliśmy i płakaliśmy razem. I okazało sie , że moge z tym żyć, że chcę , że go kocham i potrafię wybaczyć. A teraz już jest dobrze... To jeszcze we mnie tkwi, ale jest dobrze. Długo nie mogłam się pozbierać, jeszcze niedawno to dominowało każdą moją myśl, każdy drobiazg kojarzył mi sie az ta sprawą, na każde jego zdanie , że czegoś nie może zrobić albo nie ma czasu reagowałanm - a tam mogłes, tam miałes czas, tam chciałeś. Ale to już za mną. Całkiem niedawno nastąpił przełom. W ciągu jednego dnia ...albo raczej nocy. Wieczorem jeszcze padło wiele gorzkich słów - ja mu zarzucałam, że jest nieobecny i oschły, że się nie odzywa i jeżeli o niej mysli to niech do niej idzie , on mi na to, że jest taki bo go ciągle atakuje i ciągle wracam do przeszłości, ja na to, że wracam i atakuję bo on się tak zachowuje, na to on , ż ebędzie się tak zachowywał aż nie przestanmę , ja , że nie przestanę aż on sie nie zmieni itd - błędne koło.Ja nie chciałam pierwsza ustąpić bo uważałam, że nie będę po tym co zrobił o niego zabiegała - to on powinien, on nie chciał pierwszy się do mnie zbliżyć bo na początku nie wiedział jak a potem uciekał przed moimi pretensjami. I tej nocy szczęśliwie oboje sobie wreszcie to chyba przemyśleliśmy - bo od rana zmieniło sie wszystko radykalnie. Ja przestałam tak często sie czepiac, drążyć i o tym mówić, on od tamtej pory jest czuły, ciepły, kochany, taki jak kiedyś. Jesteśmy szczęśliwi. Po prostu. Chociasż czasem jeszcze nie mogę się pochamowac i nie potrafię ugryźć sie w język... A on się wtedy od razu obraża, bo uważa, że skoro jest dobrze to nie powinnam do tego wracać... Ale oboje dużo zrozumieliśmy. A co do wspierania - sama nie wiem co ci napisac ... on sam też jest w tym wszystkim zamotany, ma ogromne poczucie winy wobec wszystkich... Aktywnie jakoś szczególnie mnie nie wspierał to fakt, ale znosił moje wymówki z pokorą, kiedy płakałam po prostu mnie przytulał, przez kilka tygodni z bólem serca nie widywał się z tym dzieckiem bo prosiłam go o troche czasu na oswojenie się z tą sytuacją, nie widuje się z nią prawie wcale, jeździł do dziecka wtedy kiedy ona była w pracy( teraz nie jeździ bo ona się nie zgadza, ale to już inna bajka) - mało i dużo , zależy jak na to spojrzeć. uff, ale sie napisałam , niewkoniecznie na temat, ale wywaliłam to z siebie, czasem trzeba...
-
rany, co sie z wami dzieje?!?!?!?!?!?!!?! :( jeżeli nawet tu dochodzi do takiej walki to chyba nie istnieje temat do rozmowy, który nie przeistoczyłby sie w końcu w jatkę. Ale niech tam, dodam swoje trzy grosze.... ....\"będę spijała śmietankę,będę miała dojrzałego mężczyznę,nie przy mnie będzie uczył się odpowiedzialności...UF Mam faceta,który juz wszystko umie. Zajebiście jest być drugą,pomijając postulaty niektórych eks.One za to niewiele się nauczyły\"..... o mamo, Kwiatek, proszę cię .... nie, już nic nie napiszę - przerabiana była już z udziałem innych walczących \"dyskusja\" pt \"mój mąż jest najlepszy, najwspanialszy, najuczciwszy itd...\" pipciok->> ...\"Odrobina ambicji kobiety(...)Teraz doszłynowe obowiązki i płaczecie\"... o czy ty człowieku piszesz ? Jakie ambicje , jaki ich brak? Współuczestniczenie ojca w wychowywaniu dziecka, w tym aktywna opieka nad nim oznacza brak ambicji ze strony byłej żony?!?!?!?!?!?!?! To nie jest tylko jej dziecko, dlaczego tylko ona ma ponosic cały ciężar opieki nad nim podczas gdy tatus wolny i swobodny układa sobie życie na nowo? zresztą pisałam już o tym wczoraj a gdyby ci umknęło - nie jestem byłą żoną, nie jestem drugą żoną a mój mąż ma dziecko z kim innym bo bywają inne warianty wiesz? simi->> ...\"Często kobiety porzucone narzekają ,że mężczyzni nie wykazują chęci do zajmowania się dzieckiem - ale ja się pytam / tylko pytam / czy narzekały oone również wtedy ,kiedy siedziały w domkach z dziecmi a tatusiowe wracali wieczorami z pracy i nie mieli kontaktów z dzieckiem bo ono spało ! Czy wtedy taka matka nie myslała zeby umozliwic dziecku kontakt z ojcem ? Pójść do pracy, odciążyc mężczyzne, załatwić opiekunke ?\"... simi, wiem, że nie pisałaś tego o mnie, że nie pisałas tego do mnie, ale te słowa są najlepszym przykładem na to jak uogólniając można kogos niechcąco (?) bardzo boleśnie zranić. Czytając to poczułam sie tak jakbym dostała w mordę... Nie zostałam porzucona .... Ale siedziałam tak z dziecmi, nie pracowałam, mój mąż wracał późnym wieczorem kiedy dzieci spały :(.... Tylko czytaj dalej co napisze - celowo nie poszłam do pracy żeby go nie obciązać opieką nad dziećmi choćby w najmniejszym zakresie, żeby mógł sie całkowicie pioswięcić temu, czemu zostało podporządkowane całe nasze życie - pracy i dokształcaniu sie po to żeby w przyszłości zapewnc sobie awans zawodowy. Z tego powodu nie poszłąm do pracy w swoim wymarzonym zawodzie a teraz po latach moge sobie dyplom wsadzić ... no wiesz gdzie. Pracuję zupełnie gdzie indziej, robię zupełnie co innego, całe szczęście , że jestem zadowolona. A on owszem pracował bardzo dużo i uczył sie bardzo dużo, czasu wolnego miał bardzo mało i ... kiedy ja tak siedziałam z tymi dziećmi w domu czekając na niego on spędzał ten czas z kochanką. I co teraz powiesz? Jak ci sie wydaje co czułąm czytając twoje słowa....... Po prostu dajcie już spokój.....
-
kwiatku, po co się rzuciłas z pazurami na ferrari? :o zajrzała, poczytała, napisała co jej się nasunęło po lekturze , bo po czym innym? Wie tyle, ile napiszesz... Kurczę , można wyjasnić , po co od razu bronić sie przez atak? oj, uciekam, bo teraz mnie się dostanie ;)
-
Ferrari odpowiem za siebie. Bardzo mądre i rozważne słowa napisałaś, bardzo chciałabym żeby taki spokój i wzajemny szacunek zapanował kiedyś w mojej rodzinie, ale widzisz - żeby stworzyc taki układ muszą chciec tej harmonii wszystkie trzy osoby w nim uczestniczące. A u mnie niestety - może dlatego, że to nie taki \" czysty. klarowny układ\". Mój mąż ma dziecko z byłą kochanką . I za dużo w tym wszystkim bólu, wzajemnej utrazy we wszystkie strony, niespełnionych nadziei, zawiedzionego zaufania. Ona nienawidzi jego bo ją zostawił, mnie bo myśli, że ja go do tego zmusiłam (gdyby wiedziała, jak bardzo sie myli...), ja nie potrafię myślec o niej spokojnie, przyjaźnie czy pozytywnie chyba z oczywistych względów, jego nieuniknione kontakty z nią w dalszym ciągu stanowią źródło emocjonalnych zawirowań (wcale nie dlatego, że myślę , że on znów z nią - nie , ale sam fakt, jaką rolę pełniła w jego życiu stanowi dla mnie problem), on jest ostatnio ogólnie zdezorientowany i zamotany, z nią nie może sie dogadać w kwestii kontaktów z dzieckiem - on ich batrdzo chce ona mu nie pozwala... Jak widzisz to nie zawsze jest takie proste. Ale ja nie jestem drugą żoną...
-
kwiatku, tym różańcem bym się nie przejmowała ;) :) :) :) - zapewne taki bedzie z niego ksiądz jak z mojej starszej córki (wybrała długopis) pisarka :o 10 lat a byki sadzi okrutne (mówie jej czasem żeby zawsze pisała odwrotnie niż jej sie wydaje to może będzie bez błędów.... ) :) :) :) :) Za to młodsza wybrała pieniądze - u niej mogłoby to byc prorocze..... twoich 7 przykazań zamierzam sobie zapanmiętać jako motto przyszłego życia... tylko \"ex\" jeżeli pozwolisz zamienię na \"kochanki (:p)\"
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9