Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zabajona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Zabajona

  1. monik - czyli ten pęcherzyk wcale nie był taki duży na usg ... dobrze zrozumiałam? Bo u mnie z opisu wynika, że mam w 12 dc max. do 9 mm, szczyt śluzu był wczoraj (15 dc, więc pęcherzyk max. 13 mm), tempki nie mierzę. No i przeszły mi bóle w podbrzuszu, a czułam je kilka dni ostatnio i to wcale nie słabo. Jeny, któż zrozumie matkę maturę ? ?????
  2. No pięknie monik !!!!! :) To są właśnie zagadki natury. Trzymam kciuki za pomyślność w tej sprawie !!! Ja co prawda aż taką optymistką nie jestem, moje pęcherzyki były zbyt małe, żeby mogła być owulacja. Co prawda śluzu było tyle co nigdy, naprawdę nie wiem co się stało, było ewidentnie ślisko, mokro i nie tylko odczuwalnie ale i wizualnie. Ale jesli nawet rosły te moje baloniki, to wczoraj mogły mieć co najwyżej 13 mm, więc nieprawdopodobne jest, by coś wyszło. No i woczrajszy dzień był ostatnim dniem występowania tego śluzu. Dzisiaj mam suchusio jak na Saharze. Więc jak widać i u mnie jakies anomalia są. Na monitoring narazie się nie wybieram, dopiero po @, bo na ten cykl to szkoda mi już kasy. Narazie zamówiłam zioła w aptece na moje jajniko- jajowodo - owulacje. Rety monik - ależ Ty potrafisz cicho wywołać euforię. Ale takie przypadki jak Twój pozwalaja mieć nadzieję, że nic nie jest az tak beznadziejne i że dopóki jest szansa, trzeba wierzyć. Choć to trudne.
  3. do podczytującej - odowiem ci tutaj Tak, jeżdże do Olsztyna, ale mieszkam godzinę drogi od niego i to lekarz z mojej miejscowości (miejscowość na M.) to zrobił, a z Olsztyna lekarze ją wyratowali. Tak więc spokojnie możesz się tam leczyć. Ja narazie za wiele nie przeszłam, ale da się odczuć, że ma się do czynienia ze specjalistami. I chce tam pozostać. A leczę sie w poradni w szpitalu wojewódzkim.
  4. Dzięki Kobietki za odpowiedź. Będę próbować wykorzystac i ten cykl, choć tak naprawdę mało we mnie wiary, że jakiś jeden się wyrwie i pęknie. No cóż, ale sa następne, prawda? Foli - podpisuję się pod wypowiedziami dziewczyn - zamęczaj nas tu jesli poczujesz potrzebę. A cóż innego my wszystkie tu robimy ?? :p nawzajem siebie męczymy ale w szczytnym celu ... grupa wsparcia jest od tego, a tu jest spora grupa :) I to jest miłe. Życzę Ci wszystkiego najlepszego Foli, niech się spełni ...
  5. Własnie dziewczyny po to opisałam tą historię, żeby każda w przyszłości wiedziała, że nawet lekkiej opuchlizny (nawet z gorąca) nie wolno lekceważyć. Moja kolezanka nie zlekceważyła, ale lekarz przeszedł sam siebie, skierował ją na oddział i nawet się tam nie pokazał, nie zainteresował się jej stanem. Na jego miejscu złżyłabym rezygnację. A najgorsze jest to, że to jeden z dwóch lekarzy w moim mieście. Drugą jest ta babka do której ja chodzę. Ona z kolei uratowała kilka ciąż, ale do pacjentów podchodzi lekceważąco. Ja narazie mam to szczęście być traktowaną przez nią powaznie, niechętnie dają skierowania, a mnie dała i proponowała inne (dla męża itp.). Nieważne, ja jestem pewna, że jak już uda mi się zaciążyć, to na pewno poprowadzę ciążę w szpitalu, w którym teraz się leczę, jest to specjalistyczny szpital, więc krzywda mi się raczej tam nie stanie. Dodam tylko, że poprowadzę rónolegle prywatnie u lekarza z poradni w której jestem, to niestety konieczność jak widać. Ale wolę zapłacić i mieć spokojną głowę, że jakby co, to mogę i o północy zadzwonić do lekarza i pomoże. Inaczej zostanę sama sobie. A tak z inszej beczki. Dziewczynki - możliwe jest, że pęcherzyki nie rosną, a śluz płodny występuje? Bo na usg w poniedziałej widzac było tylko pęcherzyki max. do 9 mm, ale jajniki cały czas tak jakby pracują, bo je czuję. I mało tego, sluzu mam teraz tyle, że aż w szoku jestem. Nigdy tyle nie było i jest wyraźnie płodny. I sie zastanawiam, czy ja nie jestem jakas anormalna ... Dopuszczam też taką opcję, że po prostu będzie późna owulacja, jesli w 12 dc pęcherzyk miał 9 mm, to zakładając że rośnie 2 mm na dobę, to rozmar 21 mm byłby w 18 dc. Sama nie wiem. Narazie zamówiłam w aptece zioła na mieszankę Ojca Klimuszki, te na pracę jajników, przeciwzrostowe, przeciwzapalne. Od następnej @ piję zioła i dogadam się prywatnie na monitoring całego cyklu, myślę, że 2-3 razy coś nam powie, a dni ustalę z ginką. Poza tym robię hormonki. Twarde postanowienie, ale jak mam mieć hsg to wolę to wszystko przyspieszyć.
  6. Wiecie co? Az szlak mnie trafia jak myślę, że mojej koleżanki mogło już na tym świecie nie być . Pamiętacie jak mówiłam, że mojej koleżance musieli rozwiązac ciąże 2 miesiące przed terminem bo były złe wyniki? Okazuje się, że ona jedną nogą była u Św. Piotra i tylko przytomność lekarza (znajomego jej rodziców!!!), który jej ciąży nie prowadził niestety, uratowała zycie jej i dziecku. Chodziła 2 tygodnie do lekarza mówiąc że się źle czuje, że puchną jej nogi i ręce, że boli ją brzuch. A lekarz wiecie co mówił? TO NORMALNE!!!! Dziecko rośnie to brzuch boli, a że jest to dziewczynka to opuchlizna jest też normalna. Proszę się nie przejmować!!! Tyle, że ona naprawdę źle się czuła i poszła znowu. Kazał jej w takim razie iść do szpitala porobić badania. Tam zaczęło się z niej sączyć, jakiś płyn. W ogóle ten szpital nie ma najlepszej opnii w okolicy. Połozyli ją i zajęli się zaplanowanymi obowiązkami. Dziady!!! Aż przyszedł na dyżur ten znajomy i po telefonie rodziców tej kolezanki poleciał po jej wyniki. I się zaczął raban, bo okazało się, ze zatrucie jest daleko posunięte, a dziecko od tygodnia jest niedotlenione !!! A przed tygodnbiem była u lekarza i mówiła, że źle się czuje!!! Szybko ten lekarz dał jej kroplówkę na odtruwanie, opuchlizna zaczęła schodzić. Ale jej stan zaczął się znowu pogarszać i wraz z lekarzem ze szpitala w którym obecnie i ja leczę niepłodność, zadecydowali o przewiezieniu jej do drugiego szpitala. Tam nawet chwili nie czekali - od razu cięli ją i ratowali dziecko. Jej nerki i wątroba były już prawie nieczynne. Wyobrażacie sobie???? Ledwo ją uratowali. Tylko 3 godziny zwłoki, a byłoby za późno!!! I jak o tym myślę to szlak mnie trafia. Ona powoli dochodzi do siebie, ale nie wiadomo co z dzieckiem, bo przecież tydzień było niedotlenione. Nie wiadomo czy będzie w pełni sprawne. I q**** weź zaufaj konowałom!!! Jak nie zabulisz u specjalisty to całą ciążę możesz się martwić i w razie czego jeszcze cię odeslą z kwitkiem do domu. Normalnie pozwałabym tego lekarza do sądu, zwłąszcza, że to jego nie poerwszy przypadek, dwie pacjentki w latach wcześniejszych przez niego zmarły. Jestem oburzona, wsciekła i martwię się o koleżankę i jej dziecko.:(
  7. Dzień Dobry! Tylko sie przywitam i zabieram się za pracę, sporo dzisiaj mam do zrobienia. Ale będe podczytywała. Miłego dzioneczka. :)
  8. Gratulacje dla kolejnej mamusi !!! Wiecie co Babeczki, postanowiłam, że pójde do apteki po pracy i poproszę o przygotowanie mieszanki Ojca Klimuszki z ziół na pobudzenie pracy jajników. Nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale któraś z kobitek chyba tutaj coś takiego pije, ale która. Bo znalazłam w necie skład i proporcję, ale nie bardzo kumam jak to stosować. Może mi przetłumaczycie :) Nie wiem o co biega z tymi przerwami, bo na Bocianie napisali, ze trzeba pić nieprzerwanie cały cykl, no i jak ja mam robić te przerwy, skoro trzeba pić cały cykl ... Mieszanka nr 1 -Ojca Klimuszki ( z książki: \"Powróćmy do ziół leczniczych\"), antyzrostowa, likwidacja stanów zapalnych w jajowodach i jajnikach, pobudzenie pracy jajników, stabilizacja układu rozrodczego Wszystko po 50 gr.: Szyszka chmielu ziele przywrotnika ziele krwawnika liść ruty ziele nostrzyka żółtego kwiat lawendy kłącze tataraku kwiat nagietka owoc róży Na każde jednorazowe użycie należy brać kopiastą łyżkę stołową, zalać ją szklanką wrzącej wody, przykryć na trzy godziny. Następnie przecedzić, lekko podgrzać i pić trzy razy dziennie po szklance przed posiłkem. Po I porcji- przerwa 7 dni, po II- 12 dni, III porcja profilaktycznie
  9. Ja chyba dzisiaj pierwsza. Zacznę od przywitania wszystkich. Fajnie, że są wieści od Estelki, może to i dla niej dobrze zrobi, ja sama wiem, ze jak ograniczam się od internetu w ogóle ( nie wyszukuję dziwnych informacji na temat chorób itp), to lepiej funkcjonuję. Aga - dobrze, że z syniem wszystko w porzadku i że rośnie chłopisko. JEszcze troszkę, a będzie ściągał ci wszystko z półek w zasięgu jego rączek :) A tak w ogóle, to dla Was wszystkich. Wczoraj nie czytałam juz dalej, bo z tych wrażeń odpadłam bardzo wczesnie. Naprawdę, bardziej mi zależało na dobrych wynikach męża, niż na własnych pęcherzykach. Jak widziałam jego napięcie, kiedy trzeba było wyłapać armię do badania, to mi go żal było, że tak na przymus musimy ... no ale postarałam się mu pomóc :p jak tylko mogłam, żeby nie odczuł, że to takie sztuczne w celach naukowych. Zrobiliśmy tylko 3 dni postu, zresztą babka w laoratorium mówiła, żeby zrobic 3 dni (a wiem, że do dolna granica czasu). Zmartwił się, że tak mało \"wyłapaliśmy\". Jak się okazało, wcale nie tak mało, tylko ten pojemniczek był taki duży :p 5,8 ml to nawet sporo jak się okazało. W ogóle był dzielny (musze go pochwalić). Trzy dni bez piwka nawet, nawet łysia małego kremiku (alkoholowego) odmówił mówiąc :a ja tam wolę czystą (wiedząc, że takowej gospodarze nie posiadają :-D . A co do mojego cyklu, to spisałam go i tak na straty już wczesniej jako ten, kiedy ja psychicznie odpoczywam. I naprawdę pomaga psychice ten luz, niemyslenie, czy mam owu, czy nie, który to dzień i w ogóle. Tak więc nawet jesli, to tylko dla naszej włąsnej przyjemności. Nie sądzę by których z pęcherzyków dorósł do przeszło 20 mm, od wczoraj to wypadałoby aż w 18 dc. W sumie wszystko jest możliwe, ale bez zbadania hormonków nie będe wiedziała, czy faktycznie mam za króka II fazę. Bo wychodziłoby, że ma ona 8 dni. Nie, to niemożliwe, ja zawsze miałam cykle nie dłuższe niż 28-29 dni, od samego początku jak tylko zaczęłam okresować. A poza tym odnoszę wrażenie, że śluzówkę mam za cienką jak na 12 dc, miała wczoraj tylko 7 mm. Gin okreslił ją jeszcze jako I fazową, ale czuję, że tak zostanie, tzn. niewiele sie zmieni. Zresztą ostatnia @ była bardzo dziwna i skąpa. Zwalam wszystko na stres, bo od 31 stycznia non stop mam napięcie i nie mogę się go pozbyć, taki dziwny strach przed wszystkim. Wiem, że to niebezpieczne na dłuższą metę, ale co zrobić?
  10. Aśka - to musi być przecudowne ... ależ się rozmarzyłam : Na każdym kroku widzę cięzaróweczki ... aż mi mutno sie robi. Mój mąż dzisiaj przed moim badaniem powiedział \"a może wykryją u Ciebie ciążę\" ... marzenia ... Moja koleżanka ostatnio musiała miec rozwiązaną ciążę w 7 miesiącu przez cc. Mało się nie wykończyła, złe wyniki wątrobowe i nerka wysiadła. Koszmar. Dzieciątko zdrowe, ale z nią kiepsko. Aż smutne. Z tego co mówiła, przyczyną tych złych wyników mogły być piguły anty, które brała niezprzerwanie od ponad 6 lat, zrezygnowała na 2 miesiące przed ciążą. Ponoć Lekarz tak jej powiedział. :-o
  11. :) Fakt , męzul jest dumny ze swojej armii, choć nabijał się z tych \"żwawych 80 %\". :p Ja chyba bardziej się cieszę niż on, mimo, że u mnie są pęcherzyki ok. 9 mm (wtedy pomyliam się). Mam 12 dc (przy cyklach 26 dniowych ostatnio) i tak naprawdę nie wiem kiedy ja mam owulację, może faktycznie mam późną.W piątek idę do ginki z tą moja nadżerką, żeby posprawdzała, czy coś się złego nie dzieje (bo ja nic nie czuję, w ogle o sluzie w tym cyklu zapomniałam, bo go nie ma, ale jak ma być skoro pęcherzyki takie nijakie). A przy okazji zagadam, zeby zmonitorować mnie kilka razy zanim znowu pojadę do specjalisty, zapłacę jej, widocznie o to jej biega. ale już mam dośc czekania. A jak już wiem, że mężul jest ok, to czas wziąść się w garść i za siebie, bo inaczej to w tym roku oszaleję. Dzięki za miłę słowa. A odnośnie PH, tez odnoszę wrażenie, że jej lekko niskie, norma dolna, to chyba 7,3 (o ile dobrze pamiętam). Ale ogólnie babeczka w laboratorium powiedziała, że wyniki sa dobre.
  12. Andzia - zalezy czy ta krecha pojawiła się w czasie podanym przez producenta testu jako czas który można brac pod uwagę. A nawet jesli test zawiódł, to skoro temoka wysoka nadal, to może za małe stężenie w moczu, może lepiej zrób betę z krwi.
  13. Witajcie! My po badankach już. No i tak jest, że w tym cyklu z owu nici. Mam kilka pęcherzyków, maksymalnie 8 mm, a to 12 dc :( No a męzuś: objętość nasienia - 5,8 ml ph - 7,0 ilość w 1 ml. - 150 mln. ruch żwawy 80 % zwoniony 20 % ilośc ruchomych 50% patologicznych 10 %. to chyba nie tak źle z nim co? pozdrawiam wszystkie tak w ogóle
  14. Witajcie! Oglądałam niedawno na NG \"W łonie matki\". I jakoś tak normalnie odebrałam ten film, bez większych emocji. W ogóle nie wiem co się dzieje, bardzo boli mnie w dole brzucha, może to oznaki owulacji, nie wiem, jutro się dowiem czy ją w ogóle mam. No i badania nasionek. Cykorka mam, ale coś już się dowiemy. Mam nadzieję, ze u niego jest ok. Pozdrawiam i pa.
  15. Witajcie w ten odwilzowy dzień! Ja tylko na \"dzień dobry\", jestem chwilowo sama w domku, gotuję zupke, zachciało mi się kwaśnego kapuśniaczka i taki tez sprawiam sobie. Mężul w pracy dzisiaj akurat i czekam na niego. Powiem wam, ze dużo zrozumiał, bo nawet nie protestuje jak mu mówię, żeby unikał przed badaniem alkoholu. O mało nam się goście ni ewprosili, ale on delikatnie dał do zrozumienia, ze to nie najlepszy dzień :) W ogóle coś w nim pękło i troszkę mnie zaskoczył wczoraj. Miło zaskoczył. Zobaczymy co będzie dalej. Pozdrawiam.
  16. Granini - bądź dobrej myśli, musi być dobrze. A jesli Ci ma pomóc, to pisz. Zobacz na moim przykładzie. Mój \"problem\" w porównaniu z tym co ty przezywasz to była błahostka, a wygadałam się i pomogło. Ty tez pisz o tym co czujesz, podziel się bólem, zawsze troszkę ci ulzy.
  17. Witam ponownie:) Foliś - trzymam kciuki. Elf - może jakiś mały bokser ci rośnie :) A wszystkim jeszcze raz dziękuję :) Pomogłyście mi swoimi słowami wytrzymac to napięcie. Kurcze teraz wychodze na zołzę, która osiągnęła cel poprzez konflikt. A tak naprawdę my się nie pokłóciliśmy, była wymiana opinii, gdzie on zdecydowanie mówił, że NIE, a ja próbowałam mu tlumaczyć, że to nie tak jak on myśli, że załatwię wszystko, tylko niech się zgodzi. Dzwoniłam do Pani kóra robi badanka nasionek w tym szpitalu i umówiłam się że DOSTARCZYMY materiał do labolatorium, zaplacimy 30 zł i tego samego dnia w drodze powrotnej z mojego badania na które jadę odbierzemy wynik. \"Materiał\" zostanie oddany w domku, wiec ten stres mężowi odpada, dodatkowo JA zaniosę to do labolatorium i JA odbiorę wynik. Wiem, że on i tak się poświęca, ale na szczęście rozumie, ze w słusznej sprawie. Powiedzcie mi jedno jeszcze, czy z tego samego materiału jednoczesnie mozna robić posiew??? Bo się zastanawiam, czy nie warto od razu tego zrobić, tylko pytanie, że skoro my robimy to bez skierowania, to czy wiadomo czego mają szukac opócz badania ogólnego?
  18. Witam ponownie:) Foliś - trzymam kciuki. Elf - może jakiś mały bokser ci rośnie :) A wszystkim jeszcze raz dziękuję :) Dzwoniłam do Pani kóra robi badanka nasionek w tym szpitalu i umówiłam się że DOSTARCZYMY materiał do labolatorium, zaplacimy 30 zł i tego samego dnia w drodze powrotnej z mojego badania na które jadę odbierzemy wynik. \"Materiał\" zostanie oddany w domku, wiec ten stres mężowi odpada, dodatkowo JA zaniosę to do labolatorium i JA odbiorę wynik. Wiem, że on i tak się poświęca, ale na szczęście rozumie, ze w słusznej sprawie. Powiedzcie mi jedno jeszcze, czy z tego samego materiału jednoczesnie mozna robić posiew??? Bo się zastanawiam, czy nie warto od razu tego zrobić, tylko pytanie, że skoro my robimy to bez skierowania, to czy wiadomo czego mają szukac opócz badania ogólnego?
  19. Witam! Chnurki na niebie się rozstapiły i w unas też zaczyna świecić jaśniej. Co prawda do ideału daleko, ale mąż przemyślał wszystko i zrobi to badanie bez czekania na zalecenie lekarza. Chodzi o to, żebym w marcu miała już jego wynik jadąc do poradni. Znalazłam tez szpital w którym wykonują tą analizę, jest on 20 minut drogi od nas, więc może da się ominąć pobranie nasienia w obcym miejscu, zrobić to w domu i dowieźć przed upływem pół godziny do labolatorium. Może więc coś ruszy. Oczywiście pogadaliśmy sobie jeszcze wczoraj, ale widać intenstywnie myślał, bo nawet kupił truneczek na wieczór, żeby ze mną wypić po lampce. Pozostaje mi prosić nasze forumkowe specjalistki, żebyście mi przypomniały jakie to istotne sa hormonki i kiedy się je bada. To już dla mnie. Będę wdzięczna. Zresztą bardzo wam dziękuję za ciepłe słowa, wsparcie i pocieszanie. Jesteście nieocenione, za co wam dziękuję. Gdyby nie wy to rozniosłoby mnie z nerwów przez te dni, bo nie miałabym komu się wyżalić. Dziekuję!!!
  20. enigmuś narazie będę cicho, nie będę już nic mówiła, o nic prosiła, o nic pytała ... postanowiłam sobie twardo zająć się sobą, w tym cyklu na pewne badanka już późno, bo poczatek minął, ale od następnego robię hormonki na włąsna rękę, nie będę czekała aż dostanę na to wszystko skierowania. Porobię, a że akurat postanowiłam odstawić duphaston to i progesteron może nie wyjdzie zafałszowany (bo po cholerę mam go żreć skoro nie wiem czy mi jest potrzebny, wydłużył mi się cykl i zobaczę jak będzie bez leku, zawsze mogę wrócic do niego). Muszę tylko wyłapać w którym dniu cyklu jakie hormonki, narazie wiem o tym LH, FSH (??), prolatyna i progesteron. I zobaczymy, czy ja mam niedomoge, czy moja pani ginekolog ma niewiedzę. Postanowiłazm zająć się nadżerką, myślę, że ona powoduje moje plamienia, więc zrobię cytologię i poproszę o jakieś leki na to, w zalezności, czy lekarz uzna za konieczne. ALe muszę ją mieć pod kontrolą, żeby jakieś dziadostwo się z tego nie rozwinęło. Wiem że są nadżerki na tle hormonalnym, więc może u mnie wszystko jakoś wiąże sie ze sobą. W każdym razie będę narazie skupiała się na sobie, a mąż - jak sobie chce. Ja więcej nie będę prosic i przekonywać, że to dla przyspieszenia słusznej sprawy i czy za rok, czy za dwa kolejność byłaby ta sama, że też by musiał się zbadać, bo tak postępują lekarze. \"Zasrane: walentynki, mój Pan męzuś to nawet nie stara się pamiętac o takim dniu, dobrze jak pamięta o urodzinach i to tez ma problem, czy to jest w tym dniu co mam, czy dzień później. Myślałam, że po ślubie się zmieni, jak wyjdzie spod wpływu matki, ale widzę, że niestety moje starania idą w błoto, on nie zmienia się nic a nic, a jakl ma pretensje to do wszystkich naraz, zamiast do siebie, winni są zawsze inni, nigdy on. Sorki kibitki, ale musze to z siebie wywalić, ten kryzys albo przetrwamy, albo rozpierniczy się wszystko. Małżeństwo do jedność, a u nas jej nie ma, bo mąż nie wykazuje chęci do \"współpracy i współdziałania\", brak ciąży to najwyraźniej mój problem, a jego mam zostawic w spokoju. Więc dobrze. Zostawiam i nie będę już o tym mówić. Nie sądziłam, że do tego dojdzie, że jak tylko przyjdzie czas na leczenie, to on skuli ogon i schowa się jak mysz pod miotlą. Nawet jak czekał ze mną przed drzwiami poradni, to prosił, żebym tylko nie mówiła, że on boerze leki. Kur.a mać! A może to byłaby istotna informacja ! Niby jego lekarz powiedział mu dwa razy, że te leki na nic nie wpływają. Ale może jednak u niego wpływają !!! Kur...... !!!! Ok, już koniec krzyku :(
  21. enigmuś - niestety mieszkam na takim rozdziapiu, że to badanie faceci mogą robić jedynie w szpitalu, w którym ja obecnie zaczełam leczenie, tam są przychodnie. A niestety mamy tam ponad godzinę jazdy, więc lipa :( ja też Walentynki mam na chmurach, burczymy na siebie od rana, do dupy to wszystko !!! :(
  22. Ana - odpowiem póki jestem sama - jesteśmy ze sobą ogólnie już 9 lat. Jedno co uzyskałam, to to, że zaczął szukać sam informacji na temat tego badania. Ale nie obiecuję sobie zbyt wiele. Jedno co postanowiłam, to to, że sama na własną rękę porobię wszystkie hormony przed wizytą marcową. Zapłacę, trudno, ale będę miała już cos na ręce i może coś ruszy, a on niech czeka jak chce. Niech czeka. Tylko, żeby nie wył baranim głosem jak się okaże że on tez musiał się leczyć, ale zaniedbał. Ech, dziewczyny, źle mi cholernie. :(
  23. Dzięki Aga* Nie wiem czy on się boi złych wyników, czy tylko kwestia metody pobrania materiału do badania go przeraża. Ma do mnie pretensje, że powiedziałam lekarzowi, ze staramy się rok (a nie pół). A przeciez wczesniej tak uzgodniliśmy, bo inaczej lekarz nie bardzo chciałby brać się za diagnostykę i leczenie. Poza tym, jakbym pojechała za rok do tej poradni z tym samym problemem - to byłoby to samo, przecież droga do przejścia byłaby ta sama. Od razu wywalił mi swój żal, że nie wzięlam pod uwagę nr telefonu lekarza, który dała mi jego matka, bo uważa, że to dlatego, że od niej. Co jest totalną bzdurą. Ten telefon dała mi kiedyś tam, przy okazji, mówiąc że to dobry lekarz i że przyjmuje normalnie na NFZ. Ale nie jest specjalistą od niepłodności i zapewne sam by mnie skierował do poradni specjalistycznej. I po cholerę jeździc nie wiadomo do ilu lekarzy w jednym miescie, skoro mam juz skierowanie do specjalisty. Zresztą mój mąż ma we krwi odbijanie piłeczki, gdy chodzi o jego udział w czymś, co za bardzo go nie interesuje. Chcę mieć dziecko! To usłyszałam! Tyle, że na gadaniu się kończy, ja już namawiała nie będę. Ale i on mnie nie zmusi do pewnych zachowań i nie o złośliwość chodzi. Po prostu - nie może być tak, że tylko ja daję w tym związku, a on bierze. Musi się w końcu nauczyć, że nie zyje sam na tej planecie i skoro sie ożenił, to bierze odpowiedzialność nie za siebie, ale za nas. I to dotyczy każdej sprawy. Boże, aż przerażenie mnie bierze jak pomyślę o innych - gorszych problemach życiowych :( On w ogóle nie jest przystosowany do bycia z kimś, wspierania, pocieszenia. On nie umie !!! I to jest okropne.
  24. Witajcie Kochane! Między kolejnymi robótkami zajrzałam do Was i jak zwykle \"miód na złamane nerwy\". Dziękuję Wam wszystkim za miłe i ciepłe słowa, to wiele znaczy dla mnie, zwłaszcza, że na pocieszanie ze strony męża obecnie nie mam co liczyć. NIe ma miedzy nami chyba jedności myślenia, niby chce dziecka, ale badania nie chce robić, BO SIĘ WSTYDZI. Staram się go zrozumieć, ale i wkurza mnie tym jednocześnie. A ja niby to co? Mam radochę z tego, ze musze półnaga siąś na fotelu ginekologicznym i poddać się tym wszystkim \"wątpliwie przyjemnym\" badaniom? Zaskoczył mnie jego brak wiedzy, podstawowej wiedzy na temat tego badania. A dawałam mu do czytania lekturę. On myśli, ze musi to zrobić przy pielęgniarce, czy w ogóle osobie trzeciej. Dopiero wczoraj po burzliwej rozmowie powiedziałam mu, że sam to robi w oddzielnym pomieszczeniu, przygotowanym na ten cel i że niejeden facet musi to robić i nikt z nikogo się nie nabija. Bo jak mężczyzna ma zbadać nasienie? Przecież to jedyna droga, a jak on jej nie przejdzie (bezboleśnie), to lekarz nie będzie dalej mnie leczył, bo zapewne uzna to za dziecinadę jak mu powiem, że mąż się wstydzi zbadać nasienie. No i z czym ja mam jechać do lekarza? Zrobię usg, czy mam owulację i na tym stanie. Cholera!!! Próbowałam dzięcioła namówić, by wziąć skierowanie od mojej ginki, że porobimy większośc badań sami, do końca marca akurat i ja moge zrobić sama badania hormonów, przynajmniej podstawowe, trudno, zabulę, ale już pojechałabym z czymś do poradni i ruszyłoby się coś. A tak, co? Pokażę wynik usg i dostanę skierowanie dla męża. Zanim zrobi to badanie, znowu minie kilka tygodni, zanim wizyta, pewnie kolejna w czerwcu, bo takie kolejki. A on nie rozumie, że czas tracimy przez jego dziecinadę. I próbuje zmieniać temat, nie można z nim pogadać, unika. Więc pytam, po co to wszystko? Po co? Zatem postanowienie moje jest takie, że koniec z gadaniem, zajmę się tylką tą nadżerką, którą wykrył lekarz (moja ginka mnie ostatnio nie badała, więc i nie miała jak zauważyc, poza tym nie mam upławów, nic a nic nie boli, więc i dlatego nie zajmowała się tym, błąd, wiem o tym, teraz go naprawimy). Najprawdopodobniej ta nadżerka jest przyczyną plamień, jak ją zaleczę, czy wyleczę, to powinny minąć. Zresztą czas ku temu jest dobry. Starania zawieszone, to mogę to leczyć. Do tego wszystkiego ciągną się inne sprawy, które spędzają mój spokój na dno. Moi bliscy mają tez kłopoty, boję się o nich. W zasadzie to moja potencjalna ciąża teraz byłaby nie na miejscu, bo mogłabym zaszkodzić obecnym stresem dziecku. Do ciąży potrzeba spokoju i radości wewnętrznej, optymizmu, a ja na to nie moge liczyć. Najgorsze jest to, że nie moge tu liczyć na męża. Dopóki nie dorośnie i nie zrozumie, że powinien mnie wspierać tak samo mocno jak ja jego, gdy ma problemy, że powinien przytulić i powiedzieć, że jest przy mnie, że moge na niego liczyć, wypłakac się mu w rękaw. Ja tego nie mam. O to moge miec żal do jego mamy, tak go wychowała. Niestety - wiedziałam, że ma pokłądy egoizmu w sobie. Ale łudziłam się, że zwalczyłam to i pokazałąm mu, że nie wolno być egoistą, że trzeba zauważać innych i ich problemy. Niestety! Więc wyłożyłam wam czarno na białym o co u mnie chodzi. W końcu znamy się i jedynie wam moge się wyżalić. Bo tu nie mam komu, a rodziców (moich) nie chce martwić. Mają swoich problemów bardzo dużo, nie chcę dokłądac im trosk związanych ze mną. MAło jem, za to dużo bym spała. Nie mam ochoty na towarzystwo, jedyne osoby, z którymi dobrze się czuję to moi rodzice. A niestety ostatnio mało ich widuję. I mam deprechy, ciągle się boję czegoś, co może nastąpić, mimo że tego się nie spodziewam. Ciągle mam lęki, od dwóch tygodni budze się z ćmieniem brzucha. Uspokajam się w pracy (o dziwo), zajmuję się czymkolwiek, nadganiam, nadrabiam, byle zajać myśli pozytywnymi sprawami. Ale to co mogę zadrobić już się kończy, pozostają bieżące sprawy i co? Szef namawia na urlop, a ja nie chcę, bo wiem, że bedę w domu sama, rycząca i myśląca. Nie chcę teraz wolnego. To tak pokrótce.
×