Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ejmi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Ejmi

  1. kurrrr.....2 godziny usypiania - normalnie młody mnie dziś wykończy :O Nie chciał spać to go puściłam, latał wściekał się za chwile zaliczył glebę i w ryk, no to znowu go chciałam położyć - gdzie tam, wiercił się jak oszalały, zostawiłam go samego w łóżeczku, chwila spokoju i demolka łóżeczka nastąpiła. Znowu go ubrałam, trochę polatał i zaczął marudzić, no to znowu do spania...i 2 godziny sięz nim zmagałam w końcu dałam mu kaszkę, bo wypadła pora jedzenia, strzelił następną kupę i w końcu zasnął. Ja pitole..normalnie czasami mi sił brakuje, a tak chciałam sobie odpocząć. Teraz za obiad trzeba się brać i tyle z mojego odpoczynku. Gawit - Krzysiak to cały czas tak śpi jak kobyłka a właściwie jak ogierek pod GS-em ;) rozkopuje się regularnie i w łóżeczku śpi zazwyczaj w poprzek albo w drugim końcu. Dlatego ja na noc zakładam mu do spania polarowe śpiochy, u nas w mieszkaniu ciepło 24 stopnie mamy wiec on śpi bez przykrycia i jest cieplutki. I też zauważyłam, że czasami jak jesteśmy oboje z T to Krzysiek dostaje małpiego rozumu, włącza mu się taki maruder że szok, ale tylko czasami, bo w weekend zazwyczaj jak jesteśmy razem wszyscy to on się strasznie cieszy nami i non stop przychodzi od jednego do drugiego, najpierw Tomka pozaczepia potem mnie a jak już oboje z nim usiądziemy do zabawy to już jest w ogóle luxus :) Podejrzewam że szczepionki nigdzie nie uda mi się kupić, od Deseo wiem ,że nawet w największych hurtowniach jej nie mają....dziwne...ale jak widać prawdziwe. Jeszcze zapytam przed tym szczepieniem czy na pewno nie mogą jej sprowadzić dla nas z sanepidu...może przez znajomości dało by się to załatwić a tak to pewnie mnie pielęgniara zaraz objedzie. A i ostatnio jak byłam w przychodni to pytałam dlaczego teraz szczepi się dzieci w nóżki. Otóż poinformowano mnie, że szczepionki skojarzone aplikuje się domięśniowo a nie podskórnie a w związku z tym, że mięsień uda jest większy niż przedramienia to lepiej szczepionka się przyjmuje. I tak teraz szczepią...zatem Toszi nie wiem dlaczego u Was szczepią w rączkę bo o ile pamiętam to Olga też była szczepiona skojarzonymi?
  2. hej hej oj u nas kiepski dzionek :( dziś rano mało co niepadłam, wstałam do Krzysia, poszłam mu robić mleko i mało co nie zemdlałam, zrobiło mi się słabo, niedobrze, oblały mnie zimne poty, jak stałam tak szybko siadłam na podłogę by nie upaść i tak posiedziałam trochę i jakoś przeszło. Nie wiem co to było do tej pory czuje się trochę osłabiona, zjadłam śniadanie wypiłam kawę i jest trochę lepiej ale i tak czuję się taka omamiona. Może to jakiś wirus, od kilku dni coś czuję że jest nie tak. Teraz boli mnie głowa, miałam dziś sprzątać ale chyba nic z tego nie będzie i dam sobie spokój z wysiłkiem. Może jutro będzie lepiej Krzyś dziś obudził się już chwilę po 7 i od rana mamy akcje z kupami. Co pielucha to kupa i latam cały czas z miską wody i go myje, bo tyłek już trochę podleczony ale jeszcze ze 2 dni trzeba będzie odstawić chustki. Całe szczęście że te kupy nie są jakoś mocno rozluźnione czy wodniste więc się nie martwię, a robi dużo bo to pewnie przez zęby, pewnie ma szybszą przemianę materii. Na szczepienie dziś nie pójdziemy, ja czuje się nie fajnie, poza tym myślę sobie, że Krzyśkowi te zęby idą i szczepionka może go osłabić, jak mi teraz coś złapie jak ja taka nietomna chodzę to potem będzie kaplica. Nic się nie stanie jak poczekamy do przyszłego tygodnia, poza tym z tego co wiem nie tylko u nas jest problem z tą szczepionką i chyba nam się nie uda jej zdobyć i Krzyś jako nieliczny będzie zaszczepiony tą starą...no trudno, mam tylko nadzieję, że jakoś to zniesie. Gawit - normalnie trudno uwierzyć w to co piszesz o Martynce, na spotkaniu na prawdę była bardzo grzeczna, dziwne że ona w domu daje Ci tak popalić. Może po prostu się nudzi? i jest niedobra bo próbuje zwrócić na siebie uwagę? U nas jest na odwrót, w domu Krzyś zazwyczaj jest grzeczny, ale u kogoś robi się maruda i płaczek...a nawet jak ktoś do nas przychodzi to też nagle zaczyna mieć fochy. Agulinia - czy w DOZ-ie można kupować leki na receptę??? Natalie - dziękuję za fotki, miło było Patryczka zobaczyć, ależ ona ma miłą buźkę i ciężko uwierzyć że z niego taki mały wymuszacz jest :) I też podobała mi się fotka z oblizywaniem talerzyka i ta z pampkiem na głowie - rewelka :) Sroczko - zapomniałam o małym Indianinie hihi :) pomyślałam podobnie jak Agulinia o Łukaszku jak fotki zobaczyłam, ślicznie się wymazał :) I strój elfa(?) macie boski :) duży z niego chłopczyk :) Toszi - teraz ludziom nie chce się walczyć o związki, pojawia się dziecko i pojawiają się problemy, które tak na prawdę już istnieją przed pojawieniem się dziecka tylko potem w sytuacjach kryzysowych najczęściej wyłażą i zaczyna się mexyk. I też widzę i obserwuję jaką ludzie teraz mają łatwość w podejmowaniu decyzji o rozwodzie... nie wiem co mam o tym myśleć, czy po prostu ludzie źle się dobierają, czy nie potrafią sobie radzić z problemami, czy po prostu w związku nigdy nie było tak na prawdę miłości? Tak czy siak teraz ludzie myślą, że łatwiej jest się rozstać niż próbować coś naprawić...smutne. Madzialińska - po szpitalu ma się schizy, ja mam je do dziś i kto tego nie przeżył to tego nie zrozumie tak na prawdę. Obserwuj małą, bo to różnie może być, zmieńcie baterie w termometrze i mam nadzieję, że będzie oki. Ja mam taką metodę, że jak nie jestem pewna termometru, całuje Krzysia w czoło, jak jest bardziej gorący niż moje usta to znak że ma większą temperaturę niż ja. A sobie zawsze mogę zmierzyć temp rtęciowym i jestem wtedy spokojniejsza. uciekam Krzysia usypiać bo już wypada żeby poszedł na drzemkę, nie wiem czy sama też się nie położę.
  3. hej hej My zaliczyliśmy wypad do babci i nawet Krzyś był względnie grzeczny :) Mały dziś zaliczył 2 drzemki jak jechaliśmy więc jeszcze buszuje, ale pewnie nie długo jeszcze wytrzyma. Zęby u nas idą na całego, dziś Krzyś mnie parę razy tak upierdzielił w rękę że gwiazdy widziałam, do tego cały czas przytula się i trze buziakiem. Dobrze że chociaż mocno płaczliwy nie jest, ale widać, że jest podminowany. No i mamy pupę odparzoną niestety...wszystko dlatego że wczoraj tatuś nie zauważył kupki i mały chodził z pełnym pampkiem godzinę...no nic - leczymy się. Co do szczepionki, pytacie czemu się uparłam, ano dlatego, że Priorix jest nowszą szczepionką i po prostu tą wolę. Teraz większość dzieci jest już nią szczepione, skoro jest taka możliwość, to czemu mamy nie skorzystać - o ile w naszym przypadku w ogóle ta możliwość jeszcze będzie, bo przecież my mieszkamy tam gdzie cywilizacja, jak widać dociera na końcu :O Agulinia - a widzisz o DOZ-ie nawet nie pomyślałam, sprawdzę czy tam mają tą szczepionkę :) Co do zasypiania to u nas jest tak, że w dzień do drzemki młody zasypia na przewijaku i z suszarką i ja przy nim siedzę, ale tak że mnie nie widzi, ale mam nad nim kontrolę - kiedyś pięknie sam zasypiał w łóżeczku teraz za cholerę nie zaśnie, na przewijaku przestaje się wiercić, dostaje smoka i przytulankę i zalicza odjazd w 5 minut. Natomiast do nocnego spania go w ogóle nie usypiamy, po mleku ląduje w łóżeczku, przekręca się na boczek i śpi. Wczoraj zrobił wyjątek i nie zasnął od razu, ale zgasiłam światło, wyszłam i go zostawiłam samego, słyszałam, że włączył sobie pozytywkę (ma powieszoną na szczebelkach) ale po 10 minutach była cisza i sam zasnął. Bardzo bym chciała żeby w dzień też tak zasypiał - jak kiedyś, ale widać za dobrze by było ;) I tu jest problem bo jak byliśmy u rodziców to przewijaka nie było, w łóżeczku dostawał małpiego rozumu i Tomek to stłamsił jakoś na dużym łóżku, ale usypiali się 1.5 godziny :O z reguły jak jesteśmy na wyjeździe to idę z nim na spacer i śpi w wózku wtedy, albo łapie drzemkę w czasie jazdy - tak jak dziś. Co do samodzielnego bawienia się to u nas nie ma z tym problemów. Owszem czasami zasiadam z małym na podłodze i bawimy się razem, ale to już przeważnie wieczorem kiedy jest już maruda i sam sobą nie chce się zająć, ale w dzień to Krzyś potrafi pięknie zająć się sobą, zwiedza wszystkie kąty w domu i muszę mieć tylko baczenie by nie zajął się czymś czego nie wolno, ale z reguły to majstruje przy stoliku i ogląda książeczki - a jak ogląda książeczki to jest minimum pół godziny spokoju. No i nam jeszcze teletubisie dochodzą, ten mały maniak potrafi godzinę siedzieć i bajkę oglądać. Ostatnio odkrył fascynację klozetem i wchodzi do WC i klepie w sedes i to jego taka zabawa, wchodzi i wychodzi, otwiera drzwi i zamyka. Ja sobie coś robię w kuchni a ten czasem do mnie przychodzi i przytuli się do mojej nogi po czym znowu sobie idzie i coś kombinuje. Tak wiec ja nie mogę narzekać. Ok, resztę napiszę jutro bo teraz muszę powoli bambetle szykować do kąpieli. Do jutra!
  4. oj dziewczyny nawet nie wiecie jak życie może się skomplikować. Pojechałam do naszej przychodni w sprawie tej szczepionki, wepchałam się do pediatry i zapytałam, czy można Krzysia zaszczepić Priorixem, pani orzekła że ależ oczywiście można, ale muszę tą szczepionkę wykupić w aptece. Niestety oni mają to co mają i do póki szczepionki nie są przeterminowane to szczepią MMRII. No więc stwierdziłam, że pal sześć wykupię tą szczepionkę. Na receptę czekałam pół godziny bo memeja recepcjonistka 3 razy wpisywała dane adresowe i pesel Krzysia a potem zamiast wejść szybciutko do gabinetu pani dr po pieczątkę to stałą i czekała aż pacjentka wyjdzie...no normalnie miałam ochotę babie dać kopa na popęd :O No ale nie ważne, receptę w końcu dostałam, pojechałam do apteki, a tam pani mi mówi, że szczepionki nie mają i w systemie sprawdziła, że w hurtowni też jej nie mają..i żebym poszukała szczęścia gdzie indziej. Zjeżdziłam wszystki większe apteki w Ostowi, do mniejszych dzwonił T, nigdzie nie maja Priorixa i nie mogą też jej ściągnąć z hurtowni. Na Boga! Gdzie ja mieszkam!!!! Mało tego... z jedną panią aptekarką rozmawiałam na ten temat i powiedziała mi że tylko w jednej przychodni u nas mają te nowsze szczepionki i jeśli mi zależy na tym szczepieniu to nie ma innego wyjścia jak dziecko przepisać. Ale..od razu zaznaczyła, że jej dzieci są tam zapisane i jak ona idzie z nimi na szczepienie to bierze wolne z pracy bo tam się schodzi cały dzień. Nerw mnie ogarnął...ale stwierdziłam, że nie spocznę na laurach...receptę mam i ją mogę zrealizować wszędzie, więc poszukamy w Warszawie. Poprosiłam Deseo o pomoc - mam nadzieję, że uda nam się zakupić tą szczepionkę - zobaczymy. Jutro święto więc wyjeżdżamy do Teściowej w odwiedziny :)
  5. Wiecie co? okazuje się, że nie mogę od tak bo chcę zaszczepić dziecko szczepionką, którą ja uważam, że lepszą. Zadzwoniłam dziś do naszego sanepidu, zapytałam o szczepionkę Priorix i pani mi powiedziała, że od czerwca 2010 mają tylko Priorixy, ale w przychodniach może mają jeszcze na stanie MMRII i muszą wykorzystać to co mają nie może być tak że któraś szczepionka im zostanie, nie mogą sprowadzić na moje żądanie innej szczepionki. Ja dziś jeszcze porozmawiam z naszą pediatrą na ten temat, zobaczymy co ona mi powie... Ale z panią z sanepidu jeszcze sobie troszkę pogadałam - bo pani sympatyczna - i powiedziała, że po żadnym MMRII nie mieli nigdy żadnego zgłoszenia, że cokolwiek by się złego działo. Wtedy zaczęłam drążyć temat o tym, że lekarze nie informują często sanepidu o zaistniałych skutkach ubocznych po szczepieniach. Pani powiedziała, że lekarz ma obowiązek to zgłosić, ale to wszystko musi być udokumentowane, musi być stwierdzone jasno, że dane powikłanie wynikło z powodu szczepionki i musi to być potwierdzone badaniami i orzeczeniami lekarskimi. A gorączki czy odczynu na skórze nie traktują jako powikłania tylko jako skutek uboczny - a to co innego, o tym producent szczepionki informuje i to jest normalka.
  6. i jestem... No dobra chyba mogę stwierdzić, że nam się jedna z górnych 2 przebija - ciocie trzymały kciuki to i od razu coś w temacie się ruszyło ;) Wczoraj z Krzyśkiem walczyłam 1.5 godziny zanim zasnął w dzień - więc problem z zasypianiem powrócił, ale tylko na chwilę bo dziś padł już ładnie. Ale za to zdobił big kupę, która wyszła z pampersa i zaliczyliśmy prysznic przed spaniem . jak smarowałam dziąsełka to już wyczułam ząbka, więc mam nadzieję, że do końca tygodnia już wyjdzie. I oby tak dalej bo w sumie Krzyś radzi sobie jakoś z tym ząbkowaniem, nie jest strasznie mocno upierdliwy w dzień z reguły czas spędza na zabawie, czasem złapie o coś nerwa, ale tylko wtedy jak mu na coś nie pozwolę. Noc natomiast jest spokojna tylko po syropie, wczoraj przed snem nie dałam no i już wstawałam kilka razy. Ja czuję się coraz gorzej, jestem trochę osłabiona i brak mi weny do życia, gardło boli...leki mi się pokończyły i dziś koniecznie do apteki muszę wstąpić. Madzialińska - no to mieliście identyczny scenariusz jak my, też sprawcą infekcji u nas była e.coli, ale mi mówili, że to raczej nie od kupy - ale różne brednie wtedy usłyszałam więc już nie wnikałam... w każdym razie furagin też braliśmy przez 2 tygodnie i wit.c, potem mieliśmy zaleconą cystografię, ale to badanie robi się u dzieciaków w 1 roku życia, Zuza starsza niż był wtedy Krzyś więc może Was już nie będę tym straszyć. Tylko my antybiotyk braliśmy 10 dni i to podobno minimum w przypadku dróg moczowych, ale z tego co widzę to niektórzy leczą się 5 i 7 dni, więc wszystko zależy pewnie od lekarza. Dobrze, że macie już to za sobą. Alizee- ja tam żądną terapeutką ani specjalistą od naprawiania małżeństw nie jestem, ale wydaje mi się, że jeśli chociażby jedno z dwojga nie znajdzie w sobie motywacji ani siły, żeby zacząć budować relacje od początku to nic z tego nie będzie. Żaden tam wyjazd nic Wam nie da jeśli dla siebie będziecie obcy i tak na prawdę nie będzie Wam zależało na tym, żeby naprawić to co się między Wami popsuło. Tutaj przede wszystkim trzeba chcieć, przełamać się, wybaczyć - jeśli jest coś do wybaczenia, wyjaśnić i próbować zapomnieć. Jeśli nie potraficie rozmawiać to zawsze można napisać list.... Gawit - a Tobie radzę byś była bardziej konsekwentna, bo jak widzisz że za kilka dni znowu jest to samo o co zrobiłaś dym to walczysz jeszcze raz i do skutku, aż wreszcie coś się na dobre zmieni. Bo mówić to sobie można, obiecywać... tylko też trzeba robić. Jak spoczniesz na laurach to tylko Ci pozostanie narzekanie a w efekcie będziesz bardziej nieszczęśliwa. Dobra, idę robić obiad, ale cholera tak mi się nie chce..najchętniej poszłabym spać razem z Krzysiem...
  7. Dzień dobry U nas nocka średnia, musiałam kilka razy żel aplikować, ale ogólnie ja dziś coś źle spałam :O Chyba mnie jakiś wirus dopadł bo od 2 dni pobolewa mnie gardło i głowa, od wczoraj się leczę, gardło obejrzałam to wczoraj miałam jakieś takie pęcherzyki a dziś jest zaczerwienione ale mniej bolące. Zobaczymy co będzie dalej. Dziś robię akcje - szczepionka. Dowiedziałam się ze w naszej przychodni mają tą starą szczepionkę MMRII, którą nie chce szczepić Krzysia, dziś tam pojadę i dowiem się jakie są szanse, że mi go zaszczepią Priorixem - który pewnie będę musiała sama jakoś załatwić. No w każdym razie w piątek mamy iść na szczepienie i chyba nic z tego nie wyjdzie, bo nie wiem czy uda mi się to do piątku to załatwić bo w czwartek przecież święto. Poza tym może to i lepiej, bo skoro mnie coś bierze to jest duża szansa, że Krzyś przychoruje...no ale oby nie. I właśnie co do szczepień, Agulinia temat podsunęłaś - dlaczego dzieci teraz są w ogóle szczepione w nóżkę? Zawsze miałam o to zapytać w przychodni a zapominałam, kiedyś wszystkie szczepionki dawali w rączki. I ja chcę Krzysia na pneumokoki zaszczepić ale w przyszłym roku dopiero - jak skończy 2 latka. Teraz nie ma sensu bo i tak siedzimy w domu, ale potem już będzie wizja przedszkola, więc uważam, że to będzie odpowiedni czas. Gawit - wszędzie panuje teraz ta jelitówka cholerna, co słyszę to każdy mówi i widać Tyśkę też dorwało to dziadostwo - całe szczęście nie wymiotuje. Myślę że Wam szpital nie grozi, bo kupy to pół biedy, młoda pije więc będzie ok. Ja się boję że T z pracy przyniesie to chujstwo :( A co do Pawła to ja radziłabym Wam zrobić 2 rodzaje badań - na pasożyty oraz zbadać poziom hormonów tarczycy. To mi przychodzi do głowy. Skoro on był w Tajlandii powinien od razy o tym powiedzieć lekarzowi. W podstawowych badaniach to nie wiele może wyjść. I trzymam kciuki za Twoją walkę z kg ;) A Ty trzymaj za moją ;) Miło mi że nie jestem odosobniona w temacie :) Ja na dietę się nie zdecyduje bo to nie dla mnie, ale są ludzie którzy tylko w ten sposób chudną, każdy musi wybrać najlepszą metodę dla siebie. Na ostatnich zajęciach aerobiku przyszła do nas pani dietetyk - bo laski chciały pogadać na temat odchudzania i ona powiedziała, że w odchudzaniu to powinniśmy się przede wszystkim zwrócić do psychologa, bo wszystko tkwi w głowie. Dieta dietą - musi być przede wszystkim zdrowa i doskonale dostosowana do potrzeb organizmu, a bardzo rzadko udaje się komuś ten warunek spełnić. Chudnie się szybko, organizm przeżywa szok, a potem i tak wraca się do swojej starej wagi...tu jest podstawowy problem. Ta pani powiedziała, że jeśli ktoś się chce odchudzić musi zmienić tryb życia, nastawienie, podejście, myślenie...a nie katować się dietą która jest na chwile bo w na dłuższą metę i tak człowiek w niej nie wytrwa. Dlatego nam zalecała jeść wszystko ale z rozwagą, stosować metodę małego talerzyka, ograniczyć do minimum słodycze, jeść posiłki o stałych porach dnia i zrezygnować z kolacji..i co...ruch i jeszcze raz ruch. To wszystko dotyczy osób które nie mają problemów zdrowotnych które powodują nadwagę, bo to jest już inna kwestia i tu należy iść do lekarza i się leczyć - bardzo często endokrynolog tutaj pomaga. A i jeszcze to co zapamiętałam to to, że najbardziej efektywne chudniecie jest wtedy jeśli waga schodzi powoli - 1 - 2 kg na miesiąc, wtedy organizm to akceptuje i nie próbuje nadrobić zaległości. Aguś- uśmiałam sie z tego Maliniaka ;) Dawaj tu foty małej! Musi słodko wyglądać jako chłopczyk :) Listku - brawo - pierwsze koty za płoty :) jak kalesony kupione to już widać jakieś postanowienie jest :) teraz tylko na realizację trzeba poczekać :) I życzę Ci żebyś doszła w końcu ze zdrowiem do ładu, może faktycznie wszystko tkwi w tych migdałkach, może po zabiegu wszystko się uspokoi - oby! Potem jeszcze wpadnę i popiszę, teraz mykam bo Krzyś domaga się uwagi a i w domu jest sporo rzeczy do zrobienia. Do potem...
  8. Dzień dobry u nas nocka piękna, Krzyś spał jak aniołek całą noc i wstaliśmy o 8.30- normalnie bosko :) No i nadal wypatruję tych zębolów i niestety nadal nic :O Dobrze, że Krzyś już nie jest tak mocno upierdliwy - tak więc pół biedy, ale wolałabym, żeby już wylazły te cholery. Listku - polecam Ci ćwiczenia z czystym sumieniem, tylko zdajesz sobie sprawę, że przez pierwszy miesiąc- dwa to jest najgorzej, bo trzeba nabrać kondycji, często są zakwasy i człowiek się męczy - ten wysiłek wiele pań zniechęca. Ja już tak się wciągnęłam w tą aktywność, że nie ma opcji, żebym któreś zajęcia opuściła, z czasem jak człowiek się wetrze to ciężko jest siedzieć bezczynnie :) Dziś dla mnie aerobik czy step to duża przyjemność, nabrałam kondycji i czuje się rewelacyjnie, nie jestem taka zastojała i obolała jak kiedyś, a do tego na prawdę to dobrze robi na głowę ;) Poza tym zawsze to jakieś wyjście do ludzi i można z kimś pogadać i pośmiać się i jakieś znajomości zawrzeć. Ostatnio wchodzę do apteki a tam mnie obsługuje pani obok której zawsze ćwiczę i od razu w śmiech i inna rozmowa i coś doradzi i podpowie i lizaka dla Krzysia dostałam - no takie pierdoły, ale cieszą :) No i widzicie dziewczyny jak tak człowiek pomyśli to jednak te nasze chłopy nie są takie złe ;) Ja uważam, że kobiety czasami sobie same bata naciągają - ale to wszystko hormony ;) Sroczko - odpowiadając na Twoje pytanie intymne ;) to ja odczuwałam taki zjazd formy tak pół roku po porodzie, libido zerowe, ale teraz jest już ok, jest chęć przyjemność i satysfakcja i nie mogę narzekać :)
  9. hejo wieczorowo Mili - heh ja optymistyczna - uśmiałam się :) nie uważam się za optymistkę, ale staram się bardzo pozytywnie podchodzić do życia, nauczyłam się tego od mojego męża i teraz już wiem, że pozytywne myślenie jednak procentuje, nie ma co się skupiać na tym co złe, bo traci się nie potrzebnie czas i energię - to słowa mojego T. Z życia trzeba czerpać tyle ile się da - a najwięcej dobrego...bo przecież nikt jutra nie zna... A w małżeństwie/związku samo nic się nie zrobi i rozmowa jest fundamentem, tylko trzeba chcieć, czasami pójść na kompromis, czasami umieć drugą stronę przekonać - ale nic na siłę. Ja kiedyś byłam bardzo butna, wolałam się ofoszyć, zamknąć w sobie i trawić złość, tylko że to powodowało jeszcze większe problemy. Dziś to już wiem i jak coś jest nie teges to wolę to z siebie wyrzucić i tak jest dużo lepiej, atmosfera się oczyszcza i w zamian dostaje zrozumienie. Zdecydowanie tak wole :) Ale to wszystko to sprawa mojego T, On mnie nauczył rozmawiać i On mnie zmienił bardzo, myślę, że na lepsze zdecydowanie. Czy pisałam Wam już kiedyś, że mam wspaniałego męża? Nie? No to piszę...i chociaż jak każdy facet chwilami jest z marsa....ale mój tam chyba tylko w odwiedzinach u kogoś był ;) A na nerwy to ja Wam polecam ruch, powiem Wam, że odkąd regularnie się ruszam to mam w sobie tyle pozytywnej energii i chęci, że sama jestem pod wrażeniem. Mam wiećej cierpliwości do Krzysia - spędzam z nim całe dnie, T mi teraz znacznie mniej pomaga a jednak nie jest źle, psychicznie czuje się znacznie lepiej - jednak te endorfiny robią swoje :) I już mnie takie doły nie dopadają i mam nadzieję, że tą zimę jakoś przetrwamy. A u nas dzionek minął szybko, wieczorem tylko Krzyś marudkowaty, ale to przez żeby, dałam mu na noc syropek i śpi sobie słodko. I ja też powoli myślę już o spanku, ostatnich kilka nocy miałam kiepskich i bynajmniej nie przez Krzysia - sąsiedzi sobie imprezy noworoczne robili i o 2.30 grało disco polo - tylko iść i utłuc :O Do jutra.
  10. Deseo - właśnie u nas jest identycznie, jak wracamy do domu z gości to Krzyś tryska szczęściem i dostaje z reguły powera. Nie wiem może niektóre dzieciaki tak po prostu mają że nadmiar wrażeń powoduje u nich brak poczucia bezpieczeństwa? Myślałam o tym, żeby po prostu częściej z nim gdzieś wychodzić....tylko powstało pytanie gdzie :O w tygodniu wszyscy znajomi pracują, a w weekendy każdy ma jakieś plany - wiadomo. Sąsiadki synek non stop choruje więc tam wolę nie chodzić z Krzysiem, ostatnio złapał zapalenie jamy ustnej - makabra :O Pozostaje nam chyba tylko czekać do wiosny, może wtedy plac zabaw będzie miejscem spotkań. Dzięki za info odnośnie szczepionki, wydaje mi się że Gawit szczepiła właśnie tym Piorixem - i myślałam, że to ta jest ta nowsza... Dzwoniłam do nas do przychodni ale pielęgniarki nie było a pani rejestratorka nie wie jakie mają szczepionki. Ale chyba w środę pójdziemy na to szczepienie, póki Krzyś mi się nie smarka.. Listku - no ja nie chce zapeszać, ale chyba jedna z górnych 2 już na dniach nam wyjdzie, jest coraz bielsza i chyba dosłownie 0.5 mm brakuje żeby wyszła na zewnątrz - 2 miesiące niepokoju więc wypadałoby żeby w końcu wylazła chociaż jedna. Michaa- mam nadzieję, że to chwilowy kryzys u Was z tym mlekiem, nie mam pomysłu co Ci podpowiedzieć...no nie wiem możesz jeszcze z danonkami spróbować i profilaktycznie dawać małej Lacidofil. I też uważam, że jak dziecko nie pije mleka to częściej choruje i w rodzinie i wśród znajomych to zaobserwowałam. Dziecko musi pić mleko i najlepiej jakby to robiło jak najdłużej. Dziewczyny - co do relacji z mężami, bardzo często jest tak, że coś się psuje w małżeństwie po tym jak pojawia się dziecko, mniej czasu dla siebie powoduje to, że ludzie się oddalają od siebie, ale kryzysy pojawiają się u wszystkich, nie ma związków idealnych, grunt to się nie poddawać i przetrwać złe chwile...a jak minie burza to znaleźć chęć i czas na rozmowę. My też nie mamy łatwo, T bardzo dużo teraz pracuje, ja z Krzysiem jestem praktycznie cały czas sama, ale musimy jakoś sobie dawać radę i próbujemy wysupłać trochę czasu dla siebie. Ja postanowiłam, że po prostu trzeba przetrwać..innego wyjścia nie ma. Aha...i już wiemy, że T na kurs nie pojedzie w styczniu - UFFFF, na ten czas to jest pewne - tak więc spadł mi kamień z serca, zobaczymy czy w drugiej połowie roku go wyślą. Z najnowszych wieści od Madzialińskiej - Zuzia już tryska zdrowiem, jeśli morfologia im wyjdzie dobra to jutro chyba wyjdą do domku :)
  11. hej hej witam po weekendzie. no i zaczynamy nowy rok i tydzień, znowu pewnie zleci jak z bicza trzasnął. Ale wiosny to ja już nie mogę się doczekać i lata, cieszę się, że to przed nami :) U nas niedziela minęła szybciutko. T przyszedł ze służby, położył się na trochę spać, a jak Krzyś wstał z drzemki pojechaliśmy w odwiedziny do chrzestnego Krzysia. Tam mały był zachwycony bo oni mają 2 koty w domu, wiec latał za zwierzakami, które nie wiedziały już w który kąt przed nim uciec ;) Ale powiem Wam, że teraz zauważyłam, że zmiany otoczenia Krzysiowi dobrze nie robią, szybko robi się marudny i zmęczony, zaraz się pokłada i udaje że jest śpiący...owszem pierwsze pół godziny jest fajnie, bo jest zaciekawiony ale potem trzeba non stop się nim zajmować. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, że tylko w domu jest ok. Może powinnam z nim po prostu często gdzieś wychodzić? Jak jest z tym u Was? No i zauważyłam też, że jak ktoś do nas przychodzi to mały też robi się niedobry, zaraz stara się zwrócić na siebie uwagę. Wczoraj oboje z T stwierdziliśmy, że jeszcze chyba długi czas nigdzie spokojnie kawy nie wypijemy, bo jak nie jedno lata za małym to drugie i na uszach trzeba stawać, żeby był w miarę grzeczny :O Gawit - mam prośbę do Ciebie, możesz mi napisać jak nazywa się ta nowsza szczepionka którą była szczepiona Martynka na odrę, świnkę i różyczkę? Zobaczymy, ale w tym tygodniu może pójdziemy z Krzysiem na szczepienie, a wolałabym żeby zaszczepili go tą szczepionką nowszej generacji. Michaa - mleko możesz zastąpić jogurtami, są też deserki z twarożkami i jogurtami, może Olga to przełknie. Współczuję Ci, to niejedzenie Olgi to jest problem i nie zazdroszczę. Ja nie wyobrażam sobie latać za dzieckiem z łyżeczką, a wiem, że to jest duży problem bo moja sąsiadka z synkiem ma to samo, modli się codziennie, żeby mały zjadł cokolwiek i oni też cuda wymyślają i dają mu do jedzenia wszystko, byleby coś przełknął :O Mój Krzyś znowu wydaje mi się, że może nie je oszałamiająco dużo ale bardzo regularnie i je wszystko, wagowo stoi bardzo dobrze, myślę że trzyma 13.5 kg - ciężki jest strasznie, nóżki kaszankowate nadal ma, rączki jak paróweczki a brzuszek jak święty mikołaj. Urodził się jako osesek ale potem, jak wystartował tak do tej pory swój poziom trzyma i jest na najwyższych centylach. Sroczko - a jak Łukaszek zachowuje siew ciągu dnia? normalnie je, śpi i jest wesoły? Bo jeśli na nic nie zachorował to może faktycznie to te lęki nocne? Agulinia - oj no to Teściowa taktownie się zachowała, nie wiem po co w ogóle dzwoniła, skoro i tak już pod blokiem była ;) No ale tak, babcia wyspana i pewnie nic do roboty nie miała to uznała, że warto pójść w odwietki :) Trzeba było jej zaproponować, żeby Wam śniadanie do łóżka zrobiła ;) Uciekam do garów obiad podszykować. Jakaś niewyspana jestem :O Krzyś mnie ostatnio trochę rozpieścił bo budził się grubo po 8 a dziś chwila po 7 już nawoływał, szybko człowiek przyzwyczaja się do wygody :)
  12. hejo wieczorowo no i dzionek nam zleciał, Krzyś znośny, ale humorki miewał - po żelu na dziąsła się uspakajał. Ja już na prawdę się wkurzam, że mu te zęby nie wychodzą, ile można. Wysłałam Wam nawet foto tych jego dziąseł, może nie widać dokładnie, ale na żywo to te zęby w dziąśle świecą z daleka... Wieczorem mi zrobił numer bo w kąpieli taki śpiący i marudzący, mleko wypił już prawie na śpiocha a jak go odłożyłam do łóżeczka to nagle się z niego skowronek zrobił i zaczął latać po łóżeczku. Musiałam go spacyfikować suszarką... No ale oby tylko noc spokojna była. Widzę, że temat postanowień podłapałyście, fajnie tak poczytać kto jaką weryfikację przeprowadził :) A ja zamiast iść spać to jeszcze się krzątam, ale zaraz wskakuję pod prysznic i do łóżeczka. Zatem spokojnej nocki i do jutra
  13. Agulinia - czyżby ktoś chciał się do Was wprosić, że pytasz o których godzinach wypada w gości iść? :) Uważam, że w taki dzień jak dziś to do 12 w południe to nawet jest nieładnie dzwonić, wizyty najwcześniej od 16-stej, natomiast niedziela i inne dni, myślę, że odpowiednia byłaby 14-sta :) I Malinka fajerwerki pooglądała, u nas puszczali już o 18-stej i też Krzysiakowi chciałam pokazać, postawiłam go na parapecie to zajął się firanką i w ogóle nie patrzył co za oknem się dzieje ;) Pogoda u nas po prostu obrzydliwa, wieje, leje, chlapa i ciapa straszna, już wole jak jest mróz na prawdę....
  14. I jestem :) Krzyś śpi, obiad już prawie zrobiony, więc mogę klikać. Jak co roku, robię sobie podsumowanie starego roku i robię listę postanowień - a właściwie życzeń na nowy, z tymi postanowieniami zazwyczaj jest niestety tak, że ciężko je dotrzymać, a życzenia to już co innego ;) Zatem tak...2010 rok był dla mnie rokiem generalnie spokojnym - wyłączając feralny marzec kiedy mieliśmy problemy zdrowotne u Krzysia, ale z perspektywy czasu uważam, że i to było nam potrzebne po to, żeby pewnie rzeczy zrozumieć i docenić. Po raz kolejny doszłam do wniosku, że w życiu wszystko się dzieje po coś. Ten strach i stres który przeżyliśmy dziś mi daje poczucie, że wiem jak zachować się w sytuacji kryzysowej i wszystkie te doświadczenia spowodowały u mnie zacięcie i świadomość, że dla dziecka zrobię wszystko. Cała ta historia spowodowała też, że utwierdziłam się w przeświadczeniu jak dziecko jest dla mnie drogie i że oddałabym wszystko, żeby tylko Krzyś był zdrowy i szczęśliwy. Miłość i troska o niego pogłębiły się bardzo - widać tak miało być, dziś uważam, że to było nam potrzebne. Poza tym nie najlepszym początkiem roku to potem było spokojnie, w zasadzie skupiliśmy się oboje z mężem na obserwacji tego jak nam Syn rośnie i zdobywa nowe umiejętności- cudowne doświadczenie i bardzo miło wspominam chociażby czerwiec - kiedy pierwszy raz usiadł i wrzesień, kiedy zaczął raczkować, nie zdawałam sobie sprawy ile radości mi to wszystko dało :) Przekochany, słodki, radosny i bardzo pogodny bobas- będę ten okres zawsze wspominać z rozrzewnieniem :) Jesień to już dla nas okres ząbkowania i dostosowanie się do kolejnego etapu rozwojowego. Tutaj nastąpiła przemiana ze słodkiego bobasa w charakternego skorpionka - wszystko za sprawą ząbków, które nadal dają nam o sobie znać. Ale całe szczęście o złych chwilach zapomina się szybko i pamięta się tylko te dobre - i tu mam na myśli fakt, że tydzień po swoich urodzinach moje dziecko zaczęło samodzielnie chodzić :) Rok 2010 zamykamy na etapie ząbkowania i udoskonalenia umiejętności motorycznych. Jestem ciekawa, co będzie za rok. Ot i tak dochodzę do wniosku, że cały zeszły rok był podporządkowany tylko Krzysiowi, reszta działa się gdzieś obok, praca, dom, inne sprawy...najważniejszy był Krzyś :) A co będzie w następnym roku? Można mieć jedynie nadzieję, że nie będzie gorzej. Myślę, że z racji tego, że cały poprzedni rok skupiłam się intensywnie na dziecku to w przyszłym chciałabym się też skupić trochę na sobie i innych sprawach. Nie planuję iść do pracy, bo to mamy ustalone, że jeszcze rok zajmuję się Krzysiem, ale chciałabym coś zrobić dla siebie. Przede wszystkim chciałabym zrzucić zbędne kilogramy i doprowadzić swoje ciało do stanu w którym będę czuła się dobrze. Dlatego nastawiam się na intensywną pracę i wysiłek - co też już poczyniłam poniekąd od września. Tutaj nie będę się wiele rozpisywać, bo wychodzę z założenia, że lepiej mniej mówić, a więcej robić. Dlatego działam, działam i jeszcze raz działam. Postanowiłam, że nie odpuszczę i koniec kropka. Druga rzecz jaką chciałabym osiągnąć to poukładanie spraw rodzinnych, które wiszą nijak w powietrzu - mam nadzieję, że choć w małym stopniu uda mi się wpłynąć na to, żeby powstał porządek w mojej rodzinie - na spektakularną sielankę nie liczę, ale mam nadzieję, że da się pewne sprawy uporządkować. Na ten czas tylko to mi przychodzi do głowy, wolę wielkich planów nie czynić, bo wiem już, że życie zawsze wszystko weryfikuje po swojemu. Ale liczę na to, że te nadzieje z którymi wchodzę w Nowy Rok chociaż po części się spełnią. Oprócz tego chciałabym mieć więcej optymizmu i nadal pracować nad swoim niełatwym charakterem.... a oprócz tego życzyłabym sobie, żeby u nas było tak jak jest teraz - ze zdrowiem, miłością, z szacunkiem, ze wzajemnym wsparciem i spokojem. Nic mi wiećej do szczęścia nie potrzebne :) Jestem ciekawa co Wy macie w głowach na ten temat :)
  15. Dzień dobry :) Widzę, że co niektóre szkraby postanowiły jednak z rodzicami przywitać nowy rok :) Mój na szczęście spał jak suseł :) Obudziłam się o 9-tej w popłochu...chyba Krzyś obudził się sporo wcześniej bo coś mi się przypomina, że słyszałam coś przez sen...no w każdym razie był na tyle cicho, że ja spałam. Jak weszłam do niego do pokoju to zobaczyłam istną demolkę w łóżeczku - wszystko powyjmował z przybornika i na śniadanie zjadł tubkę alantanu :O masakra! Szybko musiałam mleko robić bo jak mnie zobaczył to przypomniało mu się że jest głodny i był lament nie z tej ziemi! No i tak to jest jak mamusia późno chodzi spać, wczoraj jeden film, drugi film, jakoś spać nam sie nie chciało..no i dopiero po 3-ciej zasnęliśmy...nie wiem jak dziś T na tej służbie wytrzyma, bo o 7 już musiał wyjść. Teraz obiad robię dla T, nadal jakaś nietomna chodzę, może kawa pomoże :) Napiszę jak Krzyś pójdzie drzemać, a teraz do garów!
  16. Kochane moje! Ja już w Nowym Roku, życzę Wam wszystkiego co najlepsze :) I też pomyślałam o nowym narybku ostatnio jakoś, ja bym chciała, ale u nas ani los ani przypadek nic nie zdziałają wiec liczę na Was :) Madzia i Zuzia niestety świętują w szpitalu, nie wypuścili ich bo nie ma wszystkich wyników badań, ale wypytałam Magdę i wiem już, że warunki bytowe mają dobre, mają salę dla siebie dwuosobową i oddział po remoncie, więc pół biedy - jakoś się trzymają. A my już po toaście, Krzyś słodko śpi i petardy puszczane pod oknami go nie wybudziły :) My już jak te stare pierdziele szykujemy się spać :) Jeszcze raz wszystkiego dobrego dziewczynki :** ściskam Was mocno! Do sklikania :)
  17. Dziewczynki wpadam z życzeniami tylko, T wrócił wcześniej z pracy no wiec czasu brak... Zatem życzę Wam udanych zabaw sylwestrowych i dużo szczęścia i pomyślności w Nowym Roku, oby był lepszy od tego poprzedniego w każdym wymiarze :) A tak na prawdę, to przede wszystkim życzę Wam zdrówka dla maluszków Waszych :**** Jutro wpadnę to popiszę więcej, wszak trzeba podsumowanie roku zrobić i przedstawić swoje nowe postanowienia :) buziale
  18. Dzień dobry sylwestrowo :) chociaż dla mnie to najzwyklejszy piątek, ale wałki na włosy nałożyłam hihihi ;) U nas szampańska zabawa będzie na całego :) mam w planach zrobić sałatkę na wieczór i do tego winko :) Myślę, że posiedzimy do 1-wszej max i pójdziemy spać, T jutro normalnie zaiwania do roboty. Nocka u nas spokojna, parę parsknięć w nocy było ale nawet smoka nie dawałam, więc luzik :) Zaraz z Krzysiem bierzemy się za ogarnięcie mieszkania, potem obiadek. Chciałam wyjść dziś z małym na sanki, ale znowu śnieg kituje, więc znowu będziemy gnić w domu :O Ela - no właśnie ostatnio wszyscy mówią, że Krzyś schudł, a prawda jest taka, że po prostu urósł i wysmuklał, bo nadal z niego pączek jest :) Ale on będzie z tych dużo ważących zawsze - tak jak ja - geny to geny, mój T też jest grubej kości. A co do odruchów wymiotnych z przejedzenia...u nas odruch wymiotny to zawsze sygnał że Krzyś ma dość jedzenia. Nigdy nie ucieka buzią od łyżeczki czy nie daje innych znaków tylko odruch wymiotny to już znaczy że stop- jest najedzony. Być może mały po prostu nie chce jeść kaszki, bo mu się smak znudził, daj mu na wieczór albo mleko albo po prostu coś innego i będzie ok. Wpadnę potem jeszcze bo teraz robota czeka...
  19. Mały śpi i jak tylko zasnął włączyłam motorek i szybko wzięłam się za sprzątanie z obawy, że znowu turbodrzemka będzie. Ale posprzątałam, młody śpi, wiec chwila dla siebie. Madzi radziłam by szybko mykali z tego szpitala, jak będą mieli tylko wyniki badań ok. Mała jest na tyle duża że może dostać antybiotyk doustnie, a w szpitalu wiadomo jak robią, trzymają dla zasady. No i mam nadzieję, że jednak sylwestra w domu spędzą. Ja w ogóle nie czuje klimatu sylwestrowego, dla mnie to normalny zwykły tydzień, tyle, że w sobotę sklepy będą pozamykane. T w sobotę idzie na służbę, więc rok mu się zacznie służbowo bardzo. W następnym tygodniu muszę wreszcie zadzwonić do przychodni i zapytać o szczepienie, bo czas będzie się wybrać, już mnie mdli jak o tym myślę. Ela- zdrówka dla Taty.
  20. hej Wpadam rano niestety z niedobrymi wieściami.. Wczoraj w nocy dostałam smsa od Madzialińskiej, że jest z Zuzią w szpitalu. Mała dostała drgawek i temperatura im skoczyła, wezwali pogotowie a pogotowie ich zabrało do szpitala. Tam mała dostała antybiotyk (zinacef)) i podejrzewają początki anginy. Temperatura im spadła i mała spała. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że szybko ich wypuszczą. Krzyś też miał drgawki jak miał tą infekcję układu moczowego, wtedy dowiedziałam się, że drgawki u małych dzieci są częste przy raptownych skokach temperatury no i to oznaka, że na bank jest infekcja. Mam nadzieję, że trafią u Zuzi z diagnozą i że szybko wrócą do domu, bo szpital w Puławach ma niestety nie za dobre opinie - a wnioskuję, że do tego trafili. Będę z Madzią w kontakcie jeszcze więc będę informować co i jak.
  21. wpadam jeszcze wieczorem...ostatnio jakoś spać mi się nie chce i przeważnie kładę się dopiero po północy. Mały kręcący i chyba wychodzi na to, że teoria Gawit się sprawdza, że jak w dzień nie pośpi to i noc jest do bani. Ale syropu nie dostał i może jednak te zębiszcza dokuczają.... no nic...zobaczymy, póki co smok ratuje sytuację. Alizee- każdy ma za sobą jakieś większe czy mniejsze tragedie, nikt nie jest niezapisaną białą kartką i wiadomo, że nieszczęście w jakimś stopniu spotyka każdego..mówi się, że każdy dostaje tyle ile jest w stanie udźwignąć i chyba nikt nie wie czy dałby radę w jakieś sytuacji bo to strach paraliżuje, a jak coś złego spotyka to trzeba się z tym zmagać bo trzeba jakoś żyć... Ja piszę, że nie zniosłabym gdyby coś złego moje dziecko spotkało, bo ja stoczyłam o niego walkę i on jest moją wygraną, nagrodą za mój upór, strach i nadzieje...dlatego tym bardziej jest mi drogi. Piszesz nam tu, że nie czytasz nas regularnie a na mój temat to chyba sobie notatki robisz, bo założę się, że regularnie piszące tutaj już zapomniały o szkoleniu mojego męża ;) Na razie cisza w temacie - ja nie pytam, a mąż powiedział, że po nowym roku wszystko się wyjaśni. Co ma być to będzie..zobaczymy :) A jeszcze co do tego przedszkola, które prowadziła Twoja mama...nie słyszałam, żeby w jakimkolwiek przedszkolu przed wejściem do sali dziecko było badanie przez pediatrę - i myślę, że to jest jakiś ewenement. Aguś - ja chcę czopka hihihi (chociaż chwilowo nie potrzebuję, ale może się kiedyś przyda- jak mąż będzie niegrzeczny), rekajki byłyby pewnie za małe bo ja mam grube palce i pewnie L byłaby wskazana, ale czerwony lubię i też jedną parę mam...a dlaczego jej nie noszę? hmm sama sobie zadaję to pytanie ;) Malina przecudowna jest! i żądam...żądam, żeby mamusia Maniusi wiązała kucyk! Ma już takie ładne długie włoski, że trzeba! Jak będzie ściągać to będzie, nauczy się w końcu i przyzwyczai. Jejku, zawsze chciałam mieć córcie bo mi się marzyło że będę ją czesać w kucyczki i warkoczyki :) i jak w końcu fasola w brzuchu byłam to od razu wiedziałam, że nici będą z warkoczyków...bo wiadomo, że nie można mieć wszystkiego :) Ale w chwilach słabości Krzyśka też czeszę, zawsze po kąpieli jest wyczesany jak Elwis, raz mu też spineczkę przypięłam - słodko wyglądał hihi :) I Krzyś śpi identyczni jak Malina, dupa w górze i w kuckach :) się dobrali ;) Listek - uff no to dobrze że Emilka już nie gorączkuje...no i niestety macie trochę jazd i chyba to już 2 tydzień wyjęty z życiorysu, ale pisałam Ci, że u nas było tak samo, byłam wykończona... a tu cholera jeszcze tyle zębów przed nami, zastanawiam się czy za rok to już wszystkie wylezą czy w następne święta będziemy się jeszcze z tym bujać :O Sroczko -odpadłam jak przeczytałam o tych kolędnikach hihi :) z tą żarówką to bosko :) Martasku - dzięki za fotki, uśmiałam się bo na jednej fotce chociaż raz byłaś wyższa od męża ;) Miłoszek fantastyczny, czape macie boską :) I Twój buźkę też ma przesłodką - tylko do całowania:) A my gramy u dziadków na syntezatorze/kibordzie - czy jak to się tam zwie, takie elektryczne organy, mój ojciec to przecież muzykant amator w i domu jest wszystko, od skrzypiec po stare pianino..po drodze jeszcze 5 akordeonów...można muzeum otworzyć ;) Dobra, czas powoli myśleć o spaniu. Dziś u nas śniegu napadało po pachy, ale aerobiku nie odpuściłam, przedarłam się przez zaspy i pojechałam..a było 3 osoby na zajęciach :) do jutra mamuśki. kolorowych snów dla bobasów :*
  22. wpadam jeszcze wieczorem...ostatnio jakoś spać mi się nie chce i przeważnie kładę się dopiero po północy. Mały kręcący i chyba wychodzi na to, że teoria Gawit się sprawdza, że jak w dzień nie pośpi to i noc jest do bani. Ale syropu nie dostał i może jednak te zębiszcza dokuczają.... no nic...zobaczymy, póki co smok ratuje sytuację. Alizee- każdy ma za sobą jakieś większe czy mniejsze tragedie, nikt nie jest niezapisaną białą kartką i wiadomo, że nieszczęście w jakimś stopniu spotyka każdego..mówi się, że każdy dostaje tyle ile jest w stanie udźwignąć i chyba nikt nie wie czy dałby radę w jakieś sytuacji bo to strach paraliżuje, a jak coś złego spotyka to trzeba się z tym zmagać bo trzeba jakoś żyć... Ja piszę, że nie zniosłabym gdyby coś złego moje dziecko spotkało, bo ja stoczyłam o niego walkę i on jest moją wygraną, nagrodą za mój upór, strach i nadzieje...dlatego tym bardziej jest mi drogi. Piszesz nam tu, że nie czytasz nas regularnie a na mój temat to chyba sobie notatki robisz, bo założę się, że regularnie piszące tutaj już zapomniały o szkoleniu mojego męża ;) Na razie cisza w temacie - ja nie pytam, a mąż powiedział, że po nowym roku wszystko się wyjaśni. Co ma być to będzie..zobaczymy :) A jeszcze co do tego przedszkola, które prowadziła Twoja mama...nie słyszałam, żeby w jakimkolwiek przedszkolu przed wejściem do sali dziecko było badanie przez pediatrę - i myślę, że to jest jakiś ewenement. Aguś - ja chcę czopka hihihi (chociaż chwilowo nie potrzebuję, ale może się kiedyś przyda- jak mąż będzie niegrzeczny), rekajki byłyby pewnie za małe bo ja mam grube palce i pewnie L byłaby wskazana, ale czerwony lubię i też jedną parę mam...a dlaczego jej nie noszę? hmm sama sobie zadaję to pytanie ;) Malina przecudowna jest! i żądam...żądam, żeby mamusia Maniusi wiązała kucyk! Ma już takie ładne długie włoski, że trzeba! Jak będzie ściągać to będzie, nauczy się w końcu i przyzwyczai. Jejku, zawsze chciałam mieć córcie bo mi się marzyło że będę ją czesać w kucyczki i warkoczyki :) i jak w końcu fasola w brzuchu byłam to od razu wiedziałam, że nici będą z warkoczyków...bo wiadomo, że nie można mieć wszystkiego :) Ale w chwilach słabości Krzyśka też czeszę, zawsze po kąpieli jest wyczesany jak Elwis, raz mu też spineczkę przypięłam - słodko wyglądał hihi :) I Krzyś śpi identyczni jak Malina, dupa w górze i w kuckach :) się dobrali ;) Listek - uff no to dobrze że Emilka już nie gorączkuje...no i niestety macie trochę jazd i chyba to już 2 tydzień wyjęty z życiorysu, ale pisałam Ci, że u nas było tak samo, byłam wykończona... a tu cholera jeszcze tyle zębów przed nami, zastanawiam się czy za rok to już wszystkie wylezą czy w następne święta będziemy się jeszcze z tym bujać :O Sroczko -odpadłam jak przeczytałam o tych kolędnikach hihi :) z tą żarówką to bosko :) Martasku - dzięki za fotki, uśmiałam się bo na jednej fotce chociaż raz byłaś wyższa od męża ;) Miłoszek fantastyczny, czape macie boską :) I Twój buźkę też ma przesłodką - tylko do całowania:) A my gramy u dziadków na syntezatorze/kibordzie - czy jak to się tam zwie, takie elektryczne organy, mój ojciec to przecież muzykant amator w i domu jest wszystko, od skrzypiec po stare pianino..po drodze jeszcze 5 akordeonów...można muzeum otworzyć ;) Dobra, czas powoli myśleć o spaniu. Dziś u nas śniegu napadało po pachy, ale aerobiku nie odpuściłam, przedarłam się przez zaspy i pojechałam..a było 3 osoby na zajęciach :) do jutra mamuśki. kolorowych snów dla bobasów :*
  23. Nadia - o tym samym programie pisałam wyżej....nie było tam mowy o tym, że to dziecko miało guza w głowie od tego, że się w główkę uderzyło, poza tym myślę, że o wszystkich objawach nie mówili, bo skupili się bardziej na tym kto ponosi winę za to co się stało- który szpital. Prawda jest taka, że nikomu do głowy nie przyszło, żeby dziecku zrobić usg główki, bo przecież wymioty to znak, że coś z brzuszkiem jest nie tak... a w ogóle ile dzieci tu na forum miało robione usg główki? My mieliśmy 2 razy - zlecone przez wrażliwość naszej pediatry....podobno przezciemiączkowe usg powinno mieć wykonane każde dziecko w 1 roku życia - jaka jest rzeczywistość?
  24. U nas turbodrzemka - 45 minut i Krzyś rześki jak skowronek, chyba w nocy się wyspał bo mam nadzieję, że to nie oznaka tego że i ta 1 drzemka w ciągu dnia nam zniknie... Agulinka - ja też mam taki wewnętrzny lęk o Krzysia, na prawdę czasami dużo o tym myślę...nie wiem skąd we mnie taki strach, może dlatego, że Krzyś jest dzieckiem wystaranym i wyczekanym, może dlatego, że samo nic nie przyszło i od początku był strach o wszystko? Ja nie mogę patrzeć na te tragedie, od razu mam łzy w oczach i gardło mi się zaciska i strach paraliżuje, że coś mogłoby się stać złego u nas :( A słyszy się mnóstwo o wypadkach o chorobach o tragediach jakie ludzie mają.....nie wiem jak Ci rodzice to znoszą, bo dla mnie życie by się skończyło. Ten wczorajszy reportaż był o tym, że dziecko od czasu do czasu wymiotowało, matka za każdym razem szła z dzieckiem do lekarza, a to wymyślali infekcje, a to wirusa, a to ząbkowanie, w końcu wymioty się nasiliły, po kroplówce w szpitalu stan dziecka się pogarszał w końcu doszło do paraliżu twarzy i niewydolności oddechowej, w trakcie transportu do innego szpitala - specjalistycznego dziecko zmarło w karetce. Sekcja zwłok wykazała guza mózgu...objawy były dużo wcześniej, trwały kilka miesięcy ale lekarze bagatelizowali....dziewczynka urodziła się w sierpniu 2009, wiec była kilka miesięcy starsza od naszych dzieci....straszne, po prostu straszne... Ja mam w rodzinie podobny przypadek, córka kuzyna miała guza w mózgu, ale jak tylko zaczęło się z nią coś dziać to zaraz wykryli po badaniu dna oka.. dziecko miało 3 latka i nagle zaczęła chodzić na paluszkach, nie mogła biegać, mówiła że nie może biegać bo ją boli główka, doszły wymioty...no i szybko zrobili jej badania i od razu trafiła do CZD i miała operacje - wszystko wydarzyło się w ciągu 2 dni. Guz był wielkości pomarańczy, prawdopodobnie rósł razem z nią....niestety rak złośliwy, są przerzuty na kręgosłup...a dziecko...cóż..roślina....ale żyje....to wszystko trwa już ponad 6 lat :( Dobra, ale koniec o tym, bo złapię doła na dobre.... trzeba mieć nadzieję, że nasze dzieci są i będą zdrowe. Aga - u Was to taka alergia jak u nas - moim zdaniem ani Krzyś ani Szymcio nie mieli ani nie mają skazy, bo to już do tej pory dałoby milion symptomów. Po prostu jak są dzieci małe to ciężko jest to zdiagnozować, bo podobne objawy daje niedojrzałość układu pokarmowego. o i tak, miałam sprzątać a leń mnie dopadł do tego jeszcze Krzysio nie pospał i dzień przeleci i nic nie zrobione...no ale trudno :)
  25. O matko Agulinia popłakałam się ze śmiechu jak przeczytałam o tym czopku :D:D:D hihih taak to na pewno profilaktyka ;) Cudne prezenty dostaliście :) Ja dostałam jedynie od siostry zestaw kosmetyków, kremik, tonik i maskę do ciała, teraz mi głupio bo umawialiśmy się przecież, że nic sobie nie kupujemy! no i tak jedni się spisali inni nie...jest mi przykro, bo co roku robiliśmy sobie drobne upominki ze znajomymi - byłymi sąsiadami (chrzestny Krzysia) i jak jechaliśmy na święta to wpadliśmy do nich po drodze - nie było ich co prawda, ale zostawiliśmy upominek...a tu ani telefonu, ani smsa...ani nic...cisza jak makiem zasiał. W ogóle mam wrażenie że odkąd poprosiliśmy sąsiada o to by Krzysia podawał do chrztu to nasze kontakty się poluźniły... chyba to był jednak błąd :O
×