Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ejmi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Ejmi

  1. Krzyś drzemie to piszę :) Powiem Wam że na początku był onieśmielony obecnością w domu, przyglądał się wszystkiemu ale kiedy zobaczył się w lustrze to od razu uśmiechy i pianie było :) Nadrobił zaległości w ciumkaniu rączki dzięki czemu ja ogarnęłam mieszkanie, zrobiłam pranie i większość prasowania. No ale jeszcze sporo mam pracy...ale stwierdziłam, że wszystko na spokojnie zdążę sobie w tygodniu porobić. Kochane moje jeszcze raz bardzo Wam dziękujemy za wsparcie i otuchę miło było wracać do domu ze świadomością że nie tylko my się z tego cieszymy :) mam tylko nadzieję, że Krzyś dojdzie do siebie szybko i nie będzie już chorował. Dla mnie pobyt w tym szpitalu to była wielka próba wytrzymałości i szkoła życia. Obym nie musiała jeszcze raz tego przechodzić... Dziewczyny mam prośbę..napiszcie mi proszę jaką kaszkę mogę wprowadzić Krzysiowi teraz, mam ten Sinlac i myślę że za tydzień jak już się nam wszystko unormuję to spróbuję mu dać, ale w szpitalu mi mówili żebym wprowadziła kleik ryżowy - nie wiem jaki. No i waszym zdaniem co mogę jeszcze wprowadzić, bo przez ten szpital to my z rozszerzeniem diety jesteśmy bardzo do tyłu... Bardzo wszystkim dziękuję za fotki pociech, dopiero teraz ściągnęłam pocztę a tam tyle pięknych dzieci :D Jak tylko Krzyś nabierze kolorków to napstrykam mu fotosów i też Wam powysyłam :) Aha Krzyś waży 8350g - dziś go ważyłam w szpitalu, pielęgniarki stwierdziły że za dużo jak na ten wiek ;)
  2. hej dziewczyny :) Jesteśmy w domu ufff :) Piszę szybkoi w skrócie bo mam tyle roboty w domu, że nie wiem w co ręce włożyć. robię mega pranie wszystkiego co było w szpitalu, potem porządek w domu.. Powiem Wam, że do ostatniej chwili nie wiedziałam czy nas puszczą. Wczoraj Krzysiek mi zwymiotował i znowu pojawiła się brzydka kupa i powiedzieli nam że złapał rotawirusa. Przeżyłam załamanie. Ale dali mu kroplówkę i po tej kroplówce Krzyś zupełnie się ustabilizował, zero wymiotów kupa luźna ale tylko 3 razy wiec w normie. No i dziś go przebadali no i wypuścili. Ale oczywiście żeby nie było zbyt pięknie to okazało się że w ostatnim posiewie rosną jeszcze jakieś bakterie, ale co dziwne te które powinny być w kupie a nie w moczu wiec stwierdzili że próbka była zanieczyszczona i musieliśmy powtarzać ten posiew tym razem z cewnikowaniem. Więc na sam koniec jeszcze mi dziecko zmordowali...ale kurwa obiecałam sobie że nigdy więcej nie pozwolę, żeby on tak płakał. Na wynik poczekamy 2 dni ale już nas puścili bo mówią że po takim leczeniu nie sądzą żeby coś tam było nie tak. Zresztą i tak będzie brał jeszcze leki w domu. Krzyś przekroczył próg domu i zasnął, jest osłabiony, blady i do tego wszędzie pokuty, 3 razy wenflon mu zmieniali, strasznie dziecko mi się nacierpiało :( Mam nadzieję że teraz będzie dochodził do siebie, mamy zakaz wychodzenia z domu przez tydzień, bo on jest osłabiony po antybiotyku może łapać infekcje bardzo łatwo. Ale najważniejsze że humor mu dopisuje, jest żywy, wesoły i w ogóle uważam że był bardzo grzeczny w tym szpitalu i super to znosił. Chyba ze mną było gorzej ;) Uciekam Kochane moje, nie wiem kiedy nadrobię zaległości w czytaniu Was, ale może się uda :) Buziaczki :***
  3. Cześć Kochane.. Ja na sekundę napisać Wam, że bardzo za Wami tęsknimy z Krzysiem ...co u nas to lepiej nie pisać. Nie wyjdziemy z tego szpitala do wielkanocy jak tak dalej pójdzie. Krzysiek kaszle nadal, katar już mniejszy, na razie osłuchowo nie najgorzej, ale lekarze w ogóle nie chcą rozmawiać o wypisie. Dodatkowo Tomek coś złapał i cholera już całkiem zostanę tam sama, bo przecież nie mogę go dopuszczać do dziecka... Jak to się mówi nieszczęścia chodzą parami :( Już nawet nie jestem zła, nie jestem zdołowana...ja już kurwa po prostu nie mogę tak dalej ..... Módlcie się za nas bo już chyba tylko to zostało.... Aha i powiem Wam, że w takich chwilach człowiek dopiero widzi na kogo tak na prawdę w życiu może liczyć....dziś mnie Teściowa rozwaliła wysyłając sms z pytaniem czy jutro będziemy u niej na imieninach....kurwa po prostu ręce opadają, nawet nie zadzwoniła z pytaniem jak się czuje Krzyś, wysłała mi jedynie życzenia na dzień kobiet..po prostu fajnie. Suszę włosy i uciekam do szpitala, niedługo zapuścimy tam korzenie na stałe...
  4. Hej dziewczyny Dziękujemy za życzonka, szczerze to ja zapomniałam, że dziś Krzyś kończy 4 miesiące :O no ale ja teraz żyję w innym świecie... Noc w domu była jako taka, budziłam się co prawda kilka razy w nocy, ale przynajmniej była cisza...O północy dostałam sms że jest wszystko ok to zasnęłam spokojniejsza. Ale oczywiście obudziłam się godzinę przed budzikiem i w szpitalu byłam zanim moje chłopaki się pobudzili :) Krzysiek zakatarzony, wyciągam mu gile regularnie, pokasłuje...na obchodzie lekarz go zbadał i powiedział, że na razie spokojnie, robią mu inhalacje, sterimar mamy wpsikiwać może na tym się skończy...bo jak pójdzie na oskrzela to kolejny tydzień w szpitalu i kolejny antybiotyk.... a wtedy to ja po prostu kuźwa tam zejdę... No i dziś jestem wściekła bo co mi zasnął to wchodziła salowa sprzątać i oczywiście budziła Krzyśka...dwie drzemki tak nam załatwiła miałam ochotę kobiecie przywalić.... Powrót do domu to moje marzenie...na razie nie do ziszczenia, na mur beton zostajemy do poniedziałku a potem i tak nie wiadomo czy nas puszczą :( Jak ja bym chciała z Wami popisać o codzienności :( Buziaki
  5. Dobra...przyjechałam do domu na noc....Tak chciałabym Was poczytać, ale myśli gdzie indziej i nawet jak czytam to nie wiem co czytam :(....ciężko było mi wyjść, tak na prawdę to Tomek mnie wypchnął za drzwi a ja jeszcze się wróciłam. Załamka..Krzysiek zaczyna kaszleć i smarkać...ani razu z nim nie wyszłam z tego cholernego pokoju a i tak coś złapał :( Mówiłam o tym lekarzowi, powiedział że to przez suche powietrze, może i racja bo ja też mam gile i chrypkę z rana....ale jeśli przez to zatrzymają nas dłużej albo to spowoduje komplikacje to się potnę... W ogóle nie mogę patrzeć na jego pokute rączki, wenflon ma założony w stópce bo rączkami za bardzo operował i mu sie zatykał, oczywiście musiały go kuć kilka razy....na biały fartuch reaguje już alergicznie, nie muszą przy nim nic robić żeby zaczął płakać. Teraz wzięłam się na sposób i stawiam mu gazetę przed oczami jak mu robią wlewy z antybiotykiem, żeby nie widział, że ktoś coś mu robi - i nawet nie kwęknie, najgorzej jak widzi, że coś białego się do niego zbliża to od razu buzia w podkówkę i błagalny wzrok na mnie. I mówi się że takie małe to nic nie rozumie....wszystko rozumie, doskonale wie co się dzieje i wszystko wyczuwa a najbardziej to już wyczuwa mój nastrój. Wczoraj od rana byłam zdołowana i on od rana płakał. Przyjechał Tomek - odmiana o 180 stopni, zupełnie inne dziecko. Idę wziąć kąpiel, umyć włosy i położę się do łóżka. o północy Krzyś dostaje antybiotyk więc pewnie do tego czasu nie zasnę bo Tomek ma mi wysłać sms czy wszystko ok czy nie płacze....bo ja nie wiem jak on zareaguje na Tomka bo w nocy to zawsze ja do niego wstawałam, obawiam się, że może być syrena...jak coś to pojadę do szpitala w środku nocy. Dowiedziałam, że się ta porąbana baba z dzieckiem jutro ma wychodzić więc będzie trochę spokojniej...ale pewnie na jej miejsce przyjdą jeszcze gorsze. Z tego co widzę to większość rodziców leje na te dzieciaki, na korytarzu strzelają sobie pogadanki a dzieciaki robią dewastacje dookoła i nikt nic sobie z tego nie robi. Dziś widziałam jak jedno dziecko wkładało kredkę do kontaktu na korytarzu...miałam zareagować, ale myślę sobie, że kolejną obrażę jak zwrócę uwagę wiec na to sram za przeproszeniem :O Wczoraj byli u nas moi Rodzice, mama nagotowała nam jedzenia wiec o tyle dobrze, że oboje coś jemy ciepłego. Chyba muszę coś łyknąć na uspokojenie...
  6. hej dziewczyny Ja jak zwykle na 5 minut. No co tu dużo pisać...jest strasznie, okropnie, źle.... Dziecko mam wymęczone, my też oboje chodzimy jak widma. Krzyś nie może spać w dzień bo mu warunki na to nie pozwalają, po prostu kupa wrzeszczących dzieciaków cały dzień biega po korytarzu a nocą wszystkie płaczą...KOSZMAR!!! Wczoraj to przepłakał mi cały dzień, był tak zmęczony i nie mógł zasnąć, aż bałam się, że może coś mu dolega i nawet alarmowałam lekarza i go badali, ale wszystko ok, wiec po prostu widać tak źle znosi pobyt w tym szpitalu. Ja padam na twarz, jestem osłabiona jak diabli, zmęczona, wszystko mnie boli.... Do tego jeszcze ścięłam się wczoraj z jedną z matek, bo widać niektórzy pobyt tam traktują jak wczasy i mamusia sobie czytała gazetkę a dziecko szurało stołkiem po całym korytarzu, mój dostawał szału bo nie mógł zasnąć wiec poszłam i poprosiłam, żeby się zajęła swoim dzieckiem a ta do mnie z mordą, że to jest tylko dziecko i lawina chamskich słów.... i tak mnie kobieta wyprowadziła z równowagi że ja opierdoliłam z góry na dół aż trzepnęła drzwiami, nienawidzę takich tępych chamskich wieśniar, człowiek grzecznie a ta z japą, a ja sobie nie pozwolę na to żeby jakaś pinda po mnie jechała tylko dlatego że chce dobra dla swojego dziecka, a swoje ma niewychowane, rozwydrzone i na dodatek nie potrafi się nim zająć. Tak wiec nerwy, stres i po prostu jedna wielka padaka.... no ale byle do poniedziałku. Jeśli Krzyś będzie miał dobre wyniki to wyjdziemy a jak nie...to nie wiem kiedy nas wypuszczą.... wtedy to ja zacznę już coś łykać, bo tak to idzie się załamać. dziś Tomek mnie namawia żebym na noc wróciłą do domu a on podyżuruje z Krzysiem bo jutro ma wolny dzień, mocno się zastanawiam...wiem że dałby sobie radę, zresztą w nocy on jako tako śpi....ale nie wiem czy zasnęsama w domu...z drugiej strony może choć trochebym odpoczęła.... Zobaczymy. Teraz spadam...jak zdecyduję się na nocleg w domu to jeszcze dziś zajrzę. Bużki
  7. Cześć Cioteczki Kochane :* ja jak co wieczór wpadam do domu na prysznic i zaraz uciekam do mojego serdelka ;) Dziś dzień był super, właściwie Krzyś zachowuje się już tak jak w domu, pielęgniarki wszystkie zachwycone że on taki grzeczny i tak ładnie się bawi (bo ja mu zwiozłam wszystkie zabawki z domu, żeby chociaż miał namiastkę domowego ciepła) i nawet jedna pani dziś weszła do nas i z zachwytem powiedziała " o jaka śliczna dziewczynka, jak ma na imię? " na mój odzew że "Krzyś" zrobiła śmieszną minę - uśmiałam się :) Poza antybiotykiem nie dostajemy innych leków i jest na razie dobrze, kupy się unormowały, są gęstsze. Ogólnie to dziecko żywe, roześmiane...no tylko niestety z zasypianiem problem, muszę nosić i tulić inaczej nie uśnie:O Apetyt mu dopisuje więc jest się z czego cieszyć. Dziś po obchodzie ordynator powiedział, że jeszcze ten tydzień poleczymy się, ale do kiedy to konkretnie nie powiedział. Jutro kontrolne badanie moczu i zobaczymy jaki jest postęp. i jeszcze jakieś szmery nad serduszkiem mu wysłuchali, ale powiedzieli, że tym zajmą się potem wiec to chyba nic poważnego.... Musimy porozmawiać z lekarzami i poprosić o usg nerek, bo oni sami się nie kwapią, może uda się wyprosić. Poza tym to strasznie jest na tym oddziale - żal mi tych wszystkich dzieci, które co chwile płaczą....już się z tymi płaczami oswoiłam, ale na początku to serce ściskało. Wczoraj w nocy przywieźli jakieś dziecko, które zostało samo w szpitalu bez rodziców - kurwa...nie wiem co to za rodzice to dziecko cała noc wołało mamę, płakało, może miało z 2.5 roku maleństwo, szczęście że pielęgniarce serce zmiękło i siedziała z tym dzieckiem....ale nie wiem dlaczego ktoś zostawił to dziecko same, chyba trzeba nie mieć serca na prawdę... Ja dziś wreszcie zjadłam jakiś obiad, przyszły chrzestny Krzysia z żoną o nas dbają i mamy co jeść, a dziś ciepła zupa wiele mi dała :) Jutro może przyjadą moi rodzice to też jakaś pomoc będzie, może mama zrobi mi pranie i ugotuje coś na 2 dni. Ok lecę.. Tomek mnie namawia żebym jedną noc przespała sie w domu a on się Krzysiem zajmie, ale jak siedzę teraz sama w domu to jest mi tak źle, takie przygnębienie człowieka ogarnia i tak czegoś brakuje, że i tak bym nie usnęła i tak, wole już ten szpital , to okropne szpitalne łóżko, ale przynajmniej połowę siebie mam obok :) Ściskamy Was mocno :****
  8. Wieści dobre to i od razu forum zaczęło żyć swoim życiem :) - cieszę się bardzo, bo wprowadziliśmy Was w bardzo smutny nastrój...postaramy się więcej tego nie robić :) U nas na razie stabilizacja, gorączki nie ma, antybiotyk dostajemy co 8 godzin. Niestety Krzyś jest niespokojny, no ale co sie dziwić, jest chory, potrzebuje więcej czułości, zasypia tylko na moich rękach, w dzień nie śpi dużo, max 30 minut drzemki a i tak budzi sie z płaczem i w ogóle śnią mu się koszmary... Ja się boję że jak wyjdziemy już z tego szpitala to odbije się to na nim psychicznie....zresztą na nas wszystkich to się odbije. Stres powoli wychodzi jesteśmy z mężem bardzo zmęczeni mimo tego że jakoś sypiamy w nocy i nie jest najgorzej...ale jak dziś na siebie popatrzyliśmy no to widać obciążenie. A będzie jeszcze gorzej bo jutro Tomek wraca do pracy więc ja całe dnie sama w tym szpitalu w tym małym pokoiku....no ale co zrobić. Może szef pójdzie T na rękę i chociaż co drugi dzień da mu wolne...mam nadzieję, że tak będzie. Odliczamy dni do następnego poniedziałku bo być może wtedy nas wypiszą...póki co leczenie i tylko oby nie było żadnych komplikacji. Zaraz po szpitalu mamy tego neurologa, już nam mówili że tak czy siak Krzyś dostałby skierowanie na konsultacje, po takiej akcji musi go zbadać neurolog, chociaż wszystkie znaki na niebie mówią, że po prostu stracił przytomność z gorączki, mały organizm sobie nie poradził i się na chwilę wyłączył, a u dzieci temperatura skacze w sekundzie i też tak może spadać. No ale nawet jak wyjdziemy ze szpitala to nie koniec historii musimy porobić badania Krzysiowi skąd to zapalenie być może ma wrodzoną wadę układu moczowego, trzeba zrobić usg nerek (to postaram się wywalczyć w szpitalu)... i ogóle te sprawy lubią nawroty więc będziemy musieli uważać mocno. Uciekam do Krzysia, kolejna nocka w szpitalu, szczęście, że trochę dzieci wypisali i jest trochę ciszej na oddziale bo tak to masakra... upiorne dwulatki tak dawały po garach że ciężko to było znieść i nie to że płakały, po prostu były nieznośne, wczoraj jedno dziecko wykręciło numer na policje z telefonu na korytarzu i było niezłe zamieszanie ;) Ściskam Was mocno, wszystkie nasze kochane ciotki klotki, cieszcie się swoimi pociechami i na prawdę....lepiej być niewyspaną i zmęczoną ale w domu i ze zdrowym dzieckiem...człowiek na co dzień nie docenia co ma. Buzia
  9. Ojejku dziewczyny jak Was poczytałam to łzy ciurkiem leciały :) Ale ja dziś od rana płacze, bo jak Krzyś się obudził to tak się do mnie uśmiechnął że mi od razu łzy poleciały aż do kolan i go cały ranek nosiłam i ściskałam a ten się już wyrywał z nadmiaru tych czułości ;) Od wczoraj nie ma gorączki, ostatni czopek dostał wczoraj o 16-stej i już nic nie dostaje bo temperatura nie rośnie, w nocy miał 36.3, dostaje co kilka godzin strzykawę antybiotyku w welflon. Dziś kolorki mu wróciły, już się bawi na całego, brzuszkujemy. Właśnie przyjechałam do domu zabrać matę edukacyjną bo się dziecko nudzi. Nie podoba mu się w tym pokoju szpitalnym, rozgląda się z niesmakiem, ale musi przywyknąć bo prawdopodobnie jeszcze 10 dni nas zatrzymają - tyle trwa kuracja antybiotykowa. Mam nadzieję, że już najgorsze za nami, że już nic się nie będzie działo niedobrego i tylko będziemy szli ku zdrowiu! Po tym wszystkim to ja się boję cieszyć z tej poprawy... Ale Krzysiak jak dziś tatę zobaczył to pojawił się łobuzerski błysk w oku więc chyba całkiem wraca do siebie :) Noc całą przespaliśmy, o północy tylko dostał antybiotyk i się spłakał bo jędza w fartuchu go wystraszyła wyrywał nóżkę i bolała go ta aplikacja, a dziś przyszła inna pani, delikatnie wszystko zrobiła, nawet nie kwiknął patrzył tylko z zaciekawieniem co mu pani przy nodze majstruje. Widać zależy wszystko od człowieka... Tylko jeszcze mamy kupki bardzo luźne, ale dostaje osłonę antybiotykową i to też ma mu zatrzymać te luźne kupy, ale już nie ma śluzu zielonego są żółciutkie tyle że rzadziutkie. Ale może i z tym dojdziemy do ładu. W ogóle to chyba ten stan zawdzięczamy takiej młodej pani doktor, która przyłożyła się do tego przypadku i szybko zadziałała, bo w laboratorium podobno kazała zrobić na szybko jakieś próby nie pełne badanie i jak już cokolwiek wiedziała to zleciła antybiotyk, potem przyszły pełne wyniki i potwierdziły jej diagnozę. Jeszcze tylko na posiew czekamy. No i ona do niego przychodziła, stała nad łóżeczkiem i dumała, zastanawiała się, oglądała go z każdej strony. No nic, uciekam pod prysznic i wracam do szpitala. Musimy się niestety tam zadomowić. Jeszcze raz Wam dziękuję za troskę i wsparcie, Krzyś ma cudowne ciotki i to dzięki waszym modlitwom na pewno sie poprawiło :) Całuję Was mocno :***
  10. jestem przelotem dziś był bardzo ciężki dzień, moje dziecko cierpi, miał temperaturę nawet powyżej 39 stopni, cały dzień go dziś nosiłam bo majaczył. Wyszło coś w moczu - ropomocz to nazywają, dali mu szybko zaraz antybiotyk na razie o szerokim spektrum, ale jak wyrosną bakterie w posiewie to dadzą już pod kierunkiem bakterii. No i po tym antybiotyku tak zgorączkował strasznie....bardzo się boję że w nocy będzie jeszcze gorzej, a wtedy będę sama... bo dziś cały dzień z Tomkiem na zmianę go nosiliśmy. Padam...nie spałam w ogóle nie mam siły już na nic, już mi poleciała farba z nosa i w ogóle.. I jeszcze kurwa muszę się wykłócać o czopki na gorączkę bo niektóre świnie w fartuchach maja w dupie że dziecko cierpi, wzięłam swój termometr i co chwilę mu mierzymy temp bo przecież one zajdą od wielkiego święta. Jezu mam nadzieję że się poprawi, że to Krzyś zwalczy... Mówią że jak jest infekcja dróg moczowych to mogą być takie objawy jakie ma, bo to różnie dzieci reagują, kupy mogły być z gorączki..on nie rzygał więc układ pokarmowy raczej nie był zainfekowany.... No nic walczymy dalej. Modle się o poprawę bo tak mi go żal, patrzeć nie mogę jak się męczy jak walczy... No ale je, mniej niż zwykle ale na kolacje wciągnął 150 ml więc coś pozytywnego. Wreszcie to wszystko obrało jakiś kierunek i dają antybiotyk, mam nadzieję że jutro będzie lepiej bo jak nie to zwariuje. teraz uciekam, noc przed nami.... oby tylko ta temperatura spadła...
  11. Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, dobre słowo i myśli, cieszę się że mogę to gdzieś z siebie wyrzucić i choć trochę poczuć się lepiej. Jesteście cudowne i cieszę się, że Was mam :) Wszystko MUSI być dobrze, nie ma siły na mnie i Krzysia zwalczymy wszystko!!!!!!!! i nie może być inaczej. Ogarnęłam mieszkanie, spakowałam rzeczy do zabrania, wypiję teraz kawę - na siłę bo nic nie jestem w stanie przełknąć, zjem coś, zrobię kanapki i jadę do mojego serduszka. Jeśli do poniedziałku nie będzie poprawy będziemy działać... ściskam Was mocno :*
  12. Hej dziewczyny przyjechałam do domu wziąć prysznic coś zjeść i wypić kawę...tam nie jestem w stanie. Weszłam do domu i padłam ze szlochem na łóżko bo jak zobaczyłam Krzysia pokój to mnie ścięło... To co wczoraj się działo to było straszne w jednej sekundzie moje dziecko zamieniło się w warzywo. wstał z drzemki, zrobiliśmy mu mleko, zjadł, zrobił kupkę...i już ta była z zielonkawym śluzem, wiec stwierdziłam, że nie ma co musimy jechać do lekarza. No i on zaczął nagle się trząść, rączki, nóżki całe ciałko, stękał bardzo mocno jakby chciał jeszcze kupę zrobić, wzięłam go na ręce a on był bezwładny cały leciał mi przez ręce i przestał oddychać, zaczęłam go trząść krzyczeć do niego, zero reakcji, oczy zamroczone, cały blady, siny...mąż szybko zadzwonił na pogotowie. Powiem Wam że te minuty które czekaliśmy na karetkę to były najgorsze ja z nim chodziłam po mieszkaniu i klepałam po plecach żeby tylko oddychał, staraliśmy się też zrobić mu sztuczne oddychanie. W końcu złapał oddech i jak już przyjechała karetka było nieco lepiej, jakby trochę się poprawił. lekarka stwierdziła że stan jest na razie stabilny to nas zabierają, a do mieszkania wnieśli cały sprzęt reanimacyjny. W karetce musiałam cały czas go pobudzać żeby tylko nie zasypiał bo był tak strasznie zmęczony. No i potem szybko zbadał go pediatra ale na pogotowiu to on już zaczął płakać i wróciła mu świadomość- stan się poprawił na tyle, że spokojnie zaczęli dokumenty wypełniać i robić wywiad a ja go mogłam nosić na rękach. Przyjmował nas ordynator oddziału więc w miarę dobry lekarz, powiedział że nie widzi u niego infekcji prawdopodobnie to coś wirusowego. Ten wstrząs jaki miał to był skutek gorączki która musiała mu bardzo skoczyć na chwilę, bo jak my mierzyliśmy to miał 38, potem była ta akcja i w szpitalu też miał 38 stopni, mówią że przy takiej gorączce na pewno nie mogło się tak stać. Osłuchowo czysto, oskrzela płuca wszystko ok. Podłączyli mu kroplówkę z glukozy i czekaliśmy na reakcje leków, bo dostał też czopek na gorączkę. Temperatura spadła, glukoza przyjęta, zjadł normalnie mleko. O 1 w nocy zauważyłam że znowu zaczyna się coś dziać, on sobie spał ale się wiercił, znowu miał zimne rączki wiec pobiegłam do pielęgniarki, zmierzyła mu temperaturę i znowu zaczęła rosnąć, ale było 37.4 wiec nie tragicznie. Od razu daliśmy czopek no i spokój do rana. O 5.30 obudził się głodny, nakarmiłam go i znowu zasnął. Generalnie niej est źle, ale co mu jest to nie wiedzą. Ja usilnie starałam się złapać mu mocz ale nie chciał sikać i już mówili że trzeba będzie go zacewnikować, ale na szczęście w końcu siknął i udało mi się pobrać próbkę na badania i posiew. Dziś trochę się pobawiliśmy, widać że jest chory, ma smutne oczka ale mimo to czasem się uśmiechnie, bawi się swoimi zabawkami, ciumka rączki..no ale jest osłabiony. Zobaczymy co będzie dalej. Myślę, że jak do poniedziałku nie zrobią nic konkretnego to będziemy się starać o przeniesienie go do Warszawy do szpitala wojskowego. Bo jak oni nie wiedzą co to...to w każdej chwili stan może powrócić a wtedy to nie wiem co będzie. Mówiłam kilka razy lekarzowi o kupach z zielonym śluzem, kitnął głową ale nie zlecił np pobrania próbki tej kupy.... Tak więc nie wiele robią... do tej pory tylko ogólne podstawowe badania.... Nerwy dopiero teraz zaczynają mi puszczać, wczoraj nie było miejsca na panikę, trzeba było działać, sama siebie nie podejrzewałam, że będę na tyle opanowana żeby się nie rozryczeć tylko próbować jakoś dziecku pomóc. Już teraz wiem jak to jest kiedy życie wisi na włosku jaki człowiek jest wtedy bezradny...nie życzę tego nikomu na prawdę. Jedyny plus to taki że mamy pokój tylko dla siebie jest moje łóżko i Krzysia i mamy tam względny spokój. Bo jak widzę inne sale po 4 łózka i te mamy z tymi dziećmi...coś strasznego. A dzieci jest zatrzęsienie...kazali nam nie wychodzić z pokoju z dzieckiem, samemu też jak najmniej się poruszać po szpitalu - tak wiec trochę odizolowani jesteśmy. Ok uciekam zrobić ze sobą porządek muszę też coś do jedzenia zrobić żebyśmy jakoś żyli przez ten czas. Mąż mi teraz napisał smsa że zbadała go pani doktor, temp znowu miał 37.9, dostał czopek, pobiorą wymaz z odbytu...pasują im te objawy do salmonelli ...ale równie dobrze to może być coś innego. Na razie szukają. Gardło ok, osłuchowo nadal czysto wiec śladu infekcji nie ma.
  13. udało mi się dać mu ten czopek, w domu miałam paracetamol 50 mg i on wylatywał mąż kupił 80 mg i on jest dłuższy i wszedł bez problemu. Z tą gorączka to dziwna sprawa bo mierzymy mu co jakiś czas i ona się strasznie waha. Jak popłakuje to ma 38 stopni a jak leży spokojny to 37.6, a podczas karmienia miał 37.1, a jak mu mierzę od czasu do czasu normalnie to zawsze ma 37.3 stopnie...nie wiem o co kaman :O No ale Krzyś jest bardzo marudny, cały czas kwęka albo przysypia bujany w wózku. Też pomyślałam o ząbkowaniu sprawdzałam mu buźkę nic nie wyczułam nic nie zobaczyłam....trzydniówka? cholera wie. Zastanawiam się czy iść z nim do lekarza, dostałabym się jedynie do przychodni a tam wiecie jaka ta pani doktor, poza osłuchaniem i zbadaniem gardła to ona nic nie pomoże, albo da skierowanie do szpitala jak nie będzie wiedziała co to... Nie ma kataru, nie ma kaszlu, żadnych innych oznak jakiejś infekcji...no tylko gorące czółko i marudzenie.. Dziś absolutnie nigdzie nie jedziemy, jeśli jutro nie będzie gorączki to się wybierzemy a jak będę miała wątpliwości to mąż sam pojedzie bo musimy zaproszenia rozdać póki wszyscy się zjadą do rodziców bo potem to do każdego trzeba było osobno jeździć a dla nas to są spore odległości. A w ogóle to strasznie sypie i drogę mielibyśmy przerąbaną.... Dziękuje Wam za wsparcie
  14. my chyba nigdzie nie pojedziemy, Krzyś ma temperaturę 38 stopni, mierzyłam z czoła....najgorsze jest to że nie mogę mu tego zbić bo on mi czopka nie przyjmuje, co wpycham to on wylatuje z pupy...syrop mam ale z pomarańczami i boję sie mu dać bo nie wiem jak on na te pomarańcze zareaguje. Mąż pojechał do apteki może kupić jakiś inny syrop a popołudniem jedziemy do lekarza Krzyś cały czas popłakuje...nie da się odłozyć na chwile...masakra nie wiem co jest grane :(
  15. hej hej Wpadam bo mały drzemie a mi się wcale nie chce pakować ;) Ale zanim wyjedziemy to pewnie już będzie popołudnie, mąż jeszcze ze służby nie wrócił a ma jeszcze jakieś sprawy na mieście do załatwienia, wiec postanowiłam się nie spieszyć ;) Noc względna. Mały obudził się przed 2 na mleko, zjadł i zasnął i pospaliśmy do 7 prawie. Ale całą noc słyszałam jak stęka i się wierci, nie spał spokojnie ale nie wstawałam do niego bo nie płakał. Ale za to od rana jest mega marudny, wygląda jakby był niewyspany, rano zjadł mleko chwile się pobawił i zaczął kwękać, wiec go ululałam i śpi... Ale niepokoi mnie jego temperatura bo ma trochę podwyższoną 37.6 zastanawiam się od czego, bo nie widzę żeby był chory i może dam mu czopka tak w razie czego... Ja siorbię kawę bo mimo że noc w sumie przespana to czuję się jakaś taka wymemłana i głowa mnie lekko boli :O Tak Mili my z Gawit to jesteśmy stare wyjadaczki kafeteryjne hihi :) nie jeden temat za nami :) Gawit - historia z żulem sympatyczna :) ja też mam miękkie serce i jak ktoś prosi nie nie potrafię odmówić, na prawdę nieraz ludzie są głodni. Pamiętam że raz siostra mi opowiadała, że kiedyś zapukał do niej jakiś facet i poprosił o bułkę bo był głodny, nie chciał pieniędzy, a ona go wpuściła do domu i dała mu obiad, zupę mu wlała w słoik i dała na wynos...a za kilka miesięcy ten gość przyszedł do niej z kwiatami, ubrany, czysty, zadbany i jej za to podziękował i powiedział, że dobro powraca......nieźle nie? Moniamoni masz rację, u mnie też jak Krzyś nie pójdzie spać o swojej godzinie to potem ciężko mu zasnąć. Ale czasami m takie dni że za cholerę nie chce spać mimo, że próbuje go położyć kilkakrotnie i ja nie chcę go usypiać na siłę i wtedy potrafi złapać kilka godzin aktywności. Ale zazwyczaj jest tak że wytrzymuje 1.5 -2 godziny i usypiamy :) A i po godzinie czasami go zmuli ( jak dziś rano), zależy jaki ma dzień :) Ok spadam już. Słoneczko za oknem..mam nadzieję że nie będzie sypać! udanego piątku :)
  16. Ehh a ja tak miałam iść spać, a sąsiadce jeszcze ciasto piekę...zepsuł się jej piekarnik, ciasto gotowe no i przyszła poprosiła, żeby jej upiec....no i szlak trafił moją asertywność, muszę jeszcze 45 minut poczekać jak się ciacho upiecze.. Deseo - odezwę się do Ciebie jakoś w niedzielę, bo pewnie wtedy podejmę decyzję czy pojadę z mężem czy nie, wszystko zależy jak Krzyś zniesie ten weekend poza domem i czy dodatkowo jeden dzień z atrakcjami dla niego to nie będzie za dużo. jejku...spaaać
  17. Hej wieczorowo Muszę się Wam pochwalić, że dziś mój Krzyś był cudownie grzeczny, ani razu w ciągu dnia nie zapłakał, fajnie się bawiliśmy i cały dzień dziecko słało mi uśmiechy :) No ale, żeby za pięknie nie było to po kąpieli i ostatniej butli rozpętał wojnę w swoim łóżeczku, walczył dzielnie ze smokiem wyjmując go z buzi i próbując wsadzić z powrotem i po pół godzinie w ferworze tej walki poległ i zasnął... A ja po całym dniu czuję zmęczenie we wszystkich kościach i zaraz śmigam pod prysznic i idę spać. Bo myślę, że kolejna noc będzie z atrakcjami i chociaż do północy może pośpię... Jutro wstajemy rano i się pakujemy...ohhh jak mi się nie chce jechać :O chyba przywykłam do tego siedzenia w domu :O Nie wiem czy jutro uda mi się zajrzeć wiec jak coś, to życzę Wam udanego weekendu. Może uda mi się do Was kiknąć jak będziemy u rodziców a jak nie to pewnie w niedziele wieczorem się odezwę. Buzki, dobrej nocki :***
  18. Rozmawiałam o tym z mężem, postanowiliśmy że w przyszłym tygodniu pojedziemy do nich i szczerze porozmawiamy. Mówiłam wczoraj sąsiadowi, że jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości to w ogóle nie ma problemu, powiedział, że nie ma, wszystko ok, tylko potem dodał że będzie sam bo żona ma to spotkanie. Tylko on ma być chrzestnym chrzestną będzie moja siostra, wiec na biedę on może być sam...tylko widać sąsiadka chciałaby być na chrzcinach no i ma kobieta problem "życiowy" i wyjechała z taką propozycją...nie poważne to jest....nic nie będziemy zmieniać pod jedną osobę, teraz że tak powiem to jej problem... A ja zaczynam żałować i cholera nie wiem czy to był dobry pomysł, w życiu bym się po nich nie spodziewała takich reakcji... widać za mało się znamy... I jak to u mnie bywa nic nigdy nie może być prosto tylko zawsze milion komplikacji..ehhh
  19. Krzyś na "spacerze" ciekawe ile pośpi...Dziś poszła druga kupka która nie wylazła z pieluchy - szczerze byłam zdziwiona ;) Michaa- współczuję Ci bardzo...to niejedzenie małej to na prawdę zagadka...ale jeśli to przez rotarix to niech to diabli te wszystkie szczepionki :O Toszi - ja też będę niedługo z Sinlac wchodzić i zobaczymy jak mój zareaguje, ale myślę że spania to mu nie zmieni bo ja myślę że on budzi się niekoniecznie wtedy kiedy jest głodny... Powiem Wam, że wychodzą powoli cyrki z tymi naszymi sąsiadami...Dziś do mnie dzwoni sąsiadka i pyta czy możemy zmienić termin chrzcin bo jej to koliduje cytuję "plany życiowe"- tu miała na myśli to spotkanie forumowe. No i aż mnie trochę przytkało...w pierwszej chwili nie wiedziałam zupełnie co jej odpowiedzieć.....nie wiem ale ja bym w życiu nie pomyślała, że mogę kogoś prosić o zmianę terminu jakiejś uroczystości bo mi akurat nie pasuje... Powiedziałam, że porozmawiam o tym z mężem, ale nie sądzę, żeby coś dało się z tym zrobić bo mamy podpisaną umowę z lokalem i część zaproszeń już rozdana...Ehhh normalnie powoli robi się z tego mała farsa...
  20. Mili hihih nie z Gawit to my nie rodzina ale znamy się już...No właśnie Gabi ile my się już znamy??? chyba z 5 lat będzie ;) Poznałyśmy się na kafe, zaliczyłyśmy razem parę topików, które ciągnęły się latami :) tak więc sporo o sobie wiemy i dobrze się znamy :)
  21. Madzialińska - odnoszę wrażenie, że nasze chłopy to toćka w toćkę tacy sami i tu nie mam namyśli tylko Twojego i mojego bo z tego co dziewczyny piszą to normalnie wszyscy mężowie/niemężowie jakby się zmówili... W nocy nie słyszą dziecka - fajnie mieć taki wyluzowany sen, zająć się to się zajmą na 5 minut najlepiej, bo komputer czeka.... Nie wiem co to za gatunek na prawdę :O Mój owszem zajmie się Krzysiem, ale nie zawsze ma na to ochotę, są dni kiedy przychodzi z pracy i widać że nie ma serca do dziecka, nie wychodzi mu zabawa a mały zaraz to wyczuwa i jest marudny. No i chciał nie chciał muszę się zająć Krzysiem, pozmywać po obiedzie, ogarnąć mieszkanie, przyszykować wszystko do kąpieli a mąż siedzi przy kompie i ogląda durne filmiki albo leżu na kanapie.... No i co zrobić? awanturować się cały czas? bez sensu...
  22. Ja już drugie pranie wstawiłam, poodkurzałam i ogarnęłam, chatę, zawsze sprzątam przed wyjazdem ;) No i też zastanawiam się czy nam marchewka zejdzie z bodziaka, wstawiłam na 40 stopni i chyba trzeba będzie wrzucić jeszcze raz na 60 stopni... Mały bajkę ogląda ale widzę że trze oczka wiec zaraz pewnie trzeba będzie go położyć na drugą 30 minutową drzemkę ;) Agulinia - mój T ostatnio kupił Małemu śpiworek w Ikei i powiem ci że Krzyś się w niego nie mieści, ten śpiworek ma tak wąską górę że łapki nie wchodzą....nie wiem co mam zrobić teraz z tym śpiworkiem... A z logistyką to ja nie mam problemu, w końcu przez prawie 2 lata pracowałam jako logistyk :) ale poważnie to zazwyczaj jest tak, że jak gdzieś wyjeżdżamy to ja i Krzyś jesteśmy spakowani i naszykowani i czekamy na mojego męża ;) Gawit - oj emocji było to były najgorsze 2 tygodnie w moim życiu, bałam się wcześniej robić test, twardo trzymałam się tego co powiedział lekarz. No ale dnia kiedy zrobiłam pierwszy test to nie zapomnę nigdy :) i wyrazu twarzy Tomka jak mu powiedziałam, że pozytywny :) Krzysiowi w nocy nie jest gorąco, śpi pod kocykiem, spocony nie był, on po prostu jakoś nie może głęboko zasnąć. Dziś to mu dam czopek na noc i zobaczymy. Nadia - dziękuje za fotki, śliczną masz córeczkę i te oczka mmm :)
  23. hej hej No i tak jak myślałam, noc ciężka :O Krzyś obudził się jeszcze przed północą, taaaki głodny że wtrąbił 120 ml i zasnął nieprzytomnie, ale resztę nocy to budził się co chwilę...nie wiem ile razy do niego wstawałam, o 3-ciej dałam mu mleko to wypił tylko 50 ml i znowu zasnął i do 6-stej niby spał ale ciągle kwękał wiercił się, wierzgał nóżkami....bardzo niespokojny jest. Ale dziś od rana humor ma przedni, gadał do karuzeli, piszczy, cieszy się, sam entuzjazm z niego bije ;) No i dziś rano poszła kupa, od razu męża zawołałam, żeby ocenił i powiedział, że przede wszystkim kupa jest sporo ciemniejsza niż zwykle i te czerwone kropeczki to na pewno nie krew. Poza tym tych kropeczek dziś już było sporo mniej niż wczoraj, a soku wypił więcej, więc sądzę, że jednak organizm stara się mu to przetrawić. Dziś jestem zn im cała do jutra i już jestem padnięta, wiec kurde dzień będę miała ciężki, a sądzę że i dzisiejsza nocka łatwa nie będzie..no ale mówi się trudno.. Gawit - ja pamiętam dokładnie ten dzień kiedy test robiłaś, pamiętasz jak się śmiałyśmy, że fajnie by było gdybyśmy równocześnie zaszły w ciąże ;) bo my mamy tego samego dnia urodziny i może nasze dzieci też by miały...no i zrobiła test i był pozytywny a ja kilka dni potem :D popatrz jak to szybko zleciało :) Co do chrzestnego, to fakt, mógł odmówić, chociaż ja sądzę że nie było mu to na rękę i nie odmówił tylko że mu głupio....i teraz sama nie wiem, czy to była dobra decyzja, no ale wycofać się teraz to już dziecinada... I jeszcze powiedział że być może będzie sam na imprezie bo jego żona ma zaplanowany zjazd z jakiegoś forum....i też sobie pomyślałam, że no super, niby się tu z nami przyjaźnią i tak dalej a forum dla Agaty ważniejsze, tym bardziej że na pewno mogłaby termin sobie inny ustalić bo to ona sama organizuje... No ale zobaczymy w każdym razie ja mam niesmak po tym wszystkim. Natalie86- a no widzisz, czyli jednak może ten soczek ma coś takiego że dzieci tak po nim kupkają? częstotliwość kupek się nie zmieniła, tyle że od jakiegoś czasu są rzadsze niż były.. Mój zjada średnio 800-900 ml na dobę i wygląda bardzo słusznie, niedługo policzki to mu się pourywają z ciężaru...no ale on ma apetyt i ja mu ograniczać nie mogę bo by mi strasznie płakał. U nas dziś słoneczko piękne i błękit na niebie ale zimno! wczoraj spadł śnieg a dziś zmroziło, i chyba na spacer nie będę wychodziła z małym. Dziś muszę już nas częściowo spakować, bo jutro wyjazd i martwię się o tą podróż jak nie wiem, chyba zabiorę wszystkie zabawki jakie mamy bo czuję że mały będzie się awanturzył... a w ogóle to nie chce mi się nigdzie jechać, jak pomyśle ile z tym zamieszania i pewnie Krzysiek będzie nam cały pobyt marudził...ehh no ale mus. Trzeba familię przy okazji na chrzciny pozapraszać..
  24. hej wieczorowo Wybaczcie ale nie odniosę się bo jestem zmęczona i wpadłam na chwilkę... Krzyś śpi, ale jest bardzo niespokojny i myślę że noc będzie ciężka, niby śpi ale ciągle kręci główką w prawo w lewo, ciągle rączki idą do buziaka, trze oczka...nie wiem jakiś taki nerwowy trochę jest, ale wieczór spokojny był. Chłopaki grają w karty a ja mam nerwa bo poszłabym już pod prysznic i spać w końcu dziś dzień miałam długi no ale nie będę przy obcych się w szlafroku plątać.... Rozmowa z Sąsiadem przeprowadzona w sumie jakoś tak dziwnie mi jest, bo niby się zgodził powiedział że on nie ma żadnych wątpliwości i że wszystko fajnie, ale zaczął coś o tym, że nie wiadomo czy dostanie zaświadczenie od księdza bo u spowiedzi nie był dawno...dla mnie to jakieś takie wręcz głupie argumenty były...no ale generalnie chrzestnym będzie.,.tylko ja czuję w tej sytuacji jakieś zdrętwienie i myślę, że jednak zgodził się z grzeczności :O ehh czekam tylko jak wujki wyjdą i idę spać... do jutra :*
  25. popatrzcie dziewczyny ile szczęścia na tym topiku jest....tak wielu z Was udało się za pierwszym razem..albo co jeszcze po trudnych staraniach... no tak miałam jechać na miasto a tu zaczęło nieźle sypać.... no ale jak nie pojadę teraz to wcale nie pojadę bo jutro Tom ma służbę, a w piątek wyjeżdżamy.... Mam nadzieję, że do piątku ta zima już przestanie atakować....
×