Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ruda_E

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Zapomniałam trochę o tym forum :) To i ja się pochwalę. Termin miałam na 20.02. Pięć dni później miałam ostatnią wizytę u ginekologa - mimo że nadal i ktg i przepływy były w porządku, lekarz powiedział, że koniec tej zabawy i dostałam skierowanie do szpitala na następny dzień. Przy badaniu stwierdził, że nadal nie rodzę, więc zrobimy test wydolności łożyska i podejmiemy decyzję co dalej. Miałam zgłosić się na 7.30 a o 6.00 obudziły mnie lekkie skurcze. Godzinę później byłam już w szpitalu z 4cm rozwarciem, po chwili odeszły mi wody. O 13.30 mój synek był już na świecie. Z ostatniego USG wynikało, że będzie ważył około 3300g, ale rzeczywistość była inna. Urodził się 3800g i mierzył 58cm! Ponoć dużo jak na pierwsze dziecko, ale ja się cieszyłam, że nie wiedziałam jaki chłop wielki będzie, bo pewnie bolałoby o wiele bardziej! Lekarz się śmiał, że jestem urodzonym inkubatorem, skoro po wszystkich stresach jakie przeszłam, urodziłam zdrowe, donoszone, duże dziecko ;) Bardzo bałam się, że mały po tym wszystkim, co przeszłam będzie nerwowy, niespokojny i będzie dużo płakał. Okazało się wręcz przeciwnie. Leoś popłakuje jedynie jak ma wybitnie pełną pieluchę, lub jest głodny. Głodny jest zazwyczaj co 3-4 godziny, więc spokojnie mogę sobie robić i załatwiać różne rzeczy :) Jak nie śpi, też nie płacze tylko rozgląda się wielkimi oczkami po pokoju :) To z pozytywnych spraw. Z tych gorszych - nadal nie widzieli się z ojcem. Bardzo nie chciałabym zabierać małego do tego miejsca, ale z drugiej strony oznaczałoby to, że przez dwa lata się nie poznają :( nie wiem, co robić. Przeczytałam kiedyś taka rzecz, ze jak kobieta jest w ciąży to to uczucie do dziecka w mniejszym lub większym stopniu jest od chwili kiedy się o nim dowie, a że mężczyzna zazwyczaj dziecko zaczyna kochać jak się urodzi, ze wtedy powoli rodzi sie takie prawdziwe uczucie między nim a maleństwem. Myślicie, że to prawda? Że ojciec mojego synka nie będzie go kochał takim prawdziwym uczuciem, bo nie ma możliwości z nim być na codzień? :(
  2. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak mi pomogłyście :) byłam gotowa zabrać wszystko i się wyprowadzić, ale poszłam za głosem rozsądku i postanowiłam jeszcze porozmawiać. Oczywiście nie obyło się bez drobnej awantury jak zapytałam, czy w ogóle chciał żebym była w ciąży...przesadzilam. Chyba oboje potrzebowaliśmy takiego oczyszczenia atmosfery. Ja rzeczywiście jestem bardzo impulsywna, przed ciążą byłam a teraz wszystkie emocje odczuwam ze zdwojoną siłą. On z kolei powiedział, że jak widzi, że po raz kolejny płaczę bez powodu to czuje się bezradny i nad nim też emocje biorą górę. Tak się nawzajem nakręcamy. Ostatecznie powiedział, że kocha mnie i naszego synka najbardziej na świecie i nie wyobraża sobie życia bez nas :) na co ja oczywiście zaczęłam płakać... Chyba nie byłam do końca obiektywna w tym wszystkim. W każdym razie dziękuję jak nie wiem co! Gdyby nie Wy, spakowałabym się obrażona do domu a to pewnie zaogniło by problem :) Aż najchętniej bym Was wyściskała i wycałowała za pomoc! A mały pastonowił dziś zrobić sobie z mojego pęcherza trampolinę...
  3. Dziewczyny przeżywam dramat. Mój mąż chyba wcale nie chciał tego dziecka! Ba! Zastanawiam się czy i mnie kocha. Z dnia na dzień jest gorzej, awantury o głupoty kończące się moim płaczem, a nierzadko histerią. Mówię, proszę odpuść czasem...jestem w ciąży, nie radzę sobie z emocjami. Na co usłyszłaszałam: to po co zachodziłaś w ciążę? Potem moje prośby, żebyśmy przestali, żeby się tylko przytulił i jego skwitowanie, że już nie będzie robił wszystkiego tak jak mi się podoba. Dalsze awantury, jego chwilowe agresje - nie uderzył mnie, ale zrobił inne nieprzyjemne rzeczy. Nieisbieranie ode mnie telefonów też jest normą. Tłumaczę, że może się coś stać, a za kilka tygodni (nie daj Boże) zacznę rodzić przed terminem na przykład. A jego nie będzie? Ma drugi telefon - dla wspólników - odbiera go o każdej porze dnia i nocy. Poza tymi awanturami jest przykładnym mężem i ojcem. Jest czuły dla mnie i czule rozmawia z naszym synkiem. Tak jest zazwyczaj. Wielu ludzi zazdrości mi takiego męża. Jestem jego drugą żoną. Z ex był rozwiedziony zanim się poznaliśmy, ponoć go zdradzała. Oni starali się o dziecko 2 lata. Takie wyczekane, wychuchane. Jestem zła i jest mi przykro, że mój synek już na starcie ma gorzej, musi suę denerwować i płakać razem ze mną (z opowiadań teściowej, jego i ogólnej relacji jestem pewna na 100%, że jej takich rzeczy nie robił). Powoli staję się zazdrosna o wszystko. Podświadomie czuję, że przez tą sytuację zaczyna mi prEszkadzać jego syn - gdzie kontakt mieliśmy świetny. Wczoraj awantura skończyła sie o 1 w nocy moim wyjściem, trochę z chęci przerwania tego, trochę ze strachu, trochę z bezsilności. Wróciłam usłyszałam ogólne czule słówka z nastawieniem na to, że to moja wina. Obudziłam się godzinę temu, bo długo nie mogłam zasnąć - on w pracy. Zastanawiam się czy nie wziąć rzeczy, psa na smycz i nie wyprowadzić się do rodziców, wyłączyć telefon. Jedyne co mnie powstrzymuje prEd zrobieniem tego, to strach, że on żaden sposób nie zainterweniuje...a mnie będzie gorzej. Mojemu synkowi też. Przepraszam, że nie skomentowałam żadnych waszych poprzednich wpisów i do nieczego się nie odniosłam. Jestem bliska załamania i trudno mi myśleć o czymś innym. Chciałam się z Wami tym podzielić, bo jesteście w identycznym okresie i rozumiecie, co mogę mieć w tym momencie w głowie. Przepraszam za takie przykre opowiadania w miejscu, gdzie powinno być wesoło. Nie radzę sobie.
  4. Lusii, ja pisałam pare stron temu na temat tego, jak u mnie skończyło się przeziębienie. Rozumiem unikanie lekarstw, ale czasami jest to bardziej niebezpieczne niż ich zażycie. Tym bardziej skoro lekarze dopuszczają używanie niektórych farmaceutyków, to chyba żaden z nich celowo nie zaszkodzi pacjentce i jej nienarodzonemu dziecku. Ja musiałam wziąć antybiotyk, gorączkę zbijałam paracetamolem a tradycyjnymi metodami się tylko wspomagałam (mój lekarz prowadzący raczej nie ma skłonności do wypisywaniem recept na wyrost). Szybko się wyleczyłam i nic małemu nie jest. A lekceważenie przeziębienia, które w rym okresie w szybki i łatwy sposób może przekształcić się w grypę chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem. Na Twoim miejscu zbiłabym gorączkę paracetamolem (ginekolog kazał mi brać apap C - jedną tabletkę co 8 godzin, chyba że gorączka odpuści). A jutro udała się do lekarza. Nie męcz siebie i maluszka. Pozdrawiamy ciepło :)
  5. Cześć, trochę mnie tu nie było. Miałam strasznie męczący dzień, więc tak po krótce: póki co mój bilans kg sprzed ciąży a teraz wynosi -1. Do 10 tygodnia schudłam prawie 6 kg, to teraz nadrabiam ;) Glukozę będę robiła po 7 listopada, bo wtedy mam wizytę i tak rozmawiałam z ginekologiem. Co do spania w nocy, to był dramat :( Drętwiały mi biodra, kolana bolały. Czasami nie mogłam nogi wyprostować. Lekarz polecił mi jednodniowe soki marchewkowe Marwitu po dwa dziennie i jedną tabletkę magnezu - może to autosugestia, ale trochę lepiej. Do tego dręczą mnie straszne sny, takie ni z gruchy ni z pietruchy z niczym nie związane...no i ten strach o spanie na prawym boku. Zapomniałam o to zapytać na wizycie. Myślicie, że to prawda, że może to skutkować żylakami i niedotlenieniem maleństwa? (chodzi mi o ten ucisk żyły głównej, czy jak to się nazywa). Najgorsze to dręczy mnie Powracającą infekcja pęcherza. Zaczęłam od 2300/um potem zeszło do 400 następnie do 300, a ostatnio po kolejnej kuracji furaginem znowu 1500!!! Lekarz dał mi antybiotyk, ale boję się go znowu brać. I żurawinę jem i piję i dużo wody, a tu znów i znów :( Co począć? P.S Moje "małe" waży już 610 gram :D
  6. Hehe ja na każdym kroku słyszę podobną bzdurę. Że jak się poleje brzuch widą to dziecko będzie pijakiem, że nie wolno robić wcześniej wyprawki - przynosi to pecha, że patrzenie przez wizjer powoduje zeza u dziecka, że patrzenie na księżyc jest równoznaczne z urodzeniem łysego dziecka, że picie czystej wody mineralnej może być przyczyną wodogłowia (sic!), że dotykanie brzucha ciężarnej przynosi niesamowite szczęście. Póki są niegroźne, można się tylko pośmiać. Niestety usłyszałam też coś przerażającego - po narodzinach dziecka, gdy to się w nocy czegoś przestraszy i zacznie głośno płakać, należy nad jego główką przelać gorący wosk przez dziurkę od klucza... Odogoni to demony a figura z wosku pokaże, co wystraszyło maleństwo. Aż mi ciarki po plecach przechodzą, jak pomyślę co przy takich obrzędach mogłoby się wydarzyć. Co do wyprawki - baaaaardzo powoli :) (i nie wynika to z powyższego przesądu :P ). Oglądam wózki, łóżeczka, a kupuje ubranka, poduszeczki, kocyki etc. Poszłam dzisiaj do lekarza z NFZ, żeby dał mi skierowanie na echo serca płodu. Dziadek się postarał i załatwił wizytę u wybitnej pani profesor, tylko potrzebne było skierowanie. Mój lekarza prowadzący nie ma w ogóle kontraktu z funduszem, więc musiałam zrobić sobie wyprawę. Taki fajny dziadek, że nie mogłam się nadziwić. Powiedziałam wprost o co chodzi a on bez niczego dał mi skierowanie :) Przy okazji posłuchałam serduszka i w ogóle byłam miło zaskoczona. Z maleństwem wszystko ok, ale jak jest okazja to czemu nie skorzystać - idę 23 października. P.S Zapomniałabym. Powinnam się pozbyć psa z domu, bo dziecko może być przez to głupie! Tfu tfu na psa urok :D
  7. Pytam, bo mój się właśnie denerwuje, że wyciągam z pracy w środku dnia, żeby pojechał ze mną na pobranie krwi :) zawsze powtarza, że całe życie był dobrym człowiekiem i za jakie grzechy :P oczywiście wszystko żartem ;) Pamiętam jak w czerwcu na pierwszym USG, gdzie było widać serduszko wielkości ziarenka maku się poplakał. Ja - widząc, że On tak się wzruszył - też zaczęłam płakać. A na koniec i lekarzowi się łezka w oku zakręciła :P
  8. Sarenką zgodzę się, ale miałam na myśli wizyty typu pobranie krwi, wypisanie recepty czy odebranie wyników, bez USG. Też chodzi?
  9. http://wozki-dla-dzieci.com/wozki-3-w-1-hartan-topline-s-xl-2013-spacerowkagondola-falt-fotelik-maxi-cosi-pebble-kurier-gratis-p-14959.html?zenid=f84d2e8b88b33672b1093bdbda92e8f2 Coś takiego mi się marzy.
  10. A ja nie śmiałam się odezwać, chociaż za każdym razem, gdy widzę nowy post w tym temacie, zaglądam z ciekawością i nadzieją na dobre wieści. Po wcześniejszych wpisach podejrzewam, że dużo tu dziewczyn, które w milczeniu śledzą bieg sytuacji. Fakty pozostaną faktami, ale zdarzają się przypadki, których współczesna medycyna nie potrafi wytłumaczyć - prawda? A większość z nich oparta jest właśnie na takim spokoju ducha, który Ty prezentujesz. Widzieć tyle radości i czerpać garściami szczęście w sytuacji, gdzie inni widzieliby tylko tragedię. Chciałabym mieć choć trochę Twojego podejścia. Ciąża to wbrew pozorom trudny okres. Hormony, obawy, niepokoje, zmiany. Sama ciężko to znoszę. Tragedią jest dla mnie kłótnia z mężem. Myślę, że nie dla mnie jednej. Nagle gdzieś pojawia się taka osoba jak Ty. Wtedy sobie myślę, jaką kretynką trzeba być, żeby błahostkę traktować rangą problemu. Twoje podejście skłania do refleksji. Ściskamy i całuję Was obie bardzo mocno! Nie podawajcie się, bo mam nadzieję tu kiedyś wejść i przeczytać "moja córeczka ma się dobrze". Los potrafi dużo wynagrodzić!
  11. Ja się nastawiłam na taki 3 w 1. Na ten czas, ci będziemy rodzić to chyba najlepsze rozwiązanie :)
  12. mamaAnusi jak dajesz sobie radę bez męża? Ja też nie pracuję, swojego sporkałam zaraz po studiach i nawet nie zaczynałam pracować. Kiedyś na pewno zacznę rozwijać się zawodowo, ale póki co zamarzyło nam się dziecko (tym bardziej, że mój jest 10 lat ode mnie starszy). Najcześciej jest tak, że wychodzi koło 9-10 rano a wraca bardzo późnym wieczorem, czasami nawet przed północą :/ Zdarza mu się w ciągu dnia wpaść na trochę do domu :) Szczerze Wam powiem, że ciężko mi tak samej całe dnie spędzać. Jedynie weekendy wyegzekwowałam w całości dla siebie. Reasumując podziwiam Cię :) zresztą te wszystkie dzielne kobiety, co pracują do zaawansowanej ciąży też...ja się rozleniwiłam, a że mamy leniwego psa, to razem grzejemy meble wypoczynkowe u nas w domu :P
×