Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

maja2204

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez maja2204

  1. piekna_radosna-ciesze sie,ze juz nie jestes smutna,ze jestes szczesliwa,spokojna i Twoje zycie stalo sie Twoim wyborem.:-) Ciesze sie szczegolnie z tego,ze pomoglas sama sobie w odpowiednim momencie,ze nie dopuscilas do dlugoletniego zwiazku z nieodpowiednia osoba. Co do kochania siebie,to na pewno kochasz siebie w jakims stopniu(moze nawet w wiekszym,niz Ci sie wydaje),teraz wystarczy dojsc do tego,w czym siebie nie kochasz i zrozumiec,zaakceptowac,pokochac.Wybaczanie sobie tez jest wazne.Jezeli cos Ci nie pasuje-mozesz zmienic,ale mysle,ze dopoki nie zrozumiesz skad sie wzielo,dlaczego tak jest,nie pogodzisz sie z tym,nie zmienisz. W ogole to mysle,ze kochanie siebie ma wiele wspolnego z poczuciem swojej wartosci.A miec poczucie swojej wartosci,tzn. znac swoje wady,zalety,godzic sie z tym.Jezeli cos mi nie pasuje i chce zmienic,to wymyslam jak i zmieniam.Tworze siebie. W ogole,to yeez napisala dzisiaj,jak sie teraz zorientowalam,o kochaniu.Teraz sie zastanawiam,czy poczucie swojej wartosci zawiera sie w kochaniu siebie,czy najpierw trzeba miec poczucie swojej wartosci,a dopiero potem mozna pokochac siebie naprawde. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  2. Anno66-dzieki za wiedze.Tej ksiazki nie czytalam.Zreszta,jak pisalam,wcale duzo ksiazek nie przeczytalam.Troche.Pomaga mi ta wiedza przez Was wklejana. Pozdrawiam Cie cieplutko:-)
  3. Anonimowy Zbirku-w takim razie przyjmij ode mnie ile potrzebujesz milosci,zyczliwosciradosci:-D i usmiechu:-).Moze Ci to troche pomoze w wyjsciu z dolu,wtedy pewnie latwiej go zakopiesz.;-)Ja tez nie przypuszczam,zebym kogos urazila,ale-wiadomo to?:-)Tak sie moge czasami czegos o sobie dowiedziec,popracowac wiecej nad kontaktami miedzyludzkimi. Pozdrawiam Cie cieplutko
  4. HEEEEEEEEEEEEEEEEEJPozdrawiam Was Wszystkie,Dziewczyny cieplutko Wiekszosc z Was zniknela.Dlaczego?Mozecie mi napisac?Moze cos sie wyjasni i zapanuje tu inna atmosfera.Jezeli ktoras sie poczula urazona czyms w jakims moim wpisie,to chetnie wyslucham czym.Jezeli nie,to napiszcie czemu sie nie odzywacie,moze to cos wyjasni i zmieni sie atmosfera.Tego milczenia nie rozumiem.Moge tylko przypuszczac,ale przypuszczenie przeciez nie jest pewnoscia. Jezeli czytacie,to napiszcie chociaz kwiatka,czy leba. Na razie,pa,pa.:-)
  5. Kadarko-nie wiem,czy czytalas wszystkie wpisy Licji.Ten syn ma prawie 17 lat,nie wiem,kiedy konczy 18.Dla sadu 18-latek jest dorosly.Ona nie ma dochodu,nie ma gdzie sie wyprowadzic,tzn.tak uwaza.Proponowalam jej schronisko dla ofiar przemocy.Znalam z pracy dziewczyny,ktore tam byly.Teraz mi sie przypomnialo,ze one tam byly z dziecmi.To byly male dzieci.Syn Licji jest prawie dorosly,mysli(o ile dobrze zrozumialam) podobnie do jej meza,podobnie jak jej maz do Niej podchodzi.Nie wiem,czy wyprowadzilby sie z matka.A rozwod trwa pare,kilka lub wiecej miesiecy.Mysle,ze wyprowadzajac sie do schroniska dla ofiar przemocy,mialaby o tyle dobrze,ze spokojnie moglaby sie zajac soba,powinien tam byc psycholog,prawnik,mialaby czas na znalezienie pracy,pomogliby jej,czulaby sie bezpieczna.Gdyby nawet maz sie zjawil,nie wpuszcza go,moga tez wezwac policje.Mialaby w ten sposob wsparcie w realu,skoro nie ma znajomych-swoich,wszyscy sa znajomymi meza,ktorym on bajki opowiada. Z tego,co rozumiem,ona jest tak zgnebiona,zastraszona,dobita,ze nie wie,jak rozmawiac z tym synem,zeby to odnioslo jakis sensowny skutek.On jej nie rozumie,rozumie ojca,nie wspolczuje jej,nie robi nic,zeby jej jakos pomoc,wesprzec,zgadza sie z ojcem.Tragiczne.To dziecko jest wytresowane przez meza.Sorry za okreslenie,ale nie wiem,jak to nazwac,a wychowaniem nie dam rady.:-( Masz racje,ze problem tkwi w mentalnosci takich kobiet.Ale caly problem,uwazam,tkwi w mentalnosci Licji,jej meza,a teraz rowniez syna.To ja dodatkowo dobija,gdy syn po pobiciu matki "przyklaskuje"ojcu. :-( Dlatego pisalam,ze ona stracila syna jakis czas temu.Chodzi mi tylko o mentalnosc tego syna,o zaburzona psychike,emocjonalnosc,brak wspolczucia,o to,ze on staje po stronie ojca w tej walce.(bo wg.mnie to jest walka,a nie zwiazek,nie rodzina). Uwazam,ze ona powinna odejsc i zmieniajac siebie,swoja psychike,swoja mentalnosc,ma duza jeszcze szanse dogadac sie z synem,miec jakis wplyw na niego,inny niz teraz,inny niz ten maz. Pozdrawiam Cie cieplutko. Licjo,sorry,ze pisze znow w 3-ciej osobie,ale jak sama widzisz,Twoim problemem troche osob sie przejmuje,pomagamy Ci jak umiemy.Swoja droga odzywaj sie moze,jak tylko dasz rade.Bylas jeszcze gdzies oprocz lekarza i policji? Trzymaj sie cieplutko,nie daj sie,nawet boj sie,ale dzialaj,rob cos.Wybrniesz z tego na pewno.Wierze w Ciebie.Dasz rade.
  6. Anonimowy Zbirku-ja przypuszczalam o czym piszesz.Domyslilam sie ze chodzi Ci o to,iz syn Licji pewnie bedzie chcial zostac z ojcem,ale o ile dobrze pamietam,ten syn jest prawie "dorosly"(17 lat).Nie odebralam wiec tego,co pisalas,jako zastraszanie.Zastosowalas po prostu skrot myslowy. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  7. Anonimowy Zbirku-co do Licji,to uwazam,ze ona w wyniku rozwodu nie straci syna.Ona go na razie stracila jakis czas temu.Teraz to ona ma szanse go ODZYSKAC,jak popracuje nad soba.A co do tego syna,to mialam takie skojarzenie z Hitler Jugend.Szli tam nastolatkowie,przekonani o slusznosci tego,co robia.Odpowiednio ksztaltowano im myslenie,dzialanie,robiono z nich ludzi nieczujacych-nieludzkich.Kazde dziecko mozna wychowac po swojemu.Tylko dlaczego matka nie miala na nie wplywu?Nie wiedziala jak,dala sie przekonac,ze maz mysli "lepiej",jego wychowanie jest"sluszniejsze",nie miala wlasnego zdania na temat wychowania syna,nie umiala tego zdania obronic,czy jeszcze cos innego?Bala sie odezwac?Przeraza mnie tez to,ze tak wiele kobiet nie pracuje.Ja nauczylam sie w ciagu mojego zycia tego,ze nie wiadomo,przed jaka sytuacja sie w zyciu znajde-moze to byc rozwod,czyjas smierc,choroba.Nauczylam sie,ze warto miec jakikolwiek dochod.Wtedy w razie czego nie zostaje bez pieniedzy.Mysle,ze nawet,gdyby moj maz zarabial miliony,pracowalabym i to niezaleznie od niego.Ja wiem-problemy z praca,bezrobocie,zalezy jaki ma sie zawod,maz mowiacy np.ja wole,zebys byla w domu.A juz gdyby mi nie pozwolil isc do pracy...oooooooooooooo,to by mi juz baaaaardzo dalo do myslenia.To jest dla mnie dazenie do uzaleznienia mnie.Nawet propozycja,ze moglabym nie isc do pracy,jest dla mnie zastanawiajaca.Argumentow niektorzy maja mnostwo,ale ja nie dalabym sie przekonac.Poza tym,czulabym sie niepelna,gdybym nie miala pracy,zalezna od tego kogos pod wzgledem finansowym.Nie lubie.Poza tym lubie wydawac swoje pieniadze.Jezeli wydaje czyjes,to mam skrupuly,chyba ze sama tez zarabiam. Piszesz,ze Licja pisala "tak jakos beznamietnie,bez emocji".Ja odebralam to jako wolanie o pomoc.Mysle,ze w tym sa emocje.Na pewno czuje sie bezradna,bezsilna,boi sie,nie wie co zrobic.Ale rzeczywiscie masz racje,ze nie czuje sie w tym ani rozpaczy,ani burzy uczuc.Malo uczuc odbieram.Dlaczego?!Gdzie sa te uczucia?Wiele spraw daje mi do myslenia.Ten brak przyjaciol,rodziny.Jezeli ktos do tego dopuscil,tzn.,ze jest jeszcze gorzej,niz pisze,albo to jest wymyslone.Ja rozumiem,ze moga byc rozne sytuacje,rozni sa ludzie,z rozna iloscia roznych problemow,w roznym stopniu,roznie mozna czuc,roznie tlumic uczucia,ale...czegos nie rozumiem,tylko nie wiem czego. Licjo,sorry,ze pisze o Tobie w 3-ciej osobie.Sorry za ewentualne nieprawdziwe przypuszczenia. Moze sie nie pytaj policjantow,tylko zloz sprawe w prokuraturze-o znecanie sie psychiczne i fizyczne.Mozesz jeszcze zlozyc sprawe o rozwod.Ale przede wszystkim-zacznij szukac pracy.Koniecznie!A moze zacznij od schroniska dla ofiar przemocy,wtedy spokojnie pozalatwiasz swoje sprawy,bez presji nad soba.Boj sie i dzialaj!A co z tymi Twoimi znajomymi,rodzina?Dlaczego nie masz przyjaciol? Ja nie rozumiem do konca Twojej sytuacji,zwlaszcza tego braku jakiegokolwiek wsparcia-przyjaciol,rodziny obok Ciebie...Dlaczego nikogo nie ma?Dlaczego nie masz swoich znajomych?Jezeli ich kiedys mialas-dlaczego Cie zostawili?Nie mowilas prawdy o swojej sytuacji? A Twoj syn,jezeli nie odsuniesz sie od nich na razie,moze byc taki,jak Twoj maz.Twoja szansa,jezeli chcesz mu pomoc,jest-o d e j s c.Pokazesz mu w ten sposob,ze Ty sie na to nie zgadzasz,co robi Twoj maz.On zobaczy w Twoim odejsciu Twoj sprzeciw.Dopoki tam jestes,to ja to rozumiem tak,ze on z jego mysleniem uwaza,ze Ty sie na to zgadzasz,ze Ci to pasuje.On sie nie zastanawia nad tym,ani mu to pewnie nie przyjdzie do glowy,ze mozesz byc zastraszona,ze Twoje dzialania wskutek tego moga byc nieskuteczne.Twoj maz nauczyl go myslenia po swojemu.On nie jest soba,jest wytresowany przez Twojego meza.To jest straszne,ale uwazam,ze jedyne i skuteczne bedzie odejscie,praca nad soba,potem kontakt z synem,ale zebys umiala z nim rozmawiac-skutecznie,najpierw popracuj nad soba.Wtedy rozmowy z nim moga odniesc jakis skutek,przez Ciebie zamierzony.Mysle,ze im dluzej czekasz z odejsciem,tym bardziej utrwalaja sie w nim cechy Twojego meza.Jak odejdziesz,jest szansa,ze po jakims czasie dasz rade miec jakis wplyw na niego.Jak Ty zrozumiesz,zmienisz swoje zachowanie,reakcje,myslenie,mowienie,do niego powoli zacznie cos docierac.Jesli zostaniesz,dasz sie nadal wykanczac,sytuacja sie nie zmieni.Nic Ci oczywiscie nie narzucam,to wszystko zalezy od Ciebie.Przydaloby Ci sie jednak jakies zyczliwe,madre,skuteczne wsparcie w realu.Cieplutkie pozdrowionka.
  8. Anonimowy Zbirku-to,co ktos pomysli,zalezy od tego kogos.Kazdy ma swoje myslenie,swoje rozumienie,swoje odbieranie.Niestety(pisze w tym momencie ogolnie)niektorzy ludzie nawet fakty potrafia przekrecac,wlasciwie to nie rozumiem dlaczego,ale niektorzy maja jakis problem i,moze nie zawsze,ale rzeczywistosc odbieraja inaczej,slowa slysza inne,niz sie mowi.Sprobuj powiedziec kiedys 1-no zdanie do osoby,z ktora nie mozesz sie dogadac i spytaj sie jej,jak Cie zrozumiala.Mozesz uslyszec calkiem inny sens,inne swoje slowa.Jezeli ktos zamierza udowodnic samemu sobie,ze jest tak,jak mysli,to udowodni.Po prostu zobaczy w czyms tylko to,co chce widziec,uslyszy tylko to,co chce slyszec,zrozumie inaczej i cokolwiek bys nie zrobila,nie powiedziala,nie odczyta Twojego przekazu prawdziwie.Jezeli np.ktos sie nastawi,ze robisz mu krzywde,to tak bedzie odbieral to,co robisz,ze w rezultacie to,co nie jest robieniem krzywdy,dla niego bedzie(np.bedzie sie doszukiwal podtekstow,ktorych nie ma).Jego podswiadomosc moze podstawiac chociazby zamiast faktycznej osoby-inna,z przeszlosci,podstawiac jej zachowania,jej slowa,jej reakcje i ktos moze przypisywac to osobie z terazniejszosci,ktora jest zupelnie inna,ale moze uzyla podobnego okreslenia,zrobila cos,co dalo skojarzenie czyjejs podswiadomosci.A dzieje sie tak,uwazam wtedy,gdy tkwi w nas duzo nie zalatwionych jeszcze sytuacji,problemow,uczuc z przeszlosci,ktore gryziemy,sa w nas stlumione i odzywaja sie,ale nawet o tym nie wiemy.Powiedzmy,ze na 100% Twojego zdenerwowania w terazniejszosci-10% to jest sytuacja z terazniejszosci,a 90%-niezalatwione uczucia z przeszlosci.Ale ktos tego nie wie,na dokladke nie bierze odpowiedzialnosci za swoje uczucia,reakcje,slowa,nie zastanawia sie nad tym,jak jego zachowanie,slowa,moga byc odbierane,tylko tobie przypisuje "wine"(ktorej nie ma).Do tego zwykle dochodzi obnizone poczucie wlasnej wartosci i wtedy,nawet jak mowisz normalnie,ktos czuje sie gorszy.Ty nie robisz nic,zeby sie tak poczul,ale ktos po prostu porownuje sie z innymi,ma problem z akceptacja samego siebie,nie ma prawdziwego poczucia swojej wartosci,nie daje sobie prawa do popelniania bledow,uwaza,ze powinien byc doskonaly.Nie bede wnikac juz w przyczyny,bo i tak za bardzo sie rozpisalam.Wszystko to bylo oczywiscie moje zdanie,moje myslenie,moje rozumienie. A co do tego,co zostalo napisane na temat mojej sytuacji i dzieci-zeby to chociaz byla prawda... Pozdrawiam Cie cieplutko. :-) Mam nadzieje,ze sie niedlugo ociepli i bedziesz mogla napisac,co Cie boli.Jezeli masz ochote,mozesz napisac na mojego maila.Odpisze,jak tylko dam rade.Teraz jestem do wtorku rano,potem wracam za tydzien,we wtorek.
  9. yeez-ja wiem,ze kazda z nas ma jakis wlasny powod,dla ktorego jest na forum.Ja tylko zadalam pytanie "dlaczego?" :-)
  10. PieknaSmutna-nie pomylilam sie.Wydawalo mi sie,ze wystarczy Ci odrobina pomocy,wsparcia,zyczliwosci,milosci,a zaczniesz sobie sama radzic.Jestem z Ciebie b.dumna.A pamietasz o dokochaniu samej siebie? Wiesz,ja to tak rozumiem,ze w czym mamy brak,to oczekujemy od partnera,ze nam to da.A mamy byc nie kawalkiem,nie polowka,tylko pelnia.Jezeli mi brakuje milosci do samej siebie,mam w tym braki,to bede wymagala od partnera za duzo.Jezeli spotkalas sie z okresleniem "czepia sie faceta jak bluszcz",to mysle,ze to sie tyczy kobiet,ktorym brakuje milosci do samych siebie i za duzo wymagaja od faceta.Najchetniej bylyby z nim 24 godz. na dobe,zylyby jego zyciem,non stop z nim itd.itp.,az mu "brakuje oddechu". Pozdrawiam Cie cieplutko.
  11. Anonimowy Zbirku-sympatyczny nick,choc mysle,ze nie jestes juz ani anonimowa,ani zbirkowata. Odpisuje dopiero teraz,bo nie bylo mnie pare dni i nie mialam dostepu do komp. Gratuluje odwagi,nie kazdy by sie przyznal w sytuacji,gdy podejrzenie padlo juz na kogos innego.Dzieki,choc ja i tak mam na ten temat wlasne zdanie-nie zamierzalam sie odzywac,bo w tym momencie wazne bylo dla mnie to,ze wiem,ze to nie ja.Nie przejmuje sie juz od dawna,jezeli ktos mysli cos nieprawdziwego na moj temat.Milo mi,ze lubisz mnie czytac. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  12. Jesienna Rozo-ja na Ciebie nie wchodze,to jest Twoje odbieranie.Twoja forma pisania jest dla mnie oburzajaca.Nie chcesz poznawac siebie-Twoja sprawa.Masz prawo byc taka,jaka jestes.Powiedz mi tylko,a raczej sama sobie,w jakim wlasciwie celu zjawilas sie na forum?Czasami mam wrazenie,ze na niektorych tutaj osobach i w niektorych swoich postach wyzywasz stresy ze swojego zycia.A my nie po to tutaj jestesmy.To jest ostatnia sprawa,jaka Ci mam do powiedzenia,szkoda mi czasu na czytanie Twoich postow i pisanie do Ciebie,bo i tak rozumiesz inaczej,niz ja pisze.Mozesz pisac sobie do mnie,czy o mnie co i jak tylko zechcesz.A jesli chodzi Ci o ocenianie,to mozesz pojsc do szkoly,tam oceniaja.My sie uczymy wlasnie nie oceniac.Zycze szczescia w dalszym Twoim zyciu.
  13. casta-asertywnosc to nie tylko glosne mowienie nie,nie tylko umiejetnosc obrony swojego zdania,ale tez umiejetnosc uszanowania czyjegos zdania,pomimo,ze moje jest inne. Ja to rozumiem na zasadzie Ty jestes OK i ja jestem OK Twoje zdanie jest OK i moje zdanie jest OK,ale nie musze sie z Twoim zgadzac,ale tez nie mam prawa go nie szanowac.Ty masz prawo miec swoje rozumienie,a ja swoje.Ja szanuje siebie,ale szanuje tez i Ciebie.Szanuje swoje uczucia,ale szanuje rowniez Twoje uczucia. Ty masz swoje myslenie,ja mam swoje,obydwie mamy do tego prawo.Ty czujesz po swojemu,ja po swojemu.Mozemy sie dogadywac na takiej zasadzie,a nie klocic,bo obydwie damy sobie i komus prawo do innosci,nie bedziemy wymagac od nikogo,zeby czul,zachowywal sie tak,jak ja,uszanujemy czyjas innosc. To tak mniej wiecej,jak rozumiem asertywnosc.
  14. Jesienna Rozo-i nie odbierz tego,jako gromu.Pisze do Ciebie z zyczliwosci.Wrogowi bym nie napisala.Proponuje Ci(a zrobisz,co uwazasz,oczywiscie-Twoja decyzja i Twoj wybor)-popatrz sie na niektore swoje wpisy,np.ten ostatni,z godz.23:28.Chodzi mi o forme,w jakiej piszesz-niektore slowa,jakich uzywasz i o to,jak piszesz.Wcale nie trzeba uzywac niecenzuralnych slow,zeby ktos sie mogl poczuc urazony.Przeciez chyba nie to Ci,mysle,chodzi.Poza tym wyczytujesz z naszych postow cos innego,niz piszemy,inaczej je odbierasz.Czy ty czytasz slowa,sens faktyczny,czy doszukujesz sie podtekstow,ktorych nie ma?Przeczytaj moze te swoje posty pod katem-jakbys Ty sie poczula,gdyby ktos do Ciebie tak pisal,jak Ty piszesz.Czy Ty nie widzisz roznicy?Masz prawo czegos w sobie nie zauwazac,ale dlaczego tak sie obruszasz i zloscisz,gdy ktos chce Ci pomoc i zwrocic na cos uwage(przynajmniej tak odbieram niektore Twoje wpisy).Wiele dziewczyn korzysta z tego,jak sie na cos zwroci uwage,czego w sobie nie zauwazyly,bo przeciez nam chodzi o prace nad soba i czasami takie cos jest pomocne(bo nie wszystko w sobie zauwazymy).Mam wrazenie,ze Ty odbierasz zwrocenie Ci uwagi na cos w Tobie tak,jakbysmy Cie chcialy obrazic.Dlaczego to tak odbierasz?Sadow tu nikt nie wyraza,nikt nikogo tu nie sadzi,ani nie wydaje wyrokow.Nie jestesmy taka instytucja,w ogole to zadna instytucja,po prostu grupa wsparcia.Wcale nie krytykujemy straszliwie,ani gremialnie.Przeczytaj o krytyce,bo pisalas rowniez,ze ja Cie krytykuje.Krytyka zawiera w sobie ocene,a ja ani raz Cie nie ocenilam.Pisalam tylko swoje zdanie,albo ze czegos nie rozumiem. Moze zwroc uwage,jak dziewczyny pisza swoje zdanie(nie mowie o niektorych pomaranczkach),a jak Ty to robisz.Z niektorych Twoich postow az emanuja uczucia zlosci,goryczy,zalu.Jak Ci o tym napisalam,zaprzeczylas swoim uczuciom.Oczywiscie,moge sie mylic,ale akurat mi sie nie wydaje. Piszesz o przyklejaniu latek,naklejek,typu:ty nie rozumiesz.Czy Ty myslisz,ze my wszystko rozumiemy,czy znasz kogos takiego?Ja nie.Czy Ty dajesz sobie prawo do nierozumienia,czy uwazasz,ze wszystko powinnas rozumiec?Zgadzam sie,ze przyjemniej jest uslyszec-wydaje mi sie,ze czegos nie rozumiesz,albo mysle ze,albo moze czegos nie rozumiesz,albo moje zdanie jest takie,ze...Jednak,gdy ktos sie zdenerwowal,to moze mu to nie przyjsc do glowy,zeby dodac. Jesienna Rozo-jestes bardzo madra kobieta,wiele z tego,co piszesz,jest trafne.Chodzi mi tylko i mysle,ze dziewczynom tez,o sposob pisania tego.Masz prawo pisac tak,a nie inaczej,ale pozwol tez innym czuc tak,a nie inaczej,po tym jak piszesz i reagowac zgodnie z naszymi uczuciami. Mysle tez,ze uwazasz,iz my Cie nie akceptujemy,bo czasem napiszemy jakies zdanie na temat tego,jak piszesz.Mysle,ze sie mylisz i na dokladke nastawiasz sie z gory,np.teraz czekasz na gromy.Uwierz mi,ze ja chetnie zrozumialabym,z czego wynika,ze tak,a nie inaczej piszesz.Nie musze oczywiscie,ale ja lubie ludzi,lubie rozmawiac z ludzmi,poznawac ich,pomaga mi to w poznawaniu siebie. Pozdrawiam Cie cieplutko.Mam nadzieje,ze nie odebralas tego,co napisalam,zlosliwie.Ja nie umiem byc zlosliwa.
  15. Casta-z ta asertywnoscia faktycznie przesadzilam.Poniewaz rzeczywiscie wg.mnie Twoja reakcja byla zbyt emocjonalna,odebralam to troche inaczej.Tym razem i ja zareagowalam zbyt emocjonalnie,jak na mnie.Zwykle,nim odpisze,czytam wpis przynajmniej 2 razy,a tym razem,przeczytalam tylko raz.Bylam poza tym troche rozkojarzona.Sorry. Cieplutkie pozdrowionka.
  16. casta26-Ewa w Raju nie napisala,zeby nie reagowac.Czytalas dokladnie jej wpis?Bo wg.mnie przekrecasz jej slowa.Nie rozumiem,dlaczego?Poza tym-ona pisze tylko swoje zdanie.Moze popracuj troche nad asertywnoscia,bo z Twojego wpisu nie odebralam szacunku dla jej zdania.Chodzi mi tylko o forme-JAK to piszesz.Bo to samo mozna powiedziec inaczej.Tak samo,jak i Ty-ona ma prawo pisac swoje zdanie.Moze daj jej to prawo,tak samo,jak dajesz sobie.A w asertywnosci,to glownie-Ty jestes OK i ja jestem OK.Rozumiem Twoje oburzenie-zdenerwowalas sie(wczulas sie pewnie za bardzo,co czuje to dziecko),ale przeczytaj moze uwaznie i ze zrozumieniem,co Ewa napisala.Jestes wg.mnie bardzo madra dziewczyna,niektore Twoje spostrzezenia i uwagi sa bardzo trafne,ale-sorry-czasami,tak mysle,za bardzo dajesz sie poniesc emocjom.Rozumiem to tez,taka bylam,ale mozna nad tym popracowac,bedzie Ci latwiej i sympatyczniej w kontaktach miedzyludzkich.Nie odbierz czasami zlosliwie tego,co pisze,nie widzisz mnie-wiem,ale ja nie umiem byc zlosliwa. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  17. Yeez-ja Cie rozumiem,sama jestem za reagowaniem na napady slowne.Ale cos Ci powiem,a potem cos opowiem. Ja przestaje mowic w momencie,kiedy ktos to,co mowie,pisze,odbiera inaczej,rozumie inaczej sens tego,co mowie,jak wszystko wie lepiej ode mnie.Bo to dla mnie przestaje byc sensowna dyskusja.W tym momencie,moze sie myle,ale zaczyna byc dla mnie strata czasu rozmowa z takim czlowiekiem.Mysmy kiedys stwierdzili z moimi przyjaciolmi,ze lepiej sie odizolowac na jakis-dluzszy czas od takiego czlowieka,bo skoro mowienie nie pomaga,to trzeba cos zrobic innego. A teraz Ci cos opowiem.Mielismy tu w towarzystwie takiego agresora.Wiele osob z nim rozmawialo,tlumaczylo,ale on wiedzial wszystko lepiej od wszystkich,probowal mnie kiedys nawet zmusic do myslenia,tak jak on.W pewnym momencie z wielu znajomych zostala mu 1 osoba,ktora na jakis czas dala sie prawie zniewolic(Facet-facetowi,zalezni byli w pracy,materialnie).To dopiero dalo mu do myslenia,ze zostal prawie sam.Ja odpowiadalam lub mowilam mu tylko dzien dobry.Iles osob tez sie odsunelo.Bylam jedna z pierwszych,bo po tym,jak probowal wymusic na mnie swoj sposob myslenia,doszlam do wniosku,ze znajomosc z nim to dla mnie strata czasu.Iles osob tez tak stwierdzilo.Moja mama tez zrozumiala,jak przestalam w pewnym momencie z nimi utrzymywac kontakt,a potem rozmawialam "o pogodzie" okolo roku.Teraz ten facet rozmawia,reaguje inaczej. Yeez-ja tez uwazam,ze trzeba reagowac,ale nie zawsze rozmowa odnosi skutek,albo najwiekszy skutek.Poza tym pewnym osobom trzeba czasami dlugiego czasu i niekoniecznie mowienia do nich,aby cos zrozumialy.Te osoby nie rozmawiaja,tylko walcza.Moze inaczej nie umieja,ale ja za nie sie nie naucze.To jest oczywiscie moje myslenie,moje rozumienie,moje zdanie. A dziewczyny-niektore moga nie odzywac sie dlatego,ze maja jeszcze cos niezalatwione i atak agresora bylby za duzym bolem.Dla innych jest to strata czasu,moze tez nie zamierzaja sie niepotrzebnie denerwowac,jeszcze inne moga podchodzic tak,ze co je ta osoba obchodzi,niech sobie bedzie,jaka jest i niech mowi,to co mowi,one i tak maja wlasne zdanie. Cieplutkie pozdrowionka.i usmieszek sympatii:-)
  18. Yeez-miala byc-nie rozumieja jej(domownicy).Ale bzdura mi sie niechcacy napisala.
  19. Yeez-Licja wg.mnie sie na to nie godzi,tylko poniewaz jest zastraszona,jej dzialania nie sa skuteczne.:-( Ja ja rozumiem,bo tez bylam,tylko,ze ja mialam duzo znajomych,przyjaciol,a jak oni nie pomogli mi znalezc wyjscia z sytuaci(ale przynajmniej moglam sie wyzalic)bo tak bylo,to znalazlam nowych.Ale ja widac bylam mniej zastraszona od niej,ja nie bylam bita fizycznie.Poza tym,bylam po okresie pracy nad soba przy wychodzeniu z nerwicy,znalam swoja wartosc,dzieci byly za mna.A ona wszystkich domownikow,w miejscu,gdzie prawie caly czas jest,ma przeciwko sobienie rozumieja jej,nie licza sie w ogole z jej uczuciami,nie wiem,czy tam w ogole kiedykolwiek bywa lepiej.To musi byc straszny bol.W takiej sytuacji mozna przestac,mysle,widziec w sobie czlowieka,moze Ci zaczac byc wszystko jedno,bo nie widzisz wyjscia,bo nie wiesz,co mozesz zrobic,bo czujesz sie bezradna,bezsilna,bo ktos Cie straszy,wmawia Ci,zenp.ze cokolwiek nie zrobisz,to nic Ci nie pomoze.Ty-jestes przerazona,widzisz,ze nna razie nic nie pomoglo i...zaczynasz w to wierzyc.Co jakis czas cos mowi Ci w tobie,w Twojej tlamszonej caly czas psychice,zejednak przeciez cos mozna zrobic,ze tak dluzej nie dam rady,probujesz znow-nieskutecznie,bo nikt Ci nie pomaga,albo tez nie umie,nie wie jak pomoc i znow na dluzszy lub krotszy czas w to wierzysz,ze nic sie nie da zrobic i znow nic nie robisz,chociaz sie na to nie godzisz.Tak to rozumiem,moze blednie,a moze nie,a moze nie calkiem blednie. Rozumiem tez Ciebie,ale Ty mysle jestes i bylas inna. Pozdrawiam Cie cieplutko,nadal lubie Twoje wpisy,bo nawet jak sie z nimi nie zgadzam,daja mi tematy do przemyslen,a lubie to,jest to dla m,nie dobrym relaksem,rozrywka.
  20. Licjo34-Wspolczuje Ci bardzo.Czujesz sie pewnie tak,jak ja,gdy bylam dzieckiem.Tylko-sorry,nie odbierz tego zlosliwie,to bedzie tylko stwierdzenie-Ty nie jestes dzieckiem.Zdaje sobie sprawe,ze dalas sie prawie zniewolic,ale skoro tu napisalas,tzn.,ze jeszcze jakis kawalek instynktu samozachowawczego sie w Tobie odzywa.Skoro wyszlas pomimo wszystko na zewnatrz po pomoc(brawo,jestem z Ciebie dumna),tzn.,ze jestes mocniejsza,niz Ci sie wydaje.Jestes wg.mnie bardzo madra kobieta,bardzo empatyczna kobieta. Po co Ci napisalam,ze nie jestes dzieckiem?Po to,ze nie jestes bezradna.Mozesz zaczac dzialac niezaleznie od niego.Wiem,ze nie jest to w tej chwili dla Ciebie takie proste,bo sie boisz,bo czasami jestes pewnie przerazona,wystraszona.Ale banie sie i robienie czegos,aby pomoc sobie i potem synowi bedzie mialo konkretny cel,gdzie cos zyskasz Ty i syn.Poza tym swoim dzialaniem pokazesz agresorowi,ze nie jest on wszechmocny(a to bedzie dobrem dla niego),jak mu sie to na razie wydaje.Syn tez zobaczy,ze nie jest to tak,jak ojciec probuje mu pokazac sytuacje.Rozumiem Cie,tez sie kiedys dalam zastraszyc,a w zastraszeniu nasze dzialania przestaja byc skuteczne.Ty i tak sie boisz,wiec po prostu mozesz sie bac i dzialac,ale skutecznie.Na pewno Ci sie to uda.Zreszta juz zaczelas dzialac,piszac tu. Pytasz co masz robic.Sa schroniska dla ofiar przemocy,gdzie pomagaja kobietom ,ktore sa gnebione fizycznie,psychicznie.Tam Twoj maz nie wejdzie do Ciebie.Nie pozwola na to,jeszcze wezwa policje,gdy zajdzie taka potrzeba.Bedziesz tam chroniona.Nie potrzebujesz tam miec pieniedzy.Sa psychologowie,prawnicy.Mieszkajac tam mozesz znalezc prace i sie uniezaleznic.Nie wiem,gdzie mieszkasz,ale w wiekszych miastach schroniska dla ofiar przemocy na pewno sa.Mysle,ze w internecie znajdziesz miejscowosc,w ktorej jest najblizsze schronisko dla ofiar przemocy.Jezeli chcesz dalej-dowiedz sie,czy nie ma czasami rejonizacji.Poza tym powinnas pojsc do lekarza,jak bedziesz miala(moze masz i w tej chwili)slady pobicia,aby zrobil obdukcje.Jak bedziesz bardziej pobita,mozesz isc na pogotowie. Ja na Twoim miejscu poszlabym do prokuratury,nie na policje,ale jezeli tam tez ma znajomosci,to mozesz do wiekszego miasta,pod ktore podlega Twoja miejscowosc-do prokuratury wojewodzkiej.Opisalabym sprawe i spytalabym sie,co ja moge zrobic,zeby byc jak najmniej narazona na jego atak,gdy sie dowie.Powiedzialabym o calej sytuacji,ze jestem zastraszona,ze nie wiem juz co zrobic,ze panicznie sie go boje,ze wzywanie policji nie pomoglo,bo on ich zna,ze uwierzyli mu,bo Ty wiesz,ze na zewnatrz on sie zachowuje calkiem inaczej,ze mu nie uwierzyli,nie wiesz dlaczego,bo przeciez wiekszosc sprawcow przemocy w domu tylko tak sie zachowuje,gdy nikt nie widzi,ze syna tak wychowal,jak wychowal,ze Ty probowalas cos robic,ale okazalo sie nieskuteczne i ze prosisz,aby Ci pomogli zrobic cos skutecznego,bo Ty tak juz nie dasz rady zyc. Przydaloby sie,mysle,zebys miala ze soba obdukcje,lub poszla,jak akurat Cie pobije.Mozesz mu wniesc sprawe o znecanie. Na Twoim miejscu napisalabym tez do programu TVN-Uwaga.Wcale nie zalezaloby mi na tym,ze zobaczy mnie cala Polska,w tym ludzie z mojej miejscowosci,bo to nie ja powinnam sie wstydzic,tylko on,a jezeli ktos jemu wierzy,nie rozmawiajac wcale z Toba,skoro po Tobie na pewno widac stan psychiczny-to ma widac jakis problem. Nic nie piszesz,albo ja przeoczylam,o znajomych.Masz jakichs przyjaciol,ktorzy Cie rozumieja,znaja sytuacje,ktorzy w razie czego w jakis sposob pomogliby Ci? Czy on zneca sie nad Toba na trzezwo,czy po pijanemu,lub po wypiciu jakiegos alkoholu? Pozdrawiam Cie cieplutko.Trzymaj sie,na pewno sobie poradzisz,nie ma sytuacji bez wyjscia,tylko nie zawsze od razu sie to wyjscie znajdzie.Ale juz jestes na dobrej drodze do wyjscia z tego.Teraz potrzeba Ci jeszcze troche czasu i dzialania.
  21. Eutenia-swego czasu ktoras z dziewczyn podawala link do strony z tym wierszem.Ciesze sie,ze Ci sie podobal.Wiele osob,uwazam,nie umie sluchac,szczegolnie chodzi mi o zrozumienie,rozumienie tego,co faktycznie mowie,a nie tego,co ktos slyszy.Ostatnio rozmawialam z dzieciakami,jak uwazam,ze nalezy sluchac,zeby ktos czul,ze sie go slucha i rozumie,zeby czul sie dobrze,gdy go sluchaja.-Powiedzialam im,ze prawdziwe sluchanie jest uwazne,ze skupieniem uwagi na mowiacym(a nie np.zerkanie wtedy w telewizor,czy robienie herbaty),z zapamietywaniem,ze zrozumieniem,z wczuciem sie w uczucia mowiacego(czasami-mysle-te uczucia sa najwazniejsze w czyims mowieniu,chociaz ktos o tym nie mowi i nie nazywa ich,a opowiadaniem sytuacji je wlasnie wyrzuca i pomocne jest pomoc mu je nazwac,pomijajac agresorow,ktorzy-uwazam-zaprzeczja wtedy swoim uczuciom,nie czuja ich chyba).Poza tym uwazam,ze nalezy sluchac slow i sensu.A uwazam to za wazne,poniewaz niektorzy(tak to odbieram)sluchaja tylko sensu,niektorzy slysza glownie slowa,a niektorzy sens i slowa.Jeszcze inni zmieniaja sens,zmieniaja slowa-skutek-slysza zupelnie cos innego i cos innego rozumieja. Z moich doswiadczen wynika,ze kobiety np. w zdenerwowaniu(a jest to wg.mnie burza roznych uczuc lub mieszanina,zalezy na ile ktos jest zdenerwowany),mowia glownie w celu wyrzucenia z siebie roznych uczuc,ale rzadko je wtedy nazywaja. PieknaSmutna Wszystkie Dziewczyny
  22. mmak-ja wycofalam sprawe o znecanie sie psychiczne,bo wycofal mi sie najwazniejszy swiadek.Poza tym,nie zalezalo mi na gnebieniu go(a wygladal,jakby mial dosc),tylko na tym,aby sie wyprowadzil.Pytalam sie na policji,czy gdybym chciala wniesc kiedys znow,to czy moge dolaczyc to,co wycofalam.Dowiedzialam sie,ze tak. W koncu wzielam rozwod bez orzekania o winie,bo stwierdzilam,ze wazniejsze sa moje nerwy i moich dzieci,znaczy spokoj,niz rozwod z orzekaniem o winie i szarpanina nerwow.Potem sie wyprowadzil i wymeldowalam go z urzedu.Ale nie bylo to takie proste,zeby sie wyprowadzil. Jezeli dazysz do eksmisji,to sprawa o znecanie bedzie Ci potrzebna. Dowodem jest kazde wezwanie policji,a policji trzeba mowic,ze sie boisz Ty i dziecko,ze jestescie wystraszeni-bo taka jest prawda,np.po grozbie,po jakimkolwiek zachowaniu,ktore moze wywolac strach. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  23. Jesienna Rozo-mysle,ze kieruje Toba ostatnio bol,zlosc i rozgoryczenie.Napisze moze do Ciebie,jak Ci to przejdzie,bo teraz odbierasz jakos inaczej to ,co pisze. Nie zamierzam z Toba walczyc,walka nie jest moja droga,daze do zrozumienia,porozumienia. Pozdrawiam Cie serdecznie.
  24. Jesienna Rozo-rozumiem Cie,ze piszesz tak,a nie inaczej,ale to nie znaczy,ze sie z tym zgadzam.Nie odbierz tego,co napisze,jako pretensji do Ciebie,bo ich nie mam.Po prostu moje rozumienie jest inne niz Twoje.Szanuje Twoje zdanie,ale moje jest inne.Ulla 35 pisze tutaj po to,zeby znalezc wsrod dziewczyn zrozumienie,wspolczucie.Wg.mnie z Twojego pisania do niej to nie wynika.Jej,tak jak i wielu z nas,chodzi tu o to,aby znalezc akceptacje.Wg.mnie Ty jej tego nie dajesz.Ona potrafi wyciagac wnioski,potrafi myslec,wie,co powinna robic.Wielu dziewczynom,jej takze,chodzi o to,aby ich wysluchac,bo po wyzaleniu sie,po napisaniu tego,co czuje,czulam,robi sie lzej-JEZELI KTOS WYSLUCHA TEGO ZE ZROZUMIENIEM,WSPOLCZUCIEM,AKCEPTACJA,UWAZNIE.Mysle,ze ona nie potrzebuje Twoich rad,poradzi sobie sama,pojdzie wlasna droga.Ona potrzebuje wsparcia w tym,aby akceptowac sama siebie,to,co i jak zrobila.Mysle,ze Twoje zachowanie wsparciem nie jest.Czy Ty swoje dzieci tez tak wychowywalas,mowiac im,co powinny zrobic,nie akceptujac i nie rozumiejac tego,co robia?Czy Ty akceptujesz swoje uczucia? Wiesz,co dla mnie bylo najsmutniejsze w tym,co zrobilas?W momencie,kiedy Ulla 35 sie otworzyla,byla w stanie o tym mowic,co zamknela w sobie na cale lata,Ty uderzylas w otwarta rane,ktora nie miala jeszcze okazji sie zagoic.Rozumiem,nie wyczulas...ale moze czasami nie komentuj. Napisze Ci teraz cos,co dotyczy DDA,DDD.Moze lepiej mnie i Ule zrozumiesz. Gdy prosze,abys mnie wysluchal,a a ty zaczynasz udzielac mi rad, nie robisz tego,o co cie prosze. Gdy prosze,abys mnie wysluchal, a ty zaczynasz mi mowic,dlaczego powinienem czuc inaczej,depczesz moje uczucia. Gdy prosze,bys mnie wysluchal, a Ty uwazasz,ze powinienes cos zrobic, by rozwiazac moj problem, zawodzisz mnie,choc moze wydac sie to dziwne. Sluchaj!Prosilem tylko o jedno,nic nie mow i nic nie rob-po prostu mnie wysluchaj. Rada kosztuje niewiele,moze ze dwadziescia centow, cene jednej gazety,udziela Ci jej Dear Abby i Billy Graham. A ja poradze sobie sam.Nie jestem bezradny. Moze troche zniechecony i zagubiony, ale nie bezradny. Gdy zrobisz za mnie cos,co potrafie i powinienem robic sam, sprawiasz,ze rosnie moj lek, czuje sie coraz bardziej niepotrzebny. A kiedy przyjmujesz jako oczywiste,ze ja czuje to,co czyje, chocby to bylo irracjonalne, wowczas nie musze cie przekonywac ani tlumaczyc ci tego wszystkiego, co kryje sie za irracjonalnym uczuciem. A gdy to jest jasneodpowiedzi staja sie oczywiste i nie potrzebuje juz rady. Irracjonalne uczucia maja sens, gdy rozumiemy,co sie za nimi kryje. Moze wlasnie dlatego,ze Bog milczy i nie udziela nam rad,ani nie stara sie niczego zalatwic-modlitwa czasem staje sie skuteczna. Bog po prostu slucha i pozwala, bys sam do tego doszedl. Prosze wiec,tylko wysluchaj mnie. A jesli zechcesz mowic,poczekaj chwile na swoja kolej-teraz ja wyslucham ciebie. To jest wiersz z ksiazki Thomasa Gordona i Noel Burch "Jak dobrze zyc z ludzmi." Pozdrawiam Cie cieplutko.
  25. Jesienna Rozo-rozumiem Cie,ze piszesz tak,a nie inaczej,ale to nie znaczy,ze sie z tym zgadzam.Nie odbierz tego,co napisze,jako pretensji do Ciebie,bo ich nie mam.Po prostu moje rozumienie jest inne niz Twoje.Szanuje Twoje zdanie,ale moje jest inne.Ulla 35 pisze tutaj po to,zeby znalezc wsrod dziewczyn zrozumienie,wspolczucie.Wg.mnie z Twojego pisania do niej to nie wynika.Jej,tak jak i wielu z nas,chodzi tu o to,aby znalezc akceptacje.Wg.mnie Ty jej tego nie dajesz.Ona potrafi wyciagac wnioski,potrafi myslec,wie,co powinna robic.Wielu dziewczynom,jej takze,chodzi o to,aby ich wysluchac,bo po wyzaleniu sie,po napisaniu tego,co czuje,czulam,robi sie lzej-JEZELI KTOS WYSLUCHA TEGO ZE ZROZUMIENIEM,WSPOLCZUCIEM,AKCEPTACJA,UWAZNIE.Mysle,ze ona nie potrzebuje Twoich rad,poradzi sobie sama,pojdzie wlasna droga.Ona potrzebuje wsparcia w tym,aby akceptowac sama siebie,to,co i jak zrobila.Mysle,ze Twoje zachowanie wsparciem nie jest.Czy Ty swoje dzieci tez tak wychowywalas,mowiac im,co powinny zrobic,nie akceptujac i nie rozumiejac tego,co robia?Czy Ty akceptujesz swoje uczucia? Wiesz,co dla mnie bylo najsmutniejsze w tym,co zrobilas?W momencie,kiedy Ulla 35 sie otworzyla,byla w stanie o tym mowic,co zamknela w sobie na cale lata,Ty uderzylas w otwarta rane,ktora nie miala jeszcze okazji sie zagoic.Rozumiem,nie wyczulas...ale moze czasami nie komentuj. Napisze Ci teraz cos,co dotyczy DDA,DDD.Moze lepiej mnie i Ule zrozumiesz. Gdy prosze,abys mnie wysluchal,a a ty zaczynasz udzielac mi rad, nie robisz tego,o co cie prosze. Gdy prosze,abys mnie wysluchal, a ty zaczynasz mi mowic,dlaczego powinienem czuc inaczej,depczesz moje uczucia. Gdy prosze,bys mnie wysluchal, a Ty uwazasz,ze powinienes cos zrobic, by rozwiazac moj problem, zawodzisz mnie,choc moze wydac sie to dziwne. Sluchaj!Prosilem tylko o jedno,nic nie mow i nic nie rob-po prostu mnie wysluchaj. Rada kosztuje niewiele,moze ze dwadziescia centow, cene jednej gazety,udziela Ci jej Dear Abby i Billy Graham. A ja poradze sobie sam.Nie jestem bezradny. Moze troche zniechecony i zagubiony, ale nie bezradny. Gdy zrobisz za mnie cos,co potrafie i powinienem robic sam, sprawiasz,ze rosnie moj lek, czuje sie coraz bardziej niepotrzebny. A kiedy przyjmujesz jako oczywiste,ze ja czuje to,co czyje, chocby to bylo irracjonalne, wowczas nie musze cie przekonywac ani tlumaczyc ci tego wszystkiego, co kryje sie za irracjonalnym uczuciem. A gdy to jest jasneodpowiedzi staja sie oczywiste i nie potrzebuje juz rady. Irracjonalne uczucia maja sens, gdy rozumiemy,co sie za nimi kryje. Moze wlasnie dlatego,ze Bog milczy i nie udziela nam rad,ani nie stara sie niczego zalatwic-modlitwa czasem staje sie skuteczna. Bog po prostu slucha i pozwala, bys sam do tego doszedl. Prosze wiec,tylko wysluchaj mnie. A jesli zechcesz mowic,poczekaj chwile na swoja kolej-teraz ja wyslucham ciebie. To jest wiersz z ksiazki Thomasa Gordona i Noel Burch "Jak dobrze zyc z ludzmi." Pozdrawiam Cie cieplutko.
×