Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

maja2204

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez maja2204

  1. Anno 66 -czy to do mnie pisalas"wierna czytelniczko-jestes tu jeszcze?" Jezeli do mnie,to tak i pewnie bede,bo mi to pomaga w roznych sprawach-nawet samo czytanie Was.Innym razem napisze Ci,w czym konkretnie,jezeli chcesz.Pozdrawiam Cie cieplutko.
  2. Yeez-pozdrawiam Cie Cieplutko.Wrocilas juz znad Baltyku?Wypoczelas? Teraz moge juz pisac.Wroce wiec do szacunku,partnerstwa i autorytetu. OK.,zgadzam sie,ze jezeli masz szacunek do siebie,to masz szacunek dla innych.Zgadzam sie rowniez,ze szacunek do samego siebie jest podstawa poczucia wlasnej wartosci(no,mysle,ze jedna z podstaw).Powiem Ci tez,ze ja mysle,iz szacunek do siebie ma ten,kto chociaz lubi samego siebie.Ale-co to jest ten szacunek? Bardzo mi sie podoba to,co napisalas o partnerstwie.Tym bardziej mi sie to podoba,ze-jak mysle,sa to Twoje slowa.Zamierzam sobie to jeszcze przemyslec. Wiesz,zamierzam niedlugo porozmawiac z moim m.Juz raz zaczelam z nim rozmawiac o partnerstwie,ale w koncu uciekl od tego tematu.Teraz zamierzam sie lepiej przygotowac i nie dopuscic do ucieczki. Potrzebny mi tez do tej rozmowy m.in.szacunek i autorytet. Co do partnerstwa,to mysle,ze wiele osob uzywa tego slowa,ale nie maja nawet swojego prywatnego obrazu partnerstwa.Mnie tez to troche dotyczy.Moj m.czesto mowi,ze ma partnerke.Fajnie,ale czy ja mam partnera?Uwazam,ze nie.Mysle,ze wtedy nie mozna mowic o partnerstwie w zwiazku,bo to przeciez powinna byc wzajemna,obustronna relacja. Szacunek,autorytet-czasami to mysle,ze te osoby go najbardziej oczekuja,ktore nie maja szacunku do siebie i innych. A jak slysze-podwazasz moj autorytet,to w srodku mam wtedy takie wielkie NIE.O czym mowie?Np. dziecko placze,a moj m.,ze to histeria,zeby wyszla.Ja na to,ze to nie jest histeria(uwazam nadal,ze placz i histeria,to 2 rozne rzeczy).Po chwili slysze,ze ja podwazam mu autorutet u dzieci.Moze ja popelniam jakis blad,ale po pierwsze-3-ka dzieci 9,15,18 slyszy to i ma swoje zdanie,po drugie,dlaczego ja mam pozwolic na to,zeby dziecko myslalo,ze histeryzuje(jezeli to jest placz),a po trzecie-ma prawo sie rozplakac,jezeli ja cos zaboli-psychicznie.Jezeli nawet uwaza,ze reakcja jest nieadekwatna do sytuacji,to nic sie nie dzieje bez przyczyny i wazna jest-uwazam-przyczyna,a nie to,zeby przestala plakac,bo jego to pewnie denerwuje z jakichs wzgledow. Z autorytetem kojarzy mi sie:ktos jest dla kogos autorytetem,mozna sie na tym kims wzorowac,jego zdanie jest dla nas wazne. Mnie nie zalezy na tym,zeby byc dla dzieci autorytetem,daze raczej do tego,zeby im okazac jak najwiecej milosci.Mowie im swoje zdanie,ale nie wymagam,zeby sie nim kierowaly.Mowie im np.moje zdanie jest...,a wybor nalezy do Ciebie.Nie znaczy to tez,ze na wszystko im pozwalam,ale robie wszystko,co umiem,zeby sie dogadac,wspolpracowac itd. O co wiec chodzi z tym podwazaniem autorytetu,bo jezeli ktos robi cos,co mnie sie nie podoba,czuje sie wtedy zle,to mysle,ze dzieci tez i jezeli juz,to ktos sam sobie podwaza autorytet.Na razie tyle,bo zaczynam sie gubic. Mam nadzieje,ze uslysze jakies Wasze zdanie na ten temat. Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
  3. Jesienna Rozo-sorry,ze tak pozno sie odzywam,ale mialam klawiature do wymiany.Teraz moge juz pisac.Mieszkam w Des Plaines,a wlasciwie blizej Park Ridge.Jezeli chcesz,to podam Ci swoj telefon,moglybysmy sobie pogadac czasami,albo sie umowic. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  4. yeez-dzieki,teraz mam wiecej podstaw do wlasnych przemyslen.napisalam juz dzisiaj do cieie 2 azy,ale komputer mi wywalil,a teraz mam do zmiany klawiature.Odezwe sie wiec w poniedzialek.Pozdrawiam Cie cieplutko.
  5. Jesienna Rozo--mozesz mi napisac w jakim jestes miescie?Ja jestem niedaleko Chicago. Pozdrawiam.:)
  6. yeez-masz racje z tym sukcesem.akurat tak jeszcze o tym nie pomyslalam.wiedzialam,czym jest dla mnie.podoba mi sie,ze czesto mowisz krotko,zwiezle i tresciwie. ale zgodzisz sie chyba z tym,ze iles tam osob za sukces uwaza-miec slawe,duzo pieniedzy itp.,ze media mowiac o sukcesie,z reguly to maja na mysli-i nie tylko media.autorzy niektorych ksiazek tez.totez wsrod ludzi,ktorzy nie zastanawiali sie nad tym-pokutuje takie zdanie na temat sukcesu. Pozdrawiam.
  7. czy mozecie napisac mi swoje zdanie,albo co czytalyscie sensownego na temat partnerstwa i szacunku? Pozdrawiam Was Wszystkie cieplutko.
  8. Paolka-smutna-mialas sie odezwac w poniedzialek.Mam nadzieje,ze wszystko w porzadku.Odezwij sie,jesli mozesz. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  9. yeez-zgadzam sie,ze dobra komunikacja i porozumienie jest b.wazne,ale jezeli chodzi o sukces,to nie wiem w czym,zreszta mnie nie zalezy na sukcesach,albo inaczej-zalezy co dla Ciebie jest sukcesem,a co dla mnie.Mnie nie zalezy po prostu na sukcesach typu np."byc gwiazda",wrecz odwrotnie-nie chcialabym.Ale b.Cie lubie.Tak jak i ja nieduzo piszesz o sobie,ale czuje,ze wiele mamy ze soba wspolnego.Oczywiscie moge sie mylic.;o Zreszta lubie w ogole ludzi i wszystkich na tym forum,siebie oczywiscie tez.:) Ja lubie ludzi nie za cos-po prostu lubie.
  10. Jen-nie calkiem zrozumialam chyba Twoje podejscie do zycia teraz.Tak,jak to na razie rozumiem,to jest Ci chyba bardzo ciezko,jezeli tak czesto kierujesz sie tym,co ludzie uwazaja,ze powinnas.A co Ty uwazasz na te tematy?Piszesz na przyklad,ze powinnas rodzicow wspierac-finansowo.Byc moze tak,byc moze nie.A dlaczego tak uwazasz,dlaczego czujesz sie winna?Ja to rozumiem ogolnie tak,ze nie akceptujesz siebie takiej jaka jestes,a akceptacja siebie,to wg.mnie jest podstawa do jakichkolwiek zmian.Jezeli czujesz sie winna,tzn.,ze szukasz winy-nie odpowiedzialnosci,tylko winy i tylko w sobie.Poszukac Ci winy w nich?A czy przygotowalas sie przy nich w dziecinstwie tak do zycia,zeby teraz ich wspierac-nie!Ale wg.mnie nie chodzi o niczyja wine.Jestescie wszyscy odpowiedzialni za sytuacje,jaka jest,ale nie-winni.Popelniliscie jakies bledy,ale,do licha,jestescie ludzmi,a nie idealami i macie do tego prawo.Mozna wg.mnie dazyc do idealu,mozna naprawiac bledy,ktore sie da naprawic,ale tez bez przesady.Kazdy ma jakies swoje mozliwosci,ktos jest dobry w czyms,ktos inny w czyms innym,ale to wlasnie jest ciekawe,ze ludzie sa rozni.Mozna nad soba pracowac i zwiekszac swoje mozliwosci,ale ja pracuje nad tym,co mnie pasuje,co mnie jest potrzebne,a nie innym,bo i tak wszystkich ludzi wokol mnie bym nie zadowolila.Dlaczego uwazasz,ze POWINNAS radykalnie zmienic swoja sytuacje finansowa?Tzn. co?Powinnas sie stac milionerka?Czy wlasnie na tym Ci zalezy? Czy patrzylas sie na siebie na zasadzie-jakie mam wady,jakie zalety.Ktore wady mi nie pasuja,jak moglabym to zmienic.Czy godzisz sie ze swoimi cechami,ktore uwazasz za wady na zasadzie np.nie podoba mi sie kolor moich wlosow,ale moge je farbowac i bedzie mi sie podobal,np.nie podoba mi sie,ze sie jakos tam zachowuje,no to sie oducze,naucze sie innego zachowania.Czy patrzylas sie na swoje wady na zasadzie-sa-no to trudno,co dam rade,to zmienie,co nie,to moze pozniej,a jezeli nawet wcale,to trudno.Jestem tylko czlowiekiem,albo az czlowiekiem.Czy znasz swoje zalety?Sprobuj teraz kilka sobie wymienic.Moze nie koncentruj sie-bo takie sprawiasz wrazenie,tylko na swoich wadach.Znac siebie,to znac swoje wady i zalety.A akceptowac siebie,to godzic sie z tym,ze taka teraz jestem,ewentualnie zastanowic sie,jak zmienic to,co mi nie pasuje i i godzic sie z tym,czego-przynajmniej w tej chwili nie dam rady zmienic.A co-musisz dac rade wszystko zrobic,musisz wiedziec wszystko?Ja np.wiem,ze ja nie musze nic.Nawet umrzec-samo mi sie umrze. Moze sprobuj popatrzec sie na swoje winy jak na bledy,ktore popelnia kazdy czlowiek i ma do tego prawo.Oczywiscie,ze robimy wszystko,co lezy w naszych mozliwosciach,zeby jak najmniej ich popelniac,ale jezeli popelnilismy,albo popelniamy nadal jakis blad-czasami nie wiemy jaki,czasami przekracza to nasze mozliwosci w danym czasie,w danej sytuacji,to co?Swiat sie jeszcze nie zawalil od ludzkich bledow. Pozdrawiam Cie cieplutko,byc moze zle zrozumialam Twoje podejscie do siebie. Pozdrawiam wszystkich cieplutko,do zobaczenia w poniedzialek,bo jade za chwile na kilka dni do pracy,bez dostepu do komp.
  11. niee calkiem blondynka-ciesze sie,ze uslyszalam od kogos sensowne zdanie na temat samodzielnosci i samowystarczalnosci.A z tym,ze to sa slogany chodzilo mi dokladnie o to,ze wiele osob uzywa tych i nie tylko tych slow,nie zastanawiajac sie-samemu nad ich trescia,a rozumiejac je niezgodnie z ich znaczeniem,bo iles razy w ciagu zycia uslyszeli dane slowo i rozumieja je zgodnie z sytuacja,w jakiej to uslyszeli,a niekoniecznie zgodna z wg.mnie prawdziwym znaczeniem tego slowa.Dlatego uwazam,ze sa to slogany,bo ludzie mowia,mowia,a jak sie zapytam czasami-gdy mam inne zdanie na temat znaczenia jakiegos slowa,to okazuje sie,ze nie wiedza,co ono znaczy,albo myla pojecia.Ja od dziecka zastanawiam sie nad faktyczna trescia roznych slow,odkad zauwazylam,ze rozne osoby to samo slowo inaczej rozumieja.Dlatego uwazam,ze wiele slow jest sloganami,bo ludzie powtarzaja uslyszane zwroty ,a tak naprawde nie rozumieja czasami tresci tego,co mowia.I w tym sensie sa to dla mnie wyswiechtane slowa,hasla.Bo czy to slowo niesie ze soba dla tych ludzi jakas tresc,skoro nie rozumieja jego znaczenia?Czy probowalas sie spytac czasami kogos-i siebie rowniez,co znaczy wedlug niego slowo,ktore mowi?Ja czasami sie pytam,jak np.zaczyna sie maly konflikt w dyskusji i zaczynam miec wrazenie,ze inaczej rozumiemy slowa,ktore mowimy dyskutujac o czyms.Po prostu lubie rozumiec dokladnie,co ktos do mnie mowi i co ja mowie.Juz dawno np.przestalam uzywac slow ze slownika wyrazow obcych,czego sie nauczylam w dziecinstwie,gdy okazalo sie,ze moja mama czesto uzywala tych slow niezgodnie z ich znaczeniem.Poza tym iles osob po prostu nie rozumialo,co mowie,a lubie i nadal ucze sie tak mowic,zeby ktos mnie jak najwiecej rozumial. :oOstatnio zastanawiam sie nad faktycznym znaczeniem slow szacunek i partnerstwo,a co sie kogos spytam,co to wg.niego znaczy,to slysze czesto zupelnie cos innego.Chce miec wlasne zdanie na ten temat,jakies tam mam,ale nie jestem go do konca pewna,mam watpliwosci.Jezeli mozecie,to napiszcie mi,prosze,swoje zdanie na ten temat.
  12. Wiesz,Jen,ja tez uwazalam,ze gorzej sobie radze,dopoki nie zadalam sobie pytania:co to wlasciwie znaczy radzic sobie i co to wlasciwie znaczy radzic sobie dobrze.Teraz uwazam,ze kazdy radzi sobie tak,jak umie (i wolno mu),kazdy radzi sobie na miare swoich mozliwosci,kazdy sie uczy(i ma do tego prawo!)Sama siebie przestalam oceniac,czy sobie radze dobrze,czy zle,bo wlasciwie,to przeciez nie ma normy radzenia sobie,kazdy jest inny,inaczej wychowany,inaczej rozumie,inaczej mysli i czuje,troche co innego umie.Ja wiem,ze ludzie w tym nie pomagaja,zeby przestac siebie pod tym wzgledem oceniac.Funkcjonuja standardowe stwierdzenia:"ona sobie dobrze radzi,ona sobie zle radzi,a niektorzy automatycznie zaczynaja sie porownywac.A ja juz wiem-mam prawo byc taka,jaka jestem,wtedy przychodzi akceptacja i milosc do samego siebie. A co to znaczy byc samodzielnym?Czy znasz czlowieka,ktory nigdy nie potrzebuje innych ludzi? A-JESZCZE JEDEN SLOGAN-SAMOWYSTARCZALNOSC-CO TO JEST?Ze mam sama sobie wystarczyc?To ja nie chce,lubie ludzi i nie zamierzam byc pustelnikiem. Mysle,Jen,ze latwiej Ci bedzie,jak przestaniesz siebie oceniac,a zaczniesz sie bez obaw patrzec na sama siebie:jaka jestes,co dajesz,co umiesz,kiedy sie dobrze czujesz,co Tobie daje zadowolenie z zycia i godzic sie z tym,co zauwazysz,akceptowac. A dlaczego Ty wciaz szukasz u siebie winy,a nie bledu?Czy nie porownujesz sie czasami zbyt czesto z innymi?Moze daj sobie prawo do bycia czlowiekiem,ktory ma prawo do bledow,do bycia takim,jakim jest. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  13. Rozumiem,ze nie miesci sie w Twoim swiatopogladzie,ze ktos moze kochac i ranic,bo milosc tak naprawde nie na tym polega.W moim sie miesci o tyle,ze przyjelam to do wiadomosci i wiem,ze ludzie teraz nie umieja kochac.Poza tym uwazam,ze aby kogos nie ranic,trzeba przede wszystkim byc swiadomym tego,ze to,co mowie,czy robie,kogos rani.Trzeba umiec tez patrzec sie na kogos,nie tylko na siebie,trzeba brac pod uwage kogos rowniez i czyjes uczucia,trzeba umiec zobaczyc czyjes uczucia.Wczoraj moj maz wygladal mi na zdziwionego,gdy go spytalam,czy nie zdaje sobie sprawy,ze niemilym zachowaniem zraza ludzi do siebie.A ja bylam zdziwiona jego zdziwieniem,bo dla mnie jest duzo juz lat oczywiste,ze staram sie nie krzywdzic i nie ranic innych i wiem,ze to moze zrazac.Ale tak mi przyszlo mi nagle do glowy sie spytac.No coz,wiem,ze to,co dla mnie oczywiste,nie musi byc oczywiste dla kogos,ale bylam zdziwiona,bo moje dzieci sa tego swiadome od przedszkola.Taaak,codziennie mozna sie czegos dowiedziec o sobie i o innych. a interesujace jest,czemu obwiniasz siebie i innych.Czy dajesz sobie prawo do popelniania bledow,czy to,co zlego zrobisz,to od razu-winna.Czy oczekujesz lub czekasz na kare?Karal Cie ktos czesto w przeszlosci i mowil Ci,ze jestes winna i ze cos jest niedopuszczalne,nie fair,ze nie wolno Ci tak robic,zachowywac sie?Czy czulas sie ta zla,niedobra,niewydarzona?Sorry,ze sie pytam,mozesz odpowiedziec sama sobie. Co do tego,ze on wierzy w obie wersje,to rzeczywiscie,kazdy rozumie i widzi swiat inaczej i jest to jego prawda,ale czasami bardzo dla nas bolesna i nieprawdziwa.Poza tym,zeby nie ranic,to-mysle,trzeba miec szacunek do samego siebie,bo jak ktos siebie nie szanuje-jak uszanuje kogos?
  14. silniejsza-rozumiem Cie,ja mam ten sam problem-szybkie wybaczanie.Poniewaz dosc duzo rozumiem u siebie,jest mi latwiej zrozumiec innych(to sie czesto dzieje u mnie automatycznie,nawet sie nad tym za bardzo,albo wcale nie zastanawiam,bo z soba przezylam cos podobnego lub takiego samego),a co za tym idzie-wybaczyc.Ale ostatnio cos sie we mnie zacielo,bo za duzo negatywnych uczuc w sobie uzbieralam.Zamknelam sie w sobie i tak sie ukladaly,warstwa po warstwie.Wcale sie z tym dobrze nie czuje,nie poznaje sama siebie,bo zwykle szybko sie ich pozbywalam,a teraz zauwazylam u siebie objaw nerwicowy,ktorego dlugo juz nie mialam.Wiem dlaaczego-nie rozmawialam za bardzo o tym,co mnie gryzie,nie pisalam nawet w moim zeszyciku negatywnych uczuc.Poczulam sie jakby zrezygnowana,bezsilna,chwilami nie widzialam sensu w tym,co robie.A do czego to pisze?Mialam ostatnio rozmowe z moim mezem,ktory twierdzi po raz chyba trzeci,ze rozumie,co mi robil,ze zalatwil problemy poprzedniego malzenstwa,a ja-po raz pierwszy sceptycznie do tego podeszlam.Stwierdzil,ze mu to nie pomaga,a ja na to,ze przykro mi,ale na razie inaczej nie potrafie.Spytal sie nawet,jak mi moze pomoc. a o co mi tak ogolnie chodzi?Jak nie wybaczyc,skoro samo mi sie tak zwykle robi?Jak nie zrobic tego szybko,nie udajac?Nie umiem i nie zamierzam udawac.Nie bede grac innej,niz jestem.Nie umiem i nie chce.
  15. nie calkiem blondynka-dzieki ,ze sie do mnie odezwalas,dzieki za zainteresowanie.Mysle,ze mam taki okres w zyciu,ze jest mi to bardziej potrzebne,niz kiedy indziej.Ja wiem,ze to pomaga,ale jeszcze raz-dzieki.
  16. Jen-uczucie jest uczucie i-uwazam niczym wstydliwym.Wazne,ze to jest Twoje uczucie i masz do niego prawo.Ewentualnie,za jakis czas mozesz dojsc do wniosku,ze tak jak z ubraniem-po przymierzeniu nie pasuuje Ci i ubierasz nowe.Ale to Ty decydujesz,w czym sie dobrze czujesz,co jest w Twoim stylu.Uwazam jednak,ze warto dla samej siebie,zeby sie z soba dobrze czuc i zgadzac-zastanowic sie,skad mi sie wzielo takie,a nie inne uczucie,popatrzec sie w blizsza,dalsza przeszlosc i "ogladnac",poczuc,kiedy i dlaczego podobnie czulam,zeby to uczucie dotyczylo tej sytuacji,a nie glownie innej,z przeszllosci. silniejsza-uwazam,ze wybaczeniem nie daje sie automatycznie pozwolenia na takie samo postepowanie.Wybaczenie-jest wybaczeniem,a pozwolenie-pozwoleniem.Wybaczajac,rozumiejac,dajesz sobie wiecej spokoju wewnetrznego,pozbywasz sie nadmiaru negatywnych uczuc,dajesz rowniez komus cos-spokojniejsze podejscie do niektorych problemow,o ktorych-bez wybaczenia,nie dalabys rady spokojnie porozmawiac.Poza tym uwazam,ze to on przede wszystkim sobie pozwala na popelnianie bledu. a-tu mi sie cos przypomnialo-mam wrazenie,ze czesto piszecie-po co sobie glowe zawracac rozumieniem kogos,tzn.m.Ja uwazam,ze jest mi to potrzebne,zeby byc spokojniejsza,bo jezeli zrozumiem-wybacze i mnie to dobrze zrobi,bo nie szarpia mna emocje.Uwazam,ze nie tylko po to sie kogos chce zrozumiec,zeby rozwiazywac za niego problemy,ale przede wszystkim po to,zeby moc wybaczyc i byc spokojniejsza.Dopoki nie dojrzeje do wybaczenia,moze mna miotac "HURAGAN UCZUC",a to nie jest wcale,uwazam,dla mnie dobre,bo zle sie z tym czuje. Przeczytalam jednak,ze wcale moze nie byc dla nas,dla sytuacji dobre szybkie wybaczanie.Rozumiem to tak,ze wtedy,jezeli szybko wybaczamy,ktos moze myslec,ze to,co zrobil,nie bylo dla mnie problemem,bo szybko przeszlam nad tym do porzadku dziennego,wiec po co sie starac nie popelniac tego bledu,skoro widocznie nie byl zbyt duzy.
  17. mmak-sorry,ze Ci wczesniej nie odpowiedzialam,ale kilka dni bylam w pracy.Ja nie pisalam,co uwazam,ze masz robic,tylko pisalam moje zdanie na pewien temat.Piszac o ekstremalnym przypadku,mialam na mysli to,ze w roznym stopniu i w rozny sposob mozemy byc gnebione.Tu tez mysle,ze chociaz troche sytuacja zalezy od nas,na ile sobie pozwolimy i czy skutecznie w danym przypadku sobie nie pozwolimy.Kazdy przypadek jest inny."To samo,a jednak sie rozni.".Totez mysle,ze mozemy jedynie pisac swoje zdanie,o swoich doswiadczeniach,uczuciach,wspolczuc,ale decyzja i wybor nalezy do zainteresowanej.Zgadzam sie z tym,ze nalezy byc pewnym,tego,co sie robi,chocbysmy nawet mialy popelnic blad(wolno nam!)W zenie przeczytalam:"Idac-po prostu idz,siedzac-po prostu siedz.Przede wszystkim nie wahaj sie!Co zrobisz,to zrobisz,ale zrobisz i zrobisz po swojemu.Jezeli nawet nie od razu bedzie efekt,nazwijmy to-dobry-dla Ciebie,to przynajmniej nie bedziesz mogla sobie zarzucic,ze nic nie robilas i nie utracisz swojej tozsamosci,robiac po"czyjemus"..Kazdy postepuje,jak najlepiej potrafi,na miare swoich mozliwosci,a mozliwosci swoje,zyjac coraz bardziej swiadomie,dzialajac,zyskujac doswiadczenie-zwiekszamy. Anno 66-ja tez Ciebie pamietam.Milo mi sie zrobilo na sercu,ze tak napisalas.Pozdrawiam Cie cieplutko. Mysle,ze popelnilam blad,przestajac sie odzywac na forum,bo zbieglo sie to w czasie z klopotami moich tutaj-w Stanach-najblizszych przyjaciol i zamknelam sie znowu za bardzo w sobie(nie majac z kim za bardzo pogadac)A sama komus pisalam,jak wazne jest miec z kim pogadac..Potem oczywiscie bledne moje kolko-zamykam sie w sobie,nie mam ochoty z nikim gadac,wiec jeszcze bardziej zamykam sie w sobie.Tak to u mnie dziala i przy okazji zbieram wtedy w sobie negatywne uczucia.Potem jakis czas trwa,nim sie "odemkne". Jezeli chcesz wiedziec,co u mnie,to sytuacja sie zmienia ,ale powoli.Byloby mi latwiej,majac konkretna,fachowa pomoc,ale nadal nie mam amerykanskiego prawa jazdy i swojego samochodu.A niektore odleglosci sa tu takie,ze autobusem traci sie za duzo czasu.Mysle,ze zamykajac sie w sobie,rownoczesnie troche za bardzo sie poddalam biegowi zycia pod niektorymi wzgledami.A teraz ,odkad dzieci sa ze mna,biore pod uwage rowniez to,ze-przede wszystkim dziewczyny biora ze mnie przyklad. Na szczescie nie we wszystkim,bo od malego daze do tego,zeby dzieci mialy swoje zdaanie,ale jednak iles tam dzieje sie,przynajmniej do momentu uswiadomienia,poza nasza swiadomoscia. Maz wkracza w nastepny stopien alkoholizmu,ostatnio mi to sam powiedzial,ale decyzja o leczeniu-nalezy do niego.
  18. taaak,te nasze sytuacje sa b.podobne,mozna ewentualnie,tak jak dawniej w "Przekroju" na ostatniej stronie,znalezc "7 szczegolow rozniacych".Jest to,jakie jest.W swoim zwiazku zaobserwowalam,ze rzeczywiscie,od moich reakcji zalezy sytuacja.Biernosc-sytuacji nie zmienia,agresja-np.podniesiony ton-rowniez.Od 4 lat mowie non stop (no moze bez przesady-jak jest wypity,rzadko z nim teraz rozmawiam)swoje zdanie i o swoich uczuciach.Sytuacja nie zmienia sie jednak z dnia na dzien.Tak,jak to kiedys uslyszalam-kazdy ceni bardziej swoje zdanie,niz cudze.Tak wiec,dopoki maz sam nie dojdzie do jakichs wnioskow,nie zmieni swojego zdania w spornej kwestii,my mozemy jedynie mowic swojezdanie i swoje uczucia.Przykro mi to stwierdzic,ale uwazam,ze tyle mozemy w odpowiedzi na jego zachowania,oprocz odejscia,wezwania policji,zalozenia sprawy w sadzie-w przypadkach ekstremalnych.Tzn.mozemy duzo wiecej(ale to dotyczy juz tylko nas)-np.wg.mnie wazne jest wzmacnianie swojego poczucia wartosci,bo wtedy kazda obelga,przykra uwaga,owszem-troche zdenerwuje,ale nie zaboli.Ja wtedy robie tak-zaprzeczam mu w mysli,ze wcale nie jest tak,jak mowi,a jemu mowie swoje zdanie i uczucia.Czasami mowie mu-szanuje Twoje zdanie,ale moje zdanie na ten temat jest inne.Zwykle ucina to "durna"wypowiedz. mmak-ja bym sie nie zastanawiala,kto tu jest toksykiem,bo u kazdego,jak sie zaczniesz wglebiac,mozna cos znalezc.Moze raczej zastanow sie,jak moglabym sie zachowac,zeby zmienic sytuacje na taka,ktora mi pasuje,w ktorej sie lepiej czuje.
  19. Pozdrowienia dla Wszystkich.Czytam Was czasami,ale juz nie odczuwam potrzeby sie odzywac.W moim zwiazku jest duzo lepiej.Zmieniam siebie,zmieniaja sie moje reakcje,zachowania i sytuacja,ktora tez zmienil przyjazd moich dzieci po prawie 3,5-letnim rozstaniu.Dzieci sa inteligentne,madre,odwazne,za bardzo dojrzale, jak na swoj wiek-zarowno emocjonalnie,jak i psychicznie,duchowo tez. Zycze Wam wszystkim wszystkiego jak najlepszego w tym Nowym,2009 Roku.Dziekuje Wam za pomoc,wsparcie i wspolodczuwanie ze mna,gdy mialam czasami smutne i ciezkie chwile.Teraz,nawet,jak czasami jeszcze zaboli,to ten bol nie jest juz duzy.Nadal funkcjonuje bez wspomagaczy,moim jedynym przywiazaniem sa papierosy,chyba,ze siedze w moim dolku,ale i on dzieki wam nie jest juz taki gleboki.
  20. maja2204

    *Polacy za granica - gdzie mieszkacie?*

    Cieplutko pozdrawiam z Des Plaines w stanie Illinois.Jestem tu 3 lata,z perspektywa na dlugo.Teraz czekam na przyjazd dzieci.
×