Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

maja2204

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez maja2204

  1. maja2204

    SAMOTNE I SAMOTNI -PO 50-TCE

    Dziewczyny , a'propos sytuacji w Polsce,bo teraz Was poczytalam. Tez czuje sie oburzona,tym bardziej,ze zobaczylam normalniejsze pod wzgledem finansowym zycie w Stanach.5 lat zarabiajac wiecej w dolarach,niz w Polsce w zlotowkach,wydawalam duzo mniej na zycie,moglam kupic w 1-nym miesiacu 2 biurka z polkami nad blatem,3 dywaniki i porzadny stol.Zarabiajac 1750-2100 $ miesiecznie,wydawalam na jedzenie 80-100 $ tygodniowo,na chemie-(dla 5 osob),ale w tym bylo wszystko,lacznie z chlebem,owocami slodyczami,miesem,mlekiem,jarzynami,olejem-po prostu wszystko,co bylo potrzebne.Jedynie co,to kupowalam w polskim sklepie,bo bylo taniej,no i duzo polskich produktow.Tu wydaje 250 zlotych tygodniowo(dla 4-ech osob-o 1-na osobe jest mniej).Zarabiam co najmniej 250 mniej.To jest chore.Syn,zamiast skonczyc dziennie szkole,konczy zaocznie i pracuje.Ale woli tak.Na szczescie. Jak to ja,zaczelam sie zastanawiac,co ja moge,lub co Polacy moga,zeby sytuacja sie zmienila. :-( Najpierw doszlam do wniosku,ze cos sie z Polakami porobilo inaczej-zachowuja sie w wiekszosci tak,jakby zgadzali sie na zbyt wiele.Ulegaja.Cos im sie nalezy,a oni jakby nie zdawali sobie z tego sprawy.Non stop slysze stwierdzenia,no tak jest,ale co ja moge,albo co mozemy?A wlasnie uwazam,ze moge i mozemy. Mozemy wybierac inaczej w wyborach.Mozemy nie pozwolic sie tak traktowac jako klenci,chorzy,petenci.Zauwazylam,ze iles(moze nawet wiele) osob u lekarzy,czy w sklepach zachowuje sie jak ofiary.Ucza oni lekarzy "jezdzic"po ludziach.A jakie kto dal im do tego prawo(lekarzom)?Problem jest z reklamacja roznych rzeczy-wychodzi,ze w wiekszosci przypadkow klient jest winny.Do pioruna-przeciez to jest nieprawda,nieuczciwosc.Tylko komu sie chce,albo ma sile,albo komu przyjdzie do glowy isc do-on sie chyba nazywa rzecznikiem konsumenta,czy biurem rzecznika konsumenta.Mam wrazenie,ze oni z nami walcza,czy tyranizuja nas,a my sobie pozwalamy. Mam wrazenie,ze ludzi przytloczyl brak lub zbyt mala ilosc pieniedzy.Wielu traci przez to poczucie wlasnej wartosci.A przeciez czlowiek nie jest tyle wart,ile ma pieniedzy!!!Rozumiem to,ale nie zgadzam sie z tym. :-( A kultura Polakow-gdzie ona sie podziala? Przynajmniej na ulicach.Chyba,ze tylko krakowiacy sa tacy. A gdzie zyczliwosc do siebie na ulicy,w sklepie? Wyparowala razem z pieniedzmi? ;-) Czyzby ludzie widzieli tylko swoje problemy,a poza tym klapki na oczach?Nie rozumiem tego jeszcze calkiem. Jezeli chce sie na cos nie pozwolic,cos zmienic,to na pewno droga nie wiedzie przez brak kultury,agresje,ale wg.mnie przez spokojna,zyczliwa,kulturalna stanowczosc.Jezeli ja mam postawe zyczliwa,rozumiejaca,bez agresji,z kultura,ale stanowcza,z poczuciem swojej wartosci,wiele zalatwie i na wiele nie pozwole,a na dokladke czesto ludzie zrozumieja to,czego nie rozumieja. Kocham Polske,obracam sie wsrod zyczliwych ludzi prywatnie,w pracy tez(dlatego zarabiam tak malo,moglabym z 1000 wiecej,ale wybralam mniej i bardzo sympatyczna prace).Chodze jednak w pracy duzo po ulicach,jezdze autobusami i tramwajami i-widze co sie dzieje.Sprawia to wrazenie,jakby sie szerzyl egoizm.Moze to zarazliwe? ;-) [kwiat} A sądy-wiecie,co tam sie dzieje?Wole nie mowic.Wiem od osoby,ktora tam pracuje.I co-tez nikt nic nie moze?! To moze w ogole zalozmy rece i wyjmy. :-D Tylko jak to pomoze sytuacji? Poza tym uwazam,ze Polacy jakby coraz wiecej sie boja-odezwac sie np.,powiedziec swoje zdanie,zrobic cos.Potem narzekaja w domach,wsrod znajomych.Rozumiem to.Sama czasami sobie ponarzekam. Kiedys uslyszalam,ze calego swiata sie nie zmieni,ale mozna zmieniac cos w swoim otoczeniu.I-ZGADZAM SIE Z TYM !!! Jezeli kazdy zmieni cos-nazwijmy na lepsze-w swoim otoczeniu i sytuacja w wielu otoczeniach sie zmieni,to-uwazam-WIELE SIE ZMIENI.Ale przede wszystkim trzeba dzialac,odzywac sie,mowic swoje zdanie,bo narzekaniem daleko nie zajdziemy.Poza tym,a moze przede wszystkim trzeba zmieniac siebie,swoje zachowanie,swoje reakcje,bo NIEWAZNA JEST CZYJAS AKCJA,WAZNA JEST MOJA REAKCJA.Zgadzam sie z tym.Ktos zrobil cos,to juz sie stalo,na to nie mam wplywu,ale moge sterowac moja reakcja,moge wybierac co zrobie,co powiem,jak zareaguje. :-) Koncze,przynajmniej na razie,moja epistole.Jest pozno.Wyspalam sie wczesniej,teraz mam spokoj,wszyscy spia,moge pisac. :-) Pozdrawiam Was Wszystkie cieplutko.
  2. Witajcie Przesyłam Wam cieplutkie i radosne pozdrowionka,pomimo zimy. :-)
  3. Ewo W Raju-teraz rozumiem i zgadzam sie z tym,niemniej jednak czasami sie odzywam.Uwazam bowiem rowniez,ze jezeli nikt nie bedzie na to reagowal w zaden sposob,to te osoby beda przekonane,ze robia dobrze.Niech chociaz wiedza,ze mi sie to nie podoba. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  4. Witajcie! Ewa w Raju-nie zrozumialam całkiem tego "I nic nam po tym, że się trudno dogadać." Eutenia-ciesze sie,ze wyrazasz swoje zdanie.Faktycznie siedziałas jak mysz pod miotłą?Czemu? Pozdrawiam cieplutko.
  5. Witajcie Dziewczyny Eutenia-Te kilka wypowiedzi powyzej Twojej,to był wlasnie dobry przyklad rozmowy na argumenty,ktora moze prowadzic do konfliktu.I prowadzi,oj czesto prowadzi.Czyz nie?? Pozdrawiam Cie cieplutko. Pozdrawiam Was Wszystkie cieplutko
  6. BuszujacaWzbozu- Wspolczuje.Trzymam kciuki.Wiem,ze sobie poradzisz.Ciesze sie,ze sie odezwalas. :-) Nie obwiniaj sie za to,ze wrocilas do niego.Daj sobie prawo do popelniania bledow.Widac rzeczywiscie czegos jeszcze nie zalatwilas w sobie,albo jeszcze potrzebne Ci takie doswiadczenie do czegos.Moze po tamtym nie wyciagnelas jeszcze jakichs waznych wnioskow.Ale na to masz czas pozniej. W zastraszeniu dzialania rzeczywiscie moga byc nieskuteczne.Wiem to z autopsji.Wg. mnie potrzebujesz czyjejs pomocy,zeby to,co robisz zaczelo odnosic zamierzony skutek. Na obecna chwile uwazam tak,jak ktoras z dziewczyn-skup sie na dzialaniu.Zastanawiac sie nad tym co i dlaczego masz czas pozniej. Wierze w Ciebie-poradzisz sobie. odzywaj sie,gdy tylko dasz rade.Jestem z Toba.
  7. Aweb- Poruszylas temat,ktory ostatnio mnie nurtuje. szczerosc-fakt,ludzie potrafia sie nawet obrazic o prawde.Ko;ezanke z pracy kiedys zapytalam-ty nie chcesz przyjsc do mnie,bo czasami niechcacy powiem jakas prawde o tobie?Odpowiedziala mi,ze tak,ze boi sie stanac ze swoja prawda twarza w twarz. Nieszczerosc-ostatnio mam wrazenie,ze ludzie sa bardziej nieszczerzy,ale pewnie tacy byli,tylko mnie sie teraz na to oczy bardziej otworzyly. Potrafia np.roznym ludziom cos o kims(ludzie)opowiadac,a zainteresowany albo sie nie dowie,albo na koncu.Dawniej mowilo sie,ze baby tak robia,ale teraz chyba sie to zmienilo-faceci tez. Ja moim dzieciom tez powtarzam rozne zdania o prawdzie i klamstwie,o szczerosci,rozmawialam z nimi o falszu i obludzie.Rozmawialismy tez nieraz o intrygach. Aweb-ja tez nie musze kombinowac,tak jak ludzie,zeby klamstwo nie wyszlo na jaw.Ciesze sie,bo m.in.to upraszcza zycie. No wlasnie-czemu ludzie sa nieszczerzy?M.in.ucza tego rodzice-np.odbierz telefon i powiedz,ze mnie nie ma,albo dziecko do Rodzica-powiedz,ze mnie nie ma.Ja kiedys powiedzialam,ze nie bede klamac i spytalam sie,czy nie moze powiedziec,ze...cos tam,nie pamietam,co bylo prawda.Zetknelam sie tez z taka sytuacja,ze dzwoni do mnie matka kuzynki moich dzieci,ktora spala u nas i pyta,czy ona juz wstala,bo idzie do pracy.Powiedzialam,ze dam jej telefon(ta kuzynka dzieci spala).Dalam tel.i slysze,jak ta kuzynka zaczela krzyczec do matki:przeciez nie spie,zbieram sie,o co Ci chodzi!!Poczulam sie oburzona i powiedzialam stanowczo do niej-no i po co klamiesz? Ludzie,mysle,klamia po to,zeby sie wybielic.Sa nieszczerzy,bo brakuje im odwagi powiedziec prawde.Tylko dlaczego nie brakuje im odwagi,zeby klamac?Moze na przykladzie-ludziom latwiej powiedziec,ze nie mam czasu(to takie teraz popularne),niz np.nie mam nastroju,zeby sie spotkkac,nie mam na razie ochoty,mam ochote poczytac ksiazke itp. Ludziom niekoniecznie przeszkadza kazda szczerosc.Ich dotyczaca-moze przeszkadzac,zalezy jak to jest powiedziane,jakimi slowami,w jakiej formie,czy uderzasz w osobe,czy tylko mowisz o zachowaniu. To tyle na razie.
  8. Aweb- Poruszylas temat,ktory ostatnio mnie nurtuje. szczerosc-fakt,ludzie potrafia sie nawet obrazic o prawde.Ko;ezanke z pracy kiedys zapytalam-ty nie chcesz przyjsc do mnie,bo czasami niechcacy powiem jakas prawde o tobie?Odpowiedziala mi,ze tak,ze boi sie stanac ze swoja prawda twarza w twarz. Nieszczerosc-ostatnio mam wrazenie,ze ludzie sa bardziej nieszczerzy,ale pewnie tacy byli,tylko mnie sie teraz na to oczy bardziej otworzyly. Potrafia np.roznym ludziom cos o kims(ludzie)opowiadac,a zainteresowany albo sie nie dowie,albo na koncu.Dawniej mowilo sie,ze baby tak robia,ale teraz chyba sie to zmienilo-faceci tez. Ja moim dzieciom tez powtarzam rozne zdania o prawdzie i klamstwie,o szczerosci,rozmawialam z nimi o falszu i obludzie.Rozmawialismy tez nieraz o intrygach. Aweb-ja tez nie musze kombinowac,tak jak ludzie,zeby klamstwo nie wyszlo na jaw.Ciesze sie,bo m.in.to upraszcza zycie. No wlasnie-czemu ludzie sa nieszczerzy?M.in.ucza tego rodzice-np.odbierz telefon i powiedz,ze mnie nie ma,albo dziecko do Rodzica-powiedz,ze mnie nie ma.Ja kiedys powiedzialam,ze nie bede klamac i spytalam sie,czy nie moze powiedziec,ze...cos tam,nie pamietam,co bylo prawda.Zetknelam sie tez z taka sytuacja,ze dzwoni do mnie matka kuzynki moich dzieci,ktora spala u nas i pyta,czy ona juz wstala,bo idzie do pracy.Powiedzialam,ze dam jej telefon(ta kuzynka dzieci spala).Dalam tel.i slysze,jak ta kuzynka zaczela krzyczec do matki:przeciez nie spie,zbieram sie,o co Ci chodzi!!Poczulam sie oburzona i powiedzialam stanowczo do niej-no i po co klamiesz? Ludzie,mysle,klamia po to,zeby sie wybielic.Sa nieszczerzy,bo brakuje im odwagi powiedziec prawde.Tylko dlaczego nie brakuje im odwagi,zeby klamac?Moze na przykladzie-ludziom latwiej powiedziec,ze nie mam czasu(to takie teraz popularne),niz np.nie mam nastroju,zeby sie spotkkac,nie mam na razie ochoty,mam ochote poczytac ksiazke itp. Ludziom niekoniecznie przeszkadza kazda szczerosc.Ich dotyczaca-moze przeszkadzac,zalezy jak to jest powiedziane,jakimi slowami,w jakiej formie,czy uderzasz w osobe,czy tylko mowisz o zachowaniu. To tyle na razie.
  9. Zrozpaczona mezatka Zgadzam sie z dziewczynami.Nie wyznaczylas swoich granic,wiec on wyznaczyl je za Ciebie.Pozwolilas mu na to.Na dokladke przez dlugie lata potwierdzalas jakby to,ze sie na to zgadzasz.On to tak pewnie zrozumial.A dlaczego sie wlasciwie na to zgadzasz,dlaczego pozwalasz az na taka ingerencje w swoja prywatnosc?Dzieciom tez ulegasz,nie mowisz wlasnego zdania,zgadzasz sie na kontrole? Co zrobic?Juz cos zrobilas-napisalas tutaj.Przede wszystkim zajmij sie soba,swoja psychika-np.psycholog. Sprobuj nie pozwalac sobie na to,co on robi.Masz prawo robic po swojemu,byc soba.A jak np.zamierzasz poczytac,to co on robi,ze Ty nie czytasz?Co on wlasciwie konkretnie robi,zeby Ci na te rozne rzeczy nie pozwolic? Czy Ty pracujesz?Na ile jestes zalezna od niego finansowo? Przesylam Ci cieplutkie pozdrowionka.
  10. turkusek- :-) OK,badz sobie taka,jaka byc zamierzasz.Mamy przeciez prawo tworzyc swoja wersje siebie,mamy ten wybor. Patrzysz na siebie tak,jak patrzysz,widzisz to,co widzisz-Twoje prawo. Rozumiem,ze wlasnie taka wersja Ciebie Ci pasuje. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  11. oneill :-) Podoba mi sie to,co napisalas o milosci,zwiazku,ja widze,czuje to podobnie. a'propos tego,co napisalas " Mam chore dziecko ktorym musze sie opiekowac i niebyloby w porzadku wrzucac go komus w zyciorys. Nawet, jesli ta osoba bylaby w pelni swiadoma na co sie decyduje to jednak po 50-ce mamy prawo do jakiegos spokoju..." Tzn.,ze Ty zamierzasz wybierac za ewentualna osobe,ktora zdecydowalaby sie na zwiazek z Toba?Zamierzasz komus nie dac prawa do swojego wyboru?Nie wiem,jak mam to rozumiec... :-) Ciesze sie,ze widzialas sie z byla sasiadka,ze tamci sasiedzi zamierzaja utrzymac z Toba kontakt.
  12. turkusku- rozumiem Cie,ciezko miec do czynienia z takimi ludzmi.Niestety,coraz wiecej ich na tym swiecie. Piszesz o ocenach-ladne,brzydkie,slodkie,gorzkie,dobre,zle.Ja uwazam,ze wszystko jest takie,jakie jest. Ludzie maja normy-normalnosci(tzw.zdrowi psychicznie),piekna(np.aktorzy-choc nie wszyscy,modelki),szczuplosci(modelki)i inne.Co z tego wynika?-nietolerancja wg.mnie.Najbardziej,uwazam,na konsekwencje nietolerancji sa narazone osoby majace pod jakimis wzgledami obnizone poczucie wlasnej wartosci.Z powodu norm i nietolerancji ludzie potrafia nawet wytykac palcami innych-np.zachowanie odbiegajace wg.nich od normy,wyglad,zapach. Kazdy tak wyglada,jak wyglada i zadna w tym jego zasluga,czy wina.Po prostu takie ma cialo.Wiem,ze ludzie potrafia sie wrecz szczycic,ze sa tzw.piekni,staja sie niektorzy nawet zarozumiali,niektorzy podwyzszaja swoja wartosc tym,ze uwazaja sie za piekniejszych od innych.Sa i tacy,ktorych poczucie wartosci spada,gdyz uwazaja sie za brzydkich.A to jest zwykle porownywanie.Jedni staja sie przez to prozni,inni zgorzkniali. Tak,wyobrazam sobie,ze ciezko byc narazonym na "obstrzal"spojrzen,docinkow. Nie rozumiem np.podejscia,ze jak ktos nie ma kasy,to nie ma nic do gadania.Tzn.rozumiem,ale nie zgadzam sie z tym.Ten ktos nie widzi czlowieka w tej osobie,ktora ma mniej kasy,nie widzi jej godnosci(BO PEWNIE W SOBIE TEZ TEJ GODNOSCI NIE WIDZI) .A czy Ty widzisz w sobie czlowieka,swoja godnosc?Dajesz sobie prawo do wygladania po swojemu,do tego,aby miec mniej kasy?Chcialabys tak,jak oni oceniac ludzi po wygladzie i kasie? Dla mnie kazdy czlowiek jest czlowiekiem,nawet bezdomny,"brzydki","zle"wg.ludzi ubrany. Przeszlam w swoim zyciu faktyczny BRAK kasy,wiem,co znaczy byc glodnym,ale nadal czulam sie wartosciowym czlowiekiem.Pare osob zwyzywalo mnie wtedy od zer,uwazalo mnie za zero.Ja siebie nie uwazalam.To bylo dla mnie wazne.A z tymi osobami przez rok sie nie widzialam,chociaz to moja bliska rodzina.Gdyby nie moja babcia,to nie wiem ile to niewidzenie jeszcze by trwalo.Wybaczylam. ONI ROZUMIEJA PO SWOJEMU,A W SWOIM ROZUMIENIU KAZDY POSTEPUJE SLUSZNIE.Co nie znaczy,ze ja musze sie z tym zgadzac.Ja mam swoje rozumienie,swoje zdanie,swoje wybory,czuje,widze,slysze rowniez po swojemu.To jest moja prawda. Rozumiem,ze masz problem z zaakceptowaniem swojego wygladu.Jest to zapewne dla Ciebie trudna sytuacja.Ja jednak rozumiem to tak,ze o wartosci czlowieka nie swiadczy wyglad,ani kasa.Byc moze to(wyglad,kasa) pomaga w obecnym swiecie z pomieszanymi wartosciami,zdepersonalizowanym,ale ja osobiscie wole "brzydkiego"."dobrego"czlowieka,niz "zlego" i" pieknego".A jesli znalabym "brzydkiego"i dobrego" oraz "pieknego" i dobrego,to na rowni byliby dla mnie wartosciowymi ludzmi.Pogadam z kazdym,ale wole rozwijac sie z tymi wartosciowymi. Ludzie lubia mowic,niektorzy oceniaja,a nawet osadzaja,bo tak ich nauczono,a oni sami nie ucza sie inaczej.Moze zycie nie zmotywowalo,nie zmusilo ich do popatrzenia sie inaczej na ludzi,zycie,swiat. Turkusku-masz w sobie wiele goryczy,smutku,zlosci.Tak czuje z Twoich wpisow.Masz do tego prawo,ciesze sie,ze o tym mowisz,ze wyrzucasz z siebie te uczucia w jakis sposob. Pozdrawiam Cie cieplutko,zycze Ci jak najwiecej mocy psychicznej,emocjonalnej i-pogodzenia sie z sytuacja,akceptacji w sobie tego,czego nie akceptujesz.Jak zaakceptujesz to,czego nie akceptujesz,to nieakceptacja innych nie bedzie juz bolala.Bedzie smutna,ale niebolesna.Tego Ci przede wszystkim zycze.
  13. Witajcie Dziewczyny w ten piekny jesienny dzien. Zgadzam sie rowniez z tym,ze milosc to niekoniecznie zyli dlugo i szczesliwie.Milosc to tylko wg.mnie pierwszy krok.Potem-zycie i zalezy jak do tego podejdziemy,jacy jestesmy,z jakich prawdziwych powodow jestesmy razem.Jesli nie dojrzelismy,jesli jestesmy jak 2 polowki,ktore sie sczepia ze soba,bo kazdej cos brakuje(doskonale sie zazebia o brakujace,czy wystajace zabki),uzaleznia sie,to chyba nie beda szczesliwi.Jesl jestesmy jak 2 pelnie,ktore buduja miedzy soba mosty,dogaduja sie,wspolpracuja-zwiazek ma szanse.Jesli kazdy pozwala drugiemu rozwijac sie,byc soba,stawac sie bardziej soba,wyrazac siebie,a przy tym panuje szczerosc,otwartosc,pod wzgledem wyrazania uczuc-zwiazek ma szanse.To jest oczywiscie moje uwazanie. Spodobalo mi sie takie zdanie : "KOCHAC KOGOS TO BYC W TAKI SPOSÓB OBECNYM W JEGO ZYCIU, ABY MOGL STAC SIE NAJPIEKNIEJSZA WERSJA SAMEGO SIEBIE." Pozdrawiam Was cieplutko,zycze milego weekendu.
  14. turkusku :-) Nie zamierzam zmieniac Twojego zdania na zaden temat.Byc moze to tak zabrzmialo,pewnie nie dopisalam-to jest moje zdanie,albo uwazam,albo-wydaje mi sie,czy mysle.Ale ja pisze tylko moje zdanie,czasami dyskutuje,a czasami piszac cos w sobie analizuje.Lubie analizowac,samo mi sie to robi czasami,albo czasami czesto,po latach analizowania siebie. Pozdrawiam,zycze Ci milego dnia. :-)
  15. turkusku Wydaje mi sie,ze uogolnilas troche.Tak jakby niecnoty zaslonily Ci prawdziwa cnote.Nie wszyscy ludzie sa tacy. To,o czym piszesz,nazwali depersonalizacja.Tzn.,ze widzi sie godnosc w czlowieku nie z samej racji urodzenia,ale tylko wtedy gdy-osiagnie sukces,lub ma pieniadze,lub wladze.Czlowiek w czlowieku nie widzi godnosci tylko dlatego,ze jest czlowiekiem,ale musi cos "osiagnac".To jest m.in.w Ameryce,ale w Polsce tez sie zaczyna.Wiem,to jest smutne,nieludzkie,niehumanitarne,ale tak mysla niektorzy ludzie. :-( :-) turkusku-sa jeszcze dobrzy ludzie na tym swiecie,zyczliwi,kochajacy,piekni w srodku(jak to nazwalas).Wiesz,jesli ja podejde do ludzi z miloscia,oni zwykle oddaja to samo,choc nie po to daje milosc,zeby mi sie tym samym odwdzieczali.Po prostu chyba milosc rodzi milosc. Co do tej aprobaty innych,ze sie nie mozemy obejsc.Jezeli ja akceptuje,kocham siebie,akceptuje to,co robie,mowie,nawet jesli czasem sie pomyle,nie jest mi potrzebna akceptacja innych.Chyba,ze sie waham,mam watpliwosci.Ale moze wtedy to nie jest moje?Bo jesli MOJE-PRZEMYSLANE,to akceptuje to u siebie,akceptuje siebie taka wlasnie i aprobata innych mi niepotrzebna.Chyba,ze czuje sie gorsza,to tak,bo to jest mi wtedy potrzebne,bo czuje sie zle sama ze soba,z tym,co robie,denerwuje sama siebie,nie lubie siebie,wiec gdy mnie ktos lubi,akceptuje,aprobuje to,co robie,to jakby mi to pomaga-na chwile,za chwile potrzebna mi nastepna aprobata i tak moznz gonic za ta aprobata cale zycie.A mozna samego siebie aprobowac,akceptowac,lubic.To wystarczy.Ale jesli znajdzie sie choc kawalek,ktorego nie akceptuje w sobie,znow szukam akceptacji u innych.Tak przeciez jest w AA,Alanonie,u psychologa,psychiatry-oni przyjmujac akceptujaca postawe,lub po prostu akceptujac nas,pomagaja nam zaakceptowac siebie. :-) Tak to rozumiem.
  16. oneill- Napisalas : "Bo nie kazdemu dane zycie w zwiazku. I nic w tym, bron Boze, niewlasciwego ani nikt przez to nie jest lepszy/gorszy. Nie kazdy sie do tego zwiazku nadaje - a jesli wnosi w dorosle zycie bagaz dysfunkcji, jest sklonny swiecie wierzyc, ze zwiazek to jedyne spelnienie i ratunek przed nicoscia. Czy to, ze nikt mnie nie kocha (w sensie "mesko-damskim") to taka straszna tragedia? Czy to mi w jakis sposob czegokolwiek ujmuje: intelektu, zdrowia, samopoczucia? Chyba za bardzo polegamy na tym "kochaniu z zewnatrz". Ma nam zastapic w pelni milosc do samych siebie jak i milosc rodzicow ktorej nie otrzymalismy w odpowiedniej dawce. Czyli - jest tylko zastepstwem. Nie jest potrzeba sama w sobie." Ja uwazam,ze kazdemu jest dane to samo,kazdy jedynie zapisuje w sobie cos innego.Dziecko sie rodzi jak "tabula rasa"(czysta tablica),a potem inni,ja,cos na tej tablicy pisza.Mozna to,co mi nie pasuje,wymazac i zapisac cos innego.Ale to moge zrobic tylko ja.Trzeba tez umiec mazac i pisac na tej tablicy. Wierze w to,ze kazda dusza ma na tej ziemi jakies zadanie do spelnienia.Trzeba sie z nia dogadac,a zeby sie dogadac,trzeba znalezc do niej droge.Wierze,ze zycie kazdego z nas ma jakis sens. Moze masz racje,ze nie kazdy bedzie zyl w zwiazku,ale ja wierze,ze kazdy w jakis sposob moze wybrac,a nie,ze jest mu dane lub nie. Poza tym zwiazkow miedzyludzkich jest wiele.Sa przyjaznie,kolezenstwo,zwiazek matki z dzieckiem. Tylko w zwiazkach z innymi ludzmi mamy mozliwosc rozwoju.Nie musi to byc zwiazek damsko-meski,ale drugi czlowiek jest nam potrzebny,inni ludzie.Bo w tym innym widze siebie,jak w lustrze,albo moze czasami krzywym zwierciadle. Niektorzy rzeczywiscie uwazaja,ze zwiazek to jedyne spelnienie,ale czego?Moze pomaga mi po prostu spelniac siebie?Albo przeszkadza.Jezeli przeszkadza mi stawac sie pelnia,spelniac siebie,rozwijac sie,to po co w nim byc?Ale przyznaj,ze kazda z nas,poprzez ten chory zwiazek,zrozumiala chocby pozniej siebie,poznala siebie-kim jestem,jaka jestem,co lubie,w co wierze,co potrafie itd.W rezultacie pomogly nam rozwinac sie. Dopoki nie pokochamy siebie,jest nam w pewnym sensie potrzebne kochanie z zewnatrz,zwyczajna akceptacja.Czujemy sie gorsze,a jak nas ktos kocha,to nam to pomaga.Sama ta swiadomosc,ze jest ktos,kto nas kocha,dowartosciowuje nas.Tyle,ze w chorym zwiazku zaczyna w pewnym momencie dzwonic dzwonek alarmowy,bo potrzebna nam byla akceptacja,dowartosciowanie,a tu...cos sie nie zgadza.W koncu kiedys szukamy pomocy,albo nie.Czujemy sie jeszcze gorzej,bo nie ma nawet akceptacji,nawet tolerancji,na dokladke nie umiemy powiedziec STOP tyranii i ...jest jeszcze gorzej-z nami.Czujemy,ze musimy sobie pomoc,wlacza sie samoobrona psychiki,emocji,czasem nawet ciala.Szukamy pomocy,nie chcemy juz tak,ale nie wiemy,co zrobic,co jest nie tak.Potem wiemy i uczymy sie to robic.Zaczynamy dbac o SIEBIE,uczymy sie kochac siebie.Zaczynamy widziec,ze z nami jest ktos,kto nam nie pasuje,ze nasze drogi sie rozeszly i...odchodzimy,zaczynamy zyc po swojemu,albo znajdujemy sobie innego ktosia za wczesnie i powtarzamy schemat. Mniej wiecej tak to widze. Cieplutkie pozdrowionka.
  17. neill,turkusek- moze byc jeszcze tak,ze jak inni mnie beda kochac,to pokocham sama siebie.Ale tak sie nie dzieje.Moja milosc do siebie nie zalezy od innych,zalezy tylko i wylacznie ode mnie.
  18. Zagubiona ,napisze Ci po swojemu,jak ja widze Wasz zwiazek. On-popada ze skrajnosci w skrajnosc-raz umie dac Ci to,czego potrzebujesz,okazac milosc,a raz-zabiera Ci jakby swoja milosc,depcze Twoje uczucia.Ty-hustasz sie wskutek tego na hustawce emocjonalnej w tym zwiazku,raz jestes bardzo szczesliwa,a raz bardzo smutna,chce Ci sie plakac,czujesz sie obolala emocjonalnie,psychicznie,rozgoryczona,rozczarowana.Boisz sie pewnie jego zlych nastrojow,masz dosc przezywania bolu zwiazanego z jego slowami(napisalas,ze umierasz w srodku-ciezko Ci pewnie samej poradzic sobie z tymi uczuciami). Masz niskie prawdopodobnie poczucie swojej wartosci,wiec pozwalasz sie obwiniac,czujesz sie winna(ale poczucie swojej wartosci mozna zwiekszyc). On jest chyba dla Ciebie calym swiatem,od ktorego zalezne jest Twoje samopoczucie,szczescie.Czy Ty masz swoich znajomych,przyjaciolki,przyjaciol,ktorym mozesz sie chocby wygadac,ktorzy Ci rozumieja? Liczysz pewnie na to,ze on sie zmieni,ze kiedys bedzie tylko dobrze z nim.Masz nadzieje. On-nie wie byc moze,na ile Ty to przezywasz,zaprzecza Twoim uczuciom(napisalas,ze odp.,ze przesadzasz).Ty masz prawo czuc po swojemu !! To jest chory uklad.Bardzo meczacy psychicznie,emocjonalnie.Nigdy nie wiesz,czego sie spodziewac,boisz sie byc moze jego zlych nastrojow.Zyjesz,jak na wulkanie-nigdy nie wiesz,kiedy wybuchnie(wybuch wulkanu to jego zly nastroj) Mozesz,pewnie,zyc tak nawet cale zycie,nikt nie moze Ci tego zabronic.Tylko-czy naprawde tak zamierzasz zyc?W dziecinstwie tez mialas taka hustawke-raz beznadziejnie,raz wspaniale? Podziwiam Cie,ze tyle bolu wytrzymujesz.Moze wykorzystaj te moc do wytrzymywania bolu na cos innego?Czy Ty uwazasz,ze jestesmy stworzeni po to,zeby cierpiec?Nie,nawet Bog tego od nas nie wymaga. :-) W zdrowym zwiazku jest bezpiecznie,spokojnie,bez bolu i cierpienia,bez wrazen,ze wiecej bolu juz chyba nie wytrzymam. Dlaczego boisz sie,ze bez niego sobie nie poradzisz?Czego konkretnie sie boisz?Czy jestes niezalezna finansowo?Lubisz byc sama ze soba? Na razie tyle,bo ide do pracy.Pozdrawiam Cie cieplutko.
  19. YEEZ- :-) :-) Dzieki za napisanie Twojego zdania na temat oczekiwan.Ty jak zwykle krotko,zwiezle,tresciwie i na temat.Wlasnie to mi bylo potrzebne.Moze sie domyslilas-znowu czepilam sie czegos u siebie,nad czyms zaczelam sie zastanawiac,cos analizowac.Jak to ja- zrobilam sobie sama wode z mozgu.Ja tak lubie-balagan,a potem posprzatac,wprowadzic w zycie i juz-cos gotowe,po czym szukam nastepnego czegos.Te oczekiwania chodzily za mna od dluzszego czasu,ale nieprzemyslane za bardzo.W koncu przyszla "pora na Telesfora".To,co piszesz Ty i co napisaly dziewczyny pomaga mi wyrobic sobie wlasne zdanie na ten temat. :-) Dlugo mnie nie bylo,bo musialam sobie w Polsce rozne sprawy poukladac. W miedzyczasie wpadlam oczywiscie w swoj dluzszy dolek,bo nieciekawie bylo z praca,potem mialam etat,potem wybor-to,co lubie,czy wiecej kasy(inna troche praca).Wybralam to,co lubie. Caly czas oczywiscie dom,dzieci,przyjaciele,urzadzanie sie tu od "lyzeczki",bo przeciez nie myslalam,ze bede mogla tu wrocic. Jest OK.Do zwiazku na razie mam dystans.Z bylego zwiazku zostaly mi moze jakies resztki zaleglych uczuc.Jest dobrze. Pozdrawiam Cie cieplutko.
  20. Ewa w Raju Nie wiem,czy Cie dobrze zrozumialam,ale ja jestem za szczeroscia,mowieniem sobie,co sie czuje,wyrazaniem potrzeb,za dzieleniem sie swoja rzeczywistoscia,za otwartoscia w zwiazkach miedzyludzkich.Nie boje sie konfliktow,jesli czasami do nich dojdzie.Uwazam tylko,ze dobrze jest,jesli konflikt sluzy glebszemu porozumieniu.
  21. skinny girl :-) Ciesze sie,ze tu napisalas.Pokazalas mnie i nam(tak mysle) zdrowe podejscie do oczekiwan w zdrowym zwiazku.Ja mialam do czynienia tylko z "chorymi"partnerami-niepartnerami.Na moje prosby najczesciej bylo NIE lub tak,ale niespelniane,co w rezultacie na jedno wychodzi.Zgadzam sie,ze brak komunikacji na kazdy temat prowadzi do frustracji. Ja nie uwazam,ze ktos powinien sie domyslac,co ja chce.Chodzi mi tylko o to,ze czasami mam problem z proszeniem o cos,bo za czesto w zyciu slyszalam NIE. :-) Tak,masz racje,ze jezeli najwazniejsze oczekiwania sa spelnione,to jest dobrze.Tak mam z dzieciakami. :-) Zgadzam sie tez z tym,ze nadmierne oczekiwania niszcza zwiazki,niewypowiedziane oczekiwania tez.A moze oczekiwania to sa wlasnie niewypowiedziane prosby?Nie mowie,tylko oczekuje spelnienia? Pozdrawiam cieplutko
  22. Pozdrawiam Wszystkie Dziewczyny :-) Ciekawa jestem,co slychac u reszty,tych nieodzywajacych sie na razie. Na poczatku 3-ciej czesci odzywala sie Paulina,Buszujaca w Zbozu,Silna Kobieta,DziekujeZeJestescie,AnonimowyZbirek,6_rano_bezsenna,EwitaSelma,TakaJednaDruga,MalaTekla i inne Dziewczyny.Co u Was?Jezeli czytacie-odezwijcie sie moze,napiszcie chociaz leba,czy kwiatka. A co u "starych"Dziewczyn?Moze podzielicie sie swoimi radosciami/smutkami/przemysleniami?
  23. Aweb- ja tez mowie to,co mysle,od lat.Wiem jednak,ze to samo mozna powiedziec w rozny sposob.Moge powiedziec tak,ze malo zaboli,a moge powiedziec tak,ze bardzo zaboli.Tzn.nie pomysl sobie,ze ja mowie po to,zeby bolalo,ale mowiac szczerze,albo broniac sie,taka mozliwosc istnieje,ze kogos zabola moje slowa. :-) Ucze sie wiec od lat mowic tak,zeby jak najmniej bolalo.Np.nie mowie,ze ktos jest okropny,tylko,ze mi sie jego zachowanie w tym,czy w tamtym nie podoba.Mowiac Ty jestes okropny uderzam w osobe{ktos sie z tym moze bardzo zle czuc),a mowiac nie podoba mi sie to twoje zachowanie,zwracam uwage na to,co mnie sie nie podoba. Mowiac,ze czuje cos tam w zwiazku z czyims zachowaniem,dziele sie z kims moimi uczuciami(jest to kawalek chyba bliskosci),a ktos moze sie z tym liczyc,albo nie.Ja np.nie dalabym rady liczyc sie z wszystkimi uczuciami dzieciakow(reaguja czasami nadwrazliwie),bo bym zwariowala chyba i przestalabym chyba cokolwiek mowic i robic.Moze sie myle...,ale chyba nie,najwyzej zle to nazwalam. Pozdrawiam Cie cieplutko.
×