Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

agunia1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Już pewnie zapomniałyście o moim istnieniu tak dawno się tu nie pojawiałam. Nie mogłam. Mam koszmarny nawał pracy. Dostałam z ZUS po moich poprzedniczkach dokumenty za cały 1999 i 2000 rok, za prawie wszystkich pracowników do poprawy i termin tylko do końca roku. I tak tkwię w tych papierzyskach. Już nawet mnie spod nich nie widać. Przez to mam w pracy szlaban na net do momentu załatwienia tej sprawy i ten tekst musiałam pisać w Word\'ie udając, że piszę jakieś zaświadczenie. Moja Julka jutro skończy 9 m-cy. Raczkuje jak szalona, przy wszystkim się podnosi i stoi, ma 2 zęby, mówi mama, tata, baba i dziadzia, załatwia się do nocnika o ile pamiętam żeby ją na nim posadzić. Przez to, że jest taka szybka i wszędzie włazi ma pełno siniaków i zadrapań. Raz tak przywaliła noskiem o zabawkę, że jej krew poleciała. Nic się nie stało, ale gdybym ja przy tym była (to było u niani) to bym ją pewnie zaraz na pogotowie odwiozła, ale to ludzie, którzy 3 swoich dzieci wychowali i wnuczkę, więc nie spanikowali. Właśnie wychodzi z przeziębienia. Miała koszmarny katar, zapchany nos, czerwone gardło i kaszel, ale obyło się bez antybiotyku. Jak już kiedyś pisałam na święta miałam się wprowadzić w końcu do swojego domu. No i nic z tego nie wyjdzie, ponieważ (do jasnej cholery) już dwa m-ce czekam na zamówione futryny i drzwi i ścian malować nie mogę, bo te drzwi nieobsadzone. Jak o tym myślę to wścieklizny dostaję, ale nic zrobić nie mogę, bo tylko ta firma te drzwi sprowadza i przed świętami mają tak dużo zamówień, że się nie wyrabiają. Informację od Słonka o Ali śledzę na bieżąco i mocno trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze. Mam nadzieję, że na święta dostaniecie w prezencie idealne wyniki badań. Jak mi się uda to będę zaglądać. Pozdrawiam Was wszystkie bardzo mocno.
  2. Kochane Slonko trzymam kciuki. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Bardzo mi smutno z Waszego powodu. Tylko jak Wy wytrzymacie bez jedzenia do 8.00 rano. Może możesz ją nakarmić przed 24.00 czymś bardzo sycącym np. jakaś gęsta kaszka? A chociaż napić się będzie mogła czy też nie? Sercem jestem z Wami. Ściskam mocno. Całuski dla Słoneczka.
  3. Cześć dziewczynki! Witam po weekendzie. Ja mogę pisać tylko w tygodniu, bo w domu nie mam netu (mieszkam w wynajętym, a w nowym jeszcze nie podłączyli linii na ulicy). Jak tak czytam to faktycznie moja Julka inaczej je: 7.00 Mleko NAN HA 150ml 9.00 Owoce (jabłko) 11.00 Mleko 150 ml 13.00 Obiadek 200ml 15.00 Mleko 150 ml 17.30 Zupka jarzynowa 200ml 21.00 Mleko 150ml 23.30 Mleko 150ml z kaszką kukurydzianą bezsmakową W między czasie jakieś chrupki kukurydziane, deserki z owoców. Moim zdaniem to ona je bardzo dużo, choć ostatnio zaczęła sobie wyrzucać 1 lub 2 porcje mleka. Nie daję jej żadnych koszek, bo mleko HA jest gorzkie, a komu by smakowały słodko-gorzkie kaszki. Do nocnej porcji dodaję bezsmakowej kaszki, bo chcę żeby przespała całą noc, ale ona i tak budzi mi się w środku nocy. Czasami zje tylko 80-90 i znów zasypia. Nie mogę ją tego oduczyć. Sprawdziłam czy nie chce jej się pić, ale nie. Ona poprostu chce mleka. Próbowałam jej wczoraj dać \"misiowy ogródek\" z marchewką i groszkiem, ale w tym też wyczuła gorzki posmak mleka i nie chciała. Nie bardzo rozumiem jak to jest, że samo mleko je za smakiem, a w połączeniu z czymś nie chce. Nie bardzo też mam pomysł, co jej dawać zamiast kaszek. Obiadki i zupki sama jej gotuję i dodaję oliwy z oliwek zamiast masła. No, ale co poza tym??? Wszystko, co na mleku odpada, bo mleko jest gorzkie. Może macie jakieś pomysły? Zajrzę później, bo muszę rozliczyć ZUS. PA
  4. Karlo_ina ŚWIĘTA RACJA! Moja mnie dziś do szewskiej pasji doprowadza cały dzień (pracujemy w jednej firmie). Rano szłam do pracy i po drodze ją spotkałam. Chcąc nie chcąc musiałam ją wytrzymać do końca. Już kategorycznie powiedziałam, że Julka nie tknie słodyczy do 3 roku życia, a ta znów wałkowała ten temat. Powiedziałam, że u mnie w domu słodyczy nie ma i nie będzie i koniec. Potem przyszła i powiedziała, że córka cały czas jest głodna i że źle ją żywię i ona takiego odżywiania nie akceptuje.... blablabla.... i poszła. Przed chwilą wpadła, że jakiś błąd popełniłam w naliczaniu komuś wynagrodzenia. Zamiast powiedzieć żebym sobie sprawdziła i poprawiła to z gębą i do słowa mi dojść nie dała. Tak jakbym myląc się kogoś zabiła i jakby ona była nieomylna. Szlak mnie trafia normalnie. Już tylko czekam końca dnia, bo jutro mamy wolne za 11 listopada i nie muszą jej oglądać aż do poniedziałku. Prezes zawsze mówi, że nie muli się tylko ten, co nic nie robi, a ta aferę całą musi rozpętać. Tym bardziej, że to wynagrodzenie nie jest jeszcze wypłacone i wszystko można poprawić. Jaka głupia baba. Szkoda słów i nerwów. Napiszcie mi proszę jak jedzą Wasze dzieciaczki, co jedzą, w jakiej ilości i jak często. Nie mam się kogo poradzić bo to babsko by ją tylko biszkoptami, ziemniakami i chlebem żywiło. Ostatnio mi powiedzieła, że dziecko jest niedożywione, bo pieczywa nie dostaje. Jeszcze jedno - we wtorek poszliśmy sobie do kina z mężem i dziewczynami z pracy (Karlo - Papież, który pozostał człowiekiem). Małą zostawiłam u teściowej (teraz żałuję). Następnego dnia niania mi powiedziała, że mała ma problemy z brzuszkiem, że się napina i nie może kupy zrobić i chyba ją boli. Faktycznie miała trochę twardy brzuszek. To już drugi raz po wizycie u teściowej. Ja nie dawałam małej nic nowego do jedzenia, ale znając poglądy babska to może dała jej chleba albo biszkopta. Nie chcę jej obwiniać, bo za rękę nie złapałam, ale dziwny ten zbieg okoliczności już drugi raz. Postaram się nie zostawiać u niej małej, bo nie chcę żeby na niej eksperymenty robiła. Mąż powiedział, że matce wierzy jak mówi, że nie dawała, ale ja nie jestem do końca pewna. Sorry za tak chaotyczne wypowiedzi, ale jestem taka wściekła, że lepiej już nic nie będę pisać, bo się sama pogubię. Napiszcie o tym karmieniu. PA
  5. Skopiowałam sobie z innego topiku i chcę zobaczyć czy działa. Klikajcie na www.pajacyk.pl - to obiad dla jakiegoś dziecka. Nasze mają Nas i mają, co jeść, a są takie, co nic nie mają. Dziewczyny nakarmmy jakieś dziecko.
  6. Illeli - ja do pracy wróciłam już na początku lipca. Zaraz po macierzyńskim i kawałku urlopu. Nie powiem było ciężko, ale teraz jest dobrze. Przyzwyczaiłyśmy się do sytuacji. Julka często jest poza domem. Nianię traktuje jak rodzinę. Chętnie idzie do wszystkich na ręce. Jak ktoś nowy to nie płacze tylko obserwuje i jak się przyzwyczai to bawi się dalej. Myślę, że teraz byłoby gorzej. Poza tym mi bardzo brakowało pracy i ludzi, a chyba lepiej żebym ja czuła się spełniona też na innej płaszczyźnie niż bycie mamą. Przecież dziecko też jest szczęśliwsze jak ma szczęśliwą mamę. A mi do szczęścia potrzebna jest praca. Julka odpycha się rękami i śmiga do tyłu. Do przodu jeszcze nie wie jak. Mówi: mama, baba, czasami tata, dada, a ostatnio wychodzi jej dziadzia. Pocieszna jest jak tak gada. I jeszcze papa zaczęła robić, ale nie zawsze, tylko jak chce. Strasznie się wścieka jak jej się coś pod nogi włoży i nie może się przesuwać do tyłu. No i całymi godzinami potrafi bawić się na siedząco. Ile ona ma energii... Ja czasami padam a ona nie. No to do roboty Pa
  7. Oj.... codziennie spadamy coraz dalej. Poprawcie się. Ja jeszcze nie próbowałam żółtka, bo Julka jest zagrożona alergią i muszę wszystko wolniej wprowadzać, ale jak będę teraz u Pani doktor to się zapytam, kiedy. Wczoraj kupiłam Flipsy i był niezły ubaw. Wszystko poklejone i mokre. Chyba jej się podobało. A to nowe zdjęcia: http://www.bobasy.pl/agunia1. Te ostatnie robiłam dziś rano, przed pracą. Życzę wszystkim miłego weekendu i odezwę się w poniedziałek. Pa
  8. Witam! Moja Julka podniosła się wczoraj 3 razy do raczkowania. Wytrzymała tak chwilę i upada, bo nie wie, co dalej, ale to już kwestia paru dni. Ale będzie jazda. Już teraz trudno ją upilnować, bo wpełza wszędzie (wczoraj pod łóżeczko np.), a co będzie dalej? Siedzi sama podpiera się rękami z przodu, albo wcale. Ma proste plecy, ale nie umie sama usiąść. Próbuje i jak jej nie wychodzi to krzyczy żeby jej trochę pomóc. Potrafi się tak bawić z 15 minut potem przewraca się na brzuch. Jest bardzo ruchliwa i przebieranie czy zmiana pieluchy to koszmar. Wierci się, kręci, przewraca na brzuch i wrzeszczy jak się jej nie pozwala. Od niedawna przestałam reagować na te jej wrzaski, bo się chyba zorientowała, że udając płacz może coś wymusić i zaczęła nas terroryzować, żeby ją na ręce brać. Jak przestałam ją podnosić, co chwila to proszę jak szybko się raczkować nauczy. Nikt jej nie chce pomóc, musi bidulka sama po zabawki pełzać, a co... Koleżanka w firmie ma prawie 10 m-czną córkę, którą cały czas jak nie na rękach to w poduszkach sadza, albo do chodzika wciska i to biedactwo jeszcze nawet nie pełza, nie podnosi się do siadania. Położona leży, posadzona między poduszkami siedzi, w chodzku wisi nad ziemią i to wszystko. Ona nie rozumie, że jej krzywdę robi. A co mnie to. To jej dziecko. Jeśli chodzi o katar to te kropelki Nasivin są faktycznie świetne. Tam jest napisane, że tylko 5 dni ale jak Julka była przeziębiona to miała bardzo zapuchnięty nos i Pani doktor kazała 5 dni 2x dziennie, a potem jeszcze 3-4 dni na noc żeby mogła spokojnie spać. Do tego Tetrisal - sól morska w aerozolu, co 2 godziny żeby oczyścić nos i nawilżyć. Podziałało świetnie. Nowa rewelacja mojej teściowej - chciałam wczoraj przejść się z Julką na cmentarz na chwilę w ramach spaceru, a ta, że za zimno dla niej. A jak mi kazała z dzieckiem pociągiem do Łowicza jechać to za zimno nie było. Albo jak wymyśliła, że możnaby pojechać pociągiem do Działoszyna do jej rodziny na Wszystkich Świętych. Ona jest naprawdę nawiedzona. A i jeszcze stwierdziła, że jak dziecko mi zasypia samo o 20 - tej to za wcześnie i nie powinnam pozwalać. A tak naprawdę to chodzi jej o to ze nie przynoszę jej Julki na imieninki i urodzinki i inne takie, bo dziecko o 20-tej idzie spać i nie siedzi z gośćmi przy stole tyle ile ona chce. Ona by ją sterowała tak jak jej wygodnie a jak ma dość to wyjąć baterie i na półkę. Głupia baba. Pozdrowionka dla wszystkich Pa
  9. Karol_ina - nie chcę żeby płakała. Mi tylko jest przykro, że mi płakała przez weekend. Jakby się ode mnie odzwyczaiła, czy co?
  10. Illeli - co do wyboru między mną a matką to ja bym nie chciała stawiać Jarka w takiej sytuacji, ale jego mamusia sama to prowokuje. Nie mamy normalnych niedziel, bo mamusia sobie życzy obiadek z synem i wnuczką zjeść, albo w tę sobotę chciała żebym pojechała z dzieckiem, które jeszcze w wózku leży pociągiem osobowym 40min do jej siostry, bo tamta chce Julkę zobaczyć. Odmówiłam i dziś się nie odzywa. Moje argumenty olała i powiedział, że przesadzam, a przecież Julka jeszcze w większości leży, w pociągu osobowym wszyscy siedzą razem, kaszlą, kichają, gorąco jak cholera, a potem szybko na wiatr i zimno, u ciotki ciasno, kupa ludzi, też nie powiedzą czy wszyscy są zdrowi. Ona chyba jakaś chora baba jest. Bo ciotka chce to ja mam dziecko narażać i lecieć. Ma samochód to niech sobie przyjedzie i zobaczy. Te niedzielne obiadki już też przerobiłam. Chodzę rzadko, a jeśli już to po obiedzie na herbatę. Najgorzej będzie w tym roku z Wigilią. Już parę lat temu mówiłam mężowi, że jak będzie dziecko to będę chciała sama dla niej Wigilię urządzać. I teraz tak zrobię. Skromną małą kolację z jakimś daniem dla Julki i opłatkiem, przy świecach, a do teściowej później. Nic jej o moich planach nie powiem tylko zrobię jak chcę, bo byłoby gadania. Ona tak wszystko przerabia, że zawsze wychodzi, że to ja się od rodziny izoluję i ja nie chcę i to moja wina.... Boję się, co z nami będzie jak tak dalej pójdzie. A co do mojej małej i jej \"potworności\" przez weekend. Dzwoniła niania i Julka wszystko je, i pije, i usypia bez bujania. Cholerka to ja już nic nie rozumiem. Moja córka woli nianie od nas buuu... Nie wiem, co robić. Wygląda na to, że ona za nią tęskni w weekend i dlatego jest taka nieznośna. A ja myślałam, że to zęby... Czy to możliwe żeby dziecko się tak mocno do niani przywiązało? Strasznie mi przykro... Co zrobić????
  11. Dzień dobry mamusie. Miałam fatalny weekend. Całą sobotę a potem całą noc Julka nam płakała. Nie chciała jeść, pić ani spać. Wszystko na siłę. Wczoraj już było trochę lepiej, ala nie bardzo. Jestem wykończona. Myślałam, że to zęby, ale żaden nie wyszedł.Chyba, że dopiero wyjdzie. Nie miała gorączki, tylko strasznie się pluła, wkładała rączki do buzi i płakała. Już nie dawaliśmy rady. Dziś trochę pospała w nocy, ale aż boję się myśleć, co dalej. Od 25.10 Julka mówi MAMA!! Na wszystko. Na mnie, na butelkę, na zabawki. Czasami też uda jej się baba, ale rzadko. Cały czas MAMA. Fajnie jej to wychodzi. Nie raczkuje jeszcze, ale zaczęła unosić się na kolanach. Pełza wszędzie i nie można jej na chwilę spuścić z oczu. Z teściową na razie cisza, ale to tak przed burzą chyba. Wczoraj rozmawiałam poważnie z mężem, że jak nie przestanie mnie krytykować i przekręcać wszystko pod siebie to może być katastrofa w naszym związku, bo ja już tego znieść nie mogę, a on nie chce jej nic powiedzieć. Zobaczymy, jakie będą efekty tej rozmowy. Uprzedziłam go żeby nie był zdziwiony jak nie będę już dla niej miła jak znów coś odwali. Narazie nie zostawię z nią Julki samej. Poza tym od dziś i ona i Niania mają kategoryczny zakaz noszenia na rękach i usypiania w wózku (chyba, że w razie wybuchu \"wojny\"). Dopóki się nie rozpłacze na dobre to mają jej nie podnosić, bo mały \"diabełek\" terroryzuje\" nas krzykiem. Jak tylko się ją odkłada to się drze. Postanowiłam, że nie będziemy reagować i jej podnosić. Bo ona nie płacze, łzy jej nie lecą tylko wrzeszcz i przestaje jak się ją podniesie. To jest właśnie wychowanie \"a la\" moja teściowa - \"dziecko trzeba nosić!!\" Cholera mnie bierze, bo teraz ja mam problem. Ale nic, wytrzymam. Niania dostała rano wytyczne i będę jej, co dzień przypominać, a teściowa nie dostanie małej pod opiekę. Co do wtrącania się do karmienia to stwierdziłam, że jak będziemy u Pani doktor to poproszę żeby przy mężu powiedziała - kiedy jajka, mąka, pieczywo, słodycze i te cholerne danonki. Jak mąż to usłyszy od lekarza to powie mamusi i tego się będę trzymać. Jak mi się coś jeszcze przypomni to napiszę. Na razie biorę się do roboty, bo kierowniczka z urlopu wróciła i mnie gania. Pa
  12. karol_ina - o cholerka!!! Jak dobrze, że ja nie kupuję mojej Julce niczego w słoiczkach, żadnych obiadków, deserków czy soczków. Wszystko robię sama. Wolę warzywa i owoce z rynku niż zawartość słoiczka, która wybieli mi podłogę w kuchni. Właśnie to drukuję i zaraz dam do przeczytania szanownej teściowej żeby mi już nie truła, że mam kupić deserek czy obiadek. Aż nie chce się wierzyć. Ja mam jednak mądrą Panią doktor, która od samego początku mówiła, że jak mogę coś zrobić sama to będzie lepiej. Ja do warzyw np. dodaję oliwę z oliwek żeby wchłaniały się witaminy rozpuszczalne w tłuszczach a w słoiczkach tego nie ma. Zastanawia mnie tylko jedno. Może mi poradzicie. Moja córka dostaje, co dzień 2 krople wit. D3. Już kilka razy pytałam lekarzy czy nie zmniejszyć dawki i wszyscy mówią, że nie ma słońca i 2 krople to dobra dawka. Ja mam jednak wątpliwości. Dajecie tą wit. dzieciom, a jak tak to ile. I w ogóle, do kiedy ją dawać.
  13. Witam !!! Przepraszam bardzo, że nie pojawiałam się już 3 tygodnie. Nawet nie czytałam, bo nie miałam, kiedy. To, co przeżyłam niejedną przyprawi o gęsią skórkę. Mam na piersi wypukły pieprzyk. Jak byłam w ciąży to on zaczął się powiększać i z 3mm zrobiło się 6mm. Już wtedy mnie to niepokoiło, ale przecież w ciąży nic nie mogłam zrobić. Potem jak urodziłam, to zmniejszył się trochę i przestałam się tym interesować. Jednak jakiś miesiąc temu na tym pieprzyku wyrosło mi coś, co przypominało brodawkę i pojawiły się dookoła czarne kropki. Akurat wtedy wpadł mi w rękę \"Twój styl\" i przeczytałam, że jak takie rzeczy się zmieniają to bardzo niedobrze i trzeba się zbadać. Wpadłam w panikę. Miałam koszmarne myśli. Julka taka maleńka a ja mam być chora???? Byłam przerażona. Wiedziałam, że muszę iść do lekarza, ale bałam się usłyszeć \"wyrok\". Dowiedziałam się, że mój gin, który prowadził mi ciążę i zrobił cesarkę, jest po chemioterapii. Pomyślałam, że on mnie zrozumie i podpowie gdzie iść. Poszłam na wizytę i na koniec zapytałam. Od razy mnie uspokoił. Powiedział ze to się w ciąży zdarza, ale jak mnie to bardzo martwi to żebym poszła to pokazać jego znajomemu chirurgowi - onkologowi. Jak to usłyszałam to mnie zmroziło. ONKOLOG??? Potem w domu to z mężem przedyskutowałam i doszłam do wniosku, że lepiej iść i spróbować coś zrobić. Poszłam. I całe szczęście. On to obejrzał i wszystko wyjaśnił. Okazało się ze w ciąży zaraziłam się od kogoś wirusem brodawczaka i pod pachami i w pachwinach pojawiły się takie małe wyrostki trochę ciemniejsze niż skóra. Jak goliłam włosy to musiałam się tam zaciąć i z krwią ten wirus przeniósł się na ten pieprzyk ( jest na piersi niżej niż pacha) i wyrosła tam tzw. brodawka łojotokowa. Nie jest to złośliwe niemniej poradził żeby w przyszłości się tego pozbyć, bo to jest miejsce drażnione przez stanik i po co się denerwować, a ten wirus się lubi roznosić i najlepiej będzie go wymrozić krioterapią. Te dwa tygodnie z tą niepewnością to był dla mnie koszmar. Jeszcze do tej pory nie odreagowałam do końca i jak teraz to piszę to drżą mi dłonie. Ale już jestem spokojna, że to nie to, co myślałam i że mam jeszcze czas dla mojego cukiereczka. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że nie miałam głowy tu zaglądać i że mogę teraz zadawać głupie pytania, bo nie wiem, co się działo na topiku. To narazie PA
  14. NICK.......WIEK.....IMIĘ DZIECKA.....DATA UR(g/cm)....WAGA/WZROST(mc).....MIASTO amadzia...............Oliwia...............19.02.06........7600/67 emi25..................Kacper..............03.03.06........5400/65cm Niunia_77..29.......Maksymilian....03.03.06(3200/57)..7280/70(6 mies).......Lublin Magda78..28..........Paula........04.03.06(3340/53)..7650/70(6,5)......Gdynia mi28........29.........Jakub......12.03.06(3200/53)...7630/64(5)........Lublin moni271..30....Kamil......14.03.2006(3400/58)...7400/71cm..Kraków Słonko1335..29......Alicja.......15.03.06(3550/54)..6875/69(6)......Szczecin Karol_ina..25........ Hania.......17.03.06(3150/53)..7800/67(5,5) .....B-B Dana25................Bartosz............19.03.06.........6930g/66cm kijaneczka...33.........Szymon.............21.03.06(3320/59).........7070g/73cm...Jaworzno Illeli ...26......Jonathan ........25.03.06 ......(3700/53)..9100/73cm Agunia1..29...Julia..........15.03.06.(3060/50).......7500g/72cm...(6)...Kutno Iwi30...............Michaś........04.04.06(4620/55)......8600/70cm Anglia Cześć. Coś topik zamiera. Ja mam w tym tygodniu tyle pracy, że nawet wejść i poczytać nie mogłam. Wczoraj byłam na szkoleniu (prawo pracy i ubezpieczenia społeczne) i wróciłam taka zmęczona, że na nic siły nie miałam. Z Julką ostatnio nie mogę dojść do ładu. Mleko je tylko 3 razy dziennie (150ml) i więcej jej wcisnąć nie mogę. Za zupkę i jabłko to by się dała pokroić, a mleka nie chce. Pytałam lekarza. Powiedziała, że ona sobie \"wyrzuciła\" jeden mleczny posiłek i ze to się zdarza. Jeśli je zupki, pije i rośnie to nie ma się, czym martwić. A ja i tak się martwię, bo ona nigdy nie jadła za dużo a teraz to już normalnie przegina. Zaciska usta i koniec. Na noc tylko udaje mi się w nią wcisnąć 180ml mleka z kleikiem ryżowym, ale \"na śpiocha\". Nie wiem, co robić. Boję się, że to jej zaszkodzi. W przyszłym tygodniu idziemy na szczepienie to ją zwarzę i zmierzę i pogadam z Panią doktor, bo mi się to nie podoba. Może coś mi poradzicie? Dlaczego ona tak mało je, przecież musi rosnąć?? Już zaczyna się podnosić do raczkowania. Nogami się podpiera i podnosi tyłek do góry próbując się odepchnąć. Albo na rękach się unosi. Jeszcze nie rozpracowała, że to trzeba na raz i tyłek i głowę unieść, ale dobrze jej idzie. Jeszcze trochę i będzie śmigać na czworaka. Tylko skąd weźmie siłę jak jeść nie chce???
×