Yennyfer
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Yennyfer
-
Może być Piotrków, od razu \"oblecę\" koleżanke która poznałam na szkoleniu. I jakos od tamtej pory nie mozemy się spotkać. Dostałam jakiegos lenia, w radiu leci Kancelarya - \"Zabiorę cie\", piosenka kojarzy się mi bardzo słodko, grali ją dla mnie i ksieciunia na bau andrzejkowym ... mmmmmmmmmmmm
-
Okna. Spiewamy Agacie sto lat czy nie?
-
No nie, tylko ja mam wszędzie daleko.... buuuuuuuuuuuuu trochę się obrobiłam ,zaraz dokończę -na razie jabłko i kawa, ziwam przeokrutnie. Bo fajnie się baraszuje w nocy, ale potem to ziewanieeeeeeeeee. I spać tak się chce. I dzis znów się nie wyspie bo ksieciunio zabiera nas na pizzę - ale nie u nas tylko sporo dalej. Ma tam załatwić coś i przy okazji my z nim jedziemy, zebysmy sami nie siedzieli u niego w domu. Ale wczesniej niż na 22 nie wrócimy, niestety. A u siebie mam rozpierduchę totalna - mały remoncik, jeszcze ciągle coś poprawiam, usprawniam itd - w miarę mozliwości finansowych. Wiecie co - ksieciunio tak przerobił mojego syna ze wczoraj moja latorośl wręcz zarządała by dziś się przeprowadzać. Najpóźniej jutro! Brutusa na własnej piersi wyhodowałam. A ksieciuno niby zajety był przy swoich kolekcjach,ale jak usłyszał w czym rzecz to od razu przybiegł do pokoju i dzielnie wspierał młodego.
-
Poszło Babko. Celi, ja tam słyszałam o fajnej babce. A teraz naprawdę biorę się za robotę.
-
Czesć Garnierka. Ja jeszcze z Wami, walczę ze skrzynka.
-
Dziewczynki, wracam do pracy, Babka - jeszcze przeslę Ci moje foto, bo akurat jestem w skrzynce.
-
Groszku, nie ma zdjęć jak juz o zdjęciach mówimy
-
Eeeeeeeeee, nie bedę pisać, Babka się nie gniewa. W koncu to swojska Wściekła Mrówka. ;-)
-
Zresztą ostatnio uswiadomiłam sobie ze Ka i Whimkę znam już prawie dwa lata. Właściwie Ka \"znałam\" wcześniej, jeszcze pod poprzednim nickiem - czytałam ją a nie pisałam na kafe. Czasem wydaje mi się jakby to było wczoraj.
-
Celi, Kropla Rosy a nie Kropelka Rosy. Sorry Babko jak zdradziłam jakiś sekret. Mea culpa
-
Ani, bo my znamy się z pisania, słyszenia i smsowania i ze zdjeć i musimy się pochwalić ze jesteśmy silna i zorganizowana grupa o czym uroczyście zaświadczam.
-
A Babka moze się zrewanżować nam... ;-) Ja pamietam Cię Babko jeszcze jako Kroplę Rosy, ale ten czas leci...
-
No tak, rozumiem. Z tego co pamiętam zaprzyjaźniłaś się z Sawojką ,spotykacie sie. My jakoś tak nieszcześliwie w większosci jesteśmy porozrzucane po całym kraju i przynajmniej na razie nie mozemy sie spotkać. Ale myslę ze i na to przyjdzie pora.
-
Babka, witaj. Mam pytanie, moze nie jest zbyt dyskretne - ale co tam ,tu sami swoi. Czy na Sposobach stara wiara nie pisze bo zmienił się tam klimat, czy juz pewne etapy są za Wami? Sorry ze o to pytam,ale kiedyś weszłam na sposoby by poczytać i jakoś nie mogłam odnaleźć starego klimatu.
-
I wiecie co - ubawił mnie ten tekst, ale i muszę stwierdzić ze coś w nim jest...
-
Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Stefan wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Szwedami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głos w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Stefan jest pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do wielu tematów - np. głodu na świecie). Następnego dnia Jolka zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo analizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc. W tym samym czasie, Stefan, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Jolki, zastanowi sie i zapyta: - Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?
-
A, i wkleję Wam pewien tekst który mnie ubawił straszliwie: :-D :-D Powiedzmy, że facetowi imieniem Stefan podoba się kobieta... nazwijmy ją Jolką. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza, spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym. Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Jolka zauważa: - A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy? W samochodzie zapada cisza. Dla Jolki wydaje się ona strasznie głośna. Dziewczyna myśli: \"Kurcze, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy\". A Stefan myśli: \"O rany. Sześć miesięcy\". Jolka myśli: \"A tak w sumie to i ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom ? Ku spędzeniu ze sobą całego życia ? Czy ja jestem już na to gotowa ? Czy ja go właściwie w ogóle znam ?\" A Stefan myśli: \"... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!\" A Jolka myśli: \"Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej ? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia.\" A Stefan myśli: \"I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te barany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. Zwalają winę na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik pracuje jak stara śmieciara! A ja głupi jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 6 stówek.\" A Jolka myśli: \"Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu zła. No - to moja wina, kazać mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna...\" A Stefan myśli: \"Pewnie powiedzą, że gwarancja tego nie obejmuje. To właśnie powiedzą.... Chamy.\" A Jolka myśli: \"Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji.\" A Stefan myśli: \"Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w d...... Ja chcę mieć sprawny wóz\" - Stefan - odzywa się Jolka. - Co? - pyta Stefan, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia. - Nie dręcz się już tak - kontynuuje Jolka, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami. Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać) - Ale co? - dopytuje się Stefan - Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.... - Nie ma konia? - pyta zdziwiony Stefan - Myślisz, ze jestem głupia, prawda ? - pyta Jolka. - Nie! - odpowiada Stefan, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową (chyba) odpowiedź na jej pytanie. - Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu... (następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Stefan, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła) - Tak. - mówi. Jolka, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni. - Och, Stefan, naprawdę tak czujesz? - pyta. - Jak? - odpowiada pytaniem Stefan. - No, o tym czasie... - wyjaśnia Jolka. - Nnnoo... Tak. (Jolka odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Stefan zaczyna się czuć bardzo nieswojo I obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli dotyczy to konia.... W końcu Jolka przemawia) - Dziękuje ci, Stefan. - To ja dziękuję - odpowiada z ulgą mężczyzna. Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Stefan wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Szwedami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głos w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Stefan jest pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do wielu tematów - np. głodu na świecie). Następnego dnia Jolka zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo analizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc. W tym samym czasie, Stefan, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Jolki, zastanowi sie i zapyta: - Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?
-
Ani, no własnie - ja od zawsze dbałam przede wszystkim dla siebie. Ale i facetowi jest przyjemniej jak ma koło siebie zadbaną kobietę. O skórę pod oczkami muszę dbać - raz - geny, dwa - papierosy, które czasem popalam. W totka i ja chyba zagram i mnie kiedyś mówiono, ze mam farta. I kilka razy wygrałam rózne rzeczy w jakichs konkursach.
-
Oczywiście to o tym ze robie to dla księciunia to zart. Robieto przede wszystkim dla siebie, dla własnego dobrego samopoczucia i satysfakcji.
-
Celi, konserwuj, konserwuj... Bo potem zostanie tylko botox i skalpel. ;-) Zresztą, ja lubię kremy, balsamy, odżywki itd.
-
Dzień dobry. Ninke, nie byłam na Świadku, pisałam ze się chyba wybierzemy z księciuniem w walentynki. Choć to chyba nieaktualne, bo mam po południu wizytę z syniem u ortodonty. A na walentynki coś kupie - jak zwykle w ostatniej chwili, choć wydaje mi się ze bedzie to nowa maszynka do golenia bo na starą patrzeć juz nie mogę ;-) Meczu nie ogladałam, Małysza tez - miałam chwilę dla siebie, znaczy się depilowanie, maseczki, peelingi itd. Coraz mniej czasu, a inwestować w siebie trzeba, nacierać, wcierać nad i pod, masować itd, znaczy się konserwować próchno. ;-) Teraz juz w pracy, potem zajrzę.
-
Witam z ranka. ;-) Własciwie juznie ranek, ale my dzispóźno wstalismy. Nie było potrzeby zrywania się, nareszcie odespałam poprzedni tydzień.
-
Nie pójdzie mu to teraz tak łatwo. Zwłaszcza jak wiem jakie plany ma ex. Dziewczynki, uciekam teraz, moze potem się odezwę - zaraz przyjdzie kolega Piotrka. Dobrze ze ciasto upiekłam. Ka, dzieki wielkie.
-
Witam Was. Ja po barzo pracowitym dniu dorwałam się do kompa, napisałam do Was zbioróweczkę, przeczytałam urobek z wczoraj i dziś. Siedze ledwo zywa - wczoraj posprzątalam u siebie, dzis u księciunia, bylismy na zakupach, potem gary. Teraz panowie ogladają skoki, a ja siedzę i odpoczywam. Słuchajcie, księciunio robi się przebiegły, wchodzę dzis do niego, do pokoju który zwykle uzywa mój synio, a tam pustka - meble, łózko, biurko i komp tylko, wyniesione segregatory z kolekcjami ksieciunia i kolekcje z szafek też, aż szok - bo wcześniej to była graciarania. Pytam co się stało, a on z najniewinniejszą miną \"pokój dla młodego wyszykowałem\" ;-) Sprytna bestia, teraz robi z młodym origami przy okaji skoków i planują jakiś wyjazd. Zaczyna mnie to bawić - widzi ze mnie nie urobi, to zaczyna urabiać młodego. Ka, zaświadczam ze potrafisz zrobiś przelew online. A tak przy okazji, juz dawno miałam Cie prosić - usciskaj Mi_ odemnie, ok?
-
Ja juz uciekam. Buziaki dla Was- do jutra.