Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Yennyfer

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Yennyfer

  1. Hejka! DZiewczyny - jak się zacznie rok szkolny to popiszę więcej - na razie nie mam laptoka a stacjonarny zajęty przez syna starszego. Chimerka - gratuluję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zaraz prześlę zdjęcia Antka na pocztę.
  2. Hej dziewczyny! Oczko, glowa do góry - moja przyjaciółka też miała takie problemy z syniem, chorował, łapał wszystko co możliwe, anemię miał straszną - już wylądowała z nim na onkologi dziecięcej i okazało się, że mały ma robaki. Po odrobaczeniu - nie to dziecko, temperatury znikły, apetyt się poprawił, anemia znikła. A okazało się, że robaki były w piaskownicy - sanepid badania zrobił na jej prośbę. Także nie zawsze coś co wygląda źle musi być tragedią, spróbuj badania kału zrobić - by się uspokoić, bo wiesz jak to z dzieckiem, wszystko do buzi musi włożyć, je piach itd. Jak mój starszy syn był mały zawsze po sezonie letnim robiłam mu badania kału - by mieć spokojną głowę. Na szczęście z robakami problemu nie było, za to zawsze jak na kąpielisku pił wodę to miał pleśniawki. VAnilka, daj znać. Dziewczyny - rosną Wam pociechy, kurcze, dwa lata to całkiem poważny wiek! A zdjecia Antka prześlę jak tylko zgram i zmniejszę - tzn. zaraz mam zamiar to robić, o ile mi się Ssak nie obudzi. Buziaki.
  3. Hejka. Mały Talibek mnie obudził, nakarmiłam i on śpi z ojcem a ja mam zamiar zdjęcia pozgrywać - korzystam z okazji i zaglądam. Pliszka, dobrze, że i Ty zaglądasz. Marzka - faktycznie zapitala czas, dopiero co pochwaliłaś się ciążą a tu już półmetek... Wiadomo co bedzię? Oczko, a Ty na kilka dni odpoczynku koniecznie idź, za dużo stresu i chorób!
  4. Hejka. Wszystkiego najlepszego kolejnym małym - dużym jubilatom. Faktyczie ten czas leci, szybko, oj szybko. Gdybym nie poroniła mialabym za sobą drugie urodziny dziecka. Ech, nie to bym żałowała, bo Antek jest cudem dla mnie, ale czasem jest taka refleksja. Ale w tym roku nie myślałam o tym tak bardzo, cóż - mały przyslonił mi świat, wszyscy wariujemy na jego punkcie. Teraz byliśmy z nim na Roztoczu, przez kilka dni zwiedzaliśmy i on to dzielnie znosił, mało płakał, a jak już to usprawiedliwiony - wyciągany z fotelika, wkładany w nosidełko itd. Ale ogólnie zniósł wyjazd na medal. Pozdrawiam wszystkie - Oczko, odpocznij bo się wykończysz. Marżka jak się czujesz? Vanilka - spokojnie, będzie ok. Magdulka, pozdrawiam i dzięki za komplementy dot. Antosia.
  5. Cześć! Ja mało zagladam ostatnio, bo nie mam w domu laptoka, małżon do pracy zabrał, a ze stacjonarnego syn korzysta. No i lipa :-( Ogólnie u nas ok, Antek chowa się zdrowo, jedyna wada to minimalny wodniak jaderka. W poniedziałek kończy 2 miesiące, a waży już 5880, wczoraj był ważony. Rośnie szybko, nawet niektóre ubranka na 74 są już na niego ok. Ładnie śpi, w nocy budzi się tylko raz na karmienie, a zasypia w łóżeczku sam - kładę go, smok w dzioba, ulubiona melodyjka, pieluszka i głaskanie po główce - zwykle zasypia w kilka minut, czasem smoka wypluje to trzeba mu podać. Odpukać, oby nie było gorzej. Prześlę zdjecia na @ Starszy brat zwariował na punkcie brata, nawet się tego nie spodziewałam - że aż tak to będzie wyglądać. Tatuś też zakochany i dużo się Antkiem zajmuje, ale niestety - miedzy nami nie zawsze różowo, raz - jeżeli chodzi o wychowanie i pielęgnację niemowlęcia to jest "najmądrzejszy" i doprowadza mnie do szału. Koorwa, ostatnio marudził ze mam mleko za chude(!!!!!!!!), a dziecko w niecałe 2 tyg. utyło 40 dkg. No i są nerwy, a dwa - niedawno między nim a moim starszym synem był konflikt, no i do tej pory się na siebie dąsają i o to też są spięcia. Ale jak pisałam - ogólnie jest ok. Dziewczyny - wszystkim małym-dużym jubilatkom i jubilatom składam serdeczne życzenia zdrowia i samych szczęśliwych dni! Oby słoneczko zawsze swieciło Waszym dzieciaczkom i rosły Wam na pociechę. Kurde no - witaj, dawno się nie odzywałaś. Co u Ciebie??? Karusia????????? A Ty?
  6. Witam. Jadzia, gratuluję! A chłopu daj się wykazac, sama piszesz - jego dziecko, krzywdy nie zrobi. Chce pomagac przy córci, to super, jak się wdroży to będziesz miała super pomoc, zobaczysz ile daje te kilka minut dla siebie, jak mąż się dzieckiem zajmie. A karmienie powinno się unormowac, ja mam dużo mleka, odciągam i na noc daję ok 120 ml odciągniętego mleka, wiem wtedy, ze jak Antek zje porządnie to i długo pośpi a ja z nim :-) Buziaki dla wszystkich dzieciaczków forumowych, gratulacje dla mamuś i powodzenia i lekkich porodów dla sierpniówek.
  7. Ana, uściskaj Martynkę od cioci Yenny. Magdulka, haft krzyżykowy jest prosty, warto spróbowac. A jeśli chodzi o organizacje - sama sobie się dziwię, że tak łatwo mi poszło, chyba mam zdolności w kierunku bycia kurą domową i matką polką :-) W sumie to mogłabym tak życ - pod warunkiem, że miałabym kasę, nie wyobrażam sobie życia takiego jak moje koleżanki, gromadka dzieci, siedzą z nimi w domu i codziennie zastanawiają się nad tym co do garnka włożyc, za co dziecku buty kupic itd. Z newsów - zaklepałam nianię - myślę, że od wiosny wrócę do pracy, na 2/3 etatu - w tym układzie będę miec jeden dzien wolny, jeden będę pracowac do 11 - no i jeszcze godzinka wczesniej codziennie będę wychodzic, to jakoś dam radę.
  8. hejka. mam nadzieję, że mój Ssak kochany pośpi jeszcze i zdążę napisac. Ana - tu masz link do rewelacyjnego topiku o przetworach http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=2720487&start=870 Robiłam sporo z tych polecanych przepisów i naprawdę warto. Oczko, ja na razie do tego projektu się nie podłączę, za mało czasu i jeszcze mam w planach robienie obrazka na prezent. Ale z czasem moze dam rade, bo pomysł ciekawy. Faktycznie, pogoda nastraja raczej depresyjnie, też wolę upały, bo w ten deszcz nawet z dzieckiem nie można wyjśc na spacer. O, słyszę Ssaka. Buziole.
  9. Witam. Oczko, wspólczuję samopoczucia i problemów, ale myśl pozytywnie. Ana, dla ciebie przepis na prostą sałatkę z cukinii - bardzo dobra, robiłam w zeszłym roku. U mnie używana głównie jako dodatek do 2 dań. Dobry i mało pracochłonny przepis na sałatke z cukini: 1kg cukini ze skórką zetrzeć na grubej tarce 0,5kg marchwi zetrzeć na grubej tarce 0,5kg cebuli- pokroić w plastry 1-2 szt czerwonej papryki-pokroić w paski Wszystkie pokrojone warzywa razem wymieszać. Zalewa: 0,5 szklanki octu 0,5 szklanki cukru 3/4 szklanki oleju 1 lyżka soli,po kilka sztuk liścia laurowego i ziela angielskiego Do gotującej się zalewy wrzucić wymieszane warzywa i razem gotować około 10-15minut ciągle mieszając. Gorącą sałatkę przełożyć do słoików i do góry dnem. W słoikach nie gotować! Ps. Ana - ja pasteryzowałam po 5 minut, tak dla pewności.
  10. Cześć. Ja kilka dni netu nie miała, przedwczoraj odzyskałam, dziś jak tylko mały zasnął siadłam na kafe... RAno prasuję i sprzątam i gotuję, byle przed skwarem zdążyć. Kiedyś - jeszcze rok temu - kochałam upały, dziś mnie wkurzają, bo jestem uziemiona w domu. W te "chłodniejsze" dni wychodziliśmy z Antkiem na kilka godzin, super sprawa po miesiącach leżenia, a tak... Masakra. Macierzyństwo sprawia mi ogromną radość, nie mam problemów, radzę sobie z wszystkim. Antek jest boski, do tego zdolny :-) - ma 5 tygodni a pełza jak 3 miesięczniak, na plecach - odpycha się nożkami i główką, dziś położna była w szoku jak przyszła. Ja też - wczoraj właśnie leżal z ojcem, ojciec zasnął a dziecko pełzało po wersalce, dobrze, że zajrzałam, bo by spadł. Zostało mi 4-5 kg do zrzucenia, trochę brzucha i cellulit, ale i tak jest już lepiej niż było w ciąży, wszystkie preparaty antycellulitowe poszły w ruch i efekt jest. No i picie hektolitrów wody niegazowanej. Fajnie Was czytać, jak radzicie sobie z Waszymi dwulatkami, niedługo będę miała ściągawkę jak nic - od dokarmiania stałymi potrawami, przez usypianie itd. Buziaki, Ssak siębudzi.
  11. Hej. Anabanana - tu masz inspirację ;-) http://www.garnek.pl/ancia76/10457010 Tylko trzeba się trochę cofnąć.
  12. Cześć! Ja też mało piszę, ale Antek, młody, mąż, dom, spacery itd sprawiają, że czasu na cokolwiek brak. U nas leci do przodu, w piątek Antoś skończy miesiąc. Jest przesłodki i grzeczny, dziś w nocy np. spał 6 godzin! Starszy syn chory, musiałam go do matki wysłać by Antka nie zaraził, po szpitalu mam dość strzykawek, igieł, zastrzyków itd. Ale i tak mam serce na pól rozdarte, boję się by młody nie poczuł się odepchnięty. Ech, los matki... Małżon chyba ma zamiar wygrać w konkursie na ojca roku. CZym mnie drażni chwilami, bo ma milion złotych rad dot. wychowywania, pielęgnacji itd. No i muszę uciekać, bo moja Ssawka mała się budzi.
  13. hej! Z góry sorki za błędy i literówy, ale piszę z małym przy cycu. Dzis noc gorsza, do 3 było super, a od 3 odmieniło się. Ale od 5 pospaliśmy jeszcze trochę. Małżon rano przeprał, zrobił zakupy i do szkoły wybył, ma zaliczenia. A my sami zostalismy z Antkiem na gospodarstwie. Nawet zdążyłam głowę umyc. Zaraz Antek skonczy sniadac, to sobie urodę namaluję i idziemy gotowac obiad. Muszę tu pochwalic siostrę stryjeczną męża-jak się dowiedziała, ze wracam nagotowała mi rosołu z prawdziwej kury, upiekła ciasto, zrobiła bitki cielęce. Kochana jest. A wczoraj małż zrobił żeberka duszone, też w wersji dietetycznej. Na razie Antosiowi nic nie szkodzi nic co jem, jajko wczorajsze też nie zaszkodziło, skórka super, kupa jest. Opowiem Wam jeszcze o wczorajszej wizycie mojego ojca z macochą. Małżon się wkoorwił do łez na macochę, siedział całą ich wizytę i się nie odzywał. Otóż ona wyskoczyła z tekstem, że Antek to czysty młody-czyli starszy syn. A to bzdura, bo Antek to czysty ojciec, kształt twarzy, oczu, nosa, ust, na zdjęciach męża jak był mały to widac najbardziej, ale i teraz widac podobienstwo. Nawet mój gin jak przyszedł do mnie jak był małżon, to mu powiedział, że jakby nie wiedział kogo operuje, a spojrzałby na dziecko to nie miałby watpliwości czyj to syn. No i druga sprawa - mój mąż nie znosi mojego exia, a moj starszy syn z kolei jest klonem ojca, więc wyszło, ze Antek podobny do mojego exia. (!!!) Mina mojego męża na ten tekst - straszna, jakby go ktoś w twarz zdzielił. Ja od razu mówię do niej, że wcale nie są podobni, młody jak był mały był zupełnie inny i teraz też jest inny - inne oczy, włosy, nos, kształt twarzy. A ona dalej swoje, ale chyba spojrzała na mojego bo się zamknęła. Opowiadałam też o pobycie w szpitalu i o tym jak mnie złościły wycieczki odwiedzających, a mój ojciec na to "dlatego właśnie nie przyjechaliśmy do szpitala". Zapomniał chyba, że tydzień przed byla zadyma, jak powiedziałam mu, że nie zyczę sobie wizyt w szpitalu. Oni są normalnie nie do życia. Przykro tak pisac o ojcu, ale tak jest. Matka na razie mnie nie odwiedzi, bo jest chora, może brat i babcia dzis wpadną. Ana, miło cię widziec! Buziaki dla reszty!
  14. Czesc! Dzięki za gratulacje, i trzymanie kciuków. A co u nas? U nas ok. w szpitalu na początku było spokojnie, ale strasznie gorąco. makabra. I milion lasek z wskazaniami do cc, normalnie szok. Na mojej sali było nas 4! I terminy dopasowywali wg zagrożenia i terminu. Mój padł na środę. stracha tylko mialam, bo od poniedziałku w nocy miałam straszne skurcze, bałam się, że wezmą mnie na cc nagle i nie będzie męża koło mnie i pójdę leżec na położnictwo. Ale ostatecznie wytrzymałam - tłumaczyłam Antosiowi by poczekał jeszcze troche. Samo cc - pestka, ciął mój gin oczywiście, więc zero strachu, gin był zdziwiony, że ja tak na spoko, za to małzon mało co zawału nie dostał. Pamiętam jak mnie uśpili, a potem tylko taki fragment, że dziecko waży 4100 i to mi utkwiło w pamięci - ostatnie usg szpitalne mówiło o max 3700, więc się dziwiłam. jednak mój gin i ginka co mi połówkowe robiła mieli racje - oni ocenili już wtedy, że mały ma miec ok 60 cm i będzie dużo ważył. Podobnie jak gin od 4d No a potem znów przysnęłam i obudziłam sie już na sali gdzie leżałam, było mi tylko zimno strasznie. mąż był przy mnie, od rana do póxnej nocy, bardzo pomogł. Antosia przynieśli mi zaraz jak ja na salę trafiłam, przystawili do cyca, zassał i tak mu zostało Małżon widział małego już chwile po urodzeniu, zazdroszczę mu. Moje samopoczucie było ok, wstałam dokładnie 6,5 godz po cc, siadłam, wstałam, przeszłam kilka kroków, znów siadłam położyłam sie, w nocy tylko raz poprosiłam polożną o pomoc w przejściu do wc, a tak to sama sobie radziłam - przystawiałam małego, umyłam sie. Byłam sama, to był duży plus. Rano dojechał mąż, zagadywał do Antosia, a ja mogłam pospac. Trzeciego dnia ja poczułam się lepiej, za to Antek zżółkł, trafił pod lampy, jakby tego było mało miał złe wyniki i spadł na wadze dośc dużo, było podejrzenie zakażenia. Wyłam strasznie, siedziałam przy lampach dwa dni, spałam po pół godziny, jak mnie mąż zmuszał bym się położyła. Do tego te wenflony w rączkach czy nóżkach, Antek by dzielniejszy niż ja, bo nie płakał, tylko miałam wrażenie, że patrzy tymi swoimi oczyskami z wyrzutem, że pozwalam go tak męczyc. Koniec końców okazało się, że po 2 dniach moge go z lamp zabrac, a wyniki się poprawiły, czekaliśmy tylko jeszcze na posiew krwi, okazało się, że jest ujemny, a Antoś po prostu źle na szczepionkę zareagował. Nie pisałam o tym w smsach, bo nie mogłam, zresztą, oprocz mnie i męża nikt nie wiedział o kłopotach, nie chciałam telefonów z pytaniami, i tak ledwo się trzymalam. Na szczeście to za nami, Antoś to złote dziecko, spi i je, czasem zapłacze, ale to mi nie przeszkadza. Uwielbiam go. Ja czuję sie ok. Co poza tym - dostalam od meża obiecany brylant - 0,24 karata - piekny i wcale niemały. A poza tym pobyt w szpitalu ok, zwłaszcza dwie położne uwielbiałam, pomagaly naprawdę jak umiały, pocieszały mnie, zresztą, widziałam jak podchodziły do innych pacjentek. Mnie chwaliły, że takich jak ja sobie więcej życzą, bo byłam dzielna. Może i byłam, ale tylko jak o mnie chodziło, jak szło o Antosia to już nie byłam dzielna. Pod koniec leżenia mialam na sali dziewczynę też po cc - szlag mnie trafiał bo przychodziły do niej cale wycieczki, aż w końcu jedna położna pogoniła towarzycho. U mnie był tylko małżon, zgodnie z moim życzeniem. Na razie tyle, ściskam Was mocno. Zdjęcia podeślę jak młody wróci od dziadka i posciąga programy, sformatował kompa i nic znaleźc nie moge na nim.
  15. Yennyfer

    TERAZ MY!!!

    Hej. Poprawiłam. My cd aklimatyzacji w domu. jest coraz lepiej... odpukac. Buziaki. Zdjęcia na dniach obrobię i powysyłam.
  16. Yennyfer

    TERAZ MY!!!

    Dzięki za gratulacje, smsy i trzymanie kciuków. A co u nas? U nas ok. w szpitalu na początku było ok, ale strasznie gorąco. makabra. I milion lasek z wskazaniami do cc, normalnie szok. Na mojej sali było nas 4! I terminy dopasowywali wg zagrożenia i terminu. Mój padł na środę. stracha tylko mialam, bo od poniedziałku w nocy miałam straszne skurcze, bałam się, że wezmą mnie na cc nagle i nie będzie męża koło mnie i pójdę leżec na położnictwo. Ale ostatecznie wytrzymałam - tłumaczyłam Antosiowi by poczekał jeszcze troche. Samo cc - pestka, ciął mój gin oczywiście, więc zero strachu, gin był zdziwiony, że ja tak na spoko, za to małzon mało co zawału nie dostał. Pamiętam jak mnie uśpili, a potem tylko taki fragment, że dziecko waży 4100 i to mi utkwiło w pamięci - ostatnie usg szpitalne mówiło o max 3700, więc się dziwiłam. jednak mój gin i ginka co mi połówkowe robiła mieli racje - oni ocenili już wtedy, że mały ma miec ok 60 cm i będzie dużo ważył. Podobnie jak gin od 4d No a potem znów przysnęłam i obudziłam sie już na sali gdzie leżałam, było mi tylko zimno strasznie. mąż był przy mnie, od rana do póxnej nocy, bardzo pomogł. Antosia przynieśli mi zaraz jak ja na salę trafiłam, przystawili do cyca, zassał i tak mu zostało Małżon widział małego już chwile po urodzeniu, zazdroszczę mu. Moje samopoczucie było ok, wstałam dokładnie 6,5 godz po cc, siadłam, wstałam, przeszłam kilka kroków, znów siadłam położyłam sie, w nocy tylko raz poprosiłam polożną o pomoc w przejściu do wc, a tak to sama sobie radziłam - przystawiałam małego, umyłam sie. Byłam sama, to był duży plus. Rano dojechał mąż, zagadywał do Antosia, a ja mogłam pospac. Trzeciego dnia ja poczułam się lepiej, za to Antek zżółkł, trafił pod lampy, jakby tego było mało miał złe wyniki i spadł na wadze dośc dużo, było podejrzenie zakażenia. Wyłam strasznie, siedziałam przy lampach dwa dni, spałam po pół godziny, jak mnie mąż zmuszał bym się położyła. Do tego te wenflony w rączkach czy nóżkach, Antek by dzielniejszy niż ja, bo nie płakał, tylko miałam wrażenie, że patrzy tymi swoimi oczyskami z wyrzutem, że pozwalam go tak męczyc. Koniec końców okazało się, że po 2 dniach moge go z lamp zabrac, a wyniki się poprawiły, czekaliśmy tylko jeszcze na posiew krwi, okazało się, że jest ujemny, a Antoś po prostu źle na szczepionkę zareagował. Nie pisałam o tym w smsach, bo nie mogłam, zresztą, oprocz mnie i męża nikt nie wiedział o kłopotach, nie chciałam telefonów z pytaniami, i tak ledwo się trzymalam. Na szczeście to za nami, Antoś to złote dziecko, spi i je, czasem zapłacze, ale to mi nie przeszkadza. Uwielbiam go. Ja czuję sie ok. Co poza tym - dostalam od meża obiecany brylant - 0,24 karata - piekny i wcale niemały. A poza tym pobyt w szpitalu ok, zwłaszcza dwie położne uwielbiałam, pomagaly naprawdę jak umiały, pocieszały mnie, zresztą, widziałam jak podchodziły do innych pacjentek. Mnie chwaliły, że takich jak ja sobie więcej życzą, bo byłam dzielna. Może i byłam, ale tylko jak o mnie chodziło, jak szło o Antosia to już nie byłam dzielna. Pod koniec leżenia mialam na sali dziewczynę też po cc - szlag mnie trafiał bo przychodziły do niej cale wycieczki, aż w końcu jedna położna pogoniła towarzycho. U mnie był tylko małżon, zgodnie z moim życzeniem. Na razie tyle, ściskam Was mocno. Dla Jo i Ninke specjalne uściski od Antosia - misiek bardzo przypadł mu do gustu!
  17. Dziewczyny, ja tylko na chwilę - jednak do szpitala idę już dziś, zaraz jade. CC jak bylo planowane - we wtorek. Dam znac tel. do Oczka jak będzie już po. Buziole!
  18. Cześć. Wczoraj Waikiki do mnie napisała, niestety nie wyjdzie na razie , bo mały jak wcześniej było pisane ma wysoką żółtaczkę. Ale poza tym wszystko ok, macie pozdrowienia. Luczija - dziękuję, ale ja wiem, że cc to nic strasznego, bo już jedną miałam :-)
  19. Dziewczyny - przesyłam wieści od Waikiki: Waikiki napisała: "Myślałam,że jutro wyjdę,ale nici z tego.Mały ma żółtaczkę i to sporą Nie wiem,jak długo jeszcze będziemy w szpitalu.Masakra jakaś!" Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki, ja już za tydzień mam planową cc - doczekać się nie mogę :-) zdrówka dla Was i waszych pociech - tych dużych i tych w brzuszkach.
  20. Cześć No więc ja po wczorajszej wizycie, mały ok, duży (ale tylko tyle gin powiedział), serce bije, pępowina pracuje ok. Czyli przepływy dobre. Sam gin zauwazył, że mam skurcze, do tego szyjka ok 0,5 cm, miękka, jeszcze zamknięta, ale czop odchodzi. Tylko nie wiadomo czy te skurcze to już, czy tylko przepowiadające. Wiec powiedział , ze jutro na 9 na ktg, usg - no i decyzja co dalej. Wczoraj czyli dziś ;-) A dziś na izbie przyjęć szok w trampkach, normalnie młyn jak nie wiem, kilkanaście ciężarówek, panie na operacyjny i w ogóle cuda wianki. Myślałam, że będę do wieczora kwitł, ale dałam kartę ciąży na izbie połoznym i czekaliśmy. No i chyba pracował y dwa zespoły, bo poszło szybko - miałam jeszcze wrazenie, ze pacjentki nie są przyjmowane w kolejności przyjścia na izbę, tylko która pierwsza zależy od stopnia "ważności" ich lekarza. A, że mój wazny, to czekałam tylko pół godziny. KTG - ok, tetno pomiędzy 117-140, skurcze są, ale te raczej przepowiadajace, na zapisie był tylko jeden taki trapezowaty, mocniejszy. Usg też ok, ale z tego wszystkiego zapomniałam znów zapytać ile młody waży, usłyszałam tylko, że spory - jakiś obcy lekarz mi usg robił, no i byłam zakręcona strasznie, bo się nastawiałam na czekanie, a tu szybko mnie przyjeli. Potem zawołali mojego gina, akurat operował, więc poczekaliśmy jeszcze chwilę i zaraz przyszedł. No i poszedł z wynikami do profesora, przyszli razem i ustalenia są takie, w sobotę rano mam się zgłosić w klinice, robia mi badania + wymaz, a cesarka we wtorek, na 99%. Więc do piatku jestem z Wami, potem się kładę. Plan jak dla mnie ok - no, mam też przykazane, że jakby co mam przyjechać natychmiast.
  21. I zapomniałam dodać, ze dzieciaki na zdjęciach - super, rozbroił mnie Miki w kałuży i z wałkiem i Filip w ogródku i też wałkujący ciasto. A Natalia wyrasta na piękność, oj, będzie tatuś pilnował. Liwia zresztą tez...
  22. Cześć. Oczko, taki czasem los topików - tak właśnie zakończył się żywot jednego na którym pisałam(co prawda jeszcze zadyma była, ale i tak już mało pisałyśmy). Ale kontakty przetrwał y- dzwonimy do siebie, piszemy @ - te naprawdę wartościowe znajomości przetrwają wszystko. Oczko, mam prośbę do Ciebie - wyślij mi na @ (jak chcesz oczywiście) swój nr telefonu - w razie co dam znać jak Antek będzie na świecie. A ja dziś do lekarza i ustalamy konkretny termin cc i powiem Wam, że chcę już i mam nadzieję, że do piątku się wyrobię i Antek będzie na świecie, bo już zaczynam świrować. Tyle mcy uziemiona w domu, wyjścia na wizyty lekarskie, do dentysty i ostatnio dwie wizyty "full wypas" dla ciężarowki - 15 minut na wsi i godzina w gościach - urodziny-imieniny nestorki rodu, już 95 - no i jej prośba bym się pokazała, bo nie wiadomo jak będzie, czy się jeszcze zobaczymy. A moj ojciec dzwoni do mnie i opowiada jak to ktoś z rodziny na wycieczce pod Paryżem się bawi, inny na innej wycieczce zwiedza świat, a siostra przetańczyła całą noc na balu absolwenta... Super, tylko ja nie w nastroju do słuchania takich gadek. Wiem, że ciąża to priorytet, ale i tak mam dołka, jeszcze w zimie, jak mróz był to nie było żal, ale teraz... pogoda za oknem a ja w domu! A po nocach mi się śni, że chcę iść z Antkiem na spacer i ciągle coś mi na przeszkodzie staje - dziś np. nie mogłam znaleźć kocyka i pieluch... Nerwowa jestem, zabroniłam rodzinie dzwonić do mnie i pytać o cokolwiek, o dziwo matka moja nawet zrozumiała, a ojciec - NIE, dzwoni co dwa dni i pyta czy donoszę, czy Antek już się pcha na świat, a mnie koorwica tłucze. Wczoraj przed południem i wczesnym popołudniem pisałam smsy z dziewczyną z czerwcówek2010, czekała na dziś na wyniki badan i poczatek 38 tygodnia, nic nie zapowiadało porodu, a wieczorem późnym złapały ją bóle, niecałe 5 godzin i ma corkę koło siebie...
  23. Dziewczyny - Waikiki pozdrawia i dziękuje Wam za życzenia. Jadzia - dla Ciebie
  24. Info od Waikiki - URODZIŁA Chłopczyk "waży 2730,jest grzeczny,ale poród był potworny.O 21 byłam w szpitalu,miałam już 4,5rozwarcia.Szybko doszłam do 7-8cm,ale lekarka stwierdziła,że coś jest nie tak,mały się stawiał,a ja podobno za wąska i pojechałam na blok operacyjny.Bóle miałam takie,że chciałam wszystkich pogryźć." Na czerwcowkach-lipcówkach już świętujemy.
×