Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

szemka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Samanta - musze przyznac ze jestem pozytywna w zasadzie przez wieksza czesc cyklu, troche jednak miewam sie gorzej gdy zbiliza sie chwila prawdy. Moze jednak tym razem bedzei inaczej. Matai - gratuluje coreczki, a jak sie nazywa? Aga - super wiadomosci, widzisz, tak sie obawialas, a jednak sie okazalo, ze ta wizyta w szpitalu dobrze Ci zrobila, bo malenstwo jest pod kontrola, a i Ty sie uspokoilas. Teraz tylko musisz bardzo o siebie dbac, kontrolowac sie regularnie i wszystko bedzie dobrze. Mocno trzymam kciuki za Ciebie A ja dzisiaj wybieram sie do gina, chyba bardziej kontrolnie niz z czyms konkretnym. Jak bylam ostatnim razem - w momencie gdy postanowilismy zaczac starania - to lekarz powiedzial, ze jak zaczniemy starania od razu i nie bedzie wychodzilo, to po wakacjach powinnam sie zglosic na kontrole. A ze ja mialam problemy poczatkowo z poznaniem swojego rytmu, dni plodnych, a potem roznie wychodzilo z czasem w tych dobrych dniach, wiec ta powakacyjna kontrola troche sie przesunela. W sumie teraz jestem w trakcie dni plodnych wiec sobie dzialamy, no i mam nadzieje, ze wreszcie cos z tego wyjdzie, ale pomyslalam, ze dobra rada lekarza nie zaszkodzi. Tak wiec dzisiaj po pracy pedze na wizyte. Zmykam teraz troche popracowac, bo pewnie bede chciala sie zerwac chwile wczesniej, Pozdrowionka cieplutkie.
  2. Dzieki dziewczeta za Wasze cieple slowa i kciuki :-) Boje sie tylko, ze kolejny raz cos nam tak wypadnie ze nie bedzie czasu zeby sie postarac, zeby potem miec powod na czekanie na brak @ - troche zamieszlam, ale staram sie myslec pozytywnie :-) Aga, nie denerwuj sie na razie, bo nic jeszcze nie wiadomo (tym bardziej ze lekarz Cie nie zbadal). Moze to nawet i lepiej ze lekarz od razu Cie wysyla do specjalisty - niech wszystko sprawdza, zbadaja wlasnie po to, zebys juz wiecej nie musiala przechodzic przez ciezkie chwile. A poza tym pomysl o sile pozytywnego myslenia - musi byc dobrze i kropka!
  3. Czesc dziewczeta, faktycznie cos sie zaczyna powoli dziac - i bardzo dobrze :-) Aga, bardzo sie ciesze, ze Wam sie udalo. Teraz musisz dbac o siebie i malenstwo i wszystko bedzie OK. Kiepsko ze nie przedluzyli Ci umowy, ale chyba lepiej znalezc sobie jakies zajecie w domu/gdzies na miejscu niz przemeczac sie w pracy daleko od domu. No i oczywiscie koniecznie lec do urzedu chociazby po to zeby miec ubezpieczenie. Jak Ci prace znajda, to dobrze, ale przynajmniej bedziesz miala pewnosc, ze masz zapewniona jakas (jaka by nie byla) opieke. No i fajnie ze U Ciebie Kamila i Samanta wszystko dobrze z malenstwami. U mnie na razie bez zmian :( Wlasnie zaczynam kolejny cykl, moze tym razem sie uda... Zeby temat topiku byl aktualny, to trzebaby sie sprezyc, bo to ostatnia szansa w tym roku :-)
  4. Witam po weekendzie. Na poczatek jeszcze raz Dziekuje dla Agi za poprawienie mi humoru. Z racji tego, ze mialam przedluzony weekend, spedzilam go na niemysleniu o @. Razem z M bylismy na lyzwach (ostatni raz jezdzilam w podstawowce), na zakupach, mielismy seans filmowy i ogolnie spedzilismy czas relaksujac sie maksymalnie - szkoda tylko ze weekend trwa tak krotko. A co do topicu, to faktycznie jakos bardzo cicho ostatnio. Co sie z Wami dzieje dziewczynki - az takie jestescie zapracowane? urlopujecie? czy nie macie czasu na kafe? Pozdrowionka dla Wszystkich.
  5. Właśnie odezwał się M, że zaraz będzie w domu, więc muszę się ruszyć i doprowadzić się choć trochę do porządku... Aga - śliczne dzięki za czas i rozmowę
  6. No właśnie ja nie jestem na 100% pewna czy wiem, że akurat tego konkretnego dnia mam owulację. Mierzę temperaturę, ale jak próbowałam używać testów owulacyjnych (fakt że były to testy no-name z allegro) to albo one nie działały albo ja źle używałam/odczytywałam wynik. Tak mi chodzi po głowie monitoring cyklu, żebym się nie złościła, że się nie udało, jak winna jestem ja, bo źle coś obserwuję. A może dać sobie jeszcze raz szansę bez ingerencji lekarza i zobaczyć co z tego wyjdzie... Sama nie wiem... A z płakaniem to ja mam tak samo. Mąż już wie jaki ze mnie gagatek, to tylko czasami się dziwi (jak oglądamy film i przegapi wzruszający mnie moment), gorzej jak ktoś znajomy nie wie co i jak a ja flikam właśnie na jakimś programie tv albo filmie :-)
  7. To chyba możemy klub płaczek otworzyć ;-) Aż sama na siebie się wkurzam, bo się staram, próbuję a jak przyjdzie co do czego, to łzy i tak jak głupie lecą :-) Ale ten typ to chyba tak ma, bo ja to czy dobrze się dzieje czy źle to płaczę... Czy to film czy życie, to u mnie o wzruszenie nie trudno, dlatego jak coś mnie boli i to przeżywam, to już wiadomo, że morze łez popłynie, czy tego chcę czy nie... Dobre w tym wszystkim jest to, że się potem lepiej czuję... zmęczona, zapuchnięta, ale chyba te łzy coś wypłukują przy okazji... A co do ciąż, to wczoraj [o ironie, bo znowu w doskonałym momencie] odezwał się do mnie kolega z poprzedniej firmy. Dawno nie rozmawialiśmy, no i okazało się że właśnie też w zeszłym miesiącu jego żona zaszła w ciążę. Jak rozmawiałam z nim na imprezie świątecznej w grudniu, to mówił mi że próbują, bo już by chcieli mieć dziecko. Zapytałam go ile czasu próbowali, a on mi na to, że od kilku miesięcy kochali się bez zabezpieczenia, ale w końcu stwierdzili, że koniecznie chcą mieć już dzieciątko i obliczyli dni płodne i każdego dnia płodnego kochali się po 2-3 razy i się udało :-) A u nas to chyba właśnie presja że "trzeba" działa odwrotnie. Jak wiemy, że "musimy", to już cała magia pryska i jakoś niespecjalnie się chce... I pewnie dlatego tym razem się nie udało... nie dość że przerwę mieliśmy jak byliśmy u teściowej, to też nie wychodziło nam codziennie... A przecież zmuszać się też źle, bo żadna to przyjemność... I jeszcze się zastanawiam, czy jak może coś źle sobie obliczam, obserwuję albo mój cykl jest jakiś pokręcony to jak już się staramy, to niekoniecznie wtedy co potrzeba...
  8. Faktycznie lepiej się robi jak sobie człowiek pogada... Nawet po to, żeby z siebie żale wyrzucić, bo przecież doskonale wiem, że to że sobie ponarzekam nie zmieni tego, że już @ przyszła... Jednak może to lepiej, że M nie ma w domu. Ja sobie wypłaczę co trzeba, ponarzekam przy Was, to może trochę lepiej będę się czuła jak M wróci. A wiem, że i On bardzo czeka na maleństwo, chociaż na co dzień nie mówi za dużo na ten temat, więc jak ja już się pozbieram trochę, to jak On wróci to i Jemu będzie łatwiej przyjąć złą wiadomość. Chociaż znając życie, to pewnie i tak będę beczeć jak przyjdzie... Zawsze sobie obiecuję, że będzie twarda i będę się jakoś trzymać i najczęściej i tak nie daję rady... Mam kilka koleżanek o których ciąży dowiedziałam się w zeszłym tygodniu - tak jakby się zmówiły, wszystkie nagle zaciążyły :-) Nawet w pracy jest dziewczyna, która przyszła z prawie miesięcznego urlopu i teraz już widać że brzuszek ma całkiem spory. Żeby było ciekawiej to koledzy z pokoju przyszli do mnie (a jestem jedyną dziewczyną w pokoju) i zaczęli podpytywać czy myślę że ona jest w ciąży bo oni jako faceci to mogą się mylić. A co taki brzuchal może innego mówić - w takim kształcie nie tyle się od lodów i cukierków :-) No i okazało się że "wpadła", no i jak brzuch jest to jest, ale za szczęśliwa to ona nie jest z tego powodu. Jak to jest, że te co nie planują to mają...
  9. Jednak tabletka niespecjalnie chce działać i jakoś nie mogłam zasnąć... Do tego siedzę znowu całe popołudnie sama w domu, bo M ma sporo pracy, więc chyba muszę czymś się zająć bo myślenie nie działa na mnie zbyt dobrze... Zamiast odpoczywać i jakoś próbować sobie wytłumaczyć że to nie był jeszcze nasz czas, to się tylko pogrążam... Ale to pewnie dlatego, że coraz więcej moich koleżanek okazuje się być w ciąży, no i ja też już bym chciała. Niby dopiero zaczęliśmy się starać, ale dlaczego nie może się udać od razu na początku? Na dodatek jak człowiek sobie nawymyśla i naplanuje jakichś dodatkowych rzeczy, to wtedy zupełnie ciężko przyjąć nieudaną próbę do wiadomości. Tak sobie wymyśliłam, że poczekam z testem do kilku dni po terminie spodziewanej @, potem zrobię test krwi i pójdę do gina, żeby mieć już 100% pewność i będę miała piękny prezent dla Męża na naszą pierwszą rocznicę ślubu. No i guzik wynikł z planów... Niepotrzebnie dodatkowo się nakręcałam, bo poza tym, że miałam nadzieję, że się uda, to jeszcze przykro mi że mi się plany niespodziankowe popsuły :( Chyba wystarczy tego mojego pisania, bo humor mam marny, to jeszcze innym popsuje... Aga - dzięki
  10. No to ja już mam jasną sytuację. Tylko zdążyłam wrócić do domu, poczułam, że brzuch daje o sobie znać, a to oznaczało tylko jedno - małpa @ przyszła :( Boli brzuch, boli rozczarowanie... idę do łóżka...
  11. Piateczka powiadasz? :-) Ciekawe jakby M na taka nowinke zareagowal :-) Wiem, ze bardzo czeka na malenstwo, ale chyba piatka to by Go przestaszyla :D Jak Go niedawno zapytalam co by powiedzial gdyby okazalo sie ze bedzie dwoje dzieci a nie jedno to odpowiedz byla - masz na mysli Klony? :-) Jestem pewna, ze bez wzgledu na ilosc by sie cieszyl, ale ubaw z Klonow mielismy do konca wieczora :-) A mysle ze to niezly pomysl zebyscie sie wybrali na to wesele. Przeciez nie chodzi o to, zeby sie spic i hulac jak szaleni :-) A i tym co zapraszaja bedzie milo, ze chcecie z nimi swietowac ich dzien.
  12. Mamma mia, Aga - siedmioraczki? :-) Az tak dobrze mi zyczysz? :-) Pisalam ostatnio o blizniakach i jak tak dluzej o tym myslalam, to z jednej strony bym chciala, a z drugiej czulabym obawe ze sobie nie poradze, zwlaszcza ze i mama i tesciowa mieszkaja 100km od nas, wiec bylabym w wiekszosci zdana na siebie i M. Ale do siedmioraczkow to trzeba miec sporo wiecej sil i pomocy :-) Smutno mi troche, ze ta tempka wskazuje raczej na jedno, ale z drugiej strony nadal czekam na wyjasnienie sytuacji i ku swojemu wlasnemu zdziwieniu jestem w miare spokojna (wczoraj tez zajelam sie troche sprzataniem, troche czytaniem i jakos czas zlecial). Zdaje sobie sprawe, ze tuz przed owu bylismy w odwiedzinach u tesciowej (przez 3 dni) i jakos niespecjalnie skladalo sie zeby dzialac :( Takze mam wrazenie ze znowu moglismy przegapic najlepszy czas :( A co do nowej pracy Aga, to nie stresuj sie za wczesnie. Wiadomo, ze nowa praca, nowe miesce, ludzie, do tego szkolenie poza domem czyli duzo nowych wrazen, ale wszystko sie na pewno dobrze ulozy. Nie ma potrzeby zebys martwila sie na zapas - do co do zimy to jeszcze troche czasu zostalo, moze wcale nie bedzie taka sniezna jak myslisz :-) Najwazniejsze jest pozytywne myslenie :-)
  13. Samanta, masz racje, lepiej poczekac i sie przekonac jak juz wynik bedzie bardziej prawdopodobny. Pewnie i tak bym nie miala tyle odwagi zeby przetestowac. Tylko obawiam sie, ze nie bede miala okazji testowac :( Dzisiaj obudzilam sie z okropnym bolem glowy. Tempka spadla do 36.8 wiec jestem prawie pewna, ze juz teraz zostalo mi tylko czekac na dowod rzeczowy, ze sie nie udalo :( Od rana mam zly humor, bo wszystko od rana idzie wooolno i nie tak - jak sie ubieralam, to jak na zlosc haftka od stanika mi sie urwala, wiec jeszcze szycie rano zaliczylam i tak minuta do minuty i do pracy spoznilam sie prawie pol godziny. Na szczescie nikt z tego powodu mi problemow nie robil. Nie moge sie doczekac do konca dnia, bo dla mnie juz dzisiaj zaczyna sie przedluzony weekend, bo pracowalam w tym tygodniu od niedzieli, takze jeszcze 6 godzin...
  14. Dzieki Aga, na razie staram sie myslec pozytywnie, ale tak jak mowilam, objawy na razie identyczne jak przed @. Na dodatek moj M dzisiaj musi dluzej zostac w pracy wiec spedze popoludnie i wieczor sama w domku. Musze sobie jakies zajecie znalezc, zeby nie myslec, bo bede sie tylko denerwowac. A tak w ogole to z jednej strony mam chec sie jutro przetestowac, a z drugiej sie obawiam wyniku negatywnego, wiec nie wiem czy sie odwaze...
  15. Na poczatek jeszcze raz gratuluje (tym razem juz oficjalnie :-) ) Aga ze wszystko poszlo gladko w pracy. Teraz odpoczywaj, relaksuj sie a potem pelna pozytywnej energii ruszaj do nowej pracy. Strasznie sie ciesze, ze sie udalo - nalezalo Ci sie :-) Samanta, dzieki za kciuki i cieple slowa. Musze przyznac ze wlasnie czuje sie jak na @. Niby jeszcze nie gryze (i mam nadzieje, ze nie bede), ale wszystkie objawy jak na razie sa takie jak na @. Troche sie denerwuje, bo jak dzisiaj zmierzylam rano temperature to nieznacznie spadla do ciut ponizej 37. Niby caly czas jest jeszcze podwyzszona ale przez ostatnie kilka dni byla 37.2. Wlasnie ta temperatura troche mi humor popsula, ale dopoki nie spadnie zupelnie to jeszcze mam nadzieje. W sumie planowo to jeszcze 1-2 a moze nawet 3 dni. Kurcze, jakby bylo cudownie jakby sie udalo...
×