Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cavarro

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Nie wiem, czy dobrze wyjaśniłam, o co mi chodzi z tym ustępowaniem. Więc dopisuję. Ja to widzę tak: kiedy ustępuję, to rezygnuję z kawałka siebie, ze swojego przekonania, wolnego czasu, sposobu na życie. W zamian za to dostaję coś innego. Może to być premia, zadowolenie z czyjejś radości, czyjaś przyjemność, święty spokój itp. Moment ustąpienia komuś jest jakby prezentem komuś danym. Ale czasami jestem zmuszona do dania takiego prezentu i wtedy czuję się nieszczęśliwa, że go daję. Żałuję tego. I wtedy to jest ta nauka, którą należy sobie przyswoić. Dlaczego nie chcę dać? dlaczego czuję się źle? najczęściej dlatego, że nie dostajemy w zamian nic tak wartościowego jak, to z czego zrezygnowaliśmy. Wniosek? nie dajemy więcej nic, co jest większym darem niż ten otrzymany. Wtedy nie czujemy się wykorzystani. Według mnie Ty poczułeś się wykorzystany przez żonę i to niejeden raz. Bo dajesz więcej, niż otrzymujesz- wedle Twojego systemu wartości. Być ona może myśli podobnie- tego nie wiemy. Takie samo miałam wrażenie, gdy czytałam pierwsze wpisy tutaj. Panie czuły się wykorzystane i nie rozumiały dlaczego Takie miałam wrażenie. A teraz z życia wzięte: ja dostaję więcej, niż mogę dać. Dużo więcej. Nie mogę tego znieść, bo nadmiar darów powoduje, że mam non stop wyrzuty sumienia, że nie daję tyle samo, że to, co daję, jest gorsze, że jestem niewdzięczna itd. Nadmiar jest tak samo niedobry jak niedosyt :) Więc przestałam przyjmować. Hough :D
  2. Czasami zmęczenie jest tak duże, że się nic nie chce. Wiem, wiem to dobrze:) .Wydajesz się być pełen zniechęcenia i smutku. Nikt Ci nie poradzi, co robić, bo nikt nie jest na Twoim miejscu. Jeśli ja nie mam ochoty na kłótnie- to odmawiam uczestnictwa w nich, trochę trwało, zanim się tego nauczyłam, bo przecież i mną rządzą emocje, ale udało się. Teraz na sygnał awanturniczy mówię wyraźnie: nie mam ochoty rozmawiać w takim tonie, porozmawiam, kiedy go zmienisz. Jeśli ja się zamierzam awanturować -to albo sie uda, bo ktoś da się wkręcić w mój nastrój ( :) ), albo usłyszę \"daj spokój, nie chcę w tym uczestniczyć\". I rozumiem, zmieniam ton, staram się być spokojniejsza. Albo się zastanawiam nad sobą.(To nie działa tylko na poczcie :) ) Ja bym nie oddała tych spodenek, a to z dwóch powodów: pierwszy -niedyskutowalny-nikt nie będzie decydował za mnie- mój gust jest ważny tak samo, podjęłam decyzję i należy to uszanować. A o gustach się nie dyskutuje :). Drugi powód-dziecku się podobały. Oddałeś spodenki, zrobiłeś, co żonie kaprys podpowiedział, a później się dziwisz, że Cię nie szanuje. Oddałeś spodenki, zrobiłeś, co chciała i masz żal do niej i do siebie, i pretensje. Ona mogła chcieć, Ty nie musiałeś tego robić. Wiesz, co chcę przekazać? że ustępowanie komuś nie jest \"winą\" tego kogoś, tylko naszą. Ustępujemy, bo chcemy zrobić komuś przyjemność albo dlatego, że nie jesteśmy pewni własnego zdania,albo- dla świętego spokoju. Każdy powód jest dobry, jeśli nie uderza w nas samych i nie sprawia, że jesteśmy rozgoryczeni. Chorerajasna, znów się rozpisałam :) kobiety tak mają :) ale jeśli już ustąpiliśmy, to warto pomyśleć -dlaczego? bo to o nas coś mówi, nie o osobie, która tego wymaga. Jesteś zmęczony, ok. Więc odpocznij. Weekend na rybach? na boisku? w górach? przecież masz prawo :) nikomu to krzywdy nie zrobi :) Myślę, że gdy zastanowisz się, czego chcesz, albo chociaż- czego na pewno nie chcesz, będzie Ci łatwiej doprowadzić do stanu, w jakim poczujesz się dobrze. Wiesz, tak, jak napisałam, ciężko coś poradzić, choć wiadomym jest , że kobieta prędzej wymyśli, co miała na myśli inna kobieta. Ja mogę Ci podpowiedzieć, o co chodziło żonie w takim zachowaniu, Ty pewnie dobrze podpowiesz Paniom, które pisały wcześniejsze wypowiedzi, co takiego mogli mieć na myśli ich mężowie :).
  3. Tylko Ty odpowiadasz za to, jak się czujesz:) . Dlaczego nie myślisz o sobie, że jesteś zaradnym facetem, który ze wszystkim da sobie radę? pracujesz, gotujesz, sprzątasz,prasujesz, czyścisz, bawisz się z dziećmi, dbasz o zakupy- fiu fiu :D. Nie za dużo? kobiety nie lubią oddawać pola, choć twierdzą inaczej :) zmień sposób myślenia i postrzegania siebie- czy pomoże to związkowi- nie wiem, ale Tobie na pewno :) nie jesteś pomocnikiem, tylko zaradnym, zaangażowanym facetem. Nie jesteś winien awantur, tylko dajesz się w nie wkręcać. A jeśli jednak jesteś winien - to znaczy, że musisz pomyśleć, co Ci przeszkadza naprawdę. Bo same awantury nic nie znaczą. Ważne jest to, co jest prawdziwym powodem do awantur. I na pewno nie jest to brak zakupów, nadmiar zakupów, spalony obiad, za dobry obiad, wiesz? ja wiem, jestem kobietą i zdaję sobie sprawę, że jeśli rozpętam piekiełko, to choć się czepiam drobiazgów- na dnie leży np. brak poczucia bezpieczeństwa, albo smutek, albo niepewność. Po prostu nie umiemy -ani kobiety, ani mężczyźni- gładko i wprost przyznać, co nam jest. Może dlatego, że nie umiemy słuchać siebie samych i do głosu dochodzą tylko emocje, a nie uczucia.
  4. Do DEMO Nigdy wina nie leży po jednej stronie, tak więc skupianie się teraz na sobie nie ma większego sensu. Wydaje mi się, że szukając winy w sobie \"karzesz\" się za myśli o rozwodzie. Nie ma lepszego rozwiązania niż rozmowa.Konstruktywna, spokojna rozmowa. Ponieważ musisz zacząć ja z kobietą rozdrażnioną, to radzę zacząć od krótkiej informacji: \"kochanie (czy jak tam do niej mówisz :) ), w sobotę (minimum 3 dni musi minąć od wstępu) chcę (nie chciałbym) zaprosić cię na spacer do lasu (gdziekolwiek, najlepiej w miejsce publiczne, ale niezatłoczone- wśród ludzi tak szybko się wścieknie :) )i porozmawiać o sprawie dla mnie bardzo ważnej\" I koniec. Nic więcej nie mówisz. A przez te trzy dni nie aranżujesz sobie w głowie schematu rozmowy i nie wymyślasz wątków, tylko z kartką w ręce (mężczyźni są lepsi z grafikami i tabelami) wypisujesz, co Cię martwi, co dla Ciebie ważne i najważniejsze. Nie mówisz nic o tym, czego nie lubisz-choć nie lubisz awantur- mówisz,ze Cię bardzo niepokoją. Rozumiesz, o co mi chodzi? mów tylko o sobie, nie o niej.Na początek próba rozmowy. Bez rozmowy nic nie wymyślisz. Nie zadręczaj się, nie wymyślaj powodów do rozwodu, bo przecież nie wiesz, o co chodzi,a wkażdym razie nie na pewno.
  5. Zazwyczaj takie problemy są złożone,ale myślę, że to, co padło w wypowiedzi wcześniejszej jest słusznym rozwiązaniem: nie będę się z tobą kłócić, kłóć się sam ze sobą. To plus konsekwencja i zbijanie argumentów uśmiechem musi zakończyć kłótnie, choć nie rozwiąże problemu.Generalnie uważam kłótnie za objaw niezaspokojonych potrzeb,jesteśmy źli, gdy ktoś przekracza nasze granice, tak więc kłótnie to sygnał, że dzieje się coś złego i niewiele ma to wspólnego z tematem kłótni. Ale to moje zdanie, może jest inaczej-po prostu kiedy ja się kłócę, to zazwyczaj chodzi mi o coś innego, tyle, że albo jeszcze nie wiem konkretnie o co i mam wrażenie, że coś jest nie tak, albo nie chcę się przyznać. I zauważyłam,że mężczyźni \"mają tak samo\" :)
  6. To nie dyplomacja jest potrzebna tylko krótkie, bez ozdobników, konkretne polecenie,konkretna myśl. Np.:" proszę, pobaw się z dziećmi ,kiedy ja gotuję. Sprawdź pieluchę za pół godziny, bo wtedy może już być problem". Albo:" o co się kłócisz ze mną? bo ja się kłócę,aby zatuszować fakt,że chcę,abyś mnie przytulił". Nikt się nie domyśli, co nam siedzi w głowie-a jeśli nawet, to będzie to domysł, a nie wiedza na temat naszych potrzeb.Dlatego trzeba mówić jasno i konkretnie: chcę tego a tego, zrób to lub tamto,proszę o to i tamto, nie lubię tej miny,bo czuję się niepewnie,gdy ją robisz, gdy podnosisz głos, budzi się we mnie złość...itd, itp.
×