Garniera
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Garniera
-
Calineczka- lubię Cię za szczerość, w kilku zdaniach bezposrednio potrafisz przedstawic sytuacje. Bo ja właśnie tak czuję..a nie potrafiłabym tego nazwac. gdy on idzie po dziecko nie idzie do niej. A ja ja tez mam ochote kopnąć w 4 litery za te sceny!! za ten cały cyrk !! za brak szacunku...ale to ona chyba tracic szacunek do siebie samej powinna za takie błaznowanie :)
-
tym bardziej ze wpisy czerwonych nicków są w następującym po sobie czasie...
-
calineczka wiesz rozmowa była..jakos tak musi byc. na szczęście spotkania w domu matki mamy za sobą teraz dziecvko bierze raz w tygodniu poza dom matki na 4 godziny. jak wszystko sie ułoży, będzie rozwód to wtedy inaczej to wszystko będzie wyglądac. wrażliwy jest taki związek na wszystko ale może to świadczy o jego wyjątkowości.. do czerwonych nicków czasami mam wrażenie że piszecie i zaraz sami sobie odpowiadacie, byleby zagaić kłotnię, wykreować jakiś spór na topiku...no cóż pozdrawiam
-
...........do czerwonych :) z jednej strony dziękuje za wpis z drugiej pragnę zapenic ze na tyle jest to dojrzały i świadomy związek ze tymczasówka nie wchodzi w rachubę.hop do żonki- może w innych tego typu układach nie w moim. my planujemy wspólne życie, a moje smutki są czystym odruchem kobiecej mentalności... pozdrawiam
-
dziś mam chwile zwatpienia...doła straszliwego siedze i płaczę.. on- na spotkaniu z dzieckiem.w kinie - znowu dobrze się bawi nie rozmawia ze mna o nim WCALE. nawet jak ja próbuje zagaić rozmowe konczy sie krótka odpowiedzią.nic na siłę. ale mnie to boli. powstaje coraz większa przepaść: między tamtym jego życiem- dziecko ale plus jeszcze zona. oraz tym naszym. bo co ja niby jestem... jezuuu jak mi źle dziś....:(:(:(:(:(:(:(:( jak tak dalej będzie to skończy się kłótnią, lub całkiem stracę szansę zaakceptowania jego dziecka. bo teraz to mnie się jeszcze chce..ale zapał wygasa.. :(
-
Witajcie!! mam czasami kryzys i tyle...ale to przechodzi, bo dobrze jest nam z soba.. kotek psoci niesamowicie, gdy rano robie kanapki mojemu do pracy po jego wyjsciu kłade sie spac jeszcze na troszkę...wtedy kotek ma pozwolenie sapć ze mną.. dzis spałam na brzuchu a ten małpiszonek upatrzył sobie spać na moich plecach.. jest boski. Wiecie ja całe życie marzyłamo kotku!! czyli musze powiedziec ze moje kochanie spełniło jedno z moich zyciowych marzen! w domu nigdy nie mogłam miec zwierzaka- mama sie nie zgadzała- coz ma prawo jej mieszkanko... teraz mam kochanego kocurka :):)
-
Żyjąc w niesformalizowanym związku nie możemy pozwolić sobie na to by mój chłopak zgodził sie na rozwód na jej warunkach...bo za co będziemy żyć gdy utrzymywać musiałby de facto jeszcze ją...płaci na dziecko miałby na nią...a co z nim? co z nami? i tak jest ciężko przy jego najniższej krajowej a moim braku pracy. dzięki Bogu studia mam państwowe..
-
czytam i czytam Was...myślę sobie kim właściwie są moje \"forumowe koleżanki \" o marzeniach mogłabym pisac wiele... marzyliśmy o domku z tarasem , żeby było kawałek ziemi na malutki ogródek i nasze zwioerzątka mój - kotek , jego - rybki... mamy m3, niecałe 50 metrów.nie mamy pieniędzy nawet na narzutę na łóżko, na krzesła do kuchni na ...czasem na czynsz, bo jeść też coś trzeba.. mam 25 lat...nie mam nic.kończę studia dzienne,próbuję dostać się jakiś czas do pracy- ale kto przyjmie bez doświadczenia., a skąd je mam mieć skoro studiowałam....?? mam zdolności manualne, marzy mi się namalować wielki obraz i kilka mniejszych aby ozdobić mieszkanko, chciałam też podarować obraz duży rodzicom od mojego, mojej mamie też...nie stać mnie. nie stać mnie by zakupić płótno i farby. Jedyne co mogłam podczas studiów to dorabiałam na allegro, ale to starcza na jedzenie...i bardzo drobne wydatki. podziwiam was i pocichu zazdroszczę.... domek , wystrój domku, pieniądze na pasje... pewnie zawsze będę mieszkać w bloku.. dobrze że mam marzenia za które sie nie płaci... chciałabym znależć pracę, która pomoże mi w ich spełnianiu...najpierw obraz...
-
Witam! rozmawiamy a jakże przy kazdej okazji , przy byle pretekście.Nie ma co faktycznie się spieszyc bo to w końcu potem wiąże nas na długo , a żeby cale życie siedziała na porfelu i wchodziła z butami jego...ona...to ja wole poczekać. moze przemawia przeze mnie pragmatyzm, ale nie chcę pod wpływem emocji by to sie działo. marzę o tym MARZĘ by był rozwiedziony..i wcale nie dlatego ze to ja chciałabym z nim brac ślub, tylko dla świętego spokoju... mamy oprócz kocurka...akwarium 160 litrów...- to ulubione miejsce kocurka który pilnuje rybki siedząc obok na fotelu godzinami nawet...próbuje je łapać ale jest zabudowane:) bosko się irytuje gdy nie udaje mu się schwytac :) ach niby idealne życie , cudowny związek z miłością i u boku z ukochaną osobą, ale to drugie życie ta rzeczywistość...ech dobija mnie jak pomyślę..
-
Calineczka z uśmiechem od ucha do ucha przeczytałam twoj wpis!! takiiiii...optymistyczny!! dziękuję :) nasze maleństwo to kocurek....do czasu :) w małym m3 trzeba będzie zadbać by kobietek sobie nie sprowadzał i nie wymykał sie na noc :) więc podrośnie i będzie \"ono\" ale zawsze nasze maleństwo!! buziaki dla wszystkich
-
Anouk fuurby@wp.pl założyłam specjalnie konto mailowe inne niż zwykle :) hehe a co :)proszę przeslij mi w razie gdyby...
-
wiecie co....jasne że nie musi byc wszystko dogadane ale prawo jest po stronie samotnych matek z dziecmi, obojetnie gdzie tkwi wina...Tak juz jest!! a ona widząc że on ma kogoś(mnie) walczy powiedziała że nie da rozwodu...chyba że calkowita winę wezmie na siebie on....czyli PŁAĆ NA KOBITE DO KOŃCA ŻYCIA!! PŁAĆ...NIEWAZNE JAKA PRAWDA.....więc warto poczekać..może ostygną emocje , może ona znajdzie sobie kogoś( młoda , ładna , wykształcona kobitka!) be4dziemy czekac...najwyzej ja wymięknę, on nie ma wyjścia ,.Prawdę czyja wina znają oni oboje....nieodpowiedzialność i pochopnie wzięty ślub. ...to moje zdanie. Bez win.. może kidys wypłaczę się wam tu ...bo, bo tak się stanie że nie wytrzymam....narazie się kochamy i mamy razem maleństwo :):):):):):) koteczka kocurka ..booski malutki i tylko nasz :)
-
próbowal z rozwodem , pozwem ....ale te kłótnie i to że sie dogadac nie mogą...wszystko wstrzymały...na \"x\" lat pewnie.....
-
witam... Konefffka...widze, że mamy podobna sytuację, tyle że u nas są niedogadane sprawy miedzy nimi. dużo nerwów , kłótni...i pozew nie jest złozony...wszystko inne dogadane poprzez sąd. alimenty, widzenia....ale nie rozwód. to będzie ciężkie , ale jak czytałaś może po latach......................:(................separacji to tylko formalność załatwiana szybko. tyle czy ja będę w stanie tyle czakeć . W życiu i w związkach potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa. pewna stabilizacja. Nie mówię nawet o slubie , ale o tym że będzie mozna byc razem bez obaw....o jutro, o czas który będzie musiał upłynąć zanim...no właśnie...tutaj ważna jest rozmowa, ale chyba juz wszystko sobie powiedzieliśmy, wiemy co chcemy , a ja chcialabym mieć to przypominane , powtarzane...boje się choć nie mam podstaw. idziemy razem do przodu, wspólne mieszkanie dało nam cos jeszcze....- pewność że możemy być i cieszyc sie sobą na co dzień...w normalności..- tej nienormalnej normalności. Anouk daje wiarę że warto czekać gdy sie kocha... Ale teraz gdy zaczynam myśleć o przyszłości troche dalszej..,to przychodzą chwile zwatpienia.. pozdrawiam Was i obyscie Wy ich nigdy nie miały.
-
Oj dziękuje dziewczyny za słowa...otuchy! bo właśnie to mi dały, ciesze sie ze odpisałyscie. dzis jest dzien jego widzenia z dzieckiem 4 godziny poza domem matki...u jego rodziców są. Zwykle gdy zabiera dziecko to do swoich rodziców lub na jakies rozrywki czy do sklepu. nie do naszego mieszkania...ja nie widze sie z jego dzieckiem. choc kiedys na samym poczatku miałam okazje go poznać. Rośnie u nas pewna bariera , temat tabu- niedobrze sie z tym dzieje, ale właśnie chodzi mi o to dziecko . im dłużej to trwa tym bardziej ja sie oddalam. narazie (niestety) nie wyobrażam sobie jak my to wszystko pogodzimy. Szczerze mu mówię ze prowadzi podwójne życie...niezdrowe to jest, ale czas CZAS jest tym co stanowi lekarstwo na wszystko...moze i tutaj właśnie trzeba czasu aby wszystko poukładać.pośpiech nie sprzyja. wkurza mnie że tamta kobieta nie chce sie dogadać , że wiecznie robi problemy..po co? to tez tak jakby nie miała szacunku do samej siebie., wie o mnie a rozwodu nie da! dogadac sie nie chce...i żyje sobie, sama przeciez tez w takim układzie nie ułoży sobie zycia. chyba że nie chce.....dziwna osoba.. pozdrawiam
-
Witajcie... u mnie bez zmian...nawet nie mam co pisać ale sprawdzam czy cos piszecie. Dalej tkwie w takim związku, on bez rozwodu ..co ja mam zrobic gdy między nami jest dobrze, a rozwodu nie ma? tak myślę że skoro nie da się teraz - za dużo nerwów narosło , to może poczekać...tak czy siak jeśli przyjdzie kryzys , to samo sie rozwiąże... to dziwne strasznie- oni nie chcą byc razem nie kochają się ale az tak sie nienawidzą ze nie potrafią dogadać...i na to dobry jest chyba tylko czas... ja mam czas, poczekam, mieszkamy razem i troche tylko durnie się czuję gdy pomyślę w jakim związku tkwię...ale czy ten papierek jest mi do czegos potrzebny? tłumaczę sobie że nie...bo lepiej mi z takim tłumaczeniem żyć..choć wiem że kiedys wymiękne.., ale tez kiedyś w końcu pójda na ugodę... ile to na trwałe ustanie pożycia jest....5 lat separacji!!?? o mój Boże....ale nie zmienia to moich uczuć do niego...
-
Witam jasne ,że sytuacja sie klaruje, miszkamy razem od ponad dwóch miesięcy a od trzech dni mamy kotka :) w koncu sytuacja sama sie rozwikła choć poczekać trzeba....ale w końcu skoro planujemy całe życie razem to nie ma co się spieszyć...
-
witam skorzystaliśmy z porady prawnej , zawsze przed sprawami czy to o dziecko czy przy okazji jak ona podala o alimenty korzystalismy z prawnika. ona nie ma adwokata, nasz prawnik poradzil by poczekac az to ona zlozy pozew o rozwod, bo bedzie wieksze pole do popisu skoro ona mu sugeruje cala wine ze ma wziac na siebie, ale ostatnio ona stwierdzila ze ROZWODU NIE DA .....ze sam bedzie blagał jeszcze o rozwod i z pocałowaniem stóp przyjmie wine na siebie byleby rozwod byl... patowa sytuacja... z dzieciakiem widzenia ma juz ustanowione!! i koniec wizyt w domu U NIEJ !! dostaje go w weekend na 4 godziny poza dom matki....na zmiane sobota lub niedziela....juz lepiej tak:) bo tamto było chore!! teraz co dalej...jak ugryzc ten rozwod? czy jest sens głębszy w separacji orzekanej przez sąd? czy ta faktyczna która zaznaczona jest w pismach ,pozwach o alimenty tudziez o widzenia z dzieckiem jest separacja wystarczajacą? by była dowodem na całkowity rozpad pozycia małżeńskiego za....jakis czas:( ??
-
wiem, ale co się dziwić tak sobie tłumacze....bo przeciez kobiecie samotnie wychowującej dziecko nie jest łatwo, do tego z takim wrednym charakterem. świadczy o tym fakt ze prawie nie ma przyjaciół , sceny jakie urządzała od zawsze...taki typ! tyle że robi duzo przykrości , jej pazerność nie zna granic a małe dziecko juz ma 4 lata i zaczyna rozumiec - narazie na własny sposób , ale ona krzywdzi go , i to jest nie w porządku.!! cały czas chcemy aby to przeszło w miare bezboleśnie, bez mieszania i ciagania sie po sądach- dla dobra dziecka, bo on tez wyczuwa......tak wiec narazie bez prawnika, bo to w końcu tez dodatkowe koszty, nie stać nas....
-
istnieje separacja faktyczna , ktora zapisana ma w papierach przy okazji sprawy o alimenty - wzmianka typu \" pozostają w speparacji faktycznej od X \" a separacja ktora odbywa sie poprzez sąd czym się rożni i jak sie odbywa...?? dowiedzialam sie ze po 5 latach separacji sąd bez problemu orzeka rozwod bo pozycie rozpadło sie trwale, ale czy tylko w przypadku separacji \" sądownej \" czy tez takiej faktycznej?? czy zona moze sie nie zgodzic na separacje? jak widzicie jaja i cyrk trwa u mnie nadal. , ale miedzy nami jest ....jak w niebie...tylko ona pała nienawiścią do niego i chce aby poniósł \"karę\" i płacił do końca życia za swoje błędy na nią.... tak więc jesli wiecie coś konkretnego o separacji proszę o wpisy.. pozdrawiam
-
Te święta dały mi dużo wiary i nadzieii że wszystko się ułoży...święta z moją i z jego rodziną...i nie czułam się jak jakaś druga lub gorsza ta zła czy jakaś tam.....byłam poprostu z nim..:) i czułam się lubiana i chciana :) taka akceptacja i to przy świętach była mi potrzebna, ważne dla mnie było poczuć się cząstką jego życia. o innym tym wcześniejszym związku nie mogłam całkowicie zapomnieć bo wspominano o jego dziecku ale nic poza tym. Ona już nie istnieje choć są takie problemy i stan rzeczy faktyczny jest taki nie inny...ale teraz mam dodatkową siłe i motywację.... gdybym teraz miała odejść z tego świata to miałabym uśmiech na twarzy bo poczułam wreszcie co to znaczy \"rodzinna atmosfera prawdziwych świąt\" RAZEM....i to było piękne. Moja rodzina jest malutka i do tego nie trzymamy się razem, u niego jest na odwrót .- tym bardziej się bałam, a jednak....taka jestem szczęśliwa teraz :D:D:D:D:D
-
Mnóstwa prezentów pod zieloną choinką, pyszności na wigilijnym stole, wspaniałej rodzinnej atmosfery wypełnionej melodią staropolskich kolęd, a także wystrzałowego, bąbelkowego Sylwestra i spełnienia marzeń w Nowym Roku życzy...Garniera :)
-
nie uwierzyłybyście jakie gierki i cyrk potrafi urządzać \"ona\"...mimo świąt- tyle jadu mieć w sobie....mnie poprostu ręce opadają..ale nawet gdybym nie ja była ta drugą kobietą która teraz jest na pierwszym miejscu w sercu tego męzczyzny to współczułabym takiej towarzyszki na całe życie.....taki charakter,osobowość, a może to pretensje do losu, że niby niełaskawy dla niej...niewiem a dla forumowiczek życzenia świąteczne !!
-
simi tylko że to trudne...ale nikt nie mówił że będzie łatwo..
-
poza tym wszystkim co sie dzieje między nami jest dobrze ...tyle że te wszystkie sytuacje troszke wprowadzaja zamet- nawet czasami brakuje mi siły...