Garniera
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Garniera
-
nie było mnie długo....duzo sie działo....złego.. żona nie chce dac rozwodu mojemu....mimo że sami dobrze między soba wiedzą ze nie ma winy z żadnej ze stron ona powiedziała ze ma to właśnie ON wziąć całą winę na siebie.....tego nie zrobie- nie bedzie przeciez wkopywał się. tak więc lipa..:( on płaci alimenty regularnie zasądzone i dobrowolnie większą kwotę daje niz byłaby proponowana sądownie wedlug jego zarobków- dobra wola jego., chodzi na wizyty do niej do dziecka( jakoś to znoszę- nie mam wyjścia) a ona .................rozwodowi powiedziała NIE .......że niby sam jeszcze będzie błagał o rozwód.. kurde jak to jest dziewczyny , podobno gdy jest separacja 5 letnie to rozwód potem dostaje się szybciej....o co tu chodzi? bo mnie to się obiło o uszy ale nie wiem jak taka procedura by sie nazywała.. Anouk- dzięki za podsunięcie pomysłu z mediatorem - musimy pomysleć.. cholerka dorosli ludzie a ona idzie w zaparte!! ma wszystko!!@ od niego nawet kase - uwierzcie mi na słowo - dobrowolnie zgodził się na tak wysokie alimenty , choc ona chciala więcej i więcej....pazerna.. najgorsze jest to że ja jestem jakaś zawieszona w tym wszystkim- bo nawet nie mam jak ułożyć sobie życia...bo on jest związany małzenstwem- nie połaczony....choc faktyczny stan separacji trwa już rok u nich to nic się nie zmienia....za dużo nienawiści.... mam problem z zaakceptowaniem jego dziecka (no poprostu zazdrosna jestem- niedojrzałe to - wiem...ale tak bardzo chciałabym byc ta jedyna dla niego i to ja chciałabym mieć z nim dziecko NASZE ....kochane przez nas...) - rośnie ma 4 lata i wymaga coraz więcej uwagi - boje się tego wszystkiego, nie wiem jak to będzie dalej....on wiele czasu mu pośiwęca, a ja czasem czuję się poprostu zaniedbana- bo co ze mną....co z naszą przyszłością? .....troszkę runęło to na co liczyłam
-
no tak....ale jak rozmawiać skoro ja zaczynam temat, a on....tak jakoś to obchodzi tu przemilczy, tu coś obejdzie i ...temat zostaje odsuniety.. mnie boli- bo jak pisałam jestem zazdrosna o to ze on ma dziecko z inną, ( za co juz mnie się oberwało na topicu) - no ale co tu sie oszukiwac , ja bym bardzo pragnęła zeby mi opowiadal sam od siebie co robil dzis z dzieckiem. bo wtedy jakos przeszlabym na porzadku dziennym do tego, a tak własnie dorabiam sobie scenariusze. a te niedopowiedzenia stają się strefa wielkiej tajemnicy ...takie sacrum co to nie mozna go poruszać.... wiem ze potrzeba na wszystko czasu, tak więc jednak powiedziałam mu ze mnie to dreczy- wiec moje stanowisko zna.- jak poczuje chec , potrzebe mówienie to chyba sam podejmie temat, nic na siłę.... :( nie możemy też z drugiej strony przemilczac tego tematu jakby zupełnie nie istniał, bo przyjdzie czas a ja będę grubo zaskoczona że dziecko zaczyna mieć jakies konkretne miejsce w jego życiu. tylko pragnełabym żeby on w koncu zaczął mówić.......tylko jak go skłonic do tego?? teraz poczekam, pomilczę, pogryzę się w język, ale najgorsze jest to że innym opowiada- rodzicom swoim , znajomym jak go pytaja jak rośnie dzieciak.....a mnie? co ze mną?? doskonale wyczuł że mi przykro , bo płakałam gdy sąd zadecydowal na widzenia w domu matki , tymczasowo na szczescie- ale chcialabym troszkę uczestniczyc w tym jego ojcostwie.....
-
tak bardzo się cieszę ze jest ten topik :) pozdrawiam Was wszystkie cieplutko :)
-
dziękuje za madre i dobre rady a takze za klika słów które mobilizuja mnie do innego nastawienia. dziecko mojego chłopaka ma 3,5 roku wiec malutko , ma to sie zmienic i bedzie bral poza dom matki po styczniu...bo to narazie odroczenie:) no ale i tak jakos tak przykro.. płakałam wiele bo uznalam ze mamy po weekendach, a czy zazdrość to cos złego , to ze płaczę to tez cos złego? nie sądzę...tam gdzie są silne emocje sa duże uczucia, wiec no jakos muszę perzyjąc to na porządku dziennym , bo wymieknę.. kiedys jednak bedziemy miec własna rodzinę i moze wtedy juz zazdrość tego typu się zmieni lub poprostu złagodnieje..jestem wrażliwcem strasznym, ale przynajmniej poprzez te moje łzy moglismy sobie szczerze porozmawiać...no i teraz nawet lepiej :).
-
......jestem załamana, płaczę ....nie daję sobie rady..przecież to paranoja! jestem pewna jego uczuc do mnie i wiem jakie ma stanowisko co do zony, ale poki co nadal są małzenstwem on cieszy sie pewnie na spotkanie z dzieckiem, bo dopiero teraz nie moze mu tego ona zabronic, bo jest to sadownie ustalone, a ja...........ryczę...kurde no :(:(:(
-
mój miał teraz sprawe o widzenia z dzieckiem...no i ma ustalone- poniedzialki piatki i soboty od 17 do 19 u niej w domu, w domu zony.... mam mieszane uczucia a wy co o tym byscie pomyslały?
-
witam wszystkie szczęśliwe forumowiczki :) przede mną jeszcze długa droga w przeciwienstwie do Was, składa się na to wiele czynników, zanim to wszystko bedzie poukładane..... chmm nie spieszy mi się by wszystko było takie \"sformalizowane \"(?) tak czytając Was zastanawiam się w jakim wieku jesteście, na forum reprezentujemy różne punkty widzenia tej samej sytuacji. Z tej samej perspektywy... Ale czasami się przerażam, a może i niesłusznie . Bo Wy wszystko macie jakoś ułożone, a ja...no i tutaj rozbudziły się we mnie watpliwości, bo moze ja poprostu mam do czynienia z osobami starszymi ode mnie- co usprawiedliwiałoby pewne zachowania :) poowijałam to w bawełne, ale chyba rozumiecie...nie chcę spowiadać Was z metryki , aczkolwiek zaciekawiło mnie to.. pozdrawiam cieplutko !!
-
hejka!! przyczłapałam do was z innego topiku :) simi- poznałam twoja sytuację wreszcie tak troszkę bliżej, sama borykam sie z problemami zaakceptowania dziecka mojego faceta. Bo zazdrość mnie ogarnia, gdy wiem ze cały dzień spędzi z nim. ma teraz sprawe o widzenia z nim, jak dobrze pójdzie to bedzie to co druga sobota i pierwsza niedziela miesiąca....cały dzien! no i co i myslę sobie co ze mna wtedy!!?? bo cały tydzien praca- od rana do wieczora, spotykamy się po 19 a jak przychodzi upragniona sobota to będzie z dzieciakiem...nie ,nie jestesmy małżeństwem- on się rozwodzi i zaczyna zwiazek ze mną (stąd tu jestem ) już długo jestesmy parą...chcemy razem zamieszkać jak rozwód zostanie sfinalizowany, chcemy razem zyć ale ja mam dylematy , jestem zazdrosnicą.. do tego ex- jest bardzo ładna, serio nic jej nie brakuje!! nawet ma nadto \"tapety\" na buzi ;) musiałam sobie ulżyć, ale figurka - no jest okej taka modelka w piaskownicy z dzieckiem :) czasami boje się brnąć dalej w ten związek, z facetem z taka przeszłością.Ale kochamy się i swiata poza nim nie widzę, a jak Was poczytałam to nie jestem już taka sama z moimi obawami :) pozdrawiam cieplutko!!
-
ciekawe co tam u Anouk....pewnie cała w skowronkach :D
-
...ale się rozmarzyłam czytajac dzisiejsze Wasze wpisy... mnie daleko do jakiegokolwiek finału, narazie żyję dniem dzisiejszym i nadal pozyczonym czasem. Mam jednak duzo wiary , że warto o miłość powalczyć, poczekać na nią...
-
GRATULACJE ANOUK szczere gratulacje...optymizmem powiało i nadzieją, bo tak samo jak my tu wszystkie czujemy czasem podobnie, a nawet mozna pokusić się o stwierdzenie , że to samo...tak pewnie każda z nas życzyłaby sobie takiego dobrego finału sprawy pozdrawiam cieplutko !!
-
no comment ....a w moim przypadku jeszcze naiwne....prawda...??
-
wiesz..współczuje, ale zanim sie rozstaniecie to chyba o tym musicie porozmawiać,przecież nie jest to decyzja jedna z wielu tylko bardzo poważna.. Ratujcie jesli jest co, masz o co walczyc macie tez dziecko. Gdybym wiedziała że mój , z którym się spotykam, a który się rozwodzi - nie walczył o uratowanie małżeństwa, uznałabym go za tchórza, który idzie na łatwiznę. Podobno próbowali kilkakrotnie ratować małżeństwo , aż dojrzeli do decyzji rozwodu. Miałabym takie myśli o nim ,że mnie też mógłby zoastawic przy pierwszych trudnosciach.....a tak jak wiem że próbowali , to jestem spokojnijsza. Poprostu musiało być im razem zle. ..Cieszę się że go poznałam, takiego jakim jest kocham . Uważam że wykazał się dojrzałością decydując na rozwód....nie podjęty w nerwach pod wpływem chwili .Pewnie jemu też było żal, tak jak to czują kobiety-odczuwają też mężczyzni- chciałby mieć dom,rodzinę w której wszystko się ułożyło jak we śnie.... niestety..Teraz rozwodzi się i zaczyna związek ze mną....nie znałam go gdy podjął taką decyzję, dopiero gdy wszystko się zaczęło a raczej skończyło- ich małżeństwo... pomyśl co było nie tak u Was, porozmawiajcie.. \"stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś, jesteś odpowiedzialny za twoją różę\" dobrze wiecie tak naprawde tylko wy- póki co małżeństwo- co czujecie i czy warto o to walczyć
-
wszelkim chcącym pokrzyczec polecam forum KOCHANKI....
-
........aż żal mi Was.........jednego zdania niejesteście w stanie przeczytać rozumiejac sens jego porawnie !! ON SIE ROZWODZI I ZACZYNA ZWIAZEK ZE MNĄ !! nie wymagam wysiłku od was abyscie czytali posty pod tym topikiem , ale błazenadę odstawiacie dodając swój bezsensowny wpis. nie rozwodzi sie przez nas !!!!!!!!!!! trudno to wam zrozumieć?! Ale będzie z nami szczęśliwy, bo wiąże się świadomie , tak samo jak świadomie rozwodzi się bo chyba musi mieć ku temu jakis powód !! chyba do końca pewne nie jesteście miłości waszych kochanych skoro boicie się że odejdą !! =========> Calineczko, pozdrawiam cieplutko ! a także inne forumowiczki piszące na temat !!
-
calineczka- wiesz plany są ,zawsze były , ale nie skonkretyzowane. wspólne mieszkanie, wspólne bycie razem - to jest pewne. Wiesz, ja doskonale widze jaki obraz sie tutaj rysuje mojego związku. .. Jednak musisz mi tez przyznać , że pewne sprawy muszą poczekać do \"po rozwodzie\" poza tym ja jestem jeszcze młoda i życie przede mna. Tylko czasami się boję, bo gdyby go nie było , gdyby nagle się to skończyło, mój świat straciłby sens.. nie chcę żyć złudzeniami o pięknej przyszłości. To , że teraz nam jest cudownie razem to jedno...Chcę wierzyć, wierzę, że tak bedzie zawsze. Strasznie długo to trwa, bo strony nie potrafią się dogadać..
-
a mój mówi o niej- \"moja żona\" \"żona\" - rozwiedzeni jeszcze nie są żeby mówić \"była\"...
-
do wpisu powyżej...ale mi ćwieka zabiłaś....
-
w moim rozumieniu , natomiast ja nigdy nie miałam prawdziwych swiąt, a czym one sa dla ciebie? te \"prawdziwe\"? on pewnie miał tez te cudowne chwile , bo nie ma co sie oszukiwac swiezo po slubie pewnie było im razem pieknie, do tego dzidzius...
-
jest kilka takich pytań w mojej głowie , kilka złotych myśli dotyczących tego jak to będzie wygladać w przyszłości, na które celowo nie odpowiadam ani nie myslę, bo uśmiechu one raczej nie wywołują na mojej buzi.... ja poprostu czasami pewnych sytuacji sobie nie wyobrażam. przerażające troche, ale wole nie mysleć. bedzie co ma byc...
-
calineczko. dobry temat jak dla mnie, ale do wkręcenia sobie dołka... wiesz ,spotykam się z moim od \"po świętach \" tamtego roku więc tego tematu jeszcze nie przerabiałam, ale szczerze obawiam się moich wymysłów. ostatnio mam durne sny , które skłaniają mnie do myslenia na jeszcze bardziej durne tematy...fantazja czasem nie zna granic . jednak napewno świąt razem nie będziemy spędzać, bo niby dlaczego...on ma też swoją rodzinę, nie mieszkamy razem. A nie istnieje nawet taka możliwość żebym mogła do niego przyjść, bo nawet teraz normalnie nie przychodzę. Tylko on do mnie .. nie za kolorowo prawda? No cóż jego żona mieszka w domu naprzeciwko , wiec ze zrozumiałych powodów nie spotykamy się jak normalna para..tak trochę \"po kryjomu\" póki normalnie nie będzie wolno, póki nie bedzie w końcu rozwiedziony...wiedzą o nas nasi rodzice i jego i moi, on u mnie jest bardzo mile widziany, ja jestem wręcz nieporządana..ech, brak słó. pozdrawiam
-
hej Calineczko :) to gdzie na tą herbatkę mam się zjawić :):D dla mnie również to jest drażniace- konsekwencje, bo reszta to tylko tradycyjna otoczka, choc nie ukrywam ze mimo że nie jest to możliwe marzyłabym sobie o tym prawdziwym ślubie z kimś kogo tak bardzo kocham...., choć nie chciałabym, żeby uniknąć głupich potem pomówien i porównań. .. jestem osobą co to się bardzo wszystkim przejmuje - aż zanadto. Dla mnie najważniejsze jest abyśmy razem byli całe życie tak szczęśliwi ,jak teraz potrafimy być mimo ciężkich sytuacji ....bylebyśmy byli razem zawsze :D:D:D
-
Witam! a ja tak po cichu czasem myślę jak to jest....ale nie zagłębiam się , bo to niemiałoby sensu..utrudniać sobie życie , wymyslać takie tam :) troszkę mogłabym przesadzic a po co mi to! racja nie ma co porównywać!
-
proponuję poczytać : Rozwiedzeni - Kościół ich nie opuszcza : http://www.mateusz.pl/ksiazki/mptig/mptig207.htm kwestie wiary pozostawcie wierzącym. .. Bo gdy ktoś tak atakuje będąc rzekomo katolikiem , to w jaki sposób broni tą swoją wiarę?? żyj przykładnie ... a czym dla kościoła jest MAŁŻEŃSTWO ?? również poczytajcie : http://www.mateusz.pl/mt/jsz/11.htm szczerze teraz możecie samym sobie odpowiedzieć ile z tego zostaje spełnione, więc jakie małżeństwo jest tym PRAWDZIWYM?? takie które spełnia nawet wszystkie te cechy,a nie jest zawarte w kosciele , czy niedokładne koscielne..... Czy w Kościele pierwotnym udzielano «dyspensy» osobom rozwiedzionym, zawierającym nowe związki małżeńskie? http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/rozwod_pierwotny.html tak więc jak w skupieniu poczytacie , zwrćcie uwagę na odesłanie do tego co było kiedyś...nie mówię zeby obalac tradycję, ale nieco liberalniej podejść do pewnych kwestii.
-
załamuje ręce czytając wpisy powyżej.....oj ludzie ludzie , ale się nudzicie !! :) do tego chcielibyście się posprzeczać a brak wam audytorium :D:D:D