Kiedys poznalam faceta, spotykalismy sie troche i chcialam raz zeby mnie gdzies podrzucil, wcale nie tak daleko i nie dla kaprysu. Mial samochod a ja nie. Policzyl mi CO DO GROSZA za zuzyta benzyne stwierdzajac: ja nie jestem taksowka. Czyli de facto zaprzeczajac sam sobie bo kase wzial.
Nie byl juz od tamtego czasu znajomym.
Kiedys zaprosil mnie znajomy znajomej na kawe i jak przyszlo do placenia stwierdzil, ze ma dziure w kieszeni i forsa mu wypadla...
Tez przestal byc znajomym.