Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ulla35

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez ulla35

  1. Aga4422 Przeczytaj na zimno to, co napisałaś i odpowiedz na pytanie : czy chcesz tak żyć? Pozdrawiam, trafiłaś w dobre miejsce
  2. casta26 to, co napisałam o współwinie nie oznacza oczywiście , że do końca życia mam zamiar się umartwiać i chodzić w worku po ziemniakach:-) Wzięłam na siebie pół winy i teraz robię duuuuzo, zeby nie powtórzyć dawnych błędów. Co do poczucia winy przy rozstaniu z m.......to owszem, było ogromne. Że zostawiam tego bidulka całkiem samego.... Ale to był dalszy ciąg chorego myslenia... Teraz śmiać mi się chce momentami sama z siebie:-) Bo o ileż piękniej jest żyć spokojnie, normalnie.... I Tobie tego zyczę spokoju
  3. casta26 napisałam tylko i wyłącznie o sobie. Nie oceniam i nie komentuję zachowań czy odczuć innych kobiet:-) Tak siebie widzę, wiem, powtarzam, że grałam w tę gre, sama, na własne życzenie. Mało tego - nie słuchałam nikogo, kto mówił mi, że to jest chore. W związku, gdzie role podzielone są na kata i ofiarę, obydwoje ma pewne predyspozycje do odgrywania którejś z ról. Ja byłam wieczną męczennicą, cierpiącą za miliony. Ja - ta dobra, troskliwa, uległa i czuła i on - potwor bez uczuć. Razem w tym uczestniczyliśmy. Razem. Jestem wspólwinna. Moje zadanie na teraz to dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje, że wchodzę w takie chore relacje - to był mój drugi toksyczny związek. I, Bóg mi świadkiem, ostatni.
  4. Hmmm trudna sprawa..... w moim przypadku jestem zmuszona tajemniczej "pomarańczy" przyznać trochę racji. Ujęła bym to jednak słowem WSPÓŁWINNA. Mój m. nie grał wszak w tą grę sam. Grałam z nim, latami. Znałam schematy i ulegałam im, oszukując i siebie i dzieci. Nie szukałam pomocy, wydawało mi się, że nic nie da się zrobić i skupiałam się na tym, jak bardzo cierpię, a on jest potworem. Jestem winna, że tego nie przerwałam odpowiednio wcześnie. I za to przeprosiłam moje dzieci. Uczony powiedział mi, ze za swoje dzieciństwo nie ponoszę odpowiedzialności-byłam dzieciem zależnym od dorosłych. Natomiast za wszystkie dorosłe decyzje odpowiedzialność ponoszę ja sama. Wzięłam to "na klatę", przełknęłam - bo nie w smak mi było przyznać się sama przed sobą, że to MÓJ błąd, że związałam się z taką osobą. To nie jego demoniczny i podły charakter trzymał mnie w tym związku. To moje decyzje. Tak, jestem współwinna. Jak bumerang wraca do mnie zdanie, przeczytane tutaj kiedyś- że chora osoba zawsze wybierze sobie chorego partnera. Zdrowa kopnęła by go w dooopę po pierwszej akcji. Jestem współwinna. Dlatego -psycholog, terapia i ciężkka praca nad sobą. I działa:-)
  5. consekfencja yeez renta Poa oneill Niebo błękitne-kochana Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i mądre przemyslenia. Przezywam teraz szczegolnie ciężkie chwile, odkąd -yeez- za Twoją przyczyną, odkryłam niespodziewanie tak wielkie emocje, dotarłam do skrywanych głęboko prawd. Sama nie wiedziałam, jak bardzo było mi to potrzebne, tak naprawdę chowałam te wspomnienia, zagłuszałam je ze wszystkich sił. Niepotrzebnie. We wtorek kolejna wizyta u Uczonego. Jeszcze nie wiem, czy słowa przejdą mi przez gardło, ale na pewno muszę mu o tym powiedzieć.Nie teraz-to później, ale muszę. Nie jestem złą osobą. Ale też, uwierzcie mi, nie ma dla mnie wytłumaczenia. Dotarło do mnie, że ja cały czas, przez niemal całe swoje dorosłe życie wymierzam sobie karę za to, co się stało. Już dosyć, nie chcę dłuzej cierpieć. Osiemnaście lat łez, próśb, modlitw to dużo, ale życia tym nikomu nie zwrócę. Muszę się uwolnić. Dla siebie-i tych, co zostali. Dziękuję Wam.
  6. d tego czasu straciłam sama siebie, przestałam się szanować, swoje uczucia i swoje ciało myślę, że do końc życia będę za to płacić i dobrze wolałabym zdechnąć, niż byc taka, jaka jestem! szlag by to trafił! no nie mogę, no!
  7. yeez nie wiem dlaczego, ale mam potworny opór przed poruszaniem tego tematu próbowałam sama ze sobą o tym porozmawiać, ale albo skutecznie zagłuszam swoje myśli, albo.....sama nie wiem, moze tak mam, po prostu. Zdarzyło się w moim życiu coś, czego nigdy, przenigdy sobie nie wybaczę. Może tu jest przyczyna. Ale nie umiem o tym mówić. Boli za bardzo, na wylot. Popełniłam grzech niewybaczalny i muszę z tym żyć. Sorry, nie dam rady pisac za bardzo placze
  8. yeez fakt, unikam odpowiedzi... bo wstydzę się wszystkiego i za wszystkich matka bije swoje dziecko na ulicy-wstyd mi za nią dzwoni bramka w sklepie-oblewam się potem, mimo że wiem przecież, że niczego nie ukradłam nauczyciel na wywiadówce zwraca uwagę na ogolne problemy z klasą- wstyd mi, bo to na pewno o moje dziecko chodzi przykłady można mnożyć wstydzę się swojego wyglądu swojej niewiedzy braku kontroli nad finansami chyba na ten moment nie umiem określić czym jesy toksyczny wstyd, ale wiem, że często wstydzę się tego, że się wstydzę. To już praktycznie schiza:-( dla mnie wstyd jest równoznaczny z poczuciem winy
  9. Niebo błękitne mam tak samo z tym kłamaniem.... Kłamię, mimo że równie dobrze mogłabym powiedzieć prawdę. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje....muszę się wręcz zmuszać, żeby powiedzieć prawdę...ugryźć się w język, zanim skłamię.... A dziwne jest to, że dotyczy głównie "duperelek"... Nie rozumiem tego i nie umiem dociec przyczyny....coś to powoduje, ale co? Zabij nie wiem
  10. U mnie podobnie.... Milczenie i omijanie wzrokem, czasem kilka dni. Musiałam się domyslić , o co chodzi. Chodziłam za nią, przepraszałam, płakałam, czułam się jak śmieć. Kiedy to nie przynosiło efektu i nadal byłam "niewidzialna", zaczynałam się podlizywać...a to herbata...kolacja.....to siamto...sramto.... W końcu uzyskiwałam ułaskawienie Czułam ogromną ulgę, ale też poczucie wielkiej niesprawiedliwości... Żadne sporne kwestie nie były potem omawiane. Koniec tematu, wracasz do łask. Straszne.
  11. Ja 1972 chcę być lepszą mamą chcę przestać kłopotać się o pieniądze chcę uwolnić się od toksyka chcę być zdrowa chcę uwierzyć w swój talent chcę być pewna siebie marzę o długich, samotnych wakacjach marzę o prawdziwej miłości
  12. A ja chcę być zdrową mamą. Już widzę, jak moje starania przynoszą efekt...jakie zmiany w moich dzieciach... Jak pozytywnie reagują na moje słabości....już teraz umiem o nich mówić wprost, i swoim dzieciom wpajam potrzebę dbania o siebie. I ci z tego, że moja wiedza pochodzi z książek? Że się z nią nie urodziłam, nie wynosłam z domu? Lepiej późno, niż wcale-powiedział dziś Uczony. Dlaczego nie umiem walczyć o siebie w obliczu niesprawiedliwośći? Bo się wstydzę walczyć o siebie, wydaje mi się to takie ....bo ja wiem....egoistyczne, wręcz żebracze czasami. Ale to się zmieni. Musze tylko odkryć i ustanowić swoje granice. Takie zdrowe, moje własne. yeez kwiaty Ci kupię chyba nigdy i nigdzie nie dostałam tyle wsparcia dziękuję
  13. JEŚLI CZYTA TO MOJA SIOSTRA....KOCHANIE...SPROBUJ NA TO SPOJRZEĆ W TEN SPOSÓB.... PAMIĘTSZ TAK WIELKĄ MIŁOŚĆ, ŻE NIC INNEGO NIE BYŁO WAŻNE? ONA TEŻ TAK MIAŁA, TYLKO ZA MOCNO I ZA DŁUGO. MNIE JEST LŻEJ, MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE I TOBIE. KOCHAM CIĘ
  14. Powiedział mi też, ze moja mama była tak skoncentrowana na problemach w swoim związku, ze sprawiała wrażenie, ze zupełnie zapomniała o dzieciach. I łatwiej mi ją teraw zobaczyć w bardziej ludzkim wymiarze - bo byłam w takiej samej sytuacji i o mały włos zrobiłaby to samo. Łatwiej mi ją teraz zrozumiec.
  15. yeez Gdy niesprawiedliwosć dotyka mnie, nie umiem się bronić, czuję wielki smutek, jestem bezradna jak dziecko. Natomiast o wiele łatwiej jest mi reagować, gdy dotyka kogos innego- jeśli są to moje dzieci czy siostra-czuję zimną furię w stosunku do sprawcy i wyrazam ją, w stosunku do "ofiary" - ogromne wspólczucie. Jesli ofiarą jest ktoś dla mnie neutralny- również nie mogę powstrzymać się od wypowiedzenia swojej opinii i "napiętnowania" sprawcy. Potrafię być agresywna wtedy, walczę jak lwica. Wszelkie przejawy niesprawiedliwości traktuję jak zbrodnię. Sprawca zawsze obrywa, zawsze usłyszy kilka słów. Rozmawiałam dziś z Uczonym o mamie. Powiedział to samo, co Ty poukładam to w sobie, teraz to czuję wyraźniej Bardzo Ci dziękuję za to, że piszesz
  16. yeez ależ mi dałaś materiału do przemyśleń..... na początek - mój stosunek do mamy Mam do niej duży żal, że traktowała mnie raczej jak pomoc domową, a nie jak córkę. Interesowała się mną tylko wtedy, gdy sprawiałam kłopoty. Więc sprawiałam. Mam do niej żal, że nie szukała pomocy dla siebie-jest uzależniona od środków antydepresyjnych. Mam żal, jestem wściekła, że karała nas milczeniem. Jestem wściekła, że często groziła samobójstwem, nienawidziłam tego strachu, że coś sobie zrobi. Jest mi bardzo przykro, że dla obcych ludzi jest aniołem, wyrozumiałym i współczującym- dla mnie taka nie była, zwłaszcza kiedy byłam dzieckiem. I jeszcze - że żadne z moich rodziców nie potrafiło przerwać ciągu awantur w naszym domu. Oni tym żyli. Że uciekała w chorobę, zamiast realnie, prawdziwie przyjrzeć się sytuacji. A z drugiej strony...... szkoda mi jej, bo miala straszne dzieciństwo, bo nie radziła sobie sama ze sobą, bo nie widziała dla siebie pomysłu na życie nie miała takiego dostepu do wiedzy psychologicznej, jaki my mamy teraz jest samotna Ułozyć tych wszystkich odczuć w sensowną całosć jeszcze nie umiem. Wiem tylko, że ją kocham. Ale to nie wyklucza zalu do niej, prawda? Tylko jak to pogodzić? Rozmawiam z nią, słucham jej wspomnień i nóż mi się w kieszeni otwiera....ona nie chce się przyznać do blędów, a ja wiem, że jeśli ją do tego zmuszę, to ją dobiję. Gubię się. Nie chcę jej ranić, ale też nie umiem trwać w kłamstwie. Dlatego tak trudno mi z nią czasem rozmawiać...staram się tak neutralnie, bez powrotów do przeszłości, ale to tak, jakbym chodziła po polu minowym. Jest bardzo krytyczna, zawsze była, nie przebierała w słowach. Nie panuje nad swoimi emocjami - kiedy cos ją zrani - mówi, krzyczy, nie patrząc na koszty. Rani. Wszystko się powoli ustabilizuje, kiedy będę zdrowsza, może nauczę się oddzielać KIEDYŚ od TERAZ. Taką mam nadzieję. Bo teraz, kiedy wiem, że być może niedługo będę musiała zaopiekować się nią, być może z nią zamieszkać - robi mi się zimno. A jasli tego nie zrobię- zeżre mnie poczucie winy, że zostawiłam ją samą.
  17. yeez Dałaś mi do myślenia.... Muszę to poukładać NIebo Ja1972
  18. Ja 1972 Boże... ramiona, spojrzenie i dotyk -męskie reszta jego. mało. Koszty rozmów? -żal, że powiedziałam, co myślę -w konsekwencji-strach przed mówieeniem, co myślę -zgadywanie, co m. chce usłyszeć -"sama to wymysliłaś?" -"w jakiej książce to wyczytałaś?" -moja szczerość stała się argumentem przeciw mnie -fakty z mojego życia potwierdzeniem tych argumentów -mętlik w głowie -brak własnego zdania, w rezultacie nie wiedziałam, co myślę -gniew (mój na niego) że czuję się przy nim głupsza -poczucie, że wcale mnie nie słucha, to co mówię, nie jest ważne, jest głupie, niewarte uwagi o matko.
  19. ps. Cholera....... krótka ta lista powodów do tęsknoty....... hmmmmm.....
  20. Ja 1972 Aż się uśmiechnęłam czytając Twoje słowa o robieniu "na złość".... Nie patrzyłam na to w ten sposób, ale tak, tak właśnie jest boże..... Cały czas zastanawiam się, co on by powiedział, i robię (przeważnie) dokładnie na odwót. Obłozyłam się lekturami i czytam, czytam. Dlaczego muszę dowiadywać się z książek, jak wyglądają normalne relacje, zachowania, czym jest miłość? Mnie to upokarza, rozumiesz, co mam na myśli? Bo to strzela mi prawdą między oczy- mój rodzinny dom był dysfunkcyjny. Pytasz, za czym tęsknię? Tęsknię za chwilami, kiedy tulił mnie i mówił, że jestem dzielna. Za spojrzeniem i dotykiem Za naszymi rozmowami i jego poczuciem humoru Ale jestem świadoma krzywdy, jaką wyrządzilismy sobie nawzajem-tak, nawzajem, i mam nadzieję, że kiedyś potafimy sobie wybaczyć. Jestem dużo bilższa zrozumienia mechanizmów, które rządziły naszym związkiem - dzięki lekturom o chorej miłości- ale ta wiedza jak na razie nie poprawia mi samopoczucia. Zrobił mi krzywdę - a i ja nie pozostałam mu dłużna. Wstyd mi, wstydzę się spojrzeć mu w oczy.
  21. yeez .nie ufam swojej własnej opinii, boję się, że zbyt radykalnie osądzam przeszłość .czuję się nielojalna w stosunku do rodziny .miotam się między miłością a nienawiścią do mojej mamy .czuję się winna, kedy przypominam sobie, co wyrabiałam, mam wrażenie, że na konsekwencje sobie zasłużyłam .nienawidzę sama siebie za to, jaka jestem .boję się, że nie jestem dobrą matką .boję się, że robię krzywdę swoim dzieciom, ze powielam schematy, ktorych nienawidzę .za dużo we mnie gniewu .najlepiej mi samej ze sobą i chcę, żeby wszyscy dali mi świety spokój(dzieci) .z drugiej strony złoszczę się, że tyle czasu poświęcam sobie .nie dam rady gotować, jeść, spac, prać.....siedziałabym tylko jak marekin - znowu poczucie winy .tęsknię za m., często myślę, że miał rację mowiąc że nic nie jestem warta .ciągle nie mogę uwierzyć, ze nie byłaam kochana .przeraża mnie ogrom pracy do wykonania w związku ze zdrowieniem .najchętniej pozbyłabym się wszystkich uczuć, chcę zasnąć i juz się nie budzić .boję się, że nie dam rady uporać się z tym wszystkim yezz....to tak....w skrócie najbardziej boję się, że zwyczajnie tracę rozum, że jestem psychicznie chora
  22. yeez dziękuję najbardziej boję się tych czarnych mysli, do których nie ma ucieczki. Zdarza mi się jeszcze próbować zagłuszyć ból, zakrzyczeć go gdzieś tam w srodku.... ale cykliczność spotkań z Uczonym nie pozwala zakopać problemu. Dlatego chodzę tam, mimo bólu. Boże, ja nie wiedziałam, że aż tak będzie bolało. Obiecałam sobie, że będę wobec siebie szczera. Dlatego wytrwam, bo wiem, że jeśli nie teraz, to już nigdy się na to nie zdobędę. Niebo do przodu, każdy krok jest wazny
×