Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ulla35

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez ulla35

  1. ulla35

    guz tarczycy2

    No i jestem w kłopocie. 12 jadę po wyniki do Gliwic (złośliwam, czy nie złośliwam), a 13 powinnam być już w pracy. Kłopot polega na tym, że w ogóle nie czuję się na siłach, żeby zacząć życie w pełnym biegu- pracuję po 16 godzin dziennie, czasem po 19. Jestem spiąca, każda normalna czynność to wielki wysiłek, obiad, czy zakupy....no i psychicznie do kitu, ryczę bez powodu, nie mogę spać. Wycięli mi tylko pół tej cholernej tarczycy, więc chyba nie powinnam się tak podle czuć? Biorę 50 mikrogramów Eltroxin-u.
  2. Roksana_31 dobre podejście - idź do kina! Odpocznij trochę. Zrób coś dla siebie. Nie musisz się na niego oglądać. Czy chciałabyś ten wieczór spędzić z nim? Napisałam "zrób" coś dla siebie, a powinnam chyba raczej RÓB coś dla siebie. Nie tylko dzisiaj. Zawsze, codziennie, kiedy tylko masz ochotę RÓB COŚ DLA SIEBIE. Jesteś ważna, Twoje emocje są ważne, Twoje przemyślenia, potrzeby. Większość z nas tutaj o tym zapomina, bo nauczono nas w dzieciństwie, czy gdzieś tam, po drodze, że egoizm jest zły. Nie jest. Chowanie się pod kamień jest złe. Zaprzeczanie swoim emocjom jest złe. Zdrowy egoizm nie jest złem. Jest miłoscią do siebie. Roksana....ja też uwielbiam Almodowara:-) Odezwij się, proszę, czy film superowy:-)))) Ściskam
  3. mmak czyli wniosek z tego taki, że jedyną osobą, z ktorą musisz o siebie zawalczyć, jesteś Ty sama. Walcz zatem, bo warto. Kto Ci powiedział, że Twoje potrzeby nie są ważne, boszzzz...... Są ważne! Powodzenia
  4. mmak no, jeśli wiesz, czego chcesz, to już pół biedy:-) a jeśli wiesz, czego chcesz, to zrób to. Zazdroszcze Ci.....ja bym chciała wiedzieć konkretnie, czego chcę:-)
  5. mmak, kochana w akim razie obserwuj, co się będzie działo dalej. Mam nadzieję, że Wam się uda. W moim przypadku było tak, że obiecywał poprawę, trwała kilka dni, ew. tygodni, i wracały stare jazdy. Sorry, ale ja nie wierzę w takie magiczne przemiany. Nie mysleliscie o terapii małżeńskiej?
  6. mmak noo to, kochana, podobno, czy kocha? :-) Mówi, że kocha? Czy zachowuje sie tak, że widzisz, że kocha? Czujesz się kochana? Bo mój - mówił, że kocha, a zachowywał się tak, jakby nienawidził. W słowa już nie wierzę. Muszę zobaczyć, dotknąć. Przy swoim mężczyźnie chcę czuć się piękna , spokojna i bezpieczna, a konflikty rozwiązywać w cywilizowany sposób. Nie będę już nigdy wyrobnicą, nigdy nie docenioną. Nikt mi nie będzie podcinał skrzydeł, tylko po to, żeby podciąć. Powiedziałam sobie - dość tego. I to jest moja piewsza samej ze sobą umowa.
  7. Przeczytane: NALEPSZE, CO OJCIEC MOŻE ZROBIĆ DLA DZIECI, TO KOCHAĆ ICH MATKĘ. I mnie tąpnęło. Bo to taka oczywista prawda. Otwieram oczy, budzę się. Powoli dochodzę do siebie. Wolę być sama niż z byle kim.
  8. sosadsoul masz prawo czuć się tak, jak się czujesz:-) Nikt Ci nie może, ba, nawet nie ma prawa powiedzieć, jak się POWINNAS czuć. Rób to, co jest najlepsze dla CIEBIE, dla nikogo więcej. Sama wiesz najlepiej, czego Ci trzeba. Czy on Ci to daje? Pozdrawiam
  9. Kasia 3000 Z moją mamą jest podobnie. Od lat bierze antydepresanty, tak jakby miały rozwiązać za nią problemy. Rozmawiałyśmy wielokrotnie o psychologu, ale mama nie pójdzie. Czasem myslę sobie, że nie chce się jej włożyć choć odrobiny pracy we własne wyzdrowienie. I tak od lat. Ja tak nie chcę. Dlatego kiedy źle się dzieje, mówię sobie magiczne słowa "to minie". Wiem, że brzmią banalnie, ale czasem w życiu spełnia się właśnie banał. Herbata z cytryną, spacer, zbieranie kasztanów (ja, stara doopa, wyobrażasz sobie? :-) ), fajna książka, albo i niefajna, ale mąda, terapeutyczna. Rozmowy tutaj, telefon do kumpeli.... Jest duzo rzeczy, które potrafią pomóc nam wyjść z dołka. Ale motorem zawsze jesteśmy my same. Podejmujemy działanie. Tak to widzę. Ściskam mocno
  10. Kasia 3000 Niebo błekitne trzymajcie się dziewczyny to minie, zawsze mija
  11. Niebo widzisz, jak to pokręcone z tą samotnością jest? Bo nawet jak jesteś z nim, to tak naprawdę i tak jesteś sama. Sama ze swoimi marzeniami o rodzinie, potrzebami, smutkami. Nie dzielisz ich z nim, bo nie możesz. Nie zrozumie, nie chce zrozumieć. Mój m. był przy mnie i wykazywał zrozumienie i zainteresowanie tylko wtedy, kiedy działo się coś fajnego, śmiesznego... robiłam więc z siebie "małpę", zeby go zaciekawić, porozmawiać. Kiedyś mogłam opowiedzieć mu o wszystkich rzeczach, złych, które we mnie siedzą- potem się to zmieniło. Nie chciał słuchać. Tak więc można być samemu będąc z związku. To chyba najstraszniejsze oblicze samotności- kiedy najbliższej Ci osobie nie mozesz opowiedzieć o najważniejszych dla Ciebie sprawach. Nie znam recepty na wyjscie z takiej sytuacji. Ja odeszłam, konsekwentnie nie wdawałam się w zbędne dyskusje, ale cierpienie pozostało. Ale wiesz- to takie cierpienie mniejszego kalibru. Bo nie ma już bodźca, które je napędza. Pozostaje tylko uporać się ze smutkiem , żalem za tym, co minęło. To, myslę, mimo wszystko o wiele łatwiejsze, niż tkwienie w ciagle rosnacym poczuciu bezsiły i rozpaczy, nakrecanym osobą chorego m. On nie spełni Twoich marzeń. Masz przyjaciół, syna...zawsze będą przy Tobie. Ja też. I to nie jest jakaś pusta deklaracja. I wiele, wiele innych osób. Naucz się tylko dbać o siebie, o swoje potrzeby. Zdrowie. Wołaj o pomoc, kiedy jej potrzebujesz. Zawsze ktoś przybiegnie, zobaczysz. Nigdy nie będziesz sama. Powiedz, dlaczego z nim jesteś, dlaczego chcesz z nim być? Jest dla Ciebie dobry, czy BYWA dobry? Liczy się z Twoim zdaniem? Czy w swoich planach na przyszłosć uwzględnia Twoje potrzeby? Czy wierzysz w to, że Cię kocha? Nie musisz odpowiadać tutaj, odpowiedz sama sobie, szczerze. Ja swojego byłego zapytałam kiedyś, czy naprawdę dobrze się czuje z tym, że "kochana" przez niego osoba jest nieszcześliwa. Powiedział, że nie, ale nie zamierza nic z tym zrobić. Wielu naszych m. tak właśnie myśli. I co z tego, że to podłe,ze nie potrafimy tego zrozumieć....tu nie ma nic do rozumienia. Trzeba uciekać. Wypłakać się, i konsekwentnie zacząć dbać o siebie. O siebie. konsekwencja i patrzenie w przyszłość, zamiast w przeszłość - taki mam bizesplan na teraz:-) I terapia. Ściskam Cię , niebo, październik z winem brzmi cudownie:-)
  12. Niebo błękitne, Poa dzięki za wsparcie i dobre słowo To jest dziwna sytuacja, i ja sama jej nie rozumiem Wściekałam się, kiedy szukał ze mną kontaktu i wściekam się, że już nie szuka. Może "wściekam" to nie jest dobre słowo....raczej jest mi niewiarygodnie przykro. Już teraz mam naprawdę wielką nadzieję, ze moje uczucia wynikają wyłącznie z uzależnienia. Że to nie jest wielka miłość.... ....bo jeśli to miłość jest, to zderzyła się z taką scianą, że mogę ją tylko z niej zeskrobać. Nic więcej. I ta bezsilność mnie zabija. Nie umiem być sama.
  13. Niebo kochana tak bym chciała zrobić to wszystko, co trzeba żebyś była szczęśliwa za Ciebie. Ale nie mogę. Nikt nie może. Mogę Ci tylko z Gliwic przywieźć pięknego anioła...w październku spodziewaj się więc nowego lokatora:-) Mam nadzieję, że przywiezie też dobre wieści. Może sprobuj umówić się tam, gdzie Ja 1972 chodzi? Bardzo ściskam. Mocno, od serca.
  14. Nie odzywałam się, bo u mnie praktycznie bez zmian. Strasznie mało uczuć we mnie. Gdybym miała nazwać te, które są - to smutek tylko. I zmęczenie. Wiem, że muszę się zmobilizować do działania, ale tak mi strasznie ciężko, z tak wielkim wysiłkiem robię to, co muszę. Ciężko mi. Nic mnie nie cieszy. Tęsknię. M. się nie odzywa, robi swoje. Jak to się stało, że zniknęłam z jego życia? Przecież byłam jedna, jedyna. Najważniejsza. Byłam odpowiedzią na jego modlitwy. Przyjaciółką. Straszne bzdury, prawda? Dopiero teraz powoli dociera do mnie, jakie to straszne, niewiarygodne bzdury były. I jak bardzo chciałam w nie wierzyć. Niedawno Uczony powiedział mi, że na moje zdrowie ogromny wpływ mają moje emocje. I że sama siebie niszczę, karzę. Niebo błękitne może tak jest naprawdę. Może same nie dajemy sobie szansy, żeby wyzdrowieć? Bardzo mocno Cię tulę....bardzo. Ja 1972 brakowało mi Twoich mądrych słów tutaj, dobrze, że piszesz. Jak to robisz, że nie tracisz wiary w słuszność swoich decyzji? Czy to mozliwe, że po siedmiu miesiącach rozłąki mój chory mózg zapomniał, dlaczego odeszłam? Niby pamiętam....ale w to nie wierzę. Nie mogę uwierzyć, że się stało. Tonę.
  15. Co się ze mną dzieje, do licha? Wiem, że dobrze zrobiłam, wyprowadzając się. A mimo to tesknię. Do bolu. Chociaż wiem, ze nigdy nie będziemy razem. On już żyje innym zyciem. Jak obcy ludzie, jakby nigdy nic nas nie łączyło. Dlaczego on tak łatwo doszedł do siebie? Dlaczego dobrze się bawi, spełnia zawodowo? Dlaczego ja nie mam na to siły? We wtorek miał zabrać małego na spacer. Do tej pory cisza. Ma nas w doopie, wiem, ale dlaczego tak trudno się z tym pogodzić? Sama siebie nie pojmuję. Czuję się podle, zaprząta moje mysli dniami i nocami. Śni mi się, budzę się zapłakana. Jak mam znaleźć w sobie siłę? Sama przed sobą udaję, że jest dobrze. A nie jest. Spadam.
  16. ulla35

    guz tarczycy2

    Uff dzięki, kochani za wsparcie i wyjaśnienia, skoro tak ma być- a nie jest to jakaś monstrualnie wielka opuchlizna- to spokojnie pogoję się bez histerii. Nie wiem jak Wy, ale ja operację wspominam fatalnie. Nie dość że, jak to ujeła pani chirurg " chciałam im uciec ze stołu" bo miałam potworny atak arytmii i anastezjolog miał ze mną od cholery kłopotów, to jeszcze doba po operacji przyniosła mi dodatkowe sensacje. Ja jestem odporna na ból, ale wszystkie moje granice tej odpornosci zostały przekroczone. Pani doktor mówi, że to był jakiś przełom cos tam-muszę sprawdzić w sieci, o co chodzi. Było tak, że moje serce zastrajkowało, trudnio mi się oddychało i miałam jakieś drgawki, a wszystko to przy pełnej swiadomosci. Bałam się jak diabli. Mam nadzieję, że mój guz nie okaże się złosliwy, bo usunieto mi tylko pół tarczycy, i jeśli cholera złośliwa będzie, to czeka mnie powtórka z rozrywki. Ja wiedziałam, że mam słaby organizm, ale nie myslałam, że aż tak. Tak więc teraz pielgrzymuję do kardiologa, żeby posprawdzał, co moja pikawka nawyczyniała. Teraz jest ok, dostałam Eltroxin, żeby nie dopuscić do niedoczynności i czuję się super dobrze. Się rozpisałam. Ściskam wsiech.
  17. ulla35

    guz tarczycy2

    sebeek 75 czekalam prawie rok, ale tylko dlatego, że mój nowotwór w biopsji nie wykazywał cech złosliwosci-podejrzenie pęcherzykowego. Wyniki bedą za miesiąc. A ja, kochani, tydzień od operacji i zaczyna mi puchnąć nad szwem, czerwone się robi jak nie wiem. Nie mam czucia nad miejscem cięcia i mam wrażenie ze jest gabczaste takie w dotyku. Tak ma być? Help.
  18. To ja pisałam to wyżej:-) Literkę w nicku mi zjadło:-)
  19. ulla35

    guz tarczycy2

    Kciuki można puścić:-) Obydwie mamy się dobrze, Koczelladę operowali wczoraj, mnie we wtorek, już jestem w domu. Obszerniejszy meldunek wieczorem, nieprzytomna jestem. Za kciuki i ciepłe słowa dziękuję, kochani jesteście Ściskam
  20. ulla35

    guz tarczycy2

    Sebeek75 Ja do Gliwic zadzwoniłam, przeczytałam im, co wyszło z biopsji i kazali mi przyjechać, od razu ustalili termin-przez telefon, nie było problemu. Pozdrawiam We wtorek operacja, jutro ruszam pozbyć się "obcego" :-) Zaciśnięte kciuki mile widziane:-)
  21. Dziewczyny trzymajcie za mnie kciuki, we wtorek mam operację. Myślę, ze ciepła myśl nie zaszkodzi... Ja 1972 Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u psychologa...cięzko było, ale wiem, że wytrwam, zawalczę. Miedzy innymi dzieki Tobie. Dziekuję. Niebo błękitne trzymaj się, kochana, i zadbaj o siebie. Ty wiesz, i ja wiem jakie to ważne. Bardzo mocno Cię ściskam, odezwe się jak wrócę. Wszystkim Wam macham łapką i pozdrawiam pa pa
  22. sylwia p dziewczyno....nie wiem, cco powiedzieć......wiec przytulam. Mocno.
  23. Ja 1972 No to wygrałam wizytę w gabinecie psychoterapeuty Idę w piątek. I będę chodziła, ile będzie trzeba. Emocje... To tak, jakbym zobaczyła na ulicy znajomą twarz i zastanawiała się, jak ma na imię ta osoba. Potworne. Niebo błękitne wszystko w porządku? Uścisk
  24. Ja 1972 żal złość zniechęcenie (ale nie odrózniam od przygnębienia) euforia rozpacz smutek
×