zaczytana1
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zaczytana1
-
Do Niko88 Mam za sobą podobne doświadczenia z ziołami i radiestezją, jak Janiska. Na str. 97 już to raz opisywałam. Przestawiałam łóżko, zakładałam odpromienniki na cały dom, bo były tam dwie potężne żyły, a przecież czas spędza się nie tylko w łóżku. Na piętrze tego domu zmieniali się lokatorzy, ale też zawsze bardzo chorowali, szczególnie dzieci. Mnie wysiadł organizm po pięciu latach spania na skrzyżowaniu żył. Spadała mi odporność, byłam coraz słabsza, nagle pojawiło się mocno podwyższone ciśnienie, nerwy odmawiały posłuszeństwa. Lekarz zapisał mi 3 rodzaje tabletek na obniżenie ciśnienia i chyba na uspokojenie. Po tych lekach byłam jeszcze słabsza i czułam się coraz gorzej. Zielarz, radiesteta pomógł mi w 100 %, po półtora miesiąca picia ziół byłam jak nowo narodzona. Oczyszczanie organizmu trwało wtedy ponad pół roku, podwyższone ciśnienie odeszło bezpowrotnie. Średnio co 2 lata odwiedzam zielarza i robię ok. 3 miesięczne oczyszczanie organizmu z tego co się znowu nazbierało z różnych przyczyn, choćby z pracy przy komputerze, którego promieniowanie też nie jest obojętne. Prowadzenie kuracji ziołami przez osobę, która się na tym zna od lat jest skuteczniejsze i bezpieczniejsze niż kombinowanie samemu. Jeżeli chcesz więcej informacji, to odpowiem Ci na maila :)
-
Anajko Przyszły mi do głowy chlebki z ryżu i kaszy jaglanej, które niedawno wypróbowałam i są dosyć jadalne :). Nie wiem, czy tolerujesz tą kaszę jaglaną ? Jeżeli tak, to zajrzyj na adres : http://www.magdalirl.4realhost.com/index6.php Trochę dziwna ta strona, ale chlebki wychodzą takie jak napisali. Z tej ilości ryżu i kaszy wychodzą takie duże 3 blachy chlebków, jak na zdjęciach.
-
Pancreo Każdy ma prawo do własnej drogi, bo jest wiele i ja szanuję to prawo u innych. Skąd wniosek, że Twoją potępię? Wiem, że masz inną dużą wiedzę, więc korzystaj z niej ku swojemu pożytkowi. Twoje zdanie: „gdyby cały czas ci ludzie mieli psychologiczno-terapeutyczne wsparcie od fachowców w tym zakresie i samych lekarzy na wysokim poziomie, ich stan walki z \"rakowskim\" wyglądałby zupełnie inaczej! Człowiek jest tak prez Boga stworzony, że został wyposażony w pewne mechanizmy obronne…” No właśnie. Jest to przecież to, o co m.in. chodzi dr Hamerowi. O niezbędna indywidualną opiekę psychologiczną, o rozmowę z pacjentem (do której lekarze nie są przygotowani). On nie odkrył w tym Ameryki, wcale tak nie uważa, tylko postuluje jako NIEZBĘDNY element terapii, żeby te mechanizmy obronne zadziałały. Chodzi o tą właśnie szansę dla chorego człowieka. Pomoc kliniczna jest też potrzebna, ale to już ciąg dalszy terapii. Na pomocy psychologicznej nie da się zarobić tak jak np. na niezwykle drogiej chemioterapii, więc kto ma interes, żeby leczyć inaczej? Wątek GNM pojawił się tu w związku z guzem Gabsonik. Nawiązałam w liscie do niej do GNM, ponieważ dużo, dużo wcześniej ona sama napisała, że się tym interesuje (bez namowy kogokolwiek z tego topiku). Tylko dlatego pojawił się tu ten temat. Nie było moim celem nigdy „nawracanie” tu nikogo nie zainteresowanego na jakąś inną nową drogę ani przekonywanie, że trzeba znać GNM. Jeżeli ktoś coś na ten temat poczytał i chce podyskutować, to jest na to nowy topik założony przez osobę, która wie więcej ode mnie, ma tą wiedzę na świeżo w głowie i chętnie rzeczowo odpowiada na zadane pytania. Ten topik jest o grzybicy i nie ma co go zajmować czymś innym, bo potrzebujący będą mieli coraz większe problemy by wyłowić potrzebne im konkretne rady. Życzysz Pancreo wszystkim zdrowia, więc tak na marginesie zadbaj też bardziej o własne. Bóg dał nam nie tylko mechanizmy obronne, ale też dzień do pracy i noc do odpoczynku. Zachowanie tego rytmu dobowego bardzo służy zdrowiu fizycznemu. Zrób coś dla SIEBIE i pomyśl czy nie warto by było o to się postarać, nawet małymi krokami. Jeżeli jednak nie możesz w nocy spać, to nie pisz niepotrzebnych listów (takich jak ten do mnie, bo naprawdę mnie nie znasz i już raczej nie poznasz, bo nie czuję potrzeby by dyskutować dalej z Tobą), tylko poczytaj coś bardzo pogodnego, módl się, maluj obrazy, cokolwiek sobie tam wybierzesz. Oderwij się chociaż trochę od analizowania chorób. Jest wiosna, dużo spaceruj za dnia, zmęcz się fizycznie. Przyroda też leczy, za darmo. Chyba, że z Twoimi chorobami wiążę się uczulenie na światło słoneczne, wtedy przepraszam za powyższe uwagi. Świat można i trzeba zmieniać zaczynając przede wszystkim od siebie. Radzić możesz nowym młodym ludziom, którzy się tu pojawiają z grzybicą. Ja przecież rad nie potrzebuję, bo aktualnie jestem zdrowa i na dodatek szczęśliwa. Nie zawsze tak było ale na zmiany solidnie zapracowałam, bo samo nie przyszło w postaci cudu :) Tego wszystkim tu życzę. I niech każdy trzyma się takiej terapii, która mu służy i w którą wierzy.
-
Rochu GNM przeczytała tu od niektórych takie komentarze: bełkot, szarlataneria, dyrdymały, bezrefleksja, objawienie przez demoniczne moce itp. itd. Nikt z tak komentujących nie napisał: „poznałem (łam) teorię, nie zgadzam się, ponieważ…”, lub czegoś innego w tym rodzaju, nikt z nich nie poznał choć trochę, tylko od razu potępił. To nazwałam nietolerancją. Może Ty masz inne, trafniejsze określenie. Nieufnością bym tego jednak nie nazwała, bo w moim pojęciu nieufność nie idzie w parze z epitetami pod adresem tego, komu nie ufamy, gdy się sami na czymś nie znamy. Dziękuję za troskę. Nie ma u mnie fanatyzmu. Niczego nie kupuję w ciemno, dlatego poznaję z różnych źródeł, poznaję osobiste doświadczenia ludzi w różnych tematach, jak i najróżniejsze teorie. Mam dużo własnych doświadczeń, które nie dotyczą grzybicy, więc o nich nie opowiadam w tym topiku. Nic nie zaryzykowałam poznając GNM a dużo zyskałam, był to jeden z większych kroków na mojej drodze do pozbycia się lęku przed chorobami. Do przekonania, że nigdy w przypadku raka nie poszłabym na chemioterapię, raczej szukałabym w Europie lekarza znającego GNM, żeby poprowadził mój przypadek inaczej, bo nie leczyłabym się przecież sama nie mając praktycznej wiedzy i doświadczenia. Seanse hipnozy Kaszpirowskiego pamiętam, zupełnie nie da się tego porównać do GNM. Dziś oprócz GNM znam też terapię Gersona i w poważnej chorobie wybrałabym właśnie tą drogę działania na organizm od strony fizycznej. Też raczej nie samodzielnie, bo ktoś, kto wie o tym więcej, powinien przynajmniej pomóc mi interpretować wyniki badań laboratoryjnych i np. pomóc przejść przez kryzys ozdrowieńczy. Myślę, że jest już coraz mniejsze prawdopodobieństwo, że ta wiedza będzie mi osobiście potrzebna w jakiejś ekstremalnej sytuacji (czytaj: poważnej chorobie cywilizacyjnej), bo od kilkunastu lat oczyszczam się okresowo ziołami , praktykuję głodówki, oczyszczanie jelit lewatywami, modyfikuję odżywianie i są efekty. Zbieram pieniądze na sokowirówkę z osobnym rozdrabniaczem i prasą. Łykam naturalne minerały, bo w dostępnej w sklepach żywności z pewnością ich brakuje. Po drodze przekonałam się np., że dieta wegetariańska nie dodaje mi specjalnie zdrowia. Później trafiłam na książki D’Adamo i pokryło się to z moim osobistym doświadczeniem, że grupa „0” lepiej funkcjonuje z mięsem i rybami. Najnowszy temat, jaki poznaję od podstaw to zwalczanie pasożytów, o których do niedawna mało się mówiło, dlatego m.in. śledzę też ten topik. Dobrze opracowany kompleksowy program i dużo praktycznej wiedzy jest w książce Nadieżdy Siemionowej „Uwolnij się od pasożytów i żyj bez nich” Zdobywam wiedzę, bo jej zastosowanie powoduje, że cofam swój zegar biologiczny i czuję się z każdym rokiem lepiej. Bo mnie wciągnęło, bo kiedyś miałam zamiar studiować medycynę, ostatecznie wybrałam inny kierunek przyrodniczy . Pozdrawiam Cię serdecznie.
-
Do GNM Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoje wpisy, Twoją historię z piętami. Szkoda, że tu nie będziesz już chyba pisać, może gdzieś indziej, za niedługo ? Bardzo proszę zawiadom mnie wtedy ma maila. Spodziewałam się tego brak zrozumienia tutaj, chociaż forma mnie trochę jednak zaskoczyła. Brak tolerancji to nasza narodowa cecha. Jak coś jest nowe, to od razu jest atakowane przez część ludzi :) Z GNM zetknęłam kilka lat temu. Czytając strony internetowe pani Ewy rozumiałam podstawowe prawa, starałam się zapamiętać nowe terminy (trochę tego jest), ale czym bardziej się zagłębiałam, tym bardziej stwierdzałam, że to jednak trudne. Na ogół nauka zawsze przychodziła mi łatwo, tym razem się poddałam :). Dopiero później, kilka dni na kursach, ćwiczenia z rysunkami itd., ułożyło mi to wszystko w głowie. Ty uczyłaś się pół roku, więc masz na pewno dużo większą wiedzę. Ktoś, kto nie zna GNM, zajrzy wyrywkowo po raz pierwszy jej strony In, najczęściej niewiele zrozumie (te nowe terminy) i szybko się zniechęci. Stąd pewnie te nieprzyjazne reakcje. Potrzeba otwartego umysłu i sporo czasu na zgłębienie tego. Cieszę się, że się tu pojawiłaś i pozdrawiam Cię cieplutko. Do Pysiuli Mam dokładnie takie same obserwacje, co do wpływu stresów na zdrowie. Ale nie u wszystkich oczywiście ta sama sytuacja wywoła taką samą reakcję organizmu. Część ludzi jest bardziej zahartowana życiowo, bardziej „gruboskórna”, mniej empatyczna albo znowu bardziej douczona psychologicznie jak radzić sobie ze stresami itp. i u tej części problem minie bez specjalnego echa. Jednego np. jakaś strata materialna tak bardzo zaboli, aż się od tego poważnie rozchoruje, ktoś inny szybko się z tym pogodzi i przejdzie do porządku dziennego, mówiąc „takie jest życie” i co innego jest w życiu naprawdę ważne, albo odpowie sobie bardziej filozoficznie: „wszystko jest takie jak ma być” . Rodzina jest ważna. Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci żebyś mogła być jak najwięcej z mężem. Może ułoży się tak, że do niego dołączysz?
-
Gabsonik dużo się dzieje u Ciebie. O tęczówkach możesz porozmawiać z irydologiem, dużo by Ci dojaśnił. Tylko nie wiem czy u Ciebie są w pobliżu. W Polsce jest wielu lekarzy z taką wiedzą, często Ukraińców i Rosjan. Oni są szerzej wyszkoleni niż polscy lekarze. Myślę, że te zmiany to dobre objawy. Z włosami to dość niezwykłe :) Przy radykalnej, korzystnej dla organizmu zmianie diety potrafi się cofnąć siwizna, ale o takich kolorach jeszcze nie słyszałam. Dużo odczuwalnych zmian dobrze rokuje moim zdaniem. Trzymam kciuki, żeby Twoje afirmacja wypełniła się w 100%
-
Oficjalnie uznana droga w walce z guzem, czyli taka jaką wybrał np. prof. Religa jest dla wszystkich szeroko otwarta. Nie trzeba sobie zawracać głowy i trudzić szarych komórek zgłębianiem GNM, terapii Gersona itp.
-
Gabsonik, kochanie, dostałaś dobrą, konkretną radę od GNM. Nie miałam nigdy tomografii komputerowej, więc nie wiem czy jest się tam czego bać. Może ktoś inny na tym forum miał takie doświadczenie, wie coś więcej o tym. Ale to na pewno sposób na określenie, czy jesteś w fazie zdrowienia. Nie pozostawaj już sama z decyzjami - co dalej, jak się leczyć. Metoda: trochę tego, trochę owego może ale nie musi się sprawdzić w 100%. Skoro jesteś pełna wątpliwości, to tym bardziej skorzystaj z opieki ludzi, którzy mają wieloletnie doświadczenie i dużą wiedzę w temacie. Ja, w Twojej sytuacji zdecydowałabym się na kontakt z Ewą Leimer i oddała się w ręce lekarza praktykującego GNM, gdyby tylko udało mi się takiego znaleźć. Wybrałabym sprawdzoną strategię, w której podstawy teoretyczne sama głęboko wierzę i postawiła bym na konsekwencję w realizacji zaleceń doświadczonego fachowca, który leczył i wyleczył wiele podobnych przypadków guza. Wtedy ustrzegłabym się pewnie tego niepotrzebnego strachu, który teraz pojawił się u Ciebie. To moje zdanie, decyzja należy do Ciebie oczywiście.
-
Gabsonik Jak będziesz miała wyniki, to będziesz wiedziała więcej, wytrzymaj, pij ziółka uspokajające. Myśl pozytywnie, to nigdy nie jest na nic. Jest wiele dróg do tego samego celu, zawsze. Może w Twoim przypadku to łączenie metod było właśnie skuteczne. Przy dokładnym stosowaniu Gersona następuje bardzo szybki rozpad guza i dlatego niezbędne są te częste lewatywy z kawy, bo wątroba inaczej nie nadąży odtruwać. Jeżeli u ciebie wszystko przebiegało wolniej, a raczej musiało tak być, bo nie była to chyba dokładna metoda Gersona, to jednak zwykłe lewatywy spełniały też pozytywną rolę, a wątroba jakoś sobie poradziła, może dzięki ziołom, które sama intuicyjnie trafnie dobrałaś w tym czasie. Bądź dobrej myśli i po odebraniu wyników zaplanuj następne ruchy.
-
Do Gabsonik Znam trochę Twoją historię, ponieważ przeczytałam ostatnio cały stary i nowy topik. Nie mogę z Twoich wcześniejszych wpisów wywnioskować, że zastosowałaś terapię Gersona, chyba że coś nie doczytałam, albo Ty nie dopisałaś. Raczej wygląda, że zostałaś wegetarianką, lub prawie wegetarianką, która dodatkowo stosuje w diecie różne środki naturalne, ukierunkowane przede wszystkim na grzyba. To zupełnie co innego. Terapia Gersona działa na guza tylko wtedy, gdy stosujemy WSZYSTKIE jej elementy, każdy jest ważny. Z komórek guza ucieka potas i jod, wchodzi chlorek sodu i woda. Leczenie polega częściowo na odtworzeniu zasobów potasu w komórkach. Terapia Gersona to np: •13 szklanek soków dziennie robionych nie w zwykłej sokowirówce, która niszczy enzymy oksydacyjne, ale w takiej z osobnym rozdrabniaczem i prasą. Wypijane zaraz po przygotowaniu. •Absolutnie zabroniona jakakolwiek sól, organizm ma jak najbardziej pozbywać się sodu. Źródłem mikroelementów mają być soki •Bezwzględne dodawanie potasu (który ma zastąpić sód) do soków, w postaci mieszaniny wypraktykowanych przez Gersona związków. •Zawsze dodawanie do soków jodu ( Nuta ma rację) w dawce dobranej odpowiednio do wyników badań pacjenta. •Lewatywy z kawy np. co 4 godziny, by wspomóc odtruwanie, w cięższych przypadkach nawet w nocy. Normalna aktywność enzymów wątrobowych jest zwiększana przez lewatywy z kawy o 600-700 %, co wydatnie poprawia jej oczyszczanie. •Wyciąg z wątroby zdrowych zwierząt w kapsułkach, aby wspomóc zatrutą wątrobę, która nie nadąża z eliminacją toksyn •itd., sporo tego jeszcze Komplet informacji, większy niż na filmie „Cud terapii Gersona” jest w bardzo dobrze napisanej książce Charlotte Gerson „Leczenie raka i innych chorób przewlekłych” , która niedawno ukazała się w Polsce. Jest tam rozdział poświęcony wynikom badań laboratoryjnych krwi i moczu, by stosujący metodę Gersona sami mogli monitorować przebieg leczenia i powrotu do zdrowia. Nie jest łatwo samemu przeprowadzić tą terapię na sobie, bo jest bardzo absorbująca. W zasadzie nie można wtedy przez jakiś czas pracować, tylko wyłącznie zajmować się sobą. Nie wiem czy wiesz, że na Węgrzech jest już klinika z terapią Gersona. Koszt 2-tygodniowego turnusu leczniczego to 4200 EUR (tanio to nie jest, niestety) + ewentualne 300 EUR za osobę towarzyszącą. Na portalu www.igya.pl jest informacja o kontakcie dla chętnych na taki turnus. Gabsonik, Twoje pogorszenie może też być kryzysem ozdrowieńczym (objawy pasują) czy kryzysem epileptycznym, jakby to nazwała GNM Dobrze by było żebyś jeszcze miała jeszcze jakieś wsparcie (oprócz przemiłych dziewczyn z kafeterii), bo rzeczywiście długo już się z tym zmagasz. Nie wiem na ile zagłębiłaś się w GNM, byłaś może na kursach, spotkaniach w Niemczech? Warto może by było też rozgryźć Twój problem też od strony psychologicznej, czyli rozwiązać konflikt, który doprowadził do guza, o ile już tego nie zrobiłaś. W Polsce kursy GNM prowadzi przemiła kobieta z Wiednia, pani Ewa Leimer ewa.leimer@chello.at. Może skontaktujesz się z nią, opiszesz swój problem i zapytasz o namiary na lekarza, obeznanego z tą metodą, praktykującego gdzieś blisko Ciebie. Twoja decyzja oczywiście zależy od wyników badań. Trzymam kciuki, aby moje rady wcale Ci się nie przydały :) Kto szuka, ten znajduje i Ty też znajdziesz drogę, która ostatecznie doprowadzi Cię do pełni zdrowia, czego Ci bardzo życzę.
-
Kajka74 Nie pisałam wtedy do Ciebie, tylko do tych dzielnych dziewczyn, które cenię za odwagę wzięcia spraw w swoje ręce. Nie można iść bezmyślnie w ręce medycyny konwencjonalnej, tylko dlatego, że jest to metoda za którą stoją pieniądze, NFZ, tzw. autorytety i jedynie słuszne, dopuszczone oficjalnie metody leczenia (często drogie, przynoszące krociowe zyski koncernom farmaceutycznym). Skoro nie dają sobie z czymś rady, to każdy ma prawo szukać metod z ciemnogrodu, jak nazwałaś to Ty, a ja powiedziałabym, że naturalnych, widzących człowieka jako całość, czyli mądrych. Gdyby lekarz pierwszego kontaktu miał płacone od zdrowych i wyleczonych pacjentów w swoim rejonie, a nie od leczonych, to pewnie wszystko miałoby szansę wyglądać inaczej. Tak podobno było kiedyś w Chinach. Nie muszę szukać w necie, czym jest homeopatia, bo mam w domu od dawna przeczytane książki na ten temat, jeszcze z czasów gdy nie było powszechnego Internetu. To, że coś jest wykrywane laboratoryjnie w ilości śladowej lub wcale, to żaden argument, że to nie może działać. Nie takie „dziwy” widziałam już w swoim życiu. Mędrca szkiełko i oko jednak nie widzi wszystkiego. Subtelne energie też działają, wiele odkryć czeka na swój czas a „ciemnogród” już je zna i stosuje od tysięcy lat, nie znając naukowego uzasadnienia. Ważne, że działa, drugorzędne - jak i dlaczego. Nie każdemu ta wiedza niezbędna a matka poruszy niebo i ziemię, bo pomóc choremu dziecku i tak trzeba. Kiedy pierwszy raz jechałam 160 km do homeopaty, to nawet nie wiedziałam jak się ta dziedzina nazywa, po prostu jechałam do jakiegoś nieznanego, poleconego mi przez znajomych starego lekarza, który stosuje „coś innego” i to działa. Nieprawdopodobne, że chłopczyk cały w ranach, bo tak się drapał w dzień i w nocy, po tej wizycie, która była dla niego raczej męcząca, bo nie rozmawia się na niej miło dla efektu, tylko lekarz zadaje dziesiątki pytań, na które trzeba odpowiedzieć - nagle w tym samym tygodniu rozpoczął dojrzewanie ( niewidoczne jeszcze długo dla mnie) i od tego momentalnie wyzdrowiał. Zmiany były chyba od pierwszego dnia i postępowały niezwykle szybko, wyłącznie po „tajemniczych” kuleczkach, kupowanych przecież już wtedy w aptece. W tym czasie lekarz alergolog miał dla niego maści ze sterydami, z których zrezygnowaliśmy. Dobrze trafiony lek homeopatyczny tak działa, źle dobrany będzie jak woda obojętny lub pogorszy sprawę. To nie są „tysiące argumentów” gdzieś wyczytane, tylko to co, przeżyłam widziałam z bliska i o czym opowiadam innym, mniej znającym temat. Nic tak dobrze nie uczy jak własne doświadczenie. Homeopatia u syna działa już około17 lat. Każdy ma prawo żyć po swojemu. Jesteś kimś nowym na tym forum i atakujesz. To ludzie się wspierają. Nie można komuś wchodzić do domu i mówić, że ma źle umeblowane, brzydki kolor ścian i w ogóle jest ciemny, mimo wyższego wykształcenia. Świat nie jest taki jednoznaczny. W Internecie jest wiele miejsc, gdzie dyskutują ludzie o poglądach zbliżonych do Twoich, tam będziesz lubiana i oczekiwana, tu podnosisz ludziom ciśnienie i podważasz ich wiarę w siebie. Po co? Chcesz zbawić ludzi, wbrew ich woli? Pomyśl, nie odpisuj mi, bo to mało sensowne właśnie tu. Jeżeli są tu osoby, które chcą się czegoś od Ciebie dowiedzieć, to cię zapytają, wtedy odpowiedz. Do mnie już nie pisz, bo szkoda czasu mojego i Twojego na jałową, teoretyczną dyskusję.
-
Trafiłam tu przypadkiem (chociaż podobno jednak w życiu nie ma przypadków). Nie choruję na grzybicę ale bardzo wciągnęło mnie to forum i przeczytałam całe 97 stron. Jestem przekonana, że to bardzo wartościowa forma samopomocy w czasach gdy medycyna konwencjonalna tak często rozczarowuje. Znalazłam tu wiele wspaniałych linków, za które bardzo dziękuję. Dziewczyny jesteście WIELKIE ( chłopaki też), mądre, myślące, po prostu wspaniałe. Was kiedyś skrzywdzono niewłaściwymi diagnozami, brakiem pomocy w porę ale wasze dzieci, wnuki, przyjaciele itd. mają w was dobry przykład którędy droga, czyli: przytomny umysł by przede wszystkim samemu obserwować swój organizm, samemu o siebie zadbać, zdrowo się odżywiać, stosować to, co natura nam dała w darze, np. zioła, które są dobrze poznane, opisane i sprawdzone od wieków. Ewentualna chemia tylko w ciężkich, ostrych stanach. Medycyna konwencjonalna jest młoda, nie jest nieomylna, cały czas ewoluuje, odwołuje często własne mylne teorie. Leki chemiczne nie są wcale tak dobrze sprawdzone przed stosowaniem w praktyce lekarskiej. Parcie na zysk koncernów farmaceutycznych prowadzi do wielu nadużyć. Biznes medyczny lepiej się kręci, gdy jest dużo chorych, dużo leczonych ale jak najmniej wyleczonych, bo to przecież strata „klienta”. Poczytałam niedawno blog młodego lekarza i byłam bardzo zniesmaczona i zasmucona. Oni pracują na około trzech etatach, by zarabiać wystarczająco. Jeden z tych etatów to nocne dyżury w pogotowiu, na których chcieliby się w końcu wyspać, więc każde wezwanie wywołuje wściekłość. W tym młynie nie ma specjalnie czasu na douczanie, śledzenie zagranicznej prasy fachowej, poznanie medycyny naturalnej, na którą nie było czasu w programie studiów. Dlatego pacjent, który weźmie sprawy w swoje ręce bywa po latach bardziej świadomy i douczony od swojego lekarza. Ja też się douczam całe życie i „eksperymentuję” z dobrym skutkiem na sobie i rodzinie. Ostatnio na forum pojawiła się i „zamieszała” kajka74. Nie znam się na tym, więc nie umiem ocenić czy ona zna się na grzybach ale na pewno jest w błędzie co do homeopatii. Z homeopatią mam do czynienia od kilkunastu lat (czyli jeszcze zanim stała się modna) i wielokrotnie widziałam, że działa i to bardzo. Ale tyko wtedy pozytywnie, gdy lek dobierze bardzo dobry fachowiec. Pierwsza rozmowa może trwać i 3 godziny i nie ma tu miejsca fałszywa empatia lekarza, żeby pacjent się dobrze poczuł, bo mu okazano zainteresowanie, jak sugeruje kajka74, tylko po to by bardzo dobrze poznać pacjenta i dobrze dobrać kombinację leków do tego konkretnego organizmu. Zawsze były to osobne preparaty, nigdy gotowe mieszanki, jakie dziś widuję w aptekach. To nie jest placebo. Leczyłam wyłącznie homeopatią alergicznego syna przez wiele lat. Alergia skórna zdiagnozowana w niemowlęctwie. Cały okres przedszkolny to opieka poradni alergologicznej w Poznaniu, testy, odczulanie, bez efektów. Rady lekarki typu: „na rowerku niech nie jeździ, bo się spoci i będzie się drapał”. Początek podstawówki to ciągle poważne problemy ze skórą, wyśmiewanie się innych dzieci, że ma AIDS itd. Około 10 roku życia pierwsza wizyta u dobrego lekarza homeopaty i widoczna ulga, szybkie opanowanie 95% objawów. Niekłopotliwe, tanie leczenie kontynuowane w szkole średniej w innym mieście, w nowym środowisku i słowa syna po maturze:” wiesz mamo, najbardziej się cieszyłem, że nikt w tej szkole przez 4 lata nie zauważył i nie wiedział, że mam alergię” . Dziś żyje normalnie, uprawia sport od dawna i nie szkodzi mu, gdy się spoci. Syna leczyłam homeopatią, bo działało i była łatwa do stosowania u dziecka. Na sobie przy zupełnie innych problemach kilkakrotnie testowałam działanie ziół i też z bardzo dobrym skutkiem, bo wiele dróg może prowadzić do tego samego celu. Ale nie dobierałam tych ziół sama, co z czym i w jakiej kolejności. Ziół nie powinno się pić długo tych samych i nie pojedynczych, tylko w mieszankach. Te, które ja piłam zawierały 9 do 11 składników. Były to zestawy naszych, polskich wg Ojca Klimuszki, poszerzone o nowe przez nieżyjącego już znakomitego zielarza Eligiusza Kozłowskiego. Dzisiaj leczą nimi jego uczniowie. W początkowym okresie pije się 3-5 szklanek dziennie zestawy ogólne (rotując codziennie inny), oczyszczające cały organizm – polecam wszystkim kontynuującym walkę z grzybem i prawie wyleczonym, jako jeszcze jeden element wzmacniania ciała, aby nie było powrotu . Dodatkowo wtedy pije się też nalewkę z bursztynu, który był już chwalony na tym forum. Później przechodzi się do mieszanek na wzmacnianie i oczyszczanie wszystkich niedomagających narządów, 3 szklanki dziennie, co tydzień inna mieszanka na inną część ciała. Systematycznie i raczej bez większych sensacji oczyszczających normalizuje się wszystko co było w dysharmonii. Trwa to kilka miesięcy, co najmniej. Koszt tygodniowy ziół to 5 do 10 zł, czyli przystępnie. Całodzienną porcję parzy się rano 20 min. i wlewa do termosu, który można zabrać do pracy, więc kłopotliwe to też nie jest. Zielarze dobierają mieszanki metodą radiestezyjną, która się znakomicie tu sprawdza. Nie wszyscy wierzą w radiestezję, no cóż, ich strata, ja sprawdziłam wielokrotnie. Strasznie się już rozpisałam. Myślałam, że może przyda się ta wiedza Tharnie, może jeszcze komuś. Służę rozwinięciem tematu, gdyby ktoś był zainteresowany. Chwilowo nie pracuję zawodowo, więc mam czas czytać i pisać. Życzę wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia i pełni sił.