

asiorekkk
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez asiorekkk
-
dzień dobry kobitki :D No nic mi nie odpisał, ale wczoraj wieczorem nie było go na gg, więc wciąż czekam... W ogóle śniło mi się, że odpisał coś w stylu \"jejku, ale mnie zaskoczyłaś, to miłe ale ja juz generalnie dostałem czego chciałem na poprzednim spotkaniu\"... nieźle co? ;) czyżby sen proproczy? :O to już chyba wolę, żeby się w ogóle nie odzywał...
-
gorzej jak nic nie odpisze, wtedy będzie lipa :O
-
kochane, dopiero wróciłam - byłam na kawce z koleżanką:) weszłam teraz na gg, nie ma go ale napisałam do niego kilka słów \"cześć, co tam u Ciebie słychać? nic się ostatnio nie odzywasz... \" myślę, że wystarczy... teraz jego ruch... ciekawe czy się odezwie... i w jakim tonie?
-
dzieki myszkowa :)
-
isa-dora - zazdroszczę Ci!! :) ja taka jestem, że niestety nie dla mnie są przygody jednonocne itp., bo potem to przeżywam i nie umiem rozgraniczyć sexu od uczuć i traktować tego co się stało na chłodno... no szkoda, że zapomniałam o tym przez alkohol, no ale na błędach człowiek się uczy... poza tym przypomniam, że to nie był facet poznany w knajpie, tylko ktoś kto podobał mi się juz wcześniej, dlatego po takiej akcji wzięło mnie jeszcze bardziej ;) no ale ponieważ jest już pozamiatane, to chce przynajmniej wyjść z tego z twarzą i zachować, na ile to możliwe, poprzednie relacje sprzed incydentu.
-
kobietki - spoko - ja nie mówię, że on ma focha bo mnie kocha na zabój a ja go olałam... mam jeszcze tyle zdrowego rozsądku ;) po prostu nie chce teraz mieć z nim jakiś przykrych relacji, ot co... dlatego zagadam tak czy siak po koleżeńsku, przynajmniej sobie nie będę miała juz nic do zarzucenia.
-
ok, zdecydowałam, że dziś jak wrócę wieczorem to zagadam go na gg niezależnie od tego czy będzie czy nie, po prostu napiszę, co słychać i czy coś się stało? zobaczymy... po prostu chce żebyśmy byli znajomymi przynajmniej, a nie jeszcze jakieś wzajemne fochy... a tak to zaczynam odbierać... gdybysmy razem nie pracowali to może bym to olała, ale w obecnej sytuacji cięzko mi, nie mam ochoty spotykać go w przyszłości i udawać że go nie widzę czy coś, przecież to chore :O
-
kaatioszka - skasowałam archiwum... niewazne już. przyszedł własnie do biura, nie widziałam go od zeszlego tygodnia, ale spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa... kiedyś zawsze szeroki uśmiech a teraz spojrzał tak, że aż mi się głupio zrobiło :( o co chodzi?
-
haha, komedia normalnie;) no nic, spróbuje zagadać któregoś dnia przez gg na ten numer który pamiętam, może bedzie poprawny...
-
dokładnie tak :) porzuciłam juz nadzieje na coś więcej, ale przeciez nie chcę kwasu między nami w ogóle, a teraz sytuacja jest conajmniej dziwna, bo pierwsze dwa tygodnie po zdarzeniu mieliśmy cały czas jakiś kontakt czy to smsowy czy na gg, a od tygodnia cisza absolutna... :O
-
max factor - i tak chyba będę musiała zrobić, i to już nie w nadziei, że coś z tego będzie, bo czas który minął i który dałam sobie na nieodzywanie się do niego pozwolił mi się zdystansować do całej sytuacji i wyciszyć emocje, ale chcę się odezwać właśnie tak na zasadzie \"hej, co tam słychać?\", bo nie chcę doprowadzić do sytuacji, że potem jak spotkamy się na korytarzu to nawet ze soba słowa nie zamienimy, bo minie juz tyle czasu że nawet nie będzie o czym gadać... :O bez sensu... AŚKA a Ty dalej tu biadolisz - dzięki, wiem, ze chcesz mi dać takiego pozytwynego kopa tym co piszesz, i wierz mi - ja już nie mam złudzeń, ale mimo wszystko nie będe mówić, że mnie to jeszcze gdzies tam w środku nie boli, bo trochę boli, ale wiem, że minie, tylko, że potrzeba jeszcze trochę czasu... :) ale spoko, juz jest coraz lepiej :)
-
nie kumam - pragnę nieśmiało zauważyć, że od Ciebie ani razu nie dostałam kwiatka!!! ;)
-
tak wyrazil radość z piwka, ale na tym się w efekcie skończyło.. przecież nie będę się przypominać, prawda? :O
-
Inkwizycja - chciałabym, nawet bardzo, bo jestem wciąż mimo wszystko skołowana ale ponieważ praktycznie podpisuję sie pod każdym słowem \"nie kumam\" (czyli czuję, że nic z tego) to wiem, że to nie ma sensu... po prostu nie wierzę, że ta rozmowa moglaby przynieśc mi cokolwiek milego i dlatego nie chcę się wychylać przed szereg... żeby czuć się potem jeszcze gorzej... gdyby on wyszedł z inicjatywą to jak najbardziej, ale ja sama nie dam rady po prostu, bo nie ma we mnie już wiary, że to cokolwiek zmieni na lepsze... :O
-
Kaczuszko i Nie kumam - oboje macie rację w tym co piszecie, rozmowa to podstawa i ja doskonale wiem o tym, tyle, że Nie kumam dokładnie ubrał w slowa to co ja czuję... że wyczerpałam już wszystkie możliwości nawiązania kontaktu i że dalsze próby mogą spowodować że on wreszcie da mi do zrozumienia, że nie jest zainteresowany i żebym spadała... i wtedy owszem - będzie jasność, ale jednocześnie poczuję się jakbym dostała po twarzy :O w sumie to już się tak czuję, ale przynajmniej mam tą głupią świadomość, że nie chodzę za nim, nie płaszczę się i jestem jedyną osobą (poza wami :) ) która wie, że mi tak cholernie zależy... a jak już odsłonię karty to będzie koniec, ponieważ własnie on podchodzi do sprawy beznamiętnie a ja zbyt emocjonalnie... może gdybym miała go więcej nie spotkać to bym się odważyła, ale jeśli spalę się tą rozmową a potem będę musiała widywać go w pracy to już będzie masakra :O
-
berenka - oczywiście że nie usunęłam go ze znajomych na nk!!!! bez przesady... usunęłam sobie tylko jego wiadomości żeby ich w kółko nie czytać... usunięcie z nk też uważałabym za dziecinadę i jakiegoś focha... ja nie mam focha, mi jest po prostu przykro i dlatego oczyszczam przestrzeń wokół siebie ale nie usuwam go ze swoich znajomych, spokojnie :)
-
dzięki czarny nicku :) to chciałam przeczytać mniej więcej ;)
-
tylko po jaką cholerę w ogóle się ze mną umawiał??? :(
-
czarny nick - trudno się nie zgodzić :(
-
kaczuszko, ale ja wyszłam z propozycja pójścia na piwko, pamiętasz? było to ponad tydzien temu i napisał mi wtedy, że "pójdziemy jak tylko dostanie swoje 'kieszonkowe'" i co? wypłata powinna być na dniach, może nawet dziś lub jutro a tu cisza... przecież nie będe się przypominać... :O uwierz mi, że ja naprawdę mam bardzo dużo dobrych chęci i dobrej woli apropos całej tej sytuacji, ale do pewnych rzeczy się nie zmuszę, bo czuję, że on powinien to zrobić..
-
po prostu musze żyć jak żyłam wcześniej, przestać wpatrywać się w telefon i gadu gadu i czekac na znak jak na manne z nieba... zmieni zdanie - nie powiem "nie", ale póki co muszę sie totalnie zdystansować, a może właśnie wtedy zdarzy się coś niespodziewanego :) nigdy przeciez nie wiadomo, a z doświadczenia widzę, że często tak jest, że im bardziej się staramy tym gorzej, a jak tylko trochę odpuścimy i wrzucimy na luz to samo się układa jakoś... :)
-
a ja szanuję zdanie każdego z Was z osobna, mimo, że faktycznie mętlik mam potem czasem w głowie totalny... ale wczoraj wieczorem podjęłam decyzję i nie chcę już się męczyć w domysły, chce być a przynajmniej starać się być konsekwentna, wyrzuciłam go z gg,z telefonu i chciałabym jeszcze wyrzucić z głowy ale na to pewnie jeszcze muszę trochę poczekać... powiem tak - gdybym czuła intuicyjnie, że ta rozmowa z nim coś da to kto wie, może bym się mimo wszystko zdecydowała na nią, ale ponieważ wydaje mi się, że to na nic, dlatego nie zaryzykuję kolejnego ośmieszenia się (choćby przed soba samą) a raczej zacisnę zęby... dziś już mam zaplanowany wieczór z przyjaciółką - idziemy na jakieś jedzonko, potem kino... jutro też mam w planach babski wieczorek z inną niewidzianą dawno przyjaciółką, w sobotę pewnie spotkam się ze znajomymi w ramach andrzejek... jakos to będzie... MUSI... :)
-
nie kumam - no właśnie o to chodzi - o mój spokój i równowagę psychiczną teraz, bo co do Kłapouchego to porzuciłam (nie bez bólu) chyba już wszelkie złudzenia... teraz chce tylko sama ze sobą dojść do ładu i być silna i twarda nie tylko na zewnątrz (to opanowałam prawie do perfekcji;) ) ale również w środku... a ja nadal się łapię na tym, ze myślę, że wszystko co się dzieje teraz to skutek jakiegoś mojego (tylko nie wiem dokładnie którego) zachowania..., że to ja zrobiłam coś źle począwszy od tego, że zachowałam się w knajpie jak skończona sucz... przez może głupie zagrywki potem...
-
kaczuszka - o rany, chyba się wkurzyłaś trochę ;) to nie chodzi o tą cholerną koronę spadającą z głowy, wierz mi... gdybym była księżniczką to począwszy od nastepnego dnia po tym feralnym wieczorze nie odezwałabym się ni słowem czekając jedynie na jego ruch... ja po prostu boję się ośmieszenia, boję się, że tylko ja to przeżywam, roztrząsam, boję się, że gdy dojdzie do konfrontacji na ten temat to okaże się, że on juz dawno o tym zapomniał i nie wie o czym ja w ogóle mówię... i o co to całe halo... rozumiesz? i wtedy poczuję się jakbym dostała w twarz po raz drugi... i będę to znowu odchorowywać... tchórz jestem i tyle :(
-
spoko kobietki (plus nie kumam;) ) - jakoś się trzymam ;) przez ostatnie 3 godziny dokonałam oczyszczenia w rękaw przyjaciółki, wyrzuciłam z siebie wszystko co mi leżało na serduchu na temat Kłapouchego, a potem wyrzuciłam wszystkie wiadomości od niego z gg (łącznie z jego numerem) i naszej klasy... Koniec złudzeń!!! Babaruda - jesteś niesamowita, skąd w Tobie kobieto tyle nadziei i wiary??? Nawet ja je już tracę :O Dziękuję Ci bardzo za wszystko co napisałaś, za tak wnikliwą analizę sytuacji, ale chyba muszę skapitulować, zawsze lepiej pozytywnie się potem zaskoczyć co? :)