Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

natala_88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez natala_88

  1. witam już mija drugi tydzień od mojej wyprowadzki, chociaż nie jestem z siebie do końca zadowolona... zgodziłam się na spotkania, obiecywał, że się poprawi, przepraszał, mówił, że tylko ja jestem ważna i nikogo więcej nie będzie tak kochał.. szczerze mówiąć, chyba sama nie do końca w to wierzę, a dokładniej-w to, że nagle się zmieni, choć przez 4 lata tego nie zrobił-chyba że tylko na jakiś czas dziś bylismy z dzickiem u lekarza, teraz dzwoni i prosi o spotkanie, żebym przyszła do niego nie wiem co robić, z jednej strony chyba dałam mu ostatnio nadzieję, że nie wszystko stracone, a z drugiej? sama nie wiem czego tak naprawdę chcę nie jestem pewna, czy jeszce go kocham czuje przede wszystkim żal, za to co zrobił i nie jestem w stanie w tym momencie zapomnieć wszystkich przykrych rzeczy, które powiedział z jednej strony tęsknie za tym, kiedy było dobrze a z drugiej? myślę, że żałowałabym w pewnym sensie powrotu do niego nie wiem czy boję się samotności, czy nagłej zmiany wszystkiego no i jest jeszce dziecko boję się, że zostanę z nim sama albo, że kiedyś będzie próbował mi je zabrać szczerze mówiąc to chyba mu już nawet nie ufam...
  2. hej, już chyba trzeci raz wracam na to forum... ja akurat jestem w takim związku, a raczej od tygodnia staram się nie być wyprowadziłam się od niego razem z dzieckiem, po tym jak mnie zwyzywał, a na końcu uderzył w twarz =( a o co poszło? nawet nie wiem dzień wcześniej załatwił sobie podobno wyjazd do pracy za granicę i zachowywał się tak, żebym chyba sama się chciała wyprowadzić twierdził, że pojedzie i zacznie wszystko od nowa, że nie będzie słuchał marudzenia, w końcu odpocznie, pomyśli o sobie i będzie miał w dupie to, co tu się będzie działo szkoda tylko, że dzień wcześniej, zaczął rozmawiać o ślubie, tym bardziej, że w końcu od jakiś kilku miesięcy w końcu sie układało, było wreszcie dobrze, a on, jakby nigdy nic zachował się jak kretyn, a mnie i dziecko potraktował jak zabawki na drugi dzień po mojej wyprowadzce chciał się pogodzić, przepraszał, mówił, że tęskni itd trwa to tak od 10 dni, w tym dwa razy już sobie odpuscił, a z tego co widzę, nie mam co liczyć na jakąś większą zmianę w jego zachowaniu nadal, kiedy ma być coś nie tak, jak on to sobie wymyślił, obraża się albo denerwuje wczoraj wymyślił sobie, żebym przyszła na noc, zeby spokojnie o tym wszystkim porozmawiać kiedy się nie zgodziłam, stwierdził, żebym się dobrze zastanowiła, bo mogę pożałować a od tego będzie wszystko zależało i ten sam facet 5 minut wcześniej zapewniał, że rozumie dlaczego mam takie podejście do tego cholera, sama czuje gdzieś w środku, że gdybym wróciła do niego, na początku moze byłoby ok, ale potem znów po jakimś czasie mógłby się tak zachować tym bardziej, że to trzeci raz już go tak zostawiłam nie wiem, może to z przyzwyczajenia, a może dlatego, że byliśmy razem aż 4 lata, ale ciężko mi od niego naprawdę odejść z jednej strony nie wyobrażam sobie być sama a z drugiej skręca mnie na myśl, że on mógłby być z kimś innym nie wiem co mam już o tym myśleć...
  3. no właśnie powiedziałam mu że nie wrócę teraz do niego, bo nie wierzę, ze tak po prostu nagle się zmieni co do małego to wczoraj chociaż wrócił taki szczęśliwy no i tak czekał, aż do niego pójdzie... on zapewniał że się zmieni, że mnie kocha, przeprasza, wie że był taki i taki, ale mówiłam, ze już mu nie ufam, nie wierzę w to co mówi, przed kłótnią mówił mi to samo, też mnie kochał a potem miał dość przestały mnie ruszać takie słowa jak kocham i przepraszam powiedziałam,że jeśli chce czegokolwiek, ja muszę wiedzieć i widzieć że naprawde mu zależy na synku i na mnie a nie tylko słuchać pustych słów dzisiaj rano dzwonił się przywitać, rozśmieszyło mnie to jego gadanie no ale co? zależy mi na tym wszystkim zawsze wyobrażałam sobie, ze będe miała wspaniałe dziecko i kochającą się rodzinę, chciałam, zeby moje dziecko miało normalny dom, nie mówię że bez jakichkolwiek kłótni, bo one zdarzają się nawet z błahych powodów, ale dom w którym jest szacunek, wsparcie i zaufanie i chyba dlatego też tak mi zależy żeby to wszystko się ułożyło nie chiałabym żeby mały za kilka lat musiał pytać gdzie jest tata, dlaczego go nie ma ale jeśli nie będzie wyjścia to i na to pójdę a jemu, no cóż, szczerze mówiąc boję się zaufać i uwierzyć że będzie inaczej, chociaż bardzo tego chcę
  4. Casta26, Odezwał się dziś po południu. Chciał zbaczyć się z małym. Uznałam, że nie powinnam zabrania kontaktu z dzieckiem, bo mały sam może mieć kiedyś o to do mnie żal. No i co? Przepraszał chyba milion razy, mówił że wie, że ostatnio był dla mnie okropny, że nie traktował mnie tak jakpowinien, nie pokazywał, że mu na nas zależy. Mówił naprawdę dużo rzeczy. Powiedziałam mu, że już nie raz słyszałam to od niego, że nie wierzę, że zmieni się i nagle będziemy normalna, kochającą się rodzina. Ale w końcu zaczął mnie przekonywać. I uwierzyłam. Stwierdziłam, że muszę to wszystko przemyśleć, że chcę wiedzieć, że naprawde mu na nas zależy. Nie chcę jego zapewnień tylko tego żeby to końcu pokazał. Wiem, żałosna jestem. Ale naprawdę trudno mi to przerwać. Nie wiem jak. Nie mam na tyle silnej woli, żby nie odbierać tel lub nie czyta c smsów.
  5. Casta26, Odezwał się dziś po południu. Chciał zbaczyć się z małym. Uznałam, że nie powinnam zabrania kontaktu z dzieckiem, bo mały sam może mieć kiedyś o to do mnie żal. No i co? Przepraszał chyba milion razy, mówił że wie, że ostatnio był dla mnie okropny, że nie traktował mnie tak jakpowinien, nie pokazywał, że mu na nas zależy. Mówił naprawdę dużo rzeczy. Powiedziałam mu, że już nie raz słyszałam to od niego, że nie wierzę, że zmieni się i nagle będziemy normalna, kochającą się rodzina. Ale w końcu zaczął mnie przekonywać. I uwierzyłam. Stwierdziłam, że muszę to wszystko przemyśleć, że chcę wiedzieć, że naprawde mu na nas zależy. Nie chcę jego zapewnień tylko tego żeby to końcu pokazał. Wiem, żałosna jestem. Ale naprawdę trudno mi to przerwać. Nie wiem jak. Nie mam na tyle silnej woli, żby nie odbierać tel lub nie czyta c smsów.
  6. tak, wczoraj przeczytałam w sumie to sporo rzeczy się zgadza, i wczoraj może i coś zrozumiałam , ale dzisiaj, jak juz napisałam mam totalny mętlik w głowie, nie wiem co mam zrobic, wszystkom mi sie juz miesza
  7. casta, poa ja wiem, ze nie piszecie mi tego na zlosc ale chyba rzezcywiscie jeszcze na cos czekam, ale nie wiem sama na co pierwszego dnia miałam o wiele więcej odwagi niż dzisiaj wszystko zaczyna mi się mieszać nie zazdrościłabym innej tego że ją męczy, ale tego że on naprawde potrafił być cudowny i byłoby naprawde dobrze gdyby nie te wybuchy wiem że sama go tłumacze ale inaczej nie umien nie umiem zrozumiec ze ktos moze byc tak podly moze rzeczywiscie kocham to, co sobie wyobrazam, bo pamietam rzeczy które naprawde były wspaniałe może łatwiej byłoby mi gdybym zrozumiała jego postepowanie, ale tego tez nie umiem zrozumiec pisze w kółko jedno i to samo
  8. wiecie co? chyba wiem dlaczego tak ciężko mi odejść... 1. niestety ciągle mimo wszystko kocham 2. strasznie boję się być sama, przez tyle czasu byłam z nim, że po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niego 3. panikuję na samą myśl, że on mógłby być z inną, to mnie przeraża, że może znaleźć inną, a to już nie będę ja; to jest chyba najgorsze
  9. Casta26, wiem, ja już naprawdeie chce do niego wracac ale i tak to boli
  10. A mam pytanko, czy na takie zachowania rzeczywiście ma jakiś wpływ dzieciństwo? Wiem, że to i tak niczego nie tłumaczy, ale pytam tak z ciekawości. Wiem, że u mojego juz byłego w domu ojciec bił jak leci. Czy to może mieć jakiś wpływ na to, że nie potrafił pokazać nawet tego że zalezy mu na kimś? Czy to wszystko zależało wyłącznie od niego? Wy już trochę zmagacie się pewnie z takimi problemami więc chociaż w przybliżeniu może powiecie jak długo to wszystko tak boli? Szczerze mówiąc ja już mam dość.
  11. Poa, Hmm,,,dlaczego t znoszę? Chyba nie napiszę nic yjątkowego, że to dlatego bo go kocham? Mimo wszystko? Ale tym razem chociaż zrozumiałam, że muszę odejść dla siebie i dla dziecka. Chociaż wcześniej chyba jak wiele dziewczyn myślałam, że przy mnie on się zmieni. Jaka ja byłamnaiwna. I znosiłam ciągłe wyzwiska i te wszystkie upokorzenia. A on doskonale wie co powiedzieć, żeby jak najbardziej mnie zranić. I o tym też wiedziałam od dawna a mimo wszystko nadal z nim byłam. Ponad trzy lata. Wczoraj wrócilam z synkiem do mamy ale i tak mi go brakuje.
  12. Casta26, Ja wiem, że nie mogę już do niego wrócic. Ale niestety odeszłam od niego juz nie pierwszy raz i on zawsze znalazł sposób, aby mnie przekonać. Wiem tez, że muszę myśleć o dziecku, teraz o on jest dla mnie najważniejszy. Choć ma tylko 2latka, naprawdę dużo rozumię i już nie raz ON zwracał się do nieo jak do jakiegoś przedmiotu. Dla niego ważniejszy był pilot odteleizora niż własne dziecko. Ja to wszystko naprawdę wiem i wiem że nie zasłużylam sobie na to. To juz zdążyam zrozumieć. Ale mimi to boję się, że się złamię kolejny raz. Bo to tak cholernie boli. Jakby mnie coś rozrywało od środka. Po y wszystkim ja nadal nie potraię sobiewyobrazić życia bez niego i tęsknię, chociaż wiem, że nie powinnam. Nie po tym, co robił.
  13. no to mam trochę tutaj do czytania, ale przynajmniej czas mi jakoś minie Dzisiaj sobie głupia pomyślałam, że może jak zakończymy ten związek tak po ludzku, to może będzie mi łatwiej to znieść. Nie chciałam być wredna, kolejny raz się kłócić, chciałam się dogadać chociaż co do małego. I wiecie co usłyszałam? Że jak wczoraj sobie wzięłam dziecko, to teraz mm robić sobie z nim co chcę, on ma to w dupie. A potem dostałam ese że mnie już dawwno miał gdzieś i już nie raz mnie zdradził. Wiem, że nie zrobił tego, bo awet nie miałby kiedy, aleto tak cholernie zabolało. A najbardziej boli to, że traktuje własne dziecko jak zabawkę. Ja nie żąłuję, ze z nim byłam, bo czegoś mnie to nauczyło i mam wspaniałego syna a czasami naprawdę było cudownie. Ale nie potrafięzrozumiec jego zachowania. Wczoraj potraktował mie tak, jakby poznał mnie dzień wcześniej. Ja, po ponad 3 latach mówię, że mam dość i to koniec, a on tylko, żebym mu klucze zostawiła! Jak można traktować tak kogoś kogo podobno sie kochało? Mieliśmy wziąć ślub a on zachował się tak, jabym nigdy nic da iego nie znaczyła. Czy oni rzeczywiście są bez uczuć? Czy to tylko tak na pokaz? Bo nie pojmuję, że ktoś mógłby nic nie odczuwać.
  14. dziewczyny, napiszcie coś, bo ja już nie wiem co mam robić
  15. to, że to nie jest normalne, to ja wiem, ale chyba nie do końca też chcę w to uwierzyć, wiem napewno, że gdyby nie mały, to nie byłabym z nim, więc chyba bardziej robię to dla dziecka, niż dla siebie, żeby miał oboje rodziców, z drugiej strony, ciąglę wierzę, że wszystko się w końcu ułoży, bo wiem, że mimo wszystko naprawdę mnie kocha, no i ja jego...ale z drugiej strony jakiś czas zastanaawiam się, czy to ma sens
  16. hmmm...czytając to wszystko zaczęłam zastanawiać się, czy to może dotyczyć również mnie...ale może po kolei...jestem z moim chłopakiem ponad dwa lata...mieszkamy razem z moimi rodzicami i mamy już cudownego synka...w sumie to kiedy go poznałam, było wszystko ok, chyba jak każdy na początku...potrafił być czuły, kochany, mogłam na nim polegać...ale w pewnym momencie coś się zmieniło, o ile dobrze pamiętam, to jakiś czas po urodzeniu synka...zaczęły się kłótnie...teraz praktycznie nie ma tygodnia, w którym byśmy się nie kłócili, najgorsze jest to, że wiele kłótni odbywa się przy małym...ciężko mi patrzeć wtedy na moje dziecko, które najwyraź niej czuje się zagubione...jeśli chodzi o te kłótnie, to chyba nie są zbyt normalne...mój chłopak specjalnie mówi mi wtedy rzeczy, które poprostu mnie bolą...kilka razy nawet powiedział, że nie wie, czy mały jest w ogóle jego dzieckiem, to bolało...czasem potrafi nawet mną szarpać...nie mogę już teraz liczyć na niego, przy dziecku też praktycznie robię wszystko sama, bo on, jak to mówi, jest zmęczony, bo pracuje (ja jeszcze studiuję); nie mogę już na nim polegać, jak kiedyś, gdy chcę porozmawiać o nas, on zamienia to w żart, albo twierdzi, że histeryzuję; ostatnio kłóciliśmy się i mnie uderzył...wyrzuciłam go wtedy z domu...ale po niecałej godzinie wrócił...przepraszał, obiecał, że teraz wszystko się zmieni, i od tego czasu rzeczywiście jest dobrze, ale czuję, że przy następnej kłótni znowu wszystko będzie tak samo...zaczynam się zastanawią, czy dalej z nim być, czy go jeszcze tak naprawdę kocham, ale nie potrafię odejść, strasznie to trudne...tym bardziej, że mam z nim dziecko i zawsze chciałam, żeby miał normalną rodzinę, może dlatego cały czas mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze? napiszcie mi, co o tym myślicie...
×