Witajcie dobre duszki:*
Po pierwsze to wszystkim dziękuję, za te miłe słowa tutaj i za otuchę. ja też chcę mieć nadziję, że wszystko skończy sie dobrze i chcę mieć siły, żeby razem z Nim przez to przejść.
Byliśmy wczoraj w Krakowie na tej wojskowej komisji lekarskiej, to była jedna wielka żenada, myslałam, że tam szału dostanę. Dowlekliśmy się tam, Wojtek zmarznięty, bo nas nie stać na taksówki po Krakowie, ludzi full a on ma zakaz przebywania w dużych skupiskach ludności, bo wirusy są dla niego BARDZO niebezpieczne. No nic, odczekaliśmy swoje /swoją drogą, byłam tam jedyną kobietą, nie licząc recepcjonitki/, pan doktor nawet nie spojrzał na papiery, tylko mówi, że Wojtek musi iść do szpitala wojskowego na Wrocławską, bo oni uznają tylko opinie swoich lekarzy.
Poszliśmy, lekarza nie było, miał wolny dzień, no więc spowrotem w to zimno na tą komisję, znów czekanie w kolejce, to pan doktor wymyślił, że jak nie było tamtego lekarza, to żeby Wojtek jeszcze raz tam szedł, może będzie chirurg onkolog. Na co mnie juz chuj szczelił prawie na miejscu, że sie tak brzydko wyraże, Wojtka zresztą też, powiedział, że juz nigdzie nie pójdzie, bo jest od 5 rano na nogach, zaraz zemdleje i nie pojdzie. Na co wiecie co? Okazało się że w akcie litości skserowali te jego papiery i jednak mogły być. Nie wiem po co po tym rozkopanym Krakowie w to zimno tak gonilismy:(
MNie z nerwów rozbołała tak głowa, że oczywiście zaraz po powrocie zawisłam nad ubikacją, bo z bólu zawsze wymioty mam:( Potem zjadłam dawke uspokajaczy, przeciwbólowy czopek ochydny zapodałam sobie i padłam trupem. Obudziłam się w nocy i już było ok. Ale na wspomnienie wczorajszego dnia mam gule wielgachcne ze złości:(! Wojtek znów kaszle i ma katar przez te wojaże:(
Za resztke pieniędzy kupiłam ogóry kiszone i będzie zupa ogórkowa na obiad, bo na nic więcej mnie juz nie stać. Na szczęście wypłata niebawem. A jutro sie załapiemy na obiad do rodziców.
Śnieg spadł, aż mi dziwnie jakoś, przypomina mi sie dzieciństwo, tak się zawsze cieszyłam sniegiem.. Teraz coraz mniej mnie rzeczy cieszy..
Czesia jest twoja upragniona sobota, mam nadzieję, że jest lepiej, nastrój pozytywny i obejdzie sie bez kłótni:) No i że dziecko wyzdrowieje szybko, w ogóle że Ci bedzie ubywać a nie przybywać problemów!!
Myriam, kurcze nie znam się na takich lekach, ale wiem, że gdzie jak gdzie, ale na tym forum są znawcy, ja dopiero początkuje, witaj u nas i mam nadzieję, że cos dobrego z tego forum, jak każdy z nas wyciągniesz!!
Kontra pewnie że Wojtki to fajne chłopaki:)
Moja mama też mnie gnębi, żebym w końcu poszła z nia do psychiatry, bo jej zdaniem psycholog to za mało. Moja mama odkrywa we mnie wielkie lęki kłębiące sie tam od dawna np. to, że wstydzę sie w sklepie, boje sie obcych ludzi, wstydzę sie iśc sama na basen albo aerobik, bo ludzi dużo, wstydze sie przuyznać w sklepie, że wiem, że mi za dużo policzyli, czuje się obco w autobusie, w jakichś skupiskach ludzi, jakoś tak zawsze nieswojo, jakbym gorsza była i wiecie, tak czuje, że wszyscy na mnie patrzą i sobie myslą, jakie to ze mnie jest ZERO.. Jakos z tym od lat żyje, ale moja mama sie upiera, że to sie leczy i że tak nie może być, \"bo życie ma swoje piękne strony i muszę nauczyc się z nich czerpać\"...
Więc Kontra, biegiem na terapie:)
Itour, oczywiście, że Ci sie dostanie po nosie:) Zakochanie a miłośc to dwie różne rzeczy, w zakochaniu jest zabawnie i tak wiesz, jak to w książkach, a miłość musi sie borykać z prozą dnia codziennego, jeśli sie ze soba umie latami być akceprując swoje wady i radząc sobie jakoś, to to miłość jest. I jest to lepsze, niz tabliczka czekolady:)
A na poważnie, to oczywiście na początku jest inaczej, potem inaczej, ale w końcu ludzie sie zmieniają, dojrzewają, życie też robi swoje, borykasz się z problemami i nie zawsze może byc klorowo. Ale ważne, żeby rwać i się wspierać. Ja juz prawie 6 lat tak trwam i nie żałuję niczego. Jak człowiek kocha, to bardzo wiele potrafi znieść i bardzo wiele poświęcić, dla drugiej osoby..
A co do Londynu, to każde miasto na świecie ma swoich zwolenników i przeciwników, może gdybym tam pomieszkała i naczej bym o nim myslała, ale póki co, jakoś baśniowo mi sie to miasto kojarzy:)
Ejla, to smutne, że czujesz się samotna w swoim domu, może z mężem razem na jakąś terapię powinniście iść, znaczy powinniście to źle brzmi, bo ja tu nie jestem od jakichś wytycznych, tylko myslę, sobie, że czasem najbliższe nam osoby maja najmniejsze pojęcie o tym, co się z nami dzieje.. Ja wam tu więcej napisze, niż powiem Wojtkowi czy mamie.. A może powinnam im mówić..
Nie wiem jaki jest twój mąż, może rzeczywiście Cie nie rozumie, a może w ogóle nie ma pojęcia, co tak naprawdę się z Tobą dzieje.. W moim mieście nie ma żadnych grup, terapii, no tylko jest jedna dla alkoholików, ale to odpada, więc nie mam szans pouczestniczyć w takich spotkaniach, ale tak sobie myślę, że to musi dobre być, podzielić się z kimś, tym, co nas męczy..
A dzieci są mądrzejsze i bardziej spostrzegawcze, niz sie nam wydaje.
Kontra no rzeczywiście, ceny terapii groszowe:) Ech właśnie, to też jest problem, że to tyle kosztuje. MNie np. na to by nie było za tyle stać, a studenką już nie jestem.
Wal na mitingi darmowe, dobrze że coś jeszcze w tym kraju jest za darmo!!:)
Wszytskich was mocno ściskam na odległość i życzę miłego weekendu, buźka:*
P.S. Nie ma to ja takt wrodzony, spotkałam moją ciotkę a ona do mnie, że kiedyś to ładnie wyglądałam, a teraz Ania /moja siostra/ błyszczy a ja wyglądam bardzo źle, jakos blado i w ogóle nie dobrze. No tak, nie ma to jak ciepłe słowo od rodziny:)
Moja siostra jest śliczna, to fakt, a ja jestem mniej śliczna i zaniedbana, bo wolę 2 kartony soków z czarnej porzeczki kupić niz na solarium iść albo na aerobik, no bo taki czas, nie ma na wszystko, to sie wybiera to ważniejsze nie? Ale co się jej będę tłumaczyć, niech spada na bambus:) ;P