do kiki13
Napisałam, że zdaję się na los, bo tak mam zamiar teraz postępować - biorę pod uwagę 2 możliwości - albo się uda, albo nie. Nie chcę po prostu iść zaraz, teraz do lekarza, bo uważam, że to wcześnie, mało tego - boję się, bo poprzednim poszłam mniej więcej w tym czasie i lekarz na usg zobaczył tylko pęcherzyk ciążowy - nastraszył mnie, ze może to być puste jajo płodowe. Strasznie to przezywałam i denerwowałam się przez tydzień. Na kolejnym usg widać było już serduszko, ale ja cały czas plamiłam... a teraz to nie do końca plamienie, tylko upławy, o których pisały dziewczyny wczesniej.
Biorę luteinę jak kiedyś, do tego folik, magnez, a rano euthyrox na tarczycę. Mam przeczucie, że będzie ok, ale jak już mówiłam - ani nie popadam w euforię, ani w panikę. Doszłam do wniosku, że natura wie, co robi - oczywiście można jej pomóc, ale nie za wszelką cenę.
Dziś idę zrobić badania TSH, PRL, FT3 i FT4 - wprawdzie 4 miesiące temu z hormonami było wszystko ok, więc nie były one przyczyną poronienia, ale wolę sprawdzić jeszcze teraz.
Nie jest to więc chyba nieodpowiedzialne zachowanie, co? ;) Po prostu bez paniki, bez biegania co tydzień do lekarza, co poprzednio nic mi nie dało - tylko kilka tygodni wielkiego szczęscia, przeplatanego rozpaczą.