Amorki O to chodzi że ja nie chce go wyganiać z kuchni, wręcz przeciwnie, chce żeby czasem mi zrobił obiad, ale nie w ten sposób że ja robię większość a on zbiera laury, ale od początku do końca. Bedę go wychwalać pod niebiosa jak mi zrobi coś jeść. Tak naprawdę paradoksalnie to on ma lepszą rękę do gotowania niż ja. Bo ja się tak naprawdę dopiero uczę zrobić coś innego niż kanapki z masłem a on zawsze w domu coś pichcił, ale właśnie w ten sposób jak teraz że teściowa coś zrobiła, ugotowała kartofle, kluski, zamieszała, przekręciła a on nawciągał garnków, talerzy, usmażył kotlety, albo jakąś potrawkę czy sos do spagetti. On naprawdę zajebiście coś upichci (dlatego między innymi ważę tyle ile ważę) szkoda marnować taki talent.
Acha. Gary już pozmywane przez męża skontrolowałam że nawet blat wytarł, ale na podłodze dalej ta przyprawa sobie leży. Gości sie nie spodziewam wiec niech tam jeszcze zostanie.