FIZYKA
Zryta jest moja psychika,
kiedy nadejść ma fizyka.
I niestraszne mi potwory,
gorsze od nich dla mnie wzory.
Gorzko płaczę, lamentuję,
bo dostanę znowu dwóję…
Po domu się smętnie snuję
gdy na fizę ostro kuję.
Me cierpienie nie zna granic,
bo wypruwam żyły na nic,
tak w rozpaczy pogrążona,
nieszczęściem uciemiężona,
nad losem swym ubolewam,
rzewnym płaczem się zalewam.
Myśli plączą mi się w głowie,
tak, że słowa nie wypowiem
i pomimo szczerych chęci
ciężki zanik mam pamięci!
Czuć na karku oddech śmierci,
stres w umyśle dziurę wierci,
z czoła zimny pot się zlewa,
a wnętrzności krew zalewa.
By zawisnąć szukam drzewa,
gdyż fizyka strach rozsiewa.
Klasa fizyczna niczym loch-
dobiega stamtąd głośny szloch.
Obłąkańcem wnet zostanę
bo już głową w ścianę walę.
Chociaż się zanoszę wrzaskiem,
sprawdzian będzie dla mnie fiaskiem.
Mocno ściska mi się serce,
któż pomoże w tej udręce?!
Wzrok zamglony, drżące dłonie,
krew gorąca w żyłach płonie.
Padam niczym nędzny trup
u fizyki strasznych stóp.
Widzę mego życia kres
nim wydam ostatni dech...
to z kolei ja wymyśliłam, ale to jest żałosne, więc nie komentujcie