Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Lipenka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Lipenka

  1. ainom TAK :P jestem wyrodna matka, ale ona uwielbia! Ostatnio pojechałam hargcorowo i dałam jej najzwyklejszego żurku na zakwasie z kiełbachą, ziemniakami, cebulą usmażoną na maśle i jeszcze z dodatkiem ukwaszonej śmietany :P
  2. o ludzie, widzę, że tu jeakieś duchy się pokazały... Ja mam wyrobione zdanie na ten temat. Mam w rodzinie sporo Katolików, ale oni nie wierzą w duchy, bo to podobno grzech. Znam też sporo ludzi, którzy w duchy wierzą. Osobiście nie spotkałam się z tym zjawiskiem, nie widziałam, więc nie wierzę. Ainom co do danonków, to Kalina też uwielbia i jak już mam i Martyna pierwsza ich nie dorwie to zjada cały na jeden raz (ten duży!). W sumie ostatnio zapominam o danonkach, więc muszę je kupić jak już będę na zakupach. Mąż prawie codziennie kupuje po kilkanaście fantazji truskawkowych, wiśniowych i jakichś tam innych owocowych. Kalina też je lubi. Nie powinnam jej ich jeszcze podawać, ale nie daj jak każdy swój zajada a ona się aż ślini.
  3. hej, karenina i Olam, obie macie rację. Muszę się nauczyć odpoczynku, bo cholera naprawdę wysiadam. Mój mąż jest dość zapracowanym człowiekiem. Ma na głowie organizację pracy całego przedsiębiorstwa. Ja się teraz słabiej wywiązuję ze swoich firmowych obowiązków. Zdecydowałam się przemalować pokoje dzieci przed zrobieniem pokoju Kalinie, żeby nie czuły się pominięte. Michasia i Martyna muszą być w pokoju razem, bo mam za mało sypialni. Wiem, że to akurat nie powinien być dla nich problem. Sama wychowywałam się w bloku i wiadomo, że własny pokój to tam rarytas. Chyba, że jest się jedynakiem lub ma się mało rodzeństwa. W każdym razie Kalina dostanie pokój, który chciałam oddać Michalinie. Mąż, choć jest facetem, to nie przepada za malowaniem, remontami, naprawami. Trzeba go zmuszać awanturą do takiej roboty i jak już się uda to... woła do tego ludzi. Na szczęście mój ojciec, jako \"tato\" trzech dziewczyn, wychowywał nas na \"dobrych mężów\" tylko po to, żebyśmy były w miarę samowystarczalne. Potrafię wyczyścić gaźnik, wymienić czy naładować akumulator, wymienię żarówki w samochodzie i gdzie tam trzeba, umiem naprawić kontakty, włączniki elektryczne, przeprowadzać wszelkiego rodzaju instalacje elektroniczne i masę inny rzeczy, które normalnie wykonuje mężczyzna. Moim błędem było pokazanie, że \"potrafię sama\". I teraz mam. Do tego dokłada się mój psychiczny problem z proszeniem o pomoc w szczególności mojego dziada, ale to wynik naszych przejść w przeszłości. Moje dążenie do perfekcji we wszystkim co robię się mści, bo po pierwsze nikt nie jest w stanie byc do końca perfekcjonistą a po drugie ludzie to wykorzystują. Co mi po wiedzy ogólnej z psychologii społecznej itd. skoro sama ze sobą i tak czasem sobie nie radzę. Chyba to nieradzenie sobie ze sobą ukrywam zapracowując się do nieprzytomności. Jestem do dupy, bo nie potrafię sobie samej odpuścić. Tak ma większość kobiet na tym świecie. Zapieprzamy, żeby innym było dobrze a jak już mamy czas dla siebie to jest za późno. Najbardziej irytujące w tym wszystkim jest to, że absolutnie nikt nie zauważa pracy kobiet a już docenienie tego przez mężczyzn graniczy z cudem :P. ALE nie chcę tu dołować Was, bo wiele z Was aż za dobrze wie o czym mówię. Poza tym wiele innych problemów mnie omija. Wielu ludzi ma o wiele ciężej w życiu niż ja, więc nie mam prawa narzekać, jakby nie patrząc, na własną głupotę i pogubienie się w organizacji swojego czasu. Tu chyba tylko psychiatra może pomóc :P albo śmierć (to gwarantowany wypoczynek). Co do Kaliny to stoi w miejscu z rozwojem ruchowym. Nie chce chodzić sama i nie nalegam. Jeszcze się w życiu nachodzi. Ogólnie jest świetnym dzieciakiem. Ciekawa świata. Pięknie mi gra na werblu i zastanawiam się nad zniesieniem jej kolejnego elementu mojego zestawu perkusyjnego. Jednak dzieci to jest to. Jedyni prawdziwi ludzie :). Teraz wracam do roboty. Kalina właśnie ucina sobie drzemkę, więc czas na szybkie sprzątanko.
  4. jaworja, Kalina najczęściej jest na boso, tzn. w skarpetkach. Jak wychodzimy do ogrodu to zakładam jej zwykłe papcie ze sztywną podeszwą. Nie mam jeszcze \"rasowych\" bucików.
  5. hej, zaznaczam obecność. U mnie po staremu. Jestem zapracowana w dzień i w nocy. Przerobiłam w końcu sypialnię Michasi i Martyny. Mają wspólny pokój na górze. Malowałam ściany w nocy, bo tylko wtedy miałam czas. Teraz maluję pokój Aliny, żeby było sprawiedliwie. Potem wyprowadzę Kalinę z naszej sypialni do jej pokoju, który muszę dopiero urządzić. Zmęczenie daje się we znaki. Mam krwotoki z nosa i ogólnie jestem osłabiona. Na szczęście wybywam z domu na kilka dni 21 maja. Na tyle daleko, żeby nie móc wrócić w razie czego :P, do mojej siostry do Leeds. Odpocznę...chyba :P. Weekend majowy spędziłam malując ściany między spotkaniami z muzykami. Pojeździłam też trochę motocyklem, bo tak zaniedbałam, że aż wstyd :). Tak ostatnio myślałam o sobie i stwierdzam, że nie potrafię \"nicnierobić\". No nie umiem normalnie usiąść i wypić szklanki herbaty. Muszę coś robić. Trzeba się przeanalizować czy czasem jakiejś nerwicy nie mam albo co. Kalina szaleje. Rośnie mi mały kaskader. Cały czas tylko próbuje robić kroczki, ale zaraz chwyta czegokolwiek (najczęściej mojej spódnicy). Za to w ogrodzie szaleje. Trawnik jest jej. Trampolina też. Koty przed nią uciekają i psy też powoli się uczą, że z tym dzieckiem lepiej nie zaczynać. Katar jej schodzi, kaszel czasem się pojawia. Obyło się bez lekarza. Na razie tyle.
  6. hej, zaznaczam obecność. :) jakby co to Kalina budzi się co rano, je, drzemie, bawi się itd. :D Dzisiaj obudziła się z zawalonym gardłem i chrapiącym oddechem. Czyli mamy wirusa, tzn. ona ma. Tantum Verde już w użyciu, syrop czeka. Ona lekko wściekła, że krzyczeć się nie da. Oby się na krtań nie rzuciło. Co do żywienia dzieci to się nie wypowiadam. Każde dziecko wymaga czego innego. Kalina np. je wszystko. Ograniczam do minimum mleko krowie, sól , cukier no i mocniejsze przyprawy. Ciemiączko jeszcze nie jest zrośnięte mimo, że wypija koło litra mleka modyfikowanego dziennie. Ale nie jest to dla mnie jakimś zmartwieniem, bo i dlaczego. Ogólnie jest dobrze. Shamanka trzymaj się! Nie poddawaj się stanom depresyjnym, bo żaden facet nie jest tego wart. Jak nie dorósł do roli mężczyzny to niech szuka sobie \"mamusi\" gdzie indziej, bo Ty obowiązku matkowania mu nie masz. Zasługujesz na więcej. Chyba czas, żebyś zaczęła myśleć przede wszystkim o sobie, bo się wykończysz zmartwieniami. Jesteś wierząca, a ja słyszałam kiedyś, że są księża, do których można iść pogadać. Nie jakoś skarżyć się itd. tylko pogadać. Może u Was jest ktoś wart takiego zaufania? Olam współczuję Tobie i mamie. Twoja mama, mimo krzywd, których doświadczyła, może bardzo cierpieć patrząc na Twojego tatę w takim stanie. Jednak coś ich kiedyś połączyło. Dziewczyny już pisały i zgadzam się z tym, bądź blisko i cierpliwie czekaj. Szkoda, że brat nie miał dość siły, żeby oprzeć się nałogowi. Pozdrawiam :)
  7. hej, no cóż... motocykle to pasja i mojego męża. Ostatnio pojeździł a ja zostałam w domu. Jakoś nie miałam weny. Jutro ma być ciepło, ale mam kociołkowanie ze znajomymi, więc jutro też nie pojeżdżę. Choć ostatnio nie wytrzymałam i wskoczyłam na mój motocykl jak stałam: spódnica do kostek, laczki i koszulka. Objechałam osiedle i tyle. Bez ubioru nie odważyłam się na więcej :P. Mąż jedzie w maju na wyprawę motocyklową ze swoją ekipą, jak zwykle na wschód. Tym razem chyba Ukraina. To męski wypad i żony zostają, ale ja pod koniec maja wypadam na kilka dni do Anglii się odstresować. Wschód nie dla mnie, wolę zachód :). Shamanka ja przychylam się do wypowiedzi Olam. Tosia już dostaje po psychice przez tego Twojego chłopa :O. Nie daj się! On Cię unieszczęśliwia a cierpisz i Ty i Wasza córeczka. Ech co za jełop z niego. Kalina znowu ząbkuje. A tyle czasu był spokój. Hurtem jej wyszło 6 zębów a od dwóch dni znowu coś się dzieje. Kolejne dwa zęby pewnie, dwie dolne dwójki. Współczuję jej i sobie. Cholera przytyłam kilogram przez ostatni miesiąc. Zaczęłam sobie jeść jogurt Fantazja z truskawkami i mam. Cukru w tym cholerstwie jest, ale smakuje mi. Muszę znowu przerzucić się na mrożone truskawy a nie dogadzać słodyczami.
  8. hej, Shamanka popieram Nadiyę. Zapytaj wprost, albo spokojnym tonem zaproponuj mu jakieś rozwiązanie. Choćby ze specjalistą. Jeżeli Wam obojgu jest źle i nie widzicie szans na poprawę to daj sobie spokój. Jesteś młoda, piękna i żaden facet nie ma prawa Ci tego odbierać. A tak z drugiej strony to coś mi się mocno wydaje, że ten Twój mąż nie radzi sobie z rolą ojca i męża. Chyba boi się, że nie da rady ogarnąć tego wszystkiego, co związane jest z założeniem rodziny. Ma jakiś syndrom starszego dziecka, które jest obrażone, bo pojawiło się nowe dziecko i teraz on biedny nie ma całej Twojej uwagi... Mój tak miał, ale mój to DDA a z tymi to jest bardzo ciężko :P. Kobiety ja Was proszę, nie porównujcie dzieci do innych. Genów nie oszukacie. Każde jest inne i dopóki mieści się w tzw. normach rozwojowych to jest ok. Co z tego, że tamto siedzi, tamto biega a inne robi jeszcze co innego? Ważne, żeby czuły się bezpieczne w rodzinie, bo to najważniejsza z potrzeb maluszków.
  9. hej, marusia podaję przepis na te wafle: Biorę 1 kostkę margaryny, rozpuszczam ją ze szklanką cukru w jakimś garnku (byle nie patelnia, bo za płytka), dodaję pół szklanki mleka, półtorej łyżki kawy rozpuszczalnej typu Nesca, jedną łyżkę kawy rozpuszczalnej INKA (lub innej zożowej) i dokładnie to mieszam na wolnym ogniu. Jak masa się zacznie lekko gotować to zdejmuję gar z kuchenki, biorę paczkę mleka w proszku (pół kilograma , NIE GRANULOWANE!)) i wsypuję \"na oko\" cały czas mieszając mikserem. Z jednej paczki mleka często mi zostaje trochę mleka w proszku. Trzeba sypać tak na wyczucie, powiedzmy, ża te 3 szklanki mleka w proszku powinny być. Masa zacznie gęstnieć podczas mieszania. Wafle smarujemy jeszcze ciepłą masą, bo im chłodniejsza, tym twardsza. Wafle/andruty suche, które kupuję są wielkości 23/29cm. Przekładam je masą, każdego kolejnego dobrze dociskam, pakuję w folię aluminiową i do lodówki. Jakieś 2 godziny i gotowe. Pokroić i jeść. Jak nie mam wafli to ta masa jest świetna jako czekolada. Wylewam ją na mniejszą blaszkę, wyrównuję i do lodówy. Potem kroję i są dobre czekoladki. Zamiast kawy można dodać 3 łyżki kakao i jakiś aromat, np. olejek waniliowy lub śmietankowy lub rumowy i mamy masę kakaową. Wafle u mnie się kończą, więc dziś upiekę ciasto marchewkowe przełożone kremem waniliowym. Dzieci uwielbiają. Nawet Kalinie dawałam i była zachwycona. Nadiya świtnie dałaś mężusiowi czadu :D:D:D:D. Mój też tak kiedyś wrócił piątkowym wieczorem w stanie "ciężkim", więc następnego dnia od rana było wielkie sprzątanie domu :P. Kaca leczył odkurzaniem hahaha... Co do problemów z facetami i "dobrymi" znajomymi to mam z tym wielkie doświadczenie, ale nie mam siły teraz napisać. Wracam do roboty.
  10. hej, ja jak zwykle przemęczona, wory pod oczami od braku snu i pracy domowej i nie tylko. Kalina oczywiście radosna jak ptaszek od rana i niespecjalnie przejmuje się matką :P. Teraz siedzi w wannie, bo uwielbia się kąpać. Na basenik za wcześnie i trzeba się posiłkować łazienką. Alina się nią zajmuje a ja sobie sprzątam i piszę w przerwie na herbatę. Wczoraj od rana nadzorowałam sadzenie lasu na naszych \"włościach\". Leśniczy, dobry znajomy, pomagał dzielnie i kierował pracownikami, bo ja zbyt małe mam doświadczenie w doborze drzew w lesie mieszanym. Na dodatek mam na głowie 35-lecie małżeństwa moich rodziców. Robię im niespodziankę - tydzień we Wiedniu. Wykupiłam już lot, hotel i bilety na koncert utworów Strauss\'a (mama uwielbia). Mam też zamówioną kolację i przewodniczkę na pierwsze trzy dni. Świetna kobieta, która wprowadzi ich w to piękne miasto i powie co warto zobaczyć. Przez tydzień to i tak niewiele zobaczą, bo to za mało na te ilości muzeów, ogrodów itd. Bardzo się cieszę, że mogę spełnić marzenie matki dotyczące Wiednia. Tata tam bywał w sprawach służbowych, ale mama nigdy nie była. Całe życie rodzice byli zapracowani i dopiero od kilku lat mogą poświęcić swój czas na zwiedzanie. Chociaż tata nie do końca, bo cały czas pracuje. Mam nadzieję, że się ucieszą z niespodzianki. Sama bym się wybrała, ale chyba bym musiała się sklonować a i wtedy pewnie czasu by nie było. Zresztą na razie to urlopy muszą być \"pod dzieci\". Tak właśnie jest w życiu :) i chyba tak powinno być :). Idę sprzątać, piec, gotować. Weekend jest i obiecałam dzieciom ciasto marchewkowe... znooowu... no i wafle przełożone masą cafe latte... A jeszcze czeka mnie sadzenie truskawek, bo obiecałam, że już w tym roku to na pewno będą miały swoje poletko. Będę musiała wydzielić jakieś miejsce na to. Nigdy nie chciałam mieć żadnych warzyw, owoców itd., ale w końcu mnie przekonały. Muszę najpierw poczytać \"jak to się robi\", bo o uprawianiu czegokolwiek mam pojęcie zerowe.
  11. Nadiya jakby co to śpieszę z odpowiedzią na pytanie dotyczące groszku :P. Lepiej ugotować mrożony niż dawać ten z puszki. W puszce jest już przetworzony, \"napojony\" solą i cukrem. Poza tym te konserwanty... Jak podliczyć produkty z \"bezsensem\" sodu to dostarczamy tego cholerstwa tyle, że im więcej ominiemy produktów przetworzonych tym lepiej. Rzadko kto informuje nas, że benzoesan sodu przyczynia się do alergii i nietolerancji pokarmowych. Warto unikać słynnego E-211. Czytać etykiety i odrzucać konserwanty tego typu.
  12. karenina nie myśl o sobie, że jesteś złą matką. Ja też jestem raczej nerwową osobą i wkurzam się na dzieci. Kalina nieraz mi dawała w kość i daje. Najgorzej jak dziecko się wybudzi a nadal jest zmęczone. Na to trudno znaleźć wyjście. Też wtedy zabieram ją do swojego łóżka i jakoś ułaskawiam. Ale jak ewidentnie marudzi bez powodu (nakarmiona, napita, przewinięta i na wszystko reaguje \"nie\") to do łóżeczka, zamykam drzwi i daję się jej wyryczeć. Rzadko się to zdarza, ale się zdarza. Nie mam z tego powodu większych wyrzutów sumienia. Nie mogę sobie dać wejść na głowę dzieciakom, bo nie będę miała czasu nawet na \"siku\". :P:D
  13. hej, Shamanka dawaj jak najwięcej pić. Jeść też, ale raczej takie rzeczy jak ryż z jabłkiem, puree z banana czy zupka warzywna z przewagą marchewki, po prostu zupkę marchewkową, oczywiście mleko, kleik ryżowy też można podawać. Mięsne dania sobie daruj. Co do acidofilu to raz dziennie dawaj przez jakieś 10 dni, żeby flora bakteryjna jelit wróciła do normy, bo podczas biegunki traci się ją w zastraszającym tempie i wówczas spada odporność na wszystkie choróbska. Smecta jak najbardziej, jak pisała Nadiya w dawce 1 do 2 saszetek 3 razy dziennie, wmieszać w jakieś danie. Można też podać kroplówkę doustną Orsalit lub ORS2000. Dobry jest preparat Enterol 1 raz dziennie jedna dawka. Enterol zapobiega odwodnieniu, zwalcza bakterie wywołujące biegunki, ogranicza działanie wirusów itd. Jak Tosia zacznie odrzucać picie to od razu do lekarza, bo maluch szybko się odwadniają. Nadiya ja też mam chodzik i też mniej więcej pozwalałam na 30 minut latania po domu. Nic się dziecku od tego nie stanie a wzmocni mięśnie nóg bardzo szybko. Wszystki moje córy lubiły chodziki i żadna nie ma problemów ani ze stawami biodrowymi ani skokowymi jak to próbuje się wmawiać matkom ;). Nasze pociechy są dość \"dorosłe\" i nie trzeba się martwić o te rzeczy.
  14. Shamanka nie daj się dziadowi! Powiedz mu, że niszczy Waszą rodzinę, ale nie pozwolisz mu na niszczenie dziecka, bo on nie dorósł do wywiązywania się ze swoich obowiązków. Niech się wynosi jak mu tak bardzo źle jest! Kim on niby jest, że naraża Ciebie i Wasze dziecko na jakieś zachowania rodem z podstawówki? Do pięt Ci nie dorasta i to powinien wiedzieć. Na każdym kroku pokazuj mu, że jesteś więcej warta niż on i jego wiecznie niezadowolone ego. Jak mu przestaniesz prać i gotować to może się otrząśnie z głupoty. Co ci faceci mają w tych łbach? Chyba za dobrze się im wiedzie skoro mają czas na stwarzanie sztucznych problemów :O. Tylko szkoda, że to żony i dzieci mają przekichane... ale zło czynione drugiemu powraca i to chyba trzeba im powtarzać do bólu. Wyjątkowo rzadko się kłócę z moim mężem, bo już mieliśmy swoje piekiełko i nauczyliśmy się, że tylko rozmowa daje szanse. Tzn. mąż się nauczył rozmawiać, bo ja zawsze potrafiłam. Oni nawet nie wiedzą ile nas tracą zachowując się jak rozwydrzone dzieciaki.
  15. hej, tak tylko weszłam podczytać i zaznaczyć obecność na 666 stronie :P. Nadal jestem dość mocno przeziębiona. Niestety zaraziłam Michalinę, ale i Alina, i Martyna i Kalina odpukać jakoś się trzymają bez wirusa. Wczoraj pierwszy raz piekłam ciasto marchewkowe. Tak z ciekawości. Tak zasmakowało familii, że poszło w niecałe 24 godziny. Kalina też pożerała. Widzę, że tu święta na maxa. To spokoju życzę i cierpliwości do mężczyzn, bo do dzieci to mamy wrodzoną :D.
  16. Tak podczytuję i mam jedną uwagę do Olam. Otóż moja droga, proponuję, byś powiedziała szanownemu mężowi, że z przyjemnością rozwiniesz się intelektualnie (cokolwiek to oznacza), gdy tylko on przejmie rolę matki i żony :P. Chyba się facet zapomina. \"Rozwój intelektualny\"... he he a wychowywanie dziecka z całymi tego konsekwencjami na całe życie to co to niby jest? Uwstecznienie? Ty mu powiedz, żeby Cię nie obrażał, bo nie wszystko co wiemy pochodzi z tzw. mądrych książek. On, jako historyk, powinien sobie zdawać z tego sprawę, że książki to nie wszystko. Co do seksu to z mojego doświadczenia powiem tylko, że facet to takie stworzonko, które wykazuje chęć współpracy, pomocy itd. wówczas, gdy jest regularnie \"wypróżniany\". Niestety ewolucja dla mężczyzn nie była zbyt łaskawa i zostali krok w tyle za nami :P. Podstawowe potrzeby są u niech troszkę wyżej w hierarchii :D. Warto więc zadbać o męża i samej czerpać z tego ile się da. Seks jest fajny. A co do bucików to powiem Wam tak, jeżeli któraś z Was \"czuje\", że na to czas to czemu nie. W końcu mama wie najlepiej czy dziecko jest gotowe na kolejny krok. Obuwie Bartek jest niezłe, chociaż ja na początek przyzwyczajam dziecię do obuwia poprzez zakup lekkich papci z twardszą podeszwą. Wprawdzie do nauki chodzenia niezbyt się nadają, ale to tylko na czas spacerku czy jakiejś podróży. A tak to boso latają dopóki potrzebują pomocy. A święta? Cóż... nie jestem Katoliczką ani nawet Chrześcijanką. Omija mnie gorączka przedświąteczna, ale staram się organizować dzieciom te dni tak, żeby nie czuły się gorzej od rówieśników w szkole. Także jakaś imprezka będzie i wyprawa na zakupy.
  17. hej, marusia dzięki :). Co do pomocy domowej to ja niestety muszę taką mieć, chociaż na razie jeszcze sobie radzę. Jednak mam tyle spraw na głowie, że czasem nie mam czasu sprzątnąć :O a lubię porządek. Czasem śpię po 4 godziny na dobę, ale to już kwestia pewnych wyborów :P, więc staram się nie narzekać. Z pewnością brak czasu nie wiąże się z macierzyństwem. Raczej z tzw. \"robotą\". :)
  18. hej! Dawno mnie nie było, ale za wiele nie napisałyście :). Tak na bieżąca, moja Kalina przeszła \"trzydniówkę\", ja chodzę z bólem gardła (jak wiele z Was). Kalina nadal nie chodzi sama. Chodzik całkiem \"olała\" (nie daje się w niego włożyć), ale trzyma się go jak podpórki i próbuje chodzić z niezłym skutkiem. Zakupiłam bramkę na schody, bo ona mi włazi sama do góry. Jest taka jak Martyna - mały szatan. Niestety mam problem z jej snem. Nie chce spać w łóżeczku i nie wiem co mam robić. Powodem jej niechęći jest to, że ona przez sen \"szaleje\", kręci się strasznie i często uderza głową o szczebelki. Ochraniacze niewiele dają, bo i tak się budzi z rykiem. Łóżka jej nie kupię, bo przecież spadnie na 100%. Jakieś przepisy na rybkę chciałyście. Ja jestem uzależniona od łososia. Ulubiona forma to faszerowany filet pieczony albo łosoś pieczony ze szpinakiem i porami. Co do pieczonego faszerowanego to kupuję dwa filety w miarę do siebie pasujące rozmiarem, nacieram je zmiażdżonym czosnkiem, sokiem z cytryny, solę morską solą (ale nie daję dużo soli, bo nie lubię). Można oczywiście dowolnie przyprawić jak kto lubi. Tak natarte filety wkładam do lodówki, gdzie sobie nasiąkają cytryną. Farsz jest bardzo prosty do zrobienia. Biorę minimum pół kostki masła (często całą kostkę), roztapiam na patelni, wsypuję na to tartą bułę (na oko gdzieś szklanka), przesmażam chwilę, do tego wspypuję ze dwa pęczki posiekanej natki pietrzuszki, mieszam dokładnie i farsz gotowy. Farsz sobie stygnie i jak już jest prawie zimny to wyciągam filety. Układam jeden w naczyniu, w którym będą się piekły (można też piec w rękawie foliowym, ale trudniej go poskładać), na taki filet wykładam farsz, na to drugi filet i mamy sobie łososia nafaszerowanego. Piekę z pół godziny w temperaturze 180 do 200 stopni C. Zresztą nie wiem dokładnie czy pół godziny czy ile, bo ja wszystko robię \"na oko\". Łososia przykrywam na czas pieczenia, żeby był soczysty. Filety układamy skórą na zewnątrz jakby co :P. Co do łososia na szpinaku i porach to sprawa też bardzo prosta. Mamy sobie filet, kroimy na porcje większe lub mniejsze, zależy kto ma jeść. Robię marynatę z: 2 łyżek oliwy, 4 ząbków czosnku zmiażdżonego, 2 łyżek świeżego, utartego imbiru. Smarujemy tym filety i obficie skrapiamy sokiem z jednaj całej cytryny. Na parze obgotowujemy ze 4 pory pokrojone w grube plastry. Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. W foremce do pieczenia układamy warstwę z kilograma świeżego szpinaku, na to obgotowany por, na to filety z łososia. Pieczemy z 15 minut, żeby łosoś nie wysechł. Po wyjęciu udekorować listkami kolendry i podawać z sosem z awokado. (ucieramy awokado z czosnkiem i sokiem z limonki - to chyba najszybszy sos z awokado, ale musi być ono naprawdę dojrzałe). Do tej potrawy nie używamy soli :), której zresztą tu nie trzeba. Sól zabija smak potraw. Zamiast świeżego szpinaku można dać mrożony (ale LIŚCIE). Tylko trzeba go rozmrozić. To tyle z mojej obsesji na punkcie łososia. Drugi przepis pochodzi z kuchni pani Gillian McKeith. Ogólnie jestem trochę przemęczona. Jedyna forma ucieczki z domu to wyjazd do focus parku w Bydgoszczy na zakupy, co tak naprawdę nie jest odpoczynkiem. Po świętach będę nadzorowała sadzenie 2000 drzewek na mojej ziemi. Dzisiaj miałam kolejne spotkanie z architektem, który projektuje mój dom. Pierwsza koncepcja rozkładu pomieszczeń w środku trochę mnie nie przekonuje. Muszę teraz dokładnie ją przestudiować i opisać wszystko co ma być zmienione. Nie wiem jak ja jeszcze funkcjonuję. Mam tyle na głowie, że czuję się jak robot wykonujący kolejne polecenia. Cały czas jeszcze nie znalazłam pomocy domowej, która by miała sprzątać mi dom i ogarnąć ogród. Poprzednia chciała wrócić, ale tak mnie wystawiła w kwietniu zeszłego roku, że nie widzę jej tu. A dobra to ona była... Miałam wszystko wysprzątane dwa - trzy razy w tygodniu. Teraz muszę ogarniać wszystko sama i stąd brak czasu. Nawet muzykę zaniedbuję :O.
  19. Karenina gratulacje! Jeżeli ataki ustały to macie strzał w dziesiątkę z lekiem! Marcinek na pewno będzie coraz radośniejszy i śmielszy :), bo nie będzie zmęczony \"odpłynięciami\". W sumie powiem Ci, że samo \"odpływanie\" (tak to kiedyś sobie nazwałam) jest całkiem miłe :P. Gorzej z \"powrotem\". Po takim ataku po prostu jest się zmęczonym i zagubionym no i czasem bardzo boli głowa. Ale teraz jesteście wygrani. Kurcze spać nie mogę :O. Znowu mnie ta bezsenność niszczy. A rano trzeba wstać... ech
  20. tatonka, nie daj się! Świetnie, że powiedziałaś mu, że ma przestać się kontaktować. \"Sprawy zawodowe\"... ja bym mu zawód zmieniła :O. Tatonka zacznij wychodzić do ludzi. Zostawiaj go z dzieckiem choć raz na tydzień (o ile praca pozwoli). Umów się ze znajomymi, idź do kawiarni posiedź przy kawie. Pokaż mu, że Ty też możesz zacząć żyć własnym życiem i kto wie, czy nie znajdzie się ktoś, kto zacznie o Ciebie zabiegać. U mnie zadziałało.
  21. hej, zaznaczam obecność. Ciągle brakuje mi czasu na regularne zaglądanie, ale nadrabiam czytanie wpisów. Widzę, że było o seksie, zdradzie, dzieciaczkach... Cóż, takie właśnie jest życie. Tatonka nie daj sobie wmówić paranoję i tego typu bzdury. Skoro czujesz, że coś jest nie tak to najprawdopodobniej tak jest i już. Chyba mąż próbuje Cię zgnębić, zdołować tak, żebyś przestała pytać i podejrzewać. Jeżeli on nie chce z Tobą rozmawiać to pogadaj z jego i swoimi rodzicami. Facet nie ma prawa bezkarnie upokarzać Ciebie i Waszego dziecka. Haremy to nie tu! Nie ten kraj. Pomyśl poważnie o jakiejś agencji detektywistycznej, bo faceci, którzy zdradzają są na tyle bezduszni, że przy rozwodach zrobią wszystko, żeby \"umyć ręce\". Zabezpieczenie w formie zdjęć, wydrukowanych maili itp. może być bardzo pomocne. To on jest winny niszczenia rodziny i w razie draki on powinien się wynieść. Szkoda, że ten Twój facet nie docenia tego co już osiągnął. Chyba, że rodzina nie jest dla niego niczym wielkim :O.
  22. Karenina nie zamartwiaj się tak bardzo. Naprawdę będzie lepiej, choć jeszcze nie teraz. Czas, czas i jeszcze raz czas. Powiem Ci, że jak ja, jako ponad roczne dziecię trafiłam do szpitala to po wyjściu nie potrafiłam nic. Przed szpitalem już chodziłam a po szpitalu mama musiała mnie uczyć od nowa. Mało tego, musiałam się do rodziców przyzwyczaić, bo przecież w siedemdziesiątych latach matka nie mogła zostać z dzieckiem. BA! Nawet odwiedzać codziennie nie pozwalali. Rączki i nóżki miałam przywiązane do szczebelków łóżeczka, żebym nie wstawała. Dobrze, że tego nie pamiętam, bo bym te pielęgniary znalazła dzisiaj i \"posprzątała\". Twój Marcinek wyjdzie z tego szoku poszpitalnego. Daj czas i sobie i jemu. Co do siadania to też ma czas. Dzieci są różne i akurat może i lepiej, że nie raczkuje, bo teraz, gdy będzie miał dobierane leki to i napady mogą się nasilić. Jakbyś go teraz miała ganiać po domu to dopiero byś miała \"zabawę\". Co do samej Ciebie to nie obwiniaj siebie za NIC. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co i kiedy nas czeka. Niestety dotyczy to też dzieci. Cudownie by było, gdyby z góry można było zakazać chorowania dzieci. Masz wspaniałego syna, który ma akurat słabszy okres. Teraz potrzebuje Ciebie najbardziej na świecie i bądź z siebie dumna, że chce tylko Ciebie. Akurat to, że jak tylko nikniesz mu z oczu to czuje strach to zupełnie normalne u dzieci w wieku 8-11 miesięcy. To okres, w którym dzieci dość ciężko znoszą nieobecność mamy a już jacyś obcy wokół to kiepskie przeżycie dla takiego malucha. Wiem to i z doświadczenia i z wykładów :P. U Marcinka akurat w tym trudnym okresie doszła choroba. To zrozumiałe, że najlepiej by się do Ciebie przywiązał grubym sznurem :). Kobieto masz prawo ryczeć, wściekać się, bać się. To znaczy, że CZUJESZ! Jesteś matką i powiem Ci tylko tyle, że zdajesz celująco ten ciężki egzamin. Nie wymagaj od siebie zbyt wiele. Nie musisz robić tzw. dobrej miny do złej gry, żeby zrobić komuś dobrze. Jak urodziłam Kalinę i nagle zaczęło się wszystko pieprzyć to wszyscy wokół mówili, że będzie dobrze, dam radę itd. Kur.. wiedziałam, że jakoś damy sobie radę, ale nie znosiłam tego, że poprzez takie gadanie wymuszali na mnie postawę \"wszystko w porządku\" itd. Nie było w porządku, było chu.., czułam się całkiem sama w tym wszystkim, bo nikt mnie nigdy nie próbował wysłuchać. Nie miałam komu się wyryczeć i wyżalić, że sytuacja mnie przeraża, że nawet, jeśli za rok będę sobie to wspominać jako mały problem to akurat w tym momencie było mi źle i niewiele mnie obchodziło co będzie za rok. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi. Po prostu w momencie, gdy wali się coś człowiekowi to sorry, ale ma się gdzieś, że kiedyś tam będzie tak czy siak. Jak masz takie właśnie odczucia to mów to głośno. Chętnie bym Ci przekazała jakieś większe pokłady sił, żeby Ci było łatwiej... Boli mnie to, że siedzisz gdzieś tam z tym potwornym kłuciem w sercu i strachem o dziecko. Naprawdę nie wiem jak spowodować, żebyś choć troszkę odetchnęła i choć przez chwilę nie czuła tego ucisku.
  23. http://img25.imageshack.us/my.php?image=przedwystepem.jpg to moja \"maska\" http://img25.imageshack.us/my.php?image=kasia2n.jpg Co do zdjęć Kaliny i reszty cór to muszę najpierw uruchomić dysk z drugiego laptopa. Trochę to potrwa, bo padł mi jakiś czas temu i jak na razie nie miałam czasu się tym zająć. To jednak trochę grzebania :O. Jestem dziś zmęczona po bezsennej nocy.
×