Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Lipenka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Lipenka

  1. Jeszcze jedno, powodem tego, że dzieci ponospowe mają problemy z mimiką twarzy, ssaniem piersi, ulewają częściej, trudniej im domykać buzię itd. jest działanie rozkurczowe nospy. Dzieciaczki po prostu nie ćwiczą dostatecznie silnie podczas życia płodowego z powodu działania rozkurczowego nospy na nie same. Tylko się nie przerażajcie i nie odstawiajcie nagle nospy, bo trwają badania. Wiem jednak, że pediatrzy zaczynają bić na alarm a położnicy i tak kilogramy nospy przepisują :). Byle brać z rozwagą i w potrzebie a nie na zapas.
  2. hej, u mnie też nic się nie rusza, ale mam jeszcze sporo czasu do 8-9 lipca, więc... Wiecie, że mi puchły nogi w 35, 36 tygodniu ciąży a teraz nic. Zupełny spokój z puchnięciami. Cieszę się z tego, bo to nic przyjemnego. A jak seks nie wywołuje akcji lub masowanie sutków czy też kąpiel to znaczy, że jeszcze dziecko nie jest gotowe. W końcu w ostatnich 3 tygodniach ciąży dziecię łapie tkankę tłuszczową pod skórą i dzięki temu odporniejsze się rodzi i mniejszy szok przeżywa na porodówce. Co do bezkarnego brania nospy w ciąży. Radzę troszkę poczytać o syndromie dzieci ponospowych. Nie chodzi mi o to, żeby straszyć, odradzać nospę (bo w wielu przypadkach to najlepszy sposób na uporczywe skurcze). Chodzi o samą świadomość, że nospa ma pewien wpływ na dziecko i wśród pediatrów (mam jednego pediatrę w rodzinie) istnieje już powiedzenie \"dziecko ponospowe\". Badania w tym kierunku są dość mocno ukrywane, bo zbyt mało jeszcze jest danych, ale już wiadomo, że noworodki, których mamy regularnie brały nospę w ciąży (nadużycie typu 3 razy dziennie tabletka nawet bez dolegliwości) mają słabszy oddech, mięśnie reagują wolniej niż u dzieci matek nie nadużywających nospy. Także brać nospę można a czasem trzeba, ale lekarze położnicy czasem bezkarnie zalecają brać 3 razy dziennie po jednej tabletce lub po dwie... czasem przepisują nospę forte, która ma silniejsze działanie. A przecież nospę powinno się brać w odpowiedzi na dolegliwość a nie na zapas, bo na zapas to nie działa.
  3. hahaha Wam chce się rodzić, a ja? Niby bym już chciała, bo generalnie nie przepadam za byciem w ciąży, ale jak pomyślę ile pracy przez ten pierwszy miesiąc jest przy dziecku to... człowiek leniwieje :)
  4. hej, do szpitala to jechać najlepiej jak skurcze są bardzo regularne i silne co 7-8 minut. Zresztą łatwo je odróżnić od przepowiadających, bo są dość... bolesne (przynajmniej tak bywało u mnie). Co do moich skurczy to mam silne przedporodowe, ale do TYCH skurczy to im i tak daleko. Siedzę więc w domu i nawet nie poszłam wczoraj na weselicho mojej kuzynki. Mąż podjechał, złożył życzenia i dał kwiaty z \"kopertą\" i z głowy. Mam nadzieję, że się kuzynka nie wkurzyła... zależało jej na tym, by była cała rodzinka. W każdym razie ja mam teraz doskonałą wymówkę :). Jak pomyślę, że miałabym się kisić na weselichu to bleeeee.... nie lubię takich spendów. Za tydzień następny \"klient\" weselny będzie odpękany i mam nadzieję, że nikt już w tym roku nie będzie nam zawracał głowy. Z imprez to tylko porządne koncerty dla mnie istnieją :P.
  5. brzuch twardnieje czyli się przygotowuje a biegunka to często przed porodem występuje, żeby jelita czyste były, więc kto wie, może coś Ci się ruszyło Nadiya :) Mnie znowu skurcze u dołu brzucha łapią. Szyjka mi się rozwiera na bank, ale to też może kilka dni trwać. Muszę się mocno oszczędzać i nabrać sił do porodu, bo to wieeelki wysiłek :).
  6. hej, u mnie wszystko w porządku. Wczorajj mnie wzięły dość silne skurcze. Na szczęście minęły, bo nie chce mi się jeszcze rodzić :P. Wprawdzie teraz znowu to samo, ale staram się przeleżeć. Pewnie szyjka mi się skraca. Do porodu mam mniej więcej półtora tygodnia i mooooże dotrwam, ale boli już jak cholera. Nie zamierzam jechać jeszcze do szpitala, bo zaraz mnie podłączą do kroplówy przyśpieszającej a to mi niepotrzebne. Niech się akcja rozwija po swojemu. W każdym razie prawie nic nie jem a jak już to w bardzo małych ilościach, staram się pić tylko wodę mineralną... I cała jestem poddenerwowana. W razie czego zrobię sobie dzisiaj lewatywę. Szczerze mówiąc w poprzednich ciążach nie miałam tak silnych skurczy przedporodowych. AAAA i jeszcze jedno. Zrobiłam prywatnie posiewy! I co? Okazało się, że miałam rację. Wyszły negatywnie. ŻADNYCH bakterii! Chcieli mnie trzymać do porodu pacany. To dla nich niezła kasa przecież. Babka leży, podają jakieś witaminki i inne bzdety a kasa z NFZ leci :O. Już załączyłam wyniki do innych badań, żeby im wytrzeć pyski jak pojadę rodzić :). Na dodatek mówiłam im, że to kolka, bo mam piasek na nerce i nie wierzyli. Otóż w badaniu ogólnym, które też zrobiłam wyszło, że ze złogu, który spowodował kolkę zszedł piasek :). Mam to czarno na białym. :D Jakąś tam satysfakcję mam. No i cieszę się, że się nie myliłam, bo pewnie inaczej bym tu gadała, gdyby jednak okazało się, że to oni mieli rację :P.
  7. Ja zwierzaki też mam :): dwa psy i dwa koty, ale zupełnie nie martwię się ich reakcją. Koty to typowe dachowce i raczej chadzają swoimi ścieżkami a psy mam dobrze wytresowane. Są wyjątkowo karne i doskonale znają swoje miejsce w naszym \"stadzie\", poza tym kochają dzieci. Widziałam wpis nowej kobiety, która jutro na cesarkę idzie. Co do skojarzonych szczepionek to niestety wiem, że mogą bardzo zaszkodzić :O. Znam dziecko, które po skojarzonej szczepionce zapadło na autyzm, ale to niezwykle rzadkie przypadki. Co do seksu to też nie rezygnuję. Nigdy nie rezygnowałam do samego końca. Jak nie ma przeciwwskazań to co będę sobie żałować.
  8. uczucie przy karmieniu \"obcego\" dziecka jest dziwne, bo nie ma tego czegoś, tej więzi. Dzieciątko otwierało oczka i widziało obcą babę i czuło inny zapach. Tylko, że takie maleństwa były tak wygłodzone, że miały to gdzieś, byle mleko się lało. Poza tym od razu potem mamy przykładały je do swoich cyców :) i dzieciaczki zasypiały.
  9. co ja mogę o nawale mlecznym powiedzieć.... U mnie było tak, że piersi miały wielkość balonów i stawały się twarde jak kamienie no i bolały jak cholera. Laktator zawsze miałam i upuszczałam mleko, bo chyba by mi piersi eksplodowały. Poza tym karmiąc w pierwszych dobach miałam tak, że dziecko ssało jedną pierś a z drugiej leciało mleko z takim ciśnieniem, że metr przede mną nie można było stawać :P. Zdarzało mi się dokarmiać inne dzieci w szpitalu na prośbę matek, które nie miały pokarmu od razu po porodzie. Położne nie były zadowolone, ale decyzja należała do matki głodnego dziecka no i do mnie. To dokarmianie to była dla mnie wielka ulga... zresztą dla tych głodnych maleństw też. Nie zapomnę chłopca, który od momentu urodzin płakał. To było czwarte dziecko jego mamy. Ona od samego początku prosiła położne, żeby dokarmiły, bo ona dostaje pokarm średnio w 4 dobie po porodzie i rzeczywiście nic nie leciało, chociaż położne aż jej sińców na piersiach porobiły od uciskania i sprawdzania. Oczywiście pilnowały jej czy czasem jej mąż nie przynosi butli do szpitala a dzieciak wrzeszczał prawie non stop. W końcu, jak zobaczyła moje karmienie i to, jak z drugiej piersi leje się jak z kranu to poprosiła z płaczem w oczach o to, żebym nakarmiła jej synka. Sama w życiu żadnej kobiecie bym nie proponowała dokarmienia, ale jak mnie proszono to nie żałowałam. Nie zapomnę tamtego chłopca, był wielki, miał sporo ponad 4kg, ściągnął mi całą jedną pierś do dna i drugą dokończył po mojej córze. Pierwszy raz od porodu spokojnie zasnął.
  10. hej, gratulacje dla kolejnej naszej mamy :) Ja wczoraj miałam bolesne skurcze, ale je odgoniłam od siebie. Jeszcze nie czas na mój poród. Mam całe 14 i pół dnia :) juni77, jeżeli wszystko ładnie zamknięte to raczej nie powinny być to wody płodowe tylko po prostu wysiłkowe nietrzymanie moczu. Ja mam coś takiego zawsze pod koniec ciąży. Jak coś dźwignę (chociaż nam nie wolno) to niestety majty do wymiany :P, ale to mija.
  11. jakby co to nie ja rodzę :) hahahaha swoją drogą niech się kobiecie rodzi lekko i szybko :)
  12. hej, ja mam całkiem niezły humor od rana. Oddałam mocz do analizy do prywatnego laboratorium, jutro zrobię powtórkę, żeby oba posiewy porównać. Potem prywatnie do urologa na usg nerki i ewentualna diagnoza. Prawdopodobnie nie mam bakterii w uciśniętej nerce, bo dawno już bym gorączkowała itd. Jeżeli uda mi się w tym tygodniu zdiagnozować czy w ogóle poza uciskiem i małym zastojem coś mi jest to chyba pojadę do tych naszych konowałów i im pokażę, że DA SIĘ dociec dlaczego boli itd. Chyba by wścieklizny dostali gdybym sama więcej zrobiła w kierunku diagnozy niż oni :P. Co do czopa to u mnie odchodził średnio na 2 tygodnie przed porodem i konsystencję miał jak kisiel, średnioprzeźroczysty z domieszką krwi żywoczerwonej. Coś było o wodach płodowych wcześniej. Są testy na wykrywanie wycieku wód płodowych, można kupić w aptece. Lepiej, żeby żadna z nas nie miała wycieków, bo to oznacza, że dziecko nie ma już całkowitej ochrony przed infekcjami z zewnątrz... Siedzę sobie w domu i nic nie robię. Wkurza mnie to niemiłosiernie. Zawsze coś sobie w ogrodzie zrobiłam, jakieś drzewko obkopałam, pojeździłam na kosiarce... tak dla relaksu a teraz? Muszę się oszczędzać, żeby kolka nie wróciła :(. Odwołałam nawet chęć uczestnictwa w weselichu mojej kuzynki. Podeślę bukiet z kopertą i już. Trudno. Wczoraj odmówiłam też uczestnictwa w kolejnym weselichu (5 lipca), ale to już nie ze względu na nerę tylko termin porodu :). Cóż... Zresztą szczerze mówiąc NIECIERPIĘ weselisk. Nawet ze swojego wyszłam pod wieczór i powiedziałam, żeby się sami bawili, bo mi się chce spać.
  13. Świecie nad Wisłą, szpital miejski :O Tam mają dobrze pacjentki, które chodziły prywatnie do któregoś z lekarzy tam pracujących :O reszta ma raczej przechlapane. Mnie ratuje to, że rodzę błyskawicznie, inaczej to rzeczywiście nie ryzykowałabym tam porodu (jakby miał trwać np. 10 godzin).
  14. Niestety zapewne tam trafię do porodu (4 minuty jazdy), bo u mnie poród jest zbyt szybki i do mojego gina do Bydgoszczy nie dojadę (40 minut jazdy). Z tym, że nie boję się tych palantów absolutnie, wręcz przeciwnie! Jeżeli cokolwiek źle zrobią, obrażą mnie itp. to zażądam natychmiast po porodzie wypis, załatwię sobie odpłatnie karetkę (mój kolega ma kilka karetek i właśnie jego firma obsługuje ten szpital w zakresie transportu chorych) i pojadę do Bydgoszczy. Jednak nie sądzę, że się odważą na to, żeby mi przy porodzie czymkolwiek zaszkodzić. Takie utarcie im nosa doskonale im zrobi. Dostaną opier... od dyrekcji szpitala za to, że dopuścili do czegoś takiego i może choć jedna kolejna pacjentka uzyska prawdziwe informacje na temat swojego zdrowia. Ja jestem na tyle \"obyta\" z kolką, że wiem jakie są jej objawy, wiem, że może wrócić w każej chwili dopóki ciąża trwa i na szczęście wiem co zażyć, żeby umorzyć ból. Poradzę sobie a jeżeli nie to pojadę do szpitala w Bydgoszczy i tam pozostanę aż do porodu. Trudno, jakoś wytrwam dla dziecka. Niepojęte jest jak można nie powiedzieć prawdy choremu człowiekowi... I oni chcą podwyżek?! Pielęgniarki powinny dostać, bo zapieprzają jak mrówki, ale lekarzom bym dawała pensję od ilości zadowolonych pacjentów. Normalnie każdemu pacjentowi bym dawała ankietę na temat zadowolenia z pobytu w szpitalu, kontaktów z lekarzami, z uzyskanego leczenia i informacji... Takie proste rozwiązanie by nam bardzo pomogło, ale to utopia... :O
  15. hej, nie wytrzymałam! Dzisiaj miarka się przebrała. Wstałam z łóżka szpitalnego, ubrałam się i wypisałam na własne żądanie. Nie chciałam wcześniej pisać o tych konowałach ze szpitala, ale... Pojechałam do tego szpitala w poniedziałek wieczorem z kolką nerkową i pobrano ode mnie próbki moczu na posiew, krwi, wymaz z pochwy na posiew i wymaz z odbytu też na posiew. Wszystko ok, dostałam kroplówę rozkurczowo-przeciwbólową. Po prostu rewelacja, aż ich pochwaliłam. W środę musiałam oddać jeszcze dwie próbki moczu. Wczoraj już traciłam cierpliwość, bo na obchodzie lekarskim, po raz kolejny lekarze nie odpowiedzieli na pytania co z posiewami. Wieczorem znowu zadałam pytanie co (kur..) z tymi posiewami?! I wiecie co się okazało? Spier....dolili w laboratorium badanie i chcieli mi wmówić, że źle oddałam mocz i muszę znowu powtórzyć badanie. No to sobie myślę, wytrzymam z gnojostwem (sorry, ale będę rzucać na nich mięchem) do jutra i może chociaż te pierwsze próbki coś wyjaśnią. Tylko że rano nic się nie zmieniło i wzięłam u pielęgniary swoją historię i... NIE MA ŚLADU na temat wszystkich próbek pobranych ode mnie w poniedziałek (dzień przyjęcia). NIE MA. WYPAROWAŁY. NIE DOTARŁY NA BADANIA! :O KUR.. chyba bali mi się o tym powiedzieć i chcieli mnie przetrzymać z tą nerą do porodu!!! W związku z tym napisałam na historii choroby, że mam ich gdzieś i wychodzę na własne żądanie do domu, bo jeżeli przez tydzień nie potrafili dowiedzieć się czy w ogóle bakteria w tej nerce jest (bo nie było żadnego potwierdzenia w papierach, że bakterię znaleziono, okłamywali mnie) to ja muszę się sama ratować i szukać pomocy gdzie indziej. Lekarz wściekły, pielęgniarka się mi w ogóle nie dziwiła... Także w poniedziałak wyłącznie prywatne laboratorium. Zrobię wszelkie posiewy na własną rękę, potem usg nerki u urologa i potem najpierw powiem naszym szpitalnym konowałom, że DA SIĘ diagnozować jak się wie jak i zaraz potem pojadę do centrum prywatnego, w którym ciążę prowadzę. Pojadę do zastępczyni mojego ginekologa i ona podejmie decyzję czy dawać mi jakiekolwiek leki czy po prostu wstrzymać się do porodu. Jeszcze lekarz śmiał mnie próbować zastraszać, więc mu wypaliłam, czy zna prawo :), bo ja akurat w zakresie praw pacjenta BARDZO DOBRZE. Przez ciągły stres, który trwał od wczoraj, mam migrenę i mdłości. Skur.ysyny chcieli mnie tam trzymać do porodu. To ich stara taktyka. Uważajcie na szpitale, pytajcie o najmniejszą duperelę i zmuszajcie tych patałachów pseudolekarzy do pokazywania wyników badań. Mimo wszystko cieszę się, że przekonałam się jak ten szpital działa teraz, bo mogę z CZYSTYM sumieniem nadal odradzać go kobietom ciężarnym. Tylko tego straconego czasu mi nie oddadzą. Oby ich pokarało.
  16. gratulacje dla mamy :) wytrwałości i dużo siły życzę, bo od teraz już nigdy nie będziesz odpowiedzialna wyłącznie za siebie ;) a ja cały czas czekam na antybiogram, dzięki któremu będę mogła podjąć walkę z bakterią, która mi się w lewej nerce zalęgła :O
  17. hej, no i niestety nadal w szpitalu siedzę. Kolka nerkowa spowodowana była uciskiem macicy na moczowód. Utworzył się mały zastój, w którym niestety błyskawicznie doszło do infekcji bakteryjnej. Czekam na ostateczny wynik posiewu, który wyjaśni co to za bakteria jest i jak można się jej bezpiecznie pozbyć. Niecierpię szpitali, ale wytrwam jakoś, bo nie chcę, żeby jakaś byle bakteria opanowała inne narządy (bakteria jest w moczu, więc łatwo o zapalenie pochwy :O a pochwę chcę mieć czystą dla dziecka). Niech ją tu wytępią zanim się rozlezie. Generalnie lekarz pewnie by chciał mnie tu zostawić do porodu, ale już dzisiaj zapowiedziałam, że nie ma takiej opcji nawet jeżeli ruszy się coś za tydzień. Chcę do domu... Jednak mimo chciejstwa chyba ten jeden raz w swoim życiu zaufam lekarzowi z naszego szpitala...
  18. hahahahaa... się nakręcacie na te porody :D ;) ale jestem w stanie zrozumieć Waszą niecierpliwość...
  19. heh... ciekawe jak to się stało, że podwójnie napisałam :D *(też przez kolkę)
  20. hej, witam z sali szpitalnej znienawidzonego przeze mnie szpitala miejskiego :). Ostatecznie zdecydowałam się wczoaj wieczorem, że podjadę pod kroplówę rozkurczowo-przeciwbólową na kolkę nerkową. USG wykazało zastój moczu, bo macica ucisnęła moczowód w jakiejś tam części lewej nerki. Niestety :O. Dokładnie TEN SAM SCENARIUSZ co w pierwszej ciąży. Najgorsze, że jak tylko ból ustąpił i mocz \"zszedł\" to zaczęły się u mnie skurcze porodowe co kilka minut, ale szybko podali mi kolejny rozkurczowy lek i się uspokoiło. Nie chcę rodzić tak wcześnie, chociż ciąża niby donoszona :O. Dla mnie będzie donoszona za tydzień. Dzisiaj dopiero 36 tydzień i 6 dzień ciąży według mnie i mojej owulacji a według lekarza 37 tydzień ciąży. ZA MAŁO żeby rodzić i koniec. W 37 tygodniu rodziłam pierwszą córę (też przez kolę), wprawdzie miała 3300 wagi i było wszystko ok, ale ja czułam \"niedosyt\". Dla mnie \"w terminie\" oznacza do dwóch tygodni przed i po wyznaczonym terminie lekarskim i już. Pozdrawiam
  21. hej, witam z sali szpitalnej znienawidzonego przeze mnie szpitala miejskiego :). Ostatecznie zdecydowałam się wczoaj wieczorem, że podjadę pod kroplówę rozkurczowo-przeciwbólową na kolkę nerkową. USG wykazało zastój moczu, bo macica ucisnęła moczowód w jakiejś tam części lewej nerki. Niestety :O. Dokładnie TEN SAM SCENARIUSZ co w pierwszej ciąży. Najgorsze, że jak tylko ból ustąpił i mocz \"zszedł\" to zaczęły się u mnie skurcze porodowe co kilka minut, ale szybko podali mi kolejny rozkurczowy lek i się uspokoiło. Nie chcę rodzić tak wcześnie, chociż ciąża niby donoszona :O. Dla mnie będzie donoszona za tydzień. Dzisiaj dopiero 36 tydzień i 6 dzień ciąży według mnie i mojej owulacji a według lekarza 37 tydzień ciąży. ZA MAŁO żeby rodzić i koniec. W 37 tygodniu rodziłam pierwszą córę (też przez kolę), wprawdzie miała 3300 wagi i było wszystko ok, ale ja czułam \"niedosyt\". Dla mnie \"w terminie\" oznacza do dwóch tygodni przed i po wyznaczonym terminie lekarskim i już. Pozdrawiam
  22. ainom, generalnie wszelkie ubranka zakładane przez głowę dla noworodka to według mnie i wielu matek, które znam - PORAŻKA. Są niepraktyczne. Przecież noworodek nie utrzyma główki podczas ich zakładania, nie wygnie rączek tak, by można było je wcisnąć w rękawy... nie ma to jak wszelkie koszulki i kaftaniki. Oglądam kabarety i.... jakieś nudne są :O
  23. hej, pojechałam do lekarza i... pocałowałam klamkę. :O Niestety z mojej winy, bo pomyliłam daty. Miałam być u lekarza wczoraj a nie dzisiaj. Za dużo pracy na głowie i mam teraz. Niestety mój lekarz już wyjechał na urlop i do porodu nie wróci. Mówi się trudno. Pojadę do innego lekarza na usg (albo i nie, bo główka jest na dole) a wyniki badań załączę do kart ciąży i już. Hemoglobina mi spadła troszkę poniżej normy, więc żelazo jakieś muszę łyknąć. Na szczęście inne wyniki mam ok. (według mojej księgi interpretacji wyników badań). Niestety dopadły mnie bóle lewej nerki (ucisk macicy). Miałam to w pierwszej ciąży i to przyspieszyło poród o 2 tygodnie. Generalnie mogę rodzić po 20-stym czerwca, kiedy to będę miała za sobą zakończenia roku. Pozostaje mi łyknięcie nospy w razie kolki albo jazda do szpitala pod kroplówkę gdybym miała silny atak bólu. Mam zamiar tego uniknąć jakoś i na razie ratuję się wypoczynkiem na prawym boku, żeby odciążyć uciśniętą nerkę. Do porodu zostało mi 26 dni... Nadiya ja też mam bóle u dołu brzucha, daleko im do \"tych\", ale też bolą i trzeba je przepędzać oddechem. Krzyż nie boli, ale zaboli na porodówce, bo ja mam bóle i z krzyża i z brzucha także co się odwlecze... Co do córy to najmłodsza ma zakończenie przedszkola i idzie do szkoły, ale ma tam siostrę dwa lata starszą, więc sobie poradzi. Zresztą obok jest gimnazjum najstarszej córy, która dobrze je przypilnuje. Nie ma to jak stadko rozk&rollowych cór. Ostatnio mąż mi zaproponował, żebym jeszcze przed czterdziestką urodziła mu piąte dziecko :O (jeszcze czwartej nie urodziłam!!!). Świetnie, ale czy mi się będzie chciało być w ciąży? Pewnie już nie. Nie przepadam za stanem ciążowym, bo zbytnio ogranicza moje działania. Jak już dziecko jest na świecie to nie mam problemu. Ciąże mnie po prostu męczą.
  24. Nadiya przyjdzie czas, że przepowiadające nie odpuszczą i zaczniemy się sypać... Ja tam chętnie poczekam jeszcze te 3-4 tygodnie, bo mam za dużo na głowie teraz (zakończenie roku szkolnego w podstawówce, gimnazjum i przedszkolu, zapisanie Martyny do szkoły...). Obym tylko wytrwała. Dzisiaj ostatnia wizyta u ginekologa. Ostatnie usg, mierzenie i te inne tam. Potem czekanie, bo mój lekarz wybywa na miesiąc a do jego koleżanki nie chcę jeździ. Także sama będę się mierzyć, ważyć, ciśnienie sprawdzać...
  25. no i skurcze są naprawdę silniejsze od tych przepowiadających, często trzeba się mocno skupiać na oddechu, bo ból jest silny
×