Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Lipenka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Lipenka

  1. I jeszcze jedno... Też nie wierzę w płaczącego faceta. To nie szczerość przez nich przemawia :O tylko strach co powiedzą rodzice, jak się dowiedzą, co zrobił itd. Zrobią wszystko, żeby się nie wydało, ale wydać się musi :P
  2. Tatonka bądź NIEUGIĘTA w swoich decyzjach i w swojej wymagającej postawie. Pokaż mu, że Ty jesteś górą, bo jesteś i zawsze już będziesz. Pożegnania z kochanką? A co to ku...wa ma być? Ile lat z nią był, że jakieś pożegnania potrzebne? A z Tobą pożegnał się uczciwie chcąc sobie przelecieć tamtą? Czy był na tyle uczciwy z Tobą? Z własną żoną i matką swojego dziecka? NIE, bo stwierdził, że co... że to mniej ważne? A kim on jest? Zapytaj wprost co to w ogóle jes, że z Tobą postąpił nieuczciwie a jej serwuje pożegnania... ZAKAZAĆ kontaktów bezkompromisowo i żadnych wyjść bez rodziny, albo won. Oczywiście TY zrób jak uważasz, bo Ty go znasz a ja nie. Nie powinnam tu \"płynąć\" pod kątem swoich doświadczeń, bo przecież to różne sytuacje. W każdym razie Ty jesteś rodzicem a on tego egzaminu jak na razie nie zdaje :O. Niech sobie z tego zda sprawę, bo za kilka lat będzie za późno.
  3. "wstyd mamusiu" piszesz... cóż... nie jest mi wstyd.
  4. lilka83 dziękuję za ustosunkowanie się do mojej wypowiedzi. Widzę, że jesteś tu, na kafeterii całkiem nową osobą patrząc na ilość postów, więc tymbardziej cieszę się, że zdecydowałaś się założyć tu stałego nicka, żeby wziąć udział w naszej dyskusji. Co do nienawiści. Nie mam w sobie nienawiści. To, co czuję czytając osoby skrzywdzone w tak okrutny sposób to wszechogarniająca mnie BEZSILNOŚĆ. Ponadto, bacząc na to, że jestes tu nowa proszę uprzejmie, byś czytała mnie dokładniej. Wyrażam zawsze swoją opinię i nie narzucam jej nikomu innemu. Bynajmniej nie jestem skłonna do tego, by namawiać kogokolwiek do przyjęcia mojego światopoglądu. Wręcz nie chcę tego, bo zdaję sobie sprawę, że moje doświadczenia (dość brzydkie) powodują zbyt subiektywne oceny. Piszesz gdzieś, czy któraś z innych dziewczyn, ze każdy ma prawo do błędów. TAK. Zgadzam się. ALE! Odpowiedz proszę czy możemy pisać o błędzie gdy: facet zdradza rodzinę, nie chce o tym rozmawiać, chce oskarżać i wymienia kobiecie: czułem się zaniedbany, niekochany, wykorzystany, niepotrzebny i inne książkowe wręcz przykłady bzdurnych wymówek. Pytanie nasuwa się samo. Kiedy żona miała zadbać o męża? Podczas bolesnego okresu połogu? Podczas pierwszych, jakże niełatwych dla kobiety miesięcy życia dzieciątka, kiedy to wzajemnie uczą się siebie i wymaga to stałej uwagi? A może wówczas, gdy ów facet robi co się da, żeby każdą wolną chwilę poświęcić: hobby, pracy, wyjazdom służbowym itp. przykrywkom, bo nie chce mu się pełnic podjętej roli ojca i męża? TAK! Należy dać człowiekowi szansę na udowodnienie, że popełnił błąd, ale ma o to POPROSIĆ i DZIAŁAĆ! A nie obrażać żonę za to, że urodziła i stara się jak może, żeby stworzyć coś więcej. Piszesz o alkoholikach, bezdomnych... nie wkładaj proszę bezdomnych i alkoholików do tego samego \"wora\", bo to w bardzo wielu przypadkach bardzo krzywdzące dla bezdomnych. Alkoholik nie zasługuje na szacunek dopóty, dopóki nie udowodni, że tego szacunku jest wart. Czyli: podejmie terapię AA oraz natychmiast odstawi alkohol. Trzeźwi alkoholicy zasługuja na szacunek, szansę i szczery podziw, że zwyciężyli z nałogiem. Alkoholizm to choroba, ALE nie taka jak grypa, rak itp. To uzależnienie się od alkoholu czyli świadome działanie na rzecz niszczenia własnego organizmu. Dopóki alkoholik żyje myślą \"jak tu dzisiaj zachlać\" nie bacząc na to czy żona ma co do gara włożyć to będzie dla mnie śmieciem. Nie martw się też o moje dzieci. One uczą się świata bardzo samodzielnie. Staram się jak mogę chronić je przed złem tego świata, ale wiadomym jest, że dzieci są lepszymi obserwatorami od dorosłych i nierzadko są od nas mądrzejsze :P. Pozdrawiam i zazdroszczę Ci tego, co ja zatraciłam przez to, co mnie spotkało: ufność, wiarę w dobro ludzi, miłość do nich. Obyś nigdy nie doświadczyła niczego złego od ludzi Cię otaczających :).
  5. Karenina dziękuję bardzo za miłe słowa. Ta cała mądrość to tylko wyniki obserwacji i wynik tego, że jestem kobietą. A my kobiety właśnie mamy ten \"pierwiastek\" (mądrość) o wiele lepiej rozwinięty. Olam masz szczęście mieć jednego z niewielu panów, których: 1. możemy nazywać \"pan\" a nie facet, 2. posiada ten pierwiastek. Że też tak niewielu mężczyzn potrafi myśleć nie tylko kroczem. Tatonka gdybym tak mogła to bym Ci przesłała mailem czy czym tam jak największej porcji siły i spokoju. Bez względu na to, jakie będą teraz Twoje decyzje, wybory itd. to pamiętaj, że ów decyzje będą dobre, bo właśnie TY zdecydujesz co i jak. Słuchaj cierpliwie rad WSZYSTKICH (będzie ich sporo) a rób zawsze po swojemu. Wielka szkoda, że nie masz przy sobie kogoś bliższego, bo byś mogła się wygadać, wyżalić, wywściekać...
  6. hej... tatonka, zbladłam jak przeczytałam :O, normalnie całe to uczucie bezsilności wróciło. Ból całego ciała, miękkie kolana, uderzenia krwi do głowy, mdłości... ech nawet nie chce zagłębiać się w to uczucie :O Mam jedną nazwę na faceta, który coś takiego robi: "śmieć". Wiem, że to wulgarne, ale... Do końca życia nie zrozumiem jak facet, który ma szczęście być ojcem i szansę zrobienia czegoś konstruktywnego dla świata, nie dość, że to marnuje to jeszcze robi z siebie zwykłą kur.wę. Wiele razy zadawałam pytanie jak to jest nie zdać tego egzaminu. Jak to jest pozbawić się szansy bycia autorytetem dla własnych dzieci. Przecież zdrada żony to zdrada dziecka i rodziny. Nie oszukujmy się. Zdradzając małżeństwo zdradzamy każdego członka swojej rodziny. Nie ma tego, że to problem rodziców i dzieci nie powinny brać w tym udziału i te inne bzdury. Dzieci ni mają brać udziału w chorych rozgrywkach rozchodzących się rodziców, którzy chcą korzyści dla siebie . Natomiast w kwestii zdrady to inna bajka przecież. Tyle w temacie. Zapytaj go w smsie, bo tchórz nie odbierze telefonu. Zapytaj tylko jak to jest wyrzec się z własnej, nieprzymuszonej woli autorytetu. Jak to jest gdy się wie, że dziecko nigdy nie będzie mogło polegać na tatuśku, bo przecież jak się jakaś du.pa pojawi to będzie wolał się w nią spuścić niż pogadać z synem... :O Wiem, że okrutnir piszę, ale tak trzeba traktowaćtakich ludzi. To tak jak z alkoholikami. Takich się nie szanuje. To oni mają na szacunek zapracować i już. Jak mnie wkurzają takie sytuacje, jak mnie boli, że taki jeden czy drugi pseudomężczyzna świadomość bytu ma blisko odbytu :O. Jakże to wygodne być kroczem :O bez wiekszych niż orgazm ambicji. TATONKA TY JESTEŚ LEPSZA i zawsze będziesz! To on ma pracować na szacunek syna, on ma się starać, on ma naprawiać i kajać się. Jak nie to WON! Jak nie to nie zasługuje, by człowiek, którego począł mówił do niego tato.
  7. hej, znowu te słoiczki na topie. Moje wszystkie córy zaczynały od słoiczków i żyją, mają się dobrze itd. I tak intuicyjnie wprowadzałam też inne produkty niezależnie od słoików. Tak robi 90% kobiet. Wprawdzie kotleta dziecko nie dostało \"z partyzanta\", ale w ramach \"glutenizacji\" dziecka dawałam biszkopty :P. Z Kaliną jestem jednak ostrożniejsza, bo za dużo miałyśmy problemów na starcie. Co do mężów i ich pomocy w domu to ja mam rewelacyjnie :). Tak sobie zorganizowałam to wszystko, żeby ojciec był ojcem a nie \"tym panem, z którym mieszkam\". Zresztą niektóre z Was, które teraz mają problemy podobne do tych, które miałam ja, też wygrają. Np. dzisiaj w ramach odstresowania byłam sobie na drenażu limfatycznym. Poleżałam, wymasowali mnie porządnie, potem zakupy i do domu. Od razu człowiek ma energię, bo i nogi mniej opuchnięte i jakoś tak lżej... Któraś z Was zakupiła świetny fotelik do samochodu 9-18kg chyba z tej firmy Romer czy jakoś tak. Muszę doczytać. Zamawiam u nich model z mocowaniem ISOFIX, bo to najbezpieczniejszy sposób montowania w aucie. Polecam tym, którzy mają w miarę nowy samochód z fotelami wyposażonymi w te uchwyty. Rewelacyjnie wypadają próby wypadków. Co tu by jeszcze... narzekać nie mam na co, zbliża się okres świateczny, więc czas odpoczynku :). Na Sylwestra pewnie jakaś imprezka się pojawi na horyzoncie. I ferie. Nie mam zupełnie pomysłu na ferie. Tzn. pomysł mam, ale mąż niechętny. Chcę zabrać familię do Sopotu, żeby dziewczyny spędziły kilka dni w aquaparku. Lubią to, więc co będę im żałować. Niestety mąż zdecydowanie mówi NIE dla kąpieli Kalinki w jakimkolwiek basenie :O. Cóż... trzeba będzie faceta w domu zostawić albo wybrać wersję drugą - Chorwacja :P. Dobra, wracam \"do roboty\".
  8. heh... z całym szacunkiem panie Adamie, ale te gadki o tym, jak to facet jest wykończony po 12 godzinach pracy i narzekająca żonka w domu i jeszcze to wymaganie, żeby była zawsze uśmiechnięta i ładnie wyglądała (Tyś się pan z choinki chyba urwał panie Adamie, jeżeli sądzisz, że kobieta będzie po tych 12-stu godzinach pracy fizycznej i CIĘŻKIEJ umysłowej w domu, wyglądać jak po weekendzie w SPA)... wiesz, podczas studiów miałam kumpla (celowo miałam piszę). Coś mnie próbował podejść na litość i zaczął tak strasznie płakać, jak to on zap... po kilkanaście godzin w robocie a jak wraca do domu to żona chce, żeby zajął się dziećmi, pomógł jej w sprzątaniu itd. \"a w ogóle to ona nie rozumie jaki on nieszczęśliwy i ma tak cięęęęężko i w ogóle buuuuuuuu, jaki dóóóóół, bo życie jest do duuuuuuupy\". Jako psycholog-amator, bo jestem tylko pedagogiem, zabawiłam się i podeszłam go. Zaczęłam go pocieszać, że przecież dzieci podrosną i będzie lepiej, że w końcu odpocznie i wszystko zacznie się układać a żona da mu więcej spokoju. Oczywiście zaraz potem zaczął bardziej narzekać na żonę, więc ja płynę dalej \"ale masz przekichane, przecież powinieneś mieć czas dla siebie\" itp. bzdury. Jak już bardzo narzekał to nagle wszedł na mój temat jaka to ja jestem kochana, że go wysłuchałam i jeszcze podtrzymywałam na duchu. I wtedy już tylko czekałam na \"atak\", który nastąpił oczywiście, bo to wręcz książkowe zachowania faceta-sk...syna i oto co usłyszałam: \"może byśmy się kiedyś spotkali tak... bez zobowiązań i pogadali dłużej? moglibyśmy powiedzieć współmałżonkom, że jest impreza studencka i byśmy się zatrzymali w hotelu\" :O. Wówczas powiedziałam \"daj mi numer telefonu żony, bo chcę zapytać czy nie będzie miała nic przeciwko temu, że jej mąż zaprosi mnie do pokoju hotelowego na, heh, pogaduszki\" :O Potem popytałam go czym się żona zajmuje?: \"niczym\" no ale jak to niczym, jest chora? leży w łóżku? czy o co chodzi?: \"no siedzi w domu z dzieciakami\" i co? tylko siedzi?: \"no tak\" a kto ci wyprał gacie, które masz teraz na sobie? kto pierze dzieciom rzeczy? sprząta, gotuje, dba o zakupy, pilnuje opłat, planuje wydatki, kto odrabia z dziećmi lekcje, tłumaczy, uczy się, żeby rozwiązać coraz to trudniejsze zadania z fizyki czy chemii itd.? To był koniec rozmowy. Tylko dla ograniczonego umysłowo człowieka określanie słowem \"NIC\" pracy polegającej na organizacji życia rodzinnego jest normą i tyle. Facet, który raz powie, że siedzenie z dziećmi w domu to NIC sam jest NICZYM i to jest moje zdanie panie Adamie. Mniemam, że pan, w swoim pełnym wyobraźni i intelektu rozumie, nie dopuścił się nigdy i nie dopuści nazwać pracy swojej żony, matki swojego dziecka NICZYM. Żony pracują średnio 18 godzin na dobę czego żaden facet nie jest w stanie zrobić. Mężczyzna przeciętnie jest w stanie pracować 12 godzin a umysłowo ze 4 w porywach do 6 gdy mają przerwę. Ja pracuję zawodowo, realizuję dodatkowo projekty z zakresu mojego hobby (muzyka), zajmuję się organizacją życia rodzinnego zwanego potocznie \"kurestwem domowym\"(cytat utworzony od zwrotu \"kura domowa\") a przez facetów-sk...synów nazywane NICZYM. Mój szanowny, dzisiaj kochany mąż nazwał moją pracę niczym tylko RAZ. Jak wsiadłam w samochód i wyjechałam na tydzień bez ostrzeżenia to jak już wróciłam to nagle się okazało, że to jego NIC prawie go załamało psychicznie. Nagle trzeba było zająć się: domem (pranie, gotowanie, sprzątanie itd.), papierkami naszej firmy, pracą poza domem... i już cholera nie było czasu na poczytanie książki, obejrzenie wiadomości czy jakiegoś ulubionego programu na Discovery :O. A co do zachowań typu \"inna BABA\". Ech... długo by pisać. Człowiek jak jest zagoniony i skupiony na tym, żeby COŚ zrobić, stworzyć to ufa ślepo bez zagłębiania się w jakieś \"nieścisłości\" i nagłe wyjazdy z kolegami (u nas są to motocykle, jak już kiedyś pisałam). Potem nagle zaczyna się: muszę zostać tam a tam na noc, muszę dziś jechać tam czy tam, a w weekend mamy męski wieczór z tym, tym i tamtym kumplem i jedziemy do \"...\" na noc. Na szczęście w swojej potwornej naiwności i głupocie, faceci popełniają błędy :P. Trzeba tylko się na nie wyczulić. Ja wiem jedno, u nas nie ma już i nigdy nie będzie \"męskich wieczorów\" i wyjść na imprezę osobno. Mamy wyłącznie wspólnych znajomych i albo idziemy razem, albo nie idziemy w ogóle. Jak któreś nie może, bo choroba, bo praca, bo opiekunka nie może akurat przyjść to nie ma imprezy. Tatonka tylko od razu napiszę: nie wszyscy faceci kłamią i zdradzają. Niektórzy po prostu uciekają, bo się boją, że nagle stracili kontrolę, że nie podołają wychowaniu nowego człowieka, że nie zapewnią mu warunków do prawidłowego rozwoju czyli po prostu oblatuje ich strach i tchórz. Może być tak, że przerasta go bycie ojcem (co go nie usprawiedliwia, bo jest tak samo rodzicem jak i Ty i ma OBOWIĄZKI). Mężczyźni rzadko są gotowi na ojcostwo. Szczerze powiem, że mój tak naprawdę dorósł dopiero teraz, przy czwartym dziecku. Długo bym mogła tak pisać, ale postawiłam tzw. kreskę i o przeszłości staram się za dużo nie myśleć.
  9. hej, zaznaczam obecność. Kalina rozwija się bardzo dobrze. Jest w górnej części siatki centylowej już od jakiegoś czasu. Wczoraj miała zaległe szczepienie (miała mieć 2 tygodnie temu, ale nie poszłam z nią, bo miała katarek). Tym razem szczepienie się na niej odbija temperaturą, ale nie przejmuję się tym. Ząbkowanie cały czas ją męczy. Myślę, że za jakieś 3 tygodnie powinien pojawić się pierwszy ząbek, no moooże za 4. Pisałam wcześniej, że spasowałam z ilością obiadków, deserków itp. nadal dostaje mniej niż kiedyś i zrezygnowałam z firmy Gerber na rzecz innych. Podaję jej też sinlac, który zajada aż jej się uszy trzęsą. Nie nadążam z łyżeczką czasem i 150ml znika raz dwa. Shamanka nie zamartwiaj się na zapas. Będzie lepiej. Teraz mamy okres ząbkowania, przestawiania się na inne jedzenie itd. Jeżeli maleństwo ma anemię to niestety jednym z jej objawów jest też utrata apetytu. Wiem, że to nic pocieszającego, bo wtedy to koło chce się zamknąć, ale lekarz powinien przepisać ferrum, po którym krew się ładnie poprawia i wszystko się powoli normuje łącznie z apetytem. Tak czytałam sobie o niektórych Waszych mężach :O. Ja już swoje w tym temacie przeszłam i... uwierzcie, może być gorzej o czym tu wie najlepiej SarahBan. Miałam przez \"chwilę\" podobnie a zaczęło się jak u tatonki. Na samo wspomnienie mnie nosi i bardzo trudno mi się czyta kobiety, które muszą walczyć o każdą chwilę uwagi własnego męża. Od razu czuję ten charakterystyczny, kłujący ból gdzieś tam w środku... jakby ktoś nie pozwalał na odetchnięcie. Najczęstszą przyczyną takich \"męskich-skur...syńskich\" zachowań jest inna BABA. To moje zdanie. Faceci mają to do siebie, że ich rozwój emocjonalny zatrzymuje się często na poziomie czternastolatka. Oczywiście z wygody! Uwielbiają być adorowani i bardzo łatwo im przychodzi narzekanie na swój biedny los głowy rodziny. Ja wygrałam swoją wojnę o rodzinę, ale jak to się na mnie odbiło to sama wiem najlepiej. Dzisiaj mam męża prawie idealnego. Zresztą często sam mówi, że gdyby nie ja to do niczego by nie doszedł, ale szczerze mówiąc nie ruszają mnie takie teksty. Nie wiem czy tu o tym pisałam, ale chyba nie. Mam ukończone 33 lata (zresztą 19 lipca mam urodziny :)). 5 lipca urodziłam Kalinę i przez te dni szpitalnej walki o jej zdrowie stres spowodował u mnie UWAGA: prawie całkowitą siwiznę :O. Nie wierzyłam w to za bardzo. Myślałam, że po prostu odrosty tak jakoś wyglądają inaczej, bo w końcu naturalny mój kolor to ciemny blond a farbuję na brązy, ale niestety. Jestem prawie całkiem siwa. Specjalnie odczekałam dłużej przed farbowaniem, żeby to sprawdzić. Jestem w szoku, ale wolę to niż depresję. Dobra, koniec żalów, trzeba żyć :P
  10. 8posiłek a nie posiłam (?skąd ten błąd to nie wiem)
  11. hej, od czasu do czasu podczytuję Was kobiety. Niezbyt się udzielam, bo ja taka matka bez dylematów i wielkich obaw... W końcu przy czwartym dziecku to się działa raczej bezstresowo. Shamanka co do mojej Aliny to w wieku 12 lat była wielką fanką grunge rocka (Alice In Chains, Pearl Jam, Stone Temple Pilots itp. rzeczy) i lubiła też nieco cięższe dźwięki np. Tool a czasem nawet Fear Factory. Wtedy najlepszym prezentem była dla niej jakaś płyta cd, ciekawa torba (np. typu chlebak wojskowy) czy glany do kolan. Takich 12-latek jak ona jest bardzo niewiele, więc ciężko mi doradzać innym :P. Takie są właśnie dzieci muzyków. Nawet jeżeli rodzic gra raczej spokojne klimaty to dzieciaki wiadomo, muszą się wyróżniać :D. Przeciętna 12-latka, w moim przekonaniu, powinna ucieszyć się z jakiegoś misia pluszowego, takiego na kształt misiów naszych babć czyli te, które potem można pokazać swoim dzieciom i wnukom(w smyku teraz takie są), albo po wypytaniu czym się interesuje można zakupić jakiś ciekawy album w księgarni (Alina akurat interesowała się człowiekiem \"od środka\" i właśnie dwa lata temu na gwiazdkę dostała \"Anatomię człowieka\"). Naprawdę ciężko doradzić. Teraz jest moda na te disneyowskie filmy typu High School Musical czy też Camp Rock. U mnie Misia (lat 9) i Martyna (lat 7) lubią ten cały Camp Rock i ostatnio im kupiłam płytkę z utworami z tego filmu w wersji polskiej i angielskiej. Z tym, że one są mniejsze i może im się to podobać. 12-latka często ma takie zainteresowania za sobą i już ten gust zaczyna się wyrabiać w jakąś tam indywidualną stronę. Co do Kaliny to troszkę spasowałam z obiadkami, bo zaczęła reagować wysypką na marchew. Martwi mnie to, ale nie przeskoczę tego przecież. Trzeba przeczekać aż dojrzeje do marchewki, którą zresztą uwielbia. Musi zadowalać się kaszką smakową. Dzisiaj rano wytrąbiła mi pierwszy raz 200ml mleka. Całkiem sporo, ale coraz dłuższe ma przerwy w nocy. Zjada ostatni posiłam między 22:00 a 23:00 i potem koło 6:00 - 6:30 chce jeść a potem śpi jeszcze ze 3 godzinki. W nocy tylko pije i to też coraz mniej. Co do siadania to nieźle już sobie radzi. Jak leży w bujaku w tej półsiedzącej pozycji to podnosi się i sztywno siedzi. Na szczęście mogę jej troszkę bujak rozłożyć i wtedy tak nie szaleje z siadaniem. Nie chcę, żeby miała jakieś problemy z kręgosłupem, bo 4 i pół miesiąca to jednak za szybko. Na brzuszku niekoniecznie lubi leżeć, ale jak już jej każą to albo się obraca na plecy, albo próbuje podciągać nogi do raczkowania i pełza sobie. I niestety ząbkuje :O. Miałam taką nadzieję, że zacznie się po 6-stym miesiącu a tu znowu szybciej. Gorączka, rozwolnienie, dziąsło spuchnięte, litry śliny, pół tetrowej pieluchy w buzi i \"wścieklizna\". Gryzaki ciska jak nic nie dają, twardsze grzechotki też ciska jak nie przynoszą ulgi. Troszkę jej smaruję żelem, masuję palcem owiniętym w tetrę, raz musiałam podać czopka przeciwbólowego, bo chyba by nie zasnęła z tego bólu no i gorączka prawie 38 stopni. Żeby tak szło przeskoczyć te \"uroki\" posiadania dziecka. A dla siebie... dzisiaj idę na drenaż limfatyczny, bo jak pisałam kiedyś tam, moje nogi od kolan do pupy to jakaś bliżej nieokreślonego kształtu masa cellulitowa :O. Po prostu OHYDA. Wiem, że aerobik (na który jeszcze nie miałam czasu się zapisać) troszkę ujędrni ciało, ale ta czwarta ciąża to takie mi zmiany wniosła jak nigdy wcześniej. Pani kosmetolog powiedziała, że i tak dobrze wyglądam jak na takie przejścia i nie powinnam oczekiwać, że po 4 ciążach będę wyglądać jak po jednej. Podobno drenaż i seria zabiegów odblokowujących naczynia limfatyczne poprawią wygląd skóry i te nierówności przestaną być widoczne, ale samego cellulitu się nie pozbędę. Już od 2 miesięcy biorę tabletki przeciw cellulitowe, żeby problem się nie pogłębiał choćby od tej Mireny. Zobaczymy co mi te zabiegi dadzą. Martwi mnie też stan moich piersi. Zeszły z dużego E na standardowe u mnie D. No i wszystko by było ok, ale one są takie jakieś... to nie to co moje piersi po karmieniu. Jednak u mnie karmienie działało pozytywnie na piersi, bo dzięki pracy gruczołów mlekowych miały one ładny kształt. Jak się nie karmi to gruczoły szybko tracą objętość i piersi stają się takie jakieś płaskie nad sutkami. Im dłużej karmiłam tym ładniejszy kształt pozostawał. Ćwiczenia będą niezbędne. Wracam do pracy.
  12. hej, Melduję, że u mnie i Kaliny wszytsko w porządku. Kalina zajada się ostatnio swoimi paluchami od stóp i to stereo. W jedną rękę jedna stopa w drugą druga i próbuje je zmieścić w buzi :D. Już zapomniałam jakie dzieci są śmieszne w tych swoich \"wielkich\" odkryciach. Ja dzisiaj sobie zrobiłam godzinę u kosmetyczki. Mikrodermabrazja + zestaw masek na twarz i dekolt i już buzia jak pupcia Kalinki. W poniedziałek idę na drenaż limfatyczny i może jakieś tam zabiegi. Muszę zacząć wracać do życia i do muzyki. Scena woła, z Belgii się odzywają czy już bym mogła do nich zajechać... ech... Muszę coś zrobić z nadmiarem skóry na brzuchu. Zawsze się tak ładnie wstępowała a teraz wyraźnie gorzej. Za stara już chyba byłam na ciążę :P, ale damy radę. Mam nadzieję, że coś mi pani kosmetolog zaproponuje. Tymczasem pora chyba wracać również do ćwiczeń :O co mnie raczej nie cieszy aż tak bardzo. Schudłam gwałtownie (a nie jak zwykle - powolnie) i ciało mam jakieś takie bleee płaskie. A tak poza tym to nie mam na co narzekać, bo ogólnie nie wyglądam na babę po czterech donoszonych ciążach :)
  13. hanio :) szczerze? yyyyy..... nie jest łatwo. Zaszłam w ciążę z Martyną zupełnie \"przypadkowo\". Absolutnie nie była planowana w tamtym okresie :). Kalendarzyk zawiódł zapewne przez to, że miałam wtedy studia na głowie i sporo stresu z egzaminami zerowymi, ale nie o tym chciałaś :P Sama ciąża, mając małego bąbla przy \"spódnicy\" to jeszcze nie jest takie straszne. Kobiety są bardzo silne. Jednak jak wraca się z noworodkiem do domu, w którym jest dwulatek... Ja miałam sporo szczęścia, bo Michalina była wyjątkowo spokojnym dwulatkiem. Zupełnie nie tym z \"mądrych\" książek - zbuntowanym, próbującym dominować itd. Ja robiłam wszystko, żeby Michasia czuła się potrzebna. Nie odganiałam jej od Martynki, bo \"za mała\", bo \"jej krzywdę zrobi\" itp. bzdury. Tłumaczyłam jej w czym może mi pomóc a w czym nie. Podawała mi pieluchy, kremy itd. Pchała wózek, choć ledwo do tej rączki sięgała. Miałam na tyle szczęście, że to był rok rozpoczęcia działalności gospodarczej i już nie musiałam pracować poza domem. To wiele ułatwiło. Wspominam ten czas jako bardzo, bardzo trudny dla mnie. Byłam ciągle zmęczona a przecież w tym samym roku najstarsza Alinka rozpoczęła naukę w szkole i doszła mi pomoc w jej nauce. Dzień miałam rozplanowany co do minuty. Np. nauka z Alinką od 13-stej do 14-stej, moja nauka od 22 do 24 lub 2 w nocy w zależności od tego ile trzeba było przyswoić wiedzy. Działałam jak robot. Niestety odbiło się to na mojej psychice, bo miałam stany depresyjne :O. Z natury jestem przekorą i wiesz co mnie w najtrudniejszych momentach motywowało? To, że niektórzy bliscy namawiali mnie do rzucenia studiów, bo \"na pewno nie podołam\". Wtedy jakby mi ktoś kopa w tyłek dawał. Nie było nic piekniejszego gdy mogłam powiedzieć \"zdałam zerówkę na 5\" karmiąc Martynę :P. Oczywiście byłam \"złą matką\" bo co drugi weekend jechałam na wykłady itd. a miałam zasadę, że nie opuszczam żadnych wykładów i żadnych ćwiczeń choćby były najnudniejsze na świecie. Dzięki temu nie miałam dużo do uczenia się do kolokwiów i egzaminów. Pamiętałam z wykładów i już. Nikogo nigdy nie zniechęcałam do różnicy dwóch lat między dziećmi. Sama mam siostrę dwa lata młodszą. Michasia z Martyną całkiem zgodnie się bawią, ale jakby różnia była większa to też by się razem bawiły. Wszystko zależy od tego ile mamy pracy na co dzień. Ja miałam za dużo na głowie a pomocy żadnej.
  14. hej, a mi się to siedzisko podoba. Szkoda, że nie ma już sensu zamawiać, bo zanim dojdzie przesyłka to mój skoczek zacznie wystarczać... Kalina siada już sama, jak ją wkładam na jej huśtawkę. Podnosi się i stara się utrzymywać w \"w miarę\" pionowej pozycji. Jednak najczęściej leci do przodu i gdyby nie pasy to by oparła buzię na stopach. Co do kręgosłupa i ewentualnej szkodliwości nadmiernego sadzania dzieci... z mojego doświadczenia powiem tylko tyle, że to dziecko reguluje czas, jaki chce spędzić w pozycji siedzącej. Jak tylko poczuje zmęczenie mięśni to daje temu donośny wyraz (np. marudząc czy płacząc). Oczywiscie lepiej nie dopuścić do płaczu i po prostu obserwować dziecko. Widać, w którym momencie zaczyna się męczyć. Tak poza tym to Kalina potrafi już zjeść cały słoiczek stałego pokarmu. Także teraz mamy 4 posiłki mleczne i 1 stały. Cieszy mnie to. Doba uregulowana żywieniowo. Zaraz jadę sobie do kina na nowego Bonda. Wprawdzie dla mnie Bond to Connery albo Moore, ale mąż lubi tez tego nowego aktora. :)
  15. tym razem o ząbkach? Ta \"przyjemność\" średnio zaczyna się to koło szóstego miesiąca życia, ale moja pierwsza córa miała pierwszy ząb w czwartym miesiącu życia! To źle gdy tak szybko wychodzą zęby. Kalina też trze pieluszką dziąsła, gryzaki wkłada prawie do gardła, wścieka się i ślini, ale to raczej jeszcze nie to. Dziąsła ma normalne, różowe i twarde bez oznak ząbkowania. Przy ząbkowaniu dziąsła mogą puchnąć, być zaczerwienione.... to widać po prostu, że ząbkuje. No i temperatura. Ona ma najnormalniejszą a przy ząbkowaniu to jednak jest trochę podwyższona. W każdym razie za ząbkowanie teraz podziękuję :P. Chyba uda mi się wyjechać w ferie do spa na kilka dni :). Mąż chce mi kupić taki \"urlop\" od małej, żebym zaczęła wracać \"do żywych\". Fakt, ciągle siedzę w domu i rzadko idę między ludzi. Ale jak tu uczestniczyć w życiu towarzyskim mając tyle na głowie? Dzisiaj nie spałam do 3:30 a wstawałam już o 7:00 rano. No niestety doba jest bardzo krótka, ale w ten weekend odespię i poleniuchuję. Tylko w sobotę jadę wytyczać tereny, na których wiosną posadzimy więcej lasu na naszej ziemi. Leśniczy już był i powiedział jak przygotować glebę. Tylko wytyczyć, zaorać i czekać na pierwsze oznaki wiosny. Las będzie mieszany, tak jak chciałam. Zresztą teren Doliny Wisły jest tak porośnięty. Części tej ziemi chyba nie będziemy nawet grodzić. Po prostu będzie więcej lasu dla zwierząt tam żyjących. Idę \"do roboty\". Trzeba komputerową pracę nadrobić.
  16. hej, widzę, że na topie posiłki stałe. Ja od około miesiąca przyzwyczajałam Kalinę do różnych warzyw i owoców. Dostawała łyżeczkę, dwie dziennie. Kalina uwielbia marchewkę, zupkę marchewkową z ryżem, wszelkie deserki je bez problemu, szpinak z ziemniakami też lubi. Jedyne co jej nie przypasowało ze słoiczków to brokuły. Poza tym wie już co to kleik ryżowy, kukurydziany (tego nie lubi) i sinlac, uwielbia kaszkę mleczną o smaku waniliowym. Wczoraj pierwszy raz zjadła cały słoiczek marchewki. Pozwoliłam jej. Nic złego się nie działo. Dzisiaj dostanie tylko deser na noc (z serii Przysmak na Dobranoc czy jakoś tak). Bardzo lubi dostawać jedzenie z łyżeczki. Kalina nie chce mi już jeść w nocy. Tylko herbatkę pije. Nie martwię się, bo rozwija się dobrze. Poza tym coś mnie bierze i jestem do niczego :O, ale nie mam czasu na chorowanie...
  17. hej, marczewa od razu zapytam czy podczas tego wygięcia maluszek reaguje normalnie? czy może nie ma kontaktu? Zapewne już Ci dano skierowanie do neurologa, najlepiej znajdź jakiegoś dziecięcego i nie czekaj na nic. Im szybsza będzie trafna diagnoza tym lepiej (a nie jakieś gdybanie pielęgniarek czy innych niewykwalifikowanych osób). Być może to jakaś jednorazowa \"przygoda\" i nigdy się już nie powtórzy. Oby tak właśnie było. Co do Kaliny to rośnie, stara się siedzieć choć woli stać trzymana za rączki (niestety ze mną sobie za dużo nie pobryka w ten sposób, za mała na to), gada jak najęta ze swoimi zabawkami... Kupiłam jej skoczka fisher price rainforest. Wkładam ją tam raz dziennie na jakieś 10 minut i jest wtedy wniebowzięta. Na dłużej niestety jeszcze nie może, bo nie siedzi na tyle pewnie, żeby obciążać kręgosłup. Już 2 tygodnie i 3 dni mam Mirenę. Ciągle mam jakieś plamienia, które są całkiem normalne na początku. Oby tak dalej, bo nie uśmiecha mi się branie doustnej antykoncepcji. Ogólnie to jestem dość zmęczona. Może nie psychicznie, ale fizycznie masakra. Ze zmęczenia mam napady bezsenności. Przysypiam na 2 godzinki i się budzę. Potem znowu przysypiam i znowu pobudka. Dzisiaj (heh... wczoraj) wstałam o 7 rano i sprzątałam dom, żeby się wymęczyć. Niestety.... nadal nie śpię a zrobiłam dzisiaj masę roboty domowej. Może będę niepopularna, nienormalna czy jakaś \"inna\", ale jak zwykle co roku nie byłam na grobach bliskich. Staram się odwiedzać groby moich nieżyjących przyjaciół w dni \"powszednie\" a pogadać z nimi mogę zawsze, bo często wspominam zmarłych tak jakby sobie tego życzyli: w pełni zdrowych, uśmiechniętych, zadowolonych z życia. Generalnie mój stosunek do śmierci jest bardzo przyjazny, bo to nic złego. Takie tam przemyślenia moje...
  18. Seiene urodziłam się w Bydgoszczy, wychowałam praktycznie w Świeciu, obecnie mieszkam w Sulnowie koło Świecia.
  19. Seiene i bardzo dobrze, że inwestujecie najpierw w siebie. Jeżeli nawet nie będzie się zarabiać wielkiej kasy od razu to człowiek ma satysfakcję, że pomimo obowiązków dał radę. Zresztą wszelka nauka uczy dyscypliny i człowiek nagle potrafi wygospodarować czas dla siebie, bo wie, że na wszystko jest odpowiednia pora. Mieć cel to połowa sukcesu. Potem tylko ułożyć plan działania, uzbroić się w cierpliwość i realizować wszystko według punktów. Wiecie jaką metodę oszczędzania miałam? Robiłam w excelu tabelę kosztów stałych naszej rodziny (wszelkie opłaty za mieszkanie, przedszkole itd.) a drugą tabelę z kosztami życia (jedzenie, odzież). Dochód pomniejszałam o koszty stałe i ewentualną kwotę do zaoszczędzenia a resztę dzieliłam na tyle dni, ile zostało do kolejnej wypłaty. Miałam wtedy dokładną kwotę, jaką mogę wydać dziennie. Jeżeli ją przekroczyłam to wiadomo, że kolejne dni były bez zakupów zbędnych. Niesamowite jak można sobie oszczędzić pieniądze tą metodą. Tylko jak coś zostawało to trzeba było się pilnować, żeby nie tego przeżreć tylko zainwestować. A moja Kalinka zdrowieje. Ma jeszcze katar, ale słychać, że wygrywa z wirusem. Rozwija się prawidłowo... Na nic nie muszę narzekać. Wczoraj wyskoczyłam z mężem do bydgoskiej opery na koncert Pejzaże bez... tym razem poświęcony był twórczości Grzesia Ciechowskiego. Koncert poprowadził Mann. Całkiem dobrze to wyszło. Kilku naszych czołowych artystów wykonywało utwory Republiki, Obywatela GC, Grzegorza z Ciechowa. Zdecydowanie najświetniejsze było wykonanie Kasi Nosowskiej z HEY. Zaśpiewała \"Telefony\". Jak zawsze bezkompromisowo. Wyszła, zrobiła COŚ i wyszła. Bez zbędnych dźwięków. Nie można też niczego zarzucić Grzesiowi Turnau, który też się pojawił na scenie. Ciekawie zaśpiewała Peszek, Groniec i Steczkowska. Generalnie koncert bardzo udany. Interpretacje ciekawe. Czuję powoli głód sceny, studia czy po prostu grywania u mnie z muzykami. ALE przetrwam głód, bo Kalinka ważniejsza. Nie będę jej zostawiać, żeby sobie pograć. Będę jej koncerty grać :P.
  20. hej, karenina to przedsiębiorstwo budowlane. Jak gdzieś na początku tego topiku pisałam, mamy kawał ziemi z budynkami firmy na terenie tutejszej, wielkiej fabryki (teraz MONDI a kiedyś słynnej Celulozy). Jednak ja mam swoje biuro w domu. Wygodnie, spokojnie i przede wszystkim jestem w dziećmi! Kiedyś, gdy pracowałam poza domem, nie były takie szczęśliwe. Teraz wiedzą, że zawsze jest mama jak coś się wydarzy w szkole czy coś. Mama załatwi to, mama pomoże w tamtym, mama nauczy itd. Mąż ma na głowie załatwianie robót, organizację pracy naszym kierownikom budowy i takie tam. Ja jestem od spraw personalnych. Niestety większość znajomych nazywa mnie kurą domową, bo przecież siedzę w domu i, uwaga : \"NIC NIE ROBIĘ\". Cóż to tam wielkiego bawienie się w prowadzenie firmy :O siedząc w domu. Cóż... wybaczam, bo nie wiedzą o czym mówią. Sama jestem pedagogiem (edukacja komputerowa to moja specjalizacja główna a resocjalizacja itp. rzeczy to moje hobby) i muzykiem. No dobra, mam też specjalizację z rachunkowości i finansów w przedsiębiorstwie (takie tam studium), jednak tym zajmuja się u mnie inni (NIENAWIDZĘ księgowości). Także budowa domu, projekty itp. sprawy są w zasięgu ręki. (choć sami nie budujemy domów tylko specjalizujemy się raczej w budownictwie przemysłowym, jakies tam wielkie fundamenty pod maszyny i różne inne). Mąż jest budowlańcem z uprawnieniami, więc jest też inspektorem nadzoru budowlanego na różnych budowach. Szczerze mówiąc inwestowaliśmy w naukę przez 10 lat naszego małżeństwa i opłaciło się. Potem wszelkie zyski inwestowaliśmy w firmę. Młodości nie mieliśmy żadnej, urlopu przez tamten okres żadnego, ja pracowałam jako najemny pracownik (asystentka-sekretarka) w austriackiej firmie. ALE teraz nadrabiamy wiele. Niczego nie żałujemy :). Największego kopa w życiu dawały i dają nam dzieci. To najlepszy motyw do cięższej pracy, bo wszystko to dla nich. A zrobimy wszystko, żeby miały lepszy start niż sami mieliśmy (tak jak dla nas zrobili to nasi rodzice). Nie jestem wyznawcą żadnej z religii dostępnych na tym świecie, ale coś jest w powiedzeniu, że \"każde dziecko wnosi do domu kolejny bochen chleba\". Tak często mówią ci prawdziwi katolicy. Uważam, że oprócz ciężkiej pracy, która owocuje, mieliśmy też bardzo dużo szczęścia. Nie zawsze sama ciężka praca daje takie efekty. Los był dla mnie łaskawy w tej kwestii. Mój nowy dom to będzie już rezydencja. Musi mieć co najmniej 4 sypialnie i dwie łazienki u góry, dwie sypialnie z łazienką na dole, poza tym salon, kuchnia i jadalnia. Konieczne są 2 budynki gospodarcze.... po prostu domisko dla wielkiej rodziny. Nie wiemy jak potoczą się losy naszych cór. W razie czego będą miały dach nad głową, bo każda swój pokój będzie u nas miała do końca życia. Teraz myślę nad kolejnymi studiami. Już raz próbowałam swoich sił w medycynie i poniosłam porażkę (biomedycyna laboratoryjna). Jednak zawsze mnie ciągnęło do tych tematów. Zrobiłam rozeznanie i mogłabym spróbować sił na ratownictwie medycznym, ale to takie tam marzenie i jeszcze nie cel. Na razie mam za dużo pracy. Może jak już Kalinka podrośnie to spróbuję. Dobra koniec monologów.
  21. hej, znowu jakiś czas mnie nie było, ale mam sporo pracy w domu i sporo pracy projektowej nad naszym kolejnym domem (widzę, że temat na topie)... Już zapomniałam ile to pracy. Zatrudniam architekta, bo w typowych projektach nie ma domu dla mojej rodziny :O! Wszystkie za małe. Czeka mnie sporo \"rozmów\" i muszę jakoś uzbroić się w cierpliwość (wprawdzie to dobry kumpel, ale nadal architekt :P). Wszelkie papierkowe sprawy typu pozwolenia pójdą raz dwa, bo w tym temacie mąż ma spore doświadczenie. Mam już warunki zabudowy na nasze \"pole\". Pięknie wygląda mój las teraz. Mieni się kolorami jesieni. Będę miała salon z widokiem na to... ale zanim do tego dojdzie to pewnie osiwieję. Plan ambitny: za 6 lat wprowadzka. To konieczne, żeby Kalina rozpoczęła naukę od razu w szkole najbliżej położonej. Wiem, że damy radę. Jest cel i muszę go osiągnąć bez dyskusji. Co do spirali... od włożenia jeszcze nie ustąpiło krwawienie (8 dni temu wkładałam). Wprawdzie lekarz mnie przed tym ostrzegał, ale wkurza mnie to. Na szczęście na razie nie mam żadnych objawów ubocznych takich jak bóle podbrzusza czy jakieś mdłości i migreny. Co do Kalinki to niestety starsze córy poradziły sobie z przeziębieniem a ona nie. Jest mocno zakatarzona i kaszle przez wydzielinę. Muszę ją oklepywać po \"kąpieli parowej\" codziennie rano. Podaję też wapń w syropie, żeby nie przeniosło się to wszystko na krtań (muszę uniknąć obrzęku). Męczy się biedna, ale damy radę. Mam nadzieję, że poradzimy sobie do końca października, bo 12 listopada trzecie szczepienia. Ostatecznie zrezygnowałam ze szczepienia przeciw rota i pneumokokom i meningokokom. Oczywiście w konsultacji z lekarzami. Jednak ich opinie na ten temat są podobne. Jeden z nich (też znajomy) sporo mi powiedział o skutkach ubocznych po szczepieniu na rotawirusy. Powiedział, że woli leczyć chorobę przez nie spowodowaną niż objawy uboczne, które nie muszą wyjść od razu... Nieważne. Dałam sobie spokój i najwyżej będę sobie pluć w twarz, bo miałam już recepty w kieszeni. Poza tym mój kuzyn zmarł na posocznicę wywołaną bodajże pneumokokami i teraz jest mi ciężko... Trochę sobie \"pogadałam\". Teraz do roboty. Mam masę pracy. Jestem teraz pedagog na pełny etat w domu i szef firmy. Doba trwa u mnie od 7:00 rano do 2:00 w nocy.
  22. hej, no u mnie waga już 3 kg niższa niż przed ciążą... Pierwszy raz po ciąży wróciłam do wagi i formy tak szybko. To pewnie ta niedokrwistość i ogólne zapracowanie. Dziewczyny nie ma co się intensywnie odchudzać i szaleć zaraz po ciąży. Pisałam już wcześniej, że ja ZAWSZE dawałam sobie rok. Ciąża zbyt nas osłabia. Kalinka zaczęła znowu jeść po tygodniu umiarkowanej głodówki. Chyba reguluje sobie karmienie. Zredukowała ilość karmień do 5 na dobę. Czyli wszystko w porządku. Zapomniałam już prawie jak to u takich brzdąców wszystko szybko się zmienia.
  23. Witam po "chwili" nieobecności. Dzisiaj byłam założyć wkładkę domaciczną (Mirena). Sam "zabieg" trwa krótko. Niestety mnie bardzo bolało, bo mam bardzo silne tyłozgięcie macicy, która zresztą wróciła do wielkości sprzed porodów :P. Lekarz zastanawiał się jak to możliwe po 4 porodach, bo nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby wieloródka miała tak małą macicę po takich przejściach, ale cóż... geny. Wracając do zabiegu to najpierw mnie dobrze zbadał (mimo, że 3 tygodnie temu miałam szczegółowe USG dopochwowe); następny etap to rozwarcie szyjki (bolesne u mnie - poczułam ukłucie); potem sprawdził jak przebiega "droga" do odpowiedniego miejsca (i tu ból troszkę przypominał rozwieranie się szyjki podczas porodu i miałam skurcze jakby porodowe, ale było to zdecydowanie znośniejsze); ostatni etap to założenie wkładki i ból podobny jak przy sprawdzaniu toru wkładania... W każdym razie dość dziwne było dla mnie to, że zaledwie 3 miesiące po porodzie moja szyjka była już tak mało.... plastyczna. Moja siostra miała zakładaną Mirenę rok po porodzie i nic jej nie bolało, bo, jak twierdził lekarz, to na tyle krótko po porodzie, że nie powinno boleć. Chyba jestem "inna" :O. Za miesiąc pierwsza kontropla, żeby sprawdzić położenie wkładki a potem kontrole co pół roku. Zdecydowałam się na szczepienie przeciw rakowi szyjki macicy. Biorę też moją najstarszą córę, bo lekarz powiedział, że od 12-stego roku życia można. Alina ma 14 lat i wolę już o to zadbać. Czekają nas trzy szczepienia: pierwsze za miesiąc, potem przypominające miesiąc po pierwszym i trzecie - utrwalające - 6 miesięcy po drugim. Koszty niemałe, bo 500zł za jedną szczepionkę, ale teściowa umierała na raka szyjki i myślę, że nikt nie powinien tak umierać. Co do Kaliny to mam dziwny problem. W ostatnią sobotę była u mnie impreza w ogrodzie. Standardowo kociołkowanie na ognichu. Mała była bardzo grzeczna. Wszyscy byli chętni do zabawiania jej itd.... Nie wiem czy ktoś jej nie "sprzedał" jakiegoś wirusa. Mała jest nadal wesoła, ale prawie nic nie chce jeść. Mleko od razu wypluwa. Jak robię jej kleik na mleku to je, ale pod warunkiem, że podaję jej go łyżeczką, bo chyba się wtedy dobrze bawi. W akcie desperacji kupiłam jej deserek w słoiczku (który podaje się po 4-tym miesiącu) i zjadła ładnie. ALE przecież nie mogę jej zaczą karmić słoiczkami z dnia na dzień. Czekam cierpliwie jak sytuacja się potoczy, bo mała ani nie traci na wadze, ani nie jest osłabiona. Bawi się jak zawsze. Mleko podaję jej przez sen, bo wtedy daje się nabrać. Jednak wypija go zdecydowanie za mało. Boję się, że ma jakiś "mlekowstręt" jak moja siostra :O. Oby nie, bo nie wyobrażam sobie tego. Cieszę się, że chociaż herbatkę pije chętnie, bo myślałam nawet, że może boli ją gardło, albo jakieś pleśniawki ma głębiej.... Jednak nic nie zdradza jakiegoś bólu przy ssaniu butli z herbatką czy smoczka...
  24. anqa kichaj na opinie typu "butelkowa gorsza". Różne są sytuacje w życiu i nie każda mama jest w stanie karmić piersią. Zresztą tylko głupcy oceniają matki przez pryzmat karmienia :O
  25. hej, melduję, że żyję. Kalina zdrowa. 30 września miała szczepienie i lekarka stwierdziła, że już przegoniła rówieśników w rozwoju. Taki miała smutny start a teraz próbuje siadać a na brzuchu to trzyma się na wyprostowanych rękach. Chyba by chciała już raczkować :P, ale nie ma tak dobrze. Jak lekarka ją próbowała posadzić z pozycji leżącej to mała wstała na wyprostowanych nogach. Kawał baby z niej będzie chyba, ale to za mężem, on też był bardzo silny i w czwartym miesiącu życia zaczął sztywno siedzieć. Powoli mogę wprowadzać kaszkę i inne pokarmy, które podaje się po ukończeniu 4-tego miesiąca. Kalina już od jakiegoś czasu daje znaki, że chce spróbować czegoś więcej, np. wodzi wzrokiem za każdym kęsem czegokolwiek co my zjadamy i ślini się na ten widok, wkłada wtedy do buzi rączkę lub coś, co akurat trzyma w rączce :P. U nas zapanowało przeziębienie. Mąż, Michasia i Martyna chore a ja, Alina i Kalina zdrowe :). Oby Kaliny nie dopadło... Któraś wspominała Sandrę, Ulkę czy Lili. Też jestem ciekawa co u nich. Sandra była w trudnej sytuacji. Chyba wylądowała w końcu w tym ośrodku dla samotnych mam. Mam nadzieję, że daje sobie radę.
×