Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

vat

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. > Reasumując. Jeśli pytasz, czy mam zamiar podejmować decyzje dotyczące różnych aspektów mojego charakteru, które chciałbym zmienić, odpowiem bez wahania: tak, oczywiście. Jeśli pytasz, czy mam zamiar podjąć tę jedną, konkretnę decyzję, której skutkiem byłaby zmiana mojego nastawienia do posiadania dzieci, nie umiem ani przed Tobą, ani przed sobą samodzielnie na to pytanie odpowiedzieć. Nie umiem, niewątpliwie oznacza w tym przypadku \"nie chcę się zmieniać\". Właściwie szkoda dalszych słów, bo popadłbym znów w zbędną i karkołomną retorykę. Będę próbował, nie dla siebie, dla kogoś. v
  2. > \"A Kartagina i tak musi być zniszczona\" Twoja reakcja przypomina mi bardzo podobną, tkwiącą we mnie, choć dotyczącą zupełnie innego typu ludzkich problemów. Rozumiem, nie neguję.
  3. > Zazwyczaj się staram najlepiej jak umiem. Bywało, że nie doceniałem znaczenia podejmowanych decyzji i wiele słów padło zbyt lekko, zbyt pochopnie. Czasem mam wrażenie, że trochę zbyt wcześnie zabrakło mi drogowskazów.
  4. > "to co piszesz, że masz do zaoferowania, to są cechy wazne u pracownika" Hehehe :) Jak przeczytałem raz jeszcze to, co wczoraj napisałem, to dostałem głupawki :D Gdy siedzę którąś - tam - godzinę w nocy próbując walczyć z oporną materią zlecenia, to się taki pracowity czuję, mówię Ci. Odarte z innych składowych wymienione cechy zapewne zaiste nie wystarczą do stworzenia uczuciowego związku (aczkolwiek zauważam, że niektórym to w zupełności i z górką wystarcza, by wejść w układ.) Lecz nie uważam też, żeby "nie miały większego zastosowania w związku". Akurat to brakujące 10% gratis doprowadza moim zdaniem do 100% rozkładu. Ale to rozważania na inny topic. Co do zrozumienia. Dlaczego napisałem, że zrozumienie to klucz do rozwiązania problemu. Dopóki czegoś nie zatrybię, męczy mnie, owszem, ale spycham to na skraj świadomości, no - chyba, że się zepchnąć nie da. Ale jeśli już poznam podstawy, załapię się na to olśniewająco - uświadamiające "A-haaa!", to uwiera mnie ono w dupę tak długo, dopóki czegoś z nim nie zrobię. Pojęcia nie mam, czemu przypomniała mi się świętej pamięci ciotunia nieboszczka, która, gdy byłem w podstawówce powtarzała za każdym razem: "O mój Boooże, jak ty możesz spokojnie grać w kapsle, jak masz tyle zadane, czegom ja doczekała" ;) Dobra, idę sobie, bo chyba się nie wyspałem. vat
  5. > Zdaje się, rozmijamy się z postami. Wiesz, co mnie zafascynowało? \"Zawsze jestem, gdy mnie potrzeba\". v
  6. > U licha, nie dość pawianów, dla niewydarzonych panów jeszcze kleszcze? zejdźdże ze mnie :) Na nikogo nie czyham, nie bawię się w kleszcza, gdyby to kobieta odeszła ode mnie, mówiąc, że jestem do niczego, a następnie związałaby się z innym facetem, ani myślałbym jej niepokoić po latach, choć walczyłbym pewnie na początku i próbował ją zrozumieć. Jak do tej pory, za każdym razem (sztuk dwa) gdy znajdowałem tzw. miłość swojego życia, okazywało się, że ja nie jestem miłością życia strony przeciwnej. Dwa razy tak samo było w drugą stronę, że się tak niezbyt wyszukanie wypowiem. Raz zerwałem wszelkie kontakty, raz pokaleczyłem. I zapewne kaleczę nadal, bo nie spaliłem mostów - a to zdaje się jest jedyna metoda. v
  7. > Hm :) Nie jest tożsama, to oczywiste, ale o ile wiem - wzajemnie się nie wyklucza... chyba, że zazwyczaj przekreślasz ludzi według z góry ustalonych wzorców. Trudno jest mi wypowiadać się o tym, co udało mi się, a czego nie udało się w sobie zmienić. Nie mnie to bowiem oceniać, tylko ludziom, którzy mnie otaczają. Jeśli mogłem od kogoś usłyszeć, że ma do mnie zaufanie, że wie, że może na mnie liczyć - to jest to dla mnie największa nagroda i jednocześnie najtrudniejszy ciężar do udźwignięcia. Lecz ciężar taki sprawia satysfakcję. Zadaniem tego typu wiwisekcji, zadaniem prowokacji wymierzonych w moje słabe strony czy to przez kogoś innego, czy przez siebie samego jest obnażenie ich prawdziwej natury. Zrozumienie, skąd się biorą. Zrozumienie zaś to chyba klucz do rozwiązania problemu, prawda? Czy się mylę? W końcu, to nie moja działka. Pisałaś, że przez długi okres czasu byłaś zafascynowana osobami w typie, który przedstawiłaś. Nie zdarzało Ci się wówczas mieć wrażenia błądzenia, nie czyniłaś sobie (kartce papieru lub innym ludziom) rozpaczliwych zwierzeń? Jeśli tak, to co z tych wynurzeń wynikało? Jakie miały zastosowanie praktyczne? Co mam do zaoferowania? Szczerość. Uczciwość. Pomimo większych lub mniejszych odchyłek od normy spowodowanych emocjami - pracowitość. Ćwiczę cierpliwość i opanowanie. Możliwe, że jestem głupi, ale nie tępy. Podobno bywam bardzo ciepły. Mam nieodparte wrażenie, że spakowałaś mnie do worka z \"przypadkami\", zaopatrzonego w chwytliwą i wystarczająco pejoratywnie brzmiącą plakietkę. W worku tym panuje wielka unifikacja, wszyscy zachowują się podobnie, używają identycznej retoryki, powodują się bardzo podobnymi impulsami. Z Twoich słów, popraw mnie, jeśli się mylę, wynika, że z worka tego wyjść się nie da, a poza tym, kto by się przejmował, żeby nawet jeśli ktoś się chce wygrzebać - podać mu łapę. Nie warto? Nieraz podawano mi łapę. Vat pamięta długo. > Da Bóg, a więcej takich rozmów nie przeprowadzę. pozdrawiam, vat
  8. Z potencjalnej możliwości pójścia na owo wrzosowisko nigdy nie korzystam. Próbuję wracać setki razy do swojej pierwszej miłości, lecz bądź to ze względu na moje - lub jej - tzw. \"zasady\" w uczuciu tym nie potrafimy odkryć spokoju i wzajemnej akceptacji. Nienawidzę teorii \"jestem jaki jestem\" i w miarę możliwości próbuję łatać i lutować to i owo, gdy ktoś mądrzejszy pokaże drogę. Moje zasady są twarde, lecz nie \"nienegocjowalne\". Ponieważ pomimo kilkukrotnych, nieudanych prób nie potrafię przełamać w sobie niechęci do posiadania potomstwa, zamknąłem się w dziupli samotności z wyboru. Niekiedy jeszcze próbuję ze sobą dyskutować, mając wrażenie, że życie przydarza mi się, gdy jestem zajęty robieniem całkiem innych rzeczy. Bez większego efektu. Czasem Ktoś powie \"Vat, masz prawo do swoich poglądów i swojego podejścia do świata\", myśląc \"pawiania nadwrażliwość podszyta egoizmem\". Chciałbym być człowiekiem, obok którego można wybudować dom. Tylko jaki to byłby dom bez dzieci? Zresztą, zbaczam chyba z dyskusji na boczne tory. Dzięki za możliwość pokombinowania nad samym sobą. pozdrawiam, vat
  9. Drżą mi palce, spociły się dłonie. Serce bije znacznie szybciej, niż zazwyczaj. Przełknąłem nerwowo ślinę próbując upozorować przed bezdusznym monitorem minę zupełnego niewiniątka. Ale on jednak zdaje się coś przeczuwać, skubany. Sadowię się wygodniej, głaszczę myśli wystraszone, gęsią skórkę smaruję kremem fałszywej błogości, działa niczym najnowsze osiągnięcia kosmetyki w dziedzinie antycellulitu. Czyli gówno daje. OKay. A zatem wszystko już o mnie wiadomo. O mnie, czy do mnie podobnych. O - jej: a zatem są podobni do mnie, całe mnóstwo... czasem miewałem wrażenie, że jestem taki niezwykły, odmienny i kolorowy. No proszę. Zwykła zakładka w szarym kajecie psychoterapeuty. W sumie - może to i dobrze. Lubię być odmieńcem, ale nie na siłę. Spokojnie. Od pewnego czasu opanowanie i wyciszenie w odpowiedzi na celny cios sprawia mi daleko większą satysfakcję niż pójście za prowokacyjnym głosem uczuć. Kłóci się to z moją wrodzoną niechęcią do metodycznego roztrząsania problemów, ale w mojej sytuacji potyczka z wirtuozką klasy Ciri nie przypominałaby tańca odblasków na wiedźmińskich mieczach. Przy Twoim talencie do niezwykle plastycznego malowania słowem, z każdego typu charakteru można zrobić potwora i na każdego znaleźć właściwą szufladę. Ale w tym wypadku... pozwolę sobie na małą reminiscencję. Zaledwie kilkanaście dni temu podczas rozmowy z pewną bardzo bliską mi osobą, w niezbyt może wyszukanych słowach tłumaczyłem jej błąd, jaki popełnia chcąc się ze mną związać: 23:19:59 Ja nie przeczę, że mam dość popieprzone doświadczenia 23:20:42 I jestem znacznie bardziej do przodu z tzw. \"wiekiem psychologicznym\" w porównaniu do wielu palancików, którzy próbują się właśnie brać za robotę, albo proszą dziewczyny, żeby wycierały im nosy i obcinały paznokcie. 23:20:44 Nie. 23:21:35 Ale nie zastąpie nimi prawdziwego, wspólnego życia z kobietą, wychowania dziecka i przejść związanych z WSPÓLNYM byciem. Plus kilka cech charakteru prawdziwego mężczyzny, których nie posiadam. 23:22:19 Dlatego, Kotek, ja jestem zabawką, fajną, zajebiście zaawansowaną zabawką ze skomplikowaną i dającą satysfakcję w rozgryzaniu instrukcją obsługi. 23:22:40 Ja, jako zabawka odwdzięczę Ci się wieloma rzeczami 23:23:28 Ale na wiele innych rzeczy musi przyjść swój czas. Możliwe, że nigdy nie nadejdzie i zabawką pozostanę. 23:23:39 Coraz mniej atrakcyjną wraz z upływem czasu. Zupełnie inaczej jednak mieć świadomość swoich wad, a zupełnie inaczej mieć je wypisane czarno na szarym. Niecierpliwie przewracam kartki z charakterystyką sprzętu; gdzieś musi być instrukcja i szczegóły techniczne, na pewno nie poprzestano na pięknym, lecz wymagającym subiektywnej oceny opisie. O! Jest. Jest krótki test, psychozabawa, moje małe Waterloo. Punkt numer jeden ominąłem. Z moją pierwszą miłością trudno mówić o burzy z piorunami, para szczeniaków, z których jeden uparcie łasi się i mizdrzy do drugiego. Mijają lata, nadchodzi ten upragniony pocałunek czy jakże piękne w swej naiwności słowo na literkę \"k\". Przy innych okazjach o miłości mówić już raczej trudno. Spłodzić można niezbyt interesującą książkę o trwaniu przy swoim pierwszym ideale i lęku przed innymi próbami. Punkt drugi. Fakt. Czwórka. Piątka. Cudownie. Jeden podpunkt pasuje jak ulał, jak skrojony na moją miarę. Wprawdzie faktu, iż nie chcę mieć dzieci nigdy nie tłumaczyłem smutnymi historiami z przeszłości, a własnym egoizmem, ale liczą się tylko efekta. Wypadkowa mojego zachowania leży na układzie współrzędnych gdzieś pomiędzy osią niskiej samooceny wynikającej niemal wyłącznie z przyczyn dogmatycznych, a osią przeciwną, wyznaczającą wiarę we własne możliwości i umiejętność zrekompensowania partnerce cierpienia przez moje dogmaty barwnym życiem, ciepłem, wiernością. Jak bardzo mylnie celuje druga oś, wiem od dawna, lecz to najbardziej ukochana z moich błędnych ścieżek. Wierzyłem, że można przeżyć dobre i ciekawe życie z drugą osobą nie wzbogacając związku o dzieci, nie włączając telewizora, na drągu i w przeciągu, niezależnie od warunków finansowych. W miłość wierzyłem. Wybrakowaną antyojcostwem, ale według mnie lepszą od niejednej, której byłem świadkiem. Od dawna wiem już, że się nie da. Że nie oszukam natury. Mam do wyboru: świadomą samotność przeplataną rzadkimi spotkaniami ze znajomymi, podczas których jestem niezrównanym kumplem do żartów i rozmów refleksyjnych o życiu, śmierci i robieniu jajecznicy nad ranem. Druga opcja: w jakiś sposób zrobić sobie mentalną lobotomię i wyciąć laserem owe drzwi, których nie potrafię otworzyć. OKay. Dość tego pseudogórnolotnego pieprzenia. Nie przespałem nocy przez ten wątek. Problem opisany głównie w otwierającym poście znany jest mi z autopsji od dłuższego czasu, lecz miałem wrażenie, że nie potrafiąc wygrać sam ze sobą już się z nim pogodziłem. Przy każdej próbie nawiązania przez kobiety jakiejś bliższej znajomości wystawiam pazury i w najlepszym wypadku kończę rozmowę cytatem w rodzaju \"ze mną można tylko iść na wrzosowisko / z nim będziesz szczęśliwsza\". Z potencjalnej możliwości pójścia na owo wrzosowisko nigdy nie korzystam. Próbuję wracać setki razy do swojej pierwszej miłości, lecz bądź to ze względu na moje - lub jej - tzw. \"zasady\" w uczuciu tym nie potrafimy odkryć spokoju i wzajemnej akceptacji. Nienawidzę teorii \"jestem jaki jestem\" i w miarę możliwości próbuję łatać i lutować to i owo, gdy ktoś mądrzejszy pokaże drogę. Moje zasady są twarde, lecz nie \"nienegocjowalne\". Ponieważ pomimo kilkukrotnych, nieudanych prób nie potrafię przełamać w sobie niechęci do posiadania potomstwa, zamknąłem się w dziupli samotności z wyboru. Niekiedy jeszcze próbuję ze sobą dyskutować, mając wrażenie, że życie przydarza mi się, gdy jestem zajęty robieniem całkiem innych rzeczy. Bez większego efektu. Czasem Ktoś powie \"Vat, masz prawo do swoich poglądów i swojego podejścia do świata\", myśląc \"pawiania nadwrażliwość podszyta egoizmem\". Chciałbym być człowiekiem, obok którego można wybudować dom. Tylko jaki to byłby dom bez dzieci? Zresztą, zbaczam chyba z dyskusji na boczne tory. Dzięki za możliwość pokombinowania nad samym sobą. pozdrawiam, vat
  10. vat

    Może się poznamy?

    Cześć młodzieży :) Jak się kawowo zrobiło, pachnąco i wręcz aromatycznie, że się tak wyszukanie wypowiem... Trav zapodał naprawdę bardzo dobry przepis, niestety nie posiadam takiego onego urządzenia, co wytwarza piankę. Przynajmniej, jeśli chodzi o wytwarzanie pianki z mleka :) Kłopot w tym, że ja uwielbiam kawę, a niestety picie jej mam niezbyt wskazane. Ratuję się jakimiś pseudowynalazkami w rodzaju ze trzy w jednym i ze dwa w drugim, które z kawą mają wspólny głównie kolor, a i to nie do końca. Pseudowynalazki owe stawiają moją ko... kuchnię w fatalnym świetle, co miała okazję zaobserwować Kai, krzywiąc się niemiłosiernie przy okazji spożywania siakiegoś nescafe. No, a potem - Travka u Kawki, nie, na odwrót... oj ;) Ale poprawię się, obiecuję :) Szam, moje wiedźmackie jestestwo z najwyższym szacunkiem pochyla się w ukłonie przyjmując pozdrowienia szamańskie i również pozdrawia serdecznie :D Bardzo chętnie zapoznam się z Twoim przepisem na psiejsko czarodziejską kawę, bo nawet najlepszym wiedźminom trafia się nadciśnienie, którego eliksiry nijakie zmóc nie mogą, lub jeno czasową ulgę przynoszą. A póki miecz ostry i błyszczący, pękać jeszcze się nie spieszę raczej :) Do takiej kawy pasują bardzo placki - pankracki, może ktosik ma przepis? :) I to będzie jednocześnie dobra odpowiedź na pytanie Kundelka, co jeszcze można zrobić z ziemniaków :) Ano nic. Pozdrawiam wszystkich, KaVat
  11. vat

    Może się poznamy?

    Średnio dobry duszek Vat musi sobie obrać ziemniaki na obiad :) O tempora, o mores :) Z tym moim nastawieniem do życia to jest tak, że ono nie jest zbyt optymistyczne, jeno najbardziej zagorzali optymiści nazwaliby mnie pesymizującym realistą ;) Nieważne. Robota czeka. Vat
×