Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

__o rany

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez __o rany

  1. Co do lekarza to najpierw poszłam do gina tego, do którego zawsze chodzę. Co do położnika, to słyszałam tyle peanów na cześć dr. Wieczorka z Łubinowej, że jak się potwierdzi na 100%, że jestem w ciąży, to chyba się do niego umówię... A Ty?
  2. Glammyx, Śląsk się zgłasza :) Pełna_Nadziei, biorę, choć mój gin uważa, że to tylko taka moda i nic to nie daje... Ale, mówi, jak pani ma być przez to spokojniejsza, to niech sobie pani bierze. :) To biorę jedną tabletkę rano. Za półtorej godziny idę na badanie krwi. :) Ciągle trzymam za was kciuki, Baby22 i reszta :)
  3. Cześć :) Mnie też gin powiedział, że przed 6 tygodniem nie może na 100% stwierdzić ciąży, ale zrobił mi usg i było widać \"zmianę macicy o wielkości 3,2 mm\" :) Jutro mam badanie krwi, jak sobie pomyślę, że może własnie przed chwilą pierwszy raz w życiu zobaczyłam moje dziecko, to mi się nogi trzęsą... Życzę wam wszystkim tego samego :)
  4. Baby22, jak to - za wcześnie? Ja zrobiłam wczoraj drugi test, dwie wyraźne kreski, jestem juz nastawiona na to, że w czerwcu rodzę i niech mi tylko gin spróbuje wmówić co innego... :) Powodzenia jutro na badaniu, kochana, ja dam znać dziś po 17, co powiedział mój gin. Pozdrawiam wszystkie staraczki, powodzenia!!
  5. Baby22, o której masz wizytę? :) Mycha, ne wiem, czy jak kupisz, to ją zmusisz do zrobienia testu, ale myślę, że będzie łatwiej, na zasadzie \"jak go już mam, to co się ma zmarnować\". Tylko, że jak ona nie chce być w ciąży, to bedzie się starała nie dopuszczać do siebie tej mysli jak najdłużej. U mnie śluz był gęsty i biały zaraz \"po\" :), teraz nie ma nic. Nie mogę się doczekać wizyty u gina, chociaż jestem pewna na 98%... Pozdrawiam was wszystkie! :)
  6. Baby 22, rób test! Ja miałam ostatnią @ 13, wiec spodziewałam się w sobotę, a test zrobiłam wczoraj. Najwyżej powtórzysz, ja powtarzam jutro rano... :)
  7. Cześć, Dziewczyny. Ja spokojnie czekałam na okres, tylko, że mnie bardzo piersi bolały. ale ponieważ lekarka wcześniej wysłała mnie na biopsję, myślałam, że to z nerwów. :) Głodna rano byłam, ale ja zawsze jestem głodna. :) Bardzo mnie bolało, jak na okres, niestety nie wytrzymałam i wzięłam dośc silną tabletkę przeciwbólową. Wczoraj zrobiłam test i wyszły dwie bardzo wyraźne kreseczki... Powtarzam test jutro rano, o 16 mam wizytę u ginekologa :) Trzymajcie kciuki!
  8. \"I jeszcze jedno na tym topiku kilka osób pisze że jak się jest w ciąży to się w domu siedzi a za chwile na innym ta sama osoba powie że ciąża nie jest chorobą i powinno ię pracować a nie wykorzystywać sytuację to taka moja uwaga\" To taka moja uwaga do twojej uwagi - problem w tym, że niestety wiele ciężarnych umiera właśnie wtedy, kiedy ma iśc do pracy albo postać w kolejce, ale świetnie się czują wtedy, kiedy lecą na zakupy, ploty z przyjaciółkami i wielogodzinne wypady do marketu. Nie chodzi o to, że ma się siedzieć w domu, jak się jest w ciąży. Ale jak ja w pierwszym zdaniu czytam, że ona ma ciążę zagrożoną, a wdrugim, że jest zmęczona nad pełnym wózkiem w markecie, albo w kolejce w ikei, to mnie krew zalewa.Z ciążą zagrożoną na zakupy się nie lata. I niestety, ale ciąża zagrożona to nie jest ból w pleckach, kochane ciężarne, tylko poważna sprawa, której nikomu nie zyczę.
  9. Artigiana, a propos tej przyzwoitości, o której piszesz - nie każdą chorobę, widać, a tych najcięższych najczęściej nie. Nie wiem więc, skąd ja mam wiedzieć, że ktoś jest chory np. na kręgosłup czy inne. I tu jest miejsce na UPRZEJMĄ interwencję choroby zainteresowanej. Poza tym, ja juz tu widziałam ciężarne, które najpierw się żaliły, że nikt im miejsca nie ustępuje, a potem nagle wychodziło na jaw, że tej ciąży po nich nie widać. To, co, mam każdej wchodzącej do tramwaju pytać, czy przypadkiem nie jest w ciąży? Poczytaj ten topik od początku, zrozumiesz, jakie tu przypadki sie przewijały. Dla przemyslenia całkiem świeża historia z gatunku \"Widziałam na własne oczy\". W zeszłą sobotę byłam w markecie. Stoję w normalnej kasie, obok też normalna kasa, w każdej chyba z pięc wózków. Do kasy obok podchodzi ciężarna z pełnym wózkiem i głośno mówi, żeby ja przepuścić. OK, ludzie się oglądają po sobie, ale wreszcie się wycofują z tymi wózkami z korytarzyka, ta wjezdza przed nich, jako następna o babce, która już część rzeczy zdązyła wyłozyc na tasmę i git. W tym momencie zza półek wychodzi mąz ciężarnej z jedną rzeczą w ręce, zaczyna wykładac na taśmę, a ona spokojnie wychodzi z marketu, pewnie do samochodu, albo na zakupy do pasażu. No, ludzie w kasie zadowoleni nie byli, bo - moje drogie - MĄŻ CIĘŻARNEJ TO SORRY, ALE W KASIE POSTAĆ MOŻE. Chyba, że się mylę...?
  10. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Moja też jest wiecznie chora i jeździ po lekarzach (usiłowałam kiedyś wytłumaczyć mężowi, że ona to robi dla swojej przyjemności, ale mit, że \"mamusia jest taka schorowana\" siedzi w nim zbyt silnie). Cieżko stwiedzić, co jej jest, ale jak tylko zaczyna się rozmowa o chorobach, zawsze słychac z jej strony, że ona ma gorzej, bo... :) Ostatnio głupio wpadła - zawsze mnie fascynował u niej ten paradoks, że ona niby taka chora, że bez mała po mieszkaniu się poruszać nie może, ale miała zrobić obiad, to CAŁE MIASTO zawsze schodziła, żeby DLA MNIE, niewdzięcznej cholery, znaleźć najładniejsze (I NAJTAŃSZE) produkty. Opowiadała, i opowiadała, jak to chodziła tu i tam, a jednocześnie narzekała, że jak stoi przy piecu, to ja nogi bolą, i nie może wysiedzieć w fotelu, tak ją bolą plecy. I ostatnio był niezły cyrk... Pojechała z nami w odwiedziny do jednej ciotki, po tej wizycie myśmy jeszcze mieli coś do załatwienia, ona miała się z nami spotkać dosłownie za rogiem. I jak tam podjechaliśmy, to ona do nas z wyrzutami (a teśc tresowany dzielnie jej sekunduje), że jak mogliśmy jej kazać iśc tak daleko, skoro ona nie może chodzić! A mój mąz jej na to - to mamo, jak ty chodzisz na te zakupy, co to podobno pół dnia z siatami biegasz po całym mieście - i nagle się zamknęła. I chwilowo nie musze wysłuchiwac, jak to ona się wybrała na wielka wyprawę, bez mała dwie godziny w jedną stronę, po świeżą kapustę do surówki... :D
  11. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    A tak bardziej na luzie - trucia psa tez bym nie zniosła. Może Twoja teściówka ma na coś uczulenie? To może za mocno... Ale myślę, że ciastko z dużą dozą środka na zaparcia możesz jej podać. :) Z życzeniem smacznego...
  12. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Joela - dziękuję za ten wpis, jesli uda Ci się wprowadzić to w życie, to zazdroszczę Twoim zięciom. :) Kioto - bardzo smutną historię napisałaś. Najczęściej, kiedy my, synowe, psioczymy na swoje teściówki, to choć czasem cięzko, umiemy to jednak obrócić w zart. Natomiast bardzo ciężko jest, kiedy teściówka krzywdzi dziecko. Wierzę, że nie dasz skrzywdzić swojej Mai (piękne imię, też bym tak chciała nazwać córeczkę, jesli bedę ją miała). I wierze, że jeśli teściówka posunie się zbyt daleko, a Twój chłopak nadal nie będzie reagował, będziesz wiedziała, kto w Twoim zyciu jest najwazniejszy... Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Maję. :)
  13. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Cześc Dziewczyny! Chwilka luzu, widze, że jedziesz po bandzie, ale masz rację! Ja nauczyłam się tego trochę wczesniej niz ty - pozwalałam, żeby teściowa marudziła mojemu mężowi do ucha, co jej się w życiu nie podoba i nie udaje, doszło do tego, że on po prostu nie miał siły tego słuchać. Jak miał tam iść, to się w nerwach po całym domu kręcił. Efekt jest taki, że on rzadziej tam chodzi, i tylko ze mną, a ona mniej marudzi, bo boi się, że on ją przestanie odwiedzać. I jest spokojniej.... Ostatnio teściowa wyskoczyła, z tekstem, że jakbyśmy sprzedali trzy mieszkania, któe razem do kupy mamy, to moglibyśmy wybudować sobie dom i mieszkać razem (tzn. my, jego i moi rodzice). Roześmiałam się na cały głos, chyba się obraziła, ale nie mogłam sie powstrzymać... :)
  14. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    "chcialby pamietac o waznycvh datach ale mu sie to glowy nie trzyma" Może napiszę trochę ostro, ale: nie bądź głupia. Po pierwsze, istnieje taka instytucja jak KALENDARZ, że od "przypominajkach" w telefonach komórkowych nie wspomnę - niestety, wymagają one minimum zaangażowania przy wpisaniu daty, a to, jak widać, już zbyt duży wysiłek dla chłoptasia. Po drugie, bądź pewna, że o urodzinach mamusi nie zapomniał nigdy.
  15. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Olka - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Czy muszę dodawać, że Twój facet się na \"wszystko, co najlepsze\" nie łapie? Olej go. Ile można...? Wiesz, mój mąz czasem się na mnie wydrze, czasem przeklnie, ja mu oddam, co jego i jest awanturka, po której miło się godzić. Za to zawsze pamięta o moich urodzinach. I szanuje mnie na tyle, żeby wiedzieć, że jestem ważniejsza niż fochy jego mamusi. Zastanów się, bo gołym okiem widac, że nie warto...
  16. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Olka, niestety - masz rację, on się raczej nie zmieni. A nawet gdyby on usiłował, to jego mamusia się nie zmieni i będziesz miała albo piekło na ziemi z jej stałą obecnością, albo piekło na ziemi bez niej, bo on zerwie stosunki, ale zawsze już będzie miał do ciebie pretensje. Po kolejnym wyskoku zostaw go. Ja bym go zostawiła już po tym numerze z wyjazdem za granicę - bo skoro marudzenie mamusi bardziej się dla niego liczy niż wasza przyszłośc, to dlaczego niby dla ciebie ta wasza przyszłośc ma się bardziej liczyć od twojej własnej. Teraz jest spokojnie, za chwilę się skończy. Ja bym na twoim miejscu skończyła przymykać oko.
  17. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Niestety, przez takie pier...loenie jak jędzowatej teściowej o tym, że teściowej należy się szacunek z definicji, potem są takie sytuacja, jak opisują chwilka luzu i chwilka żalu. Młoda kobieta zakłada swoją rodzinę i styka sie przy tym ze starsza kobietą. Okazuje jej szacunek, chce byc miła, cięzko jej odmówić stanowczo, kiedy \"mamusia chce tylko pomóc\". Dla faceta to oczywiście naturalnie, że mamusia wszystkim rządzi - było tak całe życie, jemu z tym wygodnie, a że żonę kocha nad życie, chce, żeby też było jej wygodnie. Czemu więc nie korzystać z pomocy mamusi? A potem nagle się okazuje, że mamusia wybiera kolory ścian i ma własny klucz do twojego mieszkania. Wszystko co robisz, jest źle, bo ona wie lepiej, a każda twoja uwaga to czarna niewdzięczność. Ja na szczęście moją teściową ustawiłam dosyć szybko, i teraz tylko okazjonalnie mi podskakuje... ciśnienie. :)
  18. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Że tak powiem - \"O rany!\" Chwilkaluzu, nie myślałam, że jesteś 12 lat po ślubie, bo objawy mi raczej wskazywały na 2-3 lata... Jak to jest możliwe, że po 12 latach twój mąz jada u mamusi??? Przecież to jest jakas piramidalna bzdura! A jak ty pójdziesz zjeść do swojej mamusi, to kto wasze dziecko nakarmi, co on chory jest na głowę??? Domu swojego nie ma? A najgorsze jest dla mnie to, że twoja teściowa wie doskonale co robi, i cieszy się tym, bo wieszczy twój rozwód - czyli wie, że jej działania przynoszą skutek. Masakra... Zmień zamek przy furtce, tak na początek. Górą chyba przełazić nie bedzie, żeby ci grzebac w ogrodzie...?
  19. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Wirka! Jak miło Cię widzieć! A coś takiego: \"Od tamtego czasu wiele u mnie się zmieniło - po rozstaniu z tamtym facetem wyszłam za mąż\" czyta się z największą przyjemnością... Gratulacje i życzenia dużo, dużo szczęścia! Pozdrawiam serdecznie! :-)
  20. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Stella, Chwilkaluzu - ja juz jestem po ślubie kilka lat, na początku nie było tak różowo. Dobrze, że męża da się wychować. :-) Stella, co do prania to ja pamiętam, jak nie mieliśmy pralki jeszcze i woziliśmy pranie do mojej i jego mamy na zmianę. Moja mama brała ciuchy, prała, suszyła i oddawała bez słowa komentarza. Teściowa po pierwsze, dzieliła na kupki - najpierw szło pranie synusia, a potem dopiero moje. Pranie synusia wracało wypachnione i wysuszone i nawet wyprasowane - moje zwinięte byle jak w reklamówkach i jeszcze wiglotne, bo ona nie miała czasu i musiała już wyjść. Efekt był taki, że raz mąż przyniósł te reklamówki do domu i stały kilka godzin, bo ja nie zauważyłam. Pranie po wyciągnięciu nadawało się tylko do... prania. Oczywiście, głównie moje ciuchy. O komentarzach na temat moich ubrań to nawet nie wspomnę. Było, minęło. Moja mama jest na emeryturze, ale ma mnóstwo zajęć - kwiatki przesadza, na zakupy chodzi i pięć razy dziennie, po drodze plotkując z sąsiadkami, ksiązki czyta, do koleżanek w odwiedziny jeździ, starszej ciotce pomaga. Moja teściowa całymi dniami siedzi przed tv, i marudzi na swój los. Biedny mój teśc, że musi tego słuchać. Dlaczego ona nie znajdzie sobie jakiegoś hobby? Wiecznie tylko narzeka, jak to ona dla innych się poświęca (czego zresztą efektów nie widać, bo z rodziny to jej raczej unikają) i jak to ona ogólnie cierpi. Wzięła by się za coś, a nie za nasze życie... Ech... :-D Pozdrawiam!
  21. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    A najlepiej jest, jak jest rodzinna impreza, i ja zapraszam do siebie teściów i rodziców. Coś tam przygotuję na słodko, i coś solidniejszego zawsze do zjedzenia, żeby się fajnie siedziało i gadało. Wszyscy jedzą, piją, uszy im sie trzęsą (łącznie z teściem, na którego lecą gromy z oczu ukochanej małżonki), a ona siedzi przy stole nad pustym talerzem, patrzy na to jedzenie, jakby tam zamiast niego za przeproszeniem g..wno leżało, i zbolałym tonem tłumaczy, że ma chory żołądek. Ale jak do niej idziemy, to mięcho wieprzowe i kluchy ociekające tłuszczem wsuwa, aż miło... :-)
  22. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Moja mama w kuchni ma dwie lewe ręce. :-) Ale ja, jak tam jade, to zawsze zawioze jej kawałek ciasta, zwłaszcza, że ojciec bardzo lubi. Ona mi za to daje jakis drobny prezent. Zresztą wiem, że ciasto zjedzą ze smakiem. A moja teściowa uważa, że jej i tylko jej jedzenie jest najlepsze. Chyba żyje w przeświadczeniu, że jak nie przyjdziemy do niej w niedzielę na tłusty obiad, to przymieramy głodem. Co jest bzdurą, bo nie dośc, że ja gotuję wg mojego męza całkiem nieźle, to jeszcze na dodatek on też sobie dobrze radzi. I bardzo lubimy sobie pichcić razem. No, ale wszechwiedzącej nie przetłumaczysz. Mówię jej, że jej jedzenia nam nie trzeba, bo mamy, to nie, ona i tak zrobi, a potem się obraża, że nie bierzemy. Mogłabym być wygodna i wszystko od niej brać, tylko że raz, że lubię sobie zrobić sama, a dwa, że nie lubię jej wiecznie za wszystko dziękowac, bo ona potrafi mi jeden obiad dwa tygodnie wypominać, albo i dłużej przy byle okazji...
  23. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Dlaczego nieładnie? Przecież ona ode mnie też nie wzięła. To jest całkiem proste - wg niej święta bez jej makowców czy innych tłustych mazurków to nie są święta - ok, ale to jest jej sprawa i jej opinia. Jak byliśmy tam przed swiętami, to wyskoczyła do mnie z tekstem, że \"Musimy się dogadać, co robimy na święta\". I ja jej odpowiedziałam, że nie widzę potrzeby ustalania, co kto robi, bo każdy robi dla siebie. Powiedziałam to jasno i wyraźnie, a że do niej nie dociera, to jej problem. Dlaczego ja mam brac od niej ciasto, kłaniać się w podzięce do ziemi i chwalić je pod niebo, skoro ona mojego nawet nie tknie? I po co je mam brać, skoro zrobiłam sobie sama, tak jak lubię, i w takiej ilości, że mi wystarczy? Zresztą, sprawa nie dotyczy tylko świąt. Zapytała nas w tygodniu, czy przyjdziemy na obiad w niedzielę. Powiedziałam, że nie, bo mamy inne plany. W niedzielę rano sms - \"jak macie ochote na obiad, to zapraszamy\". Ona jest głucha, czy niekumata? Odpisaliśmy, że nie skorzystamy, mamy inne plany. To zadzwoniła, czy dać na obiad na poniedziałek. Dlaczego nie potrafi po prostu zrobić obiadu na dwie osoby i dać nam spokój? Ano dlatego, że jak dzisiaj nam ten obiad przyniesie, to znowu będę musiała się kłaniać, i dziękować i wychwalać, jaką to ja mam dobrą teściową. A ja tego nie chcę, bo obiad sama sobie umiem zrobić - i dla mnie smaczniejszy jest nawet. I co w tym złego?
  24. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Stellla, ja cię doskonale rozumiem, taka pomoc teściowej, za którą trzeba dziękowac aż do zerzygania, rzeczywiście bokiem wychodzi. Mnie tylko raz teściowa usiłowała posprzątać kiedyś, ale tak po niej pojechałam, że tylko od czasu do czasu jej się przypomina, że np. mogłaby nam umyc okna. I wtedy ja jej mówię, że sobie poradzę, a jak sobie przestanę radzić, to kogoś wynajmę i mu zapłacę. Na szczęście mój mąz jest tak wyczulony na te sprawy, że z definicji odrzuca każdą jej propozycję pomocy - dzięki temu miałam spokojne święta, a ona została z trzema ciastami, bo myślała, że my wszystko od niej wezmiemy. No cóż, pech, mileliśmy swoje... Mój mąz też mi tak opowiadał kiedyś, że ona ma dużo czasu, że on jest jej jedynakiem, że ona chce pomagać, że to z troski i td., ale go usadziłam, powiedziałam, że jej nadmiar czasu mnie nie interesuje, niech sobie kupi psa albo znajdzie hobby, ja się do mojego domu mieszać nie pozwolę. I przyjął do wiadomości... Powodzenia. :-)
  25. __o rany

    TEŚCIOSTWO

    Na to ostatnie pytanie to niestety tylko ono może sobie odpowiedzieć. Nie wiem, co ci poradzić, bo dziecko zawsze w takich sytuacjach komplikuje sprawę... Masz niestety do wyboru albo pogodzić się z sytuacją albo definitywnie ja zakończyć, nie ma sensu się szarpać. Albo uznajesz, że trudno, tak juz musi być, nie jesteś w stanie tego zmienić, ale związek wart jest tego, żeby to jakoś znosić, albo uznajesz, że nie masz już do tego siły i wolisz sama wychowywać dziecko niż się męczyć. Trudno to ocenić po jednym twoim poście i trudno ci doradzać. Ja ze swojej strony trochę na wesoło. Byliśmy w czwartek u teściów, ona zadzwoniła do mojego męża, że zaprasza na obiad, robi to i to. Wchodzimy tam, ona rzuca jedzenie na stół z komentarzem do mnie: \"Widzisz, jaka ja jestem dla ciebie dobra, tak gotuję, żeby tobie smakowało, a życzeń na dzień teściowej wczoraj od ciebie nie dostałam.\" Powiedziałam jej, że myslałam, że gotuje dla nas, a nie dla mnie, a dzien teściowej uważam za głupie wydumane święto. Obraziła się, naturalnie... :-)
×