

__o rany
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez __o rany
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
Nie zginie, tylko nie wiem, gdzie się wszystkie Synowe i Teściowe podziały... Co u Was słychać? Oj..., Patrycja, Zołza, Wirka i reszta...?
-
Niunia, tylko spokój... :-D Puszczaj te gadki mimo uszu, dopóki nie sfinalizują sprawy :P A potem się mozesz cudnie odegrać, w ich obecności robiac długie wywody o ofertach kupna - kto, za ile, jak w nich przebieracie... Tylko uważaj, żeby teścia nie wywieźli :P Dymek - ja przeczytałam... Dzięki za podzielenie się swoją historią, szkoda, że tak późno ta awantura i że w ogóle do niej doszło... ale dzięki takim doświadczeniom młode synowe wiedzą, że upierdliwe teściowe trzeba od początku trzymać krótko. :-) Nie dajemy się i trzymamy się... razem. :-) Pozdrawiam!
-
Zołza - jeszcze słówko do Ciebie. Wiesz, ja Ci sie dziwię. W małżeństwie się synowi nie ułożyło, synowa - jak widać - bardziej zasługuje na miano zołzy niż Ty, a Ty zamiast wspierać swoje dziecko, to jej się do tyłka pchasz. Dziewczyna zachowuje się jak rozkapryszona księzniczka - z Twoich postów wnosze, że jest po prostu nieznośna, a Ty dalej swoje. Zamiast jej dac po nosie, czegoś w ten sposób nauczyć, to Ty jeszcze na swojego syna naskakujesz. Z tego, z co piszesz, jemu nie jest łatwo, za to po synowej rozpad małżeństwa spłynął jak po kaczce. Nie uważasz, że ona się zachowuje nie w porządku, a nie Twój syn? Ja bym na Twoim miejscu - jesli nie chcesz zrobić tak, jak radzi Ci rozsądnie Patrycja, to znaczy zdystansować się trochę, zanim młodzi swoich spraw nie załatwią między sobą - zajęła się bardziej synem i jego kontaktami z jego dzieckiem, a nie tym, żeby synowej pomagać, tym bardziej, że ona tej pomocy albo nie potrzebuje, albo nie chce, skoro tak się zachowuje wobec Ciebie. Pozdrawiam!
-
Cześć! Ja mam dobry humor, bo udało mi się wymigac od niedzieli u teściowej. Przychodzi czas rozliczeń, ona by pewnie chciała na tym łapę położyć, od razu by wiedziała, ile zwrotu dostaniemy, lubi takie rzeczy wiedzieć, wiadomo. Już mi mąz głowę truje, czy mamy fakturę za to, a za to - przecież wiem, że to nie on pyta, tylko ona jemu du...ę zawraca. Ja sobie z rozliczeniami poradzę sama i jej pseudopomocy nie potrzebuję, zwłaszcza, że robiłam to też zawodowo. I nie idziemy na obiadek... A rozliczenia zrobię w weekend i zaraz wyślę. ;-) Spokojnego odpoczynku życzę!
-
Święęęęęęęęta... O rany :-D Ja nawet o tym jeszcze nie myślałam, ale pamiętam, jak to było w zeszłym roku - teściowie jeszcze wtedy mieszkali z nami i przeszłam przez koszmar... Dla mnie Wielkanoc zawsze była takim świętem pomniejszym, wiem, że niewłaściwie, bo w zasadzie jest wazniejsza od Bozego Narodzenia, ale chodzi mi o atmosferę w domu i te całe przygotowania. U nas w sumie całe swięta to były jakieś takie porządki (bardziej w sumie wiosenne), świecenie jajek i to jedno ważne, odświętne śniadanie. Natomiast teściowa w zeszłym roku odstawiła taki cyrk (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to norma), że obserwowałam to ze zdumieniem. My z mężem w pracy, a ona do nas od progu z rykiem, że nic w domu nie robimy, nic nie pomagamy, i ona musi się sama męczyć. bo ona do nocy piecze ciasta i pasztety, a my to potem zjemy z ciągu chwili. Powiedziałam męzowi, że nie tknę niczego z tego, co ona przygotuje, niech jej to zgnije, skoro nam tego tak nie życzy, i trochę ją ustawił. To było tylko takie ciche marudzenie, że ja nic nie robię, a ona się męczy i gadki \"w przyszłym roku ty dla nas robisz wielkanoc\". Wiedziałam już, że się wyprowadzamy, więc powiedziałąm jej, że zrobię w swoim domu, a ona w swoim. Oczywiście wielka obraza... A najśmieszniejsze jest to, że na początku chciałam jej w tym wszystkim pomagać, nauczyć się czegoś. Tylko, że ona tej pomocy wymagała w nocy, bo jej się najlepiej w nocy piecze. I jakoś do niej nie docierało, że ja pracuję za dnia... Sama jestem ciekawa, jak to będzie w tym roku ;-)
-
Witajcie. Najpierw ogólnie - masz rację, vikii, zaczyna się obrażanie... Nieładnie. Ale to można ignorować. Natomiast denerwuje mnie hasło typu \"A jakie wy jesteście, jako synowe...?\" Odpowiadam po raz setny - jestem taką synową, jaką mnie zrobiła moja teściowa. Jestem złośliwa, czasem wredna, potrafię dopiec i odegrać się. Po prostu trzeba było nie zaczynać takiej głupiej wojny... Ale jak się usiłuje wymusić na osobie z zewnątrz postawe praktykowaną w rodzinie od 30 lat (ja jestem najmądrzejsza i najpiękniejsza, wszyscy mnie słuchajcie i podziwiajcie) to trzeba się liczyć z porażką. Na szacunek i uczucie trzeba sobie umiec zapracować. Samo nie przychodzi, a na pewno nie można go wymagać zaraz na starcie, od ręki. tyle mam na ten temat do powiedzenia. Oj..., Wirka, Zołza, Patrycja i reszta - co u Was słychać?
-
O rany, ale się porobiło... :-D Cześć Wam wszystkim! Najpierw lżej - AntyTeściowa - przeciez to norma... Patrycja - u mnie to samo, znowu mąż podjął decyzję z mamusią, beze mnie, i była awantura trzydniowa... Przeprosił, ale ręce mi opadają... Ileż można powtarzać jedno i to samo... Teraz poważniej - Zołza62. Słuchaj, nie zmusisz syna, żeby wrócił do żony. Powiedz mi, czy oni wzięli w końcu ten kredyt? Mam nadzieję, że nie. Co do syna - na razie spotykaj się z nim, wspieraj, może zaaranżuj spotkanie z wnuczką u Ciebie. ale tematu żony w ogóle nie poruszaj. Na razie skup się na tym, żeby go zatrzymać w kraju, przecież on tu ma dobra pracę, po co ma wyjeżdżać. Niech ochłonie trochę, to dopiero trzy tygodnie. Co do synowej, nie jesteś jej matką (czy ona jest sierotą?), wiem, że robisz to dla wnuczki, ale synowa musi nauczyć się tego, że nie wszystko w życiu będzie po jej myśli. Jesli nie zacznie przywozić wnuczki do Ciebie, powiedz jej, że będziesz przyjeżdżać np. dwa razy w tygodniu, a nie codziennie. Niech się jej mamusia w pomocy tez udziela. Wiem, że jest trudno, trzymaj się! Pozdrawiam
-
Klotka, niestety, nie zawsze działa. Moja teściowa jest taką megalomanką, że nigdy jej nie znudzi rozmawianie wyłącznie o niej. co nie przeszkadza jej zaraz po naszej wizycie u niej, spedzonej całkowicie na roztrząsaniu wielkiego problemu pt. czy stolik zostawić w tym miejscu, gdzie jest, czy przesunąć go pod okno, zadzwonić do mojego męża i inwigilować go bezczelnie w każdym dotyczącym nas temacie. I wtedy dopiero jest zaspokojona, bo całą wizytę poświęciliśmy jej, a ona i tak wie, co mamy na obiad i moze nam uświadomić, że ona ma lepsze. :-(
-
Cześć wszystkim! :-D Patrycja, jeśli chodzi o te wizyty. Ja, kiedy byłam bardzo zła na teściową i źle na mnie działał nawet sygnał telefonu od niej (dalej tak mam, że źle działa, ale już nieco lżej :P ), to też mówiłam mężowi, że to jest jego matka i ja nie mam prawa mu zakazywać się z nią widywać. I zawsze mu mówiłam - ja nie pójdę, bo nie chcę jej oglądać, ale ty idź, odwiedź ich, żeby potem nie było, że cię od rodziców odciągam. I wiesz, co się stało? Po dwóch takich samotnych wizytach mój mąz powiedział mi, że sam tam chodził nie będzie. On już się przyzwyczaił do tego spokoju, który ma w domu i ciągłe narzekania mamusi bardzo go denerwują, tym bardziej, że mamusia nierzadko narzeka na mnie. I powiedział mi - nie puszczaj mnie samego do niej. możemy chodzić rzadziej, ale nie bedę tam chodził sam. Jesteś moją żoną, chcę cię mieć przy sobie. Tak się to skończyło. W tej chwili ja - chcę tego, czy nie - reguluję niejako jego stosunki z matką. Bo wiem, że jak powiem - nie idę, nie chcę, to on sam też nie pójdzie. W niedzielę ide na obiad - już mną trzepie na samą myśl, ale postaram się jakoś przetrwać... ;-) Bojąca się - mało napisałaś o tym, co się stało... Jesli naprawde chcecie wyjechać, to wyjedźcie, przecież rodzina teściowej zostaje, mówisz, że ma dwie siostry...
-
Patrycja, cześć! :-) Niestety, muszę uciekać, ale pamietam, że pytasz i odpowiem Ci jutro, bo też miałam podobną sytuację. Trzymajcie się, Synowe! Pozdrawiam Was
-
Cześć, Oj...! Cicho, bo cicho naprawdę. :-) Ja ma totalną izolację cały tyzień i dopiero dziś będę musiała trochę pocierpieć, bo idziemy na obiadek. Na szczęście na krótko. Oczywiście, mamusia kochana już dzwoniła do synka, co dobrego by zjadł, on zapytał mnie, ja powiedziałam, że mam ochotę na naleśniki, a ona dalej do niego, co on by zjadł. I zdziwiła się z leksza, jak stanęło na naleśnikach. :-) Przeżyłam też chwile grozy, bo mąż miał taki koncept, żeby wziąć urlop i porobić kilka rzeczy w mieszkaniu. I już oczyma duszy widziałam mamusię, która mu na tym naszym mieszkaniu pomaga, deski trzyma, herbatkę robi i decyduje, gdzie mają być kontakty, ale na szczęście musiał z tego wolnego zrezygnować. I dobrze, jak mu to znowu przyjdzie do głowy to wezmę urlop razem z nim... :P
-
Wirka, z całego serca życzę Ci, żeby zostało, jak jest... Czarno to co prawda widzę, biorąc pod uwagę jego wieloletnie do mamusi przywiązanie, ale mam wielką nadzieję, że się mylę... Wszystkiego najlepszego :-D
-
U nas było to samo... Przeprowadzaliśmy się, moi rodzice dali nam pieniądze na dwa pokoje, a teściowa zaprosiła nas do siebie i zaczęła wyciągać z szaf stare ręczniki, śmierdzące kulkami na mole i firany... Jak jej powiedziałam, że ręczniki już mamy, a firna nie będziemy wieszać, to była obraza stulecia... W ten weekend też zaliczyliśmy awanturę, na szczęście krótką - teściowa zrobiła nam nalot w mieszkaniu w najmniej odpowiednim momencie i zaczęła się czepiać o to, jak kuchnia wygląda - ja po zrobieniu obiadu nie mam rzucam się od razu sprzątać, bo najpierw chcę go zjeść, zresztą, co ją obchodzi, kiedy sprzątamy. Powiedziała słowo za dużo, ja jej odpowiedziałam i wymiotło ją na zewnątrz... Będzie pełen obrazy i urazy tydzień. ;-) Wirka, co słychać? Mam nadzieję, że się odezwiesz... Trzymajcie się ciepło w te mrozy!
-
Nie martw się, Wirka, wszystko będzie dobrze :-) Cokolwiek będzie... choć szanse na to, że oni się zmienią po jednej awanturze, są nikle. Odezwij się w poniedziałek... :-) Udanego weekendu!
-
Jak to śpiewa Doda - \"..świat nie jest zły...\" :-D Chyba rzeczywiście nie jest tak tragicznie, skoro na tym świecie znalazły się chociaż dwie normalne teściowe - Zołza62 i Teściowa. Pozdrawiam Was serdecznie, Moje Panie - I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś - mam nadzieję, że do zobaczenia jutro!
-
Patrycja, jak teściowa Cię niczym nie obdarowuje, to się możesz tylko cieszyć. Jak Ci zacznie wtryniać swoje stare graty, z którymi nie będziesz miała co zrobić, na siłę, bo ona jest dla Ciebie taka dobra i tak się poświęca dla Ciebie, a potem Ci jeszcze za te stosy śmieci każe być wdzieczną aż do zerzygania (przepraszam za słowo), to wtedy pogadamy.
-
Do Teściowej: widzisz, ja mam to samo, jak Ty miałaś. Ciągle wysłuchuję, ile to mamusia dla nas zrobiła, jak ona się dla nas poświeca, głównie chodzi o stronę materialną. Ale ja WIEM,że miesięcznie wypływają mi z kasy w stronę tamtego domu pieniądze. miesiac w miesiąc, regularne kwoty. Moja mama też nam pomaga, porównywalnie, ale nie żąda w zamian nic i nie stęka, jak to jej się ciężko żyje... I co zrobić...?
-
Witam Was wszystkie, dawno mnie nie bylo. :-) U mnie na razie spokój, ja sobie prowadze taką wojnę podjazdową, która generalnie wygrywam, choć teściowa nie szczędzi mi różnych szpil... Na przykład wczoraj - pojechaliśmy do nich (to szpila z mojej strony :P ) pokazać, jakie ciuchy mu kupiłam (wreszcie zaczął wyglądac jak 30-letni facet, a nie wyrośnięty dzieciak). Przełknęła to z trudem i odwracając się do mnie plecami mówi do niego - pamietasz, że w weekend jest dzień babci, pojedziemy tam razem (do jej mamy), do ciebie to mówię, nie do was. Na szczęscie mój mąż powiedział jej, że pamięta, i będziemy jeździć razem do obu babć. :-) Wirka, to nie są małe problemy, które masz, i wcale nie dramatyzujesz. Postaw sprawę jasno - jego mamusia nie będzie Wam mieszała w mieszkaniu, nie będzie za nic płaciła i nic organizowała. Po pierwsze, to Wy (czyli Ty i On) decydujecie o tym, co i jak, po drugie, wdzięczności się bedzie potem mamusia domagała wiecznie... Sama wiem, jak to jest. Co do klopsików i sałatek... Biorąc pod uwagę to, jak masz w domu, to szczerze powiedziwaszy, ja na Twoim miejscu wyrwałabym mu to z ręki i zaniosła z powrotem. Niech będzie afera, co Cię to obchodzi? Tym lepiej dla Ciebie, jeśli stanie przeciwko Tobie za swoją mamusią, zmień zamki w drzwiach i koniec. :-D Powodzenia!
-
Zołza - o Twojej synowej fatalnie świadczy przede wszystkim to, że widząc w Tobie wroga, wyładowuje się na Twoim synu (tak wnoszę z podniesionego tonu i reakcji). Ja mojej teściowej nie znoszę, ale w moim mężu szukam oparcia, a jeśli on broni swojej mamy - bywa i tak - to się zamykam i myślę, czemu on jej broni, może to coś po mojej stronie. Jak wymyślę, że jednak nie, to idę do niego i nadal rozmawiamy. Ale rozmawiamy, nie kłócimy się... Nie wyobrażam sobie pokłocić się z nim o nią, a potem wydzwaniać do niej, że mam jej dość. Naprawdę zachowanie rozkapryszonego przedszkolaka. Wiem, że się martwisz o syna... Ale na razie nic nie rób, bo możesz tylko pogorszyć sytuację - sama wiesz. Jeśli ona jest na Ciebie taka wściekła, to Twój telefon do syna na pewno nie pomoże... Trzymaj się ciepło. I pisz, co się dzieje. Pozdrawiam serdecznie
-
kraksa - napisałam, że jeśli problemem są WYŁĄCZNIE pieniądze, to można tak postawić sprawę. Jesli ta druga strona stosuje taktykę wypominania, to jest to problem większy niż brak pieniędzy po stronie drugiej i moje rady nie mają tu zastosowania. :-) Ty musisz po prostu twardo powiedziec, że wesela nie chcesz, bo Cię to nie bawi. I już. Koniec dyskusji. Zołza62 - witaj! :-) Co do rozmawiania z teściową - próbowałam już wielu rzeczy, między innymi właśnie szukania u niej rady (choćby dla zasady). Uwierz mi, ona każdą rozmowę potrafi zmienić w swój hymn pochwalny. Kiedy ją o coś pytam, rozmowę zaczyna albo od \"Nie, bo ja...\" albo \"Ja...\". I dziesieć minut o tym, jaka ona jest super i jak to proponowane przez nią rozwiązania są jedynie słuszne. Miałam tak z fryzura do slubu. Nie miałam koncepcji, jak się uczesać, więc zapytałam ja o radę. Zaczęła mi na mnie rózne wersje pokazywać, wreszcie mnie uczesala w koszmarny zawijas, cała głowa mnie bolała, tak mną szarpała. nie za bardzo mi się to, co zrobiła, podobało. Poszłam do fryzjerki i poprosiłam o fryzurę próbną, zrobiła mi elegancki, mały koczek i na to się zdecydowałam. Teściowa była bardzo obrazona, ze nie posłuchałam jej, cały czas mi mówiła, że nie wyglądam źle, ale to, co zrobiła ona, byłoby lepsze. dlatego wolę nie ryzykowac ponownie... Co do telefonów - bardzo nieciekawa sytuacja, widać, że młodzi mają problemu pomiędzy soba i bardzo niedobrze, że wciągają w to Ciebie. Zakładam, że synowi nie jest dobrze z tym, jak synowa Cię traktuje i coś na ten temat w domu powiedział - stąd awantura. synowa postąpiła po szczeniacku, dzwoniąc do Ciebie, podczas gdy Ty nie znasz sprawy i pewnie nie poznasz. Na razie się tym nie przejmuj, przynajmniej nie za bardzo, i nie reaguj. Moze rozwiażą to między sobą. Dobrze, że wyjeżdżasz, będziesz mogła zająć myśli czymś innym... :-) Pozdrawiam!
-
Witam! :-) Jeszcze nie synowa - z tym weselem rzeczywiście nieciekawie... Bo gdybyście po prostu nie mieli pieniedzy, to można powiedzieć - niech je mama sfinansuje. Ja tak urządziłam moją mamę. Chciała i chciała, my nie, to jej powiedziałam - musisz za nie zapłacić. I zapłaciła za całe wesele, za moich i męża gości. Bo taką miała zachciankę, żeby wesele było. (Dlatego pisałam, że jest różnica, czy nie chcecie, czy nie macie pieniędzy... Bo jak po prostu nie chcecie, to zawsze jest ryzyko, że któraś strona postanowi się na nie szarpnąć i nagle brakuje Wam argumentów :P ) W Twojej sytuacji - powiedziałabym teściowej wprost - nie stać nas na wesele, na wesele tylko z gośćmi męża się nie zgodzimy. więc albo płacisz całosć, albo wesela nie ma. Kochana, jak nie ma pieniędzy, to nie ma pieniędzy i nikt nie urodzi. a jak ona postanowi Wam zafudnować całość - to może przeżyjesz... (Jak nie przeżyjesz, bo z natury nie znosisz wesel i sobie nie życzysz, to argumentu finansowego nawet nie wyciągaj...) Oj... - u nas dekrety pt: \"przyjdźcie, zróbice\" sa na porządku dziennym. Ale mąż jest tresowany - kiedy ona dzwoni z czymś takim, to on już nie odpowiada \"jasne, przyjdziemy, zrobimy\", tylko przychodzi i mówi \"mama zaprasza nas na obiad, idziemy?\" a ja - tak głośno, żeby ona słyszała po drugiej stronie - \"nie, mamy inne plany na dziś\". I już. ;-) I niech sobie stroi fochy... Oj... - trzymaj się... Pozdrawiam Was wszystkie! :-)
-
Wirka - ja bym spróbowała konfrontacji. Nie wiem, jak się do niej zwracasz, ale np. rzuciłabym tekst: \"A tak przy okazji, wiem, że miała mama/pani jakiś problem z tym, że nie skorzystaliśmy z prezentu w postaci sztućców. Wydaje mi się, że już to omawiałyśmy, zresztą ewentualny prezent tez miał być dla nas obojga, dlaczego wiec rozmowa na ten temat była kontynuowana beze mnie?\" Ja tak załatwiłam kilka spraw. Poszło na noże kilka razy, bo ona coś ustaliła z moim mężem, potem ja to z nim zmieniłam, ale nie czekałam, aż ona mu coś powie, tylko przy wizycie jej powiedziałam, że wszelkie decyzje dotyczące nas mają być omawiane z nami obojgiem. Osiągnęłam tyle, ze mąż jak cokolwiek z nia ustala, albo mnie pyta, albo chociaż informuje wczesniej - mam szansę zareagować. Dziewczyny, nie bójcie sie tych kobiet... Często Wasi mężowie się ich boją, choć się nie przyznają. Swego czasu zaimponowałam mojemu mężowi (chyba :-) ), bo zadzwoniłam do jego matki z mojego telefonu i powiedziałam jej, co myslę o tym, czy o tamtym. Grzecznie, ale on był w szoku, że tak się dało... Juz pomijajac to, że on by do mojej mamy nie zadzwonił, tylko czekał, az ja to zrobię, to wydaje mi się, że ze swoją tez wielu rzeczy nie potrafi twardo załatwić... Bierzcie sprawy w swoje ręce! :-) Co do tekstów, to pochwalę się moim chyba najlepszym, z góry przepraszam te z Was, które już to czytały - omińcie ten kawałek. ;-) Przyjechaliśmy z wakacji wtedy, oglądaliśmy zdjęcia. Mąż podawał swojej matce odbitki i mówił, co na nich jest. I w pewnym momencie mówi - \"O, a tu moja śliczna żona.\" Ona mu na to (oczywiście, żartowaaaaała... :P ) \"A gdzie ta śliczna, bo tylko twoją żonę tu widzę.\" A ja jej od stołu \"No, mówią, że mężczyzna zawsze bierze sobie żonę podobną do swojej mamy...\" :P Usiłowała z tego wybrnąć, ale mąż chyba trochę za głośno się śmiał... :-) Potem przez jakiś czas uważała na to, co mówi. :P
-
Mój w sumie też... Jej wymówki i marudzenie puszcza mimo uszu, bo tak robił całe życie, a wszelkie hołdy przyjmuje jako mu należne... :-) Ja znieśc nie mogę, jak ona sie tak natrętnie do niego klei, a on sie opędza - sam przyznał, że odkąd się ożenił, to się jej nasiliło. ;-) Co do odwagi - to była błyskawiczna reakcja, wiedzialam, że ona to specjalnie powiedziała wtedy, kiedy nikt nie słyszał, żeby się potem ewentualnie wyprzeć. To ja jej zasunęłam tym samym, a niczego mi nie udowodni. jeszcze się na koniec zdania uśmiechnęłam tak krzywo, zawsze mogę powiedziec, że żartowałam, oczywiście, tak jak ona. :-D Tak, jak podczas świąt: ona do mnie - Ty wiesz, kochana, jak ja Ci dobrze życzę... a ja jej: i nawzajem... :P A co do tego, że miał się z inną żenić... Chyba by mnie krew zalała... Powiedziała Ci to kiedyś wprost, że tak miało być, czy to tylko Twoje przypuszczenia?
-
Patrycja - dzięki :-D Ja w ogóle mam cięty język, a w tym czasie ona mi już tak zalazła za skórę, że nie widziałam powodu, żeby się hamować... :-)
-
Matko dwóch synów - dobrze, że Twój Ojciec wiecej tego nie powtórzył, zresztą piszesz, że to było już na weselu, po kilku głębszych moze... Przejął się tym, że nie będzie już się mógł tobą opiekować... :-) Nie wiem, ile miałaś lat, ale wiesz, w ustach kobiety, której 30-letni syn się żeni to trochę śmiesznie brzmi... A ona powiedziała to całkiem na trzeźwo, zaraz jak usiedliśmy do obiadu, i całkiem serio. Dla niej synuś jest ideałem i nikt i nic tego nie zmieni... Pisały tu dziewczyny o teściowych, które miały na tyle rozumu, że potrafiły być w miare obiektywne i albo zadziałały na korzyśc synowej, albo po prostu milczały... gdybym ja powiedziała coś na mojego męża w obecności teściowej, nie pozostało by to bez nieprzyjemnego odzewu, gwarantuję Ci to... Obojętnie, czy mówiłabym do niej, czy nie. Czasem zdarza się tak, że rozmawiam z nim przy niej o czymś. Wystarczy, że słyszy w moim głosie cien wymówki (nawet, jak mówię to żartobliwie, albo tylko jej się wydaje) i natychmiast wtrąca się do rozmowy, borniąc mojego męża przede mną... Beznadziejny przypadek... :-) Dla Was, rozsądne kobietki po obu stronach barykady -
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9