Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nikaka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

1 Neutral
  1. Chcę. Juz pisałam,że G. nie chce. A ja... chcę ale nie rozpaczliwie, nie zaraz, nie natychmiast
  2. Do ADAMUS 77 i tu się mylisz- to on odszedł od mamusi dziecka mimo błagań i płaczów. NIgdy nie miał chęci wracać. Po jakimś czasie od rozstania poznał mnie... W weekend postawiłam swoje warunki- mała ma u nas sypiać zdecydowanie rzadziej, będą się widywać oczywiście , ale trochę mniej "intensywnie"...Było mu smutno i przykro, ale bez wahania przyjął moje warunki, więc chyba nie jest tak żle- zależy mu jak sądzę.
  3. Do ADAMUS 77 i tu się mylisz- to on odszedł od mamusi dziecka mimo błagań i płaczów. NIgdy nie miał chęci wracać. Po jakimś czasie od rozstania poznał mnie... W weekend postawiłam swoje warunki- mała ma u nas sypiać zdecydowanie rzadziej, będą się widywać oczywiście , ale trochę mniej "intensywnie"...Było mu smutno i przykro, ale bez wahania przyjął moje warunki, więc chyba nie jest tak żle- zależy mu jak sądzę.
  4. Do ADAMUS 77 i tu się mylisz- to on odszedł od mamusi dziecka mimo błagań i płaczów. NIgdy nie miał chęci wracać. Po jakimś czasie od rozstania poznał mnie... W weekend postawiłam swoje warunki- mała ma u nas sypiać zdecydowanie rzadziej, będą się widywać oczywiście , ale trochę mniej "intensywnie"...Było mu smutno i przykro, ale bez wahania przyjął moje warunki, więc chyba nie jest tak żle- zależy mu jak sądzę.
  5. do Adamus Stosunki między mamą małej a nim? Są dziwne... jeszcze do niedawna wydzwaniała po kilka razy dziennie z każdą pierdołą. Zmieniło się od komunii małej kiedy to musiała znieść moja obecność- poprzedzona 2-tygoniową walką o to ,żeby mnie tam nie było. Znalazła sobie faceta - może to wynika i z tego? Czy mnie kocha? Sama zaczęłam w to wątpić... Nie rozumiem jak można kochać i sie nie troszczyć? Strasznie mi smutno... czuję się jakbym wypełniała jakąś lukę w jego życiu- nic więcej. W końcu ma gdzie mieszkać, cieszy sie udanym seksem i czystymi skarpetkami.. Chcę mieć dziecko. On - nie. Bo jak twierdzi- boi się że nie starczy mu do niego cierpliwości.... Mam 35 lat i ostatni moment na tę trudną decyzję.... Czuję się niekochana wiecie? Nie są ważne moje potrzeby, moje marzenia... oj, źle bardzo Czytalam wszystkie posty, straszliwie mi przykro, bo ... wiele w nich racji. dziękuję wam, jakoś muszę sie z tym uporać i chyba szukać dalej, prawda?
  6. do NO WIESZ CO? kiedy się do mnie wprowadził wydawało mi się,że tym samym mój dom staje się jego domem... Ale teraz widzę ,że mentalnie nie da się tego przeskoczyć. On oczywiście na moje "mój dom" czuje się głęboko urażony. Nie ma dokąd wracać, więc mam asa w rękawie, ale nie chcę grać nie fair...
  7. Droga Mayor of London... Problem w tym,ze na takie dictum (wizyta raz w tygodniu) on oburzyłby się strasznie i zarzucił mi ,że ograniczam jego kontakty z córką.. i pewnie trochę w tym racji jest... Ja nie chcę być "straszną babą" chcę dobrze.... tylko sama nie jestem szczęśliwa To prawda z manierami itd, zgadzam się w zupełności, jednak żadna rozmowa nie skutkuje...
  8. Muszę się dzis wypisać, bo aż mnie nosi. Chętnie posłucham też waszych rad, bo sama nie wiem co robić... Długo czekałam na "tego właściwego".Nie mam wątpliwości ,że G. nim jest i że bardzo go kocham. Myślę,że on też mnie kocha. Tolerujemy u siebie nawzajem mnóstwo niedoskonałości, wad słabości i przychodzi nam to bez większego wysiłku dopóki nie wiążą sie one z jego dzieckiem. Mała ma 9 lat, T bardzo ją kocha.... Myślę ,że nie potrafi kochać jej mądrze. I tu zaczyna się kłopot. Od roku mieszkamy razem w moim maleńkim mieszkanku, jego córka mieszka w pobliskim miasteczku ze swoją mama. Ale ... średnio 3 noce w tygodniu spędza u mnie w domu. Nie chodzi o to,że jej nie lubię, owszem mam sporo do zarzucenia temu jak została wychowana- nogi na stole to norma, wszystko podane pod nosek, mała nawet talerzyka po sobie nie odnosi i nie umie sama nalać sobie soczku- to tatuś ją obsługłuje- podaje jej nawet majteczki na zmianę - jakby nie umiała ich sama wyjąć z szafki ..... Dziwi mnie to. Ale może sie nie znam- w końcu sama dzieci nie mam. Natomiast moi znajomi dzieci i owszem mają , a te dzieci mają obowiązki- posprzątać, odkurzyć, wynieść śmieci ,wyjść z psem, czasem pozmywać... nic wielkiego - w zależności od wieku. Córka mojego faceta ma wszystko i nie musi niczego. Jest miłą dziewczynką i szybko się uczy, kłopot w tym,że tatuś niczego od niej nie wymaga. To raczej ona rządzi tatusiem. Tatuś jest na każde miauknięcie- niezależnie czym się zajmuje momentalnie przybiega na "taaaatooooooooooo" . Wiecie o czym mówię? Na szczęście - i na nieszczęście- mnie uwielbia- niechętnie idzie na basen, spacer czy gdziekolwiek beze mnie... traktuje mnie jak kumpelę. Mój T jest tym zachwycony... W czym problem? Może przesadzam, ale uważam,że mój ukochany totalnie podporządkował i swoje i moje życie córce. Mała chce iść ze mną tu czy tam- on bez uzgodnienia ze mną jej to obiecuje. Zabiera ją do nas średnio 3 razy w tygodniu na całe 24 godziny; i przez cały czas kiedy mała jest u nas zajmuje sie wyłącznie nią, na nic innego nie ma czasu, nie liczy się wtedy z moim zdaniem, moimi potrzebami. Odmawia pomocy we wszystkim kiedy ona jest u nas. Jestem głęboko wepchnięta w kąt i przywoływana głównie ku uciesze małej... Nie mamy kiedy iść do kina, na imprezę, każdy wyjazd jest we troje. Najchętniej zabierałby ją na każdy weekend. Jestem z nim od półtora roku więc chciałabym trochę romantyzmu, czasu wyłącznie dla nas ale zawsze...córcia. Nie cieszą mnie jej odwiedziny bo oznacza to że znika Mój Facet a pojawia się Jej Tatuś. Wszystko jest dokładnie tak jak chce mała, robimy tylko to co ona wymyśli. Mam tego dość i jestem poważnie zmęczona sytuacją. Ni z tego ni z owego mam w domu małą księżniczkę, której nikt nigdy nie karci, nikt nie uczy manier... Mnie nie wolno zwrócić jej uwagi- G. czuje sie urażony i z miejsca sie na mnie jeży... Wyobrażacie sobie 9-latkę , która nie spuszcza po sobie wody w toalecie? Nie i już. Mój ukochany nie widzi w tym problemu, bo "przecież to tylko dziecko"...Mała leży rozwalona przed tv i nie podnsi głowy nawet gdy wchodzi moja mama. To jej mówi się dzień dobry.. Podkreślę jeszcze raz- uważam,że ona sama nie jest niczemu winna bo to mądre i fajne dziecko, ale fatalnie rozpuszczona przez tatusia. Dziś w nocy wściekłam się nieprzytomnie.... nie dość,że położył ją spać grubo po 22 (bo są wakacje, więc o co mi chodzi?) Mała jeszcze ze 3 razy odstawiła gierkę pod tytułem 'Taaaatoooo", a ja juz baaardzo chciałam spać. Upały są jak wiecie straszne- w środku miasta jakieś 35"C. Moje mieszkanie jest przy ruchliwej ulicy więc jest naprawdę głośne. Ale żeby mała miała ciszę i żeby się nie przebudziła- moj G.zamknął balkon w pokoju w którym spała, tym samym zablokował kompletnie przepływ powietrza (cholerne bloki). Mam problemy ze snem a w tej duchocie nie mogłam zasnąć do 3. Pot lał mi się po plecach, pies nie mógł znależć sobie miejsca , więc ok 3 odważyłam się otworzyć balkon... wleciało cudownie rześkie powietrze.... a tu za chwilę wielka pretensja- jak mogłam otworzyć balkon, przecież dziecko musi sie wyspać, musi mieć ciszę!!! Mała nawet się nie odwróciła na drugi bok... za to ja i mój ukochany urządziliśmy sobie kłótnie o 3 nad ranem, kazał mi zamknąć okno i nie docierało,że nie mogę zasnąć, że następnego dnia pracuję...... eh, ok nie jestem w takich momentach potulną owieczką, wylałam wiadro goryczy. Powiedziałam,że nie mogę spać, że ostatecznie to moje mieszkanie ( nie jesteśmy małżeństwem) i że mała ma dom w którym może spać- ja nie mam dokąd pójść... Poza tym.... jak można bądź co bądź w moim własnym domu zakazywać mi czegokolwiek??? Rozumiem- przekonać mnie, wysłuchać moich racji... Nie! Jeśli idzie o dziecko- jestem jego największym wrogiem. Twierdzi że z nią rywalizuję, przesadzam i wymyślam.... UUUUUUUUfffffffffffffff wypisałam się. Jestem dziś wściekła, czuję się zlekceważona we własnym domu i jakoś nie mogę zrozumieć gdzie podział się ten kochający troskliwy mężczyzna w którym się zakochałam.... Oczywiście nocy do rana nie przespałam, a rano od nowa kłótnia- bo przecież w sypialni okno było otwarte, więc czego ja jeszcze chcę, wymyślam i tyle.... Mam ochotę powiedzieć mu stanowczo,że nie zgadzam się ,żeby mała spędzała u nas tyle czasu. Nie musi zabierać jej zawsze na całą dobę. To po prostu nie jest wygodne. I... to straszne i nie wymyślajcie mi od jędz- to nie jest moje dziecko przecież.... Kiedy zaczynaliśmy ze sobą być był facetem z dzieckiem "dochodzącym" i ok. Ale teraz mała jedną nogą pomieszkuje u mnie tak jakoś ... Mam koleżankę w podobnej sytuacji, widzę jak cierpi , jak regularnie sie z mężem kłócą, jak nic sie nie zmienia.... nie chcę tak. Nie chcę być lekceważona, zawsze w drugim p-lanie, bo jest dziecko... Mieliśmy sie zaręczać, ale....mam wątpliwośći czy to ma sens. Na koniec jeszcze trochę pieprzu- moj ukochany nie chce już mieć dzieci- przecież już ma. Więc będąc z nim muszę sie liczyć z tym, że mnie ta radość ominie... tylko dlaczego w tak okrutny sposób nie daje mi o tym zapomnieć i przez połowę tygodnia na siłę "uszczęśliwia" mnie swoją córką? Nie wiem co robić, jak z nim rozmawiać, jak sprawić, by trochę zrównoważył życiowe priorytety... Dziś rano- może trochę za ostro- powiedziałam,że nie życzę sobie żeby na okres upałów mała tu sypiała. Jaka była reakcja? - "to może ja też nie będę tu sypiał??!!!" Smutno mi, bo chciałam być dobra i w efekcie nikt się ze mną nie liczy... w moim własnym domu. Podle mi.
  9. Hej! A ja mam 34 lata- od dziś!! Jestem z Łodzi i chętnie poznam nowe osoby wiec topic możemy reaktywowac :)
  10. nie mam pojecia jak.... pewnie jestes młodsza... mnie naprawde wydaje sie,ze juz tak bedzie zawsze,ze w moim wieku nie ma szans na odmiane...
  11. mnie tez- świata tylko z mama bo nie mam żadnej rodziny, ale za to mam 33 lata i chęć skakania z okna w takie dni...
×