Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Fasolkowa mama

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Fasolkowa mama

  1. Gonia- zapalenie pęcherza, antybiotyk i nikt się o nic nie pyta. Moja koleżanka tak mnie oszukała na początku swojej ciąży. Jeszcze nie chciała nic mówić, ja robiłam imprezkę i to był powód jej złego samopoczucia i niechęci do alkoholu. zadziałało, nikt się nie domyślił. ;) Czekoladko- wiem coś o tym, współczuję. Mojej właśnie przeszło, już chodzi znowu do żłobka, ale poprzedni tydzień był masakrą. Najgorsza ta gorączka i niechęć do jedzenia. Kindzia schudła mi bardzo, ale teraz nadrabia i je za dwie. Trzymam kciuki za Kubusia, oby infekcja jak najszybciej przeszła. Dla wszystkich chorowitków duży buziak i zdrówka. Teraz taka pora, ze te nasze maluchy będą ciągle jakieś świństewka łapać. Myszko, Barbara- miło Was widzieć po dłuższej nieobecności Barbara- ja daję Małej tran, wit.C i probiotyk. Nie wiem, czy to działa, bo przecież właśnie wyszła z choroby, ale liczę na to, ze troszkę odporności jej doda.
  2. Hejka, my dołączamy do rozchorowanych... :( Katarek przerodził się w coś poważniejszego i w sobotę na dyżurze wylądowaliśmy. Mała a infekcję górnych drug oddechowych i gardła. Najgorsza jest gorączka i brak apetytu. Nic nie je moja Córcia.... Zdarzyło jej się zwymiotować po lekach, albo od gorączki albo od leków na pusty w sumie brzuszek.... Teraz kombinujemy, co robić ,aby Mała miała cały tydzień opiekę w domu. Nie chcemy brać zwolnienia, więc jest kombinacja z czasem M, moim i mojej mamy.... Moja nosi rozmiar 86-92cm. 86cm czasem jest za małe, ale wiadomo, co producent, to jakąś ma inną rozmiarówkę. Co do podusi, to Kinga śpi na takiej dziecięcej z Ikei. Generalnie jednak tak krąży po łóżeczku, że czasem głowę ma w nogach, więc poduszka jest na nic... Muszę te dwa smoki przetestować, choć co prawda już chciałam smoka eliminować, ale przy tej chorobie, nie ma nawet o tym mowy. To pierwsza infekcja poza trzydniówką, którą raz już Mała przechodziła....
  3. AniuP- moim zdaniem, jeśli lekarz nie uznał, ze Marta ma nadwagę i że musisz jej dietę kontrolować, to chyba nic nie musisz ograniczać. to tylko moje zdanie, ale specjalistą nie jestem.
  4. Moja je tak: 6:30-7:00 3 miarki kaszki smakowej 180ml mleka 8:30- kanapka z ogórkiem, pomidorem w żłobku 11:30- zupa z obiadu 15:30- drugie z obiadu 17:00- owoce 18:30 w domu albo kanapka, albo zupka prze mnie zrobiona, albo owoc, jogurt 20:00- 3 miarki kaszki smakowej 180ml mleka Czasem jak ją odbierzemy, to zje kilka chrupek ryżowych lub bułkę, wtedy w domu je tylko jogurt. Generalnie- odkąd jest w żłobku je znacznie mniej niż kiedyś. Nie ma tych zapychaczy dodatkowych, czyli kukurydzianych lub ryżowych chrupek albo bułki. Nie ma już takiego apetytu jak kiedyś, a i tak wielka z niej baba, bo waży 12,250kg i mierzy 85 cm. i przestało jej smakować mleko. Czasem nie chce jeść kaszki w ogóle, a na samo mleko w butli się krzywi.
  5. Aniu P- u nas tez to się kończy tym nieszczęsnym wspólnym spaniem... Nie wiem, jak to się dzieje, ale Kinga zupełnie jak Twoja Marta, w naszym łóżku od razu zasypia w swoim stoi na paluszkach i się wydziera. Dziś znowu mi taki cyrk zrobiła i skapitulowałam, a miałam ją uśpić w jej łóżeczku.... W naszym łóżku Królowa zalega na środku, czasem śpi w poprzek, a my z M na krańcach łóżka, bojąc się poruszyć, Żeby Jaśnie Panująca nam się nie obudziła. :P Tuncia- ściskam Cię mocno, głowa do góry. Teraz z innej beczki, takiej ze wspomnieniami. Kupiłam przed chwilą świeży chleb jeszcze był ciepły. Taki jak kiedyś! Aż mi się dzieciństwo przypomniało, jak się zajadałam takim gorącym chlebem z masłem i cukrem.... Pychotka.
  6. Cześć, ja też ukradkiem z pracy, w domu nie mam czasu nawet odpalić kompa. Za późno wracam z pracy i za dużo roboty. Zizu- jak najszybszego postawienia diagnozy i oby złe przeczucia się nie sprawdziły. Zdrówka dla siostrzenicy. To takie smutne, jak dzieci chorują, tym bardziej trzymam mocno kciuki za jej zdrowie. Powiem Ci, że z tym psem, to ja sama czasem się boję, że Moja zaatakuje naszą suczkę jakimiś uściskami, ja nie zdążę i pies dziabnie dziecko. Niestety ciężko bardzo jest upilnować nawet nie tyle psa, co małego człowieka. Mój pies ucieka, ale kto wie, czy kiedyś nerwowo nie wytrzyma jak Mała wsadzi jej palec w tyłek, albo w oko (zdarza się, ze tak robi). A to przytulanie to u nas też standard. Generalnie, pies jak widzi dziecko ,to ucieka. Nerwicy się ta moja sunia nabawiła chyba. Oby oczko Twojej Małej szybko się goiło i może już więcej psa znienacka nie przytuli? Kasza- za Was trzymam kciuki, żeby sytuacja się wyklarowała i nastały te lepsze czasy. Shila- oj, ja też zazdroszczę odejścia od smoka. U nas smok obowiązkowo do zasypiania niestety. Najgorsze, że Mała ostatnio się wycwaniła i w środku nocy się budzi niby po smoka, który gdzieś się zapodział w nocy, wydziera się w swoim łóżeczku i w końcu ląduje u nas w sypialni. Ona potem jest wyspana, ale i ja i M chodzimy jak zombi. A to zaczyna się robić codziennością.. Oj, i nie pamiętam, która z Was pisała, że tak ładnie schudła- chyba Shila lub Lusia. U mnie niestety waga powolutku rośnie i nie umiem nad sobą zapanować. Jagodzianki uwielbiam, bułeczki, ciasteczka i kilogramy lecą M jeszcze sobie zażyczył na weekend ciasto, więc co weekend coś pieczemy i siłą rzeczy bioderka rosną. Muszę się zabrać za siebie. Nemezis, Cathrine- fajnie, ze się odezwałyście i fajnie, ze wszystko ok. :D Cathrine, wytrzymaj, mdłości przejdą mam nadzieję. ;) I powodzenia z poszukiwaniem kolejnej niani, oby się udało! Wiecie, co, Moja to chyba tych zęboli ma strasznie dużo. U nas już jest pełen komplecik od 1-4 z każdej strony, góra i dół. Bardzo szybko wszystkie wyskoczyły. Co do odparzonej pupy, Shila- ja nie mam doświadczenia i nawet nie wiem, co poradzić. Chyba tylko ta wizyta u dermatologa, jeśli kremy nie pomagają.. Czekoladko- mogę Ci przybić piątkę, co do „słabszych dni odnośnie żłobka. Ja wczoraj jakiś taki niedosyt informacyjny poczułam u nas w żłobku, czyli panie za mało ze mną rozmawiały i zaczęłam się troszkę martwić jadłospisem. Mała ostatnio miała fatalną noc. 3 godziny wyła, miała wzdęcia i podejrzewam żłobkowe jedzenie Wczoraj jeszcze wielkiego guza na głowie sobie nabiła. Wiem, że to nieuniknione i że wszędzie mogło się zdarzyć ,ale jakoś mnie to ruszyło. Poza tym za nic nie możemy pozbyć się kataru. Co mi się uda go zaleczyć, Mała idzie do żłobka i znowu nos zasmarkany. Nie ma gorączki, nic ją nie boli, a z nosa cieknie. Nie wiem już co z tym fantem zrobić. Joola- ale się uśmiałam co do sposobu budzenia. :D U nas Mała jak u Duni Jasiek, jest w łóżeczkowej klatce i tylko woła po wstaniu „mama, mama i jak przychodzę, to rzuca mi się na szyję. Ale sposób „na pieluchę- rewelacja! Wracam do roboty, trzymajcie się!
  7. Oj, Biała Czekoladko- dziwne to wyżywienie... Pączki dla takich maluszków? U nas na deser są owoce. Rodzice dają dzieciom śniadanko i owoce na podwieczorek. Obiad możemy tez zapakować, albo zamówić w żłobku- są oddzielnie płatne. Obiadki są raczej lekkie typu koperkowa, pomidorowa, ryżowa zupka i na drugie ziemniaczki z mięsem i surówka, ryba lub kotlecik jajeczny. Panie żadnych słodyczy maluchom nie dają. Dziwne, że żadni inni rodzice na to nie zwrócili uwagi na pączki czy inne słodycze.... Jak masz możliwość, to dawaj swoje jedzonko. Ja miałam jedną wątpliwość u nas w klubiku. W ankiecie pisałam, że Mała nie może jeść cytrusów. Któregoś dnia pytałam panią, jak tam owocki i okazało się, ze moje dziecko mandarynki jadło.... U nas owoce są na talerzyku i dzieci sobie biorą. Widać nikt Małej nie upilnował i dziabnęła mandarynkę. Bałam się, że ją wysypie całą, a tu nic. Alergia się nie pojawiła.
  8. ale się rozpisałam..... Zizu- zgroza. Jak najszybszego zagojenia rany i oby blizny nie było. Tuncia, Lusia- milo, ze wakacje udane! Wracam do roboty, bo czasu na forum zużyłam...:O
  9. Ganetko, witaj! Brawo dla Beniego. AniuP- Kinga może Marcie rączkę podać. Też jest samodzielna i je tylko, jak ma sama możliwość pogrzebać w talerzu. Wszystko wyświnione, ręce ubabrane, ubranie tez, ale ona szczęśliwa. Nawet w żłobku dostaje łyżkę lub widelec i sama próbuje jeść. Kanapki rano na drugie śniadanie sama zjada. Karmienie jest tylko przy zupie, drugie rączkami też sama koniecznie musi jeść. U mnie też raz aniołek, raz diabełek rogaty. Jak coś chce, to wymusza wrzaskiem, już nawet zdarzyło jej się położyć na podłodze i wrzeszczeć. Kosmos. Próbuję tłumaczyć albo przeczekać tą histerię, zobaczymy, kto jest silniejszy. Oj, moja mała babeczka ma charakterek po mnie, więc łatwo nie będzie. Uparciuch straszny. Czekoladko- czy mieliście wcześniej nianię? Chyba nie, prawda? Myślę, ze gdybyś najpierw miała nianię do opieki nad Kubą, to teraz troszkę spokojniej byś podchodziła do sprawy. Ja wyluzowałam i to bardzo. Podchodzę z dystansem i obserwuję, czy Kinga jest zadowolona, niemarkotana i nie zachowuje się dziwnie. Histeria i papugowanie to normalka w tym wieku. ;) A co do mojego zadowolenia ze żłobka- ja po prostu wyluzowałam z niektórymi sprawami i wiem, że nikt nie zaopiekuje się moim dzieckiem tak, jak ja- ani żadna niania, ani panie w żłobku. Zawsze będzie jakieś niedociągnięcie- grunt, żeby nie były to sprawy, które dla mnie dyskwalifikują dane miejsce lub osobę. Odniosę się do rzeczy, które Cię niepokoją na przykładzie naszego klubiku. Po pierwsze dodam, że u nas jest to klubik czyli nie spełnia wymogów ustawy o ZOZ, nie ma pielęgniarki. Jest za to logopeda. U nas tez dzieciaczki mają katar, nie słyszałam kaszlu, ale przypuszczam, że też się zdarza. Wydaje mi się, ze gdyby z katarkiem dzieci były od razu odsyłane do domu, to byśmy ciągle siedzieli na zwolnieniach. Na początku się tym bardzo przejmowałam, bo Kinga nie chorowała wcześniej i bałam się, że będzie wiecznie chora. Owszem, katar teraz zdarza się często, zasmarkana idzie do żłobka, od razu panie informujemy, ze jest tak nie inaczej i żeby do nas dzwoniły, jak je coś zaniepokoi. Nic jednak się bardziej nie rozwija. Myślę, ze wielu rodziców tak do sprawy podchodzi. Posyłając dziecko w miejsce, gdzie jest dużo dzieci musimy się liczyć z chorobami, przeziębieniami itp. Odparzona pupa u nas się nie zdarzyła. Pielęgnacja jest ok. Na to bym zwróciła uwagę. Tak samo na przewijanie. Kinga zawsze ma przebraną pieluszkę, jak ją odbieram, albo M odbiera. Jeśli chodzi o popłakiwanie i zabawy- niestety w żłobku musimy mieć na uwadze to, że jedna pani odpowiada za kilkoro dzieci i czasem może nasze akurat płakać, czy być na uboczu, bo pani akurat zajmuje się innymi. Żeby tylko się to za często nie powtarzało. To samo jest ze sprawdzaniem ubranka, czy dziecku nie jest za ciepło, czy zimno. Dużo dzieci, większe ryzyko, że na czas nikt nie sprawdzi, czy nie zmieni ubranka, a nasza pociecha się zgrzeje, czy zmarznie. Z rozbieżnymi odpowiedziami pan, to bym poobserwowała. Po prostu jeśli coś Cię bardzo niepokoi, to poprzyglądaj się dokładnie. Jeśli nadal będziesz mieć wątpliwości, to poszukaj innego miejsca. Powodzenia i głowa do góry. Najważniejsze, żeby Kuba był zadowolony. A teraz, co do pieniędzy za żłobek. Dziewczyny, w Wwie taka stawka to nie są wielkie pieniądze, tutaj takie miejsca właśnie tyle kosztują. Owszem za 800pln można znaleźć klubik w małym mieszkaniu w bloku, bez ogródka, a takie żłobki w domach jednorodzinnych to właśnie „chodzą za taką stawkę. Niestety to tak jak z nianiami, które w Wwie życzą sobie krocie.
  10. Ale pustki....... :( Halo, halo, Dziewczyny, co tam u Was słychać? Nie powiem, mnie tez w ostatnim tygodniu pogoda przygnębiała, ze nie miałam na nic sił i chęci, ale słoneczko się pokazało i od razu lepiej. ;) Dunia, u mnie Kinga, ale może na Kubusia też kiedyś się zdecyduję, kto wie...? :P Kubuś u Czekoladki, ale obie prowadzamy nasze maluszki do żłobka. :D Właśnie, Czekoladko- jak tam? Już lepiej z katarkiem? U nas był, ale minął. Tyle tylko, że ospy nie mogliśmy zaszczepić. Na katar dawałam wit. C i ze względu na poprawę odporności kupiłam Kindze tran i daje jej znowu probiotyki. Mam nadzieję, że to zadziała i sprawy z katarem się nie powtórzą. W żłobku Mała czuje się bardzo dobrze. Cieszę się, że podjęliśmy ta decyzję. W zeszłym tygodniu malowali farbami i powiem Wam, że to było niesamowite uczucie popatrzeć na pierwszą pracę swojego dziecka. Nieważne, że bohomazy, ale podpisane na górze Kinga i to wystarczyło, żebym się wzruszyła. Pozdrawiam Was serdecznie i zdrówka życzę wszystkim, którzy borykają się z przeziębieniami
  11. Kasza- Ty jak zawsze masz przygody. :P Gratulacje ze studiami, super, ze się powolutku układa. Ewcisko- Moja też mnie tłucze. :O Mówię: nie wolno, ale ona z uśmiechem znowu to samo. To chyba taki wiek. Ja ma sposób, mówię do niej dość głośno i stanowczo: nie wolno, pokaż mamusi, jak mama mówi nie wolno- i ona wtedy kiwa sobie przed nosem paluszkiem. Wtedy się troszkę uspokaja. W ogóle to śmiesznie wygląda, jak robi coś, czego nie wolno i za chwilę sobie paluszkiem grozi. U mnie najgorsza rzecz, jaką Mała robi, to jest wchodzenie na kanapę i bieganie po niej. Już kilka razy w ostatniej chwili ją złapałam. W ogóle się nie słucha, traktuje to jak najlepszą zabawę. A na mnie zimne poty, gdy widzę, jak się wdrapuje i zaczyna stawać.... Czekoladko- co do kataru, to powiem Ci, że ja właśnie jak na szpikach siedzę w pracy, bo nie wiem, czy zaraz do mnie nie zadzwonią, ze mam dziecko odebrać. Wczoraj Mała była w żłobku na dworze i kolanka wymoczyła w kałuży. Panie ją przebrały, ale kataru i tak dostała... Wczoraj dałam jej wit. C, ciepłe mleko, ciepło ją ubrałam, ale i tak katar jest.... Boję się, że to w coś poważniejszego się przerodzi. Poza tym jest ok, pierwszy cały dzień minął bezboleśnie. A jak u Was? U mnie też Mała ostatnio jest za tatą, ale to wynika z faktu, ze z M spędza więcej czasu. Gdy jest nasz weekend, czyli tylko ja i ona, to przez jakiś czas jest tylko mama.
  12. Biała Czekoladko- u nas powiedzieli, że z przeźroczystym katarem nie odsyłają do domu, bo może być spowodowany: zębami, alergią lub zwykłym przesuszonym powietrzem. Dopiero jak ma jakiś kolor, to znaczy, że bakterie się pojawiły. Dowiedz się, jak panie podchodzą w Waszym klubiku. I powodzenia! U nas dziś jest pierwszy pełny dzień w klubiku, więc też zobaczymy, jak Mała sobie poradzi. Na okresie próbnym było dobrze, ale to zawsze krócej... Dziś zrywam się z pracy pół godziny i pędzę po moją małą Kluseczkę. ;) Cathrine- będzie dobrze, zobaczysz! Super, że już emocje opadły i powoli układasz sobie wszystko. :D Wracam do roboty. PA
  13. Zizu- zatem widzę, że alergia mija nie tylko u nas. Pięknie. :D A z lokalizacją przedszkola bądź żłobka miałam takie same dylematy. Potem pomyślałam sobie, ze pracę mogę zmienić, a przecież dziecka co chwilę nie będę przenosić do innej placówki. Zatem lokalizacja blisko domu wygrała. Z reszta tutaj mam blisko ja i M, więc wilk syty i owca cała. Nemezis- gratulacje synka. Dobrze, ze już lepiej się czujesz, oby tak dalej. Takietam- ja też wciąż cierpię na brak czasu.. Masakra jakaś Mamy za sobą pierwsze kilka godzin adaptacji w żłobku. Minęły bardzo pozytywnie. Do szatni po Małą przyszedł starszy kolega, przedstawił się i za rączkę zaprowadził ją do pozostałych dzieci. Ona oczywiście nie zwróciła uwagi na tatę (M ją odprowadza) i grzecznie poszła. Nie płakała, grzecznie się bawiła, potem grzecznie poszła do taty, jak już był czas powrotu. Dziś znowu jest w żłobku, tym razem troszkę dłużej, już z leżakowaniem. Też podobno kolega po nią do szatni przyszedł i za rączkę grzecznie poszła z nim. Dziś jednak troszkę bardziej była niezdecydowana i tatę za nogę łapała. Zobaczymy, ale jestem dobrej myśli. Na szczęście moje dziecko do odważnych należy, więc problemów nie powinno być.
  14. Vikusia- zdrówka dla teściowej. Tuncia- my mieliśmy zwykły wózek spacerówkę, bo tylko taki z nami jeździe w samochodzie. Duży wózior jest domowy, że tak powiem, czyli na spacery w pobliżu domu. Tyle tylko, ze my po plaży nie maszerowaliśmy.... Po drewnianych chodniczkach na piasku i koniec. Tak w zasadzie, to mimo pobytu nad morzem, na spacery brzegiem się nie wybieraliśmy.....
  15. Hejka, Kindzia zapisana do żłobka- klubiku maluszka. W każdym, w którym byliśmy pogadać, zobaczyć, Małej tak się podobało, że z płaczem od zabawek trzeba było ją odrywać.... Dziecko sprzedane. Do cioć raczki wyciągała, zaczepiała... W każdym razie wczoraj umowę podpisaliśmy i od poniedziałku okres adaptacyjny. Ma trwać tydzień, ale nie wiem, jak to będzie do ta pani niania na razie jest do wtorku i chcemy ją poprosić żeby jeszcze do końca przyszłego tygodnia została. Okres adaptacyjny to 2-3 h, więc na resztę dnia musimy mieć dla Małej opiekę. Może się zdarzyć, czego nie wykluczam, że pani niania, która zobowiązała się, że do czasu aż znajdziemy coś, będzie się Kingą opiekować, nagle odmówi. Jest dziwna, nie ufam jej i generalnie mam obawy, co do tego tygodnia.... Jak będzie dobrze Małej w klubiku, to może już od środy będzie na całe dnie... Ewcisko- u nas takie prywatne placówki kosztują spokojnie powyżej 1000, nawet do 1400zl + 8,50-14,00 za wyżywienie dziennie. W takich dużych miastach naprawdę wszystko jest znacznie droższe. Jeśli nianie nie bardzo chcą pracować za 10pln za godz., tylko liczą sobie 15, to wyobraźcie sobie, jaki jest koszt opieki nad maluszkiem. Kosmos. Cathrine- super! Gratulacje. Będzie dobrze, dacie radę. Kiedyś marzyłam o bliźniakach. Wiem, że to dwa razy więcej obowiązków, ale też dwa razy więcej kochania. Dunia- basen piękna sprawa. Sama to rozważam, Kindzia uwielbia wodę. Dwa razy wpakowała nam się do basenu na działce, takiego dużego i zaczęła pływać jak żaba. Kasza- gratulacje!!!! :D
  16. Z tą alergią to mam nadzieje, że my jesteśmy książkowym przypadkiem zniknięcia alergii po pierwszym roku życia. Jeszcze trzy miesiące temu na przykład na brzoskwinię Mała miała alergię, teraz nie.
  17. Duża buźka dla Was, Shila, MamoE! :D M dziś w domu siedzi i poumawiał nas w 3 różne miejsca. Od razu mogę dodać, że u nas ceny są dużo wyższe, niż u Ciebie Shila niestety... My dlatego tak się wahaliśmy, bo koszt będzie taki sam jak płaciliśmy niani (z racji niepełnego etatu, bo M w dziwnych godzinach pracuje). No i moje przyjaciółki wciąż mi mówią, że dziecko będzie ciągle chore, itp... Kinga tylko raz chorowała na trzydniówkę, a tak nawet kataru nie miała.... Zobaczymy, czy nam się dziś spodoba. Jeśli tak, to nie będę się długo zastanawiać. Mojej potrzeba jest kontaktu z dziećmi, bo jest małym urwisem, który wszystko wszystkim zabiera. Jak ją jakieś dziecko z silniejszą osobowością do pionu postawi, to ja będę zadowolona. ;) Wyrodna matka, co? :P No właśnie, tej alergii się boję, choć podczytując Was jakiś czas temu bardzo poszerzyłam dietę Małej i już masło nawet je i nic jej nie jest. Generalnie poza mlekiem od krowy, przetwory mleczne już próbowała i nic. Na szczęście. Joola- ale zazdroszczę, kochany ten Twój M...
  18. I powiem Wam, że jakbym teraz miała podejmować decyzję czy wracać do pracy po macierzyńskim, to bym została na wychowawczym. Trudno, z kasą byłoby źle, ale nie zwolniliby mnie z pracy, nie byłoby problemów z nianiami i byłabym spokojniejsza o dziecko, bo sama bym się Mała zajmowała. Niestety gdy przebąkuję o wychowawczym, M dostaje jakiegoś amoku i się nie zgadza. Z resztą teraz to głupi pomysł.
  19. Lusia- u nas ze spaniem jest bardzo różnie.... Mała w weekend w ogóle nie śpi w dzień. korzysta na maxsa z czasu z nami. W ciągu tygodnia czasem zaśnie o 15-17 czasem wcześniej, czasem ok.17-18, różnie.W nocy spi od 22 do 9-10 rano, ale wczoraj na przykład nie mogła zasnąć do 23:30. Rożnie z nią jest. wiem, że to sie na przykład nie podobało tej niani obecnej, że dziecko nie ma swoich pór snu.
  20. Pamiętacie moje dylematy z nową nianią? Właśnie się kończą, bo niania odchodzi. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, bo nie byłam przekonana do tej pani, z drugiej strony- co dalej? co robić? Szukać następnej? Kinga jest otwartym dzieckiem, ale ile zmian jeszcze jej mamy zafundować? Najlepsze, że niania powiedziała, ze się nie nadaje, bo dziecko ruchliwe, biega, a ona nie nadąża. Sorry, a roczne dziecko to co ma robić? Siedzieć w wózku, czy może czytać powieści na kanapie? Nie wiem, jakie były oczekiwania tej pani, tzn. przypuszczam, że liczyła na włączenie dziecku bajki ( u nas telewizor ma różne patenty i jak nie wiesz, co gdzie włączyć, to nie da rady nic obejrzeć) i dziecko z głowy. A tu klops, Kinga bajek nie ogląda, woli się bawić, chodzić, biegać. Generalnie, stało sie chyba dobrze, ale co dalej robić- nie mam pomysłu.... Shila- napisz proszę troszkę więcej o żłobku, u Ciebie polskie realia, więc może mi przybliżysz troszkę ta opcję. MamoE u Was Alex też w żłobku. Jak jest w UK? Zastanawiam się nad żłobkiem- klubem malucha, bo w prawdziwych żłobkach miejsc już nie ma. Naprawdę nie wiem co robić. Boję się jedzenia w żłobku, chorób itp. Znowu jak przyjdzie kolejna kobieta, to nie wiadomo, jak to się skończy.Może znowu jakiejś coś się nie spodoba i zostaniemy z tym samym problemem. Ze żłobkiem mam też problem, bo nie zdążę dziecka odebrać o 18:00, chyba że szef mi godziny pracy zmieni.... Jak nie urok, to ...... Zizu- super, rezolutną masz córeczkę.
  21. MamoE :D Annnna- Moja też jest cała poobijana. O nogach nie wspominam, siniak na siniaku. :O Czoło i policzki też czasem są posiniaczone. Bidula poobija się, wstaje, rączki otrzepuje i biegnie dalej. W sobotę u znajomych dorwała taki samochodzik, gdzie trzeba się odpychać nogami, żeby jechał. Tak jej się podobał, że nawet nie zauważyła, jak poraniła sobie kostki u stóp, od tego zawziętego odpychania się. Plastik był ostry na krawędziach.... Nieźle to jej odpychanie wyglądało, bo załapała tylko jazdę w tył i co chwilę ja albo M musieliśmy za nią latać, żeby jeżdżąc tyłem nic sobie i innym nie zrobiła. ;) W niedzielę znowu na działce u rodziców była trawa skoszona i ostre patyczki sterczały. Stópki sobie pokaleczyła biegając na bosaka i tez nic nie piszczała, dopiero wieczorem zaczęła stópki pokazywać i masować... Moja nie płacze jak się uderzy, chyba ze naprawdę mocno przywali. Szczerze mówiąc, wolałabym żeby płakała zawsze po uderzeniu, bo wiedziałabym co się dzieje, a tak, po jakiś czasie widzę siniaki i nawet nie wiem, kiedy to się stało. Mała ma bardzo wysoki próg bólu. Jestem sama w pracy- dosłownie- jedna jedyna w biurze i mam troszkę swobody, więc podczytuję sobie nasze forum :D
  22. Ja powiem Wam, że też, jak Kasza, nie wierzę w tą miłość życia opisywaną przez Media. Owszem, motylki, patrzenie w oczy itp., to początek związku. Pewnie u niektórych trwa dłużej, u innych krócej, ale czy to akurat ma świadczyć o miłości do końca życia? W każdym razie jestem zdania, że miłość ewaluuje i to od nas zależy, w którą stronę pójdzie. Czy przetrwamy problemy, czy dogadamy się, gdy pojawi się dziecko i życie przewróci się do góry nogami. Czy w końcu- a w sumie to jest najważniejsze- zaprzyjaźnimy się. Może motylki, zakochanie jest fajne, ale głębię związku- moim zdaniem daje przyjaźń. Nie muszę czuć wiecznego podniecenia na widok mojego męża, ale muszę czuć przy nim spokój, pewność, że możemy o wszystkim pogadać i że przezwyciężymy problemy, że przytuli mnie, jak będzie mi źle i powie, że razem damy radę. Ja pojawianie się Małej traktuję troszkę też jako próbę naszego związku, bo zdecydowanie nie jest tak, jak było. Nie mamy dla siebie czasu, omijamy się bardzo często, seks sporadycznie, bo padamy ze zmęczenia, ale cieszę się, że wciąż potrafimy pogadać. Nieważne, że często wydzieramy się na siebie, mamy pretensje, miewamy siebie dość, gdy emocje opadną, jakoś razem dajemy radę. Czasem w tych złych chwilach, zastanawiam się, co by było, gdybyśmy postanowili się rozstać i zacząć związki z kimś innym. Im bardziej o tym myślę, tym mniej wierzę w to, że mogłoby mi być lepiej. Może czułabym motylki na początku, ale co potem. Czy udałoby mi się przezwyciężać problemy z tą drugą osobą, czy dogadywalibyśmy się, gdy to zakochanie przeminie i zacznie się normalny związek? Czy w końcu bylibyśmy w stanie się zaprzyjaźnić i rozmawiać ze sobą? Jakoś nie chce mi się wierzyć, ze wszyscy ci, którzy odchodzą i zaczynają życie z kimś innym są dużo szczęśliwsi. Z pewności jest inaczej, ale problemy pojawiają się w większości te same, tyle tylko że z jedną osobą chce nam się je przezwyciężyć, z inną wolimy odpuścić i odejść. Dlatego myślę, że zanim się odejdzie trzeba głęboko się zastanowić, że kryzysy przeżywa się w każdym związku, a motylki, fajny seks nie trwa wiecznie, potem jest proza życia i poradzenie sobie z tym, to jest prawdziwa miłość. Zagmatwałam, mam nadzieję, ze nie zanudziłam Was moimi przemyśleniami na temat miłości.
  23. Jakis mega chaos bije zm ojej wypowiedzi, wybaczcie. Jestem w pracy i w tak zwanej wolniejszej chwili pozwoliłam sobie coś naskrobać.
×