neonerw
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez neonerw
-
Bianka po pierwsze PRZEPRASZAM, nie chciałam ciebie dołować. Chodziło mi o to, żebyś zrobiła sobie amylazy - takie badanie przy przewlekłym ZAPALENIU trzustki. Broń Boże NIE twierdzę, że masz raka!!! Dlatego PROSZĘ cię Bianka dla twojego własnego dobra, idź do lekarza rodzinnego i powiedz jakie masz objawy i poproś o te amylazy. W usg niekoniecznie coś wyjdzie - moja koleżanka jak miała zapalenie, to w usg też nie było go widać. Po prostu zrób sobie to badanie dla spokoju i nie zadręczaj się, proszę. Evvva witaj. Ja od niedawna wiem, ze choruję na nerwicę i to rodzice chwilowo opiekują się mną. Co prawda bardziej psychicznie, niż fizycznie, ale zawsze. Także jetem jedynaczką i myśl o tym, że mogłabym stracić któregoś z nich paraliżuje mnie. Szczególnie, że nie mam nikogo prócz nich. A ty masz swoje dzieci, wnuki - przecież to takie cudowne. Nie jesteś sama! :) Oni też dadzą ci wsparcie. :) Trixy dzięki za życzenia. Ja też pozdrawiam wszystkich forumowiczów. :) Czuję się lepiej, jakoś chyba uspokaja mnie atmosfera świąt. Fakt jest bieganie, pośpiech, zakupy, ale jakoś inaczej na to patrzę. Może to leki. ;) A może mam jakąś zmienną fazę.
-
Zdrówko czasem człowiek się pokłóci i kogoś zrani, ale jeżeli rzeczywiście się kochacie, to i tak znajdziecie wspólny język. I tego wam życzę. Dzięki ogromne Trixy za życzenia. Mi też jest dużo lepiej, odkąd wiem, ze nie jestem sama ze swoimi lękami. Cieszę się, ze tu trafiłam i spotkałam was. :)
-
Basiu ja też przed okresem mam duuużo gorzej z głową. Teraz czuję się lepiej, bo właśnie mi się kończy, ale potrzebuję jeszcze spokoju i wyciszenia. A jeżeli chodzi o kawę, to nie zauważyłam zależności, szczególnie że nie przepadam za nią i nie za często ją piję. Trixy to w takim razie bądź dobrej myśli. Nie ma co, Święta się zbliżają, spędzisz je z najbliższą rodziną, a Nowy Rok przyniesie nowe rozwiązania. Ja swoją drogą cały czas zastanawiam się jak to będzie z tą moją pracą. Może też będę musiała zarejestrować się w Urzędzie Pracy. Ech, zobaczymy... Byle do stycznia. :) U mnie trochę się rozpogodziło, tylko że za godzinę pewnie będzie ciemno. No nic, idę nacieszyć się tym, co jest. :)
-
Ano właśnie i pogoda nam nie pomaga, i codzienne stresy... Ale trzeba we wszystkim szukać pozytywów. Trixy nie życzę ci utraty pracy, co to to nie! Ale gdyby na ciebie padło, to moze byłoby to dla ciebie motorem do pójścia w kierunku masażu. Miałabyś lepiej płatną, mało stresujacą pracę. :) Ja też polegam przede wszystkim na bliskich - głównie rodzicach i paru koleżankach. Staram się nie przejmować tym, co myślą inni. Ale mam w zyciu też kilka autorytetów i na ich opinii mi zależy... Chociaż może nie powinno... Basiu mam wrażenie, że ty sobie dosyć dobrze radzisz z chorobą. W kim masz najwieksze oparcie? Pytam o to, bo wiem że od wsparcia bliskich tak wiele zależy.
-
Stres-stop trzymam kciuki za ciebie i za dentystę. :) Trixy dziękuję ci bardzo za te dobre, mądre słowa. Mi chyba taka obawa przed tym co powiedzą albo zrobią inni została z dzieciństwa. Zawsze byłam grubym dzieckiem, z którego inne \"normalne\" dzieci się śmiały. Teraz mieszczę się w szeroko pojętej normie, ale grube dziecko w głowie zostało. Wiem, że to głupie, ale ciągle myślę o tym jak ocenią mnie i co pomyślą o mnie inni. Wiem też, że zachowanie innych osób świadczy o ich kulturze, a mimo wszystko boję się \"śmieszności\". Ale to chyba temat do wałkowania z psychoterapeutą. Wiecie co, gdybym miała ekstra kasę (wiadomo jak jest, każdy ma jakiś kredyt :-( ), spakowałabym się i poleciała do Egiptu. Co prawda musiałabym nałykać się tabletek przed lotem, bo boję się małych, metalowych puszek, ale tak bardzo brakuje mi słońca, ciepła i dłuższych dni, że i tak wybrałabym sie do Afryki.
-
Witaj bianka. To co opisujesz - swoje dolegliwości- są jak wypisz wymaluj przy zapaleniu trzustki ostrym albo zaostrzeniu przewlekłego. Wiem, bo moja koleżanka też tak miała przy kamicy żółciowej, która blokowała jej trzustkę. Koleżanka też miała ściskanie pasem pod żebrami z promieniowaniem do kręgosłupa, silny ból, wymioty, biegunkę i chudła. Trafiła w koncu na izbę przyjęć do szpitala i tam ją zdiagnozowali. Nie twierdzę, ze masz na pewno to, ale warto wykluczyć, nim okaże się, że to nerwy. Trixy dziękuję ci za odpowiedź. Na mnie świadomość, że są ludzie dookoła działa i źle i dobrze. Z jednej strony wiem, że ktoś pomoże,a z drugiej ciągle się boję, że zostanę uznana za wariatkę, że będzie kupa wstydu itd. Nie wiem, mam jakąś taką obawę, że ktoś wytknie mnie palcem, że będzie się śmiał... A z drugiej strony przecież powinno się machnąć na to ręką... Ech...
-
Witajcie dziewczyny! Basiu dziwię się bardzo twojemu mężowi, bo z tego co piszesz, to harujecie, a nie pracujecie. Może on też ma jakieś gorsze dni i powinniście po prostu odpocząć. Trixy ja też mam ciągłe problemy z żołądkiem. A to zaboli, a to ćmi, a to jakoś tak ciśnie. Raz mi się chce wymiotować i nie mam apetytu, innym razem czuję wilczy głód. Staram się po prostu jeść niewielkie porcje, a częściej i jak najbardziej zdrowo. Chociaż i tak dolegliwości są. Może rzeczywiście spróbuj łykać coś osłonowo. Kierowniczko, trixy, wanessa - nie dajcie się smutkom. Nie wiem na ile możecie (praca, dom), ale postarajcie cię chociaż trochę pospacerować za dni, mi to bardzo pomaga. Na początku bardzo boję się wyjść z domu i odejść od niego za daleko, ale potem jak idę, to wyłączam się, napięcie ze mnie odpływa i jest jakoś tak lepiej. :) Stres-stop podziwiam cię. Ja chyba nie dam rady nigdzie wyściubić nosa, szczególnie że boję się petard i fajerwerków. Wiecie co napawa mnie największym strachem? Teraz jestem na zwolnieniu lekarskim, ale boję się, że jak wrócę do pracy to nie dam rady. Bo będę miała lęki i napady paniki i skończy się na tym, ze zostanę bezrobotna. Jak wy sobie radzicie w pracy? Podpowiedźcie mi coś, bardzo proszę...
-
Ja mam potrzebę pójścia do kościoła. Wiem, że do wiary w Boga nie są potrzebne mury, ale chcę współuczestniczyć z innymi ludźmi w modlitwie. Czasem rzeczywiście jest tak, że czuje się dobrze i mam lepszy humor po mszy, patrzę na świat pozytywnie. Ale niestety też jest tak, że po prostu pojawia się lęk albo napad paniki i koniec. Jest to bardzo przykre. Mój kolega był w seminarium i zaprosił mnie na swoje święcenia diakonackie do Katedry. Bardzo chciałam przeżywać to z nim, ale w środku mszy dostałam takiego ataku paniki, że uciekłam. :-o Jest to dla mnie bardzo smutne. Ale, musze przestawiać się na pozytywy. Zauważyłam za to, że nawet jak odczuwam lęk, ale spotykam znajomych sobie ludzi i oni mówią coś do mnie albo angażują mnie w jakąś czynność, to koncentruję sie na nich i lęk zmniejsza się albo znika. :) Dlatego wiem, ze nie warto stronić od innych i trzeba iść między ludzi. Dla mnie to bardzo ważne.
-
Stres-stop dzięki za powitanie. Basiu, ja do kościoła chodze najczęściej sama, czasem z koleżanką albo rodziną, kiedy do mnie przyjedzie. Jak jestem z kimś to zostaję w kościele, ale strasznie cierpię. Kiedy jestem sama często nie starcza mi siły, żeby wytrzymać. Rozumiem twoje rozdrażnienie, że nie potrafisz wytłumaczyć komuś swoich lęków. Masz rację, ktoś kto jest zdrowy, nie rozumie że po prostu lęk się nagle pojawia i tyle. Kierowniczko u ciebie wygląda to jak depresja połączona z lękiem. Mam kolegę, który choruje na depresję (a raczej czasem ma silny rzut) i wiem jakie on ma objawy. Mam nadzieję, że pomagasz sobie jakoś, tzn. chodzisz do lekarza i bierzesz leki?
-
Basiu, no mi się póki co nie zdarzyło i mam nadzieję, ze nie zdarzy, ale... Kilka razy było tak, ze weszłam do kościoła, pomodliłam sie trochę i łapał mnie taki lęk, że wybiegałam i już nie wracałam na mszę. Czasem wychodziłam w trakcie, bo czułam już, ze nie wyrabiam. Straszne to jest. Byłam też świadkiem tego, że ktoś zemdlał i widzę, ze problem mam w głowie. Bo wtedy myśli się o tym, żeby temu komuś pomóc, a nie o tym z jakiego powodu zemdlał. A ja się cały czas boję, że ludzie wezmą mnie za histeryczkę itd. Może przyszedł czas, żeby to zaakceptować i nauczyć się z tym efektywnie żyć, a nie panikować. Trixy widzę, że to bardzo ważne, żeby się otwierać. Ja chyba rzeczywiście jestem za bardzo zamknieta gdzieś w sobie. Mogę tylko powiedzieć, że uważam że jesteś silna, skoro udało ci się mimo wszystko żyć po swojemu i kierować swoim życiem tak jak chcesz. Trzymaj tak dalej.
-
Jak dobrze, że jesteście na tym forum, bo zawsze jest łatwiej radzić się kogoś, kto wie o co chodzi i ma pewne doświadczenie. :) Justah dajesz mi nadzieję na to, że można jakoś przezwyciężyć lęki i iść dalej, a tego bardzo bym chciała. A tobie też życzę jak najlepszego samopoczucia jak najdłużej. :) Trixy ja mogę iść nawet na terapię grupową, wiem że bardzo by mi się przydała, ale trochę nieporadna jestem w tej kwestii. Chodzi mi o to, że ani nie wiem gdzie, ani jak. Chyba zacznę szperać w internecie i czegoś szukać. Obawiam się też kwestii finansowej, bo też nie stać mnie raczej na częste wizyty. Poza tym jak przeczytałam wszystko co napisałaś to widzę, ze problem jest wywołany przeze mnie. Moi rodzice są bardzo kochający i wspierający, oczywiście mają swoje wady, ale... To ja sama wymagałam od siebie zawsze ponad normę, zawsze na czas, a najlepiej przed czasem, zawsze ze wszystkich swoich sił. Chyba rzeczywiście muszę iść rozgrzebać to wszystko, żeby znaleźć przyczynę i jakoś sobie pomóc. Wspaniale trixy, że masz męża i że cię wspiera. Ja opieram się na rodzicach i koleżankach. Brakuje mi partnera, z którym nawzajem moglibyśmy się wspierać. Basiu mi się wydaje, że w kościele tak chwyta, bo po pierwsze jest dużo ludzi. Ja się zawsze boję, że zacznę mdleć albo dziwnie wyglądać i to zwróci uwagę wszystkich, będzie karetka i wielkie show. Wiem, że to dziwne, ale tak mam. A po drugie czasem jak ksiądz ma kazanie, to ja potrafię się wyłączyć i tak zatopić w swoich myślach i lękach, że potem ciężko jest mi \"wrócić\". Moje lęki cały czas napędza teraz myśl, że to choroba do końca życia, że nie dam rady wykonywać żadnej pracy, że nie założę rodziny przez to dziwactwo itd. Postanowiłam jednak dobrym wzorem póki co spisywać sobie na karteczce wszystkie pozytywy i szukać jakiegoś psychoterapeuty.
-
Dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi. Trixy ja mam takie objawy jak ty - zaczyna się od żołądka, taki jakby ścisk gdzieś w środku, ze sama nie wiem czy to serce czy to właśnie żołądek, kołatanie serca i wrażenie, że zaraz zemdleję albo umrę. Nienawidzę tego. Podobnie jak u ciebie Trixy i u ciebie Basiu, zdarza mi się to w zasadzie wszędzie. Zarówno w zatłoczonym miejscu (często w kościele- w ogóle mam tam ciągłe lęki), w autobusach, tramwajach, w domu. A prócz tego mniej lub bardziej towarzyszy mi lęk. Już wcześniej - odkąd pamiętam, miałam takie ataki paniki, ale nie kojarzyłam tego z głową. Po prostu myślałam, ze czasem robi mi się słabo. :-o Dopiero jak od półtora miesiąca zaczął się lęk i poszłam do psychiatry, to zrozumiałam, że to choroba. Stąd mam kolejne pytanie. Bardzo myślę o psychoterapii. Próbowała któraś z was? A jeszcze co do pieczenia pod pachą. Czasem całkowicie nieszkodliwy (prócz wyglądu) półpasiec wyskakuje na klatce piersiowej i też zaczyna się od bólu i pieczenia.
-
Czytam wasze wszystkie wpisy i cały czas czuję jakbym czytała o sobie. Ciągłe mdłości, lęk, kołatanie serca, ech... nie chce mi się o tym pisać. Z osoby towarzyskiej, zrobiłam się odludkiem. Mam tylko jedno pytanie, bardzo proszę o odpowiedź. Kiedy nachodzi was silny atak paniki, to dzieje się to raczej wśród ludzi czy jak jesteście same w domu czy dzieje się to niezależnie od okoliczności? A co do nowotworów piersi. Guzy same w sobie raczej nie bolą (bardzo rzadko), jeżeli boli to albo powiększony węzeł chłonnny (może być zapalny, niekoniecznie z przerzutem) albo tkanka gruczołowa sutka - tak jak przed okresem albo w ciąży.
-
Dziękuję za powitanie. :) Ja też dostałam hydroksyzynę, ale w syropie na sen. Obudziłam się dwa razy w nocy, ale udawało mi się zasnąć. Jako, że jestem bardzo świeża w tym temacie, jestem dosyć zdezorientowana. Czy ktoś z was chodzi na psychoterapię albo próbował?? Nie chciałabym faszerować się lekami, kiedy jest możliwość innego działania...