Witam w mroźny zimowy dzień, dzień bez teściowych !
Cieszę się Patrycjo, że jednak dostrzegasz jakieś tam dobre strony (mikroskopijnie dobre) swojej teściowej. Nie uwierzę, że one - te teściowe to zołzy od początku do końca. Chyba bywają czasami ludźmi, przecież urodziły i wychowały naszych mężów (no, moja akurat nie wychowywała, podrzuciła swojego pierworodnego swojej matce). Ja pamiętam wiele miłych chwil i upominków i komplementów w ciągu tych 25 lat. Tylko szkoda, że okazało się to wszystko za pieniądze, a były to pieniądze, które dostawała w tajemnicy przede mną od mojejgo męża. Zawsze mu płakała w rękaw, że nie ma na leki lub coś podobnego. Kiedy po latach, kiedy oboje z mężem wpadliśmy w finansowe tarapaty (nasza firma padła) nie było już czego wysyłać i czym się dzielić - zaczęły się problemy, które doprowadziły do ostrego konfliktu. Nie wytrzymałam ciągłego nagabywania o pomoc finansową. Wtedy zrozumiałam, że zapewnienia o jej \"matczynej\" miłości i wielkiej sympatii a także przyjaźni - to bujda, bujda na resorach! Chyba wszystkie obraźliwe słowa pod moim adresem tak mnie nie zabolały, jak uświadomienie sobie, że przez tyle lat ona mnie po prostu nie lubiła. Udawała miłą, bo dostawała od nas pomoc finansową (ma jeszcze troje innych dzieci). Teraz uważa, że jestem \"modliszką\" ,jak się wyraża o mnie, i że pochłaniam wszystkie pieniądze męża, wydając je wokoło nieprzytomnie. Pomija fakt wspólnoty małżeńskiej, mojej pracy zawodowej i spadku po moich rodzicach (mieszkanie w stolicy).
I jak ja mam znowu zacząć z nią rodzinne kontakty?
Nie mogę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam