niebieskie_migdały
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez niebieskie_migdały
-
Ja chcę to zrobić,tylko,że.. a)miło było się z nim spotkać (PO KOLEŻEŃSKU) i trzymam się tego,że to było właśnie takie spotkanie.Chyba jednak za wczesnie na tekst "z grubej rury",ale on faktycznie sie szybko wkręca w to wszystko,a wiadomo,że im wcześniej dostanie kopniaka tym mniej będzie go to bolało 2) w sumie to spotkanie nie zobowiązuje mnie do niczego, mogę się z nim chyba spotkać raz na miesiąc lub dwa?? 3)wszyscy najbliżsi których się radziłam mówią,że powinnam dać sobie szanse żeby ,mnie facet gdzieś zaprosił,do kina itp. bo Pan Mój-Nie Mój nigdy tego nie robił.... no i dupa blada:( nie wiem co robić.........
-
Beren,może i masz rację ale... JA GO NIE CHCĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!JA CHCĘ TYLKO,ŻEBY PAN MÓJ-NIE MÓJ BYŁ WRESZCIE MÓJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!chcę się do Niego przytulić i mieć w nosie Pana Nowego i całą resztę świata....Mnie naprawdę nie rusza ten człowiek,jego starania,miłe smsy (w których na szczęście jeszcze nie napisał,że mu zależy...) po prostu odniosłam wrażenie,że on podszedł do tego spotkania bardzo....no nie wiem jak to określić,ale tak jakby...z nadzieją,że z tego może być coś więcej,a ja,że to typowo koleżeńskie spotkanie... On mi się nie narzucał,a ja i tak nie chcę..:(
-
Beren--->piękne,ale smutne....:(
-
Witam:) Spotkanie przebiegło raczej w miłej atmosferze,całkiem dobrze się nam rozmawiało...Facet kulturalny,nadskakiwał nade mną jak nad dzieckiem,widać było,że się bardzo stara.A ja siedziałam przy tym stoliku i tak mi było przykro,bo widziałam,że on już jest zaangażowany troche i patrzyłam na te jego starania.......a we mnie i w moje serducho choćby łomem walić,to i tak mnie nie ruszy!!:(:(Odwiózł mnie nawet do domu,a jak weszłam do mieszkania zaczęłam chlipać...z tęsknoty za Panem Moim-Nie Moim!!!Już sama siebie nie rozumiem...Wieczór całkiem miły,Pan Nowy też,a ja wracam do domu i płaczę za Nim!!!!:(:(Pan Nowy chyba się zorientował,że coś nie tak,bo później poza tym,że napisał mi w smsach kilka komplementów,to napisał również,czy dam mu szansę,żebyśmy się jeszcze spotkali,bo odniósł wrażenie,że dał plamę :( I tak to właśnie było....
-
Witam:) Coś tu ostatnio pisaliście,że rzekomo wszystkim zaczyna się układać...U mnie napewno nie... :( Spotkanie z Panem Nowym odbyło się,a mała "burza emocji",która miała miejsce,gdy wróciłam do domu,zmęczyła mnie do tego stopnia,że mam dołek do tej pory... :(
-
"Dal mnie sprawa jest w miarę prosta - spotykać się można długo, jeśli mu zależy poczeka. Jeśli nie to i tak nie warto nic dla niego robić bo skoro brak mu wytrwałości i zaangażowania teraz to co dopiero później. Niech się stara. Ty nie masz obowiązku niczego obiecywać ani robić. Chcesz się spotkać to się spotkaj, nie chcesz nie rób tego. Myśl wreszcie o sobie a nie tylko o innych. To nie egoizm ale prosty rachunek - zasługujesz na coś dobrego w życiu to niech Ci to dadzą. Jak nie to niech spadają " Może to samo myślał Pan Mój-Nie Mój spotykając się ze mną bez zobowiązan przez 3 lata??To by oznaczało że nie przetrwałam próby...:(
-
"Dal mnie sprawa jest w miarę prosta - spotykać się można długo, jeśli mu zależy poczeka. Jeśli nie to i tak nie warto nic dla niego robić bo skoro brak mu wytrwałości i zaangażowania teraz to co dopiero później. Niech się stara. Ty nie masz obowiązku niczego obiecywać ani robić. Chcesz się spotkać to się spotkaj, nie chcesz nie rób tego. Myśl wreszcie o sobie a nie tylko o innych. To nie egoizm ale prosty rachunek - zasługujesz na coś dobrego w życiu to niech Ci to dadzą. Jak nie to niech spadają " A może tak właśnie myślał Pan Mój-Nie Mój spotykając się ze mną 3 lata bez zobowiązań...To oznaczałoby,że nie przetrwałam próby...:(
-
tylko że ja mam ciągle to głupie uczucie,że zdradzam Pana Mojego-Nie Mojego...obiecałam Mu przecież,że z nikim innym nie będę... a sobie obiecałam,że nigdy więcej żadnych facetów,zero zaangażowania...po prostu Wiecznie Sama Singielka
-
Ja i tak na wyjazd się nie piszę,bo pracuję... TĘSKNIĘ ZA MOIM NUDNYM,SMUTNYM ŻYCIEM BEZ DYLEMATÓW~!!!!!!!!!!!!!!!tylko nie wiem,dlaczego..... chyba ustawię to sobie na stopkę:(
-
Migotko,najważniejsze,że już troszkę lepiej:)Cieszę się:) Ja prawdopodobnie jutro spotkam się z Panem Nowym,no chyba że w ostatniej chwili wpadnę w panikę i wszystko odwołam;) co wcale nie jest mało prawdopodobne...to dopiero głupota...zaczynam tęsknić za moim nudnym,smutnym życiem bez dylematów:/
-
Migotko,dobrze znam to uczucie,które Ty teraz czujesz,więc cię rozumiem...Wiem też,że w takich chwilach,kiedy takie myśli chodzą po głowie i nie chcą odejść,kiedy potrzeba bliskości okazuje się być nagle tak samo niezbędną do życia jak powietrze...żadne pocieszenie wtedy nie dociera,wszystko co ci ktoś teraz powie będzie banałem.Ale musisz być silna.Musisz to przeczekać.Uwierz,chciałabym Ci teraz napisać:\"Odezwij się do niego,powiedz mu,że tęsknisz,że chcesz się przytulić...\",ale boję się,że on nie zechce tego zrobić...a wtedy twój ból urośnie do nieograniczonych rozmiarów...W moim przypadku tak było.powiedziałam do niego:\"przytul\" i nie zobaczyłam w Jego oczach nic poza obojętnością.. Musisz przeczekać ten ciężki czas...ten ból,ta desperacja ucichnie za kilka dni...wróci pewnie jeszcze nie raz,ale może wtedy przytuli ktoś inny??
-
Problem polega na tym,że ja wcale nie chcę \"obdarowywać\" nikogo innego... Jakoś wątpię,że zatęskni kiedykolwiek...Od naszego ostatniego spotkania we dwoje minęło prawie pół roku...Od jego ostatniego telefonu 4 miesiące...Nie odzywa się,nie dzwoni,nie pisze...WIĘC I NIE TĘSKNI....Kiedyś starałam się kochać za dwoje,budować zdrowe relacje...Teraz tęsknię za dwoje... heh...sorki coś pomyliłam z nickiem:)
-
Beren,nawet nie wiesz,ile razy ja się starałam dla Niego.Na setki,tysiące różnych sposobów.Wierzyłam,że wciąż mogę to uratować,a On w końcu zechce ze mną być....Wątpię,żeby On to docenił...Wątpię wogóle,że zauważył,że się dla Niego starałam... :(:(:(
-
Witam ponownie:) Och,Berenie,łatwo jest powiedzieć \"korzystaj ile się da\"..Facet się zaangażuje i wtedy się zacznie....Wiem,że dla mnie istnieje tylko Pan Mój-Nie Mój,ale...moje obecne uczucie samotności i strach przed jeszcze większą samotnością w przyszłości mogą sprawić,że właściwie byłabym gotowa zwodzić Pana Nowego do końca świata...:( A wiem,przecież jak to boli....Prawdę mówiąc układam już sobie \"mowę\",którą wygłoszę mu jak tylko \"sprzeda się\"(jeśli to zrobi wogóle--jest przecież taka ewentualność,że albo skończy się na jednym spotkaniu,albo nawet do tego nie dojdzie;) )
-
Dzień dobry:) U mnie można rzec,nic nowego.Poza tym,że spotkanie z Panem Nowym za jakieś 2-3 dni jeśli \"wszystko się uda\"...wcale mi nie zależy,żeby się udało...jakoś obojętne mi to wszystko...
-
Witam:) U mnie nic ciekawego.O Panu Nowym staram się nie myślić,bo nie mam koncepcji jak się z tego w delikatny sposób wykręcić.O Panu Moim-Nie Moim też staram się nie myśleć,bo....bo i po co.Szukam sobie na siłę zajęcia,żeby tylko móc oderwać się od tego wszystkiego,udowodnić sobie,że moje życie jest takie jakie było--wypełnione wyłącznie Panem Moim-Nie Moim,bez żadnych dylematów,czy być Mu wierną i czekać,czy jednak poszukać szczęścia....Mam za sobą czas ciągłego,nerwowego wyczekiwania,czy zadzwoni...czy przyjdzie..To był dla mnie trudny okres,wiele łez wtedy wylałam...A jednak teraz chciałabym do tego wrócić.Ale nie wiem DLACZEGO???:(
-
Pomysł z piżamką bardzo ciekawy:D:D Asteri to chyba normalne,też kiedyś przeżywałam coś takiego,ale jak to kiedyś napisał to beren \"statystycznie to mało prawdopodobne,żebyś przez resztę życia nikogo więcej nie poznała\" i taka jest prawda!!trzymaj się,to naprawdę tylko atak paniki...przyzwyczajasz sie do nowej sytuacji...to minie i z czasem nerwy się wyciszą,wszystko jakoś sobie poukładasz,zobaczysz:)
-
Tola,wierzę,napewno bardzo ci ciężko,11 lat to dużo czasu.no i to że mieszkaliście razem spowodowało,że łączy cię z nim nie tylko to,że go kochasz,ale także przywiązanie...Musisz się trzymać... Myślę,że dobrze zrobiłaś,że odmówiłaś mu tej pomocy...Niech nie myśli,że ze względu na \"długą znajomość\" może z twojej strony na coś liczyć...
-
Witam:) Jak widzę rozmowy nie gasną....To dobrze:) Jeśli chodzi o mnie to się zastanawiam po co zwodzę tego Nowego skoro i tak pewnie się okaże,że to niewypał...Przecież ciągle kocham Pana Mojego-Nie Mojego... Nowy jest miły,w wielu rzeczach się zgadzamy,mamy podobne poglądy (przynajmniej narazie).Odzywa się codziennie,coraz cześciej wspomina o spotkaniu,chce się spotkać...Otwarty na moje uwagi,szanuje moje zdanie,poglądy itd...Niemal ideał...A mi serce wcale mocniej nie pika:(
-
Beren no to mnie nastraszyłeś na maksa.... U mnie zaczyna grzmieć,ale jeszcze gdzieś bardzo daleko,bo ledwie słychać,mam nadzieję,że pójdzie to bokiem...ale znajoma pisała,ona mieszka 40 km ode mnie to napisała że u nich błyska i pompa z nieba...ech.,.cholera..rano obudziała mnie burza,strasznie wiało i lało niemiłosiernie,więc od 5 jestem na nogach a tu znowu szykuje sie niespokojna noc...:(
-
Beren już po burzy?? Kurcze,ja się strasznie boję burz:(:( Mam nadzieję,że do mnie ona nie dojdzie...:(:(:(
-
Jakoś wytrzymam....Beren to tylko trupki:)im już i tak wszystko jedno...Ja mam czasami myśli czy nie pokroić Pana Mojego-Nie Mojego...i jeszcze Jego przyjaciela (niegdyś również mojego-przynajmniej tak mi się wydawało)..NA ŻYWCA OCZYWIŚCIE....:D:D:D
-
Ja się nie poddaję... Tylko,że marzę o medycynie już 5 lat (ponad 1/4 mojego życia) i jakoś mnie nie pociesza myśl,że pójdę na jeden z tych kierunków,chociaż wiem,że to studia o których wielu ludzi może tylko pomarzyć....Przedmioty nie są tam specjalnie interesujące...No i przede wszystkim poprostu miałam nadzieję,że od października będę śmigać w białym kitelku i kroić trupki na zajęciach z anatomi :D a tu takie rozczarowanie...ech...Wszystko wyjaśni się 6.07 :(
-
ALE JA MATURĘ ZDAŁAM!!!:) chemia i polak powyżej 85% angielski 94% tylko biologia 68...:(Berenie a znasz jakieś kierunki \"pokrewne\" z medycyną??tja....farmacja....analityka medyczna...no i właśnie na którymś z tych będę się męczyć od października.miejmy nadzieję że tylko rok..:(
-
znam to uczucie...też kiedyś dzwoniłam bezskutecznie kilkanaście razy dziennie...pisałam smsy...ale już przestałam.kocham go,ale to bez sensu...z czasem się z tym pogodzisz.ja też kiedyś myślałam,że nie będę umiała przestać się do niego odzywać. trzymaj się ciepło:)