Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pikle

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pikle

  1. O tu masz coś a la (bardzo a la) komoda z przewijakiem - biała: http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/S29828090
  2. Kropelko, bo nie zrozumiałam: nie wiesz, czy są białe łózka z białymi przewijakami czy białe komody z przewijakami?
  3. Będę spamować, ale w ramach lekcji poglądowej - teoretycznej, bo jak wiadomo, doświadczenia nie mam. Issmo, kupuję przewijak na łóżeczko. Z wanienką nie chcę, ponieważ nie będę jej używać. Co do komody z przewijakiem (co z samą komodą, nie wiem, można w niej pasożytowe gacie trzymać i inne akcesoria;) ), weźmy np. taką: http://allegro.pl/item572802902_piekna_drewniana_komoda_przewijak_warszawa.html Z opisu wynika, że długość przewijaka to 79 cm. Dziecko po urodzeniu ma pi razy oko 60 cm, jakiś czas się będzie mieściło prostopadle do ciebie. Co potem, nie mam pojęcia. A do takiej komody pewnie jest potrzebny kocyk/pieluszka flanelowa/miękki przewijak (link poniżej), bo przecież na drewnie dziecka nie położysz, za zimno mu być może. http://allegro.pl/item570936237_przewijak_miekki_na_komode_firmowy_baby_raj.html Mój przewijak będzie prawdopodobnie taki, a do niego pokrowiec, coby pasożytowi nie fundować szoku termicznego po zetknięciu z zimną (?) ceratą: http://allegro.pl/item572928322_przewijak_nakladka_na_lozeczko_120_60_nowa.html Ale podoba mi się też taki przewijak, choć pewnie wąż w kieszeni sprawi, że kupię ten pierwszy: http://allegro.pl/item572535697_przewijak_na_lozeczko_kolyske_gratis_materac.html
  4. Nie, Alidżi, moim zdaniem to - czyli pamięć o wszelkich rocznicach - powinno działać w obydwie strony. Od tej pory już mi się nie zdarzyło zapomnieć.
  5. Ze wstydem przyznaję, że u nas na odwrót. To ja w zeszłym roku zapomniałam o urodzinach ślubnego. Baa, zapomniałam, to mało powiedziane. Byliśmy na rodzinnym spędzie u kuzynki świętującej imieniny w zbliżonym czasie, kilka dni po ślubnym. Rodzina więc dawała prezenty kuzynce i jednocześnie Piklowemu. Po zakończeniu imprezy, w drodze na autobus wypaliłam: "Słuchaj, dlaczego właściwie ty też dostałeś prezenty?". I wtedy mnie oświeciło!!!! Ślubny tylko popatrzył, nawet nie komentował.
  6. Żelko, tym razem byl papier 120, ale za drobny. Teraz (jutro?) przerzucę się na grubszy, a przy trzecim szlifowaniu wrócę do 120. Potem pewnie szpachla, bo wszystkich ubytków papierem nie usunę, musiałabym zedrzeć warstwę sklejki (blat ze sklejki, reszta z drewna), a na koniec farba akrylowa plus lakier.
  7. Skasowało całą produkcję :( Jeszcze raz wobec tego. Mnie też dopadł syndrom wicia gniazda, który objawił się tym, że zabrałam się do odnawiania zdobycznej szafki nocnej. Przeszlifowałam ją papierem ściernym, teraz jeszcze muszę uzupełnić ubytki (szafka stała jakieś dwa lata na balkonie, więc deszcze dały się jej mocno we znaki), a potem pomalować - pewnie na biało. Zdjęcia w skrzynce, a nuż kogoś zachęcę (albo zaoszczędzę komuś pracy...). Przy okazji można obejrzeć fragment grzejnika w kolorze ścian.
  8. Bebe, rosną, powoli, ale jednak. Rozstępów nie mam, nie zauważyłam. Kremów na rozstępy nie stosuję, ale ze wzgledu na suchą skórę paćkam się. Zwykły balsam wymiennie z masłem shea. Zależy, ile mam czasu (i ochoty) na smarowanie się. Masło shea trudniej wsmarować, choć efekt utrzymuje się dłużej. Aha, paćkam się raz dziennie, na więcej mnie nie stać - ochotniczo głównie.
  9. O rany, to moje będzie poharatane w różnych miejscach. Sierściuchy czasami w ferworze zabawy mnie zadrasną, jeden regularnie robi to podczas czyszczenia mu uszu. Ale coś za coś - mruczando jest bezcenne;). I pytanie z innej beczki - komu skóra zamieniła się w suchy wiór, łuszczący się na potęgę? Nic mnie nie swędzi, ale skórę mam wysuszoną, zwłaszcza na ramionach i plecach.
  10. A jeśli kopnie pt. ''Matka, zastanów się, co robisz!''...?
  11. Pozdrawiam zza deszczowego okna i znad miski kleiku (ohyda, ale żołądek mi się rozstroił ostatnio. Żelazo taki zbawienny ma wpływ czy cuś?) ;). Anytram, głosuję za kaloryferami w kolorze ściany. Ale mam tak u siebie, więc obiektywnej oceny nie oczekuj. Wcześniej były białe, jeśli to przemówi na moją korzyść. Ogólnie grzejniki to nie jest to, co uważam za najpiękniejszy element mieszkania, więc jeśli tylko można je ukryć... A propos kołysek. Któraś z was korzystała?
  12. Alidżi, u mnie, znaczy u pasożyta, będzie zielono-biało. To, co jest - a jest, bo pokój umeblowany, robi obecnie za gościnny, ale już niedługo -zostaje: zielone ściany (blady groszek), żywo zielone zasłony, białe firanki (cały czas chodzi po mnie woal vel tiul, ale \"miłość\" do żelazka sprawia, że wciąż biję się z myślami), białe regały (już w 2/3 wypełnione książkami; część z przeszklonymi drzwiami, część z pełnymi) i szafa narożna. Grzejnik i parapet podczas remontu też zostały pomalowane na zielono. Dojdą łóżeczko i fotel, najchętniej białe, i na pewno podwieszana półka nad drzwiami (biała), jakaś mała lampka nocna (zielona). Raczej wyleci kanapa. Czeka mnie jeszcze szlifowanie zdobycznej starej szafki nocnej i pomalowanie jej na biało. Kupiłam kilka pojemników - zielonych rzecz jasna (plastikowe przezroczyste z nieprzezroczystą zieloną pokrywą). Abażur na lampie sufitowej też zielony. O, i dwa kwiatki niepożarte jeszcze przez koty również zielone są i w takiż doniczkach. Zastanawiałam się jeszcze swego czasu nad żółtymi dodatkami, ale kolorowe okładki książek już robią swoje, a znając życie, pasożyt bez KOLOROWYCH zabawek się nie uchowa. Oczopląs gwarantowany tak czy siak, więc niech chociaż baza pozostanie stonowana. Co do mebli klonowych. Różowego nie polecam, ale dlatego, że nie lubię, a nie, że nie pasuje. Może spróbuj z białym, przy którym łatwo dobrać kolorowe dodatki i zmienić styl pokoju, albo z gołębioszarym. Na pewno powinien być to kolor, przy którym meble wypłyną, a nie zleją się, jak teraz. Ale czerwony odradzam;)
  13. Haaa! Druga dziewczyna! Gratuluję córki, Alidżi, a tobie, Kropelko, syna. Drużyna piłkarska się powiększa. Sylwinko, nie wiem. Nie mdli, bo nie jeżdżę. Po mieście tylko metro i tramwaje, z autobusów nie korzystam, nie lubię. Ostatnio musiałam jakoś w listopadzie, nic mi nie było. Cześć, dzwoneczku, zaczernij sobie nick. Co do twojego pytania o wielkość brzucha - normalne, nie wszystkie mają duże. Ja mam taki sobie, ale wielkości nie uważam za problem. Jeszcze ;).
  14. I jeszcze coś. Pojawiły się juz mebelki zielone, sama odsądzałam od czci i wiary pokój w wykonaniu Tori Spelling, poniżej linki do pokojów dziecięcych z forum Gazety.pl. Może któryś was zainspiruje albo jakieś rozwiązania podpatrzycie: http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,35,80940471,80940471,0,2.html?v=2 http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,35,87513419,87513419,0,2.html?v=2 http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,35,91868828,91868828,0,2.html?v=2 Pewnie znów trzeba będzie spacje wykasować.
  15. Anytram, kolorki takie co bardziej żarówiaste, ale tylko (na szczęście? niestety?) na pierwszej stronie, dalej już jest normalnie. Lubię zielony, ba, kocham, ale tego odcienia nie wybrałabym podobnie jak różowego. HCT to hematokryt - też już mam za mało - wiąże się z anemią. Ale skoro poleciała mi hemoglobina (HGB), to i HCT miało prawo. MCV – wskaźnik średniej objętości krwinki czerwonej. U zdrowego dziecka wynosi od 80–100 fl. Pomaga ustalić, czy niedokrwistość jest skutkiem niedoboru żelaza, kwasu foliowego czy witaminy B12. Wartości objętości krwinek niższe niż 70 fl są charakterystyczne dla niedoboru żelaza. Wyższe niż 110 fl mogą świadczyć o niedokrwistości z niedoboru witaminy B12 lub kwasu foliowego. U mnie na razie jeszcze w normie. MCHC – jeden ze wskaźników erytrocytowych, odzwierciedlający średnie stężenie hemoglobiny w objętości krwinek czerwonych. Jest pomocny w diagnostyce różnicowej niedokrwistości. Też mam jeszcze w normie, choć niżej niż w poprzednim badaniu. A co z hemoglobiną u ciebie? Sukienka fajna. Ale gdybyś tak zamieściła fotografię siebie w niej, a nie tylko wieszaka;) Dziękuję za zaproszenia na n-k i witam nową sierpniówkę.
  16. Nic za darmo. Wysłałam link do konta na N-K.
  17. Dzięki, mała. Odpisałam, brakuje mi jeszcze jednej informacji ;)
  18. No dobrze, dojrzałam ;) Poproszę o namiary na skrzynkę. Kwarantannę już chyba przeszłam? A może od dziś się liczy...? Mój adres e-mail: kawonka27@gazeta.pl.
  19. Ula, już lecę do księdza donieść, że w grzechu żyjesz ;p
  20. Majka, ty się, kobieto, nie wygłupiaj i wyjdź z domu. Ewentualnie możesz zostać i nawet ryczeć, ale nad książką. Tak dla samej sztuki nie ma co, bo się przyzwyczaisz. Nie wiem, który Głogów masz na myśli, ale jeśli nie park, to las w okolicy chyba jest? Szoruj na spacer pooddychać świeżym powietrzem. Już sam \"przymus\" wstania z łóżka, ubrania się, wyjścia robi swoje. Wiem, bo pracując w domu, zdarza mi się cały dzień w piżamie i dopiero wieczorne ubieranie. Wyjdź do ludzi koniecznie. Na szwendanie się po sklepach nie namawiam, nie cierpię, więc zabraknie mi wiary w ciosanie kołków. Co do relacji z facetem. Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać aż do obrzydzenia (jednej ze stron, najlepiej jeśli tobie obrzydnie). Żadnego płakania po cichu. Jest ci źle, to o tym GŁOŚNO mówisz. Niekoniecznie tak, żeby sąsiedzi słyszeli, po prostu artykułujesz swoje \"Jak mi źle. Niech mnie ktoś przytuliiiiiiiiiiiiiii\". Napisałaś, że mąż przychodzi z pracy i siada do komputera. W jakim celu? Jeśli pracuje, OK; jeżeli włącza Traviana, czas zepsuć modem - ale nie na stałe, nie róbmy sobie koło pióra. Sprobuj go zmobilizować do wspólnych rozrywek: karty (kiedy ostatnio graliście w kanastę - zasady w internecie, np. na kurnik.pl;), gry planszowe od Chińczyka poczynając, na szachach kończąc, wspólne czytanie (niekoniecznie poradników na temat ciąży), o seksie chyba nie muszę wspominać ;). A poza tym, pomijać rozrywki duchowo-cielesne zostaje przecież prozaiczne prowadzenie domu. Sama ten interes odwalasz? Jeśli lubisz, OK, jeżeli nie, najwyższy czas zmienić model na partnerski, bo po urodzeniu dziecka obowiązków raczej nie ubędzie, a facet - i nie ma się czemu dziwić - niekoniecznie domyśli się, że teraz to oczekujesz partnerstwa* w obowiązkach domowo-dzieciowych. Uff, obiecuję więcej kazań nie prawić. Spacer na wietrze jak widać dobrze mi zrobił. *Uwaga, będzie o mnie, niekoniecznie należy brać do siebie. Napisałam partnerstwa, bo strasznie na mnie działa instytucja męża, który pomaga. Noż, do jasnej anielki, zawodowo pracujemy obydwoje, dlaczego więc dom mam prowadzić ja, żona, a mąż mi tylko pomagać. Na szczęście mamunia mojego ślubnego bardzo dobrze wychowała i sama prowadzi dom z mężem. Niestety, własna rodzicielka kopie pode mną dołki twierdzeniami, że skoro jestem w domu, powinnam nie tylko dwudaniowy obiad serwować, ale i z mopem regularnie latać. Po moim trupie :D
  21. Alidżi, miałam 160/90. No za wysokie, sama wiem. Zazwyczaj na widok ciśnieniomierza mam 140/90. Ruchów też nie czuję, ale nie spędza mi to snu z powiek. Jak poczuję, dopiero zacznę potomka wyzywać od pasożytów :D Co do szyjki, nie mam pojęcia, ile ma centymetrów, ale podczas wczorajszego badania na fotelu gin zastrzeżeń nie zgłosił. Za to wymiętosił mi brzuch. Znaczy ucisnął AŻ w dwóch miejscach, ale mam wrażenie wymiętoszenia. Z piersi też mi jeszcze nic nie wypływa. Dziękuję wszystkim za uściski :) Spodni z panelem tudzież pasem vel ciążowych nie mam jeszcze. Wchodzę w swoje. A kiedy pasożytowi jest w nich za ciasno, jakimś cudem same zjeżdżają poniżej brzucha. W czasie deszczu wszystkie kałuże nasze są. Anytram, tylko spokojnie. Sukienkę jeszcze zdążysz kupić. Masz jeszcze dwa tygodnie i 2 dni. Ja swoją kupiłam dwa dni przed, a i to po dzikich kłótniach z lubym, bo mnie tam wszystko jedno było, a najlepiej, żeby już po wszystkim;) Teściowej nie mam (teściowa to matka żony), ale do świekry zadzwoniłam:). A teraz zmykam na spacer. Do później.
  22. Co wrażliwsze i przed śniadaniem upraszam o NIEczytanie ;) Miałam wczoraj wizytę u gina. Hemoglobina spadła mi na łeb na szyję, więc dostałam żelazo. To mnie akurat nie dziwi, od dzieciństwa co jakiś czas mam żenująco niski poziom, i tak długo się uchowałam bez żelaza teraz. Za to ciśnienie wyszło za wysokie, nawet jak na syndrom białego fartucha, więc dostałam leki do przyjmowania co 6 godzin. Bardzo mądrze sobie ustawiłam godziny przyjmowania: 19, 1 w nocy, 7 i 13:) Nie komentujcie tego, nawet ;). Lekarz kazał kupić ciśnieniomierz i się mierzyć 3 razy dziennie. I powiedział, że jak nie spadnie, to skierowanie do szpitala. Ogólnie wróciłam z łupiącym bolem głowy - kocham szpitale - zjadłam kolację i sobie spokojnie ryczałam w poduszkę. Nic mi tak nie pomaga na ból głowy (rzadkie przypadki na szczęście) jak porządne wypłakanie się. No, poduszkę trzeba potem zmieniać. Ślubny wrócił z delegacji, przytulił, wysłuchał, pocieszył i spokojny wieczór zakończyłam megawymiotami w przedpokoju, bo do WC nie zdążyłam wyrwać z sypialni. A teraz jestem po kleiku i się zastanawiam, czy wymioty były po lekach, czy ze zdenerwowania. Pół godziny minęło, więc chyba zdenerwowanie dało o sobie znać. Mam nadzieję, że więcej oglądać zawartości żołądka nie będę... Wirtualne przytulanie i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze - MILE WIDZIANE.
  23. RHM, zadzwonić do Miłego i wyjaśnić sprawę. Przeprosić. Szkoda siedzieć w dole, skoro pogoda zachęca do spacerów:)
  24. Co chcesz, ziemniaki z gzikiem już się robią :)
×