Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

KORE

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. KORE

    Klub pan po 50-60-tce...

    Herbatko :) Super zdjęcia !!! Pozwoliłam sobie nawet kilka skopiować i już funkcjonują u mnie jako wygaszacz ekranu :) Ja tez byłam dzisiaj na swoim codziennym spacerze - nordic walking. Robię codziennie 5km. :D Może niezbyt dużo, ale teraz dzień jest krótki :( i trudno mi zdążyć przed zmrokiem :) Oto moja zima: http://www.voila.pl/471/khgse/?1 Niestety, zdjęcie jest kiepskiej jakości, ponieważ nie miałam przy sobie aparatu, a tylko telefon :(
  2. Witam Was wszystkie :) Ja też często zastanawiam się jak to ze mną jest…… czuję się jednak jako jednoskrzydła… :( Jaką jestem kobietą? Żyjąc wiele lat u boku alkoholika zapewne byłam twardą, dominującą, kontrolującą, nieugiętą …. Przede wszystkim jednak, jestem kobietą osamotnioną, zbyt wrażliwą bidulką, którą rządzi bolesna otchłań mojego wnętrza. :( Jestem kobietą, która chowa się za okularami, ubiera w szare ubrania, aby tylko nie zwrócić na siebie uwagi, bo przecież jestem zraniona, niedoceniona i tak niewiele warta…. Często zasłaniam się pracą, aby zaszyć się w swoim świecie samotności i nie kontaktować się z innymi. :( Wkradam się do swojego świata fantazji i zatapiam w marzeniach…. Gdy tylko nie jestem w pracy, siedzę – „ u siebie” całymi dniami…. lub…!!!!! działam zupełnie inaczej - próbuję to sobie te krzywdy jakoś wynagradzać… chodzę na tenis, nornic walking, uczę się na nartach, czasem robię nieprzemyślane zakupy … itd.. ale to przecież wciąż tylko efekt mojego współuzależnienia… próbuję wszystkiego, co wydaje mi się dobre, aby moje pragnienia miej bolały… :) To wszystko jednak, jest dobre tylko na chwilę … po jakimś czasie znowu czuję pustkę i cierpienie ….. potrzebuję czegoś więcej… bo moje serce znowu cierpi….. :( Czy to nasi partnerzy życiowi wpletli się w naszą osobowość tak dalece, że życie bez nich czyni nas niepełnowartościowe kobiety, którym brakuje drugiej połówki do pełni szczęścia….. ? Nie tak dawno dowiedziałam się że moje szczęście nie zależy od drugiej osoby… a ja przecież całe życie myślałam, że abym była szczęśliwa potrzebuję kogoś, kogoś bliskiego…. :) Podobno każda kobieta posiada piękno … Ale w przypadku większości z nas zostało dawno temu zranione, ukryte i pogrzebane. Musi chyba minąć trochę czasu, aby ponownie wyłoniło się w całości….. Piękno potrzebuje jednak pokarmu… miłości….. Może jej brak powoduje, że czuję się jako JEDNOSKRZYDŁA? :( Ktoś powiedział: „Niech twoje serce będzie wolne od nienawiści, a umysł od zatroskania. Żyj prosto, nie oczekuj wiele, dawaj dużo. Napełnij swoje życie miłością. Rozsiewaj słoneczny blask. Zapomnij o sobie. Myśl o innych. Postępuj z innymi tak, jak chciałbyś, żeby inni z TOBĄ postępowali…” Będziesz wtedy szczęśliwa …… No ale jak to…..? Przecież całe życie żyłam dla kogoś, nie pamiętając o sobie…. Nie………, żyłam czyimś życiem…. Teraz chcę żyć swoim…… tyle wiem :) :)
  3. KORE

    Klub pan po 50-60-tce...

    Witam serdecznie :) To nie jest tak, że nie zaglądam tutaj. Czytam, przeglądam filmiki, które są mi nawet znajome..... :) :), podziwiam Wasze pasje....ale jakoś trudno samej zacząć rozmowę ..... :( Ja się długo oswajam..... :( Trochę tez u mnie z czasem kiepsko - dość dużo pracuję. Do dyspozycji mam tylko późne wieczory. Teraz mam parę wolnych dni. Zima u nas piękna, śniegu napadało, że z domu trudno było dzisiaj wyjść :) Zdolności do malowania niestety nie mam, chociaż w tamtym roku próbowałam co nieco rysować ołówkiem. Kupiłam sobie nawet odpowiednie książeczki do nauki... :) Postanowiłam, że jak pójdę na emeryturę, to chciałabym dostać od koleżanek z pracy cały zestaw do malowania... i będę chodzić na odpowiednie warsztaty i się uczyć się rysować dla swojej przyjemności... :) Ale to wszystko dopiero przede mną... :) Pozdrawiam :) :)
  4. Witam już w Nowym Roku :) Temat przyjaźni, który poruszyłam jest chyba zbyt skomplikowany i prawdopodobnie nie znajdę prawdziwej odpowiedzi na nurtujące mnie pytania... :) Wydaje mi się, że żadna z przedstawionych tu wersji nie jest właściwa... otóż ja zawsze stawiałam na pierwszym miejscu jego rodzinę- żonę i dzieci. Wersja jakichkolwiek uczuć też nie wchodzi w grę - zdecydowanie. Jego żona ponoć akceptowała te kontakty. Niestety nie znam jej osobiście, ale wiem ,że jest dobra, kochająca, wyrozumiała i tolerancyjna. :) Sytuacja wyglądała tak, że to ja bardzo potrzebowałam pomocy, szczególnie duchowej i on sam mi ją zaproponował, był zawsze wtedy, kiedy sam chciał i miał czas... Myślę, że nigdy nie było to kosztem rodziny. Wiedziałam, że rozumie mnie jak nikt... ale to tylko tyle... Uczył mnie jak zacząć myśleć dobrze o sobie, jak poznawać siebie ....itd itd Sam miał tez swoje problemy osobiste, o których mi mówił i z którymi jakoś sobie radził, raz lepiej, raz gorzej.. Miał jednak dużo mądrości w sobie. Na początku problemy te były jakby drugorzędne. Gdy pojawiały się, potrafił się im przeciwstawić. Po jakimś jednak czasie wróciły ze zdwojoną siłą i to był właśnie koniec naszej znajomości. Nie chciał ode mnie niczego... żadnego wsparcia, pocieszenia, nie chciał mojej wyciągniętej bezinteresownie dłoni. Miałam szczere i dobre intencje... :) Myślę, że popadł w jakąś depresję i odsunął sie od ludzi. Mówił, że czuje się drewniany... Nie wiem jak mu pomóc, skoro odrzucił mnie zupełnie... :( , a wcześniej nazywał przyjacielem. Czasem myślę, że źle rozumiem przyjaźń....ja naprawdę uważam, że przyjaźń nie ma płci... może się jednak mylę? Dla mnie przyjaciel to ktoś taki: *Jeżeli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać, zadzwoń do mnie - Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą *Jeżeli któregoś dnia zapragniesz uciec... nie bój się do mnie zadzwonić - Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą *Jeżeli któregoś dnia nie będziesz chciał nikogo słuchać... zadzwoń do mnie - Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho. *Ale jeśli, któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze, to przybiegnij do mnie bardzo szybko... Mogę Cię wtedy potrzebować. Czy to jest przyjaźń? :) :)
  5. Aagaa :) Tak, ma żonę. Ale ja absolutnie nie byłam żadnym zagrożeniem dla niej. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Zresztą, ja jestem dużo starsza. To była taka szczera, bezinteresowna przyjaźń. Tak ją postrzegałam. Według mnie przyjaźń nie ma płci... Zresztą ja nawet nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę.... On tez nie widział we mnie kobiety jako kobiety..... Cały problem dla mnie polega tylko na jednym.... Dlaczego tak bez słowa, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia zerwał tę znajomość. Gdyby mi to wyjaśnił, zrozumiałabym. A tak mam wyrzuty, że coś zrobiłam nie tak, że zawiodłam. jednocześnie czuję się odrzucona i odtrącona... Zawiodłam się na przyjaźni... :( Kiedyś w młodości w ten sam sposób porzucił mnie chłopak, na którym bardzo mi zależało - tak z dnia na dzień. Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Myślę, że jest coś we mnie takiego, że po jakimś czasie drażnię, nudzę sobą lub jestem nie do zniesienia..... (?) Nie wiem sama.... a dużo bym dała, żeby mi ktoś to uświadomił. :) :)
  6. Ach, zapomniałam się przedstawić.... Jestem z sąsiedniego topiku. Tez borykam się z podobnymi problemami. Od jakiegoś czasu czytam Was... Przepraszam, że tak tu wtargnęłam... ale zainspirował mnie post Eutenii Pozdrawiam Was wszystkie i życzę samego dobra....
  7. Eutenio :) Przeczytałam Twoje życzenia dla Twoich koleżanek z topiku i zastanowiłam się nad jednym.... Każdy pragnie mieć przyjaciela, takiego jak piszesz.... Ja nie tak dawno miałam właśnie kogoś takiego, kogoś, kto wspierał i pocieszał. Kogoś od kogo mogłam się uczyć jak poszukiwać siebie.... kogoś przed kim mogłam głośno myśleć.... Traktowałam go jak kogoś bliskiego i tylko jak przyjaciela... Myślałam, że ja mogę być tak samo potraktowana.... myślałam aż do momentu, gdy on sam jakoś się w sobie pogubił. Dla mnie było oczywiste, że teraz ja mogę pomóc choćby dobrym słowem, wesprzeć i zrozumieć... Niestety nie jestem już potrzebna... :( Mimo podjętych przeze mnie kroków, okazania serdeczności, szczerości i bezinteresowności - odsunął się ode mnie. Bez słowa zerwał wszelkie kontakty... prosił jedynie o wybaczenie jego egoizmu.... Nie rozumiem tego... czy tak postępuje przyjaciel ? Dlaczego odmawia przyjęcia pomocy? Nie odpowiada ani na smsy, ani na maile. Nie chciałabym się narzucać, ale w moim mniemaniu przyjaciel nie pozostawia w kłopotach.... Jeżeli możesz, podziel się ze mną Twoimi odczuciami. Jak Ty rozumiesz przyjaźń? Pozdrawiam Cię
  8. KORE

    Klub pan po 50-60-tce...

    Witam wszystkich :) Miło mi, że jestem tu mile widziana :) Trudno jednak tak od razu zacząć pisać i "wpasować" się w rozmowę.... Do tej pory odzywałam się trochę na innym topiku, któremu zresztą chcę pozostać wierna. Jestem na etapie poszukiwań siebie w sobie... Mam mnóstwo problemów, z którymi staram się mierzyć..... Życie mnie nie rozpieszcza, ale się nie poddaję. Próbuję zmieniać się aby nie doznawać ciągłych rozczarowań i wyzbyć się poczucia żalu... :) Pozdrawiam :) :)
  9. KORE

    Klub pan po 50-60-tce...

    Jeśli można, to też się chętnie przyłączę. Natknęłam się na Was przypadkiem i....zatrzymałam się.... Od paru dni przyglądam się Wam . Miło tu... :)
×