Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mongrana

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez mongrana

  1. MadziKulka - ksieza niemieccy zyja z podatku koscielnego, ktory placi coraz mniej Niemcow :-p Nie wolno im pobierac astronomicznych sum za sakramenty. Ksiadz na pogrzeb mojego dziadka w Niemczech wzial tyle, ze ledwie mu wystarczylo na dojazd do cmentarza i z powrotem a staral sie bardzo, az za bardzo, bo ceremonia byla tak wzruszajaca, ze cala przeplakalam. A bylo to w bardzo katolickim regionie Niemiec. Ja za to mieszkam w zaglebiu ateistycznym, gdzie nieliczne niedobitki sa co najwyzej ewangelickie, wiec katoliccy ksieza (rzadki okaz) maja tu ciezki chleb. Nie ma tu wypasionych parafii, nie rozbijaja sie mercami. Oni sa przeszczesliwi, jesli wogole ktos do nich zajrzy :-p Zreszta ewangelikom nie wiele lzej. Raz przed naszym slubem natknelismy sie przypadkien na pastora w kawiarni. Towarzyski pan (na poczatku nie zczailismy ze to pastor) szybko nawiazal z nami rozmowe. Uslyszal, ze chcemy sie pobrac i jak nas zaczal zachecac, zeby u niego :-p Niemal lapanka na ulicy :-p Ale bardzo cieply, serdeczny czlowiek, wiec nie mielismy mu za zle :-D Ja znam blizej osobiscie kilku fascynatow sredniowiecza i jezdzilam na inscenizacje bitwy pod Grunwaldem (daleko nie mialam :-) ), bylam wszedzie "zza kulis", na rycerskich "pirach" (ucztach) i fajne sa te klimaty :-D Ludzie z pasja - pozytywnie zakreceni :-D W naszej miescinie co roku tez sie odbywaja dni sredniowiecza i tez tam z mezem chetnie chodzimy. Tylko naszej psinie nie podobaja sie walki i blazny - panicznie sie ich niunka boi. A dla dzieci to wogole musi byc radocha!
  2. a to takie buty Khaleesi. Dzieki Tobie dowiedzialam sie, ze moj tez takie cos przerabial. No kto by pomyslal, czego ja sie dowiem po paru latach malzenstwa :-D W jego stronach bylo to podobno powszechne w tamtych latach (moj maz jest Niemcem) A co smieszniejsze, ze on sie nadziwic nie moze, ze ja jestem ochrzczona :-D No dobra, nie jestem kosciolkowa ale przeciez mowilam mu 1000razy, ze bylam wychowana w katolickiej (acz srednio praktykujacej) rodzinie i wszystkie sakrementy przeszlam. Moja rodzina sie w ostatnich latach dopiero zbiesila na kler ale kler a wyznanie to dwie rozne rzeczy... Wlasnie apropos forumowej porannej dyskusji o klerze: w Niemczech jeszcze mozna sie natknac na ksiezy z prawdziwym powolaniem a wynika to z tego, ze tuztejsi ksieza sa dosc ubodzy - nie ma takiego karierowiczostwa jak sie w ostatnich latach rozpanoszylo w Polsce. Na ksiedza ida tylko ludzie z przekonania. Przez to jest coraz mniej ksiezy, bo nikt z mlodych nie chce zyc w celibacie :-p (dlatego niemieccy biskupi najglosniej krzycza do Watykanu o zniesienie celibatu :-D ) Tutaj mlody czlowiek (jak czuje powolanie) woli pojsc na pastora czy wolnego teologa niz rezygnowac z kobiety, bo w obludzie zyc nie chca. Skutek jest wiec taki, ze jeden ksiadz obsluguje kilka a bywa i kilkanascie wsi - urzadzajac msze to w jednym to w drugim kosciele. A reklamy kosciola wisza nawet w metrze - bo koscioly maja problemy nie tylko z niedoborem ksiezy ale i wiernych. Przynjamniej tak jest u nas. Na poludniu Niemiec sa ludzie bardziej religijnii. Lady Mia - ciesz sie, ze Twoj umie szczerze rozmawiac :-D To piekna i cenna cecha :-) Z moim to ciezszy kaliber, nie wyniosl tego z domu (u niego cala rodzina zamiata brudy pod dywan) a starego konia ciezko teraz nauczyc :-o Moja rodzina za to az zbyt szczera ale przynajmniej nie ma niedomowien jak u tesciow.
  3. to sporo w Ciebie faszeruja :-) Mnie Niemcy dali tylko magnez... (ktory nic nie daje) W szpitalu KTG codziennie. Buscopan (odpowiednik no-spy) mam brac tylko w skrajnych przypadkach (co oznacza u mnie prawie codziennie...). Luteiny dowcipnej mam resztki z Polski i w Niemczech nie dostane wiecej, bo tu jej nie ma (ani jej odpowiednika) i ja juz panikuje, jak ja przezyje bez :-(
  4. AnaJ - spokojnie. Jezeli to nic groznego to w najgorszym wypadku skonczy sie u Ciebie cc. Dzieki ciazy moze szybciej przyjma Cie na badania, wiec bedziesz wiedziec, czy ma to jeszcze jakies inne konsekwencje dla Ciebie. Ale skoro masz to pare lat i tylko ciaza to wyostrzyla, to miejmy nadzieje, ze bedzie wszystko dobrze! :-) Wiem, latwo powiedziec... Na pewno to dla Ciebie szok ale nerwy nie pomoga. Trzymam kciuki za pomyslne wyniki! :-)
  5. migotka - na twardniejacy brzuch: nalykaj sie magnezu (min. 300, max 600mg/dzien przez minimum tydzien), a jak poczujesz, ze twardnieje i nie puszcza - wez no-spe lub buscopan. Jezeli sytuacja bedzie sie powtarzac - dzwon do lekarza, niech Ci sprawdza szyjke i podlacza do KTG. Oby wszystko bylo pomyslnie!
  6. hej, hej, to juz spory mezczyzna :-D Duze szanse ze dociagnie do 3kg :-D A jak Tatus - wdrozyl sie w gotowanie dla Was? Moj sila rzeczy musial sie nauczyc, bo mnie mdlosci skutecznie wygonily z kuchni :-p Ale ile sie przy tym namarudzil, ile pochwal naoczekiwal... :-p No i ja mam ten sam dylemat. Przelezalam pierwszy trymestr (i dluzej) plackiem z mdlosciami. Teraz tez sie musze oszczedzac. W poblizu nie ma ZADNYCH sklepow ciazowo-noworodkowych - zakupy to wyprawa na pol dnia. Wiec z jednej strony byloby racjonalnie wykorzystac jakas chwilke lepszego samopoczucia i cos zorganizowac a z drugiej boje sie wyrywac przed szereg. Myslalam, ze II trymestr to bedzie wlasnie czas najlepszego samopoczucia, kupowanie i urzadzanie sie, udzielanie sie na zajeciach sportowych dla przyszlych mam a nie siedzenie w ukryciu... Ale coz, zycie pisze wlasne scenariusze ;-)
  7. witam :-) plimka gratuluje synka :-) u mnie tez byly dzis placki ziemniaczane, choc z przypadku. Miala byc zupa ale zabraklo skladnikow i stanelo na improwizacji. Nie wiedzialam, ze wpisalam sie w forumowy trend :-p Poduszeczka: jako stara psiara rowniez odradzam brac psa w czasie ciazy. Co innego miec psa przed ciaza (kilka lat) lub wziac psa jak dziecko juz ma pare latek. Pies na poczatku jest tez baaardzo absorbujacy i troche to trwa, zanim sie wpasuje w rytm rodziny. Z psem jest jednak tez tak (ostrzegam z gory), ze psiak dziecko zaczyna traktowac powaznie dopiero jak skonczy ono ok. 14 lat. Wczesniej to jest z jego perspektywy szczeniak - normalny pies wykazuje wtedy anielska cierpliwosc ale ma w nosie komendy czy posluszenstwo wobec dziecka. Acha, male pieski sa w wiekszosci bardziej zazdrosne i agresywne, niz te wieksze... My mamy mieszanca huskiego - pies niby idealny dla dzieci (swieta cierplliwosc, zero zazdrosci, ulubienica wszystkich naszych maloletnich sasiadow :-D ) ale tak ciagnie na smyczy, ze psa z wozkiem polaczyc sie nie da. Bedzie to dla nas tez wielkie wyzwanie... Odnoszac sie do watku chrzcin chcialam zapytac - a co to jest "nadanie imienia w urzedzie"? Nie pamietam, ktora z Was o tym pisala (tyyyyle stron naprodukowalyscie ;-), moze Khaleesi?). Ja myslalam, ze w USC tylko sie oddaje papiery i to wszystko. Mozna to urzadzic jakos bardziej uroczyscie?
  8. Monisia - z tamtym forum tez sie dlugo czailam... Poza tym tam wcale nie weszelam z tekstem "hej, jestem w takim i takim tygodniu" tylko wlaczylam sie do neutralnego tematu nie przedstawiajac sie wcale... Jestem tam sporadycznym gosciem a nie czlonkiem zespolu - boje sie zaangazowac mocniej w cokolwiek. Prawda jest tez taka, ze latwiej bylo mi sie przyznac przed obcymi niz przed znajomymi - urzedniczki w kasie chorych tez wiedzialy wczesniej niz moja mama. Jak zazwyczaj jestem rozgadana i towarzyska, tak tym razem najlepiej czuje sie sama. Moze to Wam trudno zrozumiec, ale ja sie sama przed soba boje przyznac, kupowac rzeczy, planowac, marzyc... Sa dziewczyny, ktore z niepotwierdzonym sikancem skacza po swiecie radosne i chwala sie kazdemu przechodniowi, wklejaja pierwsze zdjecia z USG na nk. A ja najchetniej przesiedzialabym cicho cale 9 miesiecy... zwlaszcza w realu. Nie chce, zeby wiedzieli sasiedzi, kolezanki... (z wyjatkiem tych, przed ktorymi nie da sie ukryc brzucha...) Mam na przyklad kilka znajomych, ktore po 7 lat staraja sie o dziecko i nic. I jak ja mam im powiedziec? Rodzrapywac ich stare rany? Mam kolezanki, ktore sa po 30tce i sa samotne, wmawiaja, ze z wyboru, choc znam je przeszlo 10 lat i wiem, ze to bujda. Wystarczy, ze mi zazdroszcza meza. Mam sie narazac teraz jeszcze na zawisc? To sa dla nich trudne tematy, nie wiem, jak zareaguja... a ja si enie czuje na silach na taka konfrontacje. Pobyt w szpitalu podlamal mnie tylko dodatkowo. Czuje sie strasznie niepewnie.
  9. no Anusia, bo ciazy przegapic sie nie da :-p Zwlaszcza takiej z przebojami ;-) Dziekuje za kibicowanie :-D Jestem zdania, ze jezeli jakis czas parze nie wychodzi (przynajmniej pol rok "na luzaka" lub kwartal z idealnym wstrzeliwaniem sie w owu) to mozna zaczac szukac przyczyny. My probowalismy wielu metod i ostatecznie nie wiem, co bylo pomocne a co bezsensowne. Na pewno glowny problem byl u mnie z lekka (tzw. subkliniczna) niedoczynnoscia przysadki (ktora byla widac wlasnie po stosunku LH i FSH mierzonym na poczatku cyklu, czyli 2-4 dzien). Zaszlam w ciaze w pierwszym cyklu, w ktorym podregulowalam hormony - euthyroxem TSH a reszte castagnusem - ale dzaialanie castagnusa okazalo sie za slabe by ciaze utrzymac. Dostalam wiec "ciezka artylerie": norprolak (po owu) na obnizenie prolaktyny i luteine na podniesienie progesteronu. Reszta srodkow to byly metody naturalne i najwyrazniej nie zaszkodzily ale na ile pomogly - nie umiem powiedziec. W tym cyklu tez wyluzowalismy, troche, bo ja bylam zalamana strata i choc chcialam zajsc to sie balam. Dlatego nie spieszlym sie z sikancem - zrobilam dopiero po urlopie, czyli ponad tydzien po terminie @, znowu pare dni poczekalam z beta z krwi, dopiero w srodku 7tc poszlam do lekarza. Przeciagalam wszystko (nie tylko powiedzenie Wam o tym ;-) ), balam sie cieszyc. Wogole ciaze nie na darmo nazywa sie "CZEKANIEM na dziecko." To jest wieczna niepewnosc (u jednych mniejsza, u innych wieksza), czekanie na kolejny "stopien zaawansowania". Z perspektywy czasu to czekanie na dwie kreski jest tylko jednym z etapow - wcale nie bardziej stresujacym od pozostalych. To wazny poczatek ale do odgwizdania zwyciestwa jeszcze daleka droga :-o ;-) Moniaa - no to tym bardziej trzymam kciuki! Wiem co to znaczy lezec w ciazy przez kilka tygodni... Ale Ty masz najwazniejsze za soba - relaksuj sie wiec i wysypiaj a malenstwo niech nabiera sil. Jeszcze sie moze zdarzyc, ze urodzisz po terminie :-p Ale najwazniejsze, ze wkroczyliscie w najbezpieczniejszy czas w ciazy (o ile w ciazy moze byc mowa o bezpiecznym czasie ;-) ) - zycze Wam zdrowego rozwiazania!!! Calusy!!! :-D
  10. dziekuje za gratulacje i zyczenia :-) Nie chcialam nikogo urazic ani obrazic :-( Przykro mi, ze tak wyszlo :-( Mnie sie tez wszystko czasem wydaje nierealne ;-) Moniaa, Ty szczesciaro, jestes juz na tym etapie, ze lekarze moga cos zrobic, gdyby zaszla potrzeba (choc lepiej, zeby nie zachodzila) :-p Trzymam kciuki za Wasz Tandem :-D Widzialam na grudniowkach, ze nietoperek urodzila :-) Mama i synek czuja sie dobrze :-D
  11. wiecie, ja sobie ciaze wyobrazalam zupelnie inaczej. Owszem, liczylam sie z pewnymi niedogodnosciami ale ogolnie myslalam, ze to bedzie radosny czas - ze bede chodzic na joge i aqua fitness dla ciezarnych, urzadzac pokoik, kupowac ubranka a wszyscy beda mnie glaskac po brzuchu. A ja sie boje ruszyc z domu :-(
  12. no i dostalo mi sie :-( Zreszta slusznie :-( Dlugo sie powstrzymywalam przed pisaniem na ciazowym topiku, bo a) nie chcialam zapeszyc, b) czulam, ze predzej czy pozniej mnie wytropicie :-p a chcialam zebyscie sie dowiedzialy ode mnie a nie z przypadku. Nie chcialam zakladac nowego konta, bo uznalam ze to dziecinada. Stanelo na tym, ze mialam Wam napisac na Mikolajki - myslalam, ze do tego czasu nie znajdziecie mnie na tamtym temacie (to tylko kilka dni) i to JA (a nie pomaranczka) Wam napisze, jak to wszystko bylo. Wczesniej chcialam Wam napisac juz 1000 razy ale strasznie sie balam. Powodow jest multum i dotycza nie tylko Was ale calej rodziny i znajomych, bo tak na prawde wie o tym niewiele osob a te ktore wiedza dowiedzialy sie dopiero w ostatnich dniach: - zaszlam w ciaze zaraz po poronieniu = przez caly czas sie boje. Pomyslalam wiec, ze najpierw odczekam I trymestr i nikomu nie powiem - zwlaszcza w realu (tajemnice udalo sie utrzymac, tylko szefowej musialam powiedziec bo dostalam L4) - ciaze znosze bardzo zle. Mam 10 bitych tygodni mdlosci i wymiotow za soba, w kolko cos boli, jakies infekcje, zapalenia - czuje sie jakbym byla od 10 lat chora a nie od paru tygodni w ciazy - jak tylko skonczyl sie I trymestr zabieralam sie za pisanie (juz sobie wymyslalam scenariusze jak to sformuluje :-p ) ale... Wy tak zaczelyscie rozpaczac na forum, ze pomyslalam, ze teraz nie jest dobry moment. - kiedy sie na forum uspokoilo to ja... wyladowalam w szpitalu z "poronieniem zagrazajacym". Tam sie dowiedzialam, ze nic sie nie da zrobic tylko sie modlic... No wiec kolejna schiza... - dopiero dzis powiedzialam mojej mamie (wczoraj miala imieniy a jutro sa Mikolajki) - uznalam, ze bedzie jeszcze bardzie niefair jesli powiem wirtualnym znajomym wczesniej niz jej a nie chcialam do niej dzwonic ze szpitala - wystarczy, ze tescie panikuja (dowiedzieli sie o ciazy wlasnie, jak bylam w szpitalu, bo maz byl w delegacji jak mnie zatrzymali na oddziale - potrzebna byla ich pomoc i ktos do opieki nad psem - a chcielismy im powiedzic tak uroczyscie, zaprosic ich do nas i wogole...). Poza tym tak to juz jest, takie perpetum mobile - jak sie tyle trzymalo w sekrecie, to potem coraz trudniej powiedziec... Na moja obrone moge napisac tyle, ze staralam sie byc na forum aktywna (zagladam do Was kilka razy dziennie ale pisze tylko wtedy, kiedy mam cos do powiedzenia) i agitowac do badan - ja zaszlam w pierwszym cyklu leczenia! Nie pisalam tez, ze nie jestem w ciazy, czy o "dniach cyklu" itd - nie klamalam. Zreszta kilka z Was juz cos podejrzewalo (jak mi sie wydawalo) i tez wtedy nie klamalam, tylko sie wykrecalam. Po prostu balam sie, ze jak powiem a cos sie stanie, bedzie mi jeszcze ciezej. Ale tym goracej i szczerzej kibicowalam Wam, zeby wszystkie z Was jak najszybciej zaciazyly!!!! Uwazam, ze jak dotad bylam najaktywniejsza ciezarowka na forum :-p Mam nadzieje, ze mnie nie wyrzucicie :-(
  13. ide pomolestowac mojego o chwile uwagi :-p
  14. moj maz nie moez sie doczekac az mi biust urosnie (przed ciaza 75B) ale nie zanosi sie na rewolucje. Apetytu narobila mu moja kolezanka ktorej urosl az o 4 rozmiary.
  15. no ale z katarem to juz tak niestety jest, ze kilka dni musi pomeczyc :-o Lepiej pocierpiec chwile teraz niz potem wyrzucac sobie, ze czysm sie dziecku zaszkodzilo :-( Nagotuj rosolku, zrob jakies miesko z cebulka, wygrzej sie pod pierzynka - za kilka dni bedzie lepiej :-)
  16. ponoc bezwzglednie ZAKAZANA jest KAMFORA a kamfora jest w skladzie wiekszosci masci.
  17. bo polopiryny ani aspiryny KATEGORYCZNIE nie wolno!!!!! One powoduja powazne uszkodzenia plodu!!!!!! Ja robie taki manewr jak jestem skolowana: czytam info z roznych krajow - jezeli wszedzie jest to samo (standardowo po polsku i niemiecku ale jak mam watpliwosci to kopie dalej) to sklaniam sie ku temu. Przeziebienie przerobilam na wlasnej skorze, wiec pisze Wam tyle, ile wiem i sama wyprobowalam. Kazda musi jednak sama wyprobowac, co na nia dziala. Ja z kolei jestem antylekowa i lykam tylko wtedy, kiedy nie ma wyjscia. Lekarzem oczywiscie nie jestem ale na moj gust Lady Mia to Twoj bol glowy wynika z zapchanego nosa. Paracetamol nic tu nie pomoze. Odetka sie nos - przejda bole. Takze ja bym na Twoim miejscu skupila sie na katarze i szukala metod na niego.
  18. o to to Lady - ja po wyjsciu ze szpitala, gdzie konsultowalo mnie 5 lekarzy bylam zupelnie skolowana :-o Co do przeziebienia to powiem Ci tyle, ze sok z malin jest dobry ale z lisci malin - nie. To jest roznica. Liscie malin stosuje sie na przyspieszenie porodu. Czosnek i cebula sa dobre ale nie w nadmiarze, bo moga wywolac zgage. Paracetamol - tylko na goraczke (39 i wzwyz). Jest tez taki syrop - prenalen - dla ciezarnych. Wiele kobiet go bardzo chwali. Moze Tobie tez pomoze?
  19. Lady - mnie pomogly inhalacje z eukaliptusa (jeden z lub moze nawet jedyny bezpieczny olejek w ciazy). Katar dla dziecka nie jest niebezpieczny ani troche (godzej z ostrym kaszlem) - jest "tylko" uciazliwy dla Ciebie. Wsuwaj czosnek, chrzan, cebule i wypoc sie w lozku - przeciez jak to mowia: "leczony katar trwa 7 dni, nieleczony - tydzien". Swoje trzeba odcierpiec a kropelki moga jednak dziecku zaszkodzic. Ja mialam problemy z pasami w pierwszych tygodniach - tak mnie bolal brzuch, ze nie moglam wytrzymac, oplatywalam sie wiec nimi jakos od tylu, podkladalam poduszke na brzuch, rozkladalam siedzenie niemal na plasko i wogole cudowalam. Teraz jest lepiej ale jakby znow mialo byc godzej, to adaptar moze miec sens.
  20. No wlasnie Khaleesi - mlodziutkim dziewczynkom wmawia sie, ze wyzwolenie i feminizm to... robienie dobrze facetowi na kazde jego gwizdniecie. Jak chca byc modne to maja byc ladne i chetne. Toz to zaprzeczenie wyzwolenia kobiet! Po to te nastoletnie randkowanie bylo, ta niesmialosc i stopniowe odkrywanie sie, ze to bylo lepsze dla KOBIET, dla ich potrzeb emocjonalnych. Ja mam nadzieje, ze moj to tylko tak gada teraz a w praktyce bedzie inaczej. Mamy w domu niekastrowana suczke i on tu luzakiem bynajmniej nie jest - kiedy ma cieczke to strzeze jej cnoty jak niepodleglosci :-p :-D Wogole obserwujac go z siostrzenica czy naszym psiakiem widze ze jest opiekunczy, troskliwy i poswieca im mnostwo czasu z najwyzszym zaangazowaniem. No ale o kobiecej duszy pojecie ma chwilami... ehem... - to w takich momentach lepiej bedzie, jak ja wkrocze do akcji :-)
  21. z tym wydawaniem kasy na dzieci to ja mam tylko jeden problem - ja mam fiola na punkcie trucizn, tzn. nadmiaru chemikaliow w zyciu codziennym. I chetnie bede miec rzeczy uzywane czy z tzw. sredniego segmentu ale takie, ktore nie sa "skapane w chemii" - a tu juz nie tak latwo cos znalezc :-o Powiedzcie: czy szukanie wozkow jest wylacznie na Waszej glowie? Ja myslalam, ze moj (podobnie jak maz mojej kolezanki) rzuci sie na ten problem z dzika radoscia (w koncu spec od budowy maszyn i zapalony majsterkowicz a wozek bylo-nie bylo to tez maszyna a nawet POJAZD :-p) a ja tylko bede grymasic co do koloru, wygody prowadzenia no i tych nieszczesnych chemikaliow ale on ma to w nosie... :-( :-( :-( chce isc na latwizne i zgodzic sie na to, co ja wybiore :-(
  22. owszem, Khalesi, jest ta druga strona medalu, czyli facet. Z moich obserwacji wynika, ze wiekszosc z nic po prostu... nie mysli. Przyklad z wlasnego podworka: siostrzenica mojego meza wchodzi w okres dojrzewania (na Wigilie skonczy 13lat) i kiedys sie zgadalismy (tj. moj maz i ja) jak to bylo wlasnie z dziewictwem i wogole w "naszych czasach", jak sie powinno inicijowac to zycie seksualne itd. No i moj na codzien super odpowiedzialny malzonek okazal sie w tym wzgledzie kompletnym lekkoduchem! "Az co to wielkiego, u niego w klasie tez byly wspolzyjace 13-latki" itp. Dla mnie szok. U mnie w klasie nie bylo. Zagotowalo sie we mnie i zrobilam mu wyklad p.t. ze tu nie chodzi o moralnosc czy inna ideologie ale o DOBRO takiej dziewczynki. Ze to jest wiek, w ktorym ona ma nauczyc sie odkrywac swoje GRANICE a nie byc manipulowana przez napalonych nastolatkow, formujacych ja na sex-zabawke dla swojej wygody. Ona ma stopniowo odkrywac, co jest dobre dla niej, swoje potrzeby i swoja wrazliwosc (SWOJA a nie ta, ktora wmawiaja media) by stac sie swiadoma siebie kobieta itd itp. Wnioski z naszej wielogodzinnej dyskusji byly dla mnie jasne: ewentualne wychowanie seksualne naszych dzieci przejme JA :-o
  23. majowiczka - fajny artykul :-) Ja tez mam wiele zakupowych dylematow i sie zastanwiam co jest konieczne a co mi wmawia komercja. Ale na przyklad ja jak bylam niemowlakiem, w wozku glebokim (tak sie nazywalo "kiedys" gondole) uzadlil mnie bak (trzmiel). Ja tego nie pamietam ale dla mojej rodziny byl to ponoc horror, bo darlam sie w nieboglosy a byli daleko od domu, nie mieli pod reka cebuli :-p . Wiec juz jak slysze haslo "moskitiera dla wozka" to jednak chcialybym ja miec ;-) A z fotelikiem nie bardzo da sie dyskutowac, bo bedzie mandat za jego brak i tyle. Bardziej niz fotelik zajmuje mnie moj maz, ktory lubi jezdzic 200km/h :-(
×