Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Darma

Fobie

Polecane posty

Dziewczyny, ulżyło mi gdy czytam te wszystkie komentarze. Moje kłopoty zaczęły się od parszywego nauczyciela z matmy... zaczęłam przed każdą lekcją mdleć, karetki, zastrzyki itd. kiedyś zemdlałam na schodach i miałam wstrząs mózgu-szpital.Przez wszystkie te moje nieobecności ledwo przeszłam do następnej klasy.Nikt w moim L.O. ( a była to II klasa) nie zainteresował się moim problemem :( nawet pedagog. Jestem obecnie w klasie maturalnej, z początkiem roku przeniosłam się do innej klasy, aby nie mieć już matmy z tym \"człowiekiem\". Ale mimo wszystko uraz widocznie został-przed każdym pójściem do szkoły boli mnie albo brzuch, głowa, często też wymiotuję lub mam rozwolnienie z nerwów, czasami tracę przytomność. Jestem zagrożona z 3 przedmiotów-nie mam wogóle ocen, prawdopodobnie będę nieklasyfikowana, a do matury niedopuszczona :( Dopiero dzisiaj po raz pierwszy byłam u psychologa i kobieta była oburzona, że z końcem klasy II nie zaproponowano mi indywidualnego toku nauczania. Nie mogę się uczyć bo za każdym razem jak biorę książkę do ręki zaczynam myśleć o szkole=denerwuję się i robi mi się niedobrze. Fobia szkolna. Czy któraś z was tego doświadczyła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona17 male sprostowanko:) mojego chlopaka znalam juz wczesniej wiedzialam nawte ze mu sie podobam bo mi to pwiedzial, no i tak sie zlozylo ze pojechalismy razem:)A tam nad morzem duzo czasu razem spedzalismy i ja zaczelam do niego rowzniez czuc cos wiecej niz przyjazn.Reszte wiesz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona17 male sprostowanko:) mojego chlopaka znalam juz wczesniej wiedzialam nawte ze mu sie podobam bo mi to pwiedzial, no i tak sie zlozylo ze pojechalismy razem:)A tam nad morzem duzo czasu razem spedzalismy i ja zaczelam do niego rowzniez czuc cos wiecej niz przyjazn.Reszte wiesz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona17 male sprostowanko:) mojego chlopaka znalam juz wczesniej wiedzialam nawte ze mu sie podobam bo mi to pwiedzial, no i tak sie zlozylo ze pojechalismy razem:)A tam nad morzem duzo czasu razem spedzalismy i ja zaczelam do niego rowzniez czuc cos wiecej niz przyjazn.Reszte wiesz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchajcie... bez dobrego psychologa albo psychiatry nie da rady!!! Chyba że ktoś ma naprawdę wielki \"pałer\" w sobie i potrafi sam sobie pomóc, ale jak widać- w naszym przypadku jest to albo nieosiągalne albo bardzo trudne (na pewnym etapie oczywiście, bo tak naprawdę pomimo pomocy psycho- człowiek jednak pomaga sobie sam). Psychoterapię uważam za podstawę i nie zwlekajcie z decyzją o wizycie u specjalisty, bo tylko przedłużacie swoje męki i marnujecie życie!!! Darma była grzeczna i posłuchała mnie i poszła na terapię :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amelka-------> zastanowiła mnie twoja wypowiedź na temat tego, że nazwanie po imieniu dolegliwości w niczym nie pomaga... z pewnością jest to sprawa indywidualna, ale akurat w moim przypadku, po przeprowadzeniu wszystkich możliwych badań, które niczego nie wykazały (no, przesada... wykazały naczyniaka naczyń krwionośnych w mózgu, taki rodzaj nowo- stworu ;) niezłośliwego, na który neurolog tylko rozłożył ręce, a który zniknął samoczynnie jak i potworne bóle głowy w trakcie psychoterapii) byłam rozczarowana, bo wiedziałam, że albo soma albo psyche mi szwankuje- tylko dlaczego ja nie wiem co mi jest??? Aż w końcu wiedziałam i właśnie powiedzenie głośno: tak, mam fobię, tak, jestem chora, nareszcie wiem, co mi jest i mogę to leczyć- przyniosło mi nie małą ulgę, odetchnęłam... Często też robię uniki od choroby, bo mówię sobie, że w końcu to nie jest typowa choroba psychiczna (np. schizofrenia) i, kurde, w sumie nic mi nie jest! I tu się nie mylę, bo na dobrą sprawę NIC MI NIE JEST i ja o tym wiem, czasami jest tylko cholernie ciężko powiedzieć to sobie na tyle skutecznie, żeby nie mieć \"fajnych\" objawów ;) To tylko nasze myśli, nasza głowa, nasze emocje powodują powstawanie dolegliwości, bo tak naprawdę nic się nie dzieje! Oczywiście są sytuacje obiektywne, powodujące napady paniki czy lęku, jak np. stresujące zajęcia w szkole czy- jak w moim przypadku- lęk przed pójściem na zajęcia do wykładowcy, który mnie molestował seksualnie- takich sytaucji nie kwestionuję, panika \"ma prawo\" się pojawić. Jednak jazda autobusem, pociągiem, samochodem, wyjście z domu- to wyłącznie nasze skuteczne nakręcanie się pt. KURDE, NA PEWNO COŚ MI SIĘ STANIE... wydaje mi się, obserwując siebie, że mój orgaznimz traktuje lęk czy niepokój jako skuteczną broń przed... hm i tu trudno mi określić przed czym... przed stresem, \"złem tego świata\"? No ale jaki może być RACJONALNY i OBIEKTYWNY powód powodujący lęk przed jazdą np. autobusem??? Istnieje też teoria, że lęk to przykrywka dla innych, głęboko schowanych, emocji i coś w tym jest: po atakach paniki czułam się wymęczona psychicznie i fizycznie, lecz jednocześnie lekka i jakby oczyszczona. Ostatnio psycholog zadał mi diablo ciekawe pytanie (zagadkę mam do dziś): czym jest dla ciebie twoja fobia? Pytam więc was o to samo: czym wasza fobia, wasze lęki sa dla was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiber
do ona 17 :) nie radze sobie z tym w ogóle .Byłem u psychiatry, brałem leki.Nie wierze że to sie da wyleczyć.Ktoś sie taki urodził i tyle.Nie ma szans na poprawe.Ja zalewams ie regularnie alkoholem.Przekonałem sie że nei ma innej możliwości.Ale ty jesteś jeszcze młodziutka więc bierz sie za to jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *Amelka*
DO Elifia Zaszło małe nieporozmienie ,chodziło mi o coś innego ,ciężko to wytłumaczyć ,bo nawet nie wiesz jak się cieszyłam kiedy sie dowiedziałm co mi jest robilam rózne badania a tu nic... tzn wszystko z moim organizmem było w porządku. To była odpowiedz do ona 17 która napisała mi ,że to nie jest fobia społeczna ,ze coś z czym się męczę inaczej się nazywa. DLa mnie nie wazna jest nazwa moze to być kum kum wszystko mi jedno , świadomość, a nie nazwa o to chodziło.Ja tutaj nie szukam porady lekarskiej ,chcę sie tylko wyzbyć negatywnych uczuć ,podzielic z kimś tym co czuję.Na Twoje pytanie też spróbuję znależć odpowiedz ,a kiedy to się stanie to z pewnością o tym napiszę.Pozdrwiam za ewentualne bylki przepraszam ,ale śmpiesze się;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona17
A ja wiem co jest przyczyna ze mam ta fobie. Ale staram sie z tego wyjsc- sama bez psychiatry bo on pewnie i tak by nic nie zdzialal:) FIBER Ty tez mozesz jeszcze wszystko naprawic, nigdy nie jest za pozno:) Trzymam za ciebie kciuki Ps: do tego bardzo moze ci byc potrzebna dziewczyna(zona)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona17..
Amelka... Napisalas ze kogos ci przypominam.... kogo????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppppppppppppppppppp
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *Amelka*
do ona 17: koleżankę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elifia, czy już Ci mówiłam że jesteś mądrą kobietą? :-) Masz racje, Twoje wypowiedzi pomogły mi podjać decyzję o wzięciu udziału w terapii. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! Nie przesadzam. Wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy (może i nawet kilka lat psychoterapii!!), ale mogę sobie pomóc, ulżyć, ŻYĆ!! Są różne dni - lepsze i gorsze. Generalnie nie czuję się świetnie. Kogo spotkamy, pyta:\" \"co się stało\" i \"co ty taka smutna?\" Nie iwem co odpowiadać, bo nei mam ochoty każdemu po kolei opowiadać historii mego życia i choroby. Ale mimo chwil zwątpienia jest we mnie nadzieja i wiara, że coś znaczę, ze coś potrafię, że będzie dobrze. I to dla mnie bardzo cenne. Odnoszę nawet swoje małe sukcesy: nie panikuję i nie duszę się w zatłoczonym kościele, ostatnio urządziłam sobie 4-godzinny samotny spacer po Wrocławiu (nie bojac się przestrzeni, ludzi, że sie zgubię i nie wiem gdzie jestem), lepiej się czuję w swoim towarzystwie, staram się o pracę. Mimo tego mój nastrój wciąż jest daleki od pogodnego, no i pojawiają się nagłe irracjonalne lęki. Wiele normalnych, ludzkich reakcji tłumaczę wciąż mylnie chorobą i odczuwam dużą ulgę,kiedy okazuje się, ze to zdrowe, ludzkie emocje. Jak żal i łzy po utracie Ojca Świętego... Z drugiej strony mam świadomość, że odczuwam mocniej i intensywniej,ale z tego co pamiętam, zawsze tak było. Cierpię na zaburzenia depresyjno-lękowe i wiem już że muszę liczyć się z tym, że będą lepsze i gorsze dni. Grunt, żeby nie popadać w panikę, że gorszy nastrój oznacza już nieomylnie nawrót ciężkiej fazy depresji! Nie wiem jeszcze jak to zrobić, ale jak obczaję, to dam znać :-) Tak jak mówiła Elifia, za lękami, fobiami, czai się często mnóstwo innych emocji. Tamto to tylko przykrywka. sztuką wielką jest je odkryć, zrozumieć, zaakceptować, nauczyć się innego psosobu reagowania na nie, na świat, ludzi, na to, co nas spotyka. Powodzenia, trzymam nieustannie za nas wszystkich kciuki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Darma, mów mi tak jeszcze, jeszcze :D Ja wybieram się na drugą terapię, ale czekam aż się zbierze grupa- minimum 6 osób. Mam obawy czy podołam, bo znowu przeprowadzka na 3 miesiące do Białego, totalny matrix (Darma- wiesz o czym mówię!), no i lęk, czy znowu to zakończeniu leczenia nie wpadnę w totalny psychiczny syf jak było ostatnio...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
elifia - wiesz , że to tak naprawdę w naszym przypadku początek leczenia! Grupa na pewno się zbierze, nerwicowców Ci u nas dostatek, o to się nie martw! Ja się teraz przeprowadzam do innego miasta. Wynajmuję meiszkanie, umowę podpisuję ... na rok!! Tak więc - ryzyk fizyk. Damy radę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daniaaa
juupi mam dokładnie to samo tyle ze Tobie ten lęk przchodzi po dłuższym referowaniu,a mi nie mam mętlik w głowie ,nie mogew opanować głosu,mam jakis oddech męczący ..czasami mi sie chece ryczec na takich lekcjach,całymi godzinami w szkole tylko boisz sie zeby nie musiec nic czytac,odpowiadać:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Juupi
witam boidudków;) no i ładnie we wtorek czyli już za pare dni pierwszy referacik:( Nie wiem czy to zniese, jak ja tego nie cierpie.Ale fajnie maja ci, ktorym to nie sprawia trudnosci -gadanie przed ludzmi.Ja przeciez wiem ze to jest bezpodstawne taki lek przed wystapieniami publicznymi ale na tym sie konczy. wiem i co z tego jak i tak trzese tylkiem jak tylko pomysle o tym, a mysle bardzo czesto bo to juz tuz tuz...Pocieszcie plisssss

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juupi--------> a idzi precz na jakowyjś trening interpersonalny! A kysz!! :D Ja ostatnio chodzę na kurs samopoznania- cholernie pomaga podnieść poczucie własnej wartości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Juupi
Do Elifia >>> No tak ale nie ma takiego czarodzieja ,który by mi pomógł przez te pare dzionków . A to juz we wtorek:(( A co pomyślelibyscie sobie gdyby przed wami gadała taka dziołcha co sie trzęsie jak listek na wietrze i ma problemy z wydobyciem z siebie słowa...? To mnie najbardziej martwi..opinia innych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
a ja dalej nic nie robię ....nie mogę się zmobilizować ....nie wiem co się ze mną dzieje,,, jestem w jakimś dziwnym stanie którego nie mogę nawet zrozumieć.nawet już nie wiem czy jestem chora , czy nie, już zwątpiłam we wszystko, a myśleć mi się nie chce, bo ile w końcu mozna myśleć, analizować...tym bardziej że do żadnych konstruktywnych wniosków nie dochodzę...zupełnie jakbym spała ...kazdy budzi mnie , ,, szarpie'' ponagla rób coś , a ja dalej śpię....ciekawa jestem ile taki stan u mnie jeszcze potrwa, i co musi się stac żebym się obudziła wreszcie, i zaczęła żyć normalnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
najgorsze jest to ze jest tak fajnie na dworze , ciepło, a ja wiem że napewno nie wyjdę z domu....moge tylko z okna pogapić się...mam jakąś dziwną blokadę, coś mnie hamuje...już niepamiętam kiedy byłam ostatni raz na dworze...mam słabą pamięc że nic niepamiętam, ale pewnie byłam kilka miesięcy temu...wynieśc smieci... :-] nieżle nie? naprawdę czytając wasze wypowiedzi jestem pełna podziwu, że jesteście takie silne....że coś robicie, ja jestem poprostu żałosna tak że nawet szkoda gadać do mnie, bo i tak nic nie trafia ...nawet zaczynam myślec ze może ja naprawde jestem tylko leniem zwykłym , któremu nic niechce się robić,nie wiem jak mam sie przełamać, ja chyba przyzwyczaiłam się do tego stylu zycia , i może mi tak już wygodnie jest ...nic nierobić.Niech ktoś mi powie , czy to możliwe żeby ktoś z lenistwa gnił w domu i nawet nie próbował tego zmienić...to juz trwa długie lata , musiałam przez ten czas nieżle zdziczeć...powiedzcie co o tym sądzicie....z góry dziekuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest tak,że człowiek od razu staje się silny i może góry przenosić i lecieć na terapię. Poczucie włąsnej wartości- utracone przez różne traumy- odzyskiwałam na tarapii i dalej to robię, w życiu codziennym. TRZEBA zrobić KROK, jak nie samemu, to przy pomocy rodziny, przyjaciół! Agniechucka----> sama nie dasz rady? Poproś mamę (o ile możesz), niech ci znajdzie psychologa albo tarapeutę! Jeszcze raz powtarzam: siedzeniem i analizowaniem niczego nie osiągniecie, poza narastającą depresją i lękiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A na moje oko, to masz typowe objawy depresji, Agniechucka, która, nie leczona, sama nie minie. Ja miałam pierwszy długotrwały stan depresyjny w wieku 13 lat (11 lat temu), nie wiedziałam, co się ze mną dzieje (potem już tak, ale przypadkiem, na podstawie jakichś artykułów, książek- nieśmiertelny Kępiński!), żałuję, że nie powiedziałam o niczym mamie, pomoc przyszłaby szybko, a ja nie musiałabym przeżywać tego piekła na ziemi... Obserwuję siebie i wiem, że długotrwałe siedzenie w domu i unikanie kontaktu z ludźmi prowadzi u mnie prostą drogą do chandry, a potem bardzo szybko do stanów depresyjnych. Rozumiem, że nie jest prostą sprawą zwykłe wyjście- znam to- ale gorszym błędem jest ŚWIADOME pozwalanie sobie na grzęźnięcie w bagnie, co, Agniechucka, robisz. Toniesz i tonąć będziesz, dopóki nie chwycisz się koła ratunkowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
ja nie sądzę ,żebym miała depresje..wiem co to jest depresja..przez te 6 lat siedzenia w domu,napewno już to przeszłam..snucie się po domu w czarnych szmatach , zgarbiona, i kiedy pierwszą myślą po przebudzeniu jest żebym umarła, i ostatnią przed zaśnieciem żebym się nie obudziła...miałam takie chwile, ale teraz juz od dawna tego nie mam, teraz mam taki etap jakby zobojętnienia ,że nawet przygnębiona nie jestem, o samobójstwie też nie myślę, bo mnie nawet na to, nie stac by było :-] martwię się tylko ze zęby zaniedbałam...przez te lata..bo inne rzeczy mogłabym jeszcze naprawic jakoś ,a zaniedbania związanego z zębami to już raczej nie cofnę ..tym najbardziej się dołuję..zastanawiam się co mi każe trwać w tym stanie nadal.....naprawdę wydaje mi się że nic mi nie jest ....że chyba jestem zdrowa to dlaczego tak żyję.. ze miesiącami z domu nie wychodzę ..mój rekord niechlubny to około ROK niewychodzenia z domu...jak wtedy uświadomiłam sobie ze rok nie szłam po ulicy,....to codziennie miotałam sie przy oknie...takie stany paniki trochę...że jak to ? to juz rok? i wtedy wyszłam ...ale pewnie krótko to trwało...[przeważnie taki ciag wychodzenia trwa u mnie kilka dni może 3]a potem znowu siedzę w domu i nawet nie biorę pod uwage takiej możliwości zeby wyjść.aha a jak np , byłam zarejestrowana w urzędzie pracy , to wychodziłam co miesiąc na wizytę...to było dla mnie bardzo regularne wychodzenie i bardzo męczące .więc po iluś tam miesiącach poprostu zrezygnowałam i miałam spokój.zawsze jak mam wyjśc to denerwuję się strasznie, i szykuję się jakby do wielkiego egzaminu, to napięcie jest bardzo męczące, w nocy nie mogę spać , szykuję się jakby to niewoiadomo jakie wydarzenie było...to jest dla mnie straszny stres , dlatego tego unikam, poza tym jakby ktoś mnie teraz spytał wprost dlaczego W TYM MOMENCIE NIE WYJDZIESZ Z DOMU? to ja bym pewnie odpowiedziałą że żle wyglądam ...także to jest jakby bezpośrednim powodem że nie wychodzę.. a jeszcze odnośnie pomocy...pomoc niby mam , brat mi zawsze oferuje swoją pomoc i mnie strasznie męczy codziennie,,,tylko że ja nie chcę skorzystać i w tym jest problem...on mówi że zawiezie mnie wszędzie gdzie zechcę...zaprowadzi pomoże ale ja nie czuję się gotowa żeby wyjść...gdziekolwiek. przykro mi bo widzę że go to dręczy, martwi się tym, ale ostatnio już zaczyna mówić że ja chyba z lenistwa nie wychodzę, czyli ogólnie to wynika jakby z mojej złej woli...i widać że już czuje do mnie niechęć, ..i z tym się zle czuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agniechucka, ja niestety nie potrafię Ci pomóc :( Można Cię jedynie namawiać do wizyty u specjalisty, ale namawianie w tym przypadku nie skutkuje. Nie wiem, rozkładam ręce i czuję się bezsilna... :( I mam ochotę wpaść do Twojego domu, natrzaskać po tyłku i zmusić do wizyty u lekarza!!!!!!!!!!!!!!!! Ale to żadna metoda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Darma, masz rację: nasze gadanie nic tu nie da! Albo człowiek sam dojdzie, że musi sobie pomóc albo będzie sie godził na takie stany- sam to sobie funduje po części. Są psychologowie, którzy przyjeżdżają do domu, więc problem wyjścia odpada. Albo- telefon zaufania. No ale... i tak coś trzeba zrobić, jakiś krok, TRZEBA. Jeśli chce się oczywiście zmienić to, w czym się tkwi. Bo mówienie o tym, zdawanie sobie sprawy, że jest tak a nie inaczej, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
ale to nie jest tak że ja wogóle nic nie robię w tym kierunku, tylko ja za szybko się zniechęcam.....jak lepiej sie czuje mam jakąś siłę do działąnia....to zaczynam o siebie bardziej dbać i wogóle,,,zaczynam planowac kiedy wyjdę co zrobie co załatwię, ale wystarczy chwila zwątpienia...[a o to nietrudno , bo mam bardzo nieprzyjemną atmosferę w domu, jakąś nerwową ciagle,i to mnie od razu uziemia...ten klimat, bo myślę : no i co z tego że wyjdę i tak to nic nie zmieni..] i znowu mi wszystko jedno..przychodzi zniechęcenie i jeszcze dodatkowo oskarżam się że znowu nawaliłam...i tak ciagle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też rozkładam ręce jak Darma, bo co tu można więcej napisać.... My będziemy cię pocieszać i namawiać na silną wolę, a i tak ty sama najlepiej znasz teraz swoje potrzeby i możliwości; nasze chęci oraz doświadczenia nerwicowo- \"terapiowe\" mijają się z twoim obecnym nastawieniem do swojego problemu i rzeczywistości. Więc co my możemy oprócz usilnego namawiania na leczenie? Nic. Bo to po części rozmowa z osobą głuchą i ślepą- nie odbierz tego źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
właśnie mi mama każe wyłączyć komp , a to dlatego że jest wkurzona na moją siostrę , ale wyżywa się na mnie......zawsze na mnie najłatwiej , bo zawsze jestem pod reką, zawsze w domu, poza tym mnie nienawidzi ale to taki drobny szczególik , nie ma do mnie szacunku, nie liczy się zupełnie z moim zdaniem, ja nie mam prawa mieć własnego zdania, własnych odczuc czy czego kolwiek albo nie toleruje tego że ja jestem niewierząca....nierozumiem tego każdy ma prawo do swoich przemyśleń do swojego zdania, ale ona tego nie rozumie, jak ja coś próbuję jej powiedziec..to ona daje głośniej telewizor żeby mnie zagłuszyć...jestem dla niej pasożytem...i jak tu miec jakąś wiarę w siebie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agniechucka
nierozumiem , jakim nastawieniem do problemu i rzeczywistości ,że niby jakie mam nastawienie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×