Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość smutnakobieta
Moj 17 syn tez mnie nienawidzi. Powód: zmuszam do chodzenia do szkoly ( i tak zawalil rok), zabraniam wracac do domu o 5 rano, zabraniam siedziec cala noc przy kompie, zabraniam spozywac piwa i palic trawki, zabraniam kupowac kradzionych rzeczy, zabraniam poniewierac slownie dziadków, mnie i brata. Chce go ochronic. Za to mam nienawisc, wyzwiska, straszne slowa, ktore kalecza jak noz. Rodziców łatwo nienawidzic... to tak szybko sie mowi, powtorzone kilkanascie razy z nawet niewazkiego powodu wchodzi w krew.. Rozumiem (???) nienawisc do rodziców ze strony dzieci malterotwanych, wykorzystywanych , bitych, upokarzanych, glodzonych.. ale nie rozumiem nienawisci mojego syna.. i placze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niestety
Ja też nienawidze rodziców chociaż mam dopiero 13lat np. za to ze nie moge pic piwa jeździć samochodem nocami siedziec na kompie jeździć w nocy na rowerze i za to że obrywam jak cos źle zrobie ja to koncze na studiach wyjeżdżam od starych na 200km a kontakt to telefon do starego: "prześlij mi kase na konto" choć dużo dla mnie zrobili byliśmy dość biedni ale ojciec był derektorem 400 osobowej grupy zarobił kase zrobił firme i kasy mam teraz dosc ale i tak ich nie nawidze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem
Ja zawsze wiedziałam, że moi rodzice mnie kochają, nawet jeżeli ich zachowanie czasami na to nie wskazywało. Gdy moja kolażanka powiedziała mi jak jej rodzice \"strasznie\" ją traktuja to się zdziwiłam- co ludzie robią z tego świata i ze wszystkimi ludzmi? jeżeli ja bym miała się załamać po takim czymś jak moja koleżankato chyba miałabym wieczną depresje! Bo tak to właśnie jest- uważamy siebie i swoje życie za najgorsze pod słońcem, chodż wcale tak nie jest. ja wcale nie mam miłego życia, ale nie patrze na to w ten sposób. Mam gdzie mieszkać, mam OBYDWOJE rodziców! mam rodzine na której mogę polegać i mogę im ufać, mam przyjaciół. wielu, naporawde wielu ludzi ma duzo duzo gorzej niż ja. I tak trzeba myśleć! kiedys po necie w mailach chodziło takie coś- jaki powinieneś być szczęśliwy. Ze ja w sumie swoje życie uważałam za w ogóle nie udane, ale gdy to przeczytałam, a pisało tam że ludzi którzy mają tyle co ja jest chyba 5 % na swiecie. czasami mamy pod górke, ale to nie znaczy żeby się tym od razu przejmować!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciocia emmm
Ja to rozumiem. Od zalozycielki tematu nie wymagam szczegolowych wyjasnien. Ja mam taka atomsfere 21 lat w domu. I tezn ie umiem juz nikomu racjonalnie wytlumaczyc, dlaczego boli mnie brzuch z nerwow, jak wracam do domu. Kiedys ktos opisal te sytuacje na analogicznym, obrazowaym, acz hiperbolicznym obrazie. Matka napierdziela dziecko zelazkiem w glowe i krzyczy, ze nienawidzi etc. Kiedy dziecko lezy nieprzytomne, matka opanowuje sie, bierze je w ramiona i krzyczy, ze je kocha i ze nie chciala. To sie nazywa katowanie. Ja jestem katowana psychicznie i chce jak najszybciej sie usamodzielnic, co niestety wiaze sie z tym, ze nie bede mogla studiowac dziennie i bede zyc jak pies..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
Mimo że jestem facetem, to dokładnie mam to samo w domciu. Nie ma sensu o wszystkim pisać, bo powielę odpowiedzi innych. W każdym bądź razie piekiełko miałem od dziecka właściwie, do 19 roku życia jakoś się trzymałem, mimo ze ojciec własciwie mnie nie widział - miał swoja córeczkę ( moją siostrę bliźniaczkę) ona w LO ja w ZSZ - jak mogłem mu to zrobić ?!?!, wszystkim opowiadał jak to głupek jestem i nieudacznik - to samo robiła matka tylko ona mówiła ludziom że ja opóźniony w rozwoju jestem. Powiedzonka w stylu skurw..., itp były na porządku dziennym. Jak byłem mały to często obrywałem za siostrę - nie było żadnych tłumaczeń że to nie ja - jeden jedyny raz się siostra przyznała i nie miałem bicia, a ona dostała naganę, gdy w wieku 8 lat złamałem rękę to jeszcze dostałem lanie a do szpitala pojechaliśmy dopiero po 12 godzinach bo matce podejrzane sie wydało, że taki spokojny siedzę i rękę sobie trzymam... Jedyną pochwałę jaką pamiętam to od ojca jak w 2 klasie szkoły podst. rozwiązywałem zadania pod pierwiastkiem - matce sie przy mnie pochwalił. Po za tym lał mnie czym popadło, pasem, kablem od żelazka, deską, drągiem, nawet drewnianym słupkiem z balustrady. Zauważył mnie dopiero jak skończyłem ZSZ i poszedłem do technikum, piekiełko miałem ciągłe więc sobie w wieku 19 lat po oskarżeniu o kradzież ( ojcu gdzieś sie pieniadze zawieruszyły) żyły sobie podciąłem i tabletki łyknąłem - nieudanie (nawet tu jest potrzebna technika), ale tym się skończyło, ze wylądowałem u psychologa - stwierdził, że jestem w 100% normalny ale do rozmów dalszych potrzebny jest ojciec, matka stwierdziła, że psycholog jest nienormalny i pójdziemy do innego. A ja właściwie olałem wszystko, odciąłem się od nich a jak mnie ojciec spróbował jeszcze raz udeżyć to go z "półobrotu" w szyję trafiłem - od tamtej pory tylko 2 razy próbował - nie boję sie go - no co mi może zrobić ? Najwyżej zabić. Skończyłem studia dzienne z wyróżnieniem (nawet tworzyłem radę samorządu studentów), za nie sam zapłaciłem, ale i tak miałem wypominane że prywatna uczelnia podczas gdy siostra politechnikę konczyła ( nie dostała sie na to co chciała i poszła tam gdzie wolne było, ja zdałem na geografię w UAM, ale wybrałem informatykę w prywatnej) Komputer to moja pasja i tyle. Studia to był okres normalności, byłem na "swoim" nawet w wigilię jak mi zrobili awanturę to sie spakowałem i wyjechałem na studia. Wszystkim tego życzę- tzn okrosu wytchnienia. Teraz mam 28 lat i dziewczynę z domu "alkoholika" - tych 2 różnych piekiełek nie da sie porównać - nawet teraz mimo ze mam 28 lat to ona stwierdza, że ja mam znacznie gorzej niż ona. 2 lata pracowałem na swoim co matce było nie w smak bo to egzotyczny zawód, jej słowa to że powinienem iść do pracy ( od 8- 15) najlepiej do IKEI bo tam na operatora wózków widłowych syn jej koleżanki sie dostał. Rozpisałem się - powiem tylko że chyba teraz dopiero ojciec zaczyna dostrzegać we mnie człowieka ( zięć mu nie pasuje) Po 28 latach trochę późno, ale jedno mogę o sobie powiedzieć, mimo że mieszkam (jeszcze) z nimi to NICZEGO im nie zawdzięczam. A jak ktoś mi napiszę, że powinienem ich szanować za to że mnie spłodzili to odpowiem jak IM odpowiadam - ja sie na ten świat nie pchałem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo dobrze rozumiem, o czym tu piszecie. Odkad tylko pamietam bylam bita, ponizana i wyzywana przez ojca. Moja syutacja jest zlozona. Bedac na pierwszym roku studiow chodzilam do psychologa po polknieciu 2 opakowan tabletek. Obecnie mam depresje, a za soba kilka nieudanych prob samobojczych i bulimie, ktora wlecze sie za mna od 3 lat. Ciagle potrzebuje psychologa i potrzebowac bede jeszcze dlugo. Wyprowadzilam sie z domu po pierwszym semestrze studiow, mieszkam z chlopakiem, mialam niezle przejscia z jego rodzicami. Chlopak musial wybrac miedzy mna a nimi, bo takie postawili mu ulitimatum. Mam depresje i boje sie wychodzic z domu. Po ojcu zdazylam sie juz troche \\\\\\\'\\\\\\\'zaleczyc\\\\\\\'\\\\\\\', ale jego rodzice stworzyli mi nowe pieklo. Jesli ktokolwiek chcialby poczytac, co i jak sie stalo, to sprobuje naisac pozniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
Moonek - kurcze dobrze jest byc facetem. Jak jeden raz ojciec mojej dziewczyny miał do niej pretensje to tylko go złapałem raz mocno i powiedziałem - tak nie wypada. Od tamtej pory budzę szacunek w nim. A najbardziej zabawne jest to że uważam jej rodzinę za normalną. Mimo że policja średnio co 2 tygodnie zabiera go na izbę z domciu. Wczesniej spotykałem siez inną dziewczyną, jej rodzice w ogóle nie mogli pojąć, ze mam takie "relacje" z własnymi rodzicami. PS. Gratulacje chłopaka !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 22
Hej! Mam 22 lata i ten samproblem co w wiekszosci postow. Moi rodzice nie potrafia zachowywac sie normalnie... Nie potrafia wspierac mnie ani mojego brata, choc wiem, ze nas kochaja. Nie moge powiedziec, ze mam zle warunki w domu. od kilku lat powodzi nam sie duzo lepiej niz wiekszosci spoleczenstwa - duzy dom, 2 samochodu, wlasny telewizor, wyjazdy na wakacje wakacje, itp. Nie oge powiedziec ze nie daja mi na nic pieniedzy, ze nie mam gdzie mieszkac, ze nie moge spotykac sie z moim chlopakiem (bo ten mieszka ze mna, mamy "wlasne" mieszkanko)ale nie moge nic zrobic sama. Do niczego sie nie nadaje, nic w zyciu nie osiagne... W liceum mialam problemy ze szkola. Nie to ze sie zle uczylam, ja po prostu nie znosze szkolnego systemu, co odbijalo sie na ocenach. I caly czas w domu slyszalam ze mam sie brac za nauke bo przynosze wstyd rodzinie. Przypadkiem znalazlam swiadectwa moich rodzicow - same troje i im je pokazalam przy jakiejs okazji. Rezultat - raz awantura za grzebanie w ich rzeczach, dwa tlumaczenia - to byl inny system i nauke sie bojkotowalo. LOL Teraz jestem na 3 roku studiow. Mam srednia 4,9, czyli prawie maksymalna, wiec nauki sie juz nie czepiaja - ale na kazdym kroku slysze ze to ich zasluga, ze wyprowadzili mnie na czlowieka. No noz sie w kieszeni otwiera... Czym wyprowadzili? Wrzaskiem i wyzwiskami? Pieszecie, ze najlepiej sie wyniesc z domu. Czesc osob nie ma na to pieniedzy... Ja, chyba, sobie poradze, ale nie moge sie wyprowadzic. Przynajmniej na razie. Musze im pomagac, bo wyjezdza moj brat. Modle sie zeby wrocil - wyjezdza na rok na studia. Jesli zostanie w Holandii, ja bede musiala mieszkac z moimi rodzicami. Mimo wszystko nie nienawidze moich rodzicow. Kiedy moja mama nie wie ze ja slysze, a rozmawia z kims obcym, zawsze mnie chwali. Nie potrafi za to powiedziec mi nic milego. nie wiem co robic. chce od tego uciec, ale wiem ze wtedy to oni mnie znienawidza. z drugiej strony jesli zostane, bede to znosic przez nastepne lata. nawet nie wyobrazam sobie co by bylo gdybym miala dzieci w tym domu... Pewnie nawet nie mogl bym do nich podchodzic :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aKasiu
Nienawidzę mojej matki. Nienawidzę jej sposobu bycia, dziwnego poczucia humoru, które obraża innych ludzi, antysemickich (paradoks, bo nosimy żydowskie nazwisko), antyhomoseksualnych i w ogóle anty- poglądów. Nienawidzę jej życia na pokaz, płaczu na pokaz, kłamstw, koloryzowania zdarzeń, faworyzowania zależnie od nastroju to jednej córki, to drugiej (mam jeszcze siostrę). Kiedyś powiedziała mi, że ma raka, bo chciała, żebym się rozpłakała. Następnego dnia z uśmiechem oświadczyła, że to było kłamstwo. Nienawidzę jej za to, że mówi mi, co myślę i czuję, a czego nie. Nienawidzę mojego ojca za to, że jego największym argumentem jest siła. Za to, że kiedyś najpierw bił, potem pytał. Za to, że kiedyś miałam odbitą klamrę od paska na szyi za baterie, których nie wzięłam. Za to, że godzinami potrafił powtarzać, jaki jest mój iloraz inteligencji i jakim w związku z tym powinnam być orłem, kiedy dostałam czwórkę. Chociaż go nienawidzę, chcę kiedyś uciec tak, jak on uciekł od swojej rodziny. Wyjechał na drugi koniec Polski i nie utrzymuje z nimi kontaktu. Ja po prostu nie chcę już mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Nienawidzę moich rodziców, bo chcą, żebym była taka, jacy oni nie mogli być. Tu nie będę się rozpisywać. Ściągnijcie sobie tekst "Perfect" Alanis Morisette. Wiem, że nie jestem człowiekiem bez wad, a wad moich jest więcej niż zalet, ale to właśnie czuję. Siebie też chwilami nienawidzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do uciekania z domu.... byc moze uda mi sie dostac kredyt studencki, i zamieszkac a akademiku... ale wtedy i tak musze sobie kupic bilet miesieczny, zeby moc wracac do mojego miasta spotykac sie z chlopakiem :( troche bez sensu, ale co tam, najwazniejszy jest ten SPOKOJ :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o rety
czytam i strasznie mi sie przykro robi. nie rozumiem jak rodzice moga traktowac w taki sposob wlasne dzieci. rodzice powinni kochac swoje dzieci za zalety i mimo wad bez granic. jakbym moglam to bym Was wszytskich zabrala do siebie. zycze Wam powodzenia i jak najszybszej ucieczki- niestety- z takiego piekla bo szkoda zycia i mijajacych lat. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
Coś mnie tknęło teraz. No nie wiem czy moge służyć radami, w końcu mimo ze mam 28 lat to ciągle z rodzicami mieszkam, ale co sie tyczy studiów i możliwości ucieczki na nie to troche mogę pokierować. Praca jest dla studentów i to całkiem niezła, wiem bo sam organizowałem targi pracy - jak by byli chętni to moge wyjaśnić jak to sie dzieje w Łodzi. Co do mojej "odporności" i "spływów po kaczce" - po blisko 10 latach zyskałem jedną bardzo fajną moim zdaniem cechę " A co mi tam". Tak sobie tłumaczę wszystkie ich poniżenia, gdy mi ubliżają, ze nie mam rodziny, że nie mam pracy ( to akurat mam ale jej nie tolerują ), ze to ich dom ( mój pokój też ich), że ich nie szanuję, że z nimi nie rozmawiam ( co to za rozmowa, gdzie wszystkiemu w "tym domu" jestem winien ja..?-dlatego z nimi nie dyskutuję). W domu też już NIC nie robię ( to akurat fakt) ale po co robić ( TV, mechanika, elektryka itp) skoro jeżeli coś się spieprzy to na pewno JA przy tym grzebałem.. .To wszytko sobie tak tłumaczę - po co mam się nimi przejmować i życie sobie psuć - no co mnie może gorszego spotkać ( śmierci przestałem sie bać w wieku 19 lat). Wyżywają się na mnie - ich wola, obgadują mnie przy innych - tamtych wola. Póki mi INNI na chleb nie dają to mnie to gówno obchodzi, a jeżeli ktoś ma jakieś ALE do mnie, ze mną nie rozmawiając ani nie mając do czynienia, to jest po prostu GŁUPI (głupszy niż ustawa przewiduje - jak to moi rodzice często mają w zanadrzu powtarzać). Ja za kretyna się nie uważam - znam w stopniu wystarczającym 2 języki ( 2 się jeszcze uczę - może ktoś wie gdzie w Necie są materiały do nauki włoskiego?), mam 3 zawody techniczne, brzydki nie jestem ( dziewczynom sie podobam ;) ) i co ważne - mam dopiero 28 lat i przyszłość przed sobą - a stare pryki mogą mi naskoczyć - mają problemy egystencjalne ze sobą i nie spełnione marzenia? - niech sie pławią we własnym bajzlu - ja z ich bagna się wygrzebałem - a że chcą mnie w nie wciagnąć - to ich problem - nie mój - ja mam inne cele życiowe ( choć czasem mnie szlag trafia, że nie mogę wykorzystać kasy ojca do rozwoju własnego biznesu - bo " on sie na tym nie zna i nie będzie ryzykować" , w siostrę "ryzykuje" ale to przecież ona nie ja ;P). Pozdrawiam wszystkich a jak ktoś ma doła i chce ze mna prywatnie pomailować to niech poda mi e-mail - na pewno odpiszę. O raju jak dobrze wyrzucić to z siebie, choć akurat z kolegami na piwie też mi sie udaje. Tylko że zbyt dużo musiało by pójść tych piw - a to grozi alkoholizmem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
Do FIRANKA - wiesz kiedyś miałem podobny dylemat, ale rozjaśnił mi go mój kolega ( 38 lat) też ma dzieci - syna i córkę 13 i 17 lat. Zapytałem sie go kiedyś czy na "starość" też będę taki jak mój ojciec. On miał podobne problemy ze starym co ja. Powiedział mi tak: " Na razie żona nie zauważyła abym zaczął zachowywać się jak mój ojciec" A są już 18 lat po ślubie. Więc nie bójmy się - to nie jest dziedziczne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sam facet - to podaj maila
jak by co to napiszemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shady
powiem krotko.....nie zawsze dziecko jest winne ze rodzice sie na nim wyzywaja.....samo to ze jest sie niechcianym dzieckiem mowi samo za siebie....ja jestem takim dzieckiem i wiem co mowie.......mialam to szczescie ze wyprowadzilam sie ponad 5 lat temu z domu.Myslalam ze moze sie wtedy moja mama mna zainteresuje.....pomylilam sie....byla u nas w domu 1 przez 5 lat i tak naprawde g.... ja obchodzi czy ja jeszcze tam mieszkam czy wyladowalam na centralnym. Gdy dowiedziala sie ze jestem w ciazy tylko spytala " co masz zamiar z tym zrobic? bo chyba nie urodzic? wiesz ze dziecko to najgorsze co moze byc????" .... przezylam szok....ale przynajmniej przestalam sie ludzic....sa tacy ktorzy sie nigdy nie zmienia....i wspolczuje serdecznie wszystkim ktorzy musza miec swiadomosc ze wlasna matka chciala ich wyskrobac :( pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saxo
a ja mam najlepszą mamę na świecie - przykro mi ze inni tak nie mają, hmmmmmmmmmm samo życie - ale kiedyś oni będą potrzebować pomocy i co wtedy - pretensje do dzieci ze sa takie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
ktos w koncu z moim problemem!!!! dziewczyno 5 lat??oszalalas??ja zalatwilam sobie wyjazd od razu po liceum w wczesniej z rok wynioslam sie do babci.moi rodzice sa nie do zycia!!!nie uwazam zebym robila cos zle chce sie bawic i zyc jak normalna osoba w moim wieku a moja matka jest o to cholernie zazdrosna i nie dawala mi zyc,zabraniala wszystkiego.ogorszylo mi sie w szkole przez te ich zakazy i nakazy,bo co ja winna bylam?!?!to sie zaczelo wyzywanie od tlumokow.Ojciec od dziecka cos do mnie cierpial,uderzyl nie raz,odezwac sie nie szlo,bo nie wiadomo jaki ma humor i czy sie bedzie smial czy gebe darl.nienienawidze ich,jest mi ich zal.ale mam serdecznie dosc na lata!!!!!i nie uwazam zeby sie to w najblizszym czasie zmienilo!przyjade raz kiedys i jest ok,kochamy sie na odleglosc. zawsze mnie wkurzaly te ich metody typu 'twoje to co masz to tylko na talerzu'.zero wlasnego zdania,zero sprzeciwu,bo zaraz co kupila to pozabiera,ona wobec mnie nic nie musi.to po jaka cholere rodzila!!!!!wiesz co moglabym opowiadac i opowiadac...a najlepsze,ze nieee zadnej winy w nich nie ma,ja jestem dziecko z piekla rodem!!!''nie gadaj ze juz mialas tak zle''.ku*wa pamiec to maja krotka....widzisz ile we mnie zlosci jak to pisze!!!! nie przejmuj sie,bo jestes taka jaka powinnas a oni szukaja dziury w calym!na studia nie idz mieszkajac z nimi-nie poradzisz sobie.ja wpadlam w depresje i moja nauka runela.nikt we mnie nie wierzyl,teraz sama z przyjemnoscia siade do ksiazki,bo nikt mnie nie zmusza i za 3 nie linczuje!4 przynioslam,co w mojej szkole bylo juz czyms,to czemu nie 6!!!!!daaj spokoj chore to wszystko.powiem ci wyjedz sobie,poucz sie jezyka i pracuj i studiuj za granica.albo u nas jak sie da ale niestety system wieczorowy,bo pogodzic roboty ze studiami w kraju sie nie da :/ Ja nie zaluje tego co zrobilam,jak nigdy wierze w siebie i pewna jestem,ze wszystko co zaplanowalam mi sie udaje!2 lata poswiecone pracy i nauce jezyka zadnej roznicy mi nie robia.co ja bede biadolic,jak masz chec pogadac zapraszam na maila albo gg: 2209296!Trzymaj sie i nie zalamuj,nie warto!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaceko
Powyższe wypowiedzi dedykuje wszystkim amatorom wolnej miłości, wolności i swobody, cudacznych poglądów na życie seksualne i seksualność człowieka wogóle... Tak się składa , że wszystkie takie praktyki kończą się przymusowymślubem, niechcianymi dziećmi, niedojrzałością do podejmowania opdowiedzialnych ról społecznych. DLACZEGO LUDZIE KOCHAJĄCY SIĘ GŁĘBOKO MAJĄ SZCZĘŚLIWE RODZINY I ZADOWOLONE Z SIEBIE I RODZICÓW DZIECI? Jest pewna wielopokoleniowa mądrość, pewien dorobek dziesiątków pokoleń ujęty w formie pewnych norm, które mówią czego wolno , a czego nie wolno robić. Są niestety tacy , którzy pozjadali wszystkie rozumy i wiedzą lepiej jak żyć. A potem ich dzieci mają spaprane życie. Zapominamy, że na starość my stajemy się dziećmi, a nasze dzieci stają się naszymi rodzicami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pppiotrekkk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pppiotrekkk
Gdy przeczytałem wątek parę godzin temu odnosiłem wrażenie że niektóre niepochlebne opinie dotyczace rodziców są przesadzone, pisane jakby pod wpływem impulsu i zdenerwowania. Miałem ochotę wypowiedzieć się krytycznie na temat nas samych, synów i córek, jakoby to była w większej mierze wina naszych nie do końca uzasadnionych pretensji i być może własnych nie dostrzeganych wewnątrz siebie skaz. Nie o krytykanctwo tu jednach chodzi, a o krytykę właśnie, która jest zakorzeniona w realnych sytuacjach z życia wziętych, gdzie rzeczywiście unaocznia się teza o powodach do chłodnych czy wręcz gorzkich i bolesnych słów pod adresem naszych rodziców. Mój ojciec jest człowiekiem bezkompromisowym i despotycznym. Minął okres, gdy miał słabości z alkoholem, popadał w długi i szukał oparcia, które zresztą znalazł w rodzinie, a którego także często nadużywał. Obecnie, gdy odbił już się od dna traktuje nas nie inaczej. Tkwi w nim jak zadra to, czym raczył nas wcześniej, tyle że jeszcze bardziej nasiliły się jego dyktatorskie zapędy i traktowanie domowników jak podwładnych właśnie. Wszystkich potrafi mierzyć grubością portfela, a jakiekolwiek ciepłe uczucia czy też zwyczajnie ludzkie spojrzenie na bliskie w jakiś tam bądz co bądz sposób osoby jest mu najzwyczajniej w świecie obce. Tym bardziej ohydne i dwulicowe wydaje mi się jego zachowanie, gdy w przypływie dobrego humoru w jowialny wręcz sposób próbuje sobie wszystkich udobruchać jakimiś debilnymi żartami i komentarzami. To człowiek bez serca, który jest mi bardziej obcy niż ludzie spoza kręgu naszej rodziny. Matka natomiast jest mu całkowicie podporządkowana, nauczyła się dostosowywać do jego barometru samopoczucia i na dobrą sprawę stoi zawsze murem po jego stronie choć podświadomie wie, że nie ma racji i osłabia zaufanie moje i reszty mojego rodzeństwa. Ja sam natomiast rezygnyując z roli hipokryty z przymusu muszę połykać gorzką pigułkę obcości w ich domu rodzinnym za cenę swoich czterech ścian gdzie zresztą muszę się od nich izolować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zmarnowana
Tez mialam ciezkie dziecinstwo-tato byl alkoholikiem,byla przemoc w domu,mnie molestowal,wybaczylam kiedy zachorowal na raka Dzis mam 25 lat ,duze problemy za soba (depresja,anoreksja,izolacja-izolowalam sie 3 lata,zawalilam szkole,cale zycie mi sie zawalilo) dopiero teraz zdalam mature i wybieram sie na studia ,od pol roku mam dobrze platna prace,mam tez wspanialego chlopaka Nie boje sie juz doroslosci,nie licze zmarnowanych lat,zyje przyszloscia a przeszlosc zostawiam za soba,przeszlam terapie,leczenie mam nadzieje ze jestem na dobrej drodze Straszliwie brakuje mi mamy (jestem sierota od 7 lat) z jej smiercia pogodzilam sie dopiero po 5 latacg (szok) zamklam sie w sobie,popadlam calkowcie w depresje,nie wychodzilam z domu,nie moglam skonczyc szkoly Boze przezywalam horror,zylam tylko jedna mysla-zeby sie zabic,nic nie mialo dla mnie sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BLUEgirl
Ja także miałam ciężkie dzieciństwo. Na pozór wszystko było ładnie, pięknie, a za ścianą znęcanie się psychiczne. Wiem, może się starali, żeby niczego nam nie brakowało - materialnie. Zapomnieli najwyraźniej o czymś ważniejszym: rozmowie, wsparciu i pocieszeniu. Odważę się stwierdzić, że przez nich miałam zmarnowane życie, chociaż trwa dopiero 19 lat. Zostałam wychowana w świadomości, że jestem tępa, głupia, nic nie potrafię i skończę pod mostem. Cały czas słyszałam, że jestem zerem, że nie ma przede mną przyszłości, bo nic nie osiągnę. Nigdy nie usłyszałam dobrego słowa, wsparcia... Zawsze tylko krytyka. Jeśli zrobiłam coś źle, nawet najmniejszą głupotę, byłam zrównana za przeproszeniem z gównem. Jeśli udało mi się coś osiągnąć, zrobiłam coś pozytywnego od siebie, to nigdy nie było to zauważone. Całe dotychczasowe życie tłumiłam w sobie emocje. Udawałam silną, że wyzwiska mnie nie ruszają i wszystko mi zwisa. Dopiero, gdy nikt nie widział, płakałam. Teraz też ciągle jestem krytykowana. Już nawet się nie staram być lepsza, żeby ich zadowolić, bo po co? I tak tego nie docenią lub nie zauważą... Staram się nie brać już tych wszystkich słów do siebie jak kiedyś. Jednak mimo wszystko łzy napływają do oczu. Tak mi odbili piętno na psychice, że byle co doprowadza mnie do płaczu, np. że pisząc złamię ołówek. Zawsze też słyszałam, że będę chodzić do zawodówki, bo nigdzie indziej się nie dostanę. Że w przyszłości będę bezrobotna i skończę pod mostem. Że nie będę mieć chłopaka, bo żaden ze mną nie wytrzyma, itd. Chodzę teraz do technikum ekonomicznego, radzę sobie całkiem dobrze, od ponad roku mam wspaniałego chłopaka. Po maturze chcę wyjechać jako Au-Pair do Anglii, żeby się od nich wyzwolić i zacząć własne życie. Obiecałam sobie, że nawet, jeśli będzie mi w przyszłości ciężko, nie będę sobie radziła, będę bez pieniędzy, to i tak nie wyciągnę do nich ręki o pomoc. Nie dam im tej satysfakcji, że mieli rację...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Moja pierwsza wypowiedz byla pod wplywem impulsu co nie znaczy,ze przesadzona czy nieprawdziwa.Teraz przeczytalam wszystko i no nie wiem co powiedziec.Zadziwia mnie to jak sie wszyscy tu rozumieja i nikt nikomu(oprocz glupiej wrozki)nie probuje wmowic,ze sam sobie to wymyslil i przegina!!To jest wspaniale!We mnie rodzilo sie poczucie winy,bo moja matka wspaniale umie odkrecic kota ogonem!Jak juz napisalam ''nie bylo ci przeciez wcale tak zle''.Owszem bylo.Jak bylam mala byla dobra matka,chociaz malo co byla w domu a wspaniale dziecinstwo mialam dzieki dziadkom.Ojciec w delegacjach wiec malo co w domu byl.Bylo ok przez tydzien,potem chcialam zeby wreszcie wyjechal.I do tej pory kiedy slysze,ze 'jade gdzies tam' to jakby kamien spadal mi z serca.Mimo,ze z nimi nie zyje.Autorko tez jestem au pair teraz.Mialam mega dola,ale wiara w moje marzenia pozwolila mi sie podniesc i powiedziec sobie 'nie!nie chcialam aby tak wygladalo moje zycie'.Odzyskuje wiare w siebie.Spotkalam mase przychylnych mi osob,jest mi bardzo dobrze.I nie wroce.Ide do szkoly,wiem,ze jezyka sie naucze,wynajac mieszkanie tez juz sie osoby znalazly gdzie moge.A na studia wystartuje sobie za jakis czas.I ciesze se,ze sie tak stalo.Bo i tu bede po nauce cos miala a i wreszcie usamodzielnilam sie w 100%.Juz dawno temu przekonalam sie,ze ich obietnice sa rzucane na wiatr.Ostatnio uslysalam,ze mieszkanie mi kupia,bo to nie bedzie tak,ze jedno dziecko ma przepisane(siostra po dziadkach) a drugie bedzie musialo sie starac.Smiac mi sie zachcialo.Przejaw dobroci...A jak im sie cos nie spodoba to mnie wywala tak?To samo bylo jak mieszkalam u s.p. babci(zmarla mi teraz na poczatku czerwca :( )ojciec przychozil,balaganu sie czepial,wywracal rzeczy,uderzyl mnie przy kumpeli a do niej powiedzial 'a ty wypie*dalaj dzi*ko!''.Babcia byla chora i opowiadala po sasiadach,ze chleba nie ma itd.Zdarzylo mi sie na nia krzyczec,bo nie dawalam rady czasami,ojciec tez sie darl na nia(na swoja matke!!!)i moze troche przez to przejelam taki wzorzec zachowania.Matka tez cale zycie mnie do niej uprzedzala co to za zla kobieta byla.Mi nie zrobila nic.Mieszkajac z nia zobaczylam wiele,jak cierpi,jak teskni za dziadkiem(2 lata przed nia umarl,ja jej powiedzialam jak sie tylko dowiedzialam,bylo ciezko naprawde),zmienilam stosunek do niej,zaczelam rozmawiac.Ok dosyc dygresji.Przepraszam. I mieszkajac tam jak juz powiedzialam nachodzili mnie.Gadanie wczesniejsze(jak bylam u nich),ze to ich dom to na porzadku dziennym.Nie bylo sie do czego przyczepic to z hukiem otwierala drzwi i maja byc otwarte bo to jej dom!!!Siostra...taka sama jak matka... Co do rodziny.Mam to samo co wy.Panicznie boje sie ciozy tak w ogole.Bedac tu na au pair sprawdzam swoja wytrzymalos,kontroluje sie,widze inny model rodziny.Chcialabym byc taka jak moja host family.Krzycza zdarza sie,ale facet(ojciec dzieci)jest tak cieplym czlowiekiem.Az mi sie plakac chce jak widze,ze jednak mozna takim byc.A maja dwie dziewczynki tak jak moi rodzice.Mimo wszystko sie boje,ze bede moze o cos zazdrosna,ze bede zla.No i teraz jestem na etapie szalenstw.Nie do przesady,poprostu normalne zycie.Ide gdzie chce,wracam o ktorej chce,nikt mi nie mowi,ze jestem alkoholiczka po jednym piwie i nie strzela mnie w buzie,chetnie zapraszaja moje kolezanki,nikt ich nie wyrzuca z domu,moge prosic o co chce.Mimo wszystko dalej jestem zamknieta.Czasem sie otworze.W ogole mam manie nabywania nowych slow,bo wbilam sobie do glowy,ze jestem niewiadomo jak tepa.I czasami gadam jakbym czytala slownik.Ladnie to brzmi,jestem zadowolona,ale jakas dziwna presja to jest.Czesto przywoluje uczucie,ze ja sobie nie poradze,czy aby na pewno,ze to zle,ze na te studia nie poszlam.A szukalam do ostatniej chwili,ale mialam taki stres.Nie wierzylam w siebie za grosz,myslalam,ze mnie zjedza!!!Zrodzily sie we mnie dziwne leki,ze wszyscy na mnie patrza,zle mnie oceniaja.Szczegolnie w klasie maturalnej.To bylo okropne!!Tabletki tez przyjmowalam,ale usypialy mnie,w efekcie lezalam jeszcze wiecej niz wtedy kiedy bylam w depresji.Wiec rzucilam cala 'terapie'. Czasem lubie z nimi pogadac,ale pytajac co slychac slysze 'po staremu' i odechciewa mi sie.Bedac na pogrzebie babci..Potem zostalam kilka dni jeszcze w Polsce.Jak sie odzywal moj ojciec?Jak do psa.Do siostry ok,ale ja go chyba tym,ze oddycham draznilam!No az sie poplakalam. Wypominane mialam wszystko.Jak za pierwszym razem bedac w Holandii nie udalo m isie z 'rodzinka' wrocilam...to dopiero bylo!Jestem nic nie wartym darmozjadem,nic mi sie w zyciu nie udalo!!!Jedzenie to dla babci nie dla mnie!Gdyby nie moj chlopak i kolezanki chyba zdechlabym z glodu.A zostalam na swieta...dla mojego pieknego...Do nich nawet nie poszlam i wyrzuty jakbym rodziny nie miala.A co mialam kilka dni wczesniej!!!!!I ja mialabym spojrzec im w oczy i 'szczerze' podzielic sie oplatkiem?! Kiedys zachorowalam na nerki,to jak sie nie wydarlam to by mi lekow nie kupila.A ona mi daje jakies swoje,bo sie zna.Sikalam krwinkami,powazne juz bylo a ona mi jakies swoje wynalazki daje.Poza tym glupie 2zl na jakiegos batonika to po co na co,znowu pieniadze.I wiecznie na kredyt albo 'daj gryza'.Bozeeeeee......A teraz sobie siedze,sama zarabiam,czasem przewale i umieram dwa tygodnie do pierwszego,ale nikt sie mnie nie czepia!!!Ba wczesniej zarabiajac to mialam rozliczane a po co,na co,oszczedzaj.Tym calym oszczedzaniem wiecznym zygac mi sie chce!!!!! Naprawde czuje,ze oddycham i radze ci Autorko,uciekaj.Placze jak widze co piszecie,bo ile mozna w tym odnalezc siebie...Jestescie cudownymi ludzmi wszyscy,bo rozumiecie problem bez zadnego wyjasniania!!!A zawsze myslalam,ze sama z tym jestem,ze wydziwiam!!!!!Bo tak mi wmawiala matka...Niektorzy to myla ze zwyklym konfliktem pokolen.Kazdy sie kloci,to jeden ze sposobow poznawania siebie.Ale jakby co do czego to matka by za tym kims skoczyla w ogien.Moja sie odciela od problemow.Jedyne co to 'jak w szkole'.A gdzie wyglad,jakas moja samoocena,samoakceptacja?16 letniej dziewczynie mocno zalezy na takich rzeczach,przewrazliwienie,pierwsze sympatie...Ale gdzie tam....'Do szkoly to ona ma pachniec mydlem a nie perfumami.To ja chodze i pracuje miedzy ludzmi'.A ja z chomikami przebywam tak???Mowie wam przykladow jest mnostwo,moge tak klepac i klepac w nieskonczonosc... Samfacet-no gdzie ten twoj mail ;) Stella di mare z jakiego miasta jestes?Bo w moim jest pizzeria o takiej nazwie :-) Przepraszam,ze sie tak rozpisalam,ale ten temat to rzeka i jakjuz zaczne jedno to przypomina sie drugie.Czekam na relacje i nie lamcie sie! Aha...nie mowie juz jakich tikow nerwowych sie nabawilam na cale zycie.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
BlueGirl tez mam 19 :) I tak samo mysle,w zyciu po nic reki nie wyciagne! Jedz sobie do Anglii,najlepiej po maturze!Zycze ci szczescia,zobaczysz tylko pojedziesz od tego czasu bedzie super!!Wiadomo praca lekka nie jest,ale jaki spokoj,satysfakcja!tylko dobrze wybierz.Moge ci udzielic kilku wskazowek i podac adres na forum au pairek.Jestes naprawde na dobrej drodze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 24ja24
Ja mam chyba nienajgorzej ale ciągle siedzi we mnie przeszłość. Mój ojciec ma iloraz inteligencji koło 80-ciu, od lat jest alkoholikiem - pije odkąd pamietam a niestety pamieć mam dobrą - pamiętam nawet czasy, gdy miałem 3 latka. Dzieckiem byłem chyba dobrym - zawsze jednym z najlepszych w szkole, czesto w regionie - brałem udział w kilkunastu olimpiadach przedmiotowych. Decyzję, że odejdę podjąłem kiedy byłem w drugiej klasie podstawówki, zostałem do końca ogólniaka bo nie chciałem zostawiać matki i rodzeństwa. Nie rozumiem matki - była bita, poniżana, gwałcona, już pierwsza ciąża pokazała jak będzie wyglądało jej życie z "ukochanym" - ojciec skopał ją tak, że poroniła, tłukł za to,że widział jak pali czasami papierosy. mnie i siostrę o rok młodszą tłukł jeszcze przed przedszkolem - wybrał sobie nawet kawałek szlaucha do tego celu i doczepił uchwyt,żeby lepiej leżało w ręce. jeszcze będąc w podstawówce zacząłem mu pomagać - jako dzieciak oprócz tego że sie uczyłem pracowałem po kilka godzin dziennie, po to tylko, żeby trzymać go z daleka od domu chociaż przez kilka godzin. nie miałem żadnej praktycznie mozliwości żeby sie bawić czy spotykać z przyjaciółmi i nie miałem czasu na przyjaźnie, regularnie byłem katowany do 12-tego może trzynastego roku życia - w pewnym momencie powiedziałem dość. on wiedział,że już nie warto mnie tłuc, bo może coś złego go spotkać, nawet jeśli ważyłem 4razy mniej od niego. Oprócz tego jaki był w domu to bardzo dobry człowiek - pracował dzielnie żeby zarobić na utrzymanie rodziny(np.kazał matce rzucić pracę bo lepiej od niego zarabiała i założył firmę, w której oszukiwał fiskusa i klientów, po półroku okazało się, że to był bezsens i było po firmie a matka na długie lata została bezrobotna...), był przuykładnym chrześcijaninem - kazde świeta to przecież okazja do picia. pił coraz więcej, zaczął obrażać rodzinę(swoje rodzeństwo, matkę). Ja dostałem sie na studia - za pierwszy rok zapłaciła matka - w miedzyczasie znalazła pracę sezonową na zachodzie. moja siostra dostała się na studia - pojechalismy zarabiać za granicę z ojcem, po wakacjach przyjeżdżałem do domu coraz rzadziej, ciągle będąc "miłym i sympatycnym" nadszedł koniec roku - wróciłem do domu wcześniej zaliczając egzaminy. ojciec znowu pił od kilku tygodni codziennie, ubzdurał sobie że obraziłem jego pijackiego kolegę i zaczął sie ze mną szarpać, matka próbowała mnie bronić wtedy rzucił się na nia , mnie coś wstrząsnęło, dostałem kopa adrenaniny i omal nie wyrzuciłem do przez szklane drzwi.zabiłbym go wtedy i tego sie przestaszyłem, powiedziałem dość i w ciągu godziny wyszedłem z jednym plecakiem i 15 złotymi w kieszeni, próbowałem namówić matkę, żeby przerwała wreszcie tą chorą sytuację ale bezskutku, wyjechałem do ciotek. po kilku dniach matka przyjechała namówić mnie żebym wrócił, bo ojciec uważa że to ona mnie namówiła do tego, z ciotkami tłumaczyliśmy jej że musi to przerwać raz na zawsze i zacząć od nowa, z miernym skutkiem, wróciła ... po pół roku ojciec kazał powiesić się mojej siotrze i przyniósł jej do tego sznur, wypedził ją razem z matką i młodszym bratem z domu na tydzień przed bożym narodzeniem. nie odzywał się przez kilka miesięcy a potem - dziwnym zbiegiem okoliczności zaraz po tym jak dostał wezwanie na policję i zawiadomienie o rzpoczeciu postępowania karnego przeciwko niemu za znęcanie sie nad rodzina - chciał sie ze mną spotkać i porozmawiać - powiedział, ze matka to alkoholiczka i wymyśla głupoty, ja byłem jeszcze na tyle głupi żeby się z nim spotykac jeszcze kilkanaście razy - zaczął przepraszać, obiecywać poprawę itd... minął rok, dostał wyrok w zawieszeniu, matka jeździ mu sprzątać jak tylko znajdzie moment wolnego czasu, bo pracuje po 11 godzin na dobę, on udowadnia dookoła jak to utzrymuje wszystkich nas a my bezczelnie bierzemy od niego zagranicę - z zasądzonych marnych 7 tysięcy złotych za kilkanaście miesiecy do podziału na trójke dzieci - zapłacił może 3 tysiące a na dodatek młodszy brat okazuje się taki jak on - wyzywa matkę próbuje straszyć wszystkich dookoła swoimi znajomymi, to policją to jakimiś bandziorami a matka ciągle go tylko strofuje ale pozwala mu na wszystko, zastanawia sie nad powrotem do ojca... totalna porażka? nie wiem, ja kończę studia i wyjeżdzżam zarabiać na mieszkanie, żeby jednak została tu z moją siostrą, żeby spróbowała jeszcze raz, żeby się nie poddawała... mam do niej żal ale to nie powód,żeby jej pozwolić na powrót do takich warunków - naprawdę boję się że on ją może zabić - już przecież próbował... A co do niego to nie czuje do niego nienawiści, on dla mnie przestał istnieć i już nie ma szans na to bym mu znowu zaufał... nie ma szans na to by był na moim ślubie, by poznał moje dzieci, moją żonę -nie załuguje na to i to jest jedyna pewna rzecz w moim życiu... on nie istnieje, a jeżeli jeszcze raz spróbuje skrzywdzić moją matkę to przestanie istnieć także fizycznie bez wzgłedu na moją przyszłość i wyrzuty sumienia - jeżeli prawo jest bezsilne to ja sam się poświęcę. ludzie, którzy macie w domu bagno - bądźcie silni - wierzcie w życie, bo tylko ono daje nadzieje, nie wierzcie nikomu kto chce was zgnoić - to on ma problem, nie wy!!! pozdrawiam wszystkich z toksycznych środowisk i życzę żeby nikt nigdy nie musiał tego przeżywać a was kobiety proszę: nie próbujcie ratować albo nawrać s...synów - szkoda życia, jeżeli nie waszego to waszych dzieci, bo to one muszą to wszystko znosić a to im rodzice powinni zapenić przecież ochronę przed tym światem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kruszyna 8
czuję, ze nienawidzę- jakbyś opisała moją sytuacje w domu. Myśałam, że studia z dala od domu rozwiążą sytuację i nasze relacje ulegną poprawie. Rzadko przyjeżdżam do domu, a jak juz jestem to wszystko jest "po staremu", tzn. wieczne pretensje i wyzwiska. Różnica polega na tym, że coraz gorzej sobie z tym radzę, a raczej nie radze, bo sie "odzwyczaiłam" od tego.Mam czworo młodszego rodzeństwa i dlatego przyjeżdżam do domu. Oni też mają "przechlapane". A te wszystkie przezycia ciągną sie za mną i nie moge zapomnieć, choc próbuję od 3 lat, tzn. odkąd wyjechałam na studia. I choć na co dzień przebywam wśród przyjaciół, z dala od domu, to nadal te wspomnienia wracają. Zostawiły jakis ślad w mojej psychice. Na mojego rodzeństwa tez. Najlepiej to widzę na moim bracie, jaki był, a jakim stał się teraz, tzn. reaguje agresją i wyzwiskami, jak moi rodzice. Ja dawałam upust emocjom uprawiając sport. Ale nie potrafie o tym ot tak zapomnieć, chociaż pracuję nad sobą. Nabywam pewności siebie, otwieram na świat, zaczynam w sobie dostrzegać wartościową młoda kobietę. NIe wiem, czy nienawidze moich rodziców. W porywach złości pewnie tak. Ale na chłodno im raczej współczuję, ogarnia mnie litość. Nie mogę tez powiedzieć, że ich kocham. To chyba wdzięczność za to, ze mnie kiedyś utrzymywali, poczucie zobowiazania i spłacenia długu, tylko nie wiem jakiego. Nie potrafię sprecyzować swoich uczuć. Mam jednak cały czas nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kruszyna 8
Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo samozaparcia i siły. Dzieki za topik, razem jest jakoś raźniej. Dzięki za możliwość wygadania się komuś, kto to rozumie. Szkoda tylko, ze jest nas tak wielu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grafit
Nie zrozumie ten, co tego nie przeżył Nic nie pomoże żaden specjalista tylko wyprowadzenie się to taki jest ten świat i tacy są ludzie, którzy ten świat zamieszkują na szczęście przez jakiś czas, jeśli chcemy żyć z takimi Ludźmi musimy mieć dużo sił po pierwsze żeby ich zrozumieć a po drugie żeby wytrzymać to, co zrozumieliśmy i jest jeszcze jedna ważna rzecz trzeba nie stać się takim samym człowiekiem i potrafić odróżnić dobro od zła. Reszta to betka Ja sam wyrastałem w domu gdzie porządny w.p.i.e.r.d.o.L kablem czy smyczą dla psa był czymś normalnym znęcanie się psychiczne traktowałem jako przywilej albo bilet ulgowy od „lania” mój ojciec twierdzi że jeśli człowieka nie można nauczyć bo jest za głupi to można go wytresować obecnie czuję się szczęśliwym człowiekiem staram się nie robić nikomu krzywdy, gdy jestem zły za nim coś powiem przemyślam to parę razy skutkuje Proponowałbym zastanowienie się gdzie mają początek korzenie tego koszmaru, bo na pewno większość z nich tkwi poza samym domem. pozdrawiam zawsze wierzcie w siebie każdy człowiek jest sam w sobie pięknym zjawiskiem tylko czasami zło ludzkie robi z ludzi potwory nie zapominajcie tego nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CZUJĘ TO SAMO
wiecie co ja tez czuje to samo chociaz mam dopiero 14 lat . obecnie nie mieszkam ze starymi poniewaz musze skonczyc sql tutaj i dopiero na nowu rok szkolny wyprowadze sie do nich teraz mieszkam ze staesza si s, jej mezem i synkiem . Teraz kiedy moja mam jest daleko kocham ja tesknie ale gdy przyjedzie to poprostu mam ochote ja zabic ... przykre to jes ale jest prawdą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×