Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość s3hnsucht
moje najwieksze marzenie od niedawna- studia za granica, jeszcze tylko trzy lata liceum [najlepszego w poznaniu wiec sie zajme nauka]; jakies stypendium czy cos i uciekam jak najdalej. w domu sie dusze- wszystko przypomina mi autntczna nienawisc jaka byla miedzy moimi rodzicami, a teraz jeszcze mja matka lezy w spiaczce w szpitalu i nie wiem czemu, ale nie tesknie i nie placze co noc. ojciec sie mna nie interesowal i nie interesuje, mysli ze on sam wie co ja chce; zreszta wszystko zwalal na mame, nie pamietam i watpie czy w zyciu udalo mi sie z nimporozmawiac naprawde. matka- niby wyksztalcona w tym kierunku, bo przedszkolanka, ale nie umiala mnie nauczyc otwartosci i jakiegos ciepla, ktorego w odczuciu wszystkich mi brak. nibywszystko mam, nauke, jedzenie i dach nad glowa ale domu nie mam. nie nienawidze moich rodzicow, ale ich nei kocham. mam za to 15kg nadwgi [w ciagu 2 lat z ladnej laski na "srednia"] i naprawde poharatana psyche. NAJWAZNIEJSZYM JEST NIE DUSIC NIECZEGO W SOBIE!!! trzymajcie sie wszyscy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syn marnotrawny
Do "dzieci potwory". To zabawne, że robimy tutaj za adwersarzy, kiedy tak naprawdę Twoje - nazwijmy to - konserwatywne podejscie do relacji rodzice - dzieci jest mi bardzo, ale to bardzo bliskie. Rozumiem doskonale Twój niepokój. Obawiasz się zapewne, aby uczestnicy forum nie wyciągnęli z tych mniej lub bardziej patologicznych przykładów zbyt daleko idących wniosków. To że zdarzają się nienormalni rodzice, nie oznacza, że jest coś nie tak z instytucją rodziny. Mogę tylko powiedzieć, że zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Nie uważam jednak, że jeśli w konkretnej rodzinie dzieje się coś złego, to należy o tym cicho - sza, by nie gorszyć maluczkich i nie burzyć im wizji świata. Nienawidzę swoich rodziców i się tego nie wstydzę. Zrobiłem wiele, aby było normalnie. I nic. Żałuję tylko, że nie zakończyłem tej farsy dużo wcześniej. Cóż więc mi pozostaje? Jeśli ktoś przeszedł przez to samo, zakłada topik i jest na tyle uprzejmy, że chce mnie poczytać, to po prostu skorzystam. Wiem, że to strasznie niekonstruktywne, ale może będzie mi trochę lżej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość missgaja
Sami sobie niszczycie życie i życie swoim rodzicom. Zwalacie wszystko na nich, a u siebie niczego złego nie dostrzegacie.Jesteście okropnymi egoistami, wychowanymi żeby tylko brać.Nie znosicie krytyki rodziców ,których intencją jest wasze dobro.Nie potraficie być obiektywni i sprawiedliwi.Potraficie tylko użalać sie nad swoim losem a nie zastanawiacie się i nie rozumiecie drugiego człowieka.To od was zależy jak będą wyglądać wasze relacje ze światem, to wy dokonujecie wyboru.Więcej miłości. Na miłości oparte jest wszystko to co najpiękniejsze i najlepsze dla każdego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
do "dzieci potwory" piszesz ze można sie porozumieć, można pomóc sobie samemu... łątwo się mówi, ale myslisz że nie próbowałem? Tylko ze w sytuacji w której (pomimo że masz 25 lat) rodzice nie są w stanie potraktować Cię jako równorzędnego partnera do rozmowy jest to lekko utrudnione. Spróbuj wyobrazic sobie sytuacje, kiedy próbujesz porozmawiac na jakiś poważny temat z rodzicami, a ich argumenetem zawsze jest to, że ty tak naprawde to gówno przeżyłeś, niczego sie przez swoje życie nie nauczyłeś, jesteś głupi, i masz ich po prostu słuchać, bo tak będzie lepiej. Jednorazowo taka sytuacja to nic strasznego - każdy może mieć gorszy dzień, ale jeżeli to się powtarza od kilku(nastu) lat, to co??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maluteńka_
Hej, wlasnie zauwazylam ten topic.Przeczytalam.Chyba nie musze wiecej pisac, bo wielu z Was opisalo dokladnie to co od 25 lat dzieje sie u mnie w domu. W porzadnym domu.Bez alkoholu, bez przesadnej dyscypliny i bez bicia (aczkolwiek w dziecistwie zdarzalo mi sie dostac kapciem, czasem nawet paskiem). Ale sa inne sposoby - tak jak sami wiecie, by kogos, kto przejmuje sie wszystkim doprowadzic do nerwicy.Wyzwiska, bezustanne strofowanie, awantury o glupoty, ciagle porownywanie do innych (mimo, ze zawsze staralam sie byc the best - i w sumie w opinii innych tak bylo - szokda ze tak nie uwazali moi rodzice) Dlatego tez czasem mam wrazene ze mimo,ze wiele im zawdzieczam - nienawidze ich.Za to,ze boje sie,ze w przyszlosci bede krzywdzic moich bliskich, moje dzieci, nieustannie sie klocic i wymagac. POwiedzcie, jak radzicie sobie z tym juz w Waszym zyciu, czy to nie powoduje konfliktow w Waszych zwiazkach,?czy potraficie "nie czepiac" sie z byle powodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko widziałam
ale nie doświadczyłam. Tyle, że znam dzieci takie, jak te na forum. Nienawiść nie jest jakąś formą obrony, to za dużo powiedziane. To jest emocja, której doświadczamy, czy nam się to podoba czy nie. Możemy panować nad okazywaniem emocji, możemy je dusić, ale one w środku i tak są. Dzieci potwory - może nie zwróciłaś uwagi, ale założycielka topiku tak naprawdę nie nienawidzi swoich rodziców. To uczucie narasta w niej po kolejnym upokorzeniu, kolejnej krzywdzie. Znika natomiast, kiedy tych upokorzeń nie ma. Czy ty nie widzisz, jak bardzo złakniona uczucia jest ta dziewczyna? Mnie się to od razu rzuciło w oczy. Pragnie dobra w byle jakiej postaci, byle jakiego ciepła, byle przejawu. Nie będę się zagłębiała w jakieś psychoanalizy, bo nie od tego jestem, rzuca mi się - podkreślam - rzuca mi się w oczy, że dałaby dużo i wybaczyłaby cholernie dużo za spokój, jakiekolwiek oparcie, ciepłe słowo od swoich rodziców. Przestań pierniczyć o tym, że ludzie są dorośli i potrafią się bronić. Czy ty jesteś na tyle naiwna, żeby nie wiedzieć, co to są Dorosłe Dzieci Alkoholików na przykład? Ci ludzie też są dorośli. To, co dostaje założycielka, to jest maleńkie piekło uczuciowego zimna, ciągłych upokorzeń, ciągłych zniewag. Małe, ale upierdliwe i wbrew pozorom, cholernie destrukcyjne. Jest poddawana takiej "terapii" od dzieciństwa i przypuszczam, że ciężko będzie jej się z tego wyzwolić. Właśnie dlatego, że gdzieś w środku tkwi w niej dziecko, które nie rozumie, dlaczego rodzice go nie przytulą, nie pogłaskają, nie dadzą wypłakać swoich lęków, nie dzielą radości z sukcesu. Ma wyrobioną niską samoocenę, co będzie jej nieźle w życiu przeszkadzać. Gadanie o tym, jak to rodzicom należy się szacunek itede, najczęściej wychodzi od osób, które nie doświadczyły takiego życia we własnej rodzinie. Pytałaś, co by czuła, gdyby ich zabrakło. Wiesz, co czują takie dzieci? Mnie kiedyś zwierzyła się dziewczyna w podobnej sytuacji. Czuła straszny żal, poczucie straty, wymieszane ze strasznym poczuciem winy. Skąd to poczucie? Zastanów się sama. Ja ją rozumiałam. Podam ci jeszcze jeden przykład. Rodzina, którą znam można powiedzieć, po sąsiedzku. Dobrze usytuowana, dzieci ubrane dobrze i czysto, w domu dostatek, porządek, w niedzielę kościół i suty obiad przy rodzinnym stole. Przy tym dzieci tresowane. Nie wychowywane. Tresowane za pomocą... a co mi tam, wymienię: trzepaczka, kabel od żelazka, gumowa rura od staroświeckiej pralki, skórzany pas. Starsza córka, która za jakieś gówniane przewinienie w stylu spóźnienia do domu (spóźnienie rzędu pół godziny! nie było mowy o żadnych późnych powrotach) przez parę tygodni w upalne lato nosiła bluzki z długim rękawem. Bo wstydziła się pokazać sińce. Dzieci, które autentycznie nie mogły siedzieć, tak miały zbite pośladki, plecy, uda. Dzieci, które ostrożnie się czesały, żeby nie urażać siniaków na głowie. Dzieci, które bały się przyjść do domu z podrapanym kolanem, w dzieciństwie normalne, że biegające dziecko się przewróci i czasem skaleczy... bo za skaleczenie nie dostały wody utlenionej, plasterka i zapewnienia, że szybko się zagoi i nie będzie już bolało. Dostawały lanie, przy którym zadrapanie było niczym... Dostały wszystko, prawda? były czyste, zadbane, miały się w co ubrać, co jeść, gdzie spać i uczyć się. Ładne ubrania, dobre jedzenie. I wiesz co czuły głównie, jak ich ojciec umarł? Mieszankę żalu, poczucia winy i ULGI!!! Średnia córka ma dzieci i powiedziała mi kiedyś, że przysięgła sobie, że nigdy ich nie uderzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
to ze nie mamy już po 12 lat i nie jesteśmy już bezbronnymi dziewczynkami i chłopcami nie znaczy że moge ze swoim życiem zrobić cokolwiek, bez względu na to jacy moi rodzice byli i są. Urazy z dzieciństwa pozostają na długo, jeżeli nie na zawsze. Wyprowadzenie sie na "koniec swiata" jest jedyną skuteczną metodą jaką znam, może i nienawiśc i żal żyją nadal we mnie, ale przynajmniej już nie rosną, i raczej nie dojdzie do sytuacji w której, doprowadzony do ostateczności zrobiłbym coś głupiego. Tak naprawdę to najbardziej nie boli mnie to ze miałem marne dzieciństwo, że mam zaniżone poczucie włąsnej wartości, i że wiele osób wykorzystywało mnie potem korzystając właśnie z tych moich słabych stron. Najbardziej boje się tego, że moge traktować moje dzieci podobnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałyCzłowiek
ja mam 17 lat za rok sie stad wynosze na drugi koniec swiata byleby nie znami. . . bede im wysylala kase jesli zarobie ale nie chce z nimi gadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
do maluteńka_ jak sobie radzimy? hmmm... pewnie każdy inaczej :) ja np. wyprowadziłem sie z domu, daleko. specjalnie wybrałem na studia miasto w którym nie mam żadnej rodziny, ani bliższej, ani dalszej. Po prostu uciekłem, nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Nawet ubieram się całkowicie inaczej niż oni mnie ubierali. Ale niestety dziwne rzeczy wychodzą czasami na zewnątrz. Moja dziewczyna nie raz dostała opierdziel zupełnie za nic :( ale staram się, i cały czas sie ucze, jak nie być nimi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
do dzieci potwory no przepraszam, z urazami nie jest tak łatwo, że po prostu zostawię je sobie za rogiem, i pójde porozmawiać z ojcem na luzie. Nie moge sie z nimi porozumiec nie tylko z powodu moich uraz, ale także dlatego że traktują mnie jak idiotę. i nie rozpamiętuję tego co mówili na temat świadectwa w 6 klasie podstawówki. to był przykład. A różnica jest taka: Twoi rodzice mieli podobne teksty, ok - ale moi potrafili mi wypominać świadectwo przez cały rok. A najwazniejsza różnica? Napisałeś że Twoi rodzice nie mieli doświadczenia dziś sami są to w stanie przyznać, moi natomiast nie są w stanie, są pewni że wszystko zrobili dobrze... tylko ja wszystko zepsułem, no i przy każdej możliwej okazji starają się mi to uświadomić :) ps pomyslałem ze nie chcieli żebym mieszkał w internacie bo sie o mnie martwili, ale pomyślałem też, że nie byli mi w stanie zaufać na tyle, żeby mi pozwolić mieszkać w internacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem mama
natknelam sie dzisiaj na wypowiedzi dziewczyny o nickunienawidze swoich rodzicow to straszne co piszesz ale ja tez wiele zlego doznalam w swoim zyciu i rozumiem ciebie doskonale teraz mam wlasne dzieci i nie wyubrazam sobie takiego postepowania w stosuku do swoich dzieci Szczerze ci wspolczuje. Jedyna droga to wyrwac sie z tego srodowiska.Studia beda do tego droga.Wielu dawalo ci rady ja tez mysle ze moze dostalabys akademik i stypendium a troche moze gdzies dorobisz. Zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
dzieci potwory no coż. pozozstaje mi pogratulować.mnie chyba na to nie stać, ani fizycznie, ani psychicznie. Zamiast walczyć z przeszłością chcę sobie ułożyć życie teraz, bo nie chce żeby moja rodzina wyglądała podobnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj mielismy w domu czekolade, siostrzyczka ja połamala i zaczela częstowac i pytac kazdego czy chce. Powiedzialam, ze owszem, chcę, na co moja matka: -żryj więcej czekolady i niech ci dupa rośnie. .........po czyms takim przeszla mi ochota na jakiekolwiek jedzenie w jej obecnosci. Przed chwila byly lody, na co powiedzialam, ze nie chce, bo nie chce przytyc... reakcja mojej matki: - na przyszlosc gówno dostaniesz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgówa88
Mój dom na pozór niczym sie nie różni od innych,nigdy nie było problemów z kasa,rodzice puszczali mnie dosłownie wszedzie...az do czasu kiedy ojciec stracił prace i wtedy zaczęła sie gehenna...poprostu walka o przetrwanie:(od jakiś 2 lat ciagle wysłuchuje jaka ja to zła jestem jaka niedobra i wszystko to moja wina!nawet to ze siostra schlała sie tak ze wylądowała w szpitalu(ma 14lat)jest mi bardz cieżko,bo wyżywaja sie na mnie psychicznie codziennie słysze "jestes taka gruba ze mi sie żygac chce jak na Ciebie patrze"to własnie słowa mojej matki za to ojciec nazywa mnie "obleśnym wieprzem".Na każdym kroku mnie upokarzaja...i gnoja ze tak powiem.uciekłam nawet z domu ale musiałam wrócić bo mi grozli ze mnie zabija jak znajda...juz sobie nie radze,moje żyły nieraz sa cięte..to naprawde powolna śmierć spowodu ludzi którzy zrobili mnie z "miłości"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
wspolczuje... u mnie nigdy nie było aż tak drastycznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
czuję że nienawidzę u mnie przynajmniej było na tyle dobrze ze raczej nie czepiali sie takich pierdół jak jedzenie, raz tylko dowiedziałem sie że "przybłędy karmić nie będą" (na temat mojej byłej dziewczyny, ktorej nie lubili, bo miała rude włosy) no i wszystko było troche bardziej zawoalowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutenka_
u mnie tez tak drastycznie nie było.."nienawidze" "olgowa" -trzymaj sie , musicie jakos znalezc w sobie sile. missgaja - to chyba nie tak. ja z jednej strony naprawde doceniam to co rodzice przez cale zycie starali sie dla mnei zrobic.tylko, ze taki sposob nie zawsze korzystnie wplywa na nasz psychike.teraz jedyne czego pregne to spokoj.i brak ich towarzystwa.niestety troche to chwilowo ciezkowykonalne.ale mam nadzieje,ze wkrotce moje mieszkaniowe plany sie zrealizuja.i w moim zyciu zapanuje spokoj. moose - no wlasnie tego sie obawiam.Ja juz chyba jeden zwiazek rozwaliłam nieustannie majac o cos pretensje, dazac do zakichanego ideału.Boje sie tylko, ze znowu tak bedzie - bo taki wlasnie "opierdziel za nic" potrafi mi sie wymknac calkiem nieswiadomie...tez staram sie uczyc - doslownie jak byc normalma czasami.licze na to ze mi sie uda.o ile zawczasu czegos nie spieprze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
No wychodzi na to że ja też jestem potworem - jak 8000 polskich dzieci na gigancie, gdzie srednia wieku obniżyła się z 13 lat do 10 roku życia. A to niewdzięczne bachory - tak na dworce uciekają od kochanych i wyrozumiałych rodziców. Miłosnicy kolejek czy restruktyryzacji PKP ? Dane z dzisiejszej Panoramy o 22.00 - to tak dla niejakiej "dzieci potwory". Do wszystkich "skur...ów" mojego pokroju, którzy śmią w ogóle zabierac głos w tej sprawie bez zgody rodziców. Nie ma sensu dyskutować z osobami pokroju "Dzieci potwory" - im sie niczego nie przetłumaczy, a tylko bedą was wpędzać w dołki i rozstroje nerwowe. Ja z WŁASNEGO doświadczenia wiem, że takie osoby za wszelką cenę szukają akceptacji poprzez wyzywanie sie na innych. To własnie przez takie osoby dziecko a póxniej dorosły człowiek boi się świata i w ogóle otoczenia środowiska. Jeżeli, ktoś mi przez całe moje życie i edukację środowiskową powtarza, że jestem niechluj, opóźniony w rozwoju, kretyn, skurwysyn, cham pierdolony, leń śmierdzący, potwór, egoista, ze będę się smażył w piekle, że jak ja do ludzi wychodzę, że skończe pod mostem, itp, itd no to chyba trudno jest nagle wymagać od 20-letniej osoby, że nagle stanie na własne nogi i będzie duszą i w ogóle przewodnikiem w środowisku, że znajdzie od razu świetną dobrze płatną robotę, bedzie błyszczeć humorem a w ogóle to sobie pałac wybuduje i rodziców którzy ją wychowali do siebie do domciu zaprosi i w ogóle chyba jeszcze im kapliczkę dziękczynną postawi bo dzięki nim "miała" solidne przygotowanie do brutalnego życia.. Więc weź się zastanów taki jeden forumowiczu i nie pieprz głupot o wyrozumiałości i o tym jak to nam dobrze. Ja MIESZKAM z rodzicami, bo ich klasyfikacja społeczna mieści sie w granicach tzw" dobrego domu" czyli mam swój pokój i mam co żreć. A wiesz czemu jeszcze mieszkam ?? bo gdybym wyniósł się pod most to raczej marne miałbym szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy, czy rozwinięcie działalności gospodarczej ( tak jak w moim przypadku), a na samodzielne wynajęcie mieszkania po prostu najzwyczajniej mnie w świecie nei stać ( jeszcze tylko parę miesięcy i istnieje szansa na wyniesienie się z tego PIERDOLNIKA) choć akurat teraz wzbudzam lekki szacunek w ojcu, o matce nei wspominam bo ona sie nei zmieni. A ten swoisty szacunek osiągnąłem przez to co osiagnąłem dzięki swojej zawziętości i dążeniu do celu. Ale żeby to osiagnąć musiałem się zdystansowac do "rodziny". udało mi sie to w dyrastyczny sposób który opisałem wcześniej. Tak, że teraz jestem "gość" - wiec mowie to do wszytkich - jezeli ktos was opluwa to nie mowcie ze deszcz pada, a szanujcie tych, ktorzy szanuja tez was - reszta "towarzystwa" niech po prostu spada ) - aha w jednym poscie byl poruszony chyba temat mojej reki - nie 2 dni tylko 12h - nie wiem moze wczesniej sie pomylilem przy podawaniu cyfry - jezeli tak to przepraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiptox
Wiele osób opisało już to piekło ,,normalnego domu'' dokladnie to co od 20 lat dzieje sie u mnie... Nie mogę zrozumieć jednak dlaczego moi ,,rodzice'' są tak zakłamani, dlaczego zioną nienawiścią a potem na pokaz udają dobrych rodziców nawet nie potrafią przyznać się do tego co przed chwilą powiedzieli... skąd biorą się tacy zasrani ludzie co na czarne mówią białe, i człowiek sam się oszukuje przez co zamyka się to błędne koło... Teraz lato przyszło, słóńce świeci, a mi się już naprawdę zyć odechciewa po tych 20 latach zasranego zycia mam juz dosyć!!! Bo jestem uzalezniony od tego bagarzu co ciągnie się jak cień za mną przez co w zycie startuje ze spalonej pozycji... nawet niewiedziałem ze tak ciezko bedzie mi napisać kilka marnych zdań

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mucomor
nie zgadzam sie z moimi rodzicami w wielu sprawach, bywalo roznie . Byly klotnie , nie raz oberwalem ( teraz wiem , ze zasluzenie] , byl moment ,ze z powodu klotni wynioslem sie z domu do mojej dziewczyny ale czasami byly te dobre chwile . Teraz mam wlasna rodzine , wlasne problemy i dzieki temu co przezylem wczesniej potrafie dac moim dzieciom to , co w moim przekonaniu im brakuje. Dopiero teraz potrafie zrozumiec ich postepowanie a sobie zycze tego, aby moje dzieci nie przysparzyly mi choc polowy tego co ja potrafilem. nie oznacza to ,ze jestem super tata bo wiele mi brakuje. Reasumujac , nie wincie swoich rodzicow za swoje zycie , choc wplyw na nie maja oni ogromny, tylko zbudujcie wokol siebie powloke ochronna i wyciagnijcie wnioski , ktore pozwola wam uczynic zycie lepszym. mucomor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samfacet
mucomor - przyznaje ci racje za ten tekst a zwlaszcza doswiadczenie i powloke ochronna - zgadzam sie z twoja opinia. Chcialbym tutaj wypowiedziec sie do osob zalamanych i "duszonych" przez rodzinke, ktorzy mysla o olaniu tego wszytkiego i podcieciu zyl sobie. Powiem krotko - nie warto. Nie warto z powodu starych bo im i tak to bedzie zwisac i nie beda wiedziec czemu tak wyszlo, ...bo przeciez bylismy tacy dobrzy dla niego i chcielismy go na porzadnego czlowieka wychowac..., nie warto bo jest naprawde masa fajnych rzeczy na tym swiecie, jest pogoda, jest slonce, jest piekny krajobraz, sa mili ludzie jeszcze, jest milosc, sa przyjaciele i masa innych naprawde fascynujacych rzeczy. A jak masz zamiar odejsc z tego swiata to zostaw to w rekach losu - no co cie moze gorszego spotkac ? smierc ? Przeciez i tak to chciales zrobic wiec po prostu ciesz sie zyciem a "ona" na ciebie gdzies tam sobie jeszcze poczeka.. Pisze ten tekst tutaj po jednej rozmowie na GG z osoba z tego forum i po moich przezyciach w doslownym znaczeniu tego slowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
dzieci... ty sie sama gubisz w tym co mowisz.ile osob tak mowi ze 3 moze byly?co niby nienawidza,bo im sie talerzyka umyc nie chce.nikt tu miedzy niczym znaku rownosci nie stawia.a ty czasem wypisujesz takie bzdury,ze sie w czlowieku gotuje. czuje,ze....-ona sie boi,jest na takim etapie jak ja kiedys,ze i sie chce i boi sie.ale sie oderwie,dojrzeje do decyzji i przekona,ze jednak taka 'beznadziejna' nie jest i da sobie rade,czego jej zycze z calego serca.jeszcze postawi na swim i bedzie dobrze miala. a ty mylisz pojecia z normalnymi klotniami a gehenna i sama traktujesz forumowiczow jak dzieci co nie umieja rozrozniac sytuacji.umiemy i to bardziej niz ci sie wydaje,nikt tu nie mowi,ze ma pretensje o to,ze mial gdzie mieszkac itd.ale jakim prawem jest to za kazdym razem wypominane.na pewno nie z nami jest cos nie tak.czemu sa problemy?zauwaz,ze to rodzic byl pierwszy,gdyby on nie zaczal cudowac,dziecko nigdy nie wpoilo by sobie chorych 'wartosci' do glowy i problemu by nie bylo...co to za starzy co w ogole obowiazku wobec dziecka nie czuja... szkoda mi slow i tego,ze zawsze znajdzie sie ktos taki co sie madrzy i trzeba mu tlumaczyc i tlumaczyc.... dobranoc wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zosia23
Witam wszystkich ! Jak czytam wasze posty, to robi mi się smutno na sercu, ale nie dlatego, że macie katow we wlasnym domu i nie dlatego, ze oni was krzywdzą, ale w to, ze sami siebie nie kochacie dostatecznie mocno. Sama mialam problemy z moimi rodzicami, teraz z tego wychodzę. Kiedyś bylo gorzej. Gdy przyszedl moment, ze panicznie balam się wrocić do domu, powiedzialam " dość". Powiedzialam w kosmos, do Boga może - choć wtedy o nim nie myślalam. Decyduję się na szczęście! I teraz zaczyna mi się ukladać. Uczę się wielu nowych rzeczy Kwestią, jaką chcialbym tu poruszyć jest wybaczenie i wzorce pokoleniowe. Tak jest, że rodzice przekazują nam to, czego sami się nauczyli od swoich rodzicow, ich rodzice od swoich dziadkow... Są to wzorce braku miłości. Mamy połączenie ze swoimi przodkami zawsze, co zresztą widoczne jest w naszym polu energetycznym. Początkiem niewlaściwych wzorcow może być jedno wydarzenie sprzed laty. Oto waszym zadaniem jest nauczyć kochać siebie i podnieść swoje poczucie wlasnej wartości. Wyjść z roli ofiary, wejść zaś w rolę czlowieka odpowiedzialnego za własne życie. Nikt tego za was nie zrobi. Dobrze jest czasem się wyżalić, ale bez pozytywnych działań nie ma to żadnych szczegolnych skutkow. Przez wiele lat pisalam pamiętnik, opisując w nim, jak bardzo rodzice mnie krzywdzą. Wypisywalam się, fakt, jednak każde nasze slowo jest energią i tworzy naszą przyszlość. Wątpię więc, czy moj pamiętnik rzeczywiście mi się przysłużyl. Wybaczenie jest uwolnieniem siebie od straszliwego cierpienia, nieraz kumulowanego przez lata. Przywraca relację milości. To jest często dlugotrwaly proses. Pierwszym krokiem jest chcieć wybaczyć. Nie ma to nic wspolnego z usprawiedliwialniem "kata" ani z pozwalaniem dalszym na zle traktowanie nas. Trzeba wybaczyć w sercu i iśc wlasną drogą. Pomyślcie sobie, ze zanim urodziliście się, to byliście wszyscy duszami i umowiliście się na to, ze każdy z was odegra jakąmś rolę. Wy zglosiliście się chcąc nauczyć się doświadczać wlaśnie wybaczenia. Wychodzenia z depresji. Podnoszenia poczucia wlasnej wartości. Milości do siebie. I pojawila się tak samo wspaniala dusza, jak wy i wyrazila na to zgodę : pomogę ci w nauczeniu się wybaczania, zrobię coś, abyś mogl mi wybaczyć. To wlaśnie są wasi rodzice. Nie ma sytacji zlych ani dobrych. Każda sytacja może być sytacją rozwojową. ja sama pracuję nad swoimi wzorcami, nad sobą, wiem, o czym mowię doskonale. Świat, Bóg wam pomoże, jesli o to poprosicie. Ja wierzę w to, że Bóg ma dla mnie wszystko, co najlepsze, że mnie prowadzi. Wierzę w to, że świat daje mi to, w co rzeczywiście wierzę, ze wydarzenia w moim życiu są odzwierciedleniem moich wlasnych myśli. Moj ojciec krytykując mnie, pokazuje mi tylko, jak ja sama krytykuję siebie i jak bardzo jestem dla siebie surowa, jak bardzo się nie kocham - mam się o to zlościć na niego ? Owszem, jak to się akurat dzieje, jest to trudne, jednak uczę się wybaczać mu i być wdzięczną, że pokazuje mi nad czym jeszcze mam popracować.. Caly świat jest naszym lustrem. Jesli nasze mysli o nas i o innych ludziach są szczere i dobre, świat jest dla nas dobry. Każdy z was musi porzucić wizję o tym, ze rodzice się zmienią i zająć się sobą. Ilu z was może spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że siebie kocha ? Ja piszę pracę magisterską na temat, " jak wyjść z roli ofiary pracując nad swoim umyslem". Jakby ktoś chcial mi udzielić wywiadu na jakimś etapie pracy to zapraszam pod zosia6g@o2.pl Pracując nad sobą uzdrawiasz 7 pokoleń wstecz i 7 pokoleń wprzód. Jak się wybaczy rzeczywiście, to wtedy relacja może naprawdę się zmienić i często tak jest. Dzieją się nawet takie rzeczy, że jak jednego dnia dokona się ostatecznego aktu wybaczenia a osoby są daleko od siebie fizycznie i wcale się nie kontaktują ze sobą, to ta druga dzwoni juz następnego dnia po tym akcie( oczywiście wcale o nim nie wiedząc), często po wielu latach i przeprasza, za to, co kiedyś zrobila... Ja sama jestem jeszcze na początku w kwestii dzialania. Dopiero uczę się rzeczy, ktore potrafi większość ludzi doskonale. Jednak mam już wiedzę i wiem, że Bóg mnie prowadzi i że tak będzie dalej. Wiem, że niedlugo znajdę pracę, że skończę studia. Zmieniam się każdego dnia, uczę się patrzeć na trudności jako na wyzwania, szanować swoij czas i siebie, wyciągac wnioski ze wszystkich moich działań Z samego narzekania nic nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nienawidze goth
do DZIECI POTWORY: zrozum ze nie kazdy ma starych ktorzy przynosza sniadanie do lozka, co wieczor siadaja do wspolnej kolacji i mowia co sie dzialo caly dzien i co sobote wybieraja sie z toba na zakupy po jakies nowe ciuszki. Ja tak jak poprzednicy mam strasznych rodzicow. Nigdy z ich ust nie uslyszalem szczerego komplementu (a po 17 latach zycia pod jednym dachem z nimi potrafie wyczuc w ich glosie plastik), nigdy jeszcze nie dali mi kieszonkowego bez serii obelg i serii tekstow typu "to pewnie na alkohol/narkotyki", a co do ocen w szkole to jeszcze NIGDY mnei nie pochwalili. Pamietam ze w klasie 2gim mialem srednia 4,9 - staralem sie specjalnie dla nich, zeby w koncu powiedzieli cos innego niz "ty nieuku! idz do pokoju, masz szlaban na tydzien!" (albo cos takiego), a co sie stalo? dokladnie to samo! g**** ich obchodzilo ze srednia podskoczyla o 1,5 stopnia, i tak byłem tym samym gnojem co zawsze, ktorego nalezalo zrownac z blotem! I jak sie opowiesc konczy? NIENAWIDZE SWOICH STARYCH! Teraz juz nie jestem grzecznym synkiem, nie skladam im zyczen na urodziny itp (z godzine temu minal dzien ojca - pozdrawiam!) i odzywam sie do nich tylko jak potrzebuje kasy. Moze i jestem potworem, ale takim mnie oni uczynili. Jak wreszcie wyrwe na studia z tego Auschwitz, to bede w siodmym niebie! A jak zaloze wlasna rodzine, to zrobie wszystko zeby zycie moich dzieci nie bylo tak pozbawione barw jak moje (teraz u mnie zamiast milosci od i do rodzicow jest piwo, wino i trawa z kumplami i dla kumpli, bo to jedyni ludzie na ktorych moge polegac (i zeby nie bylo ze zawsze bylem alkoholikiem i ćpunem - zaczalem sie tak "demoralizowac" w polowie 3 klasy gim). Mam juz idealny przykład jakim czlowiekiem w życiu NIE być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
To może teraz ja... Mam już 23 lata i trochę już zapomniałem bo to już z mną(choć pewnie zawsze to będzie mnie prześladować) już od 3-4 lat żyje w miarę jak człowiek. Nadal w swoim rodzinnym domu...ale już nie ma w nim nic z rodziny. Mieszkaliśmy od zawsze w sporym domku wielorodzinnym, ja, rodzice i siostra na piętrze, a na parterze moja ciotka (potem z wujkiem) i dziadkowie (dziadek już niestety jest na tym lepszym świecie). Zawsze coś było nie tak... nie będę opisywał konkretnych sytuacji ale do tego co było już napisane trzeba dorzucić resztę rodziny z którymi mieszkałem i fakt że zawsze się wtrącali. Był alkohol, bicie, wyzwiska, znęcanie psychiczne i fizyczne. Ale było różnie, były też chwile spokoju i kilka miłych momentów. Najgorsze zaczęło się kiedy rodzice zaczęli się rozwodzić(trwało to jakieś 5-6 lat) a trzeba dodać że oboje tego nie chcieli... miałem wtedy jakieś 12-13 lat. Ojciec przestał mnie bić a zaczął zwoje psychologiczne gierki żeby przeciągnąć mnie na swoją stronę. Broniłem go i przez to (i nie tylko) byłem poniżany przez resztę rodziny(prócz dziadka... tylko jego mógłbym nazwać swoją rodziną, no i swoją siostrę). Unikałem domu i innych ludzi... tylko dwie rzeczy pozwoliły mi przetrwać ten okres - mój kumpel i książki. Książki bo dawały mi odskocznie i kumpel bo przeżywał podobne rzeczy... Do 4 klasy LO mieszkałem w jednym pokoju z ojcem który zdążył się w tym czasie stoczyć w alkoholizm. Po jego wyprowadzce wszystko się poprawiło nie od razu ale jest lepiej. Chociaż ja już nie mam serca dla tych ludzi... dla innych też. Wszystkie moje związki zawsze prędzej czy później szlag trafia. Boje się zaangażować, boje się tego że mógłbym mieć potomka i sprawić mu takie piekło jakiego sam doświadczyłem. Boje się uczuć, ale ponad wszystko boje się ludzi. To nic że już nie pamiętam większości z tych rzeczy(podobno to taki odruch psychologiczny)skoro to wszystko "siedzi" we mnie i kieruje moim życiem... wybaczyłem nie wypominam niczego nikomu ale zbyt wiele się stało i padły takie słowa że nigdy nie powiem że ich kocham. Może nie nienawidzę ale zobojętnieli mi... ot tak po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mucomor
masz 100 procont racji "samfacet" . Z mojej strony dodam jeszcze , ze zawsze po burzy wychodzi slone choc czasem dlugo trzeba na nie czekac, ale do tych chwil, warto dotrwac bo po upadku wspaniale jest sie podniesc . Glowa do gory mazgaje bo kto powiedzial , ze zycie jest latwe. ucieczka za granice tez wszystkiego nie zalatwi, tam tez sa ludzie a i problemow nie malo . wiem to z autopsji. mucomor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
Nie myśle żebym był mazgajem. Nie rozpamietuje tego co się stało, tylko pisze że cholernie trudno jest żyć z takim ciężarem. Szkoda że tak niewielu może to zrozumieć nie doświadczając tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ********
od kilku miesięcy jestem rodzicem...... do swoich mam wiele pretensji.....podobnie jak wy...... zastanawiam się co robić,żeby za 17/20 lat nie pisało tak o mnie moje najsłodsze dziecko!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
Nie od dzisiaj wiadomo że ludzie przenoszą zachowania patologiczne z dzieciństwa do swoich domów. Niektórzy ludzie może nie powinni mieć dzieci a już na pewno nie powinni ich wychowywać... Myśle że to że ktoś miał trudne dzieciństwo nie powinno go usprawiedliwiać. Trzeba nad sobą pracować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samwsieci
Ja mam zamiar wykorzystać metode którą się stosuje u narkomanów i alkoholików. Trzeba sobie kupić roślinke i dbac o nią... jeśli przetrwa rok czas na jakiegoś zwierzaka. Jak wszystko po roku nadal będzie OK można się z kimś związać... a potem kto wie... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×