Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nieszczęśliwa do granic

Mój mąż nie chce dziecka ....

Polecane posty

Gość Powiedz mu
że wymagasz oświadceń w tej sprawie, bo to jest także twoje życie, a on chyba o tym zapomniał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myślę
że on sie trochę boi, wygodnie mu tak jak jest. ja miałam podobna sytuację z drugim dzieckiem bo pierwsze naszczęscie przyszlo 9 m-cy po ślubie. po czterech latach jak dostaliśmy wieksze mieszkanie poruszylm temt- dobrze ale nie tera- uslyszalam.ale ja tak bardzo tego chcialam, caly czas o tym myślałam w czasie sexu i nie wiem jakim cudem wpadliśmy i za dwa miesiace bede mamą 2 raz tak jak chciałam a moj mąż też jest zadowolony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, taka wpadka po prostu rozwiazuje czasami sprawe :) Bo ja tez nie wyobrazam sobie jednak sytuacji, w ktorej swiadomie oszukiwalabym meza... Autorko topiku napisz jak poszla dzisiejsza rozmowa... Bo widze, ze sprawa juz na ostrzu noza jest, a Ty jestes bardzo zdeterminowana. Trzymam kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no cozmi sie wydaje
ze dziecko na sile to zadne wyjscie - bo moze dziecko potem odczuje ze nie jest przez ojca kochane i moze cierpiec z tego powodu!!! sytuacja musi byc jasna - chyba jedyne wyjscie to rozmowa, ale tak zeby nie zameczyc tematu bo dopiero obrzydnie..Ale mysle ze twoje podejscie powinno byc entuzjastyczne i wesole - sprobuj go tym zarazic. to troche jak z seksem- jak zaczniesz narzekac ze z toba nie spi i co z niego za maz to nic sie w nim nie obudzi - trzeba troche ponecic. no, mam nadzieje ze moje wypociny na cos sie przydadza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FNDFGN
denerwuje mnie to ze wszyscy mysla tylko biednym przyszlym tatusiu :( jakie to przykre ze sie boi, ze moze nie pokocha, ze nic na sile, i ze tylko rozmowa LUDZIE ZAPOMNINACIE ZE TU JEDYNYM POKRZYWDZONYM JEST TA KOBIETA A NIE WYGODNICKI MAZ!!!!!!!!!!!!!!!!! NIE OBRACAJCIE KOTA OGONEM!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, można polemizować... Bo przecież mąż będzie musiał je wychować, znosić wrzaski, kupki i takie tam, bez seksu w trakcie i po ciąży - pewne nieudogodnienia są, prawda? A jeżeli nie chce dzieci, to będzie to działało jak plachta na byka - owszem są tacy co chcą dzieci, tacy co mówią że nie chcą, a potem pokochają i tacy, którzy nie chca i nie pokochają... tak więc zawsze któreś będzie cierpieć z powodu braku lub z powodu posiadania. Zresztą co tu dużo mówić - albno się dogadać w tej sprawie, albo rozejść - innego wyjścia nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Może głupio
Mąż, nie zapominaj, wiedział co robi gdy zakładał rodinę. Rodzina może być bezdzietna, bo różnie w życiu bywa, ale... Nie będę tu przytaczać definicji, powoływać się na wiarę itd. Po prostu zgadzam się ze stwierdeniem, że autorka tematu jest tu ofiarą i do niej należy decyzja co z tym zrobić. Sama powiedziała, że nie chce męża oszukiwać, wrabiac na siłę. Jest skłonna zaadoptować dziecko, jeżeli mąż jest bezpłodny. Nie ma powodu do polemiki czy słusznie robi, bo ona pragnie tylko jednego - skłonić, zmusić wreszcie męża do szczerej odpowiedzi na temat dziecka, czego on wyraźnie unika. Dopiero wtedy zastanowi się (jeśli to możliwe to wspólnie się zastanowią) co dalej. Dziewczyna uczciwa do bólu, dlatego cierpi. Absolutnie nie powinna rezygnować z marzeń dla samoluba. Zawsze można z czasem zacząć życie od nowa, z kimś kto ma wizję życia podobną do naszej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam sie z przedmowczynia. Egoizmu nie tolerujemy, zwlaszcza gdy przed slubem byla mowa o dzieciach, a po slubie - to nagle temat tabu. Wiem, ze trzeba czasami facetow zachecic (nie chce uzyc slowa zmusic), a z czasem sa nam wdzieczni i poza dzieckiem swiata nie widza. Ale na razie - zmuszenie go do rozmowy i okreslenia sie jest niezbedne. Potem zobaczysz, co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczęsliwa do granic
Witam, od rozmowy z przedwczoraj niewiele się zmieniło. Jak narazie mąz milczy w sprawie dziecka, choć dałam mu do zrozumienia, że o czyms zapomniał (o rozmowie, która nie został dokończona). Nie wiem, co on myśli, ale z mojej strony wygląda to następująco: poczekam cierpliwie kilka dni i zobaczę, czy w tym czasie mąz sam będzie próbował podjąć temat, jesli nie - wówczas nie pozostanie mi nic innego jak postawic go przed faktem dokonanym - to znaczy powiem mu, że w takim razie zaczynam brać pigułki anty. On nie chce teraz - ja nie chcę za kilka lat, uważam, że to późno (choć niby ktoś może powiedziec, że jak się pragnie, to każdy moment jest dobry). Owszem, ale nie w takiej sytuacji, że najpierw się mówi, że chce się mieć potomka, a za jakiś czas odwraca to o 180 stopni. A jezeli z tego powodu zacznie się rozpadać małżeństwo ... cóż, pozostanie stwierdzić, że się pomyliłam i dałam wkopać. Jego to tak samo dotyczy, bo jak oszukiwął mnie przed ślubem w kwestii dziecka i myślał, że potem tak przeciągnie sprawę, że będzie bez, a teraz zobaczy że jednak oszustwo zaczyna wyłazić - więc też będzie mógł stwierdzić porażkę. Nie wiem, moje drogie doradczynie i współuczestniczące w tym temacie, jak to się skończy. Jestem zdołowana, bo boję się, że popełniałam gafę wiążąc się z moim przecież kochanym mężem. Kocham go jak cholerka, nie wyobrażam siebie z kimś innym, ale nie wyobrażam też sobie że nie mogę mieć dzieci tylko dlatego, że mąż mnie okłamał przed ślubem. Próbuję znaleźć jakieś wyjście, ale niestety, w takim układzie poglądów, chyba wyjście jest jedno - każde w swoją stronę.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Asieńka mężatka
To nie jest miłość to tylko chłodna kalkulacja mąż jest Ci potrzebny tylko do zapłodnienia a skoro nie chce to fora ze dwora. U mnie wszystko było inaczej przed ślubem poświęciliśmy całą noc na romowę o potomstwie on mówił mi o swojej niechęci do dzieci , o strachu jaki odczuwa , że nie sprosta wymaganiom dziecka i moim , potem rozmowę dokończyłam ja mówiłam , że nie lubię dzieci , że nie posiadam instynktu macierzyńskiego każdy wiedział , że nie zdecydujemy się na dziecko nawet ksiądz na naukach przedmałżeńskich nie próbował nas odwlec od tej decyzji , jesteśmy już 15 lat po ślubie i w kwestii dzieci nic nam się nie odmieniło , jestem już za stara i nadal niechętna macierzyństwu. Wy swoją rozmowę też przeprowadziliście , myślę , że mąż powiedział tak na odczepne ponieważ tyle się nasłuchał , że małżeństwo składa się też z dzieci. Nie namawiam Cię do zmiany poglądów , bo wiem że są kobiety które zdecydowałyby się na dziecko mimo wszystko ponieważ to jest instynkt który nie wszystkie kobiety posiadają. Myślę , że chyba do siebie nie pasujecie bardzo żal mi Twojego męża na czymś takim nie da się zbudować związku a was dzieli duża różnica zdania w zasadniczej kwestii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nieszczęśliwa..., a po co Ty chcesz brać pigułki?? Pogubiłam się i nic już nie rozumiem. Chcesz dziecko, on nie, więc zaczynasz brać pigułki??!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Może głupio
Obawiam się, że te pigułki mogą go tylko ucieszyć, bo to podwójne zabezpieczenie... Poza tym, jeśli on naprawdę nie chce dziecka, a tylko zbywa Cie stwierdzeniem, że kiedys tam, to możesz go tylko ucieszyć tym, że jak nie teraz to wogóle. Nie licz na to, że nagle odezwie się w nim instynkt. Zrobis sobie jeszcze większą krywde. Za miesiąc powiesz, że jednak chcesz dziecko, albo przestaniesz brac pigułkę i wpadniesz, a wówczas on będzie miał pretensje, że został oszukany. Tu nie pomoga podchody a tylko zupełna szczerość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja chyba wiem
jako 32 letni facet czemu tak jest: 1) chociaz generalnie faceci sa ciency i jakbym mial siostre to bym jej nie oddal zadnemu swojemu koledze, to jednak kobiety troszke nas nie doceniaja. Przede wszystkim dziecko to ogromna odpowiedzialnosc dla faceta. Fakt ze to tylko kobiety przy nim "pracuja" nie zmienia w ogole tego, ze facet chce zarobic na dziecko. Dlatego zaczyna myslec sobie, tu cytuje: "a co bedzie jak strace prace", "czy dam rade zarobic", "czy podolam" itp. Generalnie kobiety tak nie mysla. One glownie uwazaja ze - tez cytuje: "jakos to bedzie", "jak Bog dal dziecko to i da na dziecko", "poradzimy sobie", "jak zrobil to niech teraz zarobi na dziecko" (to o facecie). Nie wiem co jest gorsze "stala" ale ciezka praca jak w kopalni (bo tak matki pracuja), czy lzejsza moze fizycznie ale bardziej obciazajaca praca psychicznie - w warunkach niepewnosci jakie sa teraz. Moze nalezaloby pojsc w tym kierunku by zniwelowac negatywne mysli swojego faceta w tym wzgledzie (ale tu radze gadac konkretnie, a nie ze jakos to bedzie). 2) Druga kwestia, ktora pojawia sie u moich kolegow jest "kryzys 1 dziecka". Juz chyba wszyscy o tym slyszeli. Ale widze ze kobiety na forum nie zauwazaja tego problemu i wola "naskakiwac" na facetow zamiast pogodzic sie z tym ze tak jest, bedzie i koniec i kropka. W skrocie moi koledzy maja albo zal do zon ze "olaly" ich, albo boja sie ze tak bedzie po dziecku. Mozecie sobie mowic co chcecie, ale prawda jest taka, ze bez wzgledu na to ile dziecko nie wymagalo by opieki, to przynajmniej ten 1 wieczor w miesiacu musicie poswiecic tylko dla faceta (bez dziecka) - i w tym czasie bron boze nie truc dupy w stylu "a co sie dzieje z piotrusiem", "czy tesciowa mu krzywdy nie robi", "czy opiekunka to nie jest przypadkiem pedofil", "ty tu posiedz sobie sam a ja tylko skocze zadzwonic po raz 1000 w celach kontrolnych". Generalnie sa teraz pralki, mikrofale, stolowki i facet juz nie szuka gosposi, tylko partnerki, a od partnerki oczekuje sie troszke innych rzeczy. Zreszta to wasz wybor. I przestancie mamic sie ze sa faceci "odpowiedzialni" ktorzy pogodza sie z odstawka. Znam tych odpowiedzialnych i ich odpowiedzialnosc objawia sie glownie tym, ze: - kochaja dzieci, - ale zone to juz racze nie - w zwiazku z tym pasi im ze zona "nie zajmuje sie nimi", bo maja spokoj i w tym czasie zabawiaja sie z 21 letnia kochanka, jak moj kolega. 3) Oczywiscie pozostaje wygodnictwo jeszcze. Nie wiem co tu poradzic. 4) I jeszcze jedna kwestia. Ja bym to sie czul tak nie calkiem, jakbym wiedzial, ze kobieta tak "czatuje" na mnie zeby tylko zrobic dziecko. Tak bym sie czul troszke jak zwierzatko rozplodowe i mysle ze nie za bardzo bym chcial seksu, bo w moim przypadku by jakies taki uwalaczajace dla mnie to bylo. 5) A ostatnia kwestia jest taka. Wsrod znajomych ponizej 31 roku to tylko jakies pojedyncze osoby maja dzieci. Generalnie to dopiero tak 32,33,34 dla faceta jest standardem (wsrod moich znajomych). Jesli wsrod waszych tez tak jest, to chyba musisz poczekac ze 3 lata jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Odśw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczesliwa do granic
Oj, dużo napisaliście. No więc przez weekend uzyskałam odpowiedź na mój problem. Spytała go jeszcze raz, czy chce mieć dzieci, czy nie? To było najwazniejsze pytanie, bo od odpowiedzi na nie zależała dalsza dyskusja. No więc powiedział, że owszem - chce, tyle, że nasza sytuacja materialna, itp. Proszę czytać: "nie mamy jeszcze samochodu, nie bylismy na wczasach za granicą, no i parę groszy jeszcze musimy oddać". Ok, to fakt, ale oddajemy naprawdę sporo co miesiąc i naprawdę zostaje nam jeszcze na to, by odłożyć. A z drugiej pensji się utrzymujemy i robimy opłaty. No więc powiedziałam mu, żeby wymyslił lepszy argument, bo ten jest tak niedorzeczny w naszej właśnie sytuacji (stała praca, dwie pensje, własne M), że aż śmieszny. Temat się urwał, ale ja na spacerze postanowiłam przedstawić mu scenariusz jaki najpradopodobniej może nas czekać jak czegoś z tym nie zrobimy. A więc mówię mu, że nie chcę się rozstawać z tego powodu i nie miałabym odwagi, ale za X lat to ja nie chcę rodzić dzieci, bo do tej pory zgnuśnieję, będe miała rozjechane nerwy przez to czekanie i ogólnie uważam, że na pierwsz dziecko za x lat (2-3) to jak dla mnie będzie późno. Dlatego mówiłam o pigułkach. Bo gdyby on jednak zaczął za x lat próbować wbrew mojej woli ... (mam nadzieję że to wyjaśnia wczesniejsze pytania, po co te piguly). Dodałam jeszcze, że w takim przypadku może zacząć się psuć, bo ja juz mam żal o to, a z biegiem czasu będzie on rósł. I wtedy może nastapić katastrofa. Wobec tego co powiedziałam, spytałam jeszcze raz, co on na to? Odpowiedział mi, że "coś z tym zrobimy". Na kolejne pytanie, czy mam iść do lekarza po receptę na piguły, czy raczej zacząć brać witaminy, odpowiedział "bierz witaminy". No i chyba temat się wyjasnił. Nie wiem dlaczego milczał, rozmowa przeciez wiele może wyjasnić, ale jeszcze o niczym nie przesądza. Potrzeba było TYLKO rozmowy. Teraz wiem, że nie jest tak jak się obawiałam, i że wszystko się ułoży. Wiem, że mąż chce mieć dziecko. A obawy ... no cóż, każdy je ma. odezwę się jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość foxylady
Właściwie twój topik powinien się nazywać: jestem uzależniona od netu i zanim wykonam jakikolwiek ruch w życiu to najpierw wypróbuję to w sieci. Po co ludziom gitarę zawracałas zamiast od razu pogadać z tym chłopem? A z resztą ludzie to lubia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Troche szczęśliwsza
To ja ---> autorka. Do poprzedniczki/ka ---> ludzie zakładają bardziej bzdetne topiki, które mają "wzięcie". JA miałam swój własne problem, o którym mogłam się wyżalić anonimowo, posłuchać opinii (i pozytywnych i negatywnych). Brałam pod uwagę raczej te, które nazwałabym negatywnymi dla mnie, a to dlatego, że tylko ktoś nie znający sprawy dogłębnie, a jedynie na podstawie opisu potrafi spojrzeć na nią trzeźwo i znaleźć wiele możliwości. Problem pojawił się dawno i już od dawna próbowałam skłonić męża do rozmowy - najpierw subtelnie, próbując nawet żartów, potem bardziej rzeczowo, tak aby wiedział, że ja już od dawna czekam na jego ruch w tej sprawie. Zwłaszcza, że jak wspominałam, już rok temu rozmawialiśmy i niby "ustaliliśmy", że zaczynamy od tego roku. Ja nie chcąc wystraszyć mojego męża próbowałam delikatnie, co on odbierał jako żarty. Po którymś razie zamilkł i to spowodowało cały problem i te moje wywody. Chciałam się wygadać, wyżalić, przeczytać opinie innych. A to, że akurat teraz temat z lekka sie wyjaśnił ... to czysty przypadek. Poza tym to narazie teoria, zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Mam brać witaminy, mąż też chce się wzmocnić przed "staraniami". Czas pokaże. Więc proszę nie osądzać mnie, że "po co tutaj gitarę ludziom zawracasz?". A po co ludzie wchodzą na forum w takim razie? Właśnie by poczytać o problemach innych, wyrazić opinię, doradzić coś. Zdarza się, że zbesztają zupełnie bezpodstawnie, zwyzywają, no cóż, tacy też są. Mimo wszystko, dziękuję wszystkim, ktorzy zechcieli wyrazić swoją opinię, zwłaszcza tym patrzącym na to od strony osoby, która nie chce mieć dziecka. Każdy ma prawo wyboru, ale uważam, że szczerość w tej kwestii jest podstawa by uniknąć nieporozumienia później. Ja wyraźnie pisałam, że przed ślubem temat był i to zanim się zaręczyliśmy. Gdyby wtedy mój narzeczony twierdził, że raczej wolałby nie posiadac potomstwa, wóczas raczej nie doszłoby do zaręczyn i ślubu. Ja od zawsze wiedziałam, że chcę mieć dzieci. I proszę nie nazywać tego egoizmem, i nie mówić, że dziecko to nie zabawka. Ja to wiem, wiem to wszystko. Ja chcę mieć dziecko z tym mężczyzną, bo go kocham i chcę żebyśmy dali życie i miłość naszej kruszynce. Czy to jest egozim???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szantazyk
jak widze zadzialal. Widze tez ze facet nie mial wyboru innego niz zgodzic sie. No to powodzenia. Prosimy tylko nie wchodzic potem na topik dla zon porzuconych i zdradzanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przejmuj sie glupimi komentarzami. Dobrze, ze sie dogadaliscie, powodzenia w Waszych staraniach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczęśliwsza
To nie była szantażyk, tylko przedstawienie argumentów. Mąż i tak przetrzymał mnie 2 lata ogółem, a rok od ostatniej rozmowy. Wydaje mi się, że jak na kogoś kto mówił że chce mieć nawet troje dzieci to coś dziwnego. Nie wiem skąd ta blokada, ale juz go nie męczę. Kupiłam witaminy dla niego i folik dla siebie. Chciałam zobaczyć, czy mówił powaznie o tym, że sam tez przecież musi się przygotować. Zaczął je brać sam, więc wydaje mi się, że jednak nie czuje sie zmuszony do dziecka. Ja mu pomogłam podjąć decyzję. A rozmawialismy długo o tym. Gdyby mi powiedział, że nie chce, czy nie wie, czy chce, to nie zmuszałabym, ani nie próbowała sztuczek. Miałabym jednak obawy o nasze malżeństwo, bo z czasem żal do niego zniszczyłby wszystko. Cieszę się, że jest inaczej. Nie wiem, jaki będzie efekt starań, nie wiem, czy możemy mieć ze sobą dzieci, tego nikt nie wie. Staram się myśleć pozytywnie, ale obawa pozostaje. Ale jak zaczniemy próbować i nie będzie wychodzić, to będzie jeszcze odrobina czasu, by zacząć leczenie. On jest już po 30-stce, ja ją skończę lada chwila. Czy uważacie że to za wcześnie i mam czas??? Bo ja uważam, że owszem, czas jest, ale na to by wreszcie zacząć próbować. Pozdrawiam. A złośliwymi staram się nie przejmować. NA każdym topiku znajdasię tacy, co nic mądrego nie mają do powiedzenia, ale besztać umieją nieźle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×