Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anty Teściowa

TEŚCIOSTWO

Polecane posty

Gość gość
Tesciowe trzeba trzymać krótko bo to gatunek który jak pozwolić to na łeb wyjdzie i zameczy... niech się obrażają a wy mówicie i róbcie co uważacie dla siebie za najlepsze. Macie ślub z mężem nie teściową.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najlepiej to mieszkać jakieś min 700 km od teściowej. Inna odległość to zbyt blisko. ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najgorzej mają dziewczyny które mieszkają z tesciowymi. Ja tak mam i mam przesrane. Dzień w którym zgodziłam się tam zamieszkać ba prośbę męża jest najgorszym w moim życiu. Baba jedzie cały czas bez trzymanki. Wpieprza się we wszystko. Nam nadzieję że kiedyś się stamtąd zdołamy wyprowadzić inaczej wykoncze się nerwowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widze, ze moja nastawia Mężą siostre przeciwko mnie. Mieszkamy w jednym domu, a ona nawet nie przyjdzie sie przywitac jak przyjezdza do tesciowki w odwiedziny. Wczesniej tak robiła i nie było problemu. Zreszta mnie nikt nie zaprasza do siedzenia z nimi - to czy to ja powinnam schodzic i sie witac?! Tesciowa podsluchuje nasze rozmowy a pozniej gada co mowilismy, nastawiajac wszystkich przeciwko - oczywiscie mnie. To wszystko tak mnie dobija ze niewiem. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteście wredne przyszłe teściowe. Moja tez wredna, ale ja mam ciekawsze rzeczy na głowie , no i oczywiście juz z nią nie mieszkam. Wy mieszkacie u kogoś, to musicie znosić czyjes fochy. Każdy gośc po jakimś czasie zaczyna "śmierdzieć", a wy jesteście gośćmi w domu teściowej, więc same sobie jesteście winne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To że u kogoś mieszkasz nie znaczy ze może się wpieprzac w twoje życie i dyktować co masz robic. Jedyny moment spokoju jak idzie na te swoje tureckie seriale. .. Na razie to ja łaskę z mężem robimy teściom bo oni nawet z domu nie wychodzą takie niemoty. .. ale teściowa w domu to muuundra taka. Ciągle się drze marudzi i wydziwia wpada w złość i wali pięścią w stół. juz nie idzie wytrzymać. .. a i śmieszy mnie zawsze argument ze my też kiedyś będziemy tesciowymi. I co z tego? Wychowam dziecko, z dumą wypuszcze z domu i będę się cieszyć jak kogoś znajdzie. Dwie ręce ma niech żonie pomaga a ona jemu. Ja się wpieprzac nie będę w ich sprawy. Mam inny charakter. Nie wyzwalabym nigdy synowej jak wyzywa mnie teściowa. Az głupio tego słuchać. Mąż każe mi wychodzić z pokoju czy kuchni jak ta zaczyna. Sam wysiada nerwowo. .. mam nadzieję że się wyprowadzimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Luneta
Ja tez juz mam dosc. Moja tesciowa jest nie do wytrzymania. Mysli, ze jest cwana i zawsze szuka głupiego kto cos za nia zrobi. Ja juz sie nie nabieram wiec jestem zla. Niestety jest za malo inteligentna. Nie tylko ja to widze. Moj maz ma siostre i jej maz rowniez ma dosc swojej tesciowej. We wszystko sie wtraca. Bylo wiele piekielnych sytuacji np wyrzucenie mojej wtedy 1,5 rocznej corki za drzwi na klatke bo plakala za mama. Od zawsze to dzieci siostry meza sa najlepsze, najinteligentniejsze. Tesciowa jest na emeryturze. Swojej corce nigdy nie odmawia pomocy gdy ta potrzebuje opieki nad dziecmi. Z nasza corka praktycznie nigdy nie chce zostac - zawszem cos do zalatwienia, jest zmeczona albo inna wymowka. ( rozumiem ze nie ma takiego obowiazku, ale prosimy ja naprawde rzadko). A dzis osiagnela kolejny level. Jestem w ciazy zagrozonej wiec mam nakaz lezenia, tak sie sklada ze u corki w przedszkolu jest przedstawienie z okazji dnia babci i dziadka. Zadzwonila i juz od razu wiedzialam ze robi podchody czy bede robic „ poczestunek” po przedstawieniu- czytaj obiad- dla 6 osob w sumie. Wkurzylam sie poweidzialm o wszystkim mezowi, zadzwonil do niej z pytaniem czy ona w takim razie moze cos przygotuje bo wie jaka u nas jest sytuacja. A ona na to ze jedzie przed przedstawieniem do kolezanki . I wszystko jasne bo tezc musi miec zawsze podany obiad na stol. Szukala naiwniaka po prostu- i nie przeskadza jej moj stan. Ale jak jej corka byla w ciazy codziennie byla u niej , gotowala a nawet myla okna. Ja rozumiem ze nie jestem wedlug niej rodzina i nie zasluguje na jej laske, no ale do cholery moj maz to jej syn. I tylko corki mi zal bo jest juz na tyle duza ze widzi jak ja tesciowa traktuje i nie raz plakala ze tamte dzieci cos dostaly, gdzies z nia byly a ona nie:/ ehhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bobo

Nie czytalam wszystkich stron, ale Ja tez napisze cos o tesciowej, bo zobaczylam w koncu swoj blad. Jak prawie kazda synowa staralam sie na poczatku, zeby mnie polubila. 2gi raz, 4ty, 10ty. Nie polubila. Zobaczyla tylko, ze daje sobie wchodzic na glowe i to wykorzystuje jeszcze bardziej. Z mezem duzo sie o nia klocilismy, w koncu "zobaczyl" to, co ja postronna osoba widze. Ale mysle, ze nie jest na tyle odpepowiony, zeby cis z tym zrobic i chyba nie wierzy mi w 100%. To najbardziej mnie boli. Tesciowa traktuje meza jak gorsze dziecko (ma jeszcze siostre), wiec i mnie i nasza corke dosiegnela jej nienawisc. Na pierwszej wizycie dowiedzialam sie, ze mam jej umyc okna (synowa to sluzba, prawda?). Potem, ze przytylam (po ciazy) i ze nie pozyczy mi swojej kurtki (nie wzielam z domu, bo autem jechalismy do niej), bo SIE NIE ZMIESZCZE (Ale mieszcze sie w swoje ciuchy sprzed ciazy...). Do nas nie przyjedzie, bo ma chorego partnera. Ani na slubie nie byla, ani po narodzinach, ani na chrzcie. Partner choruje juz 8 lat. Wypytuje meza jaki barszcz jedlismy, a na wiesc, ze z proszku, opieprza meza, ze przeciez ugotowac trzeba tylko buraki (widocznie barszcz z proszku jedza tylko ludzie bez tesciowych). Maz sie potulnie(dlaczego on to robi?!) tlumaczy, ze nie mielismy czasu na inny. Slub rozkazala miec u siebie w miescie, no bo partner chory, to ona nie pojedzie do nas. Szantazuje meza smiercia partnera (a jak to ostatnie wakacje tatusia??), a sama nie byla na pogrzebie swojej matki (bo partner chory). Kaze mezowi wozic sie po sklepach, a o mnie (nie: DO mnie, bo ja jestem powietrzem) mowi: przeciez moze sobie sama pojechac do sklepu. Meza pytala: po co kupiLES tam dom (kupilismy razem, dla naszej rodziny)? Kiedy syneczku przyjedziesz, pyta, nie zapominajac znow zapomiec o mnie i wnuczce. Plakala,ze wnuczki nie widziala po narodzinach, a jak przyjechalismy ujeci jej mowa zalobna, to nawet dziecka nie przytulila. 1500 km jechalismy, zmeczeni jak cholera jedna, a tesciu do mnie: dlaczego meza nie zmienialas podczas jazdy (malo jezdze, autostrad sie boje) i ze przytylam na tym urlopie, tak to juz jest ( no tak, siadam z dzieckiem do filmu i cZipsy wcinamy, tak caly dzien). Ani slowa o tym, ze 18h w aucie bylo tez dla mnie i dziecka meczace. Dalismy jej sprzet agd, bo wymienialismy na nowe. Co ty mi tu dales, to w ogole nie dziala, zepsute chyba! To po co bierzesz, moglismy opylic za 20 dychy... Do meza mowi: daj malemu 50zl do kieszonki, musisz dac, bo jestes chrzestnym! Nasze dziecko jest chrzesniakiem jego siostry, ale czy ona musi dawac 50zl? Nie. Bo nie ma pieniedzy!! ( Tu: krzyk i obraza, ze w ogole smiemy tak myslec, ze nasze dziecko cos tez  mogloby dostac), ze skoro tak zle nam sie autem jezdzi, to mamy leciec, a potem auto wynajac, zeby do niej dojechac ( nie wpadli na pomydl, ze mogli by nas odciazyc sami do nas jadac). W ogole nie obchodzi ja, czy chcemy, czy mamy kase, tylko wydaje rozkazy co zrobic tak, jak ona chce. Ona z oczywistych wzgledow nigdy do nas nie przyjedzie, bo partnerowi byliby przykro. OK, ale to nie znaczy ze my musimy poswiecac 20 dni urlopu na nia! ( A tesciowa nie pracuje, wiec nie wie ze ludzie pracy cenia urlop).Ostatnio sklamalismy, ze w ogole nie jedziemy na wakacje z powodu finansow, zeby nam nie trula, ze partner znowu umiera i maz go musi pozegnac. O nic ja nigdy nie prosze, bo dopiero by mnie od siebie uzaleznila, a teraz juz nawet powiedzialam mezowi, ze juz tam nie pojade, bo nie bede sie stresowac przez obca babe. No niestety, ale w koncu to zrozumialam. Jestem obca dla niej, ignoruje mnie i mi docina, a ja jezdze 18h autem do niej, bo to matka mojego meza i ma prawo mnie tak traktowac.. ale nie, obudzilam sie. Nie ma wlasnie prawa! Jestem zona i matka i maz mnie sobie sam wybral. Tez mam prawa! Albo to ona akceptuje albo nie. Jak mnie naprawde nie lubi z jakiegos powodu, to niech chociaz kulturalna bedzie i goscia (mnie) kulturalnie przyjmuje u siebie. A jesli nawet tego nie chce, to widocznie musze walnac sie w leb i postanowic tam nie jezdzic, bo inaczej dostane depresji! Wazniejsze jest moje zdrowie i szacunek do naszej rodziny, a nie jego matka, tylko dlatego," zabralam jej" syna-portfel. Ja probowalam na wiele sposobow, maz tez podobno mowil, ale to tylko ja podkreca, bo ostatnio uslyszalam, ze ja rzadze w tym zwiazku ( czyli jestesmy na etapie podjudzania synka). A potem, na zdanie meza, ze oboje skaldamy zyczenia swiatecznie, a nie on sam, uslyszalam: ahaaa (takie rozczarowanie, ze chyba jeszcze razem spedzamy swieta). A najbardziej, ale to najbardziej zabolalo mnie traktowanie naszej corki. Ja, maz, to pikus, my dorosli sobie poradzimy z zalem, ale swojego dziecka bede zawsze bronic. Uzbieralismy 28 naklejek na pluszaki, wiecie jakie. Tesciowa wyrwala mi je prawie z reki, zeby jej dac, bo ona zbiera dla wnuczkow (2), a ze kazdego rowno traktuje (powtarza to zawsze wtedy, jak wlasnie okazuje sie,ze wcale nie jest po rowno), to zbiera 1 ksiazeczke dla wnuczki, jedna dla wnuka. Ucieszylam sie, ze babcia jest taka sprawiedliwa. Pluszaka miala przyslac w paczce na swieta, bo juz prawie naklejki w komplecie miala. I co? Nie wiem jak po rowno bylo, ale moje dziecko pluszaka nie dostalo. Rece opadly, zolc mnie zalala, nie wiem co jeszcze, ale takiej zniewagi nie zniose. Maz oczywiscie: taki pluszak za punkty to co to.. serio? Chodzi o klamstwo i nierowne traktowanie wnukow kuła jego mac. Staram sie z mezem na spokojnie o tym rozmawiac, ale on oddalby wszystko za milosc rodzicow, nawet jak mu mowi matka, ze chciala dziewczynke, a okazalo sie, ze jest chlopakiem. Jak mu mowi, ze siostrze trzeba dac, bo ona nie ma, a my to mamy samolotem przyleciec i auto wynajac. Jak mu mowi pod koniec naszej tygodniowej wizyty ( koszenie, przycinanie, podwozki =wizyta syna 1 x w roku) u niej: kup mieso, bo siostra przyjezdza, zrobimy grila. Jak daje mi mus jablkowy i mowi: zrob syneczkowi jablecznik, a sama przez tydzien piekla wszystkie inne ciasta, a nie ulubiony jablecznik meza. Maz na poczatku mowil mi: jestem ulubionym dzieckiem rodzicow... Aha. Przetarlam mu oczy, co go zabolalo, wiadomo. Skreslilam jego wizje, nie potrafil tego dostrzec. Nawet teraz jeszcze widze, ze on to lubi, tak mu dobrze, dlatego powiedzialam, ze moze sam jezdzic, ale beze mnie. Nie pojedzie, bedzie tesknil, a ja bede ta zla, co synka odciaga od rodzicow... Tak zle i tak niedobrze, ale wybralam mniejsze zlo, dla mnie. Amen

I dodam, ze naprawde psychika ludzka jest zagmatwana, jezeli matka/rodzice tak emocjonalnie traktuja dziecko i nie widza, ze robia to tylko z wlasnego egoizmu. I nigdy nie zrozumiem, jak mozna synowej ot tak, po prostu nie lubic, a rzadac dla siebie szacunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja na szczęście jestem w lepszej sytuacji. Mąż spłacil dług, który zrobiła teściowa. Przez to, że piła długie lata = nie pracowała lub do pierwszej wyplaty, zasłużyła mieszkanie. Historia długa, dług splacony ( 50 tys. ), nieważne. Ważne, że przez to wszystko mąż jeździ w odwiedziny jak musi, nie jest maminsynkiem. Za mną stoi murem. I ona to widzi. Nie pije już kilka lat. Jeśli napomknie, że wnuczki nie widziała dwa tygodnie (to my zawsze jeździmy, średnio raz w tygodniu) to mąż odpowiada, że wie gdzie mieszkamy i że takie i takie autobusy do nas jeżdżą. Czasami potrafił powiedzieć, że my teraz nie przyjedziemy i jak chce zobaczyć wnuczkę to sama niech przyjedzie do nas. Ogólnie jedyne co mi przeszkadza to to, że jak się dłużej nie widzimy (np. Chorujemy jedno po drugim) to nie zadzwoni, nie napisze. Jak mąż był u niej ostatnio to też się nie pytała co u nas. A on przyjechał od niej tylko wkurzony. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bobo

Po przeczytaniu 60 stron  waszych wpisow uzbroilam sie w argumenty i pogadalam z mezem. Dowiedzialam sie, ze moge zacisnac zeby, zeby utrzymac wiezi rodzinne. Ze on sie czuje neutralnie u rodzicow i chce jezdzic, ale ze mna. Sam nie pojedzie. Wywnioskowalam tylko jedno: wiezi ze mna nie sa wazne, bo dla mnie nie zacisnie zebow i nie postawi tesciom ultimatum i ze jak nie pojedziemy my, albo on sam, to dopiero bedzie na mnie gadanie. I ze podkladalam sie 4 lata, a to ich przekonalo, ze moga po mnie jezdzic. Wniosek: zanim za maz wyjdziecie, sprawdzie relacje mamy z synkiem. Warto to zrobic na poczatku,  bo potem niewarto z mamisynkidm sie hajtac, walczyc i rozwodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mój Mąż na szczęście zazwyczaj stoi po mojej stronie i to w nim bardzo cenię. Jedynie czego nie mogę przeżyć, że mój Mąż jest tak przez swoją matkę niedoceniany, pomimo tego, że jak ona prosi o pomoc to on leci pierwszy.  Ma dwóch braci, którzy są jeszcze kawalerami i jednemu i drugiemu matka zapewniła mieszkanie a mój Mąż nie ma nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×