Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agnes__

Porod kleszczowy lub prozniowy-mialyscie moze???

Polecane posty

Gość poag st grozniejszy niz kleszc
porazenie mozgowe to wynik niedotlenienia przy porodzie jesli dziecko jest niedotlenione, lub jest takie ryzyko to wtedy podejmuje sie decyzje o cc lub, jesli dziecko weszlo do kanalu rodnego to o kleszczach lub vacuum. Odpowiednio wczeniue uzyte kleszcze lub vacuum pomagaja uniknac niedotlenienia i porazenia mozgowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodząca
Ja miałam 6 tygodni temu poród kleszczowy w CZMP. Miałam indukowany poród, bo pomimo odejścia wód płodowych nie było rozwarcia - małej było chyba dobrze w brzuszku:) Po podaniu oksytocyny wszystko było w porządku - pojawiłu się skurcze, szyjka zaczęła się rozwierać. Później poczułam bóle parte - z łóżka przeszłam na fotel i po krótkiej chwili, kiedy znów podpięli małą do KTG okazało się, że zanika tętno. W ciągu chyba minuty pojawił się lekarz, zostałam nacięta, lekarz włożył kleszcze i mała była już cała zdrowa na świecie:). Ja nie czułam żadnego bólu - miałam znieczulenie zewnątrzoponowe (REWELACYJNIE DZIAŁA), moze widok kleszczy i zamieszanie i zdenerwowanie wszystkich na sali było bardzo stresujące. Córcia jest cała zdrowa, rozwija się super, nie ma żadnych śladów (siniak po kleszczak zniknął po dwóch dniach), ja pięknie się zrosłam pomimo duzego nacięcią. Cały poród kleszczowy trwał może minutę, dwie. Dzięki temu mam zdrowe dziecko, nie nastąpiło niedotlenienie. To naprawdę nic strasznego. Może proces gojenia ran jest dluższy, może bardziej mnie krocze bolało - może, bo nie wiem co byłoby gdyby poród byl sn. Oczywiście dupa bolała niemiłosiernie, mnóstwo szwów, problem z siedzeniem, podmyciem się itd. Ale to chyba normalne przy porodach nawet bez kleszczy bo przecież nie ma cudów żeby urodzić dziecko bez naruszenia krocza!!! Fachowo założone kleszcze ratują dziecko i nie są żadnym zagrożeniem ani dla matki ani dla dziecka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izvla
ja rodziłam 3 miesiące temu w Irlandii, był to pierwszy poród. Po 7 godzinach skurczy poprosiłam o znieczulenie, ulżyło lecz byłam znieczulona częściowo (teraz już wiem, że powinnam poprosić o zwiększenie dawki ale nikt mnie o tym nie poinformował). po kolejnych 4 godzinach zaczęłam przeć. Po 1,5 h parcia dzidziuś nie chciał wyjść, zawołali lekarza wraz ze studentem jak się okazało później i powiedzieli że użyją próżnociągu aby pomóc dziecku wyjść na świat. Kiedy zaczęli tego używać, zaczęło się najgorsze 10 min w mim życiu, ból niesamowity, czułam jak mnie rozrywają od środka, kazali przeć a ja z bólu nawet skurczy nie czułam. Ze łzami w oczach, krzyczałam żeby przestali "tam grzebać" i dali mi odetchnąć-- po moich krzykach przestali na chwile i poczułam się jak w niebie, odetchnęłam, następnie przy skurczu urodziłam synka. Potem znowu ogromny ból podczas zakładania szwów przez studenta, ale dzięki reakcji męża dokończył mnie zszywać czarnoskóry lekarz. Po tym wszystkim dzidziuś miał 2 dni na główce czerwone po przyssawce, a ja ledwo co dochodziłam do siebie. Dostałam infekcji szwów (az płakałam z bólu), antybiotyki, maści i nic nie pomagało. Nie mogłam chodzić, leżeć a toaleta budziła we mnie lęk i strach. rana w ogóle się nie goiła, po przyjeździe do Pl i wizycie u gina dostałam kolejne leki i wiadomość, że będzie b. powoli się goiło. Dopiero po 1,5 mies. męki pani w aptece poradziła nagrzewać ranę lampą, to dopiero pomogło. dzidzuś na szczęście zdrowy ale ja NIGDY w życiu nie zgodzę się na próżnociąg ani kleszcze!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madziaraaaaa1231231234
Ta rodzilam w UK przy pomocy vaccum. Bylam po ZZO i jak to czesto w tym przypadku bywa, nie mialam juz sily przec. Owszem, w momencie nakladanie dziecku na glowke proznociagu bol niesamowity! Mialam tylko kilka szwow, ktore bardzo ladnie sie zagoily. Synek mial na glowce krwiaka przez kilka dni. Ale jak czytam o kleszczach ...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zw
Tak strasznie mi przykro ze musialyscie to przez to przejsc.Noramlnie jak czytam wasze historie lzy mi ciekna ciurkiem.Wiem co przezylyscie , bo sama przeszlam przez to samo.Rok temu mialam porod klesczowy....Dokladnie bylo jak piszecie.Nie mialam juz sil zeby przec , wiec po 13 godzinach zadecydowali ze bedzie porod kleszczowy.Na cesarke bylo juz za pozno bo maly byl juz w kanale rodnym.Lekarz nacial mi krocze podczas skurczu wiec nie bardzo to odczulam ale jak mi dziecko ze srodka wyrywal gdy nie maialm juz skurczu to to byl koszmar.Maly urodzil sie zdrowy , mial tylko siniaki na buzi i bruzdy po kleszcach po paru dniach one znikly samoistnie. Natomiast ja bylam zszywana po podaniu miejscowego znieczulenia takze nie bylo to ju takie strasne zwlascze ze tuz obok siedzzial moj partner trzymajac w ramionach nasze malenstwo. Na wlasne rzadanie oposcilismy szpital z synkiem dnia nastepnego(nie byalam tam nawet doby) nie moglam tam zostac ani chiwli dluej potym co mi zrobili. Normalnie moglam odawac swoje potrzeby fizjologiczne, chociaz na poczatku balam sie paniczne ze mnie rozerwie tam wsrodku,ale bolu jako takiego to nawet nie czulam, najgozej bylo przy siadaniu ale po dwoch tygodniach powrocilo wsystko do normy....no poza moim stanem psychicznym.Od tamtej pory minal juz roku a ja jeszce nie uprqwialam sexu ze swoim mezem. Moj partner naszczescie jest wyroumialay i wie przez co musialam przejsc bo byl tam ze mna do samego konca...ale co z tego niestety brak sexu bardzo nas oddala od siebie a ja nie moge nic z tym zrobic . A po 5 miesiacach jak udalam sie na zwykle badanie ginekologiczne wylam na krzesle gdy lekarz usilowal pobrac wydzieline do badania cytologicznego.Wylam tam nie z bolu, ale z przrazenia , wszystko mi sie przypomnialo i bylo mi tak smutno i zle ze nie moglam przestac plakac. Bardzo mi sie marzy rodzenstwo dla mojego synka, ale chyba nie bede wstanie drugi raz przez to wszystko przejsc. Pozdrawiam wszystkie dzielne kobiety !!! To nie prawda ze kleszczowka nie jest stosowana w Angli .Ja rodzilam rok temu i niestety porod mialm kleszczowy.Dokladnie ten sam powod co pisza diewczyny tez nie maialam sily aby wyprzec dziecko a zapoznzo bylo juz na cesarke.Ale to tylko dlatego ze lekarzowi sie pewnie nie chcialo jej robic.Bylam strasznie zmeczona nie mialam nawet sily sie przeciwstawic.Lekarz nacial mi kroce podcas skurczu wiec nawet nie poczulam.Gdy przyst

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rowniez mialam prozniowy w irlandii... na poczatku wszystko szlo dobrze tylko mam strasznie waskie biodra i dzidzius sie zaklinowal... mimo epiduralu bol przy zakladaniu proznociagu byl okropny... pamietam ze krzyczalam do obslogi po polsku bo juz nie mialam glowy do angielskiego.... oni cos do mnie mowili ale z nerwow rozumialam tylko push czyli pchaj... a ja nie moglam pchac bo rozrywalo mnie od srodka... najdziwniejsze jest to ze ani mnie nie rozcieli ani nie peklam... mimo iz przed porodem nie bylam zbyt szeroka... powiedzialabym nawet ze bylam waziutka. teraz jestem 11 dni po porodzie i wszystko mi sie juz zagoilo... najgorsza byla rana spowodowana przez durna studentke ktora przy zakladaniu cewnika nie trafila tam gdzie trzeba i zrobila mi wielka rane tak w srodku warg sromowych... na szczescie po 5 dniach moglam juz spokojnie usiasc na kibelku ;) najwazniejsze dla mnie jest to ze moja mala ksiezniczka jest juz na swiecie i ze jest cala i zdrowa ;) calej reszty staram sie nie pamietac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiosenna dziewczyna
Strasznie Wam wspolczuje dziewczyny. Mialam przeprowadzona cesarke i tez mnie bolalo - w sensie dochodzenie do siebie - ale jak czytam Wasze wypowiedzi to pewnie naturalnego porodu bym zwyczajnie nie przezyla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość norsk_norsk
ja mialam porod prozniowy ( w norwegii) . to bylo z drugim dzieckiem, z pierwszym mialam cesarke w PL. uzyli vaccum , poniewaz dziecko nie chcialo sie urodzic, zablokowalo sie w kanale, a juz bylo 14 godz od przyjazdu do szpitala. bolalo , darlam sie jak wariatka ale dziecko wyszlo gladko. zszyli mnie i od razu chodzilam, czulam sie rewelacyjnie- to zasluga stazystki, ktora podobnie zszyla mnie perfekcyjnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Annegi
ODSZKODOWANIA MEDYCZNE: Błąd lekarza Błąd w diagnozie zdrowia płodu Błędna diagnoza lekarza Porażenia mózgowe Zakażenia w placówce medycznej: hbv, hcv, hiv, gronkowiec, sepsa, inne ODSZKODOWANIA WYPADKOWE: ODSZKODOWANIA DOTYCZĄCE MIENIA, PRAW AUTORSKICH, INNE Zgłoszenia: tel. 512 610 442,annegi@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja na porodówkę
pojechałam dopiero jak juz skurcze miałam co 4minuty Wody odchodziły mi juz od dwóch dni. Dziecko było od dawna ułożone główką do wyjścia i nie martwiłam się że sie odwróci,bo było olbrzymem i fizycznie byłoby to niewykonalne. Urodziłam dzień przed terminem ponieważ dogadałam się w tej kwesti z własnym dzieckiem(gadałam do brzucha) Przez całą ciążę czułam,że się potrafimy z dzieckiem tak telepatycznie porozumieć-do tej pory to czuje Jak ona jest w pokoju obok, a ja nie ściągam jej myślami, to ona tam potrafi sama siedziec nawet godzine i bawić sie zabawkami. A wystarczy że pomyślę:,,ciekawe co ona teraz robi?':albo cos w tym stylu i juz do mnie przybiega!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama kalmilka
CZesc ja jestem po porodzie I przez proznociag ktory Nie zadzialal I kleszczowym wiem tak ja przyznm rozwatciu 10.5 cm parlam a dziecko sie wg Nie posuwalo I przekrecilo glowke wiem musieli zacząć cos robic maly mial wielkiego sinca wokół oczka i lekko zadrapany nosem hm... A ja naciencie ponad 6 cm a o gojeniu to nie wspomnę usiąść jak normalny człowiek mogłam po 8-9 tygodniach więc nie za fajna sprawa bol niesamowity i nie wspomnę po tygodniu w szpitalu jeszcze nie chodziłam za dobrze więc po szpitalu na jednej nodze i specjalnej poduszkę jeździłam wózkiem więc nie polecam porodu kleszczowego a maly rozwija się rewelacyjnie wszystko sporządzić ale trzeba bedZie zwracać uwagę na wszystkie szczegóły a rodzilam w anglii :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój pierwszy poród skończył się cesarką,( brak postępu porodowego) mój drugi poród odbył się naturalnie na koniec zastosowali próżnociąg, mam teraz porównanie i następnym razem poproszę o cesarkę, po cesarce stanowczo szybciej dochodziłam do siebie, a po VE nie mogę dojść do siebie i jeszcze mam wątpliwości co do szycia, czekam na razie na wizytę u ginekologa, zobaczymy co powie. Tak naprawdę to każdy poród jest inny, piszę tu jedna dziewczyna że jest rozczarowana że tak długo ją trzymali czyli 12 godz. 12godz to norma, nie każda kobieta jest stworzona do szybkich porodów, ja pierwsze dziecko urodziłam po 12 godz. a drugie naturalnie po 10, przy piątym będzie lajcik:). To trzeba niestety przeżyć i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Margot1985
Witam,28 lat temu urodziłam się przy pomocy tego urządzenia,poniewaz moje tętno zanikało.Jestem osobą zdrową,nie mam zadnych deformacji głowy,takze bądźcie panie dobrej myśli,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem przerażona tym co tu czytam!!! widze że ve i kleszcze dotyczyły raczej dużych dzieci. i co dalej uważacie że DA SIĘ urodzic duże dziecko? Fakt że da się ale potem co to za życie? czy warto tak ryzykować, w imię czego? w imię porodu w zgodzie z naturą? lepiej popuszczać siki, nie być w stanie uprawiać seksu przez rok z mężem ale urodzic sn? bez jaj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up ! Czy aby lekarze są w tym szkoleni przez doświadczonych położników czy też eksperymentują na pacjentkach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciaza leżaca. Poród prozniowy. Czwarta nad ranem rozwarcie 1 cm, dwie godz pozniej 2 cm. godz 10 przewiezienie na porodowke, prysznic, gaz rozweselajacy, bol niesamowity, godz 12 podanie okytocyny rozwarcie 4 cm. godz 13- epidural, rozwarcie 4 cm, godzina 14 rozwarcie 6 cm, przebicie pecherza,godz 16 rozwarcie 10 cm i komunikat od poloznej za godzine bedziemy przec. godz 17 zaczelo sie, na plecach nie idzie, na lewym boku nie idzie, na prawym tez nic, godz 18 przychodza lekarze parcie i nic, waskie biodra dziecko zaklinowalo sie, parcie i nic, naciecie krocza, VE, prozniociag zle zalozony- dziecko nie wychodzi, druga proba 18:42 udana. Pozostal slad na głowce po prawej stronie, siniak zszedl po tygodniu, po lewej stronie wybrzuszenia czaszki, dziewczynka ma aktualnie rok, wg lekarzy ma mala glowke, ale ruchowo rozwija sie prawidlowo, staram sie nie pnikowac. Najlepsze jest to ze sztab lekarzy porodowki myslał zeby mi zrobic cesarke, ale sie rozmyslili. Zle zszyte krocze, opuchlizna kregosłupa,miesiac lezenia w .lozku po porodzie.Po 6 miesiacach chirurgiczne poprawienie zle zszytego krocza w polsce. porod mial miejsce w irlandii. kolejna ciaża - raczej nie bardzo, drugi raz juz nie chce przechodzic tego samego. drugi porod w irlandii - znajomej. Porod kleszczowy. dziecko po porodzie z czerwona plamka na szyji. Lekarze uspakajaja, zejdzie do tygodnia. mija tydzien, drugi plamka rosnie. okazuje sie ze to naczyniak. w 3 miesiacu zycia z plamki urosla bolka - powiekszone policzko, przytykajace sie uszko. Przyjazd do gdanska, podjete leczenie, dziecko ma roczek naczyniak ladnie schodzi. wizyty kontrolne w polsce. Tu lekarze i polozne srodowiskowe kazali fotografowac twarz dziecka czy rosnie. jedna polozna na widok naczyniaka stwierdzila ze to znamie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro już tu trafiłam mogę obalić wszystkie mity na temat tego, że poród kleszczowy lub poród przez cc jest bezpieczny. Żaden poród nie jest bezpieczny. Po tym co tu czytam widzę, że jestem chyba nielicznym przypadkiem, dlatego nie dziwię się, że wszyscy zapewniali mnie, że TO SIĘ NIE ZDARZA. Fakt, założenie kleszczy było u mnie tylko i wyłącznie błędem lekarza. Od początku miałam wskazania do cc, po prostu byłam za wąska. Ale, że dziecko małe - próbujemy naturalnie. Akcja porodowa przebiegała szybko i sprawnie. Skurcze prawidłowe, w dość szybkim czasie pełne rozwarcie. Zaczęła się druga faza porodu i...nic. Lekarz nie wpadł na to, że mimo partych dziecko nie wpasowało się w kanał rodny, bo po prostu się tam nie mieści. Ale skoro wszystko zaszło tak daleko... Podwójna próba założenia kleszczy, vaccum, ostatecznie cc robione "na szybciora". Tyle dobrze, że już do pierwszych kleszczy podali mi narkozę, o tego bólu bym chyba nie zniosła. Efekt? Dziecko pokiereszowane jakby nie wyszło z macicy tylko z wojny wróciło. Przed porodem kleszczowym nikt nie raczył zrobić USG, żeby sprawdzić ułożenie dziecka. W efekcie lekarz kleszczami nie złapał za główkę, tylko chwycił za twarz po prostu rozszarpując przy tym dziecku powiekę. Całe szczęście kleszcze nie zaskoczyły, więc TYLKO tak to się skończyło. Równie dobrze mogła stracić oko. Po vaccum główka w szpic. Przy cc lekarz rozciął dziecku główkę. Obrzęk mózgu, infekcja krwi, ogromne niedotlenienie, zero reakcji na bodźce po podwójnej narkozie. KOSZMAR. 2 tygodnie na OIOMie na Oddziale Patologii Noworodka. Okulista "składający" powiekę twierdzi, że czegoś takiego na oczy jeszcze nie widział. Na szczęście córeczka doszła już do siebie i rozwija się prawidłowo. Jedyne co zostało to delikatna blizna na powiece, która prawdopodobnie z czasem też zniknie. Boję się tylko, bo takie urazy mózgu lubią wychodzić i po latach. Najgorsze jest to, że kobieta w takich przypadkach jest bezsilna. Co mogłam zrobić? NIC. Lekarz wprost powiedział, że jeśli nie zgodzę się na kleszcze będziemy czekać dalej. Szczęście w nieszczęściu. Wolę nie myśleć co wtedy mogłoby się stać. Absolutnie nie chcę nikogo straszyć, poród sam w sobie jest okropnym przeżyciem. Ale jak widzicie wszystko się zdarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ana 81
Rodziłam w Anglii dokładnie 3 tygodnie temu po niespodziweanym odejsciu wód połodowych (3 tygodnie przed terminem) gdy dojechałam do szpitala godzine od pierwszego skurczu miałam juz 8 cm rozwarcia.Położna była w szkoku gdy powiedziałam ze musze przeć.Wszystko szło super do mometu jak po dwóch godzinach parcia synuś utknoł w kanale rodnym,zaplatał sie w pepowine i zaczeło spadać tetno.Wtedy wszystko potoczyło sie tak szybko niewiadomo skad w pokoju znalazło sie 4 lekarzy.Lekarka usilnie próbowała założyć mi przyssawke (Vacuum)po moich już nie prośbach i strasznym krzyku zrezygnowała,ale przyszła kolej na kleszce.Ból nie do opisania jak by mnie w srodku rozrywało a do tego kazali jeszcze przeć.Po 4,5 godzinach przyszedł na świat mój synuś.Ja w szoku z bólu z emocji a on spokojny.Dostał 9punktów na 9 zdrowy różowiutki :)tylko ja spędziłam na sali operacyjnej godzine aby mieć piekne szwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GuestFromJuKej
Moja tesciowa miala porod kleszczowy 32 lata temu. Efekt: moj maz jest jedynakiem. Biedna kobieta przeszla taka traume ze nie chciala slyszec o nastepnych dzieciach. Jesli chodzi o kleszcze i proznociag to sa na porzadku dziennym w uk. Pamietam jak na 'lekcji rodzenia' polozna wyjela ten proznociag zachwalajac go i nawet puscila w obieg po sali zebysmy mogli sobie obejrzec. Az mnie ciary przeszly!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kania83
Miałam poród kleszczowy… To moja pierwsza ciąża, przebiegała bez najmniejszych komplikacji, zaczęłam rodzić dwa dni przed wyznaczonym terminem. Poród postępował dobrze, niestety w II fazie przy pierwszym parciu zanikło tętno synka, a główka – mimo całkowitego rozwarcia – nie chciała zstępować niżej. Okazało się, ze synek jest owinięty pępowiną i to ona nie pozwala mu zejść niżej oraz poddusza dziecko. Z perspektywy czasu cieszę się, że lekarze podjęli błyskawiczną decyzję o kleszczowym zakończeniu porodu, choć wtedy byłam przerażona, gdy usłyszałam, że „zakładamy kleszcze”. Wiem, że nie było innego wyjścia - główka była na wychodzie, więc cc nie wchodziło w grę. Miałam mocne skurcze parte, ale każdy skurcz pozbawiał całkowicie dziecko tętna. Usłyszałam, że „zakładamy kleszcze”, chyba nie muszę dodawać, jak mnie to przeraziło (przed porodem przerzuciłam szybko odpowiednie strony w poradniku, kleszcze wyglądały okropnie…  ). Znieczulono mnie miejscowo, potem wykonano nacięcie krocza i założono kleszcze. Bolał tylko zastrzyk znieczulający, samo założenie kleszczy nie było bolesne, choć niezbyt przyjemne – czułam jakby rozpieranie wewnątrz. Lekarz wyjaśnił, że będzie wyciągał dziecko przy kolejnym skurczu partym, więc na jego znak mam przeć. W czasie jednego skurczu wyciągnął główkę i szybko uwolnił szyję synka od pępowiny (okazało się potem, że pępowina była nadzwyczajnie gruba, a przez to mało elastyczna i faktycznie nie urodziłabym sama). W następnym skurczu urodziła się reszta. Od razu położono mi synka na piersi, mogłam z nim parę minut spędzić razem. Potem lekarz wyjaśnił, że do szycia znieczulą mnie ogólnie – oprócz poważnego nacięcia, krocze samo pękło w innym miejscu.. Wiem, że na zewnątrz miałam 17 szwów (ile w środku, nie wiem). Po porodzie okazało się, że nie mam budowy przystosowanej do rodzenia dużych dzieci (któryś tam odcinek miednicy bardzo wąski) – na szczęście synek był dość drobny – 3100 g, 55 cm, w historii choroby mam zastrzeżenie, że w przypadku potwierdzenia dużej wagi i rozmiaru dziecka w kolejnej ciąży, będzie to wskazaniem do cc. Połóg był dla mnie trudny – siedzenie i chodzenie sprawiało mi ból, mniej więcej bez bólu siadałam po 4 tygodniach, a całkowicie dolegliwości ustąpiły po ok. 7 miesiącach. Do dziś miewam trudności z dłuższym utrzymaniem moczu (jeśli mam potrzebę, to raczej musze szybko szukać toalety  ) choć jest to w mojej ocenie raczej winą pęknięcia w krocza w kierunku cewki moczowej, a nie samych kleszczy. Dziś jest wszystko w porządku, choć nie myślę o kolejnym dziecku… Trochę się obawiam kolejnego porodu… Żeby wyjaśnić do końca – chciałam rodzic naturalnie, nie miałam ZZO, podano mi oxytocynę na postęp porodu (pierwsze 5 godzin, mimo bardzo silnych skurczy, powiększyło rozwarcie tylko o 1 cm), a ze znieczulenia dolargan (niewiele, tylko dla złagodzenia mega mocnych skurczy – sama położna przyznała, że gdyby nie pępowina, to by synek „wyskoczył” na dwóch skurczach). Więc, dziewczyny, nie jest to fajne, ale ma ratować życie dziecka. Wyboru chyba nie ma innego – na cc jest niekiedy za późno (nie wykona się cc gdy główka jest już w kanale rodnym), a alternatywą dla kleszczy jest vacuum.. Też nie za fajne. Osobiście, z perspektywy czasu doceniam szybką i trafną decyzję położników. Synek miał małe zadrapanie na główce od kleszczy – zeszło po 3 dniach. Nie miał zniekształconej główki, żadnych innych uszkodzeń, rozwija się wspaniale i jest bardzo pogodnym i wesołym dzieckiem (gdzieś przeczytałam, ze podobno porody wspomagane instrumentalnie, jako traumatyczne, podwyższają poziom stresu u dzieci, które potem staja się nerwowe lub/i agresywne – nie potwierdzam osobiście tego).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta po kleszczach
Porod kleszczowy koszmar. Ból przez kolejne pół roku, żeby tylko. Nigdyyyyyyyy więcej takich cierpień nigdy. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dziecko lekarz wyciągnął kleszczami bo nie miałam siły przeć i dla mnie to było wybawienie. Wody odeszły mi w domu i pojechaliśmy do szpitala. Dostałam oksytocynę (bez znieczulenia) ból był straszny a postępy niewielkie. Po 17 godzinach było rozwarcie ale też zielone wody następowe. Nie miałam siły przeć więc lekarz użył kleszczy. Nacięcie krocza było duże ale w w porównaniu z porodem połóg to bułka z masłem w moim przypadku. Zszyli mnie dobrze, dostawałam antybiotyki, czopki przeciwbólowe i bólu nie czułam. Rana zagoiła się szybko. Dziecko okaz zdrowia. W naszym przypadku kleszcze uratowały nas przed niedotlenieniem. Fakt byłam wyczerpana i przez pierwszą noc nie miałam dziecka przy sobie. Jedyny minus- nie karmiłam piersią. Nie wiem czy to stres, wyczerpanie, skutki uboczne antybiotyku, ale nie miałam wcale pokarmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez mialam zakladane kleszcze. Cala ciaza przebiegala książkowo. Lekarka prowadząca tylko sie śmiała, że syn duży "silny chlopak" ale jak to określiła "wszystkie rodzą ty też dasz radę". Więc jej zaufałam i tu był bląd...jeszcze w dzien terminu byłam na wizycie i nie zrobiła mi usg zeby ocenic mase dziecka. Ja tez nie nalegalam bo przeciez to lekarz...wie co robi...dzień później akcja. 3 w nocy rozwarcie 4 cm jedziemy do szpitala. Godzina 10.00 rozwarcie 7 cm podaja mi oksytocyne, polozna robi masaz mamy za chwile juz 10 cm. Ból do zniesienia...wtedy przebija pęcherz i sie zaczyna! Robilam wszystko co mi polozna mowila! Lewy bok, prawy bok. 2 h mnie meczyla w koncu kazala mocno przec i wcisnela mi glowke syna do kanału ręką. Cieszyla sie jak glupia ze zostalo mi 12 cm. Ja tez sie wtedy cieszylam... Ale po 1h parcia na pilce, bólu nie do zniesienia, zwlekli mnie spowrotem na łóżko i tylko zobaczylam jej mine i kręcenie głową. Przyszedl lekarz, ja tylko stekalam "kiedy koniec" nic mi nie powiedzieli co robią. Uslyszalam tylko znieczulenie, cewnik... polozna zdjela mi okulary żebym nic nie widziala. I mowila ze mam teraz sie mocno skupic i przec kiedy mi powie..., Syn urodzil sie z waga 4800. Mialam przetaczana krew i mocne rozciecie. Po porodzie wpadlam w nerwice ze to moja wina, że czegos nie dopilnowalam, dlaczego mi nie zrobila tego usg...do dzis sie zastanawiam czemu mi go wepchneła tą ręką. Mogla zaraz wołać ze nie dam rady urodzic. mam żal do lekarzy za takie podejscie! synek zdrowy ani draśnięcia nie mial, za to mama z nerwica...i słabymi miesniami miednicy...taka cena...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mialam porod kleszczowy. NIGDY WIECEJ. powiklania po takim moga byc bardzo powazne nie tylko dla dziecka ale i dla mamy! tylko ze o tym wszyscy milcza! Zaluje ze nie wiedzialam o tym wczesniej, nie dalabym sie tak urzadzic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ups a propos pani powyżej .Na wstępnie nie plujcie na naszą kaleką słuzbę zdrowia bo w UK to CZĘŚCIEJ robią kobietom ! Tak jest i możecie sie tam ostro naciąć -nomen omen ... W szkole jedna laska z klasy zaciążyła i rodziła w klasie maturalnej .Zdrowa ciąża, wszystko ok. podręcznikowo myśmy ją wspierały itp. Problem tylko że poszła rodzić państwowo bez żadnych kopert i cegiełek bo biedna rodzina a jej chłopak się wypiął z rodznką razem... Po kilunastu godzinach porodu personel sobie o niej przypominał -tylko opowiadała jak zleciało się z 15 osób i wk***y ordynator zaczal krzyczeć że jest niedobrze . Założyli jej to żelazo wyciagneli dziecko na chama potwornie nacięli tak że 3 miesiące na twardym nie usiadła .Nie powiedzieli konkretnie co było przyczną tego zabiegu za to zdążyli zrobić z jej porodu pokaz dla studentów .Potem ona po jakimś pół roku doszła do siebie . Ale dziecko -oficjalny A10 lecz po wypisce wyszło uszkodzenie kończyny i długotrwała rehabilitacja . Potem zaburzenia w rozwoju motorycznym dysfuncje np straszny problem z jazdą rowerkiem ,'drętwe" ręce itp. Na IQ to nie wpłynęło lecz absolutnie w wieku 6 lat dziecko było niegotowe do szkoły straszne zaburzenia w kontakcie interpersonalnym i nie tylko -dobrze że wtedy tego koszmarnego przymusu dla 6 latków nie było .Tak że coś zostaje szkoda bo to taka przyszywana moja pociecha . Aha ona mimo upływu lat ma straszną tokofobię i wręcz nienawidzi klimatów porodowych .Zarzeka że nigdy więcej dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta345
Potwierdzam, w UK lubuja sie w kleszczach, szczegolnie, gdy rodzi emigrantka. Na znieczulenie tez jest przewaznie za wczesnie/za pozno. Nikt na rodzaca nie warczy, wszyscy sa mili, ale na tym ich kompetencja przewaznie sie konczy. Prawie caly moj porod prowadzila praktykantka (?!), sympatyczna i optymistycznie nastawiona, ale co z tego jak niedoswiadczona. Po 23 godzinach meczarni przyszla kolej na punkt kulminacyjny - znieczulenie miejscowe tylko do naciecia, zakladanie kleszczy, parcie i bol nie do opisania. Potem szycie, szwy puscily po 3 dniach, nieprawidlowe gojenie (mimo dbalosci o ta otwarta rane), po 3 miesiacach bolesny zabieg, bo cos tam naroslo, niechec do sexu, oddalenie w zwiazku. Podsumowujac: uzywanie kleszcze powinny byc prawnie zakazane, a jak okcja porodowa sie zatrzymuje to najwyzszy czas zeby wykonac cc. Zwolennicy tej bestialskiej metody to bezduszne kreatury, ktore powinny przejsc przez koszmar, ktory funduje sie kobietom, nie mowiac o zagrozeniu dla zdrowia/zycia dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytam te wszystkie komentarze i zastanawiam się jak to możliwe żeby w dzisiejszych czasach kobieta musiała tak cierpieć. Znamy historie, opowiadania że nasze mamy i babcie rodziły po czworo dzieci i nie narzekały itd. Żyjemy w świecie, w którym w każdej dziedzinie następuje postęp poza techniką porodu. Kobiety dalej się męczą po kilkanaście godzin, nie dostają znieczulenia ( nie we wszystkich szpitalach dostępne- absurd) , porody kończą się vakum niczym rzeź , kobiety nie mają prawa wyboru- znając powikłania po porodzie naturalnym lub cc nadal nie możemy decydować! Czy tak musi być? Jesteśmy nadal ograniczane, popadamy w depresje i następuje cisza. Dziecko przynosi ukojenie, ale niech nikt nie pisze ze po kilkunasto godzinnym męczącym porodzie zakończonym vacum lub cc nagle...zapominamy o wszystkim, o bólu, cierpieniu itd. Temat rzeka ciągnący się nie mający końca. Urodziłam synka z wagą 3650. Na usg wychodziło 4100. Wąska miednica, małe wymiary. Decyzja lekarza- nie podejmujemy próby naturalnego porodu, robimy cięcie cesarskie. Dziękuję za taką decyzje i profesjonalizm mojej Pani doktor. Gdyby nie ona, mój poród wyglądałby tak jak opisujecie wyżej. Ja mialam szczęście i każda z kobiet powinna być objęta profesjonalną opieką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bardzo dobrze wspominam poród kleszczowy,Pan doktor był młody ale doświadczony mojemu synkowi nic się nie stało nie miał żadnego śladu na główce.wiadomo przy porodzie kleszczowy robią większe nacięcie krocza ale połóg przez to mi się nie wydłuży,zaznaczę że rodziłam w Anglii gdzie opieka jest na najwyższym poziomie pod każdym względem tego że położna jest cały czas przy rodzącej aż do porodu, sale miałam osobno jak w czasie porodu i po porodzie również...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Minęło już pięć lat. Wszystko siedzi mi w głowie, jakby było wczoraj... dostałam skierowanie od lekarza, że mam pilnie zgłosić się do szpitala ze względu na słabe KTG. O 16.00 skończyłam pracę (pracowałam całą ciążę - idiotka). Pojechałam do szpitala, oczywiście nie chcieli mnie przyjąć, bo "mój" ginekolog nie pracował w tym szpitalu i nie był im znany, dodam, że argumentowano to "wysypem" rodzących i faktycznie - kobiet było dużo. W końcu mnie przyjęli, potwierdzili że KTG jest złe i że trzeba podać oksytocynę, żeby przyspieszyć poród... Ja tylko przytaknęłam, bo nawet nie wiedziałam co to jest oksytocyna. Mam taki wielki żal do siebie, tak ogromnie mi z tym ciężko... tak zaufałam swojemu lekarzowi, że nie siedziałam na forach i nie czytałam o niczym co związane z porodem, wierzyłam, że powie mi czego mogę się spodziewać. Mimo, że rodziłam w wieku 34 lat. Nigdy nie wspominałam swojemu lekarzowi o cesarce, bo nie miałam pojęcia co to jest poród naturalny, co to jest poród kleszczowy i co dalej, co się dzieje z kobietą po takim porodzie i psychicznie i fizycznie. Podano mi bardzo dużą dawkę oksytocyny, jak powiedział mi gin za dużą... miałam skurcz za skurczem... nie mogłam z bólu oddychać, miałam tak częste skórcze, że nie mogłam złapać pełnego oddechu. Nieważne... męczyłam się tak ok 8 godzin, miałam rozwarcie na 2 cm. Zaprowadzono mnie pod prysznic i tam zemdlałam, ale co tam... ocknęłam się i dalej "zanieśli" mnie na salę. Po jakimś czasie podano mi ZZO, lekarz nie mógł się wbić, bo ciągle były skórcze i nie byłam w stanie się nie ruszać... Po 10 h nadal nie było rozwarcia... Potem pamiętam wyprosili męża z sali, zeszło się chyba z 8 osób, jakaś kobieta położyła mi się na brzuchu, pani "doktor" przez bardzo małe "d", strasznie się ze mną siłowała tam na dole, nie wiem co robiła, ale przez mgłę widziałam jej straszną twarz... przez cały poród nic nie powiedziała... po jakimś czasie usłyszałam, jak tylko krzyknęła do ośmioosobowej "załogi" - "czy ktoś zauważył że płód nie ma tętna" - było to ze złością i wyrzutem w głosie... Usłyszałam dźwięk jakiegoś żelastwa, nie wiedziałam co to jest... Nieważne... Podano mi dziecko... położono mi je na brzuchu... poczułam tylko coś ciepłego... coś w głowie nie pozwalało mi jej przytulić... nawet dotknąć rękami... Ktoś powiedział, że matka jest w szoku i nie powinni podawać jej dziecka ... Na drugi dzień jakieś pielęgniarki mi powiedziały, że to barbarzyństwo, że u nich w szpitalu nie ma porodów kleszczowych, tylko cesarki, zaczęłam szukać na internecie co to jest poród kleszczowy.... Dziś moja córka ma 5 lat i każdego wieczora pyta się dlaczego płaczę, mówię jej że mam uczulenie na kurż... Cały czas pamiętam ten ból, widzę jak wyglądam tam na dole... Czuję się jak śmieć.... Nienawidzę siebie, że byłam taką idiotką, że tak zaufałam swojemu lekarzowi. Nie powinnam być matką, mimo, że kocham swoje dziecko ponad życie, ale wiem, że ona to czuje... czasami płacze razem ze mną. Nie mam siły nie płakać, zamykam się w łazience, ale ile można tam siedzieć...Jak zobaczyłam siebie po porodzie, przestraszyłam się, że wnętrzności wychodzą mi na wierzch... "tak jest po porodach"-powiedział mi mój gin... Załamałam się... Nie mogłam w to uwierzyć... i nadal nie mogę... Po 5 latach pierwszy raz to wyrzuciłam z siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O tym trzeba głośno mówić i nie bać się krytyki, mówić po to żeby takich sytuacji nie było, ale też przestrzegać inne kobiety, że poród nie zawsze przebiega tak, jak w książkach opisane. Traktowanie kobiet na porodówkach począwszy od położnych i kończywszy na lekarzach jest niegodziwe. Wmawianie kobietom, że panikują i są mało odporne na ból, że kiedyś kobiety rodziły w domach i tak nie przeżywały nie usprawiedliwia. Kobiety posiadały mniejszą wiedzę, były niedokształcone i nie potrafiły w porę się odezwać. Teraz jest całkiem inaczej. Dbajmy o swoją godność i nie pozwólmy aby stół porodowy stał się stołem do "obróbki mięs". Kobiecie powyżej współczuje i rozumie przez co przechodzi. Radzę udać się do dobrego terapeuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×