Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiatek74

DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

Polecane posty

Gość druga
kwaitku, jestem, nie byla mnie w pracy 2 dni, i teraz nie mam czasu nadronic zaleglosci w czytaniu, ale postaram sie potem. poki co nie moge przezyc pierwszego dnia w zlobku, gdzie baba po chamsku wyrwala mi dizcko z rak... napisze potem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość druga
no, udalo mi sie troche poczytac. kurcze jakie to wszystko znajome. nasz "dochodzacy'" synek tez ma mnie za nic, pisalam o tym wczesniej, tez dlugo schodzilam z drogi, ale granice zostaly naciagniete zbyt bardzo, doprowadzilam raz do zostania z nim sam na sam, meza wygonilam z domu, on wtedy czuje do mnie respekt i wzielam go na rozmowe, spokojnie i po kolei. przyznal ze mamusia kazala mu mnie nie lubic, ale lubi przychodzic do tatusia i bawic sie zabawkami przyrodneigo braciszka. rece opadaja, 6 letnie dziecko nie zasluguje na taki metlik. rozmowa oczywiscie nie starczyla, w walce z wpajaniem nienawisci przez matke do kolejnej wizyty.... szkoda gadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co zrobić jezeli ojciec dziecka nie czuje potrzeby kontaktu z nim - mam go namawiać? boje się ze zada mi pytanie czy chce je wziąc na wychowanie i co wtedy ? akceptuje małego ,kiedy nie mam bezpośrednio z nim kontaktu. nie chce jego krzywdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
druga>>cieszę się,że jesteś.Martwiłam się. Co do żłobka,bądz twarda,w takich rozstaniach,choć brzmi to okrutnie,potrzeba stanowczości i konsekwencji.Musisz bć czuła,ale stanowcza i USMIECHNIĘTA!!!!!Mój pierwszy synek poszedł do żłobka jak miał rok i 10miesięcy.Musiałam wrócić do pracy.Tu gdzie nie teraz mieszkamu,nie ma żłobków!!!!!!!Wyobrażacie to sobie?najblizszy jest w ...Bydgoszczy!!!!!A co z ludzmi,takim jak my,którzy nie mają pomocy przy dzieciach?! Młody męża walczy o swoje i Ty walczysz o swoje.On próbuje jak daleko może się posunąć,a Ty bądz nieugięta.staraj się być spokojna,aleznowu STANOWCZA.I to nie chodzi o to,że oni mają siedzieć jak na grzędzie,ale jeżeli wymagamy pewnych zachowań od swoich dzieci,to dlaczego nie wymagać tego od dzieci męża?!Wszystkie dzieci w tej sytuacji nie maja lekko i każde powinno otrzymać wsparcie.Męża i nasze.... I znowu powraca temat utrudniania DZIECKU przeżycia tej sytuacji przez matkę.Nie potrafię pojąć jakim trzeba być egoistą,żeby swoją niechęcią do eks męża i drugiej żony poić dziecko,które jest tam wysyłane!Jakie zaprzeczanie wsłasnym decyzjom!!!Z jednej strony dziecko dostaje komunikat,że oni są be,a w piątek wsadzane w auto i do nich wywożone!!!!!!!! simi>>>Niedobrze!Co się dzieje?Jak to nie chce widywac dziecka?Jak to tłumaczy?Jakie jest Twoje stanowisko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
twierdzi ze nie ma kontaktu z tym dzieckiem. Potrafi z nim być około pól godziny, nie dzwoni do niego. Zaznaczam ,że pod względem zapewnienia opeki materialnej nie uchyla się . Dba o małego bardzo. Tylko jak ma do niego jechać - to jest problem.... na razie jezdzi reguralnie na3-4 godziny. Ja - akceptuje że ma dziecko, namawiam go na szukanie bliższej wiezi, popycham w strone kontaktów. No własnie ale czy powinnam - to jego dziecko przecież. Mam zachować postawe bierną ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja z początku obstawałam za spotkaniami męża z jego dziećmi (dwójką, bo jedno jest tu na stałe), chociaż u nas problem ten tak naprawdę nie występował, gdyż mąż chciał mieć ten kontakt a druga strona go nie utrudniała i dzieci też były chętne. Z czasem jednak dużo się zmieniło. Córka nawyzywała ojca i oskarzyła o złodziejstwo (dokładnie 1 stycznia i od tamtej pory się nie odzywa, a jak gozobaczy to odwraca głowę), a młodszy synek dzwoni i przychodzi najczęściej wtedy, gdy coś potrzebuje, np. zawieźć go gdzieć albo wydrukować coś, albo gdy wie, że coś dostanie, np. w Wigilię albo w swoje imieniny czy urodziny. To nauczyło mnnie biernej postawy, a nawet lekkiego hamowania męża. Może krtoś mi zarzuci, że to ja ten kontakt utrudniam, ale ja po prostu wkurzam się bardzo, gdy widzę interesowaność dorastających dzieci i uległość mężą., całe szczęści, że to się zmieniło (przynajmniej w połowie) i że on sam przejrzał na oczy. jaki stąd wniosek? Nie bądź abyt wyrywna. Nie hamuj go specjalnie, ale nie bądź tez nadgorliwa, bo możliwe, że Tobie i Waszemu związkowi niekoniecznie może to wyjść na zdrowi. Ale ia tak dużo zależy od charakteru i podejścia dziecka i ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki Madzka , chyba masz racje. Nie bede z nim juz nawet rozmawiać o małym - to ICH dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
simi>>to bardzo złożony poblem i ma drugie dno.Rację ma Madzka.Nie odciągaj go od dziecka,natomiast nie zmuszaj go do miłości,bo do tego nie da się zmusić! Ale jest też drugi problem.madzki mąż,jak i mój,bardzo walczą o kontakty z dziećmi.Są upadki i wzloty,ale tego jestem pewna-on zawsze bedzie dążył do spotakań z synem.I jestem z tego dumna.Nie mogłabym być z facetem,który odsuwa się od własnych dzieci.Przecież mamy wspólne dziecko,Wy będziecie mieli i jak to świadzczy o nim?Nie wiem jakie miał kontakty z dzieckiem,kiedy jeszcze mieszkali razem,ale jakby nie było,to on ponosi winę jako ojciec za chłod pomiędzy nimi.Co się stanie,kiedy Wam się nie uda,a będziecie mieli już dziecko?Czy wtedy też nie będzie czuł tej miłości?Czy wtedy też zapewni dziecku dobre wrunki finansowe,ale nic więcej?Nie odbieraj tego jak atak,w końcu to nie Ty jesteś winna!!!!Ale Twoja dezaprobata powinna być widoczna dla niego. Madzka>>liczę się z tym,że młody męża w wieku dzieci Twojego męża,też będzie miał podejście roszczeniowe i bardzo krytyczne wobec mnie i moich dzieci.Ponoć ma prawo zanegować w tym czasie wszystkich:ojca,matkę,a co dopiero mówić o drugiej żonie ojca!Ale trudno.Znam prawdę,wiem jak było i jak się żyło.a jego bunt przezyję.Muszę liczyć się z tym,że moje dzieci też staną orzed młodym męża i powiedzą co o tym myuślą.Także atrakcji co niemiara...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lupkaaaaa
dorastającym dzieciom ojciec nie jest już tak niezbędny, bo zaczynają mieć swoje sprawy. Nie myślą jeszcze jak dorośli, żeby odwiedzić tylko dla samego odwiedzenia. Kontaktują się, gdy coś im potrzeba, bo tak samo zachowują się nastolatki w pełnych rodzinach. Może trzeba podpatrzeć jak to jest. W wigilie, imieniny i urodziny to chyba ojciec sam powinien iść do dzicka, a nie czekać aż dziecko przyjdzie czy zadzwoni. Jakby był chyba samo dziecko nie przychodziłoby. To wygląda jakby dorośli wymagali od dzieci zachowań wbrew naturze dziecka. Przecież to ojciec ma teraz opiekować się, pomagać, dbać, wychowywać, a nie czekać na rewanż już teraz. Może jeszcze trzeba pomyśleć czy to dziecko nie czuje się rozżalone, bo tego taty nie ma na codzień. Nastolatki buntują się, ale to nie znaczy że nie potrzebują rodziców. Tak to może tylko wyglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to dziecko ma 5 lat - kiedy jego tata był w domu to go nie było ,bo pracował - jak wracał to mały spał jak wychodził to mały tez spał. Weekendy prace dorywcze.Od początku nie czuł instynktu \"macierzyńskiego\", nigdy nie miał kontaktu z dziecmi, nigdy go nie wziął na rece. Czy ja się boję - nie ! Gdybym miała dziecko z nim to byłby to owoc mojej miłości i jego też. Jako matka i kobieta starac sie bede aby dziecko nie było tylko moim swiatem ale zeby było członkiem naszej małej rodziny , zebysmy wspólnie spędzali czas. To dziecko na pewno bedzie wychowywanie na zasadzie niania / babcia - oboje jestesmy aktywnmi zawodowo ,ale na pewno nie bedzie tak zeby mój mężczyzna traktował dom jako noclegownie. Duzo rozmawiamy o jego podejsciu do faktu bycia rodzicem - niestety on uwaza ,że tamto dziecko kocha,dba o nie ale to nie jest to. I ja go rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Simi, może to zabrzmi jak gdybym namawiała Cię do egoizmu, ale najwazniejsze, że on chce miec dziecko z Tobą. To, że chce to znaczy, że dorósł do założenia rodziny (i to właśnie z Tobą), a po drugie świadczy to o tym, że kocha Cię. Wiesz, to że raz mu nie wyszło, że to dziecko nie było dla niego kimś wyjątkowym, mogłoby rzucić cień na jego dalsze życie. Ale skoro on chce iść dalej, to tylko się cieszyć, bo to oznacza również, że jest w stanie bardzo mocno odciąć się od poprzedniego życia,a przecież sama wiesz, jakie to ważne. Zatem, głowa do góry, bo widać, że wszystko idzie u Was w dobrym kierunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
simi>>sorki,ale nie rozumiem tego.To nie zależy od dziecka,ale od ojca.To nie zalezy od sytuacji,ale od ojca.To nie zależy od czasu pracy,ale od ojca.Nie chcę bawic się w ciotkę Klotkę,ale kiedy pojawi się Wasze dziecko mogą dopaść Cię obawy,czy to dziecko jest takie jak on by chciał,czy nie za dużo pracuje,czy nie odsuwa się od małego itp.Nie powinno być tak,że to dziecko będzie owocem miłości,a tamto owocem czego?simi,przecież tez kiedyś się kochali,pożadali.cieszyli z faktu zostania rodzicami.Nie chcę oceniać Twojego męża zbyt surowo.ale chyba sobie dećko odpuścił.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kwiatek - to dziecko jest wynikiem namiętności ,pożadania = z perspektywy czasu nie miłości niestety. Nigdy nie cieszył się tym małym. Ja wiem to brzmi okrutnie ale tak jest. Mam takie samo podejscie jak ty - tzn. ,że winni się oboje : ona Matka Polka ,której jedyna rolą życiową jest urodzić dziecko, złapać za nogi barana ,który bedzie na wszystko zarabiać i finał, ale także i on , który troszke dla wygody uciekł w prace - bo nie chciał SPĘDZAĆ Z NIMI CZASU. Tak to wygląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
simi>>masz rację.tak było u mojego męża,tylko że ona w ogóle nie chciała siedzieć z dzieckiem,ale do pracy też niekoniecznie....Mój mąż wychodził rano,wracał wieczorem.Ale jakoś udało mu się ocalić miłość dziecka i do dziecka.szkoda mi dzieci,naprawdę.Jestem mamą i wiem jak może boleć serce,kiedy dziecko walczy o miłość,albo z okricieństwem innych dzieci,które nabijały się z mojego synka,bo nie ma taty....WRRRRRRRRRR

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kwiatek, to co powiedziałaś pomnóż razy trzy, bo mój mąż dorobił się z tamtą trójki dzieci, i będziecie wiedzieli jak było u nich, i jak może to wyglądać u nas, z tym tylko, że jak sama zauważyłaś, i Twój i mój mąż , nie unikali i nie unikają kontaktów ze swoimi dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ona zaszła w ciąże zaraz po ślubie - 2 tygodnie wczesniej miała prawie załatwioną prace u jego znajomego. Naprawdę nie oceniam jej żle - z wiatru to dziecko nie jest. Ale to chyba nie jest zbieg okoliczności..... potem mały miał isc do przedszkola ,,,, miała sie zając nim jej bezrobotna siostra ...... bla bla bla. Wczoraj zadzwoniła ze popsuł jej sie komputer i znajomi z gg nie mogą z nią rozmawiać, powiedziała cytuje \" to ze mam tutaj Twoje dziecko nie oznacza ze muszę sie nim non stop zajmować\". Jaką jest matką - nie mi oceniać - ale mały miesiąc temu był pierwszy raz na placu zabaw - ojciec go wziął podczas wizyty . To dziecko jest dla nich oboje jest bo jest. Dla niej dodatkowo to polisa na życie dla niego TO PRZYKRE ALE błąd z przeszłości. Tak to wygląda,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i czy ja w tym przypadku mam być dobrą ciocią i starać się żeby ojciec pokochał swoje dziecko ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez długi czas walczyłam z przeszłością męża w sensie wirtualnym, bo z nią samą nie mam żadnego kontaktu. Wszystko siedziało , i niestety ale nadal siedzi, w mojej głowie. Dużo myślałam o ich związku, o ich dzieciach, o tym, że nie chcę nigdy być przeszkodą między mężem a jego dziećmi. W końcu jednak, a stało się to po slubie, zaczęłam dbać o siebie i swoje życie i marzenia, zwłaszcza po \"fantastycznej nocy i dniu poślubnym\", o czym pisałam, przynajmniej tak mi się wydaje. Suma sumarum doszłam do wniosku, że stosunki męża i jego dzieci zostawiam im, dla mnie ważna stałam się ja i moje relacje z mężem, które w pewnym momencie było bardzo zagrożone własnie przez jego dzieci (rozmawialiśmy nawet o rozwodzie, z mojej inicjatywy, co prawda, bo on nie dopuszczał tego nigdy do siebie). I jedno wiem, nikt, nawet (a może właśnie przede wszystkim) jego dzieci nie doprowadzą do zniszczenia naszego związku. Może to wszystko poważnie brzmi, ale wyglądało poważnie, jednak nauczyło mnie rozumu, choć nie pozwoliło na dobre odciąć się od ich przeszłości, i pewnie nigdy to nie nastąpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem Cię - juz pisałam wczesniej ,że musimy pamiętać o sobie. To ich bagaże, ich przeszłość - tak musimy ich wspierać ale nie do końca kosztem wszystkiego. Ja juz dość miałam słuchania,ze go na nic nie stać, wkładania mu do portfela kasy po kryjomu , o mało co a bym finansowała internet jego zony. Powiedziałam dość i pojechałam na egzotyczne wakacje, na które mnie stać i które mi się należały. Tak teskniłam do niego, chciałam zeby był ze mną -ale ...... Mój poziom życia spadł przez fakt bycia razem, wyrzeczenia itp. itd. ale nie można odmówić sobie wszystkiego, podporządkować się tylko i wyłącznie JEGO SYTUACJI. i mysle ,że wiele go to nauczyło ,pokazałam mu ,że to że jestem z nim to nie oznacza ,że mnie juz jako osobnej osoby nie ma. Pokazałam mu ,że nie zadawala mnie to jak wyglądała jego przeszłość / wakacje zero /. Pokazałam mu ,że mozna żyć inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadza się dziewczyny.Ja również nie zamierzam wszystkiego podporządkowywać skomplikowanej sytuacji męża.Te pytania tu na forum,dlaczego mamy internet,powinniśmy dołożyć te pieniądze do kupki i dać eks,rozśmieszyły mnie.Mam zrezygnować ze wszystkiego,tak?!Do tego moje dzieci też?!My też wyjeżdzamy,to nie są egzotyczne wakacje,ale bardzo miłe wakacje i nie zaprzestanę tego precederu,tylko dlatago,że nie dołożę do kupki dla eks. Również sprawy dziecka pozostawiam mężowi.Ale gdyby miał podejście bierne,zmartwiłoby mnie to.Odniosłabym to do naszego dziecka....Eks simowa przypomina mi naszą zołzę.Dziecko jest kluczem do raju.ale kiedy już się tam dostała,młody jest złem koniecznym :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale dziś brzydko! Kwiatek, przeczytałam parę komentarzy na alimenty II. Po co Ty się wdajesz w takie denne dyskusje? Postepujecie prawidłowo i każdy, kto znalazł się w podobnej sytuacji, stwierdzi to samo. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. ktoś, kto patrzy z wszystko z boku, nigdy tego nie pojmie. A tak przy okazji, to raz jeszcze powtórzę, że mam szczęście, że mam zerowy kontakt z esk męża. I powiem Wam szczerze, że Was podziwiam, bo nie wiem (naprawdę), czy ja potrafiłabym znosić ten ciągły kontakt. Pozdrowionka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwa razy próbowałam wczoraj napisać, dwa razy resetowałam komputer i nic. Pisze więc dziś. Byliśmy wczoraj na imprze u teściów. Teściowa spotkała jakąś dalszą sąsiadkę-znajomą. A ona tak:\" Widziałam Twoją synową. Ładna, drobniutka dziewczyneczka. Wcale nie widać, że miała niedawno rodzić\". Bo o co chodzi. Ta kobitka powiedziała, że dowiedziała się, iż wyszłam za mąż., bo wpadłam. Żeby było śmieszniej, mnie tu nikt nie znała do tej pory, bo ja jestem z W-wy, a to jest mniejsze miasteczko w jej okolicach. Wiecie, zatkała mnie, a w domu, popłynęło mi kilka łez. Mąż ożenił się z tamtą, bo wpadli. Sąd kościelny orzekł co prawda, że to ona zaaranżowała ciążę, by wyrwać się z domu, ale jednak... nie kierowali się przecież tylko popędem jak zwierzęta. Czy i ja mam iść tą samą drogą? Kiedy ta przeszłość mnie przestanie prześladować? Myślę, że niegdy. Problem w tym, że ja powoli przestaję sobie z tym dawać radę. To chyba Ty, Kwiatek, napisałaś kiedyś, że nawet jak nam się uda zapomnieć, to zawsze ktoś życzliwy się znajdzie, kto obudzi i przywróci do pionu. Sądzę, że Wy, Drugie, jesteście w sy\\tanie mnie, choć w części, zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
madzka>>wiem,lekko to Ty nie masz,ale będzie lżej każdego dnia.Oswajasz się z tym wzystkim.Ale jezeli czujesz,że nie dajezs rady porozmawiaj z nim o tym,do cholery!!!Przecież się wykończysz!Ja tam od razu biore męża na dywanik i mu dulczę.Nie myśl sobie,potrafimy pięknie się kłócić,ja go wtedy wyrzucam,on się wyprowadza,ale MÓWIĘ MU O TYM,ŻE MI Z CZYMŚ CIĘŻKO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×