Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość JKM

Jak dbać o związek??

Polecane posty

Gość JKM

Czyli co zrobić żeby dziewczyna zamną szalała i myślała przez 24 godziny na dobe Bo ja już sam niewiem co robie źle :-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
A co przeskrobałeś chłopie?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JKM
No niewiem, staram się na swój sposób a jest do dupy Powiem tak- JAKIEGO CHŁOPAKA CHCIAŁYBYŚCIE MIEĆ NA CODZIEŃ ŻEBY TO BYŁ TO CHŁOPAK w 100% IDEALNY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Chyba mlody z Ciebie koleś, skoro zadajesz takie pytania:D FAcet musi być uczciwy, pomysłowy, dowcipny, inteligentny i dający poczucie bezpieczeństwa. Kobiety nie lubią nudziarzy:) Wygląd odgrywa rolę drugorzędną - przynajmniej dla mnie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on czyli ja
popieram przedmowce musisz byc dla niej wszytskim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Zmienić swoje podejście do tego. Żaden człowiek nie jest w stanie myśleć o jednym 24 h na dobę. To nie miożliwe. Jedyne co może Ci się udać to to, żeby myślala o Tobie jak najlepiej. Żeby tak myślała trzeba Jej coś dać i to coś musi byc tym czego na oczekuje, anie tym co Ci się wydaje, że Ona oczekuje. I to jest "wyższa szkoła jazdy", bo One nie lubią mówić czego od nas chcą. Chcą żebyśmy odgadywali. A który facio potrafi to odgadnąć? Ideałów nie ma, ale tzreba się starać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara i mądra
Jak dbać o związek?? podlewać nawozić przycinać suche gałązki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
hmmm, pięknie to ująłeś:) Aż się rozmarzyłam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Stefanio Harper Uczciwy. Dlaczego tak wiele dziewczyn biega za chłopakami, którzy nie są uczciwi? Oszukują je, nie szanują ich, a nawt zdradzają. Wiem , że to nie reguła, ale bardzoczęsto tak jest. Pomyslowy. To znaczy nie nudny? Czy co? Dowcipny. Zgadza się. Inteligentny. Każdy powinien być. Kobieta też. Poczucie bezpieczeństwa. To znaczy jednak trochę nudny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Stary gościu jasne, że jest wiele dziewcząt, którym imponują tzw. typy spod ciemnej gwiazdy, ale ja miałam na myśli raczej osobniczki bardziej dojrzałe i poważniej myślące o życiu:) Pomysłowy - czyli wykazujący pewną inwencję dotyczącą chociażby sposoby spędzania wolnego czasu. Inteligentny - takich niestety jest bardzo mało:D Poczucie bezpieczeństwa wcale nie kojarzy mi się z nudą, lecz pewnością, że będzie przy mnie zawsze, gdy będę go potrzebować:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
"Aż się rożmarzyłam." To nie było do marzeń tylko do myślenia. Dla nas, facetów, jesteście zagadkami. Nie potrafimy Was odgadnąć. Prawda, część z nas ma to gdzieś, ale są tacy, którzy czują się szczęśliwi tylko wtedy, gdy Wy jesteście szczęśliwe (przy nas). Ale jak Was uszcęśliwiać, kiedy tak niechętnie, albo nieszczerze mówicie nam o sobie i o tym czego od nas oczekujecie. Rozmawiajcie ze swoimi facetami. Facet, który kocha będzie chciał słuchać. Tak jak JKM - biedak nie wie co ma robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Stefanio Jest tak, że każdy człowiek inaczej lubi spędzać wolny czas. Jeden lubi leniuchować, inny uprawiać sport, a inny pić wódkę. JeSli jest tak, że oboje lubią to samo, to OK. Jeśli są różnice, nie można wymagać żeby partner/partnerka wynajdywała lub dzieliła z nami zajęcie któe lubimy, bo prędzej czy później kogoś szlag trafi. Trzeba mieć swoją inwencję i nie zmuszać partnerki/partnera do wymyślania nam zajęć. Jak będziesz tego wymagać to nie ma takiego co by mu w końcy ręce nie opadły. Inteligentny. Zostawmy to. bo co dla jednych jest inteligentne, to dla innych nie bardzo. :) Poczucie bezpieczeństwa. To jest coś czego u kobiet nie rozumiem. Kobiecie wystarczy, że jest mężczyzna, ja o swoje poczucie bezpieczeństwa muszę zadbać. Cholera, późno już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Do gościa Powiem Ci szczerze, że prawie każdej kobiecie można czytać jak w książce (jak zwykle są wyjątki, ale pomińmy je;). Odwiedzając to forum chyba zwróciłeś uwagę na to, że problemy na nim poruszane są do bólu identyczne, tak jak podobne są udzielane tutaj rady;) Słusznie zauważyłeś, iż by się wzajemnie zaspokoić emocjonalnie, trzeba ze sobą dużo rozmawiać, a faceci wcale nie są tacy skorzy do rozmów i nie potrafią słuchać. A już całkowicie odpuszczają sobie, gdy zdobędą kobietę. Swojego czasu wiele czytałam na temat różnic w budowie mózgu między kobietą a mężczyzną. Może tam należy szukać przyczyn braku porozumienia między obydwiema płciami? :) Co do sposobów spędzania wolnego czasu, wcale nie chodziło mi o to, aby ktoś wymyślał mi zajęcia. Niestety miałam kiedyś do czynienia z facetem, który nie dość że był małomowny, to jeszcze nie był w stanie zaproponować niczego poza siedzeniem w pokoju, słuchaniem muzyki z radia i przyglądaniem się ścianom:( Aha - i całkowicie nie rozumiem, dlaczego poczucie bezpieczeństwa jest dla Ciebie takie dziwne i nudne? P.S. Nie siedź tak długo w nocy przy kompie;) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Nie miałem czasu, a teraz muszę iść do pracy. Przepraszam. Chętnie pogadam, ale może jutro. Co? Miłego dnia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Ok. bardzo chętnie poczytam sobie Twoje dalsze wywody, zatem do jutra:) Też życzę Ci udanego dnia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Cześć! "dalsze wywody" niezabyt miło to zabrzmialo, ale niech będzie. :) Jeżeli w kobiecie można czytać jak w książce, to jestem analfabetą i JKM też. Ale może uściślijmy. Chodzi o kobietę w związku, nie wtedy kiedy się ją podrywa (jakie stare słowo). Trwanie w związku podzieliłem sobie niezbyt oryginalnie na fascynację, zakochanie i miłość. I to o tem ostatni okres mi najbardziej chodzi. To taki czas w którym nie bardzo można czymś zaskoczyć, "znowu w życie się zanurzyć i codziennych rzeczy las", ma się ochotę m.in. włączyć radio i gapić się w ścianę bo okazało się, że się nie rozumiemy. Bo nie rozmawiamy. Kobiety nie mówią, bo uważają, że jeżeli kocha to powinien wiedzieć/zgadnąć. Mężczyźni, bo nie potrafią nazywać tego co czują, a często sami nie wiedzą o co im chodzi. Dziwiłem się sobie, kiedy czasem miałem ochotę odegrać się na ukochanej nie wiedząc właściwie za co. Dlaczego my, faceci, nie słuchamy? Kochający facio, jak pisałem, jest szczęśliwy, kiedy jego dziewczyna jest szczęśliwa, ale szczęśliwa dzięki niemu. Dlatego kiedy mówi mu o swich kłopotach stara się jej pomagać, rozwiązywać jej problemy niemal na siłę. A jak kobiety mówią o swoich problemach? Nie wartościują ich. Z tak samo ciężkim sercem mówią o kłopotach w pracy i o długiej kolejce w sklepie, o chorobie dziecka i tym, że dziś rano pobrudziła sobie buty idąc do pracy, albo jakaś pani coś o niej powiedziała. I zaczyna się słowotok. "Jeden problem za drugim, jeden na drugi się nakłada, a ja chcę rozwiązac te kłopoty! Co ze mnie za facet! Nie potrafię temu wszystkiemu zaradzić! Nie, nie potrafię tego słuchać! Ona mnie zostawi. Jestem do niczego! Uciekam, najlepiej na piwo." Raczej nie przyjdzie mu do głowy, że ona chce się tylko wygadać, wyrzucić z siebie. Ale ona mu tego nie powie! Myśli, że powinien wiedzieć takie rzeczy, bo przecież to takie naturalne. Niestety, trzeba opowiedzieć faciowi o takich rzeczach, bo sam na to nigdy nie wpadnie. Albo dać książkę do poczytania, najlepiej z podkreślonymi najważniejszymi akapitami. Poczucie bezpieczeństwa. Znam mężatkę, której mąż wyjeżdżał do pracy na dwa tygodnie. Czuła sie bezpiecznie kiedy wracał, kiedy czuła "jego cielsko wieczorem w lóżku". Fajnie nie? Tylko że on ją lał. Tego nie rozumniem, wystarczy że facio jest, a że krzyczy, ma wszystko w d... jak coś się stanie to będzie równie bezradny, to nic. Ważne że jest. Żebym czuł się bezpiecznie muszę mnieć dach nad głową, mnieć co jeść, trochę pieniędzy, schować samochód do garażu, mnieć dobry zamek w drzwiach. A to jest trochę nudnawe. Tak jak ja! Ale sie rozpisałem. Widocznie mi coś zalega. :) Wywalcie mnie bo zanudzę na śmierć! :D Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Witaj gościu! Widzę, że podczas "rozmowy" z Tobą trzeba niezwykle uważnie dobierać słowa, bo jesteś bardzo czepliwy - oczywiście żartuję:) Napisałam 'wywody' mając na myśli Twoją osobistą teorię dotyczącą związku, która nota bene zaciekawiła mnie. I wiesz - coś tak mi się wydaje, że z tym swoim analfabetyzmem to strasznie kokietujesz:) MAło jest facetów, którzy tak wnikliwie podchodzą do tematu (albo ja nie miałam szczęścia ich spotkać) i tak znają kobiety i ich potrzeby (w końcu sam napisałeś, dlaczego kobiety tak lubią gadać - szczerze mówiąc ja też lubię zdawać szczegółowe sprawozdania, ale staram się hamować;) Zdradzę Ci, że w tym potoku słów wcale nie chodzi mi o pomoc w rozwiązaniu jakiegoś problemu, lecz o zwykłą możliwość wygadania się w celu pozbycia się stresu. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że jeśli kobieta dużo do Ciebie mówi, oznacza, że bardzo Cię lubi. Ale jeśli w ogóle się nie odzywa, to wpadłeś w tarapaty:) Wcale nie jesteś nudny, ale kto Cię tam wie - może rzeczywiście Ci coś zalega:) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Dzień dobry Stefanio Harper! Witam się tylko z Tobą, bo niestety wygląda na to, że zostaliśmy sami. Słowo wywody kojarzy mi się wyłącznie w zdaniach typu: " Skończ już wreszcie te swoje wywody". Ironicznie. Ale to moja wina, że nie ogarniam całego znaczenia słowa. Dałaś mi do myślenia. Na pewno to nie jest kokieteria, bo na pewno wiem malutko ale przecież wiem więcej od tych facetów, którym temat zwisa zwiędłym kalafiorem. Mówisz, że kobieta jak otwarta księga, a ja tego nie czuję, dla mnie to ciągle tajemnica. Może mniepotrzebnie się zagłębiam? Może wystarczy tych kilka prostych sposobów z głupkowatego poradnika "Jak kochać kobietę"? Cholender znowu późno! Miałem pisać o gadaniu jeszcze. Może w pracy się uda. Cześć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Cześć! Masz rację, zostaliśmy sami, gdyz niestety ludzi nie interesuje sposób dbania o związek lecz proste rozwiązania, o których właśnie przypadkiem przeczytałam na jednym z topików - chyba tylko po to, żeby się wkurzyć:( To prawda - dysponujesz większą wiedzą na temat kobiet niż przeciętny facet i wydaje mi się, że sam mógłbyś napisać poradnik typu "Jak ją zdobyć i utrzymać"- zaznaczam, że wcale się w tym miejscu nie nabijam! Z drugiej strony, łatwo sobie tworzyć różne teorie, ale później trudno wcielać je w życie. Tak samo jak i łatwiejsze jest doradzanie w sprawach miłości innym niż sobie (wiem to z autopsji:( Ale jak to słusznie stwierdziłeś, trzeba się starać:) P.S. Ten kalafior nieźle mnie rozbawił:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Cześć Stefanio! Mało czasu miałem dzisiaj, a jeszcze koleś mnie nawiedził wieczorem. Tak, teoria a praktyka. Tylko taka myśl mi przyszła do głowy teraz. Kiedy jesteśmy świerzo zakochani praktyka z teorią jakoś lepiej się zgadza. Lepiej to wychodzi, jesteśmy szczęsliwi, łatwo się rozmawia, lepiej dogaduje, a po jakimś czasie (dwa trzy lata, różnie) jest już trudniej. Nie uważasz? A może się mylę. Nie wiem. Ale ja nie o tym chciałem. Dziekuję za pochwały, baaardzo mi miło. Kiedyś zadano mi pytanie: co chciałbyś dać swojej ukochanej i co w/g ciebie jest dla niej ważne? Czego oczekuje, jakie ma emocjonalne potrzeby? A więc nie chodzi, jak zrozumiałem pytanie, o wspólnotę łoża i stołu. :) Odpowiedziałem na pytanie, ale poprosiłem odpowiedź na tak postawione pytanie dziewczynę, która je zadała. I nie dostałem jej. Mógłbym sobie pomyśleć, że kobiety bardzo precyzyjnie potrafią powiedzieć czego oczekują, a czego od nich się oczekuje, to niewiele je obchodzi. Ale tak nie pomyślę. Mam prośbę do Ciebie Stefanio. Czy możesz odpowiedzieć na to pytanie? Czego oczekują kochający mężczyźni od swoich kochających kobiet? Jakie emocjonalne potrzeby możesz zaspokoić? Trzy najważniejsze rzeczy. Będzi mi miło jeśli odpowiesz. Koleżanka opowiedziała mi o kolesiu, który potrafi czytać kobiety jak książki. Z wyglądu podobno taki zwykły gość, ale wiedział co i kiedy dziewczyna chce usłyszeć. Było mało takich, które by mu się oparły. Kiedy przypomina mi się ta opowiastka, nie mogę spokojnie usiedzieć z zazdrości. :) Serdecznie pozdrawiam Stefanio Harper. Dobrej nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Cześć! Znowu mnie rozbawiłeś (ale tak pozytywnie):) i przyznam, że za każdym razem z ciekawością wchodzę na ten topik:) Masz niezaprzeczalną rację - najfajniejszy etap związku to pierwsze lata, w których poznajemy siebie nawzajem, swoje potrzeby, pragnienia, złe i dobre strony. Na osobę partnera patrzymy przez różowe okulary, czujemy pełną akceptację dla jego wad i niedociągnięć. Mamy wrażenie, że moglibyśmy zrobić dla niego / niej wszystko, wszystko rzucić w diabły, by tylko być obok niego, usłyszeć jego głos przez telefon... Później wkraczamy w tę bardziej dojrzałą fazę związku, gdy emocje trochę opadają (ale podobno jeśli człowiek żyłby cały czas taki nabuzowany, to w końcu by zwariował;) Wkrada się nutka przyzwyczajenia do tej osoby i pewność, że będzie ona z nami na zawsze. W tym momencie faceci dochodzą do wniosku, że kobieta jest już "zdobyta", "zaklepana" , a dalsze tańce godowe nie mają sensu. To, co wcześniej tak bezapelacyjnie akceptowali zaczyna im raptem przeszkadzać (oczywiście odnosi się to do obydwu stron). Sama nie wiem, czy przyczyną niepowodzeń jest brak rozmów (jak pisałeś), czy po prostu fakt, że - jak to się mówi - nie trafił swój na swego... Kwiaty dostaje się już od święta (albo i nie), o wspólnych wyjściach gdziekolwiek nie ma mowy (zmęczenie pracą, zreszta telewizor jest lepszy:(, rzadko wypowiadane słowa "kocham" (mówiłem to już sto razy - zresztą ona przecież o tym wie), prezenty kupowane na siłę i bez entuzjazmu (kupię ci to dziś, niech mam to już z głowy), brak troski o swój własny wygląd i rozwój intelektualny - taką listę można by ciągnąć w nieskończoność. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam Twoje pytanie. Czego oczekują mężczyźni od kobiet wiesz lepiej ode mnie, bo jesteś chlubnym przedstawicielem swojej płci:) Chyba bardziej szczegółowo mogłabym się rozpisać o tym, czego oczekują kobiety. No ale spróbuję... Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważny dla faceta jest wygląd zewnętrzny. Jesteście wzrokowcami i co tu dużo kryć, najpierw trzeba błysnąć walorami wizualnymi, by dać Wam szansę poznania walorów intelektualnych;) Facet pragnie, aby jego kobieta była nie tylko piękna ( piękno oczywiście to pojęcie względne), ale przede wszystkim by była dobrym partnerem do rozmów, prawdziwym przyjacielem i dobrą kochanką. Tak przynajmniej twierdzą moi kumple:) Czy Ty również możesz odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie?:) Odnosząc się do Twojej opowiastki o tym kolesiu - Casanovie:), powiem Ci, że też znam takiego faceta, którego nikt nie posądziłby o takie umiejętności manipulowania kobietami. Jest on niski, łysiejący, taki misiowaty, a jednak ma to COŚ. Kurcze - sama nie wiem, co to jest, bo przyznam szczerze, że nigdy nie zwróciłabym na niego uwagi na ulicy. No ale jeden facet ma wygląd, drugi - niezbyt przystojny, musi nadrobić swe braki czymś innym. Z drugiej strony, nie sądzę, żeby taki gość, o którym mówią, że może mieć każdą, miał u mnie jakiekolwiek szanse. I naprawdę nie zazdrość mu, gdyz tak naprawdę porządne babki nie mają dobrego zdania o takich bajerantach:) No chyba, że zależy Ci na masowym wyrywaniu lasek - ale jakoś nie pasuje mi do Ciebie taki wizerunek:) Pozdrawiam Cię i czekam na odpowiedź - na pewno będzie interesująca, tak jak jej autor;) Dobranoc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
Dobry wieczór Stefanio! Również chętnie czytam to co masz do powiedzenia i nie tylko przez pochwały, którymi mnie rozpieszczasz :) i które wywołują rumieniec. Zgadzam się z tym co powiedziałaś o rozpadzie związku. "Zdobyta" i "zaklepana" to słowa, które bardzo trafnie oddają to co czują faceci. Rzeczywiscie, jest nam trudno tańczyć bo po kilku latach trudno jest zaskoczyć nowymi figurami, bo zagłębiamy się w codzienność, bo kwiaty, które mieliśmy kupić w wolnej chwili, były dziś wypominane i teraz to już możemy nimi tylko dostać po łbie... Nie, nie chcę się usprawiedliwiać. Jak powiedziałem trzeba się starać dlatego, że to sprawia przyjemność. Nam też. To znaczy... nie chodzi o kwiaty dla mnie! Chodzi o to podrywanie. Lubimy podrywać kiedy to sprawia przyjemnośc kobiecie. Przepraszam, dostałem dziś w pracy nieźle w kość, zmęczenie mnie dopadło, a jutro nie będzie lepiej. Mogę pisać trochę nieskładnie. Masz rację, kiedy swój na swego nie trafi, to można sobie gadać do końca życia i nic z tego nie będzie. Jeśli chodzi o urodę, to rzeczywiście, łatwiej zakochać się w ładnej kobiecie, ale jak już się zakocham (tu mówię o sobie bo są chyba faceci co mówią co innego) to nie ma to na prawdę znaczenia. Wtedy Ona jest tą jedyną, ukochaną, inną niż wszystkie, niepowtarzalną ( w dobrym znaczeniu tego słowa oczywiście). Co do pytania - czy mogę napisać jutro? Nie gniewaj się, dziś jestem padnięty i boję się, że źle zdania poskładam i belkot wyjdzie. Kiepsko mi sie myśli. Lubię z Tobą gadać, ale nie wychwalaj tak bo mi się w glowie poprzewraca! :) Dziękuję Ci bardzo za miłą rozmowę i mam nadzieję, że jeszcze sobie pogadamy. Trzymaj się Stefanio, miłej niedzieli. O! Przecież dziś sobota, pewnie balujesz gdzieś. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wrzosowiska
Stary gosciu;) cmok:) Pochwały sa potrzebne:)Pomagaja nam wzleciec znad dola, w ktry sie smai skutecznie wbijamy, swoim krytycyzmem:) wiem cos o tym, wiem bo mam tak samo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Witam w niedzielny wieczór! Twój post przeczytałam dopiero teraz, gdyż także miałam mnóstwo zajęć i różnych obowiązków (do tzw. baletów jakoś ostatnio brakuje mi odpowiedniego nastroju...). Zgadzam się z Tobą - co za dużo to niezdrowo. Poza tym nie chcę wpędzać Cię w zakłopotanie, zatem od dziś przestaję Cię rozpieszczać pochwałami (słowo harcerza:) i zaczynam krytykować, żeby zachować równowagę w przyrodzie, no ale musisz dać mi do tego jakiś pretekst:) A tymczasem czekam na ciąg dalszy Twojej wypowiedzi z nieukrywaną ciekawością (niekoniecznie dziś, jeśli będziesz zbyt zmęczony po pracy). Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stary gość
A jednak nie jesteśmy sami. To miło. I od razu cmok! :d Dziękuję pięknie! Jakby tego było mało trafna uwaga. Rzeczywiście, czasem słyszę o swojej zaniżonej samoocenie. Zdarzają mi sie doły i wtedy przypominają mi się różne głupie wypowiedzi, sprawy które zawaliłem, nieraz z zamierzchłej przeszłości czy nawet dzieciństwa. :) A tego co zrobiłem dobrze, nie pamiętam, albo wydaje mi się, że mogłem zrobić dużo lepiej. No, ale dość juz o mnie. Wrzosowiska (bardzo ładne, tylko jak Cię odmieniać?) zapraszam gorąco do rozmowy. Droga Stefanio, wracam do pytania. Odpowiedziałem na nie tak: czułość, akceptacja, poczucie bezpieczeństwa. Mam jednak mały "haczyk" do akceptacji. O ile łatwo jest rozwiązać problem wobec osoby, która świadomie chce robić rzeczy ewidentnie złe (takich ludzi nie można chyba kochać), to trudniej jest dać poczucie akceptacji człowiekowi, który postąpi źle z innych powodów (brak zrozumienia problemu, głupota która zdarza się każdemu z nas, wybuch emocji itp.). Myślę o sytuacji w której rozmowa czy tłumaczenie niewiele pomaga, a właśnie wtedy chyba akceptacja partnera jest szczególnie potrzebna. Jedyną myślą jaka przychodzi mi do głowy polega na "przekierowaniu" uwag czy krytyki z cech charakteru na błąd w zachowaniu. Lepiej jest usłyszeć: "Kochanie źle to zrobiłaś." albo "Myśle, że to nie jest dobry pomysł." niż "Ty nic nie rozumiesz". Ale to są podstawy. Pytanie zabrzmi dość przewrotnie: jak krytykować ukochaną kobietę, żeby czuła się nadal, a może nawet bardziej kochana? I czy to jest możliwe? A teraz - czego my oczekujemy. Akceptacja w takim wydaniu nie jest nam tak potrzebna. Jesteśmy chyba bardziej "niezależni". Nasze samopoczucie nie zależy tak mocno od krytyki naszych błędów (chyba). (Mowię "nam" ale wcale nie mam pewności czy tak mogę. Wbrew pozorom nie jesteśmy wszyscy tacy sami. :) ) Potrzebujemy za to akceptacji niezależnej od naszych wad, bezwzględnej. Mocno to zabrzmiało i dlatego lepiej to wyrazi zdanie: "Masz swoje za uszami, ale i tak kocham Cię najbardziej na świecie." Po prostu chcemy by nam wmawiano od czasu do czasu że, mimo wszystko, nie ma innego tak fajnego faceta. Trochę jak dziecku. :) Druga ważna rzecz. Chcemy być i czuć się potrzebni. Miód na męskie serce: "Co ja bym bez ciebie zrobiła". Takie zdanie powoduje, że czujemy się mężczyznami a nie dodatkiem do stroju albo wybranym spośród wielu innych w sklepie towarem. W jednym zdaniu. Jeżeli porównywać z innymi facetami to tak, żeby wyszło jednak na plus i wymagać. Teraz, droga Stefanio, chyba będziesz miała za co krytykować. :) No i jeszcze jeden powód. Nie umiem pocieszać kobiet. Zawsze wydaje mi się, że gadam jakieś bzdury. Może jakieś wskazówki? Stefanio i Wrzosowiska, miłego wieczoru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fhgryeh
He, ale fajny topic, znalazłam, Ale właśnie kończę pracę, więc sobie wydrukowałam , i będę czytać w autobusie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was serdecznie, czy mogę się przyłączyć? Chciałam powiedzieć jak ja przyjmuję krytykę z ust mojego ukochanego (narzeczonego). Otóż zdarza nam się mieć odmienne zdanie a że charakterek mam jak cześnik raptusiewicz to najpierw coś \'chlapnę\' a potem ugryzę się w język i pomyślę. Wtedy on przyjmuje pozycje mentora (a wiecie że nawet to lubię) bo tłumaczy mi wszystko, powoli składnie jak dziecku niemalże - pozwala w ten sposób zrozumieć gdzie popełniam błędy a robi to w taki sposób że cała mięknę. A ponieważ faktycznie zdarza się że ma rację to wtedy po prostu mu ją przyznaję, przepraszam i czule się godzimy. Dodam, że w odwrotną stronę jest tak samo. I dzięki temu on nauczył sie przyznawać do winy a i ja dowiedziałam sie że nie zawsze mam rację. Podsumowując - bardzo dużo ze sobą rozmawiamy. Ostatnio na kursie przedmałżeńskim dostaliśmy ankietę (40 pytań) odnośnie naszego związku. Pytania były oceniane od 1-10 w zależności stonia w jakim zgadzamy sięz postawionym pytaniem. Wyniki wyszły b.dobre ale mniejsza o nie. Test posłużył nam potem w domu żeby przedyskutować liczby które wstawiliśmy przy każdym pytaniu. I znów dowiedzieliśmy się o sobie czegoś więcej. Dla mnie to jest właśnie cudowne. Wiemy już o sobie tyle a jenak nadal sie siebie uczymy. A najpiękniejsze jest to że nas ta nauka spaja i umacnia, czego i Wam serdecznie życzę. Pozdrawiam - Kokosek ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Witam Cię Gościu oraz wszystkich, którzy dołączyli do naszej konwersacji:) Tym razem to ja przepraszam, że moja wypowiedź może być dzisiaj trochę "odczapna" i nieskładna. Mam jakiś kiepski dzień, zmęczenie po nieprzespanej nocy daje coraz bardziej znać o sobie no i te coraz krótsze, przygnębiające dni... Niestety (a może stety) i tym razem Cię nie skrytykuję (zresztą nienawidzę dołowania i cieszę się, gdy uda mi się choć trochę kogoś podbudować). Zawsze zdumiewają mnie ludzie, którzy narzekają na swoją niską samoocenę, gdyz przeważnie nie mają do niej zadnych podstaw (albo są to podstawy wydumane). Tacy ludzie są przeważnie bardzo wrażliwi, zwracają przesadną uwagę na reakcje otoczenia i we wszystkich swych działaniach pragna być perfekcyjni. Tymczasem tym, którym naprawdę moglibyśmy zarzucić wiele niedociągnięć i gaf, nawet nie zaświta w głowie, że zachowali się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. I chyba w dzisiejszych czasach trzeba być trochę takim słoniem, mieć grubszą skórę, aby nie pozwolić się zranić innym i nie dać się zwariować:) A teraz ad rem:) Krytyka to bardzo delikatna sprawa, gdyż nie każdy wie, jak właściwie robić z niej użytek. Zanim skrytykujemu ukochaną osobę, musimy sie zastanowić, jaki nam przyświeca cel. Krytyka ma być konstruktywna a nie dobijająca i poparta zapewnieniem, że mimo wszystko w naszych uczuciach nic się nie zmieniło i nadal kochamy naszego wybranka / wybrankę (użyłam przestarzałego słowa, ale żadne inne jakoś nie przyszło mi do głowy). A jaki wybryk możemy zaakceptować, to już jest indywidualna kwestia każdego z nas. Czy można czuć się bardziej kochanym mimo krytyki? Niezłe pytanie - chyba ludzie z kompleksami (w szczególności kobiety)mieliby z tym problem - tak mi się wydaje. I nie ma drogi Gościu akceptacji bezwzględnej - sam to powiedziałeś wcześniej (przynajmniej ja tak to odebrałam). Co do bycia potrzebnym to trafiłeś w dziesiątkę. Kiedyś użyłam dokładnie tych słów "Co ja bym bez ciebie zrobiła" (chodziło o pomoc przy samochodzie, bo jak prawie każda babka jestem w tych sprawach trochę "lewa";)) Facet lubi czuć swoją przewagę i móc się opiekować biedną, bezbronną kobietką:) I czasem - nawet jeśli takie nie jesteśmy - to warto czasem poudawać, aby na twarzy naszego faceta zagościł promienny uśmiech:) NAtomiast brak umiejętności pocieszania rzeczywiście może stanowić spory problem (nasze prawdziwe i wyimaginowane komleksy, humory, o PMS nie wspomnę;)) Jednak jest na to prosta rada: mocno przytulić, pocałować i zapewnić o naszej wyjątkowości. Zawsze działa:) Jeszcze raz wielkie sorry, jeśli coś naplątałam albo napisałam bez sensu. NAstępnym razem się poprawię;) Cześć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Witam Cię Gościu oraz wszystkich, którzy dołączyli do naszej konwersacji:) Tym razem to ja przepraszam, że moja wypowiedź może być dzisiaj trochę "odczapna" i nieskładna. Mam jakiś kiepski dzień, zmęczenie po nieprzespanej nocy daje coraz bardziej znać o sobie no i te coraz krótsze, przygnębiające dni... Niestety (a może stety) i tym razem Cię nie skrytykuję (zresztą nienawidzę dołowania i cieszę się, gdy uda mi się choć trochę kogoś podbudować). Zawsze zdumiewają mnie ludzie, którzy narzekają na swoją niską samoocenę, gdyz przeważnie nie mają do niej zadnych podstaw (albo są to podstawy wydumane). Tacy ludzie są przeważnie bardzo wrażliwi, zwracają przesadną uwagę na reakcje otoczenia i we wszystkich swych działaniach pragna być perfekcyjni. Tymczasem tym, którym naprawdę moglibyśmy zarzucić wiele niedociągnięć i gaf, nawet nie zaświta w głowie, że zachowali się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. I chyba w dzisiejszych czasach trzeba być trochę takim słoniem, mieć grubszą skórę, aby nie pozwolić się zranić innym i nie dać się zwariować:) A teraz ad rem:) Krytyka to bardzo delikatna sprawa, gdyż nie każdy wie, jak właściwie robić z niej użytek. Zanim skrytykujemu ukochaną osobę, musimy sie zastanowić, jaki nam przyświeca cel. Krytyka ma być konstruktywna a nie dobijająca i poparta zapewnieniem, że mimo wszystko w naszych uczuciach nic się nie zmieniło i nadal kochamy naszego wybranka / wybrankę (użyłam przestarzałego słowa, ale żadne inne jakoś nie przyszło mi do głowy). A jaki wybryk możemy zaakceptować, to już jest indywidualna kwestia każdego z nas. Czy można czuć się bardziej kochanym mimo krytyki? Niezłe pytanie - chyba ludzie z kompleksami (w szczególności kobiety)mieliby z tym problem - tak mi się wydaje. I nie ma drogi Gościu akceptacji bezwzględnej - sam to powiedziałeś wcześniej (przynajmniej ja tak to odebrałam). Co do bycia potrzebnym to trafiłeś w dziesiątkę. Kiedyś użyłam dokładnie tych słów "Co ja bym bez ciebie zrobiła" (chodziło o pomoc przy samochodzie, bo jak prawie każda babka jestem w tych sprawach trochę "lewa";)) Facet lubi czuć swoją przewagę i móc się opiekować biedną, bezbronną kobietką:) I czasem - nawet jeśli takie nie jesteśmy - to warto czasem poudawać, aby na twarzy naszego faceta zagościł promienny uśmiech:) NAtomiast brak umiejętności pocieszania rzeczywiście może stanowić spory problem (nasze prawdziwe i wyimaginowane komleksy, humory, o PMS nie wspomnę;)) Jednak jest na to prosta rada: mocno przytulić, pocałować i zapewnić o naszej wyjątkowości. Zawsze działa:) Jeszcze raz wielkie sorry, jeśli coś naplątałam albo napisałam bez sensu. NAstępnym razem się poprawię;) Cześć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×