Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Monika--23

Boli nie tylko bycie porzucanym

Polecane posty

Gość Monika--23

Pisałam o tym w moim drugim temacie ale chyba za bardzo się przeżarł (dość długi był) więc nikt mi nie odpwoiedział. Rozstałam się z chłopakiem, z mojej inicjatywy, to ja "zerwałam". I jest mi potwornie źle. Skrzywdziłam kogoś kto na to nie zaslugiwał. Jak więc widzicie - nie zawsze cierpi tylko ten kto został porzucony. Odejście od kogoś jest wcale nie mniejszym stresem. Ja w każdym razie bardzo to przeżywam. Co o tym sądzicie? Czy któraś z Was była stroną "zrywającą" a i tak bardzo przy tym cierpiała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sonataaa
JEśli masz serce i mimo wszystko ciepłe uczucia do chłopaka, to zerwanie z nim nie spłynie po Tobie jak przysłowiowa woda po kaczce. Gorzej jest, gdy zerwiesz, a potem żałujesz i czujesz zazdrość, gdy zobaczysz go z inną - ja tak miałam - straszna kaszana:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
Szczerze mówiąc wolałabym mieć zimne serce i być bez skrupułów. Teraz to strasznie przeżywam, wcale nie żałuję tego kroku, uważam że dobrze zrobiłam. Ale tak potwornie mi go żal! Zalezy mi na nim, jako na przyjacielu (nie chcę być z nim w związku), więc naprawdę przejmuję się tym co on mysli i czuje. Jest mi tak baaaaaaaardzo źle że on cierpi przeze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sonataaa
Ale przecież nie miałaś innego wyjścia, skoro go już nie kochasz. Oszukiwanie kogoś i bycie z nim tylko z litości jest żałosne i pozbawione wszelkiego sensu. Nie oszukujmy się - jesli ten chłopak nadal Cię kocha, to strasznie przeżywa, ale to przecież nie koniec świata dla niego. Miej nadzieję, że znajdzie sobie tzw. klin, o ile jest towarzyski, bo jesli wręcz przeciwnie... no to rzeczywiście marnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
no własnie jest przeciwnie. Jak pisałam na moim drugim topiku - on jest po próbie samobójczej, więc boję się że może znów to zrobić. Z drugiej strony - nie chcę, nie mogę byc z kimś z litości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
powiem tez pare slow... wlasciwie to sie bardzo dziwie, bo tego nie kumam - zostawiac kogos do kogo zywi sie uczucia itd. jesli sie kocha to czemu to niszczyc? ja mam podobnie- ja kocham, a ona chyba mniej - mimo tego jestesmy w zwiazku i troche sie kaszani...no i wlasnie (z jednej strony che byc ze mna, kocha sie ze mna, a z drugiej robi cos zupelnie innego - nie widzi potrzeby spotykania sie, nie dzwoni, nie pisze...) sorki ale szczerze co to ma byc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notesS
dlatego szczerze powoiedziawszy lepiej sie nie angazowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
ale jak? zyc bez milosci? byc warzywem? mysle ze naprawde warto bo spotkanie dwojaga kochajacych sie osob i stworzenie cieplego, dobrego domu to najwspanialsza rzecz jaka moze byc w zyciu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
do chlopczyka malinowego >>> nie kocham go! skończyłam wlasnie z tego powodu. Nie kochałam go, nie chciaam męczyć dłużej ani siebie ani jego. JAko przyjaciel - ok. Ale ja chcę kogoś kochać, a nie tworzyć związek z litości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notesS
moze źle to ująlem : najlepiej angażować sie na pól gwiuzdka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sonataaa
Monika---> Też bym się martwiła na Twoim miejscu, ale z drugiej strony, o ile chłopak grozi samobójstwem i chce zatrzymać kogoś na siłę to po prostu stosuje szantaż emocjonalny i nie jest jednostką dojrzałą. A Ty masz tylko jedno życie i nie możesz być niczyim niewolnikiem. Trudno Ci cokolwiek radzić. Może pogadaj z jego kumplami (ma takich?). Może wyciągną go gdzieś i pomogą? stęskniony malinowy---> Być może dziewczyna jest z Tobą z przyzwyczajenia i boi się, że odchodząc od Ciebie zostanie sama. Czy w ogóle interesuje Cię tak letni związek? Dla mnie to jest bez sensu - sorry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
chlopczyk malinowy >> no u mnie było to samo - wymyslalam preteksty żeby się nie spotykać, nie dzwonilam, nie pisalam, to znaczy tylko jedno - nie zależy mi na nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
nie na pol gwizdka to lipa, albo jestes z kims naprawde na 100% albo tak naprawde nie jestes wcale... ja pragne byc i miec ukochana na 100% wiedziec ze ja pojde za nia w ogien a ona za mna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notesS
steskniont chłopczyk malinowy.... popieram lepiej sie nie angazowac zupelnie, jeli zwiazek bedziesz traktowal z przymruzeniem oka, nawet gdy kobieta odejdzie, splynie to po Tobie jak po kaczce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
no wlasnie moniko... ale teraz mi wytlumacz dlaczego sie spotyka, dlaczego sie kochamy, czemu, slkoro nie jestem kims wyjatkowym i waznym? czuje sie wykorzystany jak zabawka... sorki, ale jesli babka ma ochote na sex to nie ch sobie idzie do burdelu... (przepraszam za wyrazenie),ale nie che byc przedmiotem ja tez mam uczucia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notesS
W sumie można tutaj powiedzieć, ze pójdziesz w ogień i owszem, a gdy ona odejdzie pojdziesz w ogien ale do piekła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
no widzisz chłopczyku malinowy, ja marzę dokłądnie o tym samym. O miłości totalnej. Takiej któa aż boli. Takiej że gotowa byłabym zrobić wszystko. Dlatego musiałam to skończyć, żeby dać sobie i jemu szansę na normalne związki z odwzajemnioną miłością. Tak na marginesie malinowy - uwierz mi że jak dziewczyna kocha to nic jej nie powstrzyma przed telefonami, spotkaniami, SMSami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja niestety byłam tą drugą osobą, z którą to niby kochający mnie chłopak zerwał, bo miał wątpliwości, czy ja to ta kobieta na całe życie itp. Mimo ze już prawie m-c od rostania minął mi jest strasznie ciężko, dalej czasem płaczę. Nie umiem się z tym pogodzić, ze skoro mnie kochał... ale wątpliowści wygrały!!! Teraz podobno spotyka się z inną,... a mi tyle obiecywał. Cóż życie! Może kiedyś spojrzę na to z innej strony...Ale to musi minąć jeszcze sporo czasu. trochę nie na temat... ale musiałam to z siebie wyrzucić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
chyba sie nie rozumiemy ogniem nazywam to ze sie zrobidla tej osoby wszystko...ale ona powinna zrobic to samo. inaczej zawsze bedzie dysonans i kolopot jestem wrazliwym facetem, uwielbiam sie opiekowac... no wlasnie ale ile mozna w jedna strone?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żabussssia
stęskniony -> byłam w związku na miejscu Twojej dziewczyny. Uprawialam z nim seks, całowałam się, ale spotykaliśmy się tylko na jego życzenie, a to i tak nie zawsze, bo czasami odmawiałam. Nigdy nie dzwoniłam ani nie pisałam, zawsze on. Po prostu go nie kochałam. A seks nie był z wyrafinowania. Seks był z mojej strony próbą ratunku, nadzieją że może chociaż w ten sposób się zakocham. Potem wiedziałam że nie, ale seks był dla mnie nadal przyjemny więc to robiliśmy (on w tym czasie wciąz bardzo mnie kochał i uważał że jestesmy typową parą). Poza tym bałam się z nim zerwać, bałam się zrobić mu przykrość a nie chciałam ciągle odmawiać seksu. Ale mam radę do Ciebie - przestan do niej dzwonic, pisac. Sama sie odezwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
sonataaa >>>> on własnie nie ma znajomych :O no, może jednego ale ja go prawie nie znam. On zawsze był taki że jak się nie widzielismy to on narzekał że się nudzi, czego ja nie rozumiałam bo zawsze miałam zajęcie, zainteresowania, hobby. Naprawdę mi go żal. W zasadzie byłam sensem jego życia - nie miał innych zainteresowań poza mną. Dziwnie to brzmi, ale taka prawda. I naprawdę się boję żeby sobie czegoś nie zrobił. Jego próba samobojcza też była bez większego powodu, a była powazna, leżał długo w szpitalu. wiem że jeśli nawet to zrobi to nie moja wina ale.... no nie wiem jakbym z tym żyła. :( Życze mu dobrze, chcę żeby się zakochał, żeby miał zainteresowania. Ale przecież nie podsunę mu pod nos nowej dziewczyny albo hobby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niecale 2 lata temu zerwalam z moja pierwsza miloscia.Zaczynalismy jak mialam 16 lat skonczylo sie po 4 latach...dlaczego? Do tej pory nie moge sobie sensownie wytlumaczyc...moja decyzja wtedy, byla spowodowana tym, ze strasznie duzo pil, byly takie akcje ze hej...ja dorastalam ,sama ze soba sobie nie do konca radzilam... a zle rzeczy w zwiazku zabijaja uczucie, przestalismy sie rozumiec, ja dojrzalam itp. Dama tez nie bylam w tym zwiazku fer... Zerwalam, na poczatku poczulam ulge, ze jestem wolna i nie musze sie z wszystkiego tlumaczyc, ale kiedy minelo pol roku i zostalam praktycznie sama ze soba czulam sie strasznie. Wiedzialam, ze on cierpi, ale wiedzialam tez ze nasz zwiazek stal sie juz tak toksyczny, ze nie bylo czego ratowac. MIalam jakas depresje, pozniej jak to okreslacie \"klina\" i co? I to tez nie udalo sie...dopiero teraz kiedy mija te prawie 2 lata potrafie spojrzec na to wszystko obiektywnie, a przede wszystkim na siebie.Zaczynam wiedziec czego chce, czego oczekuje...taka samotnosc byla mi bardzo potrzebna. Powoli zaczynam sie otwierac na innych, powoli przygotowuje sie na to, zeby zaczac nowy zwiazek,tym razem dojrzalszy i oparty na solidnych podstawach, czego brakowalao w tym pierwszym. Nie bylo łatwo, oj nie bylo, tyle nocy przeplakalam...nie pamietam juz tak bardzo tego bolu, a do mojego bylego chlopaka czuje sympatie, wkoncu przezylismy razem kawal czasu,a to ze nam nie wyszlo...coz pewnie tak musialo byc...bardzo cieszy mnie to ,ze jak sie czasem spotkamy mamy wobec siebie cieple uczucia i to jest bardzo wazne. Wczesniej czulam,ze ma do mnie ogromny zal...ale z czasem relacja sie zmienila na taka przyjacielska.Ja zycze mu wszystkiego najlepszego i on mi(mam nadzieje). Bylam z nim szczera, az do bolu i on to uszanowal. Nie wyobrazam sobie tego, ze po zerwaniu moglibysmy sie znienawidzic, co czesto sie zdarza. Jak widze pary, ktore po rozstaniu zywia wobec siebie taka ogromna nienawisc to naprawde nie potrafie zrozumiec. Czasem zaluje, ze nam sie nie udalo, to piekne kiedy ludzie po raz pierwszy zakochujac sie,zakochuja sie po raz ostatni...ale nie kazdemu sie udaje, co nie oznacza, ze ta kolejna nie bedzie rownie wspanial, jesli nie lepsza, bo chyba ta jest najprawdziwasza, ktora trwa do konca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
no wlasnie czasem to niedzwonienie tez jest bardzo trudne - powiem jestesmy w zwiazku od 3 lat i roznie sie ukladalo - jakto w zwiazku...no ale bardziej chodzi o fakt ze to ciagle ja staram sie o spotkania itd...a mam juz tego dosc, bo che miec oparcie w niej, a nie tylko zdobywac i zdobywac i zdobywac...ile mozna? mam juz swoje latka bo 27, pragne zalozyc rodzine a tu lipa...ciagle jakis klopot musze sie nauczyc olewania, bo naprawde wiemze jestem wartosciowym facetem, ktos mi kiedys powiedzial ze tacy jak ja juz dawno wymarli :P ale serio czy byc dla kobiety dobrym, czulym, troskliwym to zle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta__________________25
widzisz, tak to juz sie dziwnie uklada w życiu że różne osoby szukają tego samego ale trafiają na innych ludzi zamiast na siebie Ja tez BARDZO chciałabym już założyć rodzinę, urodzić dziecko, mieć męża (takiego 27-latka np :P ) a z facetami coś mi nie idzie, chociaż niczego mi nie brakuje jak ona zostanie Twóją żoną... to myslę że już zawsze to Ty bedziesz zabiegał a ona będzie taką szmacianą lalką - gdzie rzucisz tam spadnie, bez własnej inicjatywy w zdobywanie Twoich uczuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 977 z braku pomysłu na nick
To ja byłem tym, który powiedział, że "to już koniec". Po dziesięciu latach! Myślałem, że mi serce pęknie. Odczuwałem - i wciąż jeszcze odczuwam - potworny żal, że skrzywdziłem wspaniałą kobietę. Tylko że ja po prostu przestałem ją kochać. Moje uczucie się wypaliło, umarło. Nie będę teraz o tym więcej pisał. Dałbym wiele, żeby ona o mnie zapomniała - bo gnębi mnie strasznie świadomość, że sprawiłem jej zawód i ból.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
widzisz anetko nie umiem tego jakos ogarnac, bo tak naprawde to naprawde che byc wierny, kochac, miec naprawde wspanialy dom, kochajaca zone, dzieci... nie umiem soebi wyobraziczycia bez niej, ale z drugiej strony wiem ze takie zycie mija sie z celem - bo to mi zawsze zalezy i sie okazuje ze jak dzxwonie to sie pyta po co dzwonie...bzdura na maxa, a niby jestesmy razem... moze wlasnie masz racj ze niewlasciwych partnerow spotkalismy...tylko czemu tak potwornie to boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
dokładnie, dokładnie... a to dowodzi tego że strona porzucająca nie zawsze jest potworem bez serca której nie obchodzą uczucia innych ja w zasadzie cały wieczór popłakuję, ciąży mi bardzo to co się stało. Ale miałam wybór - być z nim i dać mu szczęście a siebie unieszczęsliwić. Czy odejść unieszczęśliwiając jego ale robiąc to czego potrzebuję. Musiałam być egoistką, to w końcu moje ŻYCIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
a ja mam pytanie - zupelnie powaznie jak mozna najpierw kogos kochac, a pozniej przestac? bo mi sie wydaje ze jak sie kogos kocha to sie go zawsze kocha i tak naprawde... to nie zarzut, ale powane pytanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika--23
malinowy - ale z tego wychodzi że kocha się jedną osobę przez całe zycie a to nieprawda - osobiście uwazam że nawet miłostki w wieku nastolatczym to tez miłościbo co warukuje "prawdziwą" miłość? wiek? ilość spędzonego czasu? przecież kochałam w swoim życiu a dziś już nie kocham bo to stare dzieje i dawno po rozstaniu ktoś kiedyś powiedział "papiloty, rozciągniete dresy, załatwianie potrzeb fizjologicznych przy sobie - niby drobiazgi ale potrafią wszystko zepsuć, kropelka po kropelce niszczą miłość" - ja tego akurat nie wiem, nigdy z nikim nie byłam aż w tak długim związku a co do mojego przypadku - wiecie, byłoby mi łatwiej gdyby on zrobił mi jakieś świństwo, gdyby chociaż raz był dla mnie niedobry, ale nie. Zawsze i wszędzie wspaniały dla mnie. Nie umiem sobie przypomnieć ani jednej niestosownej jego odzywki lub zachowania. Ale po prostu go nie kochałam. Ani na początku, ani teraz. Rozpoczęłam ten związek mając nadzieję "a może...". Teraz wiem że miłość nie rodzi się z czasem. Albo od początku wiesz że możesz się zakochać albo wiesz że nie. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steskniony chlopczyk malinowy
no wlasnie na to chyba nie ma zlotego srodka... bo powiem teraz o moim przykladzie wiele razy byly sytuacje ze np chodzilismy do lazienki by byc przy sobie, nawet w tych "pachnacych inaczej" sprawach, ale to nie bylo nic zboczonego ani chorego - traktowalismy to bardzo naturalnie... znowy np jak kiedys urwal sie jej sznureczek od tamponu - pomoglem wyjac itd... wydaje mi sie ze te codziennosci rowniez sa wazne, a co do dresow, papilotow itd. zgadzam sie z tym, ale nie nalezy zapominac o dbaniu o siebie i to dla siebie samego jak i dla tej ukochanej osoby... wiele razy bylo ze pielegnowalem ja kiedy ja cos bolalo...naprawde staralem sie, ale idocznie chyba za malo, albo za duzo...bo pozwolilem soba manipulowac... a co do milsci - niewiem moze ja jestem z innej planety, a moze to tak ze poprostu kocham i niewyobrazam sobie inaczej nigdy w zyciu nie bylem z nikim tak blisko, zreszta ona mowila wiele razy to samo...w czym tkwi blad?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×